Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 21.03.16 16:54  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Oczywiście, że po przemianie był nagi. Biorąc pod uwagę zwierzę, w jakie się zmieniał, raczej ciężko było w jego przypadku zadbać o zabieranie ze sobą tobołków, gdzie potem będzie mógł się ubrać. Ale to nie zmieniało faktu, że kiedy przed jego gębą paradował inny nagi mężczyzna, radośnie wymachując na wszystkie strony kuśką, to jednak siłą rzeczy pojawiało się uczucie dyskomfortu i zażenowania. Przynajmniej tak było w przypadku Shiona, który ani myślał, żeby na niego spojrzeć póki ten nie założył swoich gaci. Sięgnął po zarzuconą bluzę i powoli zsunął ją z głowy, nieporadne ubierając się w nią na powrót, prychając pod nosem jak zezłoszczony kociak. Zamek zgrzytnął, gdy Shion nieco aż nadto agresywnie pociągnął go do góry, prawie przycinając swoją skórę i wreszcie podniósł się z brudnej ziemi.
- No właśnie. Nie jestem nim. I nie rozumiem po co masz zawracać sobie głowę jakimś obcym dzieciakiem, żeby sprawdzić czy żyje. Nie masz nic do roboty? – rzucił może zbyt pretensjonalnie, niż początkowo zakładał. - I jak widzisz, radzę sobie. Jakoś, powoli, ale radzę sobie. – tutaj niemal demonstracyjnie zamachnął wiaderkiem, które również podniósł a któremu jeszcze sporo brakowało do wypełnienia zbieranym przez niego drewnem. Koniec końców westchnął, spoglądając w ciemne niebo, jakby to tam miał uzyskać lada moment jakiejś potrzebnej informacji i pomocy.
- Dobra. Niech zgadnę. Poznanie mnie, śledzenie I te inne sprawy mają sprawić, że poczujesz się lepiej, co? Że w ten sposób uciszysz wyrzuty sumienia, ból po stracie brata, hm? – uniósł brwi spoglądając na mężczyznę przez dłuższą chwilę, aż koniec końców wzruszył jedynie ramionami, schylając się po kolejną gałązkę, którą wrzucił do wiadra.
- Właściwie dla mnie to, serio, obojętne. Uważam, że w ten sposób sam sobie zaszkodzisz. Ale jak chcesz, niech będzie. Tylko pamiętaj. Nigdy nim nie będę. Żebyś przypadkiem nie pomylił rzeczywistości z fantazjami, jasne? Jestem Shion. – doda ruszając powoli przed siebie, domyślając się, że mężczyzna ruszy za nim. Poniekąd liczył na to, skoro już podjęli jakiś temat.
- Swoją drogą… Shane, tak? Mówisz, że ile masz lat? Że pamiętasz świat przed tym wszystkim? – zagadnął, a w jego brązowym spojrzeniu zamigotał błysk zainteresowania i zaciekawienia. Do tej pory Shion wiedział niewiele. Naprawdę niewiele. W jego rodzinnym domu o tym się nie mówiono, a kiedy był w niewoli to jedynie obiły się o jego uszy jakieś plotki. Raz próbował podpytać Ethana, ale ten jedynie zbył go machnięciem ręki. I skoro nadarzyła się taka a nie inna okazja, to czemu nie skorzystać na tym?
- Opowiedz mi. O tym, jaki był świat wtedy. Czym się różnił od tego, jaki teraz mamy. Ja…. Nieważne. Po prostu mi opowiedz. – poprosił cicho w ostatniej chwili gryząc się w język, żeby nie zdradzić prawdy na temat swojego wieku. Był młody. Wręcz szczylem. Dopiero od dwóch lat był wymordowanym, i mimo wszystko nie chciał, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. W sumie w całym życiu wiedziały o tym tylko dwie osoby i Shion jedna wolał, żeby tak pozostało do tej pory.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.16 18:54  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Shane domyślał się, że dla Shiona jest to sytuacja uciążliwa, krępująca i co najmniej dziwna. Starszy od niego facet krząta się za nim po lasach, obserwując co robi i nie czerpiąc przy tym żadnej przyjemności seksualnej, co za tym idzie - sytuacja robi się chora.
- Mam i to całkiem sporo, ale muszę znaleźć sobie jakąś rozrywkę - zaczął - Na przykład pasjonuje mnie nękanie młodych, piegowatych chłopców. Cóż za ironia losu, prawda? - zapytał, przekrzywiając głowę w bok i z zadziornym uśmiechem spoglądał na chłopaka. Domyślał się, że tymi słowami tylko się pogrąża, jednak za cholerę nie potrafił się pozbyć rozbawienia wywołanego wymachiwanym przez chłopaka wiaderkiem. Wyglądało to komicznie, wręcz groteskowo, powaga z jaką Shion próbował go sprowadzić na ziemię i niewielkie wiaderko, dziecka, które dopiero co wyszło z piaskownicy bądź lasu pełnym szyszek i ślimaków.
- Być może - odparł, wzruszając ramionami. - Pamiętam twoje imię. Nie posiadam pamięci krótszej niż złote rybki. - Pokręcił głową, ruszając za nim. Zachowywał między nimi dystans snując się za rudzielcem i spokojnie obserwując okolice. Wsunął dłonie do kieszeń spodni, nie odczuwając chłodu równie uciążliwie co Piegusek.
- Tak. Shane - potaknął, przechodząc pod jedną z gałęzi i zerwał chudy patyk, wrzucając do do wiaderka. Rzut za trzy punkt. Uważał, że chrust powinien szukać w innym miejscu, ale co on tam wiedział o zbieraniu patyków. Robił to kiedy miał dwanaście lat. Nawet nie pamiętał ile czasu upłynęło. Za mgłą widział własne życie, które coraz częściej lubiło powracać do niego w nieodpowiednim momencie.
- Mam... - przymknął oko, starając się policzyć w głowie ile mogło mu już stuknąć. Zdecydowanie za dużo. - Zdaje mi się, że tysiąc czternaście lat, ale kto by tam liczył po tym tysiącu. Pamiętam świat z przed Apokalipsy, urodziłem się w innym otoczeniu. Zwierzęta nie wyglądały na paskudne mutanty, a broń, której używa dziś wojsko, dawniej było jedynie fantazją twórców filmowych. Pewnie nawet nie wiesz jak wygląda kino. W M-3 podobno coś takiego mają, zachowali w miarę normalny świat do tego, który pamiętam - zamyślił się, na chwilę zwalniając kroku. Myślami odbiegł do tamtego momentu, w którym doszło do wielkiego nieszczęścia. Ludzie ginęli, a potem ożywali. Szok, bezradność i strach. Wszędzie czuć było zapach podobny do domów starości bądź rzeźni. Zapach śmierci.
Nie chciał opowiadać Shionowi o mrocznych czasach, w których stracił wszystkich znajomych mu ludzi, których szybko zastąpiły obce grymasy bólu. On również, w pewnym momencie, stał się nową twarzą dla kogoś w kolejce do zmartwychwstania.
- Pamiętam, jak jeździłem na wakacje. Letnia pora, upał. Słońce górowało wysoko na niebie, przyprawiając nas o pot na czole - podjął w końcu jakąś opowieść. Pierwsze wspomnienie, fragment z jego życia. Zrównał się z nim krokiem i zapatrzył się przed siebie. Ruchem głowy wskazał młodemu, aby skręcił za nim. Zamierzał mu pokazać świetne widoki, które nawet  paskudną porą roku zapierały dech w piersiach. Szli polną ścieżką zaraz z niej zbaczając i zmierzając w głąb lasu.
- Byłem dzieciakiem miałem może szesnaście lat. Jechałem z Nicolasem i paroma chłopakami autostopem. Nie wiem czy wiesz jak wygląda łapanie stopa, ale ci wytłumaczę. Zazwyczaj szło się tyle, ile miało się siły poboczem jezdni, a kiedy przejeżdżał jakiś samochód wystawiało się kciuki wskazując w stronę, którą chciało się udać. No, a potem liczyło się, że ktoś się zatrzyma - parsknął rozbawiony i zaraz uświadamiając sobie, jak bardzo jest stary. - Zatrzymało się wtedy jakieś starsze małżeństwo, które jechało do siostry w odwiedziny. Zabrało nas ze sobą, a my bylibyśmy wtedy najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem. Spaliśmy w stodole na sianie, kradnąc kurze jajka i ziemniaki z pola, aż w końcu dotarliśmy nad jezioro. Skakaliśmy z klifów i kąpaliśmy się w nagrzanej od słońca wodzie. Nie baliśmy się promieniowania ani skażenia, bo wtedy nie słyszało się o tym. Nie istniało tak potężne zagrożenie. Spaliśmy w namiotach, siedząc przy ognisku i jedząc żarcie z puszek. Nie brzmi zajebiście? - zapytał, zerkając na niego kątem oka. Dotarli w końcu nad podobny do tego, o którym opowiadał, klif i spojrzał przed siebie na roztaczającą się wodę otoczoną wianuszkiem drzew.
- Te wszystkie rzeczy robiło się z zadowoleniem, dziś są wykonywane przymusowo. Wtedy każdy miał wrażenie, że może zmienić świat. Nie mówię, że nie było zagrożenia. Gangów czy najemników. Oni od zawsze byli, ale czuło się bezpieczniej. Świat był naturalny. Bieg swoim rytmem, a pogoda nie był sztucznie wytwarzana jak w tym utopijnym mieście, w którym próbują przywrócić warunki zbliżone do dawnych. Teraz wszystko się zmieniło. Choroby, lekarstwa, technologia, zwierzęta i ludzie. Dawniej każdy umierał. Chowało się go w ziemi bądź kremowało, teraz jest szansa, że otworzy oczy. - powiedział, odchrząkając. - Za dużo nie pamiętam, mam pewne problemy ze wspomnieniami. Czasem do mnie wracają.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.16 21:58  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Słuchał. Chłonął każde wypowiadane słowo, lgnął do tego, co mówił, próbując oczami wyobraźni wyobrażać to sobie. Niestety, nie potrafił. Nawet w tej kwestii był mocno wybrakowany. Ale czego tak naprawdę można się spodziewać po kimś, kto praktycznie całe swoje życie spędził na farmie siejąc kapustę i dojąc krowę? Swoją drogą jedną, wychudzoną krowę. Ale jednak. Nawet nie potrafił czytać i pisać, kojarzył jedynie tylko niektóre litery. Nie potrafił liczyć wyżej niż 10. Dodawać, odejmować. Brakowało mu wiedzy geograficznej, historycznej, społecznej, w końcu nie chodził nawet do szkoły. To, co potrafił to ciężka praca. Nie, w sumie nawet w tym mu nie wychodziło, bo od zawsze był mizernej postawy i słaby w dłoniach. Potrafił ukrywać się i uciekać. To było jego życie. Praca na polu w gorącym słońcu, a potem życie na ulicy i jako niewolnik. Całkiem przykre.
Nie wiedział do końca ile to tak naprawdę „tysiąc czternaście”, ale domyślał się, że naprawdę sporo. Czyli wychodziło na to, że był praktycznie tak samo stary jak Growlithe. I nie wiedział o wielu rzeczach, o których mówił Shane.
- Nie wiem jak wygląda kino. – odparł wreszcie przerywając panującą ciszę I zmarszczył nieco piegowaty nos. - Nawet nie wiem co to jest to całe kino. A w mieście… w mieście byłem tylko raz w życiu i w zasadzie po to, by uratować jednego z naszych, więc nie było nawet czasu, żeby się porozglądać. – wzruszył lekko barkami, wbijając spojrzenie w swoje brudne i znoszone buty. Ale dopóki jeden z palców nie uciekał, a podeszwa niebezpiecznie nie klapała tak, jakby chciała pożreć pierwszą napotkaną osobę, to można było dalej pomykać w butach.
- Nie, nie brzmi. – odpowiedział w końcu na pytanie. Jasne, kiedy Shane opowiadał to wszystko, ton w jaki mówił, sugerował, że naprawdę czerpał wtedy z tego przednią zabawę. Problem był jednak taki, że Shion to wszystko znał. Spanie w stodole? Wielokrotnie to przerabiał. Zima, lato. Trzeba było dopilnować krowę, albo po prostu w domu panowała jakaś zaraza i zdrowsi musieli ewakuować się, by nie zarazić się choróbskiem, bo przecież ręce do prac były cholernie potrzebne. Kradzież jaj? Przez prawie rok żył z kradzieży. To, co ukradł do jedzenia, było jego jedynym pożywieniem. Nie potrafił polować, czemu nie ma co się dziwić. Czasami posilał się jakąś padliną, którą dorwał, czasami nie jadł parę dni. Zlizywał deszczówkę, przygryzał język, by pobudzić ślinianki i chociaż na moment zwieść swój odwodniony organizm. I wcale, a wcale to nie było przyjemne. Bo nie wiedziało się, czy aktualny dzień nie jest ostatnim.
- To wszystko co mówisz, opowiadasz… jak to mogło być fajne? Co jest świetnego w kradzieży jedzenia albo spania pod gołym niebem, Shane? – zapytał wyprzedzając go o niecały krok i spojrzał z boku na niego uważnie się przyglądając.
- Ja znam tylko taki świat. Każdy dzień to walka o przetrwanie. Zresztą, nie pamiętam co ostatnio sprawiło mi frajdę. W sumie… – spojrzał gdzieś w dal, jakby pomiędzy drzewami mógł dostrzec odpowiedź.
- W sumie nie wiem, czy kiedykolwiek to czułem. Frajdę I radość. – usilnie próbował dostać się do zakamarków swojego umysłu, po kolei przywołując wspomnienia. Ale jak na złość nic, co wyciągnął, nie klasyfikowało się do pojęcia „radość”. Większość balansowała pomiędzy neutralnym gruntem a smutnym i bolesnym.
- Jak w ogóle do tego wszystkiego doszło? W sensie, że świat się zmienił I jest taki, jaki jest? – zapytał, ale bardzo szybko dodał, jakby koniecznie musiał się wybronić.
- I nie patrz tak na mnie! Mam dopiero osiemnaście lat I od dwóch lat jestem wymordowanym, jasne? – warknął uchylając nieco wargę i szczerząc ostre kły. A raczej kiełki, bo za wielkich tych zębów to on nie miał. Był młody i głupi, ale tego ostatniego Shane nie musiał wiedzieć. Praktycznie się nie znali i były rzeczy, o których raczej lepiej jest nie mówić. Nikomu.
- I wnet się ściemni. Musimy przyspieszyć, jeśli nie chcemy spędzić nocy w lesie. – rzucił, nieznacznie przyspieszając.
A co, boisz się ciemności?
Zamknij się.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.16 19:46  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Mógł się domyśleć, że dla Shiona te wszystkie słowa były  frazesem bądź abstrakcją. Chłopak nie miał zielonego pojęcia, jak wyglądał świat przed i po apokalipsie. Jemu łatwiej przychodziły wspomnienia z tamtych okresów, gdzie życie po prostu było godne oraz mniej uwłaczające niż teraz na Desperacji.
- Posłuchaj. - Westchnął w końcu, trochę przerażony myślą uświadamianiami młodego we wszystkim, co rudzielca dawniej otaczało. - Kino, to miejsce gdzie oglądało się filmy. Duża sala z mnóstwem wygodnych miejsc i ogromnym ekranem. Filmy to ruszające się obrazy. Ludzie kręcili takie filmy z udziałem innych osób o różnej tematyce, ku uciesze publiczności. Kino było dobra rozrywką. Faceci często zabierali tam dziewczyny na randki. Wiesz, ciemność plus straszna scena równała się z przytulaniem, o ile nie czymś lepszym. - Parsknął na wspomnienie Roba i innych chłopaków, którzy z premedytacją wykorzystywali wszelkie pokazy filmowe dla zaliczenia kliku dziewczyn bądź od tych bardziej się strzegących - całusów. Głupie szczeniackie wygłupy oraz adorowanie, które w obecnych czasach zaliczało się do prehistorii.
- Wiem, że dla ciebie brzmi to dziwnie. Ale, w tamtych czasach nie było czegoś takiego jak walka o przetrwanie i o żywność.  Jedzenie kupowało się za pieniądze w sklepach. Było tyle tego, że mogłeś sobie wybierać co chcesz zjeść. Wszyscy mieszkali w miastach. W domach. Tylko niektórzy go nie posiadali i szwendali się po ulicach i domach pomocy. Jednak teoretycznie każdy miał swoje mieszkanie, jedzenie, ciepłą wodę i miękkie łóżko. Ludzie chodzili normalnie do pracy. Byli policjantami, kwiaciarzami, taksówkarzami i informatykami. Słyszałeś teraz o takich zawodach? Nie. Bo teraz panuje dzicz. Wtedy jej nie było. Było bezpiecznie. Nikt nie oglądał się przez ramię czy nie rzuci się na ciebie jakaś bestia - powiedział, czując, że i tak niewiele to mówi Shionowi. Chłopak wydawał się trochę toporny, a młodzieńcza wyobraźnia niestety były wąska, a jej horyzont kończył się przed czubkiem nosem. Nie znał życia. Nie widział niczego. I niczego dobrego nie przeżył. Nie tęsknił za niczym, bo niczego nie znał.
- Frajda. Frajdą było robienie tego wszystkiego o czym ci mówiłem, ponieważ na ogół tego się nie znało. Takie „zabawy” trwały krótko, chwilę. Potem każdy wracał do domu. Stawał się przeciętnym chłopcem i żył bezpieczny pod opieką rodziców. Przynajmniej znam to z opowiadań kolegów. Ja mieszkałem w przytułku. - Sprostował. Nie przypuszczał, aby Shiona interesowały jego dzieje. Chłopak chciał poczuć magię murowanej Atlantydy, która zniknęła z powierzchni ziemi wraz z połową jej mieszkańców. Przetrwali naznaczeni wirusem dziwadła oraz ci bardziej zawzięcie.
- Przyszły kataklizmy. Media huczały od informacji o kolejnym zalanym, spalony czy zniszczonym przez huragan miejscu. Ludzie ginęli, dzieci zostawały bez rodzin. Wszyscy uciekali, płakali i się bali. Gdzie byś nie poszedł śmierdziało śmiercią, a z oczu dawnych ważnych ludzi tryskała żałość oraz strach. Wszyscy nagle stracili to, co mieli w życiu najcenniejsze. Bliskich, domy i normalne życie. Życie skończyło się na dobre. Pojawił się wirus. Dookoła panowała choroba. Dziesiątki ludzi umierało. A niektórzy, odradzali się. Powstawali ze zburzonych zgliszcz urozmaiceni w dziwne efekty uboczne. - Zawiesił na chwilę głos. Spojrzał przed siebie i wyjął paczkę fajek. Zapalił jednego, trzymając papierosa między wargami, chowając dłonie z powrotem do kieszeń spodni.
Zamyślił się na ułamek sekundy. Wspomnienia wróciły. Upiór zerwał się z kajdan wykręcając mu wątrobę i jelita. Zawarczał agresywnie szarpiąc i raniąc wnętrze. Dziura dopiero co zasklepiona została na nowo wypalona. Wspomnienia miały podobną moc co sam wirus, który grasował w jego żyłach doprowadzając do spustoszenia w organizmie. Dzikie, wilcze instynkty budziły się i wyły. Poziom agresji z każdym dniem kumulował się, a on czekał na jego wybuch.
- Ci którzy przeżyli nie wiedzieli czy mają się cieszyć, czy rozpaczać. Dookoła znajdywały się tylko ruiny i pełno martwych, zmasakrowanych ciał. Miejsce, które znali nie przypominało niczego. Po pewnym czasie ocaleni zaczęli tworzyć niewielkie grupki, aż w końcu powstało państwo. To tak w wielkim skrócie. Wiele rzeczy nie zrozumiałbyś. Ja sam wtedy wszystkiego nie rozumiałem... - powiedział ostatnie zdanie bardziej do siebie. Zatrzymał się nad klifem zerkając na roztaczającą się wodę. Wiatr wiał ze wschodu, a nieprzyjemne ramiona chłodu spowodowały u niego lekki dreszcz.
Sam powinien coś upolować. Od dwóch dni żywił się jedynie jakimiś małymi wiewiórkami, które czmychnęły mu przed nosem kiedy śledził Shiona. Teraz potrzebował czegoś większego, a sama myśl o jedzeniu wywołała nagły napływ śliny do ust, którą ledwo zdołał utrzymać za zaciśniętymi zębami w szczęce.
Słysząc nagle syczenie młodego, palnął go w łeb z otwartej ręki wcale nie siląc się na delikatności. Kurwa, był najemnikiem, nie niańką. Ledwo potrafił z nim normalnie rozmawiać bez warczenia przy każdym głupim pytaniu.
- Stul gębę, przecież nic nie mówię - syknął ostrzegawczo na niego. - A kto powiedział, że ja nie spędzam nocy w lesie? - zakpił i spojrzał na chłopaka. Zamknął na chwilę oczy, wypuszczając dym bokiem. Papierosy smakowały ohydnie, były skręcone zapewne z jakiejś zasranej kory drzewnej i innej gównianej rośliny. Tęsknił za dawnym smakiem tytoniu. Tym, przed którym ostrzegano na każdej paczce.
- Pewnie jesteś tak samo głodny, jak ja. Upoluję coś. Może będziemy mieć szczęście i trafi się jakiś dwugłowy jeleń. - Wyrzucił niedopałek na ziemi i zgniótł czubkiem butem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.16 23:58  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
”Posłuchaj”
Przeniósł na niego nieco podirytowane już spojrzenie. Z każdą kolejną mijającą sekundą, zaczynał się czuć coraz bardziej tępy. Nawet, jak Shane tłumaczył mu, wykładał wszystko od A do Z, to i tak ciężko było mu to sobie wyobrazić. Filmy? Ruchome obrazy zamknięte w jakimś pudełku? To brzmiało tak cholernie niedorzeczne, że… Shion był w stanie w to wszystko uwierzyć. I zapragnął to ujrzeć na własne oczy. Chociaż biorąc pod uwagę jego aktualny stan i położenie, raczej nie miał na co liczyć i mógł jedynie pozostawać w sferze swoim marzeń i fantazji. Westchnął ciężko, a drobne ramiona opadły nieco, kiedy na twarz wkradł się cień żalu i rozgoryczenia.
- Chciałbym kiedyś to zobaczyć. To kino. Filmy. To wszystko, o czym mówisz. I te.. sklepy! Mówisz, że było tam pełno jedzenia? Ale takiego prawdziwego? Można było tam normalnie kupić za te, no, pieniądze? Nawet szczury? Albo jelenie? Dosłownie wszystko? – stanął przed nim, tym samym zachodząc mu drogę i złapał go za poły ubrania, wpatrując się z dołu błyszczącymi od ekscytacji spojrzeniem.
- Myślisz, że w M-3 to wszystko jest? Sklepy? I kino? Byłeś tam? – dodał i spuścił na moment spojrzenie. W tym momencie miał tysiąc myśli na sekundę. Każda z nich przekrzywiła się wzajemnie o to, co powinien następnie zrobić. Chciał teraz, tak jak stoi, rzucić wszystko i ruszyć biegiem w stronę utopijnego miasta. Przedostać się przez mury a potem… potem….
Ale przypomniał sobie, że jest tchórzem.
I zapewne przeszedłby zaledwie paręnaście kroków, by ostatecznie porzucić ten pomysł. Nie miał w sobie na tyle odwagi, by samemu udać się w nieznane. Przecież on nawet nie zapuszczał się samotnie na dalsze części Desperacji, a co dopiero M-3. Mały, głupi i naiwny chłopiec. Mógłby poprosić któregoś z Psów, żeby mu towarzyszył. Kogoś doświadczonego i silnego, ale znowuż w DOGS nikt mu nie ufał i nie przepadali za nim. Wątpliwe, żeby ktokolwiek zgodził się, by robić za jego przewodnika. A gdyby tak poprosić Growa….
- Dla mnie frajdą były zabawy z moim rodzeństwem. I czasami spaliśmy w stogach siana, kiedy pogoda dopisywała, opowiadając sobie przeróżne historie. – wzruszył lekko ramionami, a jego chwilowy zapał zaczął sukcesywnie opadać, aż wreszcie zupełnie ulotnił się z jego ciała. No cóż. Najwidoczniej tak już musiało być.
- Shane, powiedz…. Bałeś się? Wtedy, jak to wszystko przyszło, jak całe twoje dotychczasowe życie zaczęło się wali? – przechylił lekko głowę na bok. W sumie mężczyzna w żadnym stopniu nie prezentował sobą kogoś strachliwego. Shion na swój sposób nie potrafił sobie wyobrazić, by osobnik przed nim czegokolwiek się bał. Ale mimo wszystko spędził w tym piekle na ziemi ponad tysiąc lat. A Desperacja uczy życia.
- I… bolało jak umierałeś? – dodał po chwili, unosząc mimowolnie swoją dłoń I przesunął opuszkami palców po swojej szyi, kiedy przed jego oczami stanęły bolesne obrazy przeszłości, które co noc go prześladowały.
- Mnie bolało. I nadal boli. – poruszył wargami, niemal szepcząc, jakby jego słowa nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Raptownie ocucił się ze swego krótkiego letargu i odchrząknął, robiąc tym samym krok do tyłu, zwiększając między nimi dystans. Dystans, który…
- Chcesz iść? – ponownie się zmniejszył, kiedy drobne palce zacisnęły się dookoła nadgarstka wymordowanego.
- Znaczy się, jasne. Nie jadłem od dawna. Nic pożywnego. Tylko, że… – odwrócił spojrzenie i pochylił nieco głowę, a rude kosmyki rzuciły twarz na jego twarz.
- … dawno z nikim tyle nie rozmawiałem.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.16 18:26  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Pewnie,  że Shion chciałby to zobaczyć skoro nie potrafił  wyobrazić sobie połowy rzeczy, o których mówił mu Shane. Dla dzieciaka ruchome obrazy i jedzenie na półkach w sklepie stanowiły dziwne, erotyczne fantazje, a nie codzienność. Obecnie, jedzenie biegało po lesie i samemu należało je zabić i obedrzeć ze skóry.
- Byłem. Włamałem się. A innym razem, znałem się z jednym z Łowców, który pomógł mi się przedostać. Utopijnie miasto, wszystko to o czym marzymy tutaj. Zachowali każdy element. Mają szkoły, sklepy, restauracje i kino. - Spojrzał na niego, a następnie przeniósł wzrok na trzymany materiał ubrania przez Shiona. - Ta, jedzenie kupowało się za pieniądze, które zarabiało się w pracy. Na przykład twoją pracą jest zbieranie gałęzi w lesie. Idziesz to sprzedać osobie, która ich potrzebuje, ona ci płaci, a ty możesz iść do sklepu i kupić sobie jedzenie.  Mięso było przygotowane do spożycia, mogłeś do tego zrobić sobie marchewkę z groszkiem, ziemniaki... jedzenia było tyle, że nawet nie mieściłoby ci się w głowie. Każdy mógł jeść co chciał i nie musiał na to polować. Wtedy nie jadło się szczurów. Ba, ich się nawet nie jadało. Tępiło się je – dodał. Chociaż w pierwszy  momencie chciał zaznaczyć, że zdarzali się ludzie oraz sezony, w których polowało się na jelenie lub łowiło konkretne gatunki ryb. Jednak czy był sens? Chłopak miał pojęcie o jednej czwartej świata, reszta stanowiła dla niego zagadkę i dziwne urojenia starszego gościa. DOGS kompletnie go ograniczyło. Zamknęło w klatce i kazało siedzieć cicho, zamiatając pod dywan każdą rzecz jaka tylko interesowała młodszego kompana.
- Tylko głupiec nie bałby się kataklizmu jaki wówczas przyszedł. Gdybyś to widział... sam uznałbyś moje słowa za prawdę. Bałem się. Oczywiście. Sądziłem, że zginę. I tak za wiele nie posiadałem. Miałem tylko Nicolasa. Nasi rodzice zmarli jak byłem dzieckiem. Nie mieliśmy innej rodziny i zabrano nas do przytułku. Tam się wychowaliśmy. Poza bratem nie miałem niczego, więc jedynie bałem się o swoje i jego życie – odparł. Nie skłamał w żadnym calu. Miał wtedy dwadzieścia cztery lata, zaczynało mu się wszystko powoli układać, a wówczas przyszedł koniec świata. Starsi i odważniejsi osobnicy od niego płakali jak dzieci, porzucając swych najbliższych ratując własną dupę.
- Bolało. Ale ten ból nie równał się z tym, co czułem po śmierci Nicolasa – powiedział nie zamierzając dodawać, że ból związany z opanowaniem wilczych instynktów był jednym z gorszych jego początków. Zdziczała bestia, rządna krwi kreatura włóczyła się pod postacią psowatego, napadając i zabijając wszystko co się ruszało. - Co boli? - Zerknął na niego. Czyżby młody nadal odczuwał skutki przemiany? Shane nie pamiętał już dokładnie stanu oraz progu bólu jaki mu wówczas towarzyszył.
- Tak, muszę coś upolować. Czekaj tu na mnie – rzucił, a ręka sprawnie uciekła od dotyku. Mężczyzna rozebrał się zmieniając w sporej wielkości wilka, który spojrzał na młodego towarzysza złotymi ślepiami, a następnie odwrócił łeb w stronę zasypanego przez śnieg pustkowia i postawił w sztorc uszy. Zerwał się gwałtownie z miejsca odrywając łapy i kilkoma większymi skokami zniknął z pola widzenia młodzieńca.
Rudzielca nie było dobry jakiś czas. Słońce wolno zaczęło chować się za horyzontem. Zapowiadało się, że już raczej nie wróci kiedy wielka kupa, rudego futra wyłoniła się z gęstwin i trzymając w pysku dwa króliki szła w stronę Shiona. Był cały brudny i śmierdziało od niego błotem, ziemią i domieszką gryzoni. Rzucił martwe króliki na glebę, samemu wolno przybierając ludzki kształt. Nie zważając na zastygnięty brud na swym ciele, ubrał na siebie łachy i siadł na ziemi. Wyciągnął z kieszeni nóż i zaczął zdzierać skórę ze zwierzęcia.
- Dużo masz badyli w tym swoim wiaderku? - zapytał z nutą uszczypliwości i złośliwego uśmieszku. Spojrzał na chłopaka mając nadzieję, że ten również zabierze się do roboty, bądź zacznie zbierać drzewo na rozpalenie ogniska.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.16 3:21  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Spojrzał na Shane’a jak na wariata, z drugiej zaś strony usilnie próbował sobie to wszystko wyobrazić. I chyba po raz pierwszy w życiu zaczął tak bardzo żałować, że nie urodził się o tysiąc lat wcześniej. A przecież nigdy przedtem nawet przez moment taka myśl go nienawidziła. A teraz? Wystarczyła krótka rozmowa z prawie nieznajomym osobnikiem, a para brązowych oczu świeciła jak dwie latarki na samo wspomnienie o mieście. Chciał to wszystko zobaczyć. Dotknąć, poczuć, posmakować. Życia, które nie opierałoby się tylko na ciągłym strachu i walce o przeżycie. Życiu pełnym beztroski, jedzenia za pieniądze i wygodnego łóżka. Nawet, jeśli miałaby być to jedynie namiastka, jaką oferowało miasto. Nawet przez jeden dzień. Chciał tego.
- Może… może kiedyś odwiedzę M-3. Może zobaczę na własne oczy to całe kino I te sklepy! – w końcu odezwał się, przerywając coraz bardziej napierającą ciszę. Zadarł głowę nieco wyżej, wpatrując się w wyższego osobnika.
- Poproszę Wilczura, żeby mnie tam zabrał! Może.. może się zgodzi! – zamilkł ponownie, starając sobie wyobrazić reakcje Growlithe’a na niecodzienną prośbę Shiona. No cóż, mimo wszystko, podskórnie czuł, że zapewne spotka się z odmową. I to w najlepszym wypadku, choć znając wymordowanego, to pewnie nie przepuści okazji do wyśmiania młodszego chłopaka. Cały Growlithe. Ale… kto nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje, prawda? Zawsze warto spróbować.
- Naprawdę nie wyglądasz na kogoś, kto czegokolwiek się boi. – odparł szczerze. Zresztą, w oczach chłopaka tak naprawdę wszyscy dookoła wyglądali na odważnych. No cóż, inaczej spogląda się na świat z pozycji tchórza. Dla kogoś takiego jak on, wszystko dookoła jest niebezpieczne, a on sam mimo wszystko nie jest przystosowany do życia poza bezpiecznymi murami swojego własnego domu.
- A skoro bałeś się, TY, to rzeczywiście musiało być przerażająco. – wzruszył lekko ramionami, a cała jego postawa wyrażała „Wierzę Ci. Nie spierdol tego”. Świadomie przemilczał pytanie odnośnie jego bólu. Niepotrzebnie pozwolił tym słowom na prześlizgnięcie się przez jego usta. Powinien je przełknąć, zdusić w sobie. No bo jak miał wytłumaczyć, że prawie każdej nocy ma ten sam sen? Że kiedy zasypia, to w głowie widzi tę samą, czerwoną i spoconą od letniego upału twarz? Że towarzyszy mu, kiedy się budzi? I wciąż czuje jego smród? I za każdym razem, kiedy go czuje, automatycznie stare rany zaczynają krwawić na nowo. A to pociągało za sobą kolejne salwy irytującego bólu. Nie dało się tego wytłumaczyć. Nie w prosty sposób. Zresztą, druga sprawa, że Shion nie zamierzał się tym dzielić z kimkolwiek. Nie i już. Ani z Shanem, ani z Growem. Ani z nikim innym.
Odsunął się nieco, kiedy mężczyzna zaczął rozbierać się i powoli przeistaczać w wilka. Ścisnął mocniej trzymane wiaderko i w chwili, kiedy zwierzę odbiło się silnymi łapami od ziemi, Shion zrobił gwałtowny krok w jego stronę i wyciągnął za nim rękę.
- A….! – zamarł w bezruchu, kiedy został już sam. Westchnął ciężko i opuścił ramie wzdłuż ciała, rozglądając się niepewnie po bokach, aż wreszcie przykucnął, przyciągając bliżej siebie wiaderko, jakby chciał się w nie wtulić.
Czekał.
Czekał jak wierny pies pozostawiony przez swojego właściciela. Grzecznie, potulnie, powoli tracąc nadzieję, że powróci.
A może zostawił cię? W sumie, to nie byłby pierwszy raz, co, Shion?
Zamknął na moment powieki, czując, jak jego ciało pod ubraniami zaczyna niebezpiecznie drżeć od przenikliwego zimna. Ale mimo to, nie ruszył się.
Nie. Zostawił swoje ciuchy. Wróci. Na pewno. Musi I koniec końców powrócił. Choć skostniały, chłopak podniósł się z ziemi, czując, jak jego zastygłe mięśnie wyginają się w bólu i otępieniu, ale skutecznie stał się głuchy na nie i spróbował je ignorować.
- Jesteś… – powiedział cicho I odchrząknął, odwracając głowę z zażenowania. - Ale w sumie nawet nie czekałem. – dodał pospiesznie i odsunął się od niego, dając mu przestrzeń, by mógł swobodnie się ubrać. Stał w miejscu, jak ten ostatni cieć, przyglądając się drugiemu wymordowanemu, kiedy ten zaczął oporządzać królika. Jak zaczarowany. Dopiero jego pytanie ocknęło go z tego krótkiego letargu.
- Co? – spojrzał do wiadra, po czym podszedł bliżej I przechylił je, wysypując całą jego zawartość. A dokładniej mówiąc pół wiaderka.
- Wiesz jak rozpalić? – zagadnął kucając blisko, że niemal stykali się ze sobą bokami. - Znałem kiedyś jedną osobę, która potrafiła. Jakoś tak pocierała patykiem o patyk. – przygryzł na moment wnętrze wargi zastanawiając się nad czymś. - W sumie… nauczysz mnie? To, co robisz teraz? – wskazał brodą w stronę patroszonego zwierzęcia.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.16 18:12  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Może faktycznie był szalony. Ciągle kurczowo trzymając się dawnej rzeczywistości i uparcie ignorując obecną. Shane potrafił żyć w trudnych warunkach, jednak i jemu na początku nie było łatwo. Na głowie miał dużo młodszego brata, który z zaszklonymi z przerażenia oczami oglądał nowy świat.  Rudzielec nie mógł użalać się nad sobą,  gdyż odpowiedzialność jaka została mu powierzona za cudze życie, utrudniała mu nawet zaśnięcie.
Kiedy tylko spojrzał w oczy Shiona, zobaczył lustrzane odbicie Nicolasa i na kilka dłuższych chwil serce gwałtownie mu zamarło.  Wpatrywał się w kopię swojego młodszego brata, czując okropny ścisk w klatce piersiowej. Niczym atak przedzawałowy, który dopadł go w najmniej oczekiwanym momencie. Dusząca łapa zacisnęła się gwałtownie na jego szyi, niczym pętla u jeńca na stryczku. Zapadka się otwarła, a ucisk zebrał na sile.  
- Może… może kiedyś odwiedzę M-3. Może zobaczę na własne oczy to całe kino i te sklepy!
- Tak. - Jedynie tyle zdołał wydusić, zamykając na krótką chwilę powieki. Tłumaczył sobie, że natarczywie wiejący wiatr wystarczająco osuszał spojówki, aby dodatkowo robił to teraz on sam. Zerknął zaraz na młodego.
- Growlithe? Nie wygląda na takiego, który spełnia kaprysy podwładnych - mruknął, wiedząc, że wraz z tymi słowami optymizm i nadzieja chłopaka pękną jak bańka mydlana, po której pozostaje jedynie lepki ślad.
- A skoro bałeś się, TY, to rzeczywiście musiało być przerażająco.
- Wyobraź się, że śpisz i nagle grunt ci się osypuje pod stopami, sufit się zawala, atakuje wielka fala wody, a ty nie potrafisz pływać. Zewsząd nadchodzi płomień, a ty nie masz gdzie uciec. Perspektywa niezbyt sprzyjająca, a ludzie musieli sobie z nią codziennie radzić. Błagali i modlili się do Boga, a on pozostawał głuchym. Mam nadzieję, że zdechł wraz z tym całym niebem. Że jego świat również się zwalił i zatrząsł w posadach. Że cierpiał i czuł bezsilność. - Dokończył. Więcej nie było sensu mu mówić. Shion wystarczająco dowiedział się jak na pierwszy razem.

[ * * *]

- Jesteś…
- Przecież obiecałem, że wrócę - powiedział, kompletnie ubrany. Krew zwierzęcia ubrudziła jego ubranie, z którego najpewniej ciężko ją będzie sprać szarym mydłem bądź specyfikiem podobnym  do oryginału. - Pewnie, że wiem. Żyję w cholerę czasu, głupio byłoby nie potrafić - parsknął.
- Tak, to też metoda z bardzo dawnych czasów. Tak pierwsi ludzie wynaleźli ogień, a potem to powielano na wszelkich biwakach. - Cisza. - Chcesz się nauczyć oporządzać zwierzynę? - zapytał i zerknął na niego badawczo. Chwilę milczał, nic nie mówiąc i zastanawiając się. Jaką funkcję pełnił w DOGS'ach, w grupie, która wykorzystywała i wysysała wszelkie umiejętności.
- Siadaj - polecił i kiedy tylko Shion zajął miejsce tuż obok niego, poczuł ciepło chłopca. Z ukosa przyjrzał się wyraźnym piegom na policzkach i nosie, rudej i lekko rozjaśnionej od słońca na końcach czuprynie oraz łagodnym, dziecięcym rysom. Wyglądał jak wyjęty z głęboko wykopanego przez Shane dołu, a następnie zasypanego zimną i mokrą ziemią.
Nicolas. Nicolas również zagryzał wnętrze policzków i ust kiedy się denerwował.
Czy ja już oszalałem? Oszalałem i brnę we własną obsesję?
Tak.
- Pierw zwierzyna. Na początek musisz zedrzeć skórę. Dopiero później możesz otworzyć brzuch i wyciągnąć wszelkie wnętrzności. - Pokazał mu na swoim króliku, jak powinien prawidłowo wbić nóż, a następnie zedrzeć skórę. Swojego zrobił dość szybko, zostawiając Shiona ze swoją zwierzyną. W końcu musieli na czymś usmażyć mięso, a ognisko nie rozpali się samo, dlatego też zabrał się za budowanie prowizorycznego paleniska. Kilka kamieni stworzyło okręg, a następnie w niego powrzucał chrust, suchą trawę i gałęzie. Tak jak wcześniej rozmawiali z chłopakiem o pocieraniu patyków wykonał podobne zabiegi. Nachuchał się i napocierał, jednak wiatr nie sprzyjał. Z kieszeni wyciągnął niewielkie szkiełko, które naprowadzając na słońce stworzyło promień, dzięki któremu trawa się zajęła, a od niej chrust i potem cała reszta.
- Jak ci idzie? - Zerknął na Shiona przez ramię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.16 23:20  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Spojrzał przelotnie na drugiego wymordowanego, aczkolwiek nic nie powiedział. Nie musiał. Ileż to razy słyszał, że ktoś zaraz wróci, by koniec końców zostawić go samego? Nawet jego własny ojciec obiecał, że wróci po niego. I nigdy więcej nie pojawił się na oczy Shiona. Dlatego też, mimo wszystko, ucieszył się, kiedy jego nowy znajomy jednak powrócił.
Przysunął się bliżej, przyglądając z uwagą jego poczynaniom, wysłuchując co ma robić. Nigdy przedtem tego nie robił, ale żyjąc na Desperacji musiał nauczyć się wszystkiego, co mogłoby mu pomóc w przeżyciu. A przecież nie zawsze będzie mógł liczyć na kogoś z DOGS. Zresztą, nie chciał być tylko i wyłącznie od nich zależny. Musiał pokazać, że też potrafi. I się na coś przydać.
- Dam radę. – odparł bez przekonania, sięgając po królika, który został jemu przydzielony. Wsunął ostrze małego noża pod skórę tuż przy karku i zaczął od oskórowania. Nie szło mu tak sprawnie, jak Shaneowi. Kiedy drugiemu wymordowanemu wychodziło to szybko i sprawnie, tak skóra zrywana przez Shiona opadała na ziemię w… kawałkach. Tu jeden większy, tam mniejszy a jeszcze gdzie indziej mała kapka. Nie wyglądało to zbyt apetycznie i zachwycająco. Ale i tak najgorsze było przed Shionem. Usiadł po turecku i w wyraźnym skupieniu rozpruł miękki brzuch zdobycznego zwierzęcia. Następnie wsunął dłoń do środka i… zamarł. To było cholernie dziwne uczucie, wyciągając na wierzch wnętrzności. Nieważne, że były to królicze, a nie ludzkie. Chociaż…
- Shane? A co, jeśli to nie był królik? – zapytał nagle, wysuwając zakrwawioną dłoń, czując ostry, metaliczny zapach truchła zwierzęcia.
- A co, jeśli to wymordowany? – nie odrywał jednak swojego spojrzenia od dłoni, na której znajdowała się najprawdopodobniej wątroba.
- …. Będę rzygał. – odrzucił zwierzaka na bok, po czym doskoczył do krzaków, zgiął się w pół I oddał praktycznie samą wodę, z racji braku pożywnego posiłku przez ostatnie dni. Podniósł się po chwili i otarł usta wierzchem dłoni, pozostawiając na swoje twarzy krwawą smugę króliczej krwi. Przełknął cicho ślinę i spojrzał gdzieś w bo, wzdychając ciężko.
- Jestem beznadziejny.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.16 21:20  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Shane również kiedyś obiecał komuś, że wróci. Nie dotrzymał słowa. Przepadł jak kamień wodę, pozostawiając w najgorszym momencie. W końcu koniec świata nie zaliczał się do rangi nie wrócenia na noc z całonocnej libacji alkoholowej. Nawet nie pamiętał jej imienia. Czasem nawiedzała go w najgorszych koszmarach przypominając o złamanej obietnicy, niczym upiór, który czekał na noc, aby móc siąść na klatce piersiowej nieszczęśnika i w stalowym uścisku odebrać spokojny sen, i oddech.
- Dam radę.
To wcale nie brzmiało przekonująco. Rudzielec zerknął na młodego z lekkim zawahaniem, jednak nie zamierzał ingerować w zdobywanie sprawności przez skauta. Niech się dzieciak czegoś nauczy. W końcu nie wiadomo kiedy Desperacja zacznie weryfikować zdobyte umiejętności. Mimo, że Shionowi zdzieranie skóry szło dość topornie, za jakiś czas zacznie mu to wychodzić całkiem sprawnie. Shane na samym początku życia w dziczy wałęsał się jednie pod postacią wilka, która zdominowała jego ludzkie instynkty. Dopiero z czasem, działanie wirusa zelżało i musiał na nowo nauczyć się żyć. Króliki początkowo również nie były jego specjalnością. Pożerał je jeszcze ciepłe z bijącym sercem, a teraz połasi się nawet o usmażenie mięsa.
-  To miał kurewskiego pecha, że trafił na mnie – powiedział bez cienia zawahania. Czy to oznaczało, że był kanibalem? Czy może przestał przejmować się obowiązującymi zasadami, które prawdę mówiąc – nie istniały. Wymordowani byli zwierzyną. Większość z nich straciła swoje człowieczeństwo i zdziczała, tylko garstka podobnych do niego ostała się w ramach normalności. Co oczywiście nie oznaczało, że wirus nie wyrywał w nich swego piętna, gdyż było ono bardzo głębokie i niezwykle trwałe. Pośród wszystkich pechowców opętani stanowili mały procent człowieczeństwa, które coraz częściej zaczynało się zacierać.
Na salwę rzygów nawet nie zareagował. Spoglądał na Shiona z ukosa, dorzucając kilka badyli do wolno rozpaczającego się ogniska. Królik dzieciaka wyglądał jak po nieudanej operacji plastycznej z nieprawidłowym wycięciem wątroby.
- Jestem beznadziejny
-  No, jesteś – potwierdził, kończąc patroszenie swojej zwierzyny. Nabił martwe truchło na patyk, a drugą końcówkę w ziemię tuż nad płomieniem. Siadł koło rudzielca, wycierając ręce o siebie. - Dokończ go. A potem zrób ze swoim to samo, co ja z moim. – Wskazał ruchem głowy na piekącego się królika. Widząc jednak niechęć oraz rezygnację, westchnął w duchu.  Czemu chłopak musiał być tak podobny do Nicolasa? Nawet w tak durnej, prostej sferze działania.
-  Nigdy nie poddawaj się. Obojętnie o jaką dziedzinę życia by nie chodziło. Tylko głupcy zatrzymują się na półmetku i oddają wygraną. Dokończ patroszenie albo będziesz głodny. Co wybierasz?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.16 2:31  •  Upiory. [Shion x Shane] - Page 2 Empty Re: Upiory. [Shion x Shane]
Westchnął ciężko, wracając na swoje miejsce, gdzie usiadł po turecku. Spojrzał z dziwnie beznamiętnym spojrzeniem na leżącego u jego nóg królicze truchło. Zapach śmierci zaczął już docierać do jego zmysłów, drażnić je, przesiąkać nim. Żołądek momentalnie zaczął wierzgać, przypominając o sobie i o tym, że istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że lada moment ponownie zwróci naturze swoją zawartość.
- Łatwo ci powiedzieć. – mruknął bardziej pod nosem, choć niewątpliwie jego głos dotarł do czułego ucha drugiego rudowłosego wymordowanego. - Może wydawać się to śmieszne, ale mimo życia na ulicy i w Desperacji, wciąż nie potrafię, nie wiem, przestawić się. Jasne, wiodłem zupełnie inne życie niż ty, ale… – sięgnął po królika i złapał go za uszy, unosząc wyżej, a wnętrzności plasnęły cicho na ziemie.
- Dwa, że nie mam takiej siły jak ty. Nie przemienię się w drapieżnika I nie upoluję sobie obiadu. W swojej zwierzęcej postaci co najwyżej mogę upolować mysz albo jagody. Nie umiem posługiwać się łukiem ani też żadną inną bronią palną. Bo nikt, nigdy nawet nie próbował nauczyć mnie tego.
- Wiesz, po jednym twoim zdaniu nie wywrócę mojego życia o sto osiemdziesiąt stopni, żeby walczyć i nie rezygnować. Myślisz, że gdybym to potrafił, to siedziałbym tu teraz, czując, jak lada moment ponownie zwymiotuję? Nie. Po prostu tak już jest. Na świecie są drapieżniki i ofiary. Ty jesteś drapieżnikiem. Czasami lepiej po prostu odpuścić.A ja ofiarą.
Uśmiechnął się kwaśno i odwrócił wzrok, kiedy wsuwał palce do wnętrza królika. Z dwojga złego wolał polegać na innych zmysłach jak dotyka, zapach czy dźwięk, niż wzroku. Przynajmniej teraz grzebiąc w bebechach wyobrażał sobie coś o wiele przyjemniejszego, niż flaki. I dzięki temu nie zrzygał się drugi raz, choć wielokrotnie istniało bardzo wielkie ryzyko. Patroszenie zajęło Shionowi naprawę sporo czasu, i kiedy wreszcie wbił mięso na patyk, niebo zdążyło pokryć się mrokiem.
- Właściwie gdzie mieszkasz? – zagadnął cicho, zastanawiając się, czy ktoś taki jak on prowadzi raczej koczowniczy tryb życia I każdej nocy znajduje sobie inne lokum, czy jednak posiada swoje miejsce. Miejsce, gdzie każdego wieczoru wraca i gdzie może odetchnąć po kolejnym ciężkim dniu. Jakby na to nie spojrzeć, Shane raczej wyglądał na kogoś, kto nie lubi zagrzewać zbyt długo miejsca. Ale, kto wie, w końcu pozory mogą mylić.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach