Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 16 z 19 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17, 18, 19  Next

Go down

Pisanie 27.05.16 19:05  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Biegła jak szalona, nie myśląc nawet o zaparkowanym przez nią niedaleko pojeździe i w zdawałoby się samobójczym geście wypadła na zewnątrz, kierując się wgłąb Desperacji. W głowie huczał jej wizerunek ojca, pogrzebu, dawnych znajomych i setki innych obrazów, niemożliwych w tej chwili do określenia w pamięci. Czy to się działo wczoraj? A może wciąż śniła? Chyba znowu się upiła i miała kaca... Picie i łzy były jedynym czego była pewna odnośnie ostatnich wydarzeń. Dużo picia i o wiele za dużo łez...
Potknęła się, aż dziw, że dopiero teraz. Wciąż ubrana w tę śmieszną szatę, ze źrenicami rozszerzonymi do granic możliwości i zauważalnymi drgawkami na całym ciele. Nie podniosła się więcej, nie miała już siły walczyć. Nic nie rozumiała, jednak czuła, że dalej nie da rady uciekać. Cokolwiek jej groziło, było albo daleko, albo zaraz ją dopadnie. Zamknęła oczy, gotowa na wszystko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.16 19:38  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Błąkał się po pustyni przez jakiś czas. Jak zwykle nie potrafił go oszacować, bo po utracie kontroli nawet nie był w stanie odnotować zmian dnia i nocy. No jasne, jego mózg nie był w stanie praktycznie NIC odnotować do czasu, aż choć trochę się nie uspokoił.
Otrząsnął się dopiero jakoś nad ranem, gdy zaczęło do niego docierać, że okolica już zupełnie się zmieniła. Nie dotarł bezpośrednio do gór Shi, ale plątał się gdzieś w pobliżu. Teren rozpoznał dzięki dość charakterystycznej roślinności, jaką spotkał jedynie tutaj. Tych dziwacznych dębów chyba nie uświadczył nigdzie indziej.
Na początku nie był pewien, dlaczego tu zawędrował, ale im bardziej jego świadomość się budziła, tym lepiej sobie wszystko przypominał.
Ach no tak, od jakiegoś czasu rozważałem odwiedzenie tego miejsca. Nawet wspominałem o tym Nesce... Cholera.
Syknął na siebie wściekły, gdy przypomniały mu się wydarzenia sprzed ostatniej utraty kontroli.
Nie ma to jak spaścić do reszty. I chciej tu być człowiekiem, kiedy już nim nie jesteś.
Przeskoczył ponad jednym z wystających korzeni i zaczął się piąć w górę. Nawet nie skupiał się na tym, że nadal idzie przed siebie. Pojawiające się wspomnienia przesłaniały mu obraz teraźniejszości.
Dlaczego do cholery musi się tak dziać, co? Nie można mieć chociaż chwili spokoju? Jakby los nie dość mi już dokopał. A z resztą, i tak nie chodzi o mnie...
Westchnął odbijając się łapami od jednego z pni i zerkając na towarzyszące mu wilki. One też świetnie sobie radziły ze wspinaczką po stoku, który jak na razie nie był jeszcze aż taki stromy.
Po kiego ona się tam wybrała? Nie mogła siedzieć u siebie? Oszczędziłoby jej to cierpień. Ale nie, przecież to Neska. Ona nigdy nie może robić tego, co byłoby dla niej najlepsze. Chrzanić, że wszyscy jej coś mówią. I tak zrobi po swojemu. Głupia baba.
Zawarczał przeskakując jeszcze kilka kamieni. Był coraz bliżej. Pewnie za niedługo natknie się gdzieś na wejście czy coś. Skoro mógł do nich przyjść każdy zainteresowany to chyba można je było w miarę łatwo znaleźć, prawda?
Podniósł pysk ku górze by sprawdzić czy już czegoś nie widać, gdy nagle znieruchomiał na widok jakiejś sylwetki.
Wierny jakiś?
Zbliżył się kilkoma większymi susami, które sprawiły mu niestety sporo trudu. Żwir pod masywnymi łapami co chwila objeżdżał i zmuszał go do włożenia większej pracy w przemieszczanie się.
Gdy zbliżył się do postaci, zwolnił kroku i zaczął podchodzić łapa za łapą, przyglądając się uważnie personie.
No chyba nie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.16 20:08  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Ile już tu leżała? Kilka sekund czy godzin? Zagrożenie nie nadchodziło, lecz jej ciało zdawało się tego nie dostrzegać i dalej nie mogło się uspokoić. Wtulona w piasek, młoda dziewczyna czuła ciepło rozchodzące się po jej wnętrzu, gdy lepiący się do twarzy, ziarnisty pył dawał jej poczucie bezpieczeństwa, które straciła bardzo dawno temu. Kiedy pierwszy raz poczuła jak traci grunt pod nogami i nie umie uskoczyć przed przepaścią...? Co było tego powodem? I jak potoczyły się jej dalsze losy? Kiedyś sobie przypomni. Kiedyś zrozumie. Na razie miała palące jej skórę słońce i dziwnie znajomy zapach. Coś jak wybielacz i...
- Joaś... - wymruczała prawie bezgłośnie. Nie, nie zorientowała się, iż ktoś się zaczął do niej zbliżać. W tym stanie w ogóle nie łączyła faktów. Imię jakie wydostało się z jej ust było tylko słodko-gorzkim zawołaniem za kimś, kogo w tej chwili nie mogła dokładnie odtworzyć w pamięci. Przekręciła się z pleców na bok i otworzyła oczy. Nie czuła czających się za plecami wilków, zbyt przejęta powracającą świadomością. Błękitne spojrzenie zatrzymało się na jasnym materiale rękawa szaty. Dotąd rozluźniona dłoń poruszyła palcami i złapała za coś jakby aksamit by przysunąć go do twarzy zmarnowanej inżynierki.
Róże...?
Woda różana. Na chusteczce. I ten dziwny chłopiec... Chciała by jej pomógł, ale w czym? Przecież dotąd zawsze sama sobie jakoś radziła. Nigdy w całym życiu nie mogła na nikogo liczyć. Na nikogo...
Miał rację. Byłam taka naiwna...
Stary Hyles powinien był zostać zawodowym medium, a nie wojskowym. Bezbłędnie przepowiedział córce jak skończy; samotnie, na środku Desperacji. Zaraz coś wyskoczy i ją zeżre, albo promieniowanie do końca pozbawi ją skóry. Albo zwyczajnie... uśnie...
Nie ruszała się już. Po tym jak odwróciła się plecami do zbliżających drapieżników, tylko raz poruszyła ręką i coś mruknęła. Potem straciła przytomność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.16 20:49  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Choć nie był zbyt blisko niej, z łatwością usłyszał co wymamrotała i warknął krótko.
Ja cię kiedyś zabiję za tego "Joasia"... dobra, "zabić" to w tym momencie złe określenie.
Ponownie ruszył w jej kierunku, a gdy był już tuż przy niej, obszedł ją dookoła by ustawić się przed jej twarzą.
- Neska - wycharczał, ale nie zareagowała.
- Nessaaa - szturchnął jej bark łapą, a później westchnął.
Coś ty dziewczyno ze sobą zrobiła...
Zrezygnowany obszedł ją znów dookoła by znaleźć się za jej plecami. Nie łudził się już, że wstanie o własnych siłach, a zostawiać jej tutaj nie zamierzał. Była ubrana w jakieś dziwne szaty, co sugerowało, że wyszła ze świątyni, ale dlaczego wyszła? Coś jej groziło? Ale wtedy by ją chyba gonili...
Nachylił się by ją powąchać i czegoś więcej dowiedzieć. Skrzywił się i otrzepał.
Ja cie pie... jak to capi.
Otrząsnął się jeszcze raz. Ostry zapach wody różanej nie zadziałał najlepiej na jego psi węch. Na szczęście udało mu się wywęszyć coś jeszcze. Nie wiedział dokładnie, co to za zioła, ale wydawały mu się podejrzane, a łącząc to z plotkami dotyczącymi Kościoła Ao, można się było domyślić, że mogą mieć halucynogenne działanie albo być czymś równie destrukcyjnym dla pani inżynierki.
Trzeba ją gdzieś zanieść.
Odruchowo pochylił pysk i chwycił ją zębami by podnieść tak, jak robi się to w wypadku młodych wilków, ale w porę zorientował się, że popełnia błąd. Jedynie trochę za mocno ścisnął zębami jej skórę, zamiast wyrządzić poważną krzywdę.
Super. Nie chcesz takiej uszkodzić, a tu się okazuje, że w takim wypadku nic zrobić nie możesz.
Odsunął ostrożnie paszczę i popatrzył na nią przez chwilę. raczej nie było szans, że uda mu się w tej postaci być na tyle ostrożnym i delikatnym by nic jej nie zrobić. Zębami całkiem wygodnie się podnosiło, ale wolał nie ryzykować zbyt mocnego uścisku. On naprawdę nigdy nie trenował bycia delikatnym w tej postaci. Z resztą, nawet w ludzkiej postaci miewał ochotę odgryźć komuś rękę, więc w wilczej tym bardziej nie powinno mu się jej wpychać do paszczy.
Zrzucił plecak i powoli się przemienił. Trwało to trochę dłużej niż zwykle, bo nie tak dawno dopiero zaczął wracać do względnej normy.
Naciągnął na siebie spodnie i t-shirt, a później znów zarzucił torbę na ramię i wziął Neskę na ręce. Podrzucił ją lekko by poprawić uścisk.
- No to idziemy - mruknął i ruszył w kierunku, z którego przyszła, ale nie dotarł daleko, bo ten dziwny zapach nie dawał mu spokoju.
Pieprzone dziadostwo.
Odstawił ją na ziemię i znowu wrzucił plecak. Zdjął jej tę przesiąkniętą gryzącym zapachem szatę i rzucił gdzieś daleko byle jej tylko nie widzieć, a tym bardziej nie czuć. Zamiast tego narzucił na nią swoją starą wojskową kurtkę.
Kurwa. Nie myśl o tym. Skup się...
Zacisnął na moment oczy, gdy starał się pospiesznie zapiąć choć część guzików. Z pewnością nie należało to do najłatwiejszych, gdy zaczynały ci się trząść ręce, a głowę znów zalewał potok nie tak dawnych wspomnień.
- Teraz idziemy - stwierdził stanowczo i ponownie wziął swoje rzeczy i podniósł Neskę. Teraz szło mu się już znacznie łatwiej, bo jego zapach zdołał choć częściowo przytłumić ten dziwny i obcy.
Dzięki śladowi, jaki pozostawiła dziewczyna, Out całkiem szybko zdołał odnaleźć właściwą szczelinę w skałach i ruszyć kamiennymi tunelami. Ach te wilcze cechy. Człowiek by się zdziwił, jak często umiejętność tropienia może się w życiu przydać.


[z/t] x2 -->
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.16 23:12  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Jego głowę wypełniały dźwięki – szmery, szelesty, trzaskanie pękających gałęzi, skrzek ptaków. Nie musiał spoglądać w górę, by widzieć jak w akompaniamencie trzepotu skrzydeł zwierzęta wzbijały się w górę ani też oglądać się na wyminięte drzewa, by przyjrzeć się, jak zniżały swój lot, by zająć miejsce na ogołoconych z liści gałęziach – te obrazy same pakowały mu się do głowy. Głowy, która już od jakiegoś czasu pulsowała bólem drażniona mnogością bodźców napływających z zewnątrz. W takich chwilach miał ochotę zamknąć się w cichym i wygłuszonym pokoju, zamknąć oczy i po prostu czekać aż jego druga natura przestanie przedzierać się na wierzch ze zdwojoną siłą. Zwykle potrafił nad sobą zapanować, nie miał problemów z dobrowolnym wypuszczaniem na światło dzienne posłusznej mu bestii, która tym razem miała ochotę na samowolkę.
Nie było jednak nic gorszego od nieznanej siły, która napierała od środka na jego plecy. Miał wrażenie, że lada chwila rosnące kości przebiją się przez grubą skórę grzbietu, choć ciemnowłosy nie znał powodu tego nagłego, beznadziejnego stanu, jednak wzbierające w nim negatywne emocje nie pozwalały na racjonalne myślenie i ułożenie sobie w głowie wszystkich wydarzeń, które miał za sobą i które mogły do tego doprowadzić. Obecnie myślał tylko o tym, jak rozpierdolić wszystko dookoła, jakby tylko to mogło odciążyć go z tej niewygody.
Paznokcie, które obecnie przypominały wydłużone, ostre, zwierzęce pazury zaorały o korę drzewa, gdy Grimshaw przechodząc obok niego, zamachnął się i sprawił, że wyschnięta kora rozbryznęła się, odsłaniając jasne drewno. Był to tylko pierwszy sygnał zbliżającej się wielkimi krokami burzy. Podążający za swoim panem wilk wyczuwał, że coś jest nie tak, więc zupełnie instynktownie zwolnił kroku, przyciskając szpiczaste uszy do swojej czaszki, jakby doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co mogło go czekać, jeśli ciekawość wzięłaby w górę. Ciemne ślepia zwierzęcia błyszczały niepokojem, gdy zawiesił nisko łeb, a niemalże wiecznie merdający się z radości ogon, teraz bujał się lekko wyłącznie przez stawiane ostrożnie kroki. Nie chciał zwracać na siebie uwagi, nawet jeśli Ryan był w pełni świadomy, że Hunter nie zamierzał oddalać się zbyt daleko. W końcu był tylko głupim, oddanym psem.

{Ból w okolicach łopatek: 7/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.16 15:02  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Drzewny płot był idealnym miejscem na codzienny spacer. Przeskakiwanie po przesuszonych gałęziach okazało się strzałem w dziesiątkę, co też bez krępacji wykorzystał. Kaptur nałożony na biały łeb lekko podskakiwał, nie zsuwając się jednak trzymany przez wciśnięte w kosmyki uszy. Jednak w pewnym momencie coś zmusiło je do odchylenia i wsłuchania się w odgłosy dobiegające z dołu. Przebiegł uważnym spojrzeniem po okolicy, doszukując się sprawcy hałasu. I znalazł go. Wyżywającego się na niewinnym drzewie.
Przesunął się nieco bardziej na środek gałęzi, coby oprzeć na niej dłonie, podczas pochylania w przód. Ukrywając się między uschniętymi badylami, postanowił poobserwować przez chwilę drugiego osobnika, oceniając przy tym jego stan.
Nawet o tym nie myśl.
No a co, jeśli potrzebuje pomocy?
To nie nasz interes.
Może być ranny, powinienem spytać, czy wszystko w porządku i coś zrobić...
Puść mnie, to ci pokażę, jak się olewa innych.
Rhett, tak nie można!
Kończąc tym wewnętrzny spór, zsunął się na niższy poziom drzewa, bezgłośnie docierając aż do ziemi. Końcówka ogona skrytego pod koszulką drgnęła nerwowo, jakby przeczuwając, że to nie do końca dobry pomysł. Postąpił kilka kroków ku nieznajomemu, by ostatecznie zatrzymać się przy drobnym wzniesieniu, szarpnięty nagłym, nieprzyjemnym uczuciem.
To się źle skończy.
Zignorował tym razem przestrogę drugiej jaźni, choć mimo wszystko nie był w stanie wykonać kolejnego kroku w przód. Pozostał więc przy obserwacji z w miarę bezpiecznej odległości. Wtedy też spojrzenie padło na wilka, co ani trochę nie zadowoliło Opętanego. Cofnął się nawet ku tyłowi, z powrotem wciskając uszy we włosy. Psowaty był tu najmniej pożądanym elementem. Przez głowę przemknęła nawet myśl o natychmiastowej ewakuacji. Spotkanie z tym czworonogiem było ostatnią rzeczą, której chciał. Coś było jednak nie tak, bo ten duży zły wilk, nie wyglądał teraz na zbyt groźnego. Co więcej, przyjmował postawę podobną do samego Renarda. Zmrużył lekko dwukolorowe ślepia w zastanowieniu, przyciskając się bliżej drzewa, by zmniejszyć ryzyko zostania zauważonym.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.16 10:24  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Zatrzymał się, przyciskając palce do obolałej skroni. Na moment zawiesił niżej głowę, jakby starał się opanować jej zawroty. Zupełnie mimowolnie przygarbił się, łudząc się, że to rozluźni rwące mięśnie pleców, ale przede wszystkim musiał się skupić. Próbował odseparować od siebie niepotrzebne bodźce i skupić się na jakimś konkretnym, podczas gdy Hunter również zatrzymawszy się nieopodal, przyjął czujną postawę i strzygąc uszami, rozglądał się, przy czym poruszał nieznacznie smolistym nosem, jakby tym razem to on poczuł się zobowiązany do pełnienia roli oczu i uszu Grimshawa. Chociaż zwierzę nie wydawało się agresywne, zapewne jak każde było zdolne obronić swojego właściciela w razie niebezpieczeństwa.
Czuł się obserwowany.
Może to wyobraźnia robiła sobie z niego żarty, może to wystraszone zwierzęta leśne przyglądały mu się czujnie, chcąc w razie czego być gotowe do ucieczki. Przesunął językiem po mrowiących zębach, które zaczynały domagać się świeżego mięsa, mimo że nie odczuwał jako takiego głodu. Wciągnął powietrze nosem, unosząc głowę w nienaturalnym wręcz spowolnieniu, jakby bez tego napięte kręgi karku miały przeskoczyć i swoim cichym chrupnięciem spłoszyć coś o dziwnym zapachu.
Zabij.
Powoli przesunął stopę do przodu, zanim ruszył dalej. Przez cały czas patrzył przed siebie, jakby – zupełnie jak wcześniej – nie interesowało go otoczenie. Jakby ignorował dosłownie wszystko i wszystkich, którzy stali się jego częścią. Chociaż przez beznamiętny wyraz twarzy zdawały się przedzierać jakieś przebłyski rozdrażnienia, trzymał ten względny rezon, który czynił go zwykłym przechodzącym przez las wymordowanym. Uparcie jednak zaciskał jedną z pięści, nieświadomie wbijając w jej wnętrze zaostrzone szpony. Czuł jedynie uczucie napierania, a później łaskotanie wywołane cienkimi strużkami krwi, które sunęły po jego skórze, by ostatecznie rozbić się na ziemi w formie drobnych kropel. Rozluźnił palce, a ostatnią pamiątką po niezbyt głębokiej ranie stał się przetarty ślad krwi.
Był coraz bliżej swojego celu, choć z perspektywy czającego się za drzewem wymordowanego, wyglądało to tak, jakby ciemnowłosy mężczyzna zbliżał się tam zupełnie nieświadomie. Nikt nie miał prawa zabronić mu obrania takiej, a nie innej ścieżki, więc równie dobrze bywalec lasu mógł uznać, że miał zły dzień, choć jeszcze nie na tyle zły, by stracić nadzieję na to, że zostanie zwyczajnie wyminięty.
Był już na tyle blisko, że odgłos trzaskającej pod jego butem gałęzi równie dobrze mógł wgryźć się w czaszkę. Brakowało jeszcze tylko trzech kroków, by chłopak mógł uznać, że jest bezpieczny, ale Jay nagle zatrzymał się, zwracając twarz w jego stronę, a zwężone do formy pionowych kresek źrenice wpatrywały się w młodzieńca z czujnością drapieżnika gotowego do wykonania pierwszego skoku ku ofierze.

{Ból w okolicach łopatek: 8/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.16 15:39  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
W czystym odruchu zaczął poświęcać więcej uwagi wilkowi, niż jego właścicielowi, co swoją drogą mogło za kilka minut okazać się fatalnym błędem. Kompletny brak zaufania do czworonogów, jak zarówno strach przed nimi, zmusiły go do bacznej obserwacji zwierzęcia, oraz każdego jego ruchu. Zaraz po zauważeniu zmiany postawy na bardziej czujną, obniżył się znacznie, wspierając dłonie na suchej ziemi. Nie chciał konfrontacji i wciąż tu sterczał tylko z powodu własnej naiwności, którą ciągle mu wytykano. Chęć spytania o stan zdrowia oraz udzielenia ewentualnej pomocy skutecznie przytłumiły instynkt samozachowawczy.
Coś jednak się zmieniło i osobnik, który jeszcze przed chwilą zdawał się zwijać z bólu, uniósł głowę. Co więcej, wznowił przerwany "spacer" co jednak nawet w najmniejszym stopniu nie uspokoiło lisa. Wręcz przeciwnie — mięśnie automatycznie się napięły, jakby chciały przygotować go do nagłego zerwania i biegu w przeciwnym kierunku, z dala od tego "podejrzanego typa", jak zdążył go w myślach określić. Pozostał jednak w miejscu, jakby mimo gotowości do ruchu, nie był w stanie go wykonać. W końcu jednak drugi Wymordowany znalazł się zbyt blisko i Renard siłą rzeczy podniósł się do siadu, wspierając jedną z dłoni między stopami w celu zachowania równowagi.
Rhett.
Cisza. Druga osobowość postanowiła chyba zemścić się za wcześniejsze zignorowanie dobrych porad i ucichła, obserwując jedynie całą sytuację przez wspólne ślepia, jednak z bezpiecznego kąta upchniętego głęboko w umyśle. A właściciel wilka wciąż się zbliżał. I nawet jeśli sprawiał wrażenie na spokojnego spacerowicza, to zdecydowanie nic nie był. Wyglądem bliżej mu było do czyhającego mordercy. Ciało lisa drgnęło ku tyłowi, sugerując szybkie zwinięcie czterech liter, co po raz kolejny zignorował. Zawsze mógł zacząć udawać, że tylko zbierał patyczki, to też jakaś ewentualność.
Rhett! Zamień się!
Wciąż cisza, która dosadnym "radź sobie sam", niemal biła go w twarz. Odpuścił więc dalsze próby. Zresztą było już za późno. Drapieżny wzrok osiadł na drobnej sylwetce, wprawiając lisie serce w nerwowy łomot wywołany strachem. Zdecydowanie powinien był posłuchać, gdy kazano mu uciekać.
Wiej.
I tym razem nie trzeba było mu powtarzać, bo w zawrotnym tempie zwrócił ciało w drugą stronę, odbijając się od podłoża, by pognać między drzewami daleko daleko, byle jak najdalej od morderczego osobnika z wilkiem.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 18:22  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Wymordowany, na którego trafił Grimshaw, mógł mieć żal tylko do samego siebie, nawet jeśli ucieczka okazała się jedynym słusznym rozwiązaniem tej sytuacji. Kto wie, ile jeszcze musieliby stać i przyglądać się sobie nawzajem, zanim którykolwiek z nich wykonałby niewłaściwy ruch. Ciemnowłosy prawdopodobnie tylko czekał na to aż jego ofiara sprowokuje go do działania, gdy nie wytrzyma napięcia drapieżnego spojrzenia. Jay nie był jednak pierwszym, który puścił się biegiem za uciekającym chłopakiem – gdy ten został dostrzeżony przez Huntera, wilk zjeżył sierść na karku i wypruł gwałtownie do przodu, wydając z siebie pojedyncze, ostrzegawcze warknięcie, którego uciekinier nie mógł dosłyszeć. Choć czworonóg na co dzień nie był ucieleśnieniem dumy, nie pozwolił sobie na durne ujadanie w sytuacji, gdy przyłączył się do polowania, a raczej do zmniejszenia ryzyka, jakie mogło grozić właścicielowi. Co z tego, że w tej chwili to nie on był zagrożony?
Ryan jeszcze ostatkami świadomości próbował walczyć z chęcią pościgu za białowłosym, ale nogi same poniosły go naprzód, raz po raz zwiększając tempo. Suche gałęzie złowrogo trzaskały pod podeszwami butów mężczyzny, który nie zwracał najmniejszej uwagi na spłoszone, leśne zwierzęta. Jego główny cel był znacznie większy i właśnie migał mu pomiędzy drzewami. Teraz wystarczyło zapędzić go w jakiś utrudniający poruszanie się gąszcz i zrobić coś, co do niego należało.
Zabij.
Intruz był jak mysz, która za bardzo oddaliła się od swojej nory.
Przyspieszył, chcąc jeszcze bardziej zmniejszyć odległość między nimi, raz nawet instynktownie obrał krótszą drogę, zwinnie przeskakując nad jakimś naturalnie wyżłobionym w ziemi rowem, jednak poruszanie się na czterech łapach było w tym przypadku o tyle łatwiejsze, że to wilk jako pierwszy wyrównał krok z nieznajomym. Groźny warkot dobiegł chłopaka z niebezpiecznej odległości, poprzedzając pierwsze kłapnięcie zębiskami tuż przy jego udzie. Za kolejnym podejściem zęby otarły się o jego nogę, chcąc go nieco spowolnić. Ugryzienie go w takim pędzie wcale nie było takie proste. Niemniej jednak zwierzę nie zamierzało się poddawać, dopóki ścigany stał na nogach.

{Ból w okolicach łopatek: 9/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.16 19:10  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Cień nikłej, głupiej nadziei przemknął przez lisi łeb. Może miał szczęście, może typ o morderczym spojrzeniu uzna, że to chuchro jest niewarte zainteresowanie i pójdzie dalej. Zabierając swojego czworonoga ze sobą. Niestety, nadzieja umiera ostatnia a wraz z jej pogrzebaniem, dwukolorowe uszy wychwyciły dźwięk gnającego z tyłu zwierzęcia. Przeklął siarczyście pod nosem, wyzywając samego siebie za własną głupotę. Mógł posłuchać. Gdyby posłuchał, paniczny strach nie zżerałby go teraz od środka, boleśnie obijając sercem o żebra.
I stało się najgorsze. Drugi Wymordowany wcale nie stracił nim zainteresowania. Więcej nawet, ruszył śladem wilka, wdając się w pościg za biednym lisem, który zapuścił się na złe tereny o złej porze. Nikt już nie starał się o ciche poruszanie, łamiąc pod sobą wszystko, co się dało, szeleszcząc liśćmi i przedzierając się przez krzaki.
Co robić?
A co teraz możesz zrobić? Uciekaj, masz drobny procent szansy, że cię nie dorwie i nie rozszarpie.
Ile wynosi ten procent?
Nie pytaj, skup się.
Krótki przebłysk myśli sprawił, że lisowaty zaczął zwracać większą uwagę na otoczenie, starając się przyspieszyć, oraz ominąć ewentualne przeszkody. W skupieniu wcale nie pomagał mu jednak wściekły charkot czworonoga, coraz bardziej zbliżający się do boku. Paniczna fobia przed zwierzęciem miała jeden jedyny plus. Produkowała więcej adrenaliny, dzięki której mógł znacznie przyspieszyć bieg i w ostatniej chwili uniknąć kłapnięcia szczęk. Upór wilka wcale nie pomagał, bo wszystko wskazywało na to, że będzie za nim gnał, dopóki faktycznie go nie rozszarpie. Widząc przed sobą na oko mocną gałąź, wyskoczył ku niej, by zręcznym szarpnięciem wyrzucić ciało w przód i wdrapać się na następne drzewo. Jednak dmuchając na zimne, nie miał zamiaru się zatrzymywać, i skacząc po gałęziach, pognał dalej. Mając nadzieję, że to choć odrobinę zwiększy jego szanse na przeżycie. Gorsze było to, że nie miał pojęcia, czy w którymś momencie jedna z uschniętych gałęzi nie pęknie pod jego ciężarem i nie rzuci go prosto w szczęki dwóch bestii w dole. Drugi scenariusz wyglądał tak, że drzewa w końcu mu się skończą, a na ziemi znów będzie zdany jedynie na własne szczęście, które aktualnie było raczej nikłe.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.16 9:58  •  Podnóże gór  - Page 16 Empty Re: Podnóże gór
Zwierzę na moment zatrzymało się przy drzewie, na które wspiął się ścigany, ujadając wściekle i obskakując pień dookoła. Grimshaw z kolei zwolnił odrobinę, rozglądając się dookoła, jak stworzenie, które właśnie zgubiło swój trop, jednak odzyskało go równie szybko, gdy tylko gałęzie drzew zaczęły uginać się pod większym ciężarem niż ten ptasi, a korony poruszały się niespokojnie, raz po raz zdradzając położenie uciekiniera. Mężczyzna na nowo przyspieszył swój bieg, wymijając szczekającego czworonoga, który zauważywszy, że Ryan zaczął się oddalać, ruszył za nim, zaraz domyślając się, za czym wymordowany podążał.
Ujadanie ustało, a w pełni skupiony podrostek wilka wschodniego na nowo wyprzedził ciemnowłosego, skupiając się na uciekającym chłopaku, jakby wiedział, że koniec końców zmęczy go przeskakiwanie z drzewa na drzewo. Nikt nie przeczuwał jednak, że ten kundel miał w planach coś zupełnie innego. Gdy tylko udało mu się zbliżyć do białowłosego na odpowiednią odległość, lisi wymordowany mógł poczuć, jak traci bezpieczne wsparcie pod nogami. Wydawało się, że następnym etapem będzie upadek, ale zamiast tego unosił się wyżej, niebezpiecznie ocierając o chropowate gałązki drzewa. Gdyby tylko spojrzał w dół, dostrzegłby, że wilk już stał tuż pod nim z łbem zadartym do góry, a orzechowe ślepia przyglądały mu się czujnie, ale i z jakimś dziwnym błyskiem satysfakcji, który nijak pasował do nieco bezmyślnego zwierzęcia. Może też był wymordowanym? Może miał na karku nie jednego, a dwóch niebezpiecznych przeciwników?
Opętany zatrzymał się parę kroków za bestią, której udało się przechwycić chłopaka. Chłopaka, który już po chwili boleśnie runął na ściółkę, naturalnie ulegając ziemskiej grawitacji, która tego dnia była dla niego mało łaskawa. Aktualnie dzieliła ich niewielka odległość, nic dziwnego, że Hunter wykorzystał okazję, zaraz rzucając się w stronę ofiary. Doskakując do niego, celował łapami prosto w klatkę piersiową chłopaka, nie chciał wyrządzać mu większej krzywdy, a zaledwie przynieść go do ziemi. Zębami z kolei próbował pochwycić przedramię wymordowanego, gdyby zaszła taka potrzeba, bez wątpienia nie wahałby się zacisnąć szczęk mocniej.
Tymczasem przez plecy szatyna przebiegł silniejszy impuls bólu, który zmusił go do nieznacznego przygarbienia się. Z jakiegoś powodu górna partia ubrania, którą miał na sobie, zaczynała go uwierać, jakby ktoś postanowił szarpnąć go do tyłu i dać mu do zrozumienia, że nie powinien zbliżać się do Bogu ducha winnego przechodnia lasu. Nie był jednak pewien, czy wymordowany na pewno był zwykłym przechodniem. Plątał się zbyt blisko, obserwował go, pewnie zauważył żółtą chustę, przywiązaną do jego spodni, zauważył, że jest osłabiony i chciał wykorzystać sytuację – ostatnie resztki świadomości, które nie ulegały uczuciu agresji, usilnie analizowały całą sytuację. But zaszurał po ziemię, rozgrzebując na boki gałęzie, liście i kawałki zaschniętej kory, ale Rottweiler nie spieszył się już, ruszając w stronę nieznajomego.

{Ból w okolicach łopatek: 10/17.

UŻYCIE MOCY:
Kontrola grawitacji (przez Huntera!): 1/1 Więcej informacji tutaj.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 19 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17, 18, 19  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach