Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 28.01.15 17:06  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
MG - Natalie
Uczestnicy - Lilo
Nagroda - Artefakt: Nieskończona apteczka - dokładny opis na końcu
Poziom trudności - łatwy/średni
Możliwość zgonu - nope

Anielica wracała właśnie z wizyty w Edenie. Był piękny, słoneczny dzień. Słońce znajdowało się wysoko, było wczesne popołudnie. Lilo szła piaszczystą drogą. Zbliżała się do pogranicza między Edenem a Desperacją. Kilkaset  metrów przed sobą, po lewej od drogi widziała duży, sosnowy las. Słyszała śpiew ptaków, siedzących na gałęziach drzew i czuła zapach otaczających ją kwiatów. Pewnie właśnie przez taką miłą atmosferę zdecydowała się zrezygnować z szybkiego lotu do domu, a zamiast tego, wybrała spacer.
Upajała się właśnie pięknymi widokami, gdy jakieś trzysta metrów przed sobą dostrzegła małą istotkę. Była to jakaś rudowłosa dziewczynka. Miała może osiem lat. Była ubrana w zieloną sukienkę, a przy boku ściskała wielką torbę. Wpatrywała się w las.


Ostatnio zmieniony przez Natalie dnia 31.01.15 9:38, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 17:37  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Wizyty w Edenie... no cóż, nie ma to jak przyjemny spacerek do tego raju na ziemi i z powrotem. Nawet, gdyby nie miała tam nic do załatwienia, to robiłaby sobie takie wypady dla czystej przyjemności - oczywiście gdyby nie fakt, że w natłoku zadań związanych z leczeniem podupadłych na zdrowiu Łowców po prostu nie miała na to czasu. I tak dobrze, że chociaż raz za jakiś czas udawało jej się wybrać do siedziby anielskiej rodzinki, która to zawsze wprawiała ją w nieco nostalgiczny nastrój. Tak bardzo przypominała jej niebiański dom... jednak to nadal nie było to samo, niestety.
Szła powolnym acz pewnym krokiem, ciesząc się każdą chwilą spokoju i sielanki natury. Piasek przyjemnie chrzęścił pod podeszwami butów, zaś ze strony sośniny wraz z wiatrem, prosto w nozdrza dziewczęcia uderzał charakterystyczny świeży zapach żywicy.
Gdzieś w oddali dostrzegła małą dziewczynkę i od razu zainteresowała się tą postacią. Z takiej odległości nie widziała zbyt dobrze, ale tak patrząc na rozmiar, musiała być dość młoda. W miarę, jak zbliżała się do dziewczynki, dostrzegła jej rude włosy i ładną zieloną sukienkę. Kto mógł zostawić dziecko same tuż przy lesie? A może przyszła tu z kimś i się zgubiła? Prawda, może miała jakiegoś opiekuna gdzieś niedaleko, ale Lilo, jako porządny anioł, w dodatku o misji stróżowania, poczuła się w obowiązku podejść do małej i zapytać, czy ktoś jest razem z nią czy też nie. Dlatego też nieco przyspieszyła kroku, tak zapobiegawczo, by w miarę wkrótce znaleźć się przy nieznajomej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 18:15  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Dziewczynka zauważyła zbliżającą się Liselotte. Najpierw zerknęła w jej stronę, gdy usłyszała zgrzytający pod jej stopami piach. Następnie odwróciła się w jej stronę i szeroko uśmiechnęła.
- Cześć! - wykrzyknęła, nie przestając się uśmiechać. - Jesteś jednym z aniołków, prawda? - zapytała  mała z domysłem w głosiku. Cóż, dedukcja godna Sherlocka Holmesa. - Wy pomagacie ludziom, tak? Pomożesz mi trafić do domku..? - zapytała dziewczynka wpatrując się w anielicę swoimi wielkimi, słodkimi, zielonymi oczkami.
Przytuliła mocniej do piersi swój bagaż i zerknęła w stronę lasu. Ponownie wbiła w Lilo swoje wyczekujące spojrzenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 18:31  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Och, czyli dziewczynka rzeczywiście była tu sama! Niezawodna intuicja po raz kolejny udowodniła, ze jest godna tego przymiotnika. Lili zatrzymała się w odpowiedniej odległości od dziewczynki i spojrzała nań z uprzejmym uśmiechem. Mała wyglądała na taką w naprawdę nieodpowiednim wieku do bycia pozostawioną samą w lesie. Jak dobrze, że trafiła na życzliwego aniołka, a nie na jakiegoś zdziczałego osobnika spośród wymordowanych... wtedy mogłoby się skończyć bardzo nieciekawie. Na szczęście zawsze jest Lotte i jej dobre serduszko, które nie pozwoli dziewczynce pozostać w tych tarapatach.
- Cześć! Tak, jestem aniołkiem i mam na imię Liselotte. Chętnie ci pomogę - odpowiedziała na wstępie. W końcu takiego choćby przedstawienia się wymagało od niej dobre wychowanie. W dodatku nie powinna nigdzie zabierać dziecka, jeśli nawet nie podałaby swojego imienia. To by było niewłaściwe.
- Zabiorę cię do domu... tylko powiedz mi proszę, gdzie mieszkasz. - No tak, to była podstawowa sprawa do ustalenia, jeżeli Lise miała dziewczynce w jakikolwiek sposób pomóc. Bez tej informacji mogą równie dobrze stać sobie w tym miejscu aż do śmierci, bo anielica w żadnym wypadku nie znała adresów wszystkich małych dzieciaków z okolicy i spoza niej. Tak czy inaczej jeszcze raz obdarzyła istotkę miłym, pocieszającym uśmiechem, by dodać otuchy zagubionemu dziecku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 18:45  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Małą wyraźnie uradował fakt, że spotkana dziewczyna jest "aniołkiem" i chętnie jej pomoże.
- Miło mi cię poznać Lise... Lisel... Lislel... - dziewczynka miała wyraźny problem z wymówieniem imienia jej wybawicielki. Wydęła policzki, zirytowana tym problemem. - Kto ci wymyśliła takie trudne imię?! - wykrzyknęła. Jej złość nie trwała długo. Szybko na jej twarz wrócił niewinny, dziecięcy uśmiech. - Ja jestem Lia - przedstawiła się.
Na pytanie o miejsce zamieszkania, ponownie spojrzała na las i wskazała go rączką.

- Mamusia i ja przeprowadziłyśmy się tu niedawno. Mieszkamy w domku nad rzeką. Sama tam nie trafię. Boję się zgubić w lesie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 19:00  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Tak samo jak dziewczynka ucieszyła się z powodu odnalezienia pomocy, tak i Lise była bardzo uradowana tym, że może takowej udzielić. Rozbawiło ją, jak młoda próbowała wymówić jej imię. Nie było w rzeczywistości aż tak skomplikowane, ale dla osoby słyszącej je pierwszy raz rzeczywiście mogło brzmieć dziwnie.
- Li-se-lot-te. Jeżeli chcesz, możesz je skrócić tak, żeby ci było wygodnie - zaproponowała. W końcu po co dziewczynka ma męczyć się z długim zlepkiem liter, skoro równie dobrze może sama wymyślić anielicy jakieś zdrobnienie? Wtedy z pewnością ją zapamięta. - W sumie to nie wiem, kto je wymyślał. Ale nie jest takie złe - stwierdziła, zamyślając się na krótką chwilę. Oczywiście,lepsze takie niż jakaś Hermenegilda...
- Miło mi cię poznać, Lia. Patrz, nawet nasze imiona podobnie się zaczynają! - dodała z uśmiechem. Nie byłaby sobą, gdyby nie promieniowała radością i rodzinnym ciepłem.
Zerknęła w kierunku lasu, a później rozejrzała się na boki. - Którędy tu przyszłaś? - spytała. Ustalenie tego faktu powinno być bardzo pomocne, ponieważ na najbliższym kawałku, który przeszła w drodze z Edenu, nie widziała żadnej ścieżki wgłąb sośniny. Przydałoby się taką znaleźć, jeżeli mają zagłębiać się w las.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 20:08  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Dziewczynka zmarszczyła czoło w wyrazie największego skupienia i zaczęła powoli mówić - Li-se-lot-te. Udało się! - wykrzyknęła w szoku i zaklaskała z radości. - Będę cię nazywać po prostu... Lis! Mi często mówią, że jak zwiążę włosy, to mam ogon jak lis - pochwaliła się Lia, najwyraźniej dumna z tego faktu.
- Tak, oba zaczynają się na Li. Lia i Lis, Lia, Lis... - powtórzyła to jeszcze kilka razy, bo spodobało jej się brzmienie tych dwóch słów.
Zamyśliła się na moment, słysząc kolejne pytanie.

- Hmm. Wyszłam z domu, żeby się pobawić. Szłam wzdłuż strumyka, a później goniłam zająca. Doszłam do leśnej dróżki, gdzie spotkałam miłego pana, który dał mi tą torbę, żebym zaniosła ją mamie. Musiałam wtedy pomylić kierunki, bo zamiast trafić do domu. Wyszłam z lasu...
Dziecko było najwyraźniej zbyt zajęte odtwarzaniem drogi jaką przebyło, by określić jednoznacznie, jak się tu dostało. Najwyraźniej zapomniała, jakie tak właściwie zadano jej pytanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 20:39  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
No cóż za urocza istotka! Lise naprawdę poczuła ulgę, że napotkała dziewczynkę na swojej drodze. Za żadne skarby nie chciałaby, żeby małej coś się stało. Po tej okolicy mogło się pałętać wielu podejrzanych osobników. Co jak co, ale o typach spod ciemnej gwiazdy Lili mimo wszystkie wiedziała sporo - teoretycznie sama należała do wyjętej spod prawa organizacji.
Zaśmiała się delikatnie na próby wypowiedzenia jej imienia. - Brawo, skarbie. Wprawdzie nie wyglądam jak lis, ale to tym bardziej będzie zagadkowy pseudonim. - W sumie jeżeli Lili przypominała jakieś zwierzę, to z pewnością nie rudego chytruska. Może myszkę? To już prędzej, małe i dość płochliwe, ale zwinne stworzenie. Do anielicy mogłoby pasować, ale na dobrą sprawę bycie skrzydlatym posłańcem Boga pasowało do niej najbardziej, ot co.
W tym momencie musiała się poddać, jeżeli chodziło o dalsze znajdowanie informacji. Lia najwyraźniej nie pamiętała zbyt dobrze jak znalazła się poza lasem, aczkolwiek to co już powiedziała mogło być pomocne. Najprawdopodobniej będą musiały odnaleźć strumień i kierując się jego nurtem dotrzeć do domu dziewczynki.
- W takim razie chodźmy kawałek tędy, znajdźmy jakieś wejście do lasu. Może uda się znaleźć to, którym tu wyszłaś. Poszukamy między drzewami strumienia i znajdziemy twój dom, może tak być? - zaproponowała, na początku wypowiedzi wskazując kierunek przeciwny do tego, z którego przyszła Lilo. W końcu wcześniej zauważyłaby małą dziewczynkę, gdyby przyszły z tej samej strony, to wydawało się logiczne. Jeśli Lia przystanie na propozycję, to mogę ruszać w drogę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 21:17  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Mała Lia chętnie przystała na tą propozycję i żwawo ruszyła przed siebie. Mimo krótkich nóżek, była na prawdę szybka. Może to typowa dziecięca energia ją tak napędzała? A może była urodzoną biegaczką, ale nikt jeszcze o tym nie wiedział? Tego nie wiadomo. Lilo musiała się pospieszyć, by dziecko zanadto jej nie wyprzedziło i nie zniknęło za drzewami.
Droga coraz bardziej zbliżała się w stronę lasu, aż w końcu dziewczyny dotarły do rozwidlenia. Lewa jego odnoga, węższa biegła przez las, a prawa prowadziła do widocznego w oddali miasteczka. Tak przynajmniej wyglądały ledwie widoczne stąd zabudowania. Lia bez zastanowienia skręciła w ścieżkę do lasu i w wesołych podskokach wędrowała dalej. Torba na jej ramieniu podskakiwała raz po raz, aż w końcu dziewczynka się zatrzymała.

- Zimno tutaj - stwierdziła i otworzyła swój bagaż. Wyjęła z niego Malinowy kubraczek i założyła. - Tak znacznie lepiej - uśmiechnęła się. - Tutaj spotkałam pana, który dał mi przesyłkę dla mamy - stwierdziła i zaczęła się dokładnie rozglądać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.15 22:34  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
Ciekawa niespodzianka, że mimo niewielkiego wzrostu dziewczynka tak szybko się poruszała. To była zdecydowanie sprzyjająca cecha, ponieważ miło byłoby odprowadzić ją do domu jeszcze przed zmrokiem. Gdyby jeszcze Lili zdążyła wrócić do kwatery nim się ściemni... to już byłoby naprawdę cudownie, ale teraz priorytetem anielicy było bezpieczne dostarczenie Lii w ręce matki. Oby tylko udało im się dotrzeć na czas! Przecież mama dziewczynki też musiała zachodzić w głowę, gdzie podziało się jej dziecko i czy nic złego małej się nie stało.
W końcu dotarły do rozwidlenia. Teraz było widać wyraźnie, że to tędy trzeba będzie pójść, by dotrzeć wgłąb sosnowego gaju. Przynajmniej miały ścieżkę - wąską bo wąską, ale zawsze to coś. Przynajmniej nie muszą przedzierać się przez żadne krzaki ani nic w tym stylu... przynajmniej na razie.
Bez problemu nadążała za małą, póki co nawet jakoś nawet nie zmierzała do tego, żeby się zadyszeć. I dobrze, bo nie wiadomo, jak długa przed nimi droga. Rzeczywiście zaczynało się robić chłodniej, jednak póki co nie było na tyle zimno, by potrzebowała jakiegoś okrycia. Ucieszyła się jednak, że Lia ma własną narzutkę. Przynajmniej nie zmarznie.
- W takim razie musimy iść dalej w kierunku twojego domu. - stwierdziła, rozglądając się czujnie dookoła. Teraz były w lesie, więc należało mimo wszystko uważać na otoczenie. Nigdy nie wiadomo, co się trafi dookoła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.15 10:28  •  Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi Empty Re: Na ratunek Czerwonemu Kapturkowi
- Przyszłam stamtąd! - wykrzyknęła i pognała w las. Jej ruda czupryna szybko zniknęła między gałązkami krzewów. Lilo słyszała jednak jej kroki. Mała nie zwracała uwagi na hałas, jaki wywołuje, więc jej susy i trzask łamanych gałęzi niósł się echem przez kilkanaście metrów. Anielica musiała się pospieszyć, bo Lia mogła się zaraz wpakować w znacznie większe tarapaty.

/przepraszam, że krótko i z błędami. Piszę z telefonu, w szpitalu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach