Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Odgłos szybkich, zdecydowanych kroków niknął wśród wrzawy, długa przerwa trwała w najlepsze. Mnogość ciał przelewała się korytarzem, w ostatniej minucie każdy chciał zdążyć pod wyznaczoną według planu salę, nim rozlegnie się dzwonek zwiastujący początek lekcji. Ciemnowłosa brnęła naprzód, to wymijając sylwetki uczniów, to przeciskając się między nimi, uparcie i z dziwną zawziętością. W rzeczywistości wcale nie spieszyła się na zajęcia, a miała nadzieję na zgubienie pewnej drobnej, upierdliwej osóbki, która uczepiła się jak przysłowiowy rzep psiego ogona. Nie musiała nawet zerkać za siebie, głos blondynki wciąż do niej docierał, a świadomość wlepionych w jej plecy ocząt potęgowała zażenowanie i chęć zaznania odrobiny wolności. Role się odwróciły, teraz to przestrzeń osobista Eve była naruszana, choć starsza na tegoż typu praktyki reagować zwykła złością, nie strachem, czy speszeniem. Negatywne emocje narastały z każdą sekundą, kumulowały się, paliły od wewnątrz. Kiedy wskaźnik nikłej cierpliwości panienki Russell przekroczył skalę, zduszona irytacja zapłonęła, na wzór pożogi chcąc pożreć świadomość. Następstwem wybuchu gniewu było gwałtowne zatrzymanie się, z równoczesnym obróceniem na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni. Spięła się, niemal pewna, że blondynka nie zdąży wyhamować i prawdopodobnie w nią uderzy. Nie chciałaby przecież razem z nią wylądować na zadeptanym linoleum, odstawiając cokolwiek zabawną scenkę na oczach licznych, przypadkowych widzów. Jeżeli miała grać, to tylko i wyłącznie na własnych zasadach.
Stała więc niewzruszona, lekko opuściwszy głowę, by zajrzeć w zaszklone, szmaragdowe tęczówki i natychmiast zgromić młodszą niezadowolonym, jakby karcącym spojrzeniem. Naturalnie, dała Cleopatrze czas na zreflektowanie się i wycofanie, jeśli jednak to nie wystarczyło, aby złamać opór, nachyliła się nad jednym z uszu niechcianej towarzyszki, wymuszając odrobinę bliskości. Głos zniżyła do mrukliwego szeptu, jak gdyby to, co chciała powiedzieć było niezwykle cenne, przeznaczone jedynie dla wiadomości rozmówczyni.
- A Ty? Co zrobisz dla mnie dobrego? – Lubieżny grymas wykrzywił twarz Evelyn, wyraziście podkreślając ukryty sens słów, barwiąc je dosadnym podtekstem. Wymuszony, bo wymuszony, tego jednak Townsendówna wiedzieć nie musiała. Zdolności aktorskie starszej prezentowały się nad wyraz dobrze, toteż liczyła, że panna nie_dam_ci_żyć weźmie do siebie aluzję, traktując ją zupełnie poważnie. Ev spodziewała się w zamian płaczu, krzyku, ucieczki… A nawet złości. Jeśli to mogło pomóc przegonić natręta, było warto sięgnąć po drastyczne środki, a tych w zanadrzu miała wiele, wiele więcej… Zadowolona, cofnęła głowę o kilka centymetrów, nie chcąc przegapić niewątpliwie interesującej miny drugoklasistki. Błyszczące niezdrową ekscytacją, pociemniałe ślepia faktycznie mogłyby należeć do nieobliczalnej psychopatki.
Kwestii rzekomej reputacji już nie poruszyła, uznając ją za mniej ciekawą, wręcz nudną. Tłumaczenie Cleo rzeczy tak oczywistych, jak brak większego zainteresowania ową reputacją – jakakolwiek by nie była – oznaczało stratę czasu, którego może i miała zbyt dużo, aczkolwiek nie zamierzała tracić na prowadzące donikąd dysputy z zielonooką. Wolała zmarnować go choćby przeglądając popularne serwisy społecznościowe, lub strony z głupimi grafikami. Och, Townsend, w zestawieniu ze śmiesznymi memami wypadasz dosyć kiepsko.
Dzwonek rozbrzmiał piskliwym, metalicznym dźwiękiem, drażniąc zmysł słuchu. Podniesione głosy uczniów krótko mu zawtórowały, milknąc niemalże równocześnie, co nieprzyjemny sygnał. Nastolatkowe falami zaczęli wlewać się do sal, inni kłębili się pod zamkniętymi drzwiami, oczekując przyjścia nauczycieli. Wszystko to jednak działo się jakby w innej rzeczywistości, oddzielonej od dwójki dziewczyn niewidzialnym, acz niezwykle grubym murem. Wkrótce wszelki zgiełk ucichł, zniknął, a one pozostały całkiem same, na środku szerokiego, pustego korytarza. Na dodatek daleko od klasy, do której powinny się udać, chcąc zdążyć na lekcję matematyki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie miała wprawy w byciu uciążliwą. Na ogół w przypadku konfrontacji wycofywała się bardzo szybko, nim jeszcze zaczęło się myśleć o tym, jak by się tu jej pozbyć. Nie lubiła wplątywać się w konflikty, szczególnie zważywszy na to, że już same kontakty międzyludzkie napawały ją swego rodzaju przerażeniem. Gdy przychodziło do osób innych niż rodzina i bliscy przyjaciele, była właściwie bezsilna. W tym momencie wyciskała z siebie siódme poty, by nie poddać się na starcie i dopiąć swego w starciu ze starszą koleżanką. Niby mogła od początku odpuścić sobie ten wysiłek i spróbować dogadać się z nauczycielem, jednak znała geografa aż nazbyt dobrze i doskonale wiedziała, że opór nie ma najmniejszego sensu. Drugim celem stała się zatem Evelyn, jednak zgodnie z przewidywaniami młodszej okazała się być bardzo opornym materiałem do obróbki. Żaden wyłożony prze blondynkę argument nie wydawał się choć trochę trafiać, a podejście dziewczyny od jakiejkolwiek strony wyglądało ciężej niż wspinaczka na Czogori w bikini i japonkach. To jest po prostu coś, czego się nie robi; a jednak - Cleo porwała się z motyką na słońce i skoro już odsłoniła swoją słabość tak wyraźnie, nie mogła odpuścić bez osiągnięcia celu.
Kiedy jej osobista K2 nagle się zatrzymała, oczywiście nie było szans, by panna Townsend zdążyła wyhamować. Udało jej się jedynie wyciągnąć obronnie ręce przed siebie i i nie wpaść na starszą dziewczynę czołowo, zaś prędkość, z jaką wykonała po zderzeniu krok do tyłu, zawstydziłaby nawet Usaina Bolta. Pod wpływem niepokojącego spojrzenia zrobiła się czerwona jak zachodzące słońce, ale minę miała wciąż po części hardą. Postawiła sobie za punkt honoru trwanie przy swoim i nie było mowy, by dała się teraz zastraszyć - nawet jeżeli chwilowo miała barwę pomidora, a z obojga wytrzeszczonych strachem zielonych oczu niekontrolowanie uciekały kolejne strugi łez. Zgrzytnęła zębami, sfrustrowana własną słabością.
- Cokolwiek - warknęła, nim jeszcze zdążyła w ogóle przemyśleć odpowiedź. Od początku nie miała żadnego pomysłu na to, co może swojej zmorze zaoferować, gdyż tkwiła w przekonaniu, że każda opcja zostanie równie okrutnie wyśmiana. Zresztą zapewne wcale się w swoim osądzie nie myliła. - Oświeć mnie, co ktoś taki, jak ja, może zrobić dla kogoś takiego, jak ty. - Naprawdę byłą ciekawa, co może usłyszeć. Zapowiadało się na chłodne "Odwalić się", ale taka możliwość nie wchodziła w grę. Cleopatra była zdeterminowana by nie odpuścić, dopóki nie uzyska satysfakcjonującej dla siebie odpowiedzi. Mogła wyglądać jak wrak człowieka i w duszy wyć z bólu i strachu, ale jakaś nieznana siła wciąż i wciąż kazała jej walczyć. Więc walczyła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ciężka, przytłaczająca cisza zawisła w powietrzu, nieomal wwiercając się w umysł. Stłumione głosy dochodzące zza licznych, zamkniętych drzwi nie były w stanie przebić się przez niewidzialny mur, ledwie muskały zmysł słuchu, nie potrafiąc zakłócić dziwacznej pustki, zdającej się zewsząd otaczać dwie nastolatki. Bezruch, nienaturalny wręcz spokój, wymuszona bliskość – atmosfera robiła wrażenie intymnej, choć rzeczywistość była zgoła inna. Podszywające wszystko irytacja i chłód bijący od starszej skutecznie masakrowały subtelną otoczkę, otulającą rozmówczynie niby jedwabny szal. Rwały na kawałki, szarpały, pozbawiając jakichkolwiek, choćby najmniejszych złudzeń.
W tym wszystkim Evelyn odnajdywała się doskonale, narzuciwszy nastrój, który stawiał ją na znacznie korzystniejszej pozycji. Narastające poczucie pełnej, niepodważalnej kontroli nad sytuacją dodatkowo podburzało, prowokowało do coraz odważniejszych, przesiąkniętych chamstwem posunięć i odzywek. Maleńki kęs władzy wystarczył, aby zechciała skosztować jej wiele, wiele więcej.
Cokolwiek.
Odpowiedź blondynki okazała się dokładnie tym, czego panna Russell oczekiwała. Kąciki ust mimowolnie podjechały jeszcze wyżej, odsłaniając wyszczerzone w perfidnym uśmieszku zęby; ciemne ślepia błysnęły mieszaniną podekscytowania i czystej, niezmąconej niczym złośliwości. Cleopatra chciała w to brnąć? Proszę bardzo, Eve była gotowa dostarczyć jej tyle wrażeń, ile tylko potrzebowała, żeby zrezygnować, złamać się i przyjąć fakt swojej porażki, przypieczętowanej w momencie, w którym nauczyciel geografii zapisał ich nazwiska bok w bok.  
- Dobrze. Zgodzę się pod jednym, jedynym warunkiem. – Oznajmiła z zadowoleniem, po czym pozwoliła sobie na długą, budującą napięcie pauzę, nim kontynuowała. – Jeśli do czasu oddania prezentacji będziesz moją wierną służką, gotową wykonać k a ż d e polecenie, przyjdę. Nie wywiąż się z powierzonego obowiązku raz, a nie zobaczysz mnie tego dnia w szkole. Jeśli aż tak ci zależy, zaczynamy od zaraz. Och, oczywiście, możesz wycofać się w każdej chwili. Nawet teraz. Więc jak? – Mówiła powoli, acz jednostajnie, nie pozwalając sobie przerwać. Skończywszy, wyżej zadarła podbródek, rzucając młodszej wyzywające spojrzenie. To powinno zadziałać jako odstraszacz namolnych licealistek, taką przynajmniej Evelyn miała nadzieję, bo… Czy można być tak zdesperowanym, przystając na tego typu warunek?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z chwili na chwilę była coraz bardziej przerażona. Świadomość tego, że właśnie pakowała się w ogromne kłopoty, zaczynała powoli przyprawiać ją o mdłości. Nie przywykła do tak agresywnego zachowania i po tak długim i gwałtownym wyrwaniu z własnego ja zaczynała zwyczajnie wariować. Była zdesperowana, czerwona na twarzy, mokra od łez i kompletnie przerażona tym, co starsza dziewczyna jej odpowie. Przygotowała się w duchu na bardzo dosadny rozkaz spierdalania w podskokach, ale gdzieś na dnie serca wciąż tliła się w niej iskierka nadziei na to, że Eve odpuści i ostatecznie da się przekonać do chociaż minimalnej formy współpracy. Były bardzo od siebie różne w sposobie myślenia; Cleopatra postawiona w takiej sytuacji w ogóle by się nie wahała, by bez wysiłku zrobić coś dobrego dla drugiej osoby. Jak widać, nie każdy dysponował takim poziomem empatii, co w tej chwili grało na niekorzyść blondynki. Musiała sięgnąć do najgłębszych zasobów siły psychicznej, by dotrwać do tego momentu ich rozmowy. Tym bardziej przerażający był uśmiech na twarzy panny Russell, na widok którego młodsza omal nie zemdlała. W co ja się ładuję, przemknęło jej przez głowę, ale z uporem maniaka czekała na jakąś odpowiedź. Jakąkolwiek, choćby najgorszą, była gotowa niemalże na wszystko.
Ale i tak starszej udało się ją zaskoczyć. Nie pomyślałaby nigdy, że może mieć aż tak dziwne pomysły. Ten fragment rozmowy brzmiał trochę jak wycinek z typowego amerykańskiego serialu, gdzie główna bohaterka pozytywna zgadza się wykonywać wszystkie rozkazy czarnego charakteru, najczęściej popularnej cheerleaderki, żeby osiągnąć jakiś swój cel. I właśnie w tych wszystkich przypadkach na koniec odcinka okazuje się, ze zabieg tak czy siak nic nie dał i lepiej byłoby od początku nie zgadzać się na taki chory układ.
Jedno było pewne - Cleo nigdy nie przepadała za takimi schematycznymi fabułami i niczego się z nich nie nauczyła.
- Może być - powiedziała butnie, ściskając zęby i pięści. To było spore ryzyko, ale miała cel, który postawiła sobie za punkt honoru i nie zamierzała poddać się tak łatwo. Każde polecenie? Właściwie to musiała przyznać przed samą sobą, że nawet bez całej awantury dało się ją dość łatwo do tego zmanipulować. Wystarczyło odpowiednio zagrać na uczuciach blondynki, by zgodziła się na bardzo wiele rzeczy, których bez tego po prostu by nie zrobiła. A skoro mogła teraz uzyskać przy tym coś dla siebie, była gotowa zaryzykować, nawet jeżeli Evelyn będzie ją teraz uważać za żałośnie słabą.
Po tym wszystkim miała naprawdę gdzieś jej zdanie, a przynajmniej starała się w to wierzyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Faktem było, iż w pewnym sensie były swoimi przeciwieństwami i działały na zupełnie innych falach, nijak się nie rozumiejąc. Nieustannie wzajemnie się zaskakiwały, z tą drobną różnicą, że Eve, w przeciwieństwie do rozmówczyni, nie dawała niczego po sobie poznać, zachowując myśli i wrażenia wewnątrz, kiedy Cleo odkrywała każdą, chociażby najmniejszą zmianę w usposobieniu, najwyraźniej nie potrafiąc utrzymać rozszalałych, targających nią uczuć. Niczym przysłowiowa otwarta księga.
Po raz kolejny ciemnowłosa dała się młodszej zagiąć, choć ni wlepione w nią ciemne ślepia, ni niewzruszony wyraz twarzy nie zdradziły nagłego skoku zdziwienia, jakiego doświadczyła. Szybko, bez wahania stłumiła wzbierające emocje, odpychając je nim jeszcze odbiły się refleksem na powierzchni mahoniowych tęczówek, obrazując chwilowe osłupienie. Niezrozumienie, szok, liczne pytania… Nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, czy Cleopatra była zawzięta i uparta, czy może zwyczajnie głupia, niezdająca sobie sprawy z konsekwencji pochopnego wyboru. Jakkolwiek by nie było, wśród przeogromnej pogardy zatliła się niechciana, równie upierdliwa co sama Townsendówna iskierka podziwu – większość już dawno czmychnęłaby z podkulonym ogonem, prawdopodobnie w momencie, w którym po raz pierwszy Ev dała do zrozumienia, że nie zamierza współpracować, a wszelkie starania nie przyniosą żadnego skutku. Nie, żeby w ostatecznym rozrachunku nie przyniosły. Chcąc nie chcąc musiała przyznać, że postawa drugoklasistki lekko jej zaimponowała, wyraziście odcinając się na tle reszty dzieciaków. Może nie była aż takim tchórzem, zaś odebrane w sali pierwsze wrażenie okazało się błędne? Niezależnie od odpowiedzi, Evelyn za cel honoru obrała sobie zniechęcenie koleżanki i nie zamierzała odstąpić od układu. Skoro mogła się trochę pobawić... Poza tym – w mniemaniu starszej – wciąż istniał cień szansy na to, by odciągnąć blondynkę od zamiaru wplątania jej w bezsensowne prezentacje, czy inne wymysły profesora.
- Okej. – Podsumowała niemal natychmiast, ignorując ciche, niezadowolone burczenie dochodzące gdzieś z obrzeży umysłu. Nie chciała pomagać, nie chciała mieć zobowiązań i, co najważniejsze, nie chciała przegrać. Nie ważne, jak bardzo upokorzyłaby w przeciągu tych dwóch tygodni swoją nową służkę, wytrwanie zakładu przez Cleo oznaczałoby swego rodzaju porażkę dla panny Russell. A do tego, naturalnie, dopuścić nie chciała. I nie dopuści.
Nieznacznie zmrużyła oczy, taksując wzrokiem zielonkawą toń otaczającą źrenice rozmówczyni, jakby doszukiwała się tam motywów kierujących młodszą. Wciąż nie rozumiała i rozumieć bynajmniej nie chciała, czemu panienka Townsend postawiła na szali własną dumę, czy czymkolwiek zwykła się w życiu kierować. A może wcale jej nie posiadała, może rzeczywiście nie dbała o to, co pomyślą inni? Robiła wrażenie uparcie brnącej do zamierzonego celu, choćby miała stracić po drodze znacznie więcej, niźli czekało na końcu. Fascynujące. Jak ktoś, kto bardziej boi się teraźniejszości, pokładając wszelkie nadzieje w niepewnej, kruchej przyszłości. To również je różniło.
- Lekcje trwają od dobrych kilku minut. – Stwierdziła jakże odkrywczo, przerywając chwilową ciszę, podczas której w milczeniu poszukiwała odpowiedzi na niezadane pytania. Niestety, niczego nie znalazła. Zresztą, nieważne, przecież NIE chciała jej zrozumieć. Nie i koniec. – Chodźmy. – Syknęła nagle, odwracając się na pięcie i ruszając w drogę powrotną, ku wyjściu z budynku. – Nie ma sensu włazić tam w połowie zajęć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Okej.
Westchnęła ciężko, wpychając dłoń do kieszeni swetra. Zaraz też wyciągnęła ją wraz z paczką chusteczek, z której to wydobyła jedną. Wytarła mokrą od łez twarz i przeczyściła nos, doprowadzając się tym samym do jako-takiego porządku. Zużyty papierek wcisnęła z powrotem w kieszeń i poprawiła podjeżdżające ściągacze rękawów. Po tych prostych zabiegach wyglądała już nieco mniej żałośnie, a buntownicza iskierka nadal płonęła jej w oczach. Aż trudno było uwierzyć, że jakimś sposobem udało jej się nakłonić Evelyn do współpracy. Nie był to jednak jeszcze czas na świętowanie, gdyż pozostały jeszcze dwa tygodnie pracy. Dopiero po pomyślnym przedstawieniu prezentacji będzie mogła zasłużenie pochwalić się sukcesem. Na razie osiągnęła swój cel tylko na niewielkim etapie, z którego do końca była jeszcze bardzo daleka droga.
- Zobaczysz, nie będzie tak źle. To tylko nauka. - Uśmiechnęła się słabo. Starsza dziewczyna wyglądała na wyraźnie poirytowaną i choć było to dla Cleo trochę przerażające, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że udało jej się złamać osławioną szkolną buntowniczkę. A była to rzecz, o której żaden wielki autorytet nie mógł nawet pomarzyć.
Wieść o tym, że lekcja już się zaczęła, starła radość z twarzy blondynki. Była zaskoczona i nieco przerażona, gdyż do tej pory nie zdarzyło jej się nigdy spóźnić. W dodatku tym razem nie miała żadnej wiarygodnej wymówki, a przecież nie może powiedzieć, że włóczyła się za Russel aż poza budynek szkoły...
- Chodźmy.
Spojrzała na starszą zaskoczona. Czy ona naprawdę sugerowała, żeby tak po prostu opuścić lekcje? Dla panny Townsend to było nie do pomyślenia. Pomysł wagarów nigdy nawet nie przyszedł jej do głowy, a teraz nagle został jej podstawiony pod nos jako jedyna słuszna opcja. Gdy tylko otrząsnęła się z szoku, ruszyła za Eve korytarzem.
- Zawsze jest sens! Nawet w pół lekcji można się sporo nauczyć - burknęła, choć nie za bardzo wierzyła, by to mogło przekonać starszą do zawrócenia na zajęcia. Dyskusja nie miała przynieść realnego skutku; była raczej manifestacją faktu, że Cleopatra nie zamierza być potulnym zwierzątkiem pod komendą brunetki. Co to, to nie - swoich świętych wartości zamierzała bronić, choćby samym słowem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności jego prowadzenia lub jego zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach