Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 23.07.20 20:17  •  Podnóże górskiego zbocza – baza Empty Podnóże górskiego zbocza – baza
BAZA


Mało kto spodziewał się, że pewnego dnia górzyste pustkowie Czerwonej Pustyni przeobrazi się w bazę mającą służyć ludzkości. Lokalizacja posterunku nie jest szczytem marzeń dla ludzi, aczkolwiek niewielka ilość kręcących się dookoła wymordowanych czy innych stworzeń z pewnością pozwala wojskowym na możliwość dłuższego wytchnienia. Mimo wszystko nikt nie zapomniał o otoczeniu terenu wysokim, betonowym murem, który uwieńczony został drutem kolczastym. Nie zapomniano też o wieżach strażniczych, gdzie zazwyczaj swoją wartę pełnią uzbrojeni w broń palną oficerowie.
Na otoczonym murem terenie można napotkać na kilka niskich budynków, których kolor współgra z otoczeniem, by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi ze strony wrogów. Stworzona na zewnątrz baza stanowi pierwszą linię ochrony dla znajdujących się pod nią laboratoriów i składów amunicji.


                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Han jako jeden z pierwszych zgłosił się na ochotnika do akcji przejęcia posterunku S.SPEC stacjonującego na pustyni. Diabli wiadomo, co M3 trzymało na tym zadupiu, ale Jericho mając doświadczenie w rozumowaniu taktycznym, uznałby, iż w tym miejscu znajdowało się coś ważnego strategicznie. Bo w innym wypadku po chuj, powtarzam, po jakiego chuja stawiać posterunek pośrodku niczego, gdzie jedyne czego można się nabawić to udaru słonecznego i pylicy od wszechobecnego, włażącego w każdy otwór ciała piasku? M3 musiało zatem czegoś tutaj strzec. Może jakichś mniej lub bardziej typowych złóż? A może były to jakieś laboratoria? Nie wiedział, ale chciał się dowiedzieć, także nic go obecnie nie powstrzymywało, by dołożyć do tej akcji swoje trzy grosze.
Zabrał więc ze sobą swój ukochany karabin wyborowy Barrett M82, pistolet Glock 17 oraz katanę, chociaż ta ostatnia mogła okazać się zbędna. Przy pasku miał wsunięty w kaburze nóż wojskowy, który tyle razy mu uratował życie, że Mokugawa nie był w stanie tego nawet zliczyć. Broń palna była przez Jericho traktowana niemalże jako bóstwo, a zatem i czczona należycie. Niektórzy modlili się do Boga, czy innego Buddy, a Mokugawa zamiast klepania bezużytecznych formułek, spędzał długie godziny na rozbieraniu broni na części pierwsze i czyszczeniu ich. Wiedział, że jeśli w boju mu się broń zatnie, może to go kosztować życie.
Snajper dotarł do podnóża jakiejś wydmy i tam postawił futerał ze swoim karabinem. Otworzył go i przejechał czule dłonią po lufie niezłożonej jeszcze broni. Zabrał się więc do dzieła i szybkimi, sprawnymi ruchami sprawił, że kilka pozornie nie groźnych rzeczy stworzyły śmiercionośną broń. Przewiesił ją przez ramię i wdrapał się na wydmę, u podnóża której wcześniej był, a z której miał doskonały widok na znajdujący się nieopodal posterunek, samemu będąc wciąż parę centymetrów poniżej szczytu, zatem musiał podnieść głowę, by cokolwiek widzieć. Położył się, uruchomił artefakt w swoim oku i zaczął oceniać sytuację. Znajdował się w odległości około półtora kilometra od bramy wejściowej do bazy. Co jeszcze mógł dostrzec? Ilu było strażników? Jak byli rozmieszczeni? Miał nadzieje, że na te i inne pytania, niedługo uzyska odpowiedź.

Spoiler:
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Ekwipunek: Desert Eagle z 9 nabojowym magazynkiem (z zasięgiem skutecznym na 50m), broń maszynowa MP5K z 32 nabojowym magazynkiem (z zasięgiem skutecznym na 200m), obie bronie mają po jednym magazynku na wymianę. Dwa krótkie, chińskie miecze umiejscowione przy lewym oraz prawym biodrze, którymi z reguły walczy wręcz. W cholewce wojskowego buta krótki nóż bojowy. W pochwie przy biodrze trzy noże zrobione na wzór starych kunai ze stali nierdzewnej, dobrze naostrzone. Przy łydce kolejny nóż w pochwie umiejscowiony tak, aby nie ograniczał mu ruchu. W kieszeni od bojówek schowany jeden kastet. Brak jakichkolwiek medykamentów czy czegokolwiek innego.


Posterunek SPEC już od jakiegoś czasu drażnił szczególnie wrażliwe oczy Sansara. Nie podobał mu się fakt, że coś takiego jak jednostka wojskowa skaziła ten teren swoim ohydnym istnieniem. Położył brudne, przesiąknięte łapy zapachem miasta na przestrzeni wolnej od takich udziwnień. Z uwagą ich obserwował. To jak budowali tu mur, odcinając się od istot, które stanowiły dla nich — według chorej, wymyśloną dla własnych potrzeb ideologii — pierwszorzędne zagrożenie. Aż chciało mu się rzygać.
Więc czy czekał na dzień, w którym mur zostanie obalony? Nieszczególnie. Dni mijały, a póki SPEC nie wchodził mu w drogę, starał się omijać go szerokim łukiem. Tylko czasami wyobrażał sobie jak to miejsce płonie, a on sam delektuje się rozkosznym smakiem zwycięstwa. Czując na podniebieniu soczyście krwisty posmak własnego wroga. I zapach zwycięstwa. Śnił o tym od czasu do czasu, uśmiechając się do siebie półgębkiem. Śnił do dnia, w którym ten sen miał stać się słodką rzeczywistością.
Plotka o przejęciu terenu szybko dotarła do jego uszu. Był znany ze swojego obrzydliwego lenistwa, lecz jeśli chodziło o sprawy DOGS, potrafił znaleźć resztki energii, aby zrobić z siebie broń doskonałą. Choć z pewnością i tak wyolbrzymiał swoje wyobrażenie, to wiedział, że jego zdolności bojowe były na dość wysokim poziomie. Koniec końców przeżył na tej planecie ponad tysiąc lat. Jebanych, tysiąc, lat. Dzięki walce, brutalności i odrobiny nieobliczalnego szaleństwa.
Śmiesznie to zabrzmi, gdy mając już wszystko co potrzebował najbardziej  — a jego ekwipunek (prócz ubioru) składał się tylko i wyłącznie z broni — wyruszył ze zgrają psiaków na podbój terenu. Sansar był w dobrym nastroju, co dało się zauważył po jego uniesionych kącikach ust i melodyjce, którą sobie po drodze nucił, gdy byli jeszcze daleko od bazy. Czasem zagadywał Insomnię, czasem coś złośliwego rzucił w kierunku Shinji'ego z czystej, "kumpelskiej" sympatii. W oczach co prawda tliło się coś na wzór totalnego zjebania, ale myśl o walce napędzał jego leniwy umysł do działania. Im bardziej się nakręci, tym skuteczniejszy będzie.
Droga nie była szczególnie męcząca, a im bliżej byli, tym Sansar był coraz bardziej wyciszony. Skupiony, zupełnie jakby przygotowywał się na najgorsze. Ciężko było przyznać, czego tak naprawdę mogli się spodziewać — w końcu to oni mieli najnowszą technologię, prawda? Byli wojskiem, lecz ograniczonym. Dlatego mogli pomyśleć o przewadze, gdy Jericho powoli rozkładał się gdzieś na górze ze swoim maleństwem w postaci snajperki. A on wraz z Insomnią i Shinjim mieli wejść dalej.
Dobrze byłoby, aby któreś z Was sprawdziło teren. Ja mam większą wprawę w osłanianiu. Insomnia, podejmiesz się? Jesteś drobna, Shinji pewnie szybko zostałby zauważonym — rzucił nisko, trochę od niechcenia sugerując, że dobrze byłoby najpierw obadać teren — Też powinniśmy mieć już wsparcie ze strony Jericho — dodał w formie zachęty, ale z jego ust wszystko brzmiało jakby zmuszał się do mówienia czegokolwiek.
                                         
Sansar
Doberman     Poziom E
Sansar
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Sansar, najbrzydsza morda ever.


Powrót do góry Go down

Ekwipunek: łuk myśliwski [zasieg maksymalny: 150m; zasięg skuteczny: 50m małpuję Sansara bo taki profeszjonal]; kołczan ze strzałami x30; 20m zwój liny z hakiem przy pasie, tak samo scyzoryk; paczka zapałek; żyłka rybacka na obciążnikach; butelka wody.

Oblizuje się, nieopatrznie zjadając szczyptę ziarenek piasku. Łapie się na tym raz po raz, choć wie że nie powinien. Spękane usta wciągają w płuca parujący zaduch pustyni, niemo protestując na wszechobecny brak wilgoci.
Nie dziwi go, że tu jest. Przemierzał pustynię w pojedynkę tyle razy, że jest w stanie niemal dostrzec niewidzialne ścieżki pośród nieustannie falujących grzbietów wydm. Ogromna piaskownica, na pozór o jednolitej teksturze, dla niego jest różnorodnym haftem, pełnym mentalnych krzyżyków, oznaczających albo niebezpieczeństwa, albo okazje. Miejsca potencjalnej śmierci oraz miejsca o potencjalnym pożytku. Jeden z największych, czerwonych krzyżyków, wyłania się powoli ponad jeden z większych garbów piasku, strosząc groźnie ostrężyny kolczastych drutów, z daleka świecąc wyzywająco w oczy ostrymi refleksami odbijającego słońce metalu. Musi przyznać, że na ten teren nigdy nie odważył się zapuścić sam, przynajmniej nie z własnej woli. Już teraz włoski na karku stają mu dęba, jak gdyby wyczuwając niechybny zastrzyk adrenaliny. Patrolujący mury żołnierze z daleka przypominają opancerzone mrówki, snujące się leniwie ustalonymi odgórnie ścieżkami.
Dawno nie wyzywał lufy na strzałę. Czuje obawę. Czuje ekscytację. Ekscytację? Ten maleńki płomień na dnie świadomości szamocze się radośnie wbrew jego woli, pełznąc mu po ramionach drażniącym zmysły mrowieniem.
Podświadomie sięga ręką do swojej szyi, wodząc palcami po chropowatym pasku obroży. Boi się, że to ten dzień. Wszystko go swędzi. Czuje drażniące łaskotanie bólu u nasady paznokci, tak jakby nie mogły się doczekać, aby po raz kolejny zostać pazurami.
Nie. Jeszcze nie. Jego umysł jest potrzebny.
Powoli pochyla głowę, meandrując w dolinach wydm, aby jak najdłużej pozostać niezauważonym. Jednym uchem łowi wypowiedź Sansara, nie spuszczając wzroku z posterunku. Wygląda jakby nie słuchał, choć w rzeczywistości analizuje każde słowo. Przecież nie przyszedł tutaj, aby być bezużytecznym. Powolnym ruchem wysuwa się spomiędzy ramy łuku, przygotowując się do działania. Po chwili kiwa głową.
- Nie jestem tak cichy. Będę osłaniać. I zrobię mniej hałasu niż broń palna, więc mogę spróbować wystrzelać ich, kiedy skupią się na snajperce albo twojej broni.
Jego oczy w dalszym ciągu błądzą po powierzchni murów, notując w głowie pozycję każdego widocznego na horyzoncie strażnika, w szczególności na wyższych punktach konstrukcji. Próbuje na oko obliczyć, pod jakim kątem staną się widoczni i narażeni na masowy ostrzał.
Już stąd czuje zapach rozgrzanej stali. Ślina sama z siebie zaczyna wypełniać koryta na krańcach języka. Coś głęboko w nim jest głodne. Głodne wyzwania. Głodne oporu. Głodne buntu.
Szybko.
Nie, jeszcze chwilę.
Szybko.
Wbija paznokcie w przedramię. Strużka krwi spływa leniwie po jego skórze, skapując na piasek szkarłatną kropelką. Twarz nawet mu nie drgnie.
Nie.
Jeszcze chwilę.
                                         
Shinji
Pitbull     Poziom E
Shinji
Pitbull     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hirayama Shinji, Łapa


Powrót do góry Go down

 Na taką wyprawę nie trzeba było Nayami szczególnie namawiać. W ogóle nie trzeba jej było przekonywać do żadnych akcji podejmowanych przez Psiarnię — gdzie mogła być potrzebna, tam szła. Żadna z niej była mistrzyni taktyki czy walki, jednak miała pewne oczywiste zalety. Była nieduża i nierzucająca się w oczy, potrafiła dokładnie wykonywać rozkazy, a w razie zagrożenia nie trzeba było zakładać, że bez pomocy absolutnie sobie nie poradzi.
 Była w doskonałym humorze, w drodze zagadując raz po raz swoich towarzyszy. Wszyscy byli od niej starsi i bardziej doświadczeni, nie omieszkała więc wypytać o różne interesujące sprawy. Czy kiedyś już było na Desperacji takie miejsce jak ten nowy posterunek? Czy mieli kiedyś do czynienia z żołnierzami SPEC? Jak myślą, czy budowla będzie dobrze zabezpieczona? Mogłaby tak w nieskończoność, aczkolwiek przyjęłaby też polecenie zamknięcia się na dobre.
 W końcu to nic złego, że chciała wiedzieć.
 Wkrótce dotarli na miejsce. Bliska była zachłyśnięcia się ogromem emocji, od ekscytacji przygodą na lekkim stresie kończąc. Na szczęście nie była sama, a jej współtowarzysze nie powinni pozwolić jej na żadne głupoty.
 A przynajmniej taką miała nadzieję.
 — Okej, spróbuję się rozejrzeć — przytaknęła. Najpierw jednak przykucnęła za wydmą i zawiązała włosy, żeby jej nie przeszkadzały podczas całego przedsięwzięcia. Znajdowali się jeszcze w pewnym oddaleniu od betonowego muru, a największym wyzwaniem było zbliżenie się doń bez zostania zauważonym. Nie miała chyba innego wyjścia, jak tylko wyszukać wśród wydm drogę najmniej widoczną od strony wojskowych zabudowań. Krok po kroku, powoli i co chwila upewniając się, czy na murach coś się nie rusza — czy nie została dostrzeżona — zamierzała dostać się bliżej.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach