Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down



Cleopatra Erica Townsend

Dane podstawowe:
17 lat, klasa druga; należy do klubu teatralnego, jest korektorem gazetki szkolnej; rodzice prowadzą sklepik z rękodziełem, starszy brat - Jason - studiuje w innym mieście;
Wygląd:
165 cm wzrostu, budowa przeciętna; cera lekko opalona o ciepłym odcieniu; oczy ciemnozielone; włosy złote, pokręcone w loczki, sięgające za łopatki;
Charakter:
Z reguły bojaźliwa i wycofana w obcym środowisku, zaś w oswojonym otoczeniu żywa, energiczna. Wśród rówieśników uchodzi za dobrą koleżankę, choć nie jest łatwo wyciągnąć ją z domu. Łatwo traci orientację w terenie, śmiertelnie boi się burzy, za to ma rękę do sztuki - w klubie teatralnym zajmuje się głównie scenografią i kostiumami.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down




Evelyn Rosalie Russell


D A N E    P O D S T A W O W E

18 lat, klasa druga (zawaliła poprzedni rok); jedynaczka, rodzice po rozwodzie; mieszka z matką, aktualnie pracującą za granicą; ma rudego kocura o imieniu Feliks;
W Y G L Ą D

169cm wzrostu, budowa smukła, o delikatnie zarysowanych mięśniach; cera chorobliwie jasna; oczy ciemnobrązowe, zwykle mocno podkreślone kredką; proste, czekoladowe włosy sięgające pasa – najczęściej niedbale upięte w kok; słuchawki, z którymi zdaje się nie rozstawać;
C H A R A K T E R

Zbuntowana i kłótliwa, jakby troszkę niedojrzała emocjonalnie. Większość lekcji przesypia, ignorując uwagi nauczycieli – o ile w ogóle pojawi się w szkole. Nie ma problemów w kontaktach z rówieśnikami, choć przerwy woli spędzać ze swoją paczką z poprzedniej klasy. Jeśli wierzyć plotkom, obraca się w złym towarzystwie. Uzależniona od papierosów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Pffff... - wypuściła powietrze z płuc, czemu towarzyszyło ciche sapnięcie. Siedziała w swojej ławce nad otwartym zeszytem, ale nawet nie patrzyła w na wpół zapisane kartki. Omawianie sprawdzianów zawsze niezmiernie ją nużyło, bo swoje błędy wyłapywała w pierwsze pięć minut i notowała wskazówki na przyszłość, a przez resztę lekcji siedziała jak na tureckim kazaniu, słuchając jak bardzo niektórzy koledzy i koleżanki z klasy potrafili nie umieć rozwiązać całkiem prostych zadań matematycznych. To oczywiście nie oznacza, że Cleo była jakimś geniuszem; wręcz przeciwnie, z większości przedmiotów była po prostu przeciętna, radząc sobie nieźle, ale bez żadnych imponujących osiągnięć. Mimo tego ze względu na swoją solidność i dobre zachowanie była uważana za jedną z lepszych uczennic w swoim roczniku, nawet jeżeli jej wyniki nie powalały na kolana.
Dobre i tyle.
Czasem trochę żałowała, że idzie jej lepiej niż pozostałym. Przez to była skazana na trzydzieści pięć minut bujania w obłokach, co nie było koniecznie rozrywkową sytuacją. Z grzeczności wbiła wzrok w tablicę, udając że monolog nauczycielki jest dla niej aż tak zajmujący. Palce same z siebie zaczęły obracać trzymanym pomiędzy nimi długopisem, a sama panna Townsend odpłynęła myślami ku swoim pozalekcyjnym obowiązkom. W związku ze zbliżającym się przedstawieniem miała nadal pełne ręce roboty; z samą scenografią uporała się dość szybko, ale kostiumy wciąż nie były gotowe, do tego musiała zebrać wszystkie notatki i podsumować koszty, żeby dostać zwrot z budżetu klubu teatralnego... W dodatku wciąż się wahała, czy główna bohaterka na pewno powinna występować w czerwieni. Według odtwórczyni tej roli był to najlepszy możliwy wariant, ale w opinii Cleopatry aktorka wyglądała w tej kolorystyce bardzo niekorzystnie. Dalsze naciskanie na zmianę mogłoby spowodować nieprzyjemne napięcia w grupie, ale z drugiej strony oglądanie Macey w karmazynowym stroju powodowało zawał zmysłu estetyki.
- Jeżeli nie macie pytań, to zbieram prace. Podajcie kartki do przodu - powiedziała nauczycielka, wyrywając dziewczynę z własnych myśli. Obróciła się na krześle w kierunku koleżanki w następnej ławce, by odebrać od niej plik sprawdzianów i wraz ze swoim posłać go osobie z przodu. W ten sposób pani Nolan pozostawało podejść do pierwszych stolików i pozbierać gotowe stosiki bez urządzania spaceru po całej klasie.
Wyglądało na to, że jeszcze zdążą zrobić lekcję.
Równe pismo zaznaczyło na kratkowanym marginesie ówczesną datę, a trzeźwy wzrok znów przeniósł się na tablicę, by śledzić bieżące wydarzenia. Nie mogła pozwolić sobie na lenistwo teraz, by zaoszczędzić czas po południu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Szybkie, miarowe kroki echem odbiły się od ścian opustoszałego korytarza, przerywając panującą wewnątrz szkoły ciszę, zakłócaną jedynie stłumionymi, monotonnymi głosami nauczycieli, dobywającymi się z głębi równolegle rozmieszczonych klas. Wszystko wskazywało na to, że lekcje trwały w najlepsze. Która w ogóle jest godzina? Z tą myślą dopadła kolejnych drzwi, napierając na klamkę zdecydowanie zbyt mocno. Zachwiała się w progu, w ostatniej chwili zaciskając smukłe palce na framudze i tym samym ratując się przed utratą równowagi. Zajrzała do środka; ciemne oczęta powiodły po zwróconych ku niej twarzach, próbując rozpoznać choćby jedną, znajomą personę. Nie to, żeby nie kojarzyła żadnej z osób, z którymi przyszło jej zaliczać ten rok! No, może troszeczkę… Znaaaamy się? Moment wahania zdawał się trwać całą wieczność. Dopiero znaczące odchrząknięcie wyrwało Evelyn z zadumy, lecz nim w jakikolwiek sposób zareagowała, pani Nolan otworzyła usta.
- Panno Russell. - Na jej obliczu lekka irytacja mieszała się ze znużeniem, co w pewnym stopniu miało odbicie w tonie wypowiedzi. Odruchowo poprawiła pokaźny stosik świeżo zebranych egzaminów, świadomie, lub i nie, zwracając na nie uwagę uczennicy. Spóźnionej uczennicy. Spóźnionej o całe dwadzieścia trzy minuty zajęć. Mimo to złość upłynęła równie szybko, co rozgorzała, zastąpiona przejmującym, ciężkim zmęczeniem. Och, była już za stara na użeranie się ze zbuntowanymi nastolatkami.
- Wiem, wiem. Spóźniłam się. – Warknęła w odpowiedzi, nim nauczycielka kontynuowała. Czyż najlepszą obroną nie jest atak? Wysoko uniósłszy głowę, dziarskim krokiem przeszła na drugi koniec sali, zajmując jedną z ostatnich ławek. Plecak z hukiem uderzył o blat stołu; krzesło zaszurało po kafelkach, gdy odsuwała je, by usiąść. Całość krótkiego przedstawienia zwieńczyła prychnięciem, na wzór rozeźlonego kociska. Naturalnie, nie pokusiła się o wyciągnięcie zeszytu, ni piórnika, oburącz oplatając torbę, na której wsparła prawy policzek. Brązowe tęczówki skierowała w kierunku okna, pozwalając powiekom opaść do połowy. Kilka oddechów później hebanowe rzęsy splotły się w silnym uścisku, a zbłądzone pasmo włosów osunęło na twarz. Nie odgarnęła go, imitując drzemkę – jak zwykle spędzała lekcje, do czego kadra nauczycielska dawno przywykła. Równo rok temu przestali się łudzić, że naprowadzą pannę Russell na dobrą drogę, toteż najczęściej zwyczajnie ją ignorowali.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Skrupulatne robienie notatek przerwało jej skrzypnięcie drzwi. Na ten sygnał wszystkie głowy w klasie obróciły się w stronę wejścia, zgodnie przypatrując się nowo przybyłej osobie. Nie było już chyba nikogo, kto nie kojarzyłby owej dziewczyny: wiecznie śpiącej na lekcjach lub w ogóle nie dającej się zobaczyć w szkole. Trudno się dziwić, że powtarzała klasę, co i tak większości kolegów i koleżanek z klasy nie robiło żadnej różnicy. Sami bardzo często mieli podobne podejście i zdaniem Cleopatry byli na jak najlepszej drodze do powtórzenia "sukcesu" Evelyn.
Odwróciła wzrok od obiektu atencji całej grupy; nie poczuwała się do obowiązku uczestniczenia w owej scence, nawet w roli biernego obserwatora. Podobne zachowanie wobec nauczyciela dla blondynki było zwyczajnie śmieszne, a pani spóźnialska - irytująca. W końcu swoim przyjściem wyrwała wszystkich z ciągu myślowego, a właśnie zaczynali się zajmować naprawdę ważnym zagadnieniem. Townsendówna potrzebowała skupienia, żeby pozbierać wiedzę i nie nasiać chaosu w notatkach, które choć napisane bardzo starannym pismem, to jednak czasami w ogóle nie miały sensu.
Przez osoby takie, jak ona, które nie szanują pracy innych.
Wbiła wzrok z powrotem w zeszyt, czekając na kontynuację lekcji. Ta jednak o dziwo nie nastąpiła, gdyż nauczycielka widocznie miała jeszcze inne kwestie do rozstrzygnięcia.
- Nie, panno Russell. Zapraszam do drugiej ławki. - Głos pani Nolan był nieugięty jak spiż, a zmordowana kredą dłoń wskazała na jedyne wolne miejsce w przedniej połowie sali.
Puste krzesło obok Cleopatry.
Spojrzała na nauczycielkę z lekkim niedowierzaniem i odrobiną wyrzutu, ale ta nawet nie patrzyła w stronę dziewczyny. Niemy protest został od razu zignorowany i choć już ją korciło, żeby otwarcie się sprzeciwić, zamknęła uchylone odruchowo usta.
Nie była tym typem, który pyskuje do nauczyciela o byle co.
Skuliła się, pochylając głowę jakby sama była winowajcą całego zamieszania. Złote loczki zamiotły powierzchnię blatu, przesłaniając przed światem grymas niezadowolenia, jaki wykwitł w tamtej chwili na twarzy Cleo. Bycie sam na sam ze sobą jej odpowiadało, ale przez czyjeś wybryki jej strefa bezpieczeństwa miała zostać zburzona. Potarła policzki ze zdenerwowania, czekając na to, czy Evelyn urządzi awanturę.
Może ten upierdliwy charakter starszej w końcu się na coś przyda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Szorstki materiał plecaka nieprzyjemnie drażnił delikatną skórę policzka, a nierówna powierzchnia tylko zwiększała uczucie dyskomfortu. Ignorując wystający kant książki do – o ironio – matematyki właśnie, Evie z wytrwałością godną maniaka kontynuowała torturę, leżąc zupełnie nieruchomo i nawet nie myśląc o podniesieniu głowy. Pieprzyć niewygodę, była gotowa znieść wszelkie niedogodności, byleby tylko ta stara jędza nie zwróciła na nią uwa-…
- Nie, panno Russell. Zapraszam do drugiej ławki. – Głos nauczycielki przeciął zalegającą w sali ciszę na wzór ostrza, równie co ono niebezpieczny i pełen umiejętnie zawoalowanej groźby. Jakkolwiek łagodne oblicze pani Nolan zaprzeczało, jakoby należała ona do osób nerwowych, czy upartych, Evelyn doskonale wiedziała, że ma do czynienia z zołzowatą suką personą nieugiętą i trudną w dyskusji. Ni ignorancja, ni awantury nie były w stanie odciągnąć profesorki od postawionego werdyktu, a warto wspomnieć, że próbowała nie raz i nie dwa.
Ciemnowłosa otworzyła ślepia zdecydowanie zbyt gwałtownie, toteż zmrużyła je natychmiast, gdy w kontakcie z nadmiarem światła zabolały krótko, intensywnie. Prychnęła pod nosem, ledwie hamując się przed wysyczeniem kilku kąśliwych uwag pod adresem prowadzącej zajęcia kobieciny i uniosła ku niej niechętne spojrzenie. Ciemne oczęta z oblicza nauczycielki przesunęły się wzdłuż drugiego rzędu, by ostatecznie spocząć na wolnym miejscu. Dokładniej, na plecach dziewczyny, z którą nakazano jej usiąść. Serio? Wygięła usta w paskudnym grymasie, nie kryjąc niezadowolenia. Odczekała minutę, świdrując wzrokiem jasne kosmyki, pewna, że koleżanka z klasy odwróci się choćby na ułamek sekundy. Zdziwiła się, gdy ta opuściła głowę, kuląc się nieznacznie na siedzeniu. Trudno powiedzieć, czy to zaintrygowanie nietypowym zachowaniem blondynki, czy ogólne zmęczenie przyczyniły się do jej decyzji Ev, pewnym jednak było, iż tego dnia nie zamierzała się wykłócać. Odgłos odsuwanego krzesełka był wystarczającym dowodem na to, co miało wkrótce nastąpić. Kilka leniwych kroków dalej drugoklasistka stała obok wolnego miejsca , parę uderzeń serca później siedziała bok w bok z Cleopatrą, zerkając ku niej kątem oka. Absolutnie nie dając po sobie poznać zaciekawienia, obserwowała młodszą, natenczas tracąc zainteresowanie panią Nolan.
Zielonooka mogła wyczuć subtelną, niemalże wywietrzałą już woń fajek, która przylgnęła do Evelyn jak druga skóra, podążając wszędzie tam, gdzie ona. Nie ulegało wątpliwościom, że panienka Russell była amatorką papierosów. Dokładnie tak, jak mówiły plotki. Ile z nich było prawdą?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Proszę, nie. Proszę, nie. Proszę nie, proszę nie, proszęnie  proszęnieproszęnieproszę...
Zaczynała już drżeć ze stresu, oczekując na werdykt. Sekundy zdawały się dłużyć w nieskończoność, a cisza wbrew swej naturze dzwoniła w uszach z mocą samolotu odrzutowego. Drobne pięści bez woli właścicielki zacisnęły się po obu stronach zeszytu, nieznacznie skrobiąc powierzchnię blatu paznokciami. Zależało jej tylko na tej jednej prostej rzeczy, jaką było zachowanie własnej przestrzeni osobistej. Nie po to walczyła o nią z każdym oddechem, by teraz ktoś wpakował się do niej z butami i zaburzył bezpieczny jak do tej pory świat Cleopatry. Dlaczego nikt jej nie zapytał o zdanie?
Jej ostatnia nadzieją była, cóż za wspaniała ironia losu, Evelyn. Gdyby się odpowiednio skutecznie postawiła, gdyby zmolestowała panią Nolan swoim zachowaniem, może ta w końcu odpuściłaby roszady i zajęła się wreszcie lekcją, zamiast doprowadzać nieszczęsną blondynkę na skraj załamania nerwowego.
NO BŁAGAM.
Rozległ się odgłos przesuwanego po podłodze krzesła.
No nie.
Oderwała pięści od ławki i oparła na nich czoło, a potem rozprostowała palce i wplotła je we własną grzywkę. Z całych sił zebrała się w sobie, by powstrzymać nieznośne drżenie ciała i jakoś się uspokoić. Była jednocześnie zła i przerażona, a więc nie umiała ani pogodzić się z sytuacją, ani walczyć o jej zmianę. Biernie doczekała, aż nowa koleżanka z ławki zajmie swoje miejsce, choć najchętniej w tej chwili wyskoczyłaby przez okno.
Opuściła ręce na blat i skrzyżowała je, obejmując wciąż nieco drżącymi palcami własne oparte na drewnie łokcie. Kątem oka dostrzegała postać Evelyn, ale nie spojrzała w jej stronę ani przez ułamek sekundy. Zareagowała za to na doskonale rozpoznawalny smrodek, który odruchowo wywołał u blondynki wykrzywienie ust i zmarszczenie noska jako wyraz najwyższej dezaprobaty dla woni rozsiewanej przez starszą.
Nauczycielka kontynuowała lekcję, ale Cleopatrze było coraz trudniej skupić się na jej treści. Szybko złapała długopis w dłoń i zgodnie ze swoimi zwyczajami skrupulatnie prowadziła notatki, ale obecność niepożądanej osoby tuż obok nieustannie wytrącała dziewczynę z równowagi. Literki i cyferki, zwykle perfekcyjnie kształtne, nagle zaczęły tracić swą urodę. Cleo powoli przekształcała się w wystraszone zwierzątko i tylko dzwonek na przerwę mógł ją wyrwać z tego koszmaru.
Zerknęła z niepokojem na wiszący nad tablicą zegar.
Zostało pięć minut do końca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jak zwykle wpuszczała słowa prowadzącej jednym uchem, tylko po to, aby zaraz wyleciały drugim. Z tą drobną różnicą, że zrezygnowała z dalszej drzemki, za o wiele ciekawsze uznając obserwowanie Cleo. Jakby nie było, nie znała nikogo z nowej klasy. Znaczną część wykładów opuszczała, gdy zaś postanowiła się pojawić, spała na lekcjach, przerwy spędzając w gronie kilku trzecioklasistów.
Ciemnobrązowe tęczówki zawisły w kącikach oczu, gdy dyskretnie, acz konsekwentnie przyglądała się zasiadającej obok dziewczynie. Nie potrafiła określić, co jest przyczyną dziwacznego zachowania. Strach? A może złość? Jeżeli dobrze kojarzyła, blondynka od zawsze siedziała sama. Czyżby zdenerwowała ją ta nagła, niespodziewana zmiana, której nawet nie mogła się przeciwstawić? Nieomal parsknęła w odpowiedzi na tę myśl, w ostatniej chwili zagryzając usta. Cleopatra nie wyglądała na taką, co to potrafi się postawić. To nie ulegało żadnym wątpliwościom. Mogła co najwyżej irytować się w milczeniu, lecz pewnym było, że nie podważy werdyktu pani Nolan, ni innego nauczyciela.
Ev wsparła jeden z łokci na gładkim blacie ławki, zwróconą ku koleżance twarz opierając na zaciśniętej w pięść dłoni. Przez ostatnią minutę zajęć gapiła się bezczelnie, nachalnie wręcz. Co gorsza, zupełnie się z tym nie kryła. Spojrzenie ze złotawych loczków przesłaniających oblicze Townsendówny przesunęło się na kartkę papieru, starannie zapisywaną kolejnymi znakami. Dokładność, z jaką Cleo kreśliła cyferki wydała się Evelyn co najmniej śmieszna. Czemu się tak starała? Cóż, panienka Russell nie trudziła się nawet prowadzeniem zeszytu, nic więc dziwnego, że skrupulatnie prowadzone notatki były dlań rzeczą abstrakcyjną.
Kontemplację pisma przerwał nieprzyjemny, zdecydowanie zbyt ostry – jak na jej gust - dźwięk dzwonka. Skrzywiła się nieznacznie, a zmrużone ślepia na ułamek sekundy przesłonił bezpodstawny gniew, szybko jednak zastąpiony znużeniem. Bez słowa wstała, łapiąc ramię plecaka i skierowała kroki ku drzwiom, wciąż uchylonym po jej wielkim wejściu. Tym razem próg przekroczyła cicho i bez żądnych sensacji, jako pierwsza opuszczając salę. Reszta dzieciaków pewnie jeszcze się pakowała.
Nie pomknęła korytarzem w poszukiwaniu znajomych twarzy, o nie. Odbiła w bok, przy samej ścianie i zatrzymała się, odwróciwszy uprzednio o sto osiemdziesiąt stopni. Czekała, aż uczniowie zaczną opuszczać izbę, wzrokiem poszukując tej jednej, charakterystycznej persony. Cleopatry Townsend.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Drobne znaczki pojawiały się na papierze jedna za drugą z prędkością torpedy. Poza treścią i rozwiązaniem zadań w zeszycie widniały także dopiski z komentarzy nauczycielki, własne uwagi, przydatne wskazówki... podczas gdy inni uczniowie przepisywali z tablicy co drugą linijkę, Cleo skrupulatnie notowała wszystko to, co mogło jej się przydać później podczas nauki. Gdy tylko na moment przerywała pisanie, łapała w dłoń kolorowe długopisy i dodatkowe informacje zakreślała w różnobarwne kółka. Zaangażowanie w pracę na lekcji pomagało blondynce oderwać się od natrętnych myśli o tym, że krzesło po jej prawej stronie nie jest już puste. Uparcie unikała choćby najbardziej przelotnego spoglądania w tamtą stronę, przenosząc wzrok tylko między własnym zeszytem a tablicą. Zaciśnięte na długopisie palce pojaśniały z wysiłku, ale żadna postawiona pomiędzy kratkami cyferka nie straciła na schludności.
Długo stawiała opór nieustępliwemu spojrzeniu Evelyn, które zdawało się wywiercać w młodszej dziewczynie ziejącą dziurę. Ledwie zauważalnie przesunęła się bliżej okna, próbując w jakikolwiek sposób odratować resztki swojej przestrzeni osobistej. Na próżno, bo i tak nie czuła się ani odrobinkę lepiej. Szczególnie upierdliwe było uczucie bycia obserwowaną, którą to czynność ciemnowłosa wykonywała chyba na złość nieszczęsnej dziewczynie.
Mogłabyś sobie darować.
Skrzywiła się odruchowo na samą myśl. Dopiero kolejne zerknięcie na zegar dodało jej nieco otuchy, jako że do dzwonka było coraz bliżej. Cleopatra już dawno przywykła do jego nieprzyjemnego dźwięku, który i tak teraz wydawał się być piękniejszy od najlepszej muzyki. Kiedy w końcu wybrzmiał, Townsendówna nawet nie ruszyła się z miejsca, choć korciła ją natychmiastowa ucieczka. Pozostała jednak na miejscu i starannie dokończyła notatki, nie tracąc ani jednej ważnej cyferki. Jako ostatnia podniosła się z krzesła i w spokoju spakowała wszystkie przybory.
- Do widzenia! - odezwała się do nauczycielki, posyłając jej jednocześnie delikatny uśmiech. Zgarnęła z blatu swój plecak i ruszyła w stronę wyjścia, w myślach przeglądając plan lekcji. Optymizm powrócił, jako że podczas innych lekcji powinno już obyć się bez rewelacji w podobnym stylu, co chwilę temu. Przy zamku od plecaka breloczek w postaci sporej puchatej kulki zadyndał wesoło, gdy za panną Townsend zamknęły się drzwi sali matematycznej. Nawet nie zwróciła większej uwagi na to, że minęła właśnie zmorę swojej przestrzeni osobistej - po prostu skierowała się do następnej sali, nie poświęcając Evelyn ani odrobiny swej uwagi.
Nie miała po co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony z braku chęci pisania userów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przymrużone ślepia wychylały się spod wachlarza hebanowych rzęs, wodząc od osoby do osoby, uważnie lustrując każdego z uczniów opuszczających salę. Okalane ciemnobrązową obrączką źrenice to rozszerzały się nieznacznie, to znów zwężały, gdy z narastającym znużeniem poszukiwała wśród dzieciaków oblicza Townsendówny. Zniecierpliwienie subtelnym blaskiem odbijało się na brunatnej powierzchni ocząt, przeplatając z bezpodstawną irytacją i niezadowoleniem. Co tak długo? Ileż można się pakować? Te oraz wiele innych pytań potokiem zalewały umysł Evelyn, co bynajmniej nie pomagało w zachowaniu spokoju. Mimo to trwała we względnym bezruchu na wzór chłodnej, kamiennej statuy, starając się nie okazywać gniewu. Trzeba przyznać, z całkiem niezłym rezultatem.
Do widzenia!
Drgnęła dopiero w momencie, w którym uszu dobiegł głos Cleopatry, ledwie słyszalny wśród panującej na korytarzu wrzawy. Ciemnooka wytężyła słuch, lecz nie usłyszała nic więcej. Odgłos kroków został zupełnie zagłuszony przez rozkrzyczaną, przelewającą się wąskim korytarzem falę nastolatków i oczekując pojawienia się w progu blondynki musiała zupełnie zdać się na intuicję. Odliczyła do trzech, nim znajoma, tak wyczekiwana sylwetka minęła ją i pomknęła w kierunku kolejnej sali. Russell niby koszmarny cień ruszyła w ślad za nią, nawet nie próbując zachować przyzwoitej odległości i nijak nie kryjąc się z deptaniem dziewczynie po piętach. Fakt całkowitego zignorowania własnej persony uznała za nieistotny, przynajmniej natenczas chcąc zagłuszyć buzującą w centrum świadomości wściekłość. Mimo to, oczyma wyobraźni widziała kryształki łez leniwie pełznące po zarumienionych policzkach i zastanawiała się, czy drugoklasistka faktycznie popłakałaby się, jeśliby przyciśniętą do ściany siłą zmuszono do konfrontacji. A może zareagowałaby zgoła inaczej, może szmaragdy nieoczekiwanie zapłonęłyby złością? Niemożliwe.
Myśli swobodnie przeszły na inny tor, nie poświęcając już zielonookiej ani krzty uwagi, choć Eve wciąż szła bezczelnie blisko, nic sobie nie robiąc z czegoś, co potocznie zwykło się nazywać przestrzenią osobistą. Nie miała po co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach