Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 17 z 19 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18, 19  Next

Go down

Pisanie 11.11.16 15:24  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Nagły brak ujadania wpłynął uspokajająco na psychikę lisa. Jednocześnie jednak wzniósł się poziom skupienia.Wilk, nawet jeśli ucichł, to wciąż biegł tam w dole, chcąc prawdopodobnie zatopić zębiska w gardle niewinnego Wymordowanego.
Mówiłem ci, że twoja chęć pomocy nieznajomemu to zwykła głupota.
Skąd miałem wiedzieć, że będą chcieli mnie zamordować?!
Rozejrzyj się czasem dookoła i zastanów, kto nie chciałby cię zamordować. W jakim świecie ty żyjesz? To nie ponyville.
Renarda te słowa głęboko uraziły, czego oczywiście na głos nie powiedział a co Rhett zdecydowanie wiedział. W innym przypadku nieprzyjemnie rozbawiony śmiech nie rozległby się w umyśle lisa, niosąc się echem jako melodyjka do ucieczki. Nijak mu to nie pomogło, co było kolejnym powodem do śmiechu dla drugiej osobowości. Ostrzegał go, miał teraz pełne prawo na wyśmianie. A gałęzie robiły się coraz bardziej zdradliwe i Wymordowanemu pozostała modlitwa do wymyślonych przez siebie bóstw, byleby tylko nic nie postanowiło pod nim pęknąć. Bo, nawet jeśli wcale nie ważył tak dużo, to wciąż coś ważył, a uschnięte drewno nie potrzebowało wiele.
I w końcu się stało. Niekoniecznie to, czego się spodziewał, ale wciąż coś. Czemu poleciał w górę? Nie miał pojęcia. Był jednak pewien jednego. Nigdy więcej nie spotykać tego osobnika posiadającego bardzo... specyficznego wilka, jak się właśnie okazało.
Jestem martwy...
Odpowiedziało mu jedynie krótkie prychnięcie, które rozbrzmiało równo jego własnym stęknięciem bólu, gdy plecy uderzył twardo o ziemię. Kaptur zsunął się z łba, ukazując światu dwukolorowe, lisie uszy w tym momencie wciśnięte w białe kosmyki. Z przypływu nagłego przerażenia, serce podskoczyło do gardła, chwilowo odbierając mu możliwość oddychania. Wilk zdecydowanie zbyt szybko się na nim pojawił. Nie pomogły mu wcale szczęki zaciśnięte na przedramieniu, które zwierzęciu udało się przechwycić. W takiej sytuacji Renard wcale nie miał zamiaru uciekać. Zaciskając powieki, chciał jedynie stopić się ze ściółką i liczyć, że ten morderczy duet da mu żyć. Nie udało mu się nawet zarejestrować, kiedy drugi wymordowany postanowił ruszyć w jego kierunku. Za bardzo zajął się próbą bezgłośnego złapania oddechu i zwolnienia bicia serca, które obijało o żebra, wywołując spory ból.
Zdecydowanie jesteś martwy.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.16 9:39  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
W końcu niewinne podgryzanie, przerodziło się w mocniejsze szarpanie. Im bliżej ciemnowłosy się znajdował, tym bardziej wilk chciał mu zaimponować, choć na razie skończyło się na poszarpaniu rękawa nieznajomego, choć – jak na warunki Desperacji – była to dość duża strata. Niemniej jednak nie dało się ukryć, że mogąc już dostrzec dokładniejszy wyraz twarzy ciemnowłosego, drugi wymordowany mógł dojść do wniosku, że czworonóg był jego najmniejszym problemem, co już wkrótce wyszło na jaw, gdy za sprawą gestu ręki zwierzę wycofało się o parę kroków, uwalniając przerażonego chłopaka, jednak przez cały czas zachowywało wymaganą czujność i nie spuszczało z niego spojrzenia. Wilczy łeb zawieszony na wysokości karku i zjeżona sierść świadczyły o pełnej gotowości do ataku. Jedynie puszysty ogon od czasu do czasu drgał, jakby z radości zaraz miał rozpocząć kołysanie się na boki – w końcu nie na co dzień miał okazję polować z panem.
Grimshaw nie dał mu odetchnąć na długo, gdy podeszwa ciężkiego buciora z impetem wgryzła się w brzuch białowłosego, któremu jeszcze nic wielkiego się nie stało, a już wyglądał, jakby dogorywał na ziemi. Obraz tej żałości podsycał odczuwany niesmak wobec kogoś, kto nie powinien stąpać po ziemiach, na których nie potrafił sobie poradzić. Chyba że za rozwiązanie uznać ucieczkę, ale ta – jak zresztą widać – nie zawsze była skuteczna.
Beznadzieja.
Ciemnowłosy powoli pochylił się do przodu.
Dlaczego się nie bronił?
Mocno zacisnął palce na materiale koszulki przeciwnika, nieumyślnie dziurawiąc go pazurami. Szare tęczówki opętanego zawiesiły swoje spojrzenie na wysokości oczu chłopaka – niezależnie czy te były otwarte czy zamknięte w oczach Jay'a można było dostrzec jedynie chłód i coś, co nie powinno pojawić się w oczach człowieka, gdy po prostu było nieludzkie.
Jest żałosny.
Słabi nie mieli szans na przetrwanie.
Zsunął nogę z brzucha jasnowłosego i szarpnął go do góry, tylko po to, by już po chwili pchnąć go do przodu na tyle mocno, by miał raczej marne szanse na utrzymanie równowagi. Bawił się nim. Na razie.

{Ból w okolicach łopatek: 11/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.11.16 13:07  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Nie miał pojęcia, co było większym zagrożeniem i całkiem szczerze nie chciał się tego dowiadywać. Morderczy wilk, czy jego prawdopodobnie jeszcze bardziej morderczy właściciel. W duchu obiecał sobie, że jeśli wyjdzie z tego w jednym kawałku, to nawet gdyby ten osobnik zwijał się na ziemi z bólu, nigdy do niego nie podejdzie. Ba, nie miał zamiaru go więcej spotykać! Niemniej, żeby stawiać sobie takie postanowienia, najpierw musiał przeżyć.
Gdy tylko czworonóg wycofał się w tył, maksymalnie napięte mięśnie odrobinę odpuściły. Nie było to zbyt mądrym posunięciem, powinien od razu zerwać się z ziemi i wznowić ucieczkę. Niestety, bo nawet jeśli posiadał predyspozycje do czegoś, to umiejętności kompletnie ssały. Dlatego zbolałe stęknięcie wyrwało się z gardła wymordowanego, gdy tylko ciężki but wgniótł go w podłoże. W naturalnym odruchu naparł rękoma na nogę oprawcy, coby nie przebiła go na wylot. I wcale by się nie zdziwił, gdyby właśnie taki był plan. Próby uwolnienia spełzły niestety na niczym, co tylko mu potwierdzono poprzez szarpnięcie ku górze. I gdy już przez umysł przebiegł naiwna myśl o wypuszczeniu, poleciał w tył, ponownie lądując na ściółce.
Uciekaj.
Padło krótkie polecenie i tym razem nie miał najmniejszego zamiaru zadawać pytań bądź ignorować poradę. Po raz kolejny pognał przed siebie, byle jak najdalej od morderczej dwójki. Z początku niestety ucieczka okazała się trudniejsza niż za pierwszym razem. Ból po upadku i wgniataniu pozostał, nieco utrudniając żywsze ruchy.
Rhett, zamień się!
To już nie były zwykle prośby. To nabrało desperackiego wydźwięku. Nie chciał już dłużej uciekać przed tym wymordowanym. Wolał skryć się w najdalszym kącie świadomości i niech ten dupek męczy się z wilkiem i jego przerażającym panem. Co on mógł mu teraz zrobić? Co najwyżej zmęczyć, choć to pewnie i tak w najlepszym wypadku, bo nie ma co, znacznie przewyższał lisa i niewątpliwie miał lepszą kondycję. Dlatego temu pozostało jedynie znikać między drzewami, wpadać w krzaki i liczyć, że tu dzisiaj nie zginie.
Nie.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.16 10:17  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
To się robi nudne.
Dorwana zwierzyna była marnym celem – nie potrafiła zrobić nic poza ciągłym uciekaniem. Wilk mimowolnie zerwał się z miejsca, gdy zauważył gwałtowniejszy ruch ze strony chłopaka. Od razu puścił się za nim biegiem, wiedząc, że po raz kolejny musi utrudnić mu ucieczkę, chociaż na pierwszy rzut oka wydawało się, że przestraszony wymordowany sam sobie ją utrudniał, wybierając mniej przyjemną drogę przez krzaki.
Chociaż Grimshaw nie pałał aż tak wielkim entuzjazmem na myśl o pościgu, nogi same zdecydowały sie poderwać do biegu wiedzione głęboko zaszczepionym instynktem, który zerwał się z grubego łańcucha, na moment usypiając człowieczeństwo, z którym na co dzień nie miał problemów. Zawsze rozważny, zawsze rozsądny i nie dający ponosić się emocjom – teraz przepadł na dobre, choć gdzieś w środku chciał się zatrzymać.
Nie możesz go wypuścić.
Wszystko to przypominało durną zabawę w kotka i myszkę. Gdy wspomniana mysz – czyli uciekający nieznajomy – myślała, że uda jej się uciec do bezpiecznej nory, kot wyprzedzał ją i zastawiał ją swoją łapą. W tym przypadku to ścigający go wilk znów dopadał go i pchał mu się pod nogi, nie licząc się z tym, że sam może zostać staranowany. Raz z jego pyska wydarło się piśnięcie, gdy uciekinier najprawdopodobniej przypadkiem nastąpił mu na łapę, ale zwierzę nie zaprzestało pościgu – można było uznać, że tym bardziej zostało do niego sprowokowane. Ignorując ból kończyny, który na chwilę spowolnił czworonoga, ten przyspieszył i odbił się od ziemi, usiłując doskoczyć do pleców przeciwnika. Jego masa może i nie była imponująca, ale mimo wszystko liczył na to, że uda mu się raz jeszcze spowolnić białowłosego.
Gdzieś w pobliżu zaszeleściło, ale Jay zaledwie zerknął z ukosa w bok, na dłuższą metę ignorując ten dźwięk, który równie dobrze mógł okazać się dziełem jakiegoś niewielkiego zwierzęcia, które postanowiło jak najszybciej opuścić ten teren. Szare tęczówki na nowo zlokalizowały sylwetkę, za którą podążał, jak i wilka, który wczuł się w polowanie. Był już blisko. Nawet chłopak mógł odczuć przejmujące zimno na swoim karku, jakby śmierć już wisiała nad nim i szykowała się do przetrącenia mu kręgów.

{Ból w okolicach łopatek: 12/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.16 20:10  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Nudne.
Wyraźnie niezadowolone westchnienie rozbrzmiało z tyłu czaszki, posyłając przezeń pojedynczy prąd kłującego bólu. Jakoby kto próbował przeszyć kość wyjątkowo cienką, acz niezwykle przy tym bolesną igłą. Momentalnie grymas przemknął przez blade od strachu lico, znacznie utrudniając oraz spowalniając ucieczkę.
Dodatkowy dźwięk w postaci biegu dwunożnego osobnika na nieszczęście lisa, nie został odnotowany. Porównywalny do morskiego sztormu chaos, jaki zapanował w myślach, uniemożliwił dokonania jakiejkolwiek racjonalnej decyzji, w efekcie wrzucając młodego lisa prosto w szpony gnającego obok wilka. Panika błysnęła w dwubarwnych tęczówkach, w odruchu bezwarunkowym zmuszając ręce do wypchnięcia w przód — byleby utrzymać zwierzę jak najdalej od siebie.
Czyżbyś właśnie dzisiejszego dnia miał dokonać żywota?
Nieprzyjemny rechot odbił się echem od drzew, to oddalając się od Wymordowanego, prawie przy tym cichnąc, to wracając z całą swoją mocą, a przy tym zmuszając do wciśnięcia uszu w czaszkę pod wpływem rytmicznego pulsowania. Sam nie wiedział, czy w tym momencie strach, jaki zewsząd go otaczał, wywołany był morderczą dwójką, czy może drugą osobowością, która najwyraźniej czerpała kosmiczną radość z zaistniałej sytuacji.
Trzy blizny na twarzy zapulsowały nieprzyjemnym chłodem wraz z podobnym uczuciem osiadłym na karku. Jedynym, co mogło kogokolwiek zdziwić, był fakt braku łez wypływających spod zaciśniętych mocno powiek. Nie płakał, nigdy.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.17 12:19  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Kolejny szelest.
Tym razem Grimshaw instynktownie zwolnił, sprawdzając czy to on sam nie był źródłem tego hałasu. Ciężko było utrzymać całkowitą ciszę wśród masy zaschłych gałęzi i liści. Las potrafił być najlepszym i najgorszym miejscem na polowanie, nawet jeśli to polowanie odbywało się nie do końca zależnie od jego woli. W jego wnętrzu rozpętał się prawdziwy pożar, który uchodził z niego, przybierając formę agresji, jakby ta miała przynieść ulgę w jego bólu. Zarył bokiem o drzewo, rozbryzgując już i tak słabo trzymającą się pnia korę, podświadomie licząc na to, że przytłumi tym ból promieniujący od jego łopatek. Niemożność ukojenia go była najgorsza.
Chciał go rozszarpać. Być może była to jego wina. Kimkolwiek był.
Hunter wyłapał okazję, a jedna z wyciągniętych do przodu dłoni stała się dla niego idealnym celem. Wilcze szczęki w pierwszym odruchu zaledwie kłapnęły w powietrzu, jednak niedługo po tym z nieco większym wyczuciem wycelowały w odsłoniętą część ciała. Warkot przetoczył się przez jego gardło, gdy kły wreszcie przeszły przez skórę nieznajomego. Czworonóg twardo wylądował na ziemi, zaciskając zęby mocniej. Wyglądało na to, że każde szarpnięcie się mogło doprowadzić do pogorszenia rany.
Hunter zerknął z ukosa gdzieś w bok na przemian strzygąc uszami, to kładąc je po sobie, by dać do zrozumienia, że wciąż pamięta o swoim przeciwniku. Mimo że potraktował wymordowanego dość brutalnie, zdawał się czekać na kolejne polecenia właściciela, który stopniowo się zbliżał.

{Ból w okolicach łopatek: 13/17.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.17 18:51  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Podczas biegu potrząsnął głową, zaciskając przy tym powieki. Pulsowanie stawało się nieznośniejsze z każdym stawianym w biegu krokiem. Warkliwy głos, jakby chrobot pazurów zdzierających drzewo podrażnił wrażliwe uszy, wprawiając biegnącego w drobne zawahanie. I stało się ono fatalnym błędem, ciągnąć konsekwencje w postaci wilczych szczęk chwytających w uścisk przedramię Wymordowanego. Zbolały pisk – w żadnym wypadku ludzki dźwięk – rozbrzmiał na krótką chwilę, nim usta nie zacisnęły się w wąską linię, tłumiąc wszelakie dźwięki.
Teraz już nic to nie da. Zawaliłeś sprawę.
Przypadkowe szarpnięcie ręką podczas upadku na ziemię zaowocowało w przeszywający ból, mknący prądem przez całe ramię. Zostanie ślad…
O ile przeżyjesz.
Coś zarechotało nieprzyjemnie tuż przy uchu, gdy ograniczał wykonywane ruchy do całkowitego minimum. Dopiero gorąca substancja spływająca po trzymanej w paszczy ręce uświadomiła mu jak małe szanse na przeżycie miał w tym świecie. Co tylko poprzedziło rozbłysk panicznego strachu, który zaczął zlewać całe ciało. Już nawet nie musiał próbować pozostać w bezruchu. Potężne uczucie odebrało mu możliwość poruszenia czymkolwiek, wciskając uniemożliwiającą przełknięcie śliny przeszkodę w gardle, ściskając płuca oraz zaciskając ślepia.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 16:23  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Wymordowany został w tyle, ale nawet z większej odległości zbolały pisk był dla niego na tyle wyraźny, by zdradzić położenie ofiary, nawet jeśli wszystko dookoła próbowało usilnie go rozproszyć. Tym razem nawet szelesty liści, którymi poruszały wzbijające się w powietrze ptaki, ani nawet trzaski gałęzi nie były w stanie zbić go z tropu. Twarz mężczyzny, który dotychczas tkwił w miejscu, nasłuchując, przekręciła się gwałtownie we właściwym kierunku. Z drapieżnym obłędem, który miał wypisany na twarzy, wszystko przypominało scenę rodem z horroru, a – jak wszystkim było wiadomo – w tych historie ofiar nie kończyły się dobrze.
Już nie musiał się skradać, byleby dopaść owcę w najmniej oczekiwanym momencie. Zza pleców dobiegł go dźwięk rozdzierającego się materiału zza którego wyłoniły się jakieś smoliste kształty, które na tym etapie nie przypominały niczego konkretnego. Jednak na to nie zwrócił już uwagi, gdy biegiem puścił się w stronę, w której miała miejsce szarpanina.
Ryan.
Spokojny, stanowczy głos próbował sprowadzić go na ziemię.
Zatrzymaj się.
TO ŚMIEĆ. ZABIJ GO.
Nie było już Jay'a. To, z czym miał do czynienia uciekinier, było w tej chwili wyłącznie jego ciałem, o które nie walczyło człowieczeństwo. Łamana w pobliżu gałąź zawierała w sobie dźwięk jakiejś ostateczności, a wilk nie czekając na polecenie, wypuścił ze szczęk zmaltretowane przedramię nieznajomego i wycofał się do tyłu na przemian oblizując pysk z krwi i warcząc, intensywnie wpatrując się w leżącego na ziemi chłopaka. Głupotą było ruszyć się, gdy znalazło się w potrzasku. Chociaż Hunter zatrzymał się w odległości dwóch metrów, Grimshaw zbliżył się na tyle, by wbić podeszwę buta w płaski brzuch poszkodowanego. Szare tęczówki, które teraz kryły w sobie szaleńczą bezmyślność, wwierciły wzrok w twarz białowłosego. Pochylił się do przodu, siłą rzeczy kładąc większy ciężar na przydeptującą go nogę. Ręka mężczyzny gwałtownie wystrzeliła do przodu i zamknęła gardło chłopaka w miażdżącym uścisku.  

{Ból w okolicach łopatek: 14/17.

HEATH ― na razie wprowadzony w formie NPC, bo nie mam karty, więc uznajmy to za uatrakcyjnienie w postaci wstawki MG. Bez super szybkości nie da sobie rady z Ryanem, a Grow nie może stracić kochanego syna, zanim jeszcze go pozna.

Nauczył się ukrywać na tyle dobrze, by jego obecność nie rzucała się w oczy, gdy sytuacja była podbramkowa. I tym razem nie było inaczej, choć od dłuższego czasu próbował odwracać uwagę wymordowanego pojedynczymi szelestami. Kiedy jednak po lesie poniósł się krzyk ściganego wszelkie jego starania poszły na marne. Białowłosy przykucnął pod jednym z drzew, z ciężkim westchnieniem przyciskając rękę do czoła, jakby właśnie miał tę wątpliwą przyjemność obchodzenia się z kretynem, nie potrafiącym wykorzystać okazji do ucieczki. Na miejscu Coy'a każdy pomyślałby, że to nie jego sprawa, jednak chłopak na złość całemu światu cierpiał na zespół permanentnego znudzenia, co owocowało pakowaniem się we wszelkie możliwe kłopoty. Dzisiaj jednak był dużo ostrożniejszy – ciężka aura wisiała w powietrzu, jak jakieś fatum, a instynkt samozachowawczy, który wbrew pozorom jeszcze posiadał, podpowiadał mu, że w pobliżu znajdował się ktoś znacznie silniejszy. Z hierarchią w świecie zwierząt nie sposób było walczyć.
Nos wymordowanego poruszył się nieznacznie, gdy wdychał powietrze przesiąknięte różnymi zapachami. Wychylił się zza drzewa, przenosząc większość ciężaru swojego ciała na wspartą o ściółkę rękę, a złote ślepia błysnęły, gdy młodzieniec powoli wychylił twarz zza pnia, przez chwilę śledząc plecy oddalającego się mężczyzny. Po chwili albinos niespodziewanie zniknął – a przynajmniej ktoś, kto w tym momencie miałby okazję go obserwować, mógłby odnieść wrażenie, że rozpłynął się w powietrzu.
Musiał się pospieszyć.
Przemykając pomiędzy drzewami, sięgnął za prowizoryczny pasek przytrzymujący jego potargane spodnie, by wysunąć zza niego jeden z kilku niewielkich nożyków. Podrzucił go nieznacznie do góry, by lepiej chwycić za rękojeść. Tym bardziej, że już w niedługim czasie spostrzegł, że radykalne środki stały się nieuniknione. Ledwo dobiegł do celu, a już zamachnął się ręką, wypuszczając z niej swoją broń, wraz z prowokacyjnym gwizdem, który opuścił jego wargi. Zdradzanie swojej obecności nie było najmądrzejszym posunięciem, jednak rozsądne myślenie zabierało znacznie więcej czasu, a tego nie mieli za wiele – ani on, ani drugi wymordowany, który w tej chwili był zmuszony do walki o powietrze.
Nie miał w planach okaleczenia napastnika. Przynajmniej na razie, dlatego wyrzucone ostrze przeleciało ze świstem tuż obok jego ucha, kończąc swój lot na drzewie, w które wbiło się w połowie, zdradzając, że gdyby nie parę centymetrów poślizgu, mężczyzna mógłby dorobić się dodatkowej dziury w ciele. Tyle wystarczyło, by odwrócić jego uwagę i rozwścieczyć pochłoniętego szałem nieznajomego na tyle, by cisnął Renardem w bok i gwałtownie obrócił się, by chłodnym wzrokiem omieść piegowatego przeciwnika.
Wiej! ― Kiwnął głową do słabszego osobnika i choć na jego twarzy powinna widnieć powaga, dało się tam dostrzec głównie zawadiacki uśmieszek kogoś, kto widocznie był dumny ze swojego heroicznego czynu.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.17 22:52  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Przekonanie o nieuniknionej śmierci stawało się coraz klarowniejsze. I jedynie obraz kiwającej się na bok, czarnej mordy o białych ślepiach odwodził na bok myśl o poddaniu się.
Podeszwa wbita w brzuch skutecznie zniechęcała jednak do podjęcia próby ucieczki, powodując wrażenie, jakby napastnik w każdej chwili mógł przebić go butem na wylot. I prawdopodobnie tak właśnie było, po prostu jeszcze tego nie zrobił.
W następnej chwili imadło w postaci zaciśniętej dłoni odebrało możliwość nabrania powietrza w płuca, jedynie potęgując ukłucie strachu. I irytację Rhetta.
W odruchu chwycił przedramię Wymordowanego, nawet jeśli podobny ruch nie miał przynieść żadnej pomocy. W pewnym w momencie wraz z tlenem zabrakło sił. Ostatkami silnej woli wciąż trzymał rękę agresora, próbując choć ześlizgnąć ją na bok. Nic z tego.
Niemniej w pewnym momencie wszystko uległo drastycznej zmianie. Już nie był przyciskany do ziemi, a leciał gdzieś na bok, ostatecznie znów lądując na twardej i popękanej ziemi. Świst przecinanego powietrza rozbrzmiał w uszach, zwracając uwagę Opętanego w stronę noża.
"Wiej!"
Krótkie polecenie. Wystarczająco przekonujące, by czym prędzej zwlókł szanowny kuper z podłoża i puścił się biegiem. Niestety — zostawiając w tyle swojego wybawcę. Nie, żeby miał możliwość pomocy. Cóż... istniała mała szansa, że przeżyje w starciu z tą bestią, co jednak było wątpliwe. Patrząc choćby na te nienawistne oczy i wilczego towarzysza... niemniej zawsze pozostawała nadzieja, że nowy osobnik potrafił w jakiś magiczny sposób zniknąć i się uratować.
I o ile świadomość Renarda nie zarejestrowała uśmieszku, który przyozdobił twarz Wymordowanego, tak Rhett nie do końca polubił ten obraz.
Zatrzymał się dopiero gdy nogi całkowicie odmówiły kontynuacji szaleńczego biegu, zmuszając go do opadnięcia na kolana i złapania oddechu. Płuca zakuły boleśnie, gdy łapczywie nabierał powietrza. Dlatego po kilkunastu sekundach znów podlazł do jednego z wyższych drzew, wdrapując się po pniu. Bezgłośne odetchnięcie uleciało spomiędzy ,warg, gdy zasiadł na grubszej gałęzi, kryjąc się między całą resztą pomniejszych, aczkolwiek gęsto rozłożonych badyli.
Powinieneś spadać jak najdalej, a nie odpoczywać.
I miał tego świadomość, lecz w tym wszystkim zabrakło sił do dalszego biegu. Miał swoje limity i jak na razie zbyt szybko osobie przypominały. Potrzebował treningu i to solidnego.
Skup się na tym, co jest teraz, kretynie.
Jak na komendę przywarł mocniej do pnia, niknąc między gałęziami. Istniała setna szansy, że dzięki temu nie zostanie zauważony. A przynajmniej nie od razu.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.07.17 22:25  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Wyrwij mu serce. Przemiel je. Potrzebował pomocy. Jest słaby, słaby, słaby.
Srebrzyste spojrzenie wwierciło się w złote tęczówki wybawcy, tego pieprzonego dzieciaka, któremu chciało się zgrywać bohatera. Usta rozciągnięte w uśmiechu zdawały się wyzywać Rottweilera na pojedynek, mówiły „No dalej, podejdź tu” i najwyraźniej nie wiedziały, o co prosiły. Niewyjaśniona konieczność nadal przenikała przez całe jego ciało – dostawała się do mięśni, żył, kości. Wszędzie. Próbowała wydostać się na zewnątrz, a ból rozdzierający łopatki dawał do zrozumienia ciemnowłosemu, że chyba jej się udało i było jej coraz więcej. Wiedział to, mimo że jego umysł stopniowo wypełniał się czernią nieświadomości.
Słyszał, jak jego poprzedni cel zrywa się z ziemi i zaczyna wiać, jednak ani on, ani towarzyszący mu wilk, nie patrzyli już w jego stronę. Cała uwaga skupiona była na uderzająco znajomej twarzy, a przynajmniej łudząco podobnej, do tej, którą już kiedyś widział. Nie pamiętał gdzie i nie próbował sobie przypomnieć. Zależało mu już tylko na tym, by zetrzeć mu z gęby ten tępy grymas. Jeszcze nikt nie cieszył się, gdy rozszarpywano mu gardło.
Nie był zły.
Potrzebował tego.
Potrzeba sprawiała, że nie musiał zastanawiać się nad tym, kogo miał przed sobą. Nie musiał też zastanawiać się, gdy ruszał w jego stronę, a cień pod jego stopami wynurzył się z ziemi, dosłownie wystrzeliwując w stronę chłopaka, który tak chętnie podawał mu się na tacy. Hunter, który dotychczas pozostawał tylko czujny, zawarczał przeciągle, jakby atak właściciela stał się dla niego wystarczającą komendą, by wesprzeć go w działaniach, nawet jeśli obecność białowłosego budziła w zwierzęciu pewien dyskomfort. Coś podpowiadało, że nie powinno tego robić, jednak więź z wymordowanym, którego znało już od dłuższego czasu – nawet jeśli teraz zachowywał się jak nie on – była silniejsza niż uprzedzenia, których źródła nie rozumiało. Lojalność przede wszystkim. Wilcze kły kolejny raz ujrzały światło dzienne, tym razem ukazując się złotookiemu w swojej pełnej krasie – czas na ostrzeżenia dobiegł końca.

{Ból w okolicach łopatek: 15/17.


Lodowate i obłąkane spojrzenie przeciwnika podpowiadało mu, że gdyby w głowie nie miał chociaż zalążka planu działania, równie dobrze już mógłby uznać się za martwego. No, w każdym razie bardziej martwego niż był dotychczas. Białowłosy nie zawsze do końca zdawał sobie sprawę, że jego metody nie były rewelacyjne – za dobrą strategię uznawał wszystko, co wpadło mu do głowy na poczekaniu i to tylko dlatego, że wrodzona spontaniczność już nieraz ocaliła mu dupę w trudnych sytuacjach. Dostrzegłszy przesuwającą się do przodu nogę chodzącego zagrożenia i jakiś bliżej nieokreślony kształt, który wyrósł jakby znikąd, zasalutował niedbale – przy okazji niewiele robiąc sobie z tego, że podobne gesty mogły źle wpłynąć na ostateczny wynik starcia, szczególnie że nie wiedział, do jakich rzeczy był zdolny ciemnowłosy – i dosłownie zniknął mu z oczu, choć suche liście, które uniosły się do góry poruszone nagłym podmuchem wiatru, świadczyły o tym, że chłopak jeszcze przed momentem rzeczywiście tam stał.
Kolejny szelest rozległ się za plecami mężczyzny. Szczupłe palce złotookiego zacisnęły się na rękojeści wbitego w pień noża. Chociaż broń nie była najwyższych lotów, pozostawała jego cennym nabytkiem nie do zmarnowania. Mocne szarpnięcie wystarczyło, by odzyskać własność. Wsunął nożyk za pasek i błyskawicznie zerwał się z miejsca, kierując się w stronę, w którą zmierzał drugi wymordowany – ten, który miał mniej szczęścia.
Nie przejmował się słyszanym za plecami ujadaniem wilka, który bezskutecznie postanowił puścić się za nim biegiem. Znał swoje możliwości, a odchylone za siebie uszy rejestrowały, że ostrzegawczy odgłos stopniowo cichł, gdy odległość pomiędzy czworonogiem a jego celem drastycznie rosła. Ściółka trzeszczała pod jego bosymi stopami, brutalnie łamane gałęzie trzaskały, choć gdyby tylko ktoś albo coś w pobliżu próbowało wychwycić wzrokiem zagrożenie, nie byłoby w stanie zrobić tego wystarczająco szybko.
Wyhamował. Gwałtownie, choć niewiele brakowało, by potknął się o wystający z ziemi korzeń drzewa, na które wdrapał się obcy. Zgiął się w pół, przez chwilę wymachując rękami, by odzyskać równowagę, zanim wyprostował się, wypuszczając ciężko powietrze ustami.
Powinieneś popracować nad kondycją, skoro już zajeżdżasz strachem na kilometr ― stwierdził, pocierając nos palcem wskazującym i zadarł głowę wyżej, mrużąc złote ślepia, mieniące się tym samym dzikim blaskiem co wcześniej. Chociaż chuda sylwetka chłopaka nie była widoczna na pierwszy rzut oka, uważniejsze przyjrzenie się gałęziom, pozwoliło na wychwycenie paru nietypowych dla otoczenia plam.
Szelest.
Niech to ― mruknął pod nosem i jak na zawołanie doskoczył do pnia i w ślad za wymordowanym. Dostanie się na gałęzie nie przysporzyło mu wielu problemów i ukrył się w porę, zanim wilk dobiegł do drzewa i zaczął kręcić się w jego pobliżu, zdezorientowany nagłą utratą tropu. ― My wilki jesteśmy wyjątkowo uparte, ale kręcenie się w kółko każdego w końcu by znudziło. Wiem coś o tym ― stwierdził cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.08.17 14:48  •  Podnóże gór  - Page 17 Empty Re: Podnóże gór
Gdzieś w tyle głowy uderzyła w niego masa rozdrażnienia. Nie jego własnego, lecz doskonale zdawał sobie sprawę, do kogo należy. Zacisnął wtedy mocniej palce na chropowatej korze, by dodać sobie jakiejkolwiek formy stabilności. Przez krótką chwilę dobijała się do niego myśl, że może złotooki wybawca już nie żył. Że Wymordowany, który był czystą formą agresji, dopadł go i już dawno rozszarpał.
Nie zajmuj się pierdołami.
"Powinieneś popracować nad kondycją"
Spojrzał wtedy w dół, z niewyjaśnioną ulgą rejestrując obecność nieznajomego.
Cieszysz się, bo będzie ktoś, kto uratuje ci dupsko?
Najchętniej opuściłby uszy na ten komentarz, jednak gdzieś zaświeciła świadomość, że to nie czas ani pora na użalanie się nad sobą.
- Zdecydowanie powinienem - przyznał, bo patrząc na całokształt, próba wybronienia byłaby jedynie ośmieszająca. Zmarszczył lekko brwi, oglądając się przez ramię w stronę, z której obaj przybiegli. Nie musiał niczego mówić, bo nowy towarzysz już usłyszał drobną nieprawidłowość i wdrapywał się na drzewo.
Przynajmniej jeden z was ma trochę pomyślunku.
Idąc za kłującym impulsem, mocniej objął udami gałąź, wyginając kręgosłup, by w najmniej widocznym stopniu spojrzeć za drzewo i sprawdzić, czy przypadkiem właściciel węszącego w dole wilka nie czekał za rogiem z ciastem powitalnym w formie wyszczerzonych kłów.
Zamilkł całkowicie, niemal przestając oddychać, gdy coś poruszyło się kilkanaście metrów dalej między uschniętymi krzakami. Na szczęście sprawcą był jedynie niegroźny ptak, toteż z chwilowym wytchnieniem mógł wrócić spojrzeniem do chłopaka.
- Co jeszcze wy wilki robicie, gdy bardzo mocno zależy wam na zabiciu czegoś? - uniósł brew ku górze, gdy coś chwilowo zgrzytnęło w głowie, zaburzając dotychczasowy spokój wewnątrz czaszki. Kątem oka cały czas obserwował kręcącego się wilka, przy jakichkolwiek wypowiedziach ściszając głos do absolutnego minimum. Wolał drugi raz nie mierzyć się z tą bestią. Nie on i na pewno nie w tej formie. Odchylił się nieco od pnia, poprawiając pozycję na bardziej zdatną do wykonywania ruchów.
- Trzeba się zmywać, właściciel pewnie zaraz tu będzie - wskazał sugestywnie na węszące zwierzę. Wątpił też, by nawet wspólnie dali sobie radę z takim przeciwnikiem.
Co najwyżej na talerzu obiadowym.
I tym razem nie miał zamiaru się sprzeczać.
                                         
Rhett
Kundel     Opętany
Rhett
Kundel     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 17 z 19 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18, 19  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach