Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 19 z 19 Previous  1 ... 11 ... 17, 18, 19

Go down

Pisanie 17.07.19 21:28  •  Podnóże gór  - Page 19 Empty Re: Podnóże gór
Chciałby pewnie móc być dla Jaremy bohaterem filmu. Chciałby, żeby to niekończące się pasmo porażek, w których jedyną niezmienną jest przewlekła agonia pozostawania żywym było tylko kreacją rzucaną na ekran przez klekoczący rzutnik. Filmy zawsze miały jakiś sens, miały puentę, zakończenie, miały rozwój wypadków. Wiele filmów niosło głębsze czy płytsze przesłanie, bohaterowie uczyli się i choć czasem umierali robili to spektakularnie zmieniając obraz rzeczywistości. Chciałby być czarnym charakterem, osobą, której historia zawsze ciekawsza od historii bohatera kreowała go na bycie tym, kim się stawał, napędzała jego działania jak paliwo, być natchnionym do robienia czegokolwiek - był jednak ludzką amebą, funkcjonował bo na myśl o samobójstwie chciało mu się rzygać, miał sto tysięcy zobowiązań i zero życiowych radości czy sukcesów. Jedyną podnietą, o ile takową można było to nazwać, jakiej w życiu zażywał, to siedzenie na szczycie wysokiej sosny i patrzenie się w dal - no możesz sobie wyobrazić, jaki z niego wesołek. Wchuj, powiem Ci.
Biel przygląda się jak koloryt wraca na twarz jego rozmówcy, zdaje się krew zaczęła szybciej krążyć, pompując uderzenie za uderzeniem niczym te ociężałe kroki coraz bliższe i bliższe. Powoli odwraca się, śledząc spojrzeniem ruch między drzewami. Czuje, jak każdy włos na jego jasnej skórze, niczym doskonale wyszkolony żołnierz staje na baczność w odpowiedzi na jęk bestii. Bierze wdech sięgając po broń.
Berek.
Lis wybiega na przód.
Byli axis mundi tego świata. Przyjemne zgniatanie klatki piersiowej przez bezlitośnie wciskające się w niechętne płuca powietrze jak ptaki moszczące kupry w gniazdach pęcherzyków. Wykalkulowany bezdech, noga łamie się w kolanie gdy opada na ziemię, mikrozawał, wyciąga dłonie dzierżące broń, pseudoudar, celuje bestii prosto w głowę. Czas zatrzymuje się po każdej sekundzie, czas nie istnieje, to tylko szereg pociętych klatek tych filmów, które Lis oglądał ze znajomymi jeszcze trzydzieści jeden lat temu. Życie wymordowanego to nie jest prawda, to tylko żart Boga, nikt nie widzi jak Biel umiera na ostatnim siedzeniu w ostatnim rzędzie podczas ostatniego seansu. Powietrze ze zwierzęcym pomrukiem w gardle wypływa z nosa, gęste i ciepłe jak krew, palec wskazujący jak czuły kochanek styka się ze spustem.
Miał tylko pięć nabojów, nie mógł nimi szastać. Nie mógł ich bez sensu pakować w ożywieńca choćby z tego względu, że już stąd widział, że bestia i tak ma w sobie wiele dziur, które wcale nie przeszkadzają jej w dalszym funkcjonowaniu. Poruszała się szybko, choć plątała się między krzakami prawie jakby czegoś szukała. Nie miał czasu się martwić o czarnowłosego, przymknął oko spoglądając w wizjer i pociągnął spust tak szybko, jak było to w jego wydaniu wykonalne. Trzy precyzyjne strzały. Oko, oko, nos.
Trudno jest zdecydować w takiej chwili, czy trafisz kupę gnijącego mięcha w serce i czy nawet jeśli cokolwiek to zmieni. Trudno zgadywać, czy strzał w środek czaszki może sprawić, że się to bydle w końcu zatrzyma. Pięć nabojów to nie jest dobry układ w takim wypadku, a Gabriel nie mógł ryzykować pozostania bez jakiejkolwiek broni na wypadek, gdyby ten ścierwojad o lisim pysku zdecydował się zamaczetować go żywcem, kiedy tyko już uda im się ogarnąć główne zagrożenie tego wieczora. To nie tak, że miał jakieś poważne problemy z zaufaniem - nieufni ludzie (czy też wymordowani) w tych czasach żyli po prostu dłużej.
Żółte gały wybuchły ugodzone pociskami, a nos rozpłatał się jak przekłuty czyrak wylewając trochę krwi, ropy i parę tłustych białych czerwi. Pozbawiony tych dwóch zmysłów potwór mógł polegać już tylko na słuchu - problem w tym, że o ile wcześniej był jedynie bezmyślnym głąbem szukającym swojej wybebeszonej sarny, tak teraz się chyba, całkiem słusznie, zdenerwował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.19 19:05  •  Podnóże gór  - Page 19 Empty Re: Podnóże gór
Już dawno nie spogląda wymordowanym w oczy. Jeszcze na chwilę po własnej przemianie, gdy wył z bólu, a ciało goniło za człowieczeństwem, usiłował dostrzegać życie tam, gdzie pojawiał się przebłysk inteligencji. Przerażała go wtedy zwierzęca improwizacja. Ta, którą znał, opierała się na wspomnieniach z ojcowskich polowań. W dawnym życiu zwierzyna działała według schematów, stąd człowiek, mimo wszystko głupie stworzenie, wiedział, jak polować. Na piaskach pustyni panowały inne zasady — tutaj instynkt był czymś prymarnym; czymś, co ratowało przed roztrzaskaniem czaszki o pustynne skały.
Zanim zorientuje się, że jego ciało obryzgane zostało fragmentem gałki ocznej, przyjrzy się przeźroczystej mazi, która koreluje z przerażającym krzykiem zwierzyny. Wsciekłość u niej budzi się powoli, jak dawniej, jak u człowieka. Jarema wiei, że postać ta, kiedyś zwiewne dziewczę, które boso latało po łące — głupie — pogrąża się we własnej rozpaczy, bo i ponętne ciało straciło, i głos, który wtapiał się w jeziora (jak to u rusałek), a teraz jeszcze oczy. Dziewczyna zagryziona została przez wściekłego dorsza bądź żabę — ryba brzmi ciekawiej, niech zostanie dorsz — wiła się w stawie, dzień, dwa, miesiąc, a ojciec nawet nie ruszał, bo wiedział, jaka choroba trawi jego ziemię. A było to na wiele lat przed zidentyfikowaniem wirusa, na wiele lat przed nazwaniem go i oficjalnym popłochem. I córka w mękach, we własnym moczu, krwi i cierpieniu ciała, przybrała formę, z którą boryka się do dzisiaj. Była jedną z pierwszych, więc w krótkich momentach powrotu jej świadomości, płacze przemierzając pustynie, bo nie wie, czy to złe duchy zatrzymały ją na ziemi, czy to przez wujka, który gwałcąc ją zginął od ciosu chodakiem w głowę.
Oczy to teraz dwie, czarne dziury. Przerażające we własnym wyglądzie — z tą podłużną szczęką, która rozwiera się wściekła i drze w niebogłosy. Jarema podbiega więc do jednej z kończyn wymordowanego —noga, ręka, wszystko jedno, komplet palców wtapia się w suche podłoże. Maczetą, skądinąd niedość sprawną, pozyskaną na kilka dni wcześniej, nacina skórę istoty, po czym machinalnie sięga ku krwi własną dłonią.
— Amen — ciska pod nosem, gdy jego pot dotyka zwierzęcej rany.
Sam nie wie, dlaczego chce, aby zwierzę jeszcze trochę pocierpiało. Może to tylko zachcianka, może coś więcej. Lękliwość na dobre nie uleciała z jego ciała. Odskakuje od cierpiącego cielska, choć na jego twarzy pojawia się niewielki uśmiech. Jucha zdobi palce chłopaka, ale jest poszarzała, jedynie mieni się czerwienią, jakby posiadła porcelanową, szkarłatną powłokę.
Gdy zwierzę nieruchomieje to i na twarzy Jaremy pojawia się konsternacja. Brwi zwężają się a ciało napręża. Nie ma jednak czasu na ucieczkę. Uderza plecami w pobliskie drzewo, nogi łamią się pod siłą natarcia. Czuje jak łapy wymordowanego trafiły wprost w lewą stronę żeber. Brakuje mu tchu. Chce dyszeć, chociażby umierając. Tuż obok rozgrywa się ostatnia litania szaleństwa, kolejne modły bestyjki o szybką śmierć. Jej mięśnie trawione są przez zewnętrzną trucizną, powodują nieruchomienie kolejnych partii ciała, niekontrolowane tiki kończyn. Wsciekłość przelewa się w nieopanowany taniec, którego jedynym celem jest zabić.
Czuje ich pot, ich pewność siebie ukrytą w ruchach. Jeden na kolanach, drugi pod drzewem. Wymordowany sam nie jest w najlepszej kondycji, nogi ciągną go ku ziemi, pada na piach, ale wciąż oddycha.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 19 z 19 Previous  1 ... 11 ... 17, 18, 19
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach