Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

"Przejrzała cię."
"Nie zamierzałem tego ukrywać."
Nie odpowiedział na jej pierwszy uśmiech, jej słowa. Nie ukrywał tego, co czuł. Chyba jeden z niewielu razy gdy zrobił komuś krzywdę, i czuł z tego powodu faktyczną winę. Nie była skryta przez pogardę wobec innych. Nie była okryta poszyciem z wpływu Ex'a. Obaj ją czuli.
Hex nie zamierzał jej ukryć, i coś mu mówiło że raczej bez problemu osoba tak niezwykła jak Echo go przejrzy. I tak się stało. Poczuł zaciskające się na jego twarzy palce, niemal czuł jak jej puls przyśpiesza od narastających emocji. Uniósł wzrok, by napotkać spojrzenie jakie nie ukrywało tego, co czuła jego właśiccielka. Niechęć. Pogarda. Żal. Wściekłość. Nie licząc ostatniego, czuł to samo. Wszystko.
Nie odpowiadał na jej słowa. Nie miał jak się tłumaczyć, czemu, z czego, bo każda z jej emocji była uzasadniona. Odtrącony, podniósł się do pionu i nie spoglądając ku niej obszedł łóżko, przystając z drugiej strony. Ostrze jakiego wcześniej użył do wyzwolenia Ex'a ponownie poszło w ruch, lecz tym razem nie było potrzeby na pokaz. Naciął swoją skórę tylko odrobinę, tyle, by te kilka kropel krwi spadło na podłoże obok łoża prorokini. Ukrył nóż tuż po tym geście i wrócił z powrotem tam gdzie był, opierając się plecami o łóżko. Jego spojrzenie wbijało się w jeden, konkretny punkt przed sobą. Tak samo Ex'a, jaki objawił się z jego uzdolnień, siadając po drugiej stronie w ten sam sposób jak jego twórca. Jego aura była jednak dużo, dużo mniej bolesna i wpływająca. Była jakoby wygaszona, ledwie tląca się, jak płomień świecy w porównaniu do gorejącego ogniska jakim był wcześniej.
- Nie masz powodu by nam wierzyć, ale z tobą podzielę się tymi słowami. Jestem... Ostatnią osobą z mojej rasy. Nie jestem aniołem, nie takim jak te, które ginęły na ołtarzu czy pod moim ostrzem. Byłem innym duchem, innym tworem, o złotej duszy i złotym ciele, stworzonym po to, by służyć, służyć anielskiej rasie. Ja i inni tacy jak ja. Gdy On odszedł, anioły zwróciły swoją niechęć i zmieszanie ku nam. Byliśmy ich zwierzątkami, ich zabawkami. Zabijali nas. Każdego dnia traciłem kontakt z kolejnym z moich pobratymców i sióstr. Znikaliśmy. W końcu zostałem... Tylko Ja. Nikogo innego nie byłem już w stanie odnaleźć. Każdy dzień bezsilności, każdy dzień słabości wypełniał mnie gniewem. Nienawiścią. I gdy zostałem sam...
- Pierwszą rzeczą od jakiej zaczął, było przysięgnięcie sobie że już z nikim się nie powiąże. Nie w taki sposób, w jaki już był. A każdy anioł jaki wejdzie mu w drogę zginie.
- Szybko w mojej historii wpisało się morderstwo jednego ze skrzydlatych kretynów. - Prychną z lekkim, rozżalonym rozbawieniem, kręcąc głową na boki. Odetchną jednak głębiej i wrócił do mowy. Może trochę drętwiał, ale to mu nie przeszkadzało.
- Odszedłem z Edenu, i zostając samemu sobie, próbowałem jakoś żyć. Nim nauczyłem się jak przetrwać, głodowałem, byłem wykorzystywany, mordowałem, oszukiwałem i kradłem. I za każdym razem świat mi pokazywał że jedyny sposób na życie, to ograniczenie kontaktu z ludźmi i im podobnymi tworami do minimum. Ale...
- Ale bycie samotnym to niemal ludzkie odczucie, jakie pojawiło się w nim od kiedy zyskał materialne ciało. I tu powstałem Ja. Epicentrum jego gniewu, nienawiści, wstrętu i pogardy wobec ludzi i aniołów. Niemal zabrałem mu to wszystko swoim istnieniem, zostawiając go w... Dość niestabilnym stanie. Nie zaprzeczę że czasem "wpływam" na jego decyzje, bo chcę by cierpiał. By nie pozwolił sobie na to, by ktoś się do niego zbliżył. Nikt na to nie zasługiwał. Nawet KNW miało być dla nas czymś, co sami zniszczymy od środka i wykorzystamy, by zabić jeszcze kilku pierzastych. Ba, nawet zabiliśmy Archanioła, i pchnęliśmy anioły w ten cały stek pomyłek z osądami przypadkowych ludzi. I plan szedł dobrze...
- Aż do teraz. Ty przetrwałaś wszystko, co Ex przygotował dla Ciebie, i nawet więcej. Musiałem go samemu powstrzymać, chciał cię zabić za to że byłaś... Inna. Niezwykła. Nie uległaś jemu. Nie uległaś nam. Byłaś... Warta tych uczuć, a on nie chciał tego zaakceptować. Nie chciał...
- Nie mów tego. - Wtrącił się w połowie zdania, odchrząkując. - Nie chciałem cię zaakceptować. Pojąć, że ludzki pomiot może być tak "warty" zachodu jak ty. Nie chciałem też przyjąć tego, że... - Pokręcił głową, i najwidoczniej postanowił się wycofać, rozmywając się w powietrzu pokoju, nie kończąc zdania. Zielonowłosy skwitował to delikatnym uśmiechem na swojej twarzy i oparciem dłoni na karku, kręcąc szyją nieco na boki. No co, drętwiał.
- Ex pierwszy raz w swojej "egzystencji" spotkał się z faktem że ktoś może go chcieć. Cóż... Mógł. Mogłaś. Teraz już na to za późno, prawda? - Długa ta historia, ale nie było powodu mówić jej że jest jedyną, która usłyszała ją w całości. Od początku po koniec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


Wysłuchała go, choć sprawiała wrażenie,że większość słów wypowiedzianych przez zielonowłosego, jak również przez jego cień, rozbija się o maskę uporu, którą kobieta wdziała na swoją twarz, całą postawą okazując teraz głęboki żal i niechęć.
Nie zamierzała komentować jego historii, nie zamierzała się w niej odszukiwać czy próbować go zrozumieć. Pokłady współczucia i miłości zostały zatrzaśnięte w sercu Echotale na mocną kłódkę, do której Hex już utracił kluczyk.
- Urodziłam się w Mieście-3, jako córka wojskowego i nauczycielki. Wiesz co to oznacza? Moje życie nie miało tak wyglądać. Miałam mieć piękne życie z dala od piekła Desperacji!- Zacisnęła palce na kołdrze, przerywając opowieść raz po raz, żeby wziąć głębszy oddech. Rozżalenie, gorycz i poczucie bycia tak okrutnie oszukaną… Te wszystkie uczucia sprawiały, że Echotale nie była w stanie powstrzymać się od płaczu. Mimo wszystko nie mówiła głośno, zupełnie jak gdyby obawiała się tego co mogą słyszeć ściany jej celi.- Ale mój ojciec umarł - po prostu został zabity podczas misji poza murami. Matka popełniła samobójstwo, brat poszedł do wojska… A mnie przekazano do domu opieki. Mogłam się tam wychować, zostać zwykłym obywatelem, mieć przyjaciół... Ao miał jednak inny plan. Zostałam porwana, aby być kartą przetargową między wywrotową organizacją, a władzą. Mój brat miał dostarczyć im projekt jakiejś broni. Kiedy tego nie zrobił odebrano mi przepustkę i wyrzucono poza mury. Sześcioletnie dziecko. Oni jeszcze spłoną w piekle, osobiście ich tam poślę jeśli trzeba będzie. Myślałam, że Pan się do mnie wreszcie uśmiechnął, gdy odnalazł mnie tam Imrahil. Był moim aniołem stróżem, ucieleśnieniem wszelkiego dobra i jedyną istotą, która obdarzyła mnie tak czystym uczuciem. To był piękny czas… Tylko po paru latach Desperacja postanowiła uświadomić mi jak głupia byłam wierząc, że mogę być tam szczęśliwa.
Odgarnęła włosy z ramienia ukazując swoją bliznę od próby poderżnięcia gardła, które wówczas przeżyła.
- Nie zginęłam, ale zachorowałam. Tylko ludzie z kościoła mogli mnie wyleczyć i Imrahil doskonale o tym wiedział. Wiedział też co go tu czeka. Co czeka mnie. A mimo to nigdy nie zakwestionował mojej siły, mojego poświęcenia czy miłości do Pana. Nawet kiedy prowadziłam go na śmierć i kiedy składałam go w Rytuale. Bo widzisz Hex… kiedy ktoś cię kocha to nie sprawdza czy będzie się wartym odwzajemnienia uczuć.
Łzy ściekały jej po policzkach, ale nie zamierzała spojrzeć na żadnego z nich, skulona w swojej własnej, małej bańce cierpienia i smutku.
- Powrót do Miasta uświadomił mi jak wielki grzech je trawi. Zrozumiałam jaką krzywdę uczyniła nam Taihen Shi. I wówczas poznałam ciebie. Pozwoliłam sobie ten jeden jedyny raz zaufać komuś, komu mój ból nie wydawał się tak straszliwie obcy. W tamtej chwili cię kochałam. Zniszczonego, w którego głowie czaiły się demony podobne do moich. A ty skazałeś mnie na cierpienie? Po tym jak oddałam ci całe moje serce. Miałam ci udowodnić, że jestem godna… warta abyś zwrócił na mnie swoją uwagę? Jestem głosem twego Stworzyciela na ziemi, jestem przywódcą i opiekunką ludu wybranego. Prorokiem. Ale przede wszystkim jestem Elizabth. Twoją Elizabth. Jak mogłeś z pełną premedytacją wystawić mnie na taki ból. Jak śmiałeś podważyć moje uczucia? To nie Ex jest tutaj potworem… Nie on.
Jej ostatnie słowa zawisły jeszcze w powietrzu, gdy kobieta ułożyła się z powrotem do pozycji leżącej, przekręcając głowę tak, by nie musieć spoglądać na osobę, której przecież tak bardzo ufała.
Nie odpowiedziała mu na ostatnie pytanie, przyciągając jedynie do twarzy poduszkę i pozwalając sobie na zwykły, ludzki szloch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie kontynuował, gdy przerywano mu czy Ex'owi, lecz powoli kontynuował własną historię, obok tej opowiadanej przez Echo. W obu wypadkach ich losy nie były zbyt dobre. Oboje zostali skrzywdzeni, wzgardzeni, odrzuceni. I znaleźli się nawzajem. To mogła być miłość jak z "bajki". Tak bliskie sobie, tak podobne dusze.
Co więc poszło nie tak? Dlaczego Hex wątpił w nią?
To dość proste. I o ile nie wiele to da, zapewne zaraz to wytłumaczy.
- Jestem starym wytworem nieba. - Zaczął po przerwie, nie chcąc się wtrącać, jeśli jeszcze Echo chciała kontynuować. Słyszał jej płacz. Jej szloch. I jak nigdy dotąd, ten dźwięk powodował że jego serce pękało. Nie zasługiwał jednak, by spojrzeć na nią jeszcze raz. By zetrzeć łzy z jej oblicza.
- Nigdy wcześniej nie znałem uczuć, jakimi darzyli się ludzie. Nie znałem nienawiści. Nie znałem bólu. Nie znałem współczucia, czy litości. W miarę życia tutaj, zacząłem poznawać te emocje. Przejawiać je. To dzięki nim jestem taki, jaki jestem teraz. Lecz... - Zebrał swoje siły i resztki pewności siebie i podniósł swoje ciało z ziemi, siadając na łóżko, obok tej jednej osoby, jaka nie zdobyła jego ciała. Jego chwilowych pragnień czy żądzy.
A jego duszę.
Spoglądał na białą pościel łóżka, a jego prawa dłoń opierała się na takowej, blisko Echo, lecz nie pozwalał sobie zbliżyć się bardziej.
Nie może.
Nie zasługuje.
- Nigdy... Nigdy dotąd nie czułem miłości. Nie tej, jaką przejawia się ku innej osobie. Nie tego uczucia że twoja dusza i serce leży w jej dłoniach. Nie znałem tego uczucia. Bałem się go. Bałem się że jeśli mnie poznasz, jeśli zrozumiesz jaki jestem, nie będziesz mnie chciała. - Wydał z siebie cichy, rozżalony śmiech, chowając swoje oczy w lewą dłoń, opuszczając głowę. Jego zęby zaczęły zgrzytać o siebie w bardzo nieprzyjemnej manierze, a spod palców zaczynała upływać ta solanka, tak specyficzna dla jednej, konkretnej czynności.
- Jak daleko byłem od prawdy, Elizabth? Pokazałem ci siebie takiego, jakim naprawdę jestem. Przerażonego tym że mogę pokochać tak ulotną istotę, jak człowiek. Przerażonego tym że pomimo iż jestem tak wiekową i potężną istotą, zwyczajny człowiek może zmienić moje życie. Człowiek, jaki nie będzie żył tyle, co ja. Pokazałem ci to, co ukrywam pod każdą ze swoich masek pewności siebie, opętania czy zwyczajnego obłędu. Jestem dokładnie tym, czego nienawidzę. Prawdziwym aniołem. Prawdziwym potworem. I choć wiem że to nic nie zmieni... - Opuścił swoją lewą dłoń i zbliżył się, unosząc wzrok spod zaszklonych, czerwonych od płaczu gałek ocznych. Zbliżył się jeszcze odrobinę i wyciągnął ku niej dłoń, lecz ostatnie centymetry od jej ciała powstrzymał się. Opuścił zarówno ją, jak i twarz, zamykając oczy.
- Przepraszam Cię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Więc to, że moje życie w obliczu twojego jest tylko ulotną chwilą… więc to mnie dyskwalifikuje już na starcie?- Wyszeptała niemal bezgłośnie.- I zamiast cieszyć się każdym dniem, których w twoim odczuciu zostało mi tak niewiele… Ty mnie sprawdzasz.
Nie podnosiła się, dociskając wierzch dłon i do ust, aby zagłuszyć swój płacz.
Echotale… ty naiwna dziewucho. Czego się spodziewałaś? Jak mogłaś uwierzyć, że ktokolwiek będzie w stanie cię pokochać? Czym jesteś jak nie pyłem na wietrze? Głupim dzieckiem, które dostało do zabawy domek dla lalek i nie ma prawa bawić się już niczym innym, aż jego ciało pochłonie ziemia.
Zacisnęła mocniej powieki czując jak ktoś się do niej przysuwa. W tej chwili nie była jednak w stanie rozróżnić czy to tylko Hex, czy Imrahil postanowił dodatkowo się nad nią znęcać.
Pomimo wszelkich pragnień bliskości, w tej chwili nie mogła się zmusić do spojrzenia czy najmniejszego dotyku... Nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział jak wielką okazała teraz słabość. Przełknęła z trudem ślinę, by dało się rozróżnić którekolwiek z jej złamanych płaczem słów.
- Czy odtrąciłam cię, gdy zamordowałeś człowieka w Mieście-3? Czy odeszłam, gdy próbowałeś mnie w swym pragnieniu zniszczenia kościoła, nakłonić do zabicia jedynej bliskiej przyjaciółki, a przy tym mojej przywódczyni? Czy kiedykolwiek widziałeś bym odtrąciła kogokolwiek? Strudzonego? Potwora? Mordercę? Żebraka? Nie rozumiem jak mogłeś zwątpić we mnie pomimo tego wszystkiego. Po prostu tego nie rozumiem Hex… Dlaczego po prostu ze mną nie porozmawiałeś o Exie. Uważałeś że jestem zbyt głupia? Że nie pojmę jak to jest mieć demony, którego każdego dnia szepczą ci do ucha największe bluźnierstwa?
Odsuń go od siebie. Jeśli odejdzie, to nigdy cię nie kochał. Nikt nigdy cię nie pokocha tak jak ja. Przecież wiesz, że to niemożliwe.
Jakimś cudem zebrała się w sobie, by odwrócić się i spojrzeć zaczerwienionymi od płaczu, przeszklonymi oczami na równie podłamanego Hexa.
Kłamie. Jak możesz być tak głupia.
- Zamilcz.- Ciężko powiedzieć w czyją stronę padły te słowa. Nie miało to znaczenia, szczególnie, że Echotale w tej chwili pociągnęła zielonowłosego za rękaw, zmuszając go do obrócenia się w jej stronę na łóżku, tak by mogła ułożyć głowę na jego kolanach.
- Nie przepraszaj mnie. Nie proś o wybaczenie. Nie mogę ci go ofiarować. Ale nie masz prawa też mnie od siebie odsunąć. Rozumiesz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Postanowił być dla odmiany wybiórczy w tym, na co odpowie.
Nie...
Nie chciał udzielać odpowiedzi na pierwsze pytanie. Nie chciał odpowiadać na jej słowa, które były tak ciche że tylko on, tuż obok, mógł je usłyszeć. Słowa, jakie były skierowane ku niemu. Słowa, jakie musiał przyjąć. Jakim nie mógł zaprzeczyć.
"W momencie jak ten powinienem ci wmawiać, jakim jesteś potworem. Jak ją skrzywdziłeś. Jak TY to zrobiłeś, ale... Obaj o tym wiemy. Nie mogę cię w tej chwili zranić mocniej niż już jesteś."
Choć raz, Ex nie dobijał go wyolbrzymieniem problemu. Choć raz, centrum jego ciemności mówiło prawdę i całą prawdę. Ten jeden raz, prawda o której wiedzieli obaj była najbardziej bolesna i żadne inne słowa nie mogły jej pogorszyć. Właśnie ich brak, fakt że Ex nie próbował dobijać go innymi kwestiami, był najbardziej wymyślną formą tortury dla jego właściciela.
Nie próbował zmienić tematu jego myśli, bo te myśli teraz były prawdziwym bólem. Zielonowłosy oddałby bycie obdzieranym ze skóry, łamanie swoich kości czy inne, brutalne metody zadawania bólu. Dni, tygodnie czy miesiące takowych.
Za to, by ta chwila nigdy nie istniała.
- Uważałem... Że nie pokochasz... Anioła... - Przerywał, dukając każde słowo z trudem przez zaciśnięte z żalu gardło. Drżał. Nie z zimna, nie z choroby.
Z bólu.
- W pogoni za tym... By nie być jednym z nich... Tylko bardziej zbliżyłem się... Do bycia takim samym, jak oni... - Zacisną dłoń na pościeli i usłuchał jej słów, wedle nich nie pociągając dalej tego tematu. Żadna wymówka nie była w stanie zakryć tego, co jej uczynił.
Dał sobą władać, jak małą laleczką na sznurkach, każde pociągnięcie wykonywał z niemą chęcią. I gdy jej płomieniste włosy rozlały się tuż pod jego oczyma, jej twarz, jej zniszczona i zapłakana twarz objawiła się jego oczom, gdy uchylił powieki...
Coś pękło. Jego prawe ramię owinęło się mocno wokół jej pleców i zacisnęło na nich, a lewa dłoń delikatnie oparła się na jej głowie. Zacisną z powrotem powieki, a z jego podbródka kapały już łzy, ściekające po policzku i łączące sie w jednym, konkretnym miejscu.
- Nie porzuć mnie... - Błagalny, rozżalony, cichy jęk wydobył się z jego ust, gdy skulił się w sobie, byleby być jak najbliżej jego ukochanej.
Osoby, która miała w tej chwili władzę nad nim. Jedyną władzę, na jaką pozwoli komukolwiek i kiedykolwiek.
Tylko i wyłącznie jej.
- Nie odchodź...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach