Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 31.12.14 20:07  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Fakt, pesymistyczno-realistyczne podejście jest jednak lepsze, niż wiara w to, że może to szczęśliwe zrządzenie losu a potem będzie z tego jeszcze jakaś ciekawa relacja między-ludzko-anielska, lub coś w tym stylu. Co do wojskowych jako wymordowanych - nah, takie historie zdarzają się wbrew pozorom dość często, jednak personalne podejście do sprawy to kwestia sporna. Jedni nie zniosą tego dyshonoru i popełnią seppuku, inni to zaakceptują, lecz staną się neutralni, a jeszcze niektórzy mogą zacząć pałać nienawiścią i chęcią zemsty na swoich koleżkach za to, że pozwolili im zdechnąć, o. Albo w poszukiwaniu zajęcia i wyżywienia, znajdą sobie jakąś, dość nie zawsze przyjemną i czystą robotę, jaką zapewne w mundurach nigdy sobie rączek nie brudzili. Desperacja to surowa kraina, wypaczająca charakter. Anioły takie jak Ashley i Sunae szczególnie to odczuwają, gdyż ich podejście do ludzi często sprawia, że ich poczucie rzeczywistości zostaje wywrócone do góry nogami. Cóż... Nikt nie mówił że łatwo będzie, prawda?
Prychnięcie tylko lekko poprawiło mu humor, sprawiając że wiedział o tym, iż brakuje jej jednak takich rzeczy. Może powinni się wymienić? Tylko w sumie wojskowego raczej słabo powitają inne psiaki. Tak jak i psiaka niezbyt miło powita wojsko. No, może naukowcy chętniej... Ale wojsko to raczej średnio, prawda?
- Czy ja wiem? Nasze szefostwo też umie być kąśliwe, i gdy u was nie ma pewnie kar cielesnych lub czegoś takiego, nasz szef potrafi czasem za różne przewinienia rozdać solidne baty... - Yup, potrafił, tego nie da się odmówić. Pewnie z historii o nim wiedziała, że walczy całkiem nieźle, że jest dziki, ale jednak życie w Dogsiach nie zawsze jest różowe. Problemy zaopatrzeniowe, niemal zerowe zaplecze medyczne (w sumie chyba tylko ich dwójka i Ourell, oraz czasami Evendell, czyli cały anielski skład DOGS), no i główny fakt. DOGS to zbieranina, często niezbyt zorganizowanych, zdziczałych pół-zwierząt, gdzie przy byle problemie mogli sobie skakać do gardła, a konflikty często rozwiązywało się wszystkim, co było pod ręką. A że wiele pod ręką nie było, to i ręka musiała wystarczyć.
- Miałaś okazje poznać anioła? Mało które z dzisiejszych jest tak niewinne i przesiąknięte dobrem, jak mówisz. - "Choćby ja", dodał w myślach, uśmiechając się pod nosem. Tak... Nie był takim czystym i miłym aniołem, jak się wydaje, prawda? Hm, dobra, może i był całkiem miły, poukładany oraz spokojny, z niemal rycerskością traktując swoją broń, ale fakt chodzenia z pokrwawioną przez stwory pałką wcale nie mówił, że to takie delikatne i miłe stworzenie, jak większość skrzydlatych, prawda? Nu, właśnie. Może to kwestia tego że ma tylko jedno skrzydełko... Ale cóż, to swoją drogą, prawda?
Oj, chyba jej wybaczy ten rozmowny nietakt mówienia do dwóch osób na raz, prawda? Co do ogarniania - gdyby ogarniał tak dobrze, to by nie mówił tego na głos, a w myślach jej odpowiadał, prawda? Prawda, ale i tak dobrze że nie jest zbyt inwazyjny w tym, czyż nie? Mógłby w zamyśleniu gapić się na jej dekolt dla przykładu, odpowiadając Sunny, ale jak na dżentelmena (choć nie japońskiego, a bardziej europejskiego) patrzył kobiecie w oczy, tak jak należy, a nie na jej detale. Nu, brawa dla niego, prawda?
- RAZ obudziłem się przez nią z taaaaaaakim ... - Tu pokazał gestem obu dłoni rozmiar pająka, który wedle tego opisu był wielkości conajmniej jego twarzy. ... pająkiem na twarzy. To było straszne, wiesz? Serio.
"To nie było straszne, a świetne! Zwłaszcza twoje krzyki przerażenia i błagania, by zdjęli to z ciebie!"
- ... A spal się, Sunny. - Prychnął pod nosem na jej słowa, wyraźnie rozbawione zresztą, pod którymi ukrywał się cichy chichot jego siostrzyczki, mając na twarzy typowego "focha". I tak, ciągle się patrzył na Sette, więc po chwili ten wyraz focha zniknął, a on znów powrócił do subtelnego uśmiechu, przy okazji podrapując się prawą dłonią po karku. Ot, bo tak.
- Wymordowanych przyrządza się tak samo jak zwykłych ludzi, ale mają trochę bardziej łykowate mięso. - Stwierdził bez namysłu, z głosem niemal prawdziwego konesera ludzkiego lub "prawie" ludzkiego mięsa wymordowanych. Tak, z pewnością to musiało zabrzmieć ciekawie dla niej, bo wątpił by miał przed sobą kogoś, kto próbował kuchni kanibalskiej, prawda?
- A co nie tak z lewą, skoro przestawiasz się na prawą? - Spytał, zaciekawiony tym faktem. Z tego co mówiła, jest leworęczna, a widział, że tą rękę faktycznie ma przy sobie. Więc w czym problem? Jakieś protezy lub coś? Sztuczne? A może coś innego? Nie wiedział, lecz nagle się tym zaciekawił.
Wydał z siebie ciche "och", gdy zobaczył jej gest i usłyszał, by ją zatrzymał. Yey, co za miła osoba. - Nie dość że nowo-poznana wojskowa nie chce mnie zabić, to jeszcze rozmawia ze mną w najlepsze i oddaje mi pół butelki wody za darmo. Mam dziś farta... Dziękuje. - Uśmiechnął się, chowając do kieszeni płaszcza butelkę. Yey, może choć raz będą mogli się w miarę możliwości napić.
Niee, wątpił w to. Najpewniej odda to komuś, kto bardziej będzie potrzebował w kryjówce, niż sam zatrzyma. Krucho z tym, a on jest dość wytrzymałą osobą, więc żadnych problemów.
Hm... Czyżby honorowa osoba? Aż dziwne. Oczywiście - spodziewał się że poprosi o coś takiego, czyli "kontr-dyskrecję" z jego(i jej) strony, ale z tym akurat nie miał problemów. - Gdybym zaczął rozpowiadać o tym że gadam sobie w najlepsze z żołnierzami to by mnie żywcem zjedli i nawet kości nie zostawili. - Parsknął cichym śmiechem, pocierając prawie ramię, na którym miał znak zodiaku bliźniąt, tatuaż, nie do końca źródło tej mocy, ale jednak coś, co zawsze przypominało o tej zdolności, gdy jej używali. Niby zupełnie nic się nie stało, ale wystarczyła króciutka chwila, po której Sette mogła poczuć, jak jakaś dłoń obejmuje ją w pasie zza pleców, a druga przytrzymuje jej broń w pochwie. Dotyk nie był silny, a ramię, skryte w szarym, dresowym rękawie, zakończone dość drobną, acz ładną rąsią tuliło nieco drobniejsze ciało wojskowej do swojego, kobiecego, co dało się bez problemu wyczuć - ciała. - Nie rzucaj się, ona ci nic nie zrobi, prawda, Sunny? - Rzucił od razu do kobiety gdy tylko Sunny przylgnęła do niej, tuląc ją. Reakcja była natychmiastowa - czarnowłosa dziewczyna wysunęła głowę znad ramienia Sette i wystawiła język do swojego brata, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Przyznaj że zazdrościsz tego, że tak mogłam ją z zaskoczenia tulnąć, prawda?! - Wychyliła głowę nieco bardziej i spojrzała na twarz Sette, uśmiechając się promieniście szeroko i wesoło. - Ohayo, Sette-Sama. Brat lubi mnie demonizować i ukazywać jako jakieś straszne monstrum, pod czas gdy sam nie jest lepszy.
- Co, gdzie, ja? - Palec wskazujący jego prawej dłoni, wraz z takową znalazł się na wysokości klatki piersiowej, kierując w swoją stronę takowy. Parsknął cichym śmiechem, lecz nie odezwał się więcej, a Sunae puściła w końcu wojskową, po czym obeszła ją i stanęła obok braciszka... I wyprowadziła mu solidny łokieć w żołądek, od którego aż zachłystnął się powietrzem i zgiął, kaszląc wyraźnie. - No, tak lepiej, ale powinnam się przedstawić, prawda, Sette-Sama? Jestem Sunae, a ten koleś obok mnie to mój brat bliźniak - Ashley. Pewnie nie wyglądamy dla ciebie zbyt podobnie, prawda? Cóż, to już inna kwestia. Ogółem mówią na nas "Gemini", czyli bliźniaki... Dość zżyte, niestety. - Zerknęła na brata, który jeszcze wybudzał się z szoku po ciosie, po czym z westchnięciem zwróciła wzrok z powrotem na wojskową, splatając dłonie za plecami i przeciągając się, mrucząc cichutko. - Ach, ten mój braciak... Zero z nim pożytku. - Wymruczała cicho, przy przeciąganiu się.

Moc podwójnej persony - 1 post z 4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.15 15:36  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
A więc mieli całkiem wesołego szefa. Jak fajnie. Lepszy jednak czasem taki, co zdrowo opierdzieli i nawet tego przed Tobą nie ukryje a małpa, która z wielką chęcią wciągnęłaby Cię w kilka plotek więcej i oskarżyła o zdrady, nie-zdrady i inne takie.
- Bywają gorsze rzeczy. Z tego, co mówisz wnioskuję, że przynajmniej wy doskonale wiecie, kiedy jest wkurzony i nie musicie dociekać na boku. - westchnęła i spojrzała chwilowo na niebo. Tak, jeżeli tak to wyglądało, to wcale nie mieli aż tak źle. Kąśliwość i opierdzielanie pięścią na dobrą sprawę się przydaje... A chyba łatwo sobie wyobrazić, co by było, gdyby ten cały szef psów próbował grać tego miłego i wspaniałego. Raczej by to nie przeszło...
Z organizacją musi być u nich ciężko. Ale jednak różni się to między cholernie poważną grupką ludzi, która za byle co może Cię wywalić, oskarżyć, wyrzucić fałszywe dowody i zrobić z Ciebie wroga nr. 1. W DOGSach raczej by się nie fatygowali i takiego delikwenta pozbyliby się, nie? I to w niezbyt przyjemny sposób. Jednak wtedy chyba nikt by wtedy nie owijał w bawełnę. Tak przynajmniej zdawało się tej Eliminatorce. Nie wiedziała, nie mówiła, że na pewno. Mogła się tylko i wyłącznie domyślać.
- Mówisz tak, jakbyś coś o tym wiedział. Dużo się tutaj kręci aniołów? - a jej Stróż nadal nie chciał się jej przedstawić, uch. Smutne. Może takowego w ogóle nigdy nie dostanie, mimo marzeń. - No ale pewnie coś w tym jest. Jeżeli takowe oczywiście wpadają na Desperację. Chociaż mogą być jakieś "święte" wyjątki...
Skoro robiło sieczkę z mózgu ludziom, to czemu nie aniołom? I tak Boga chyba już nie było, więc wszystko było możliwe. Gdyby był, mógłby zrobić porządek z tym całym syfem, ale się nie spieszył. Nie zdziwiłaby się, gdyby kiedyś spotkała jakiegoś skrzydlatego, który stwierdziłby, że powoli i jego wiara zanika. W takim miejscu nie byłoby to niczym dziwnym.
No ale jednak po trochu ogarniał, skoro cały czas był w stanie utrzymać rozmowę między wojskową, a swoją siostrą. Tylko ze dwa razy miał okazję wydrzeć się w jej stronę, mówiąc do Sunny, więc nie jest wcale aż tak źle. Yup, powinien trochę uwierzyć w swoją podzielność. Niektórzy w takiej sytuacji już dawno by mówili na odwrót. Musieli jednak spędzać już trochę ze sobą czasu, więc chcąc nie chcąc, musiał trenować. Kiedy jednak zaczął mówić o wieelkim pająku, Sette mogła wyciąć sobie napis "WTF?" i położyć na głowie. Próbowała też powstrzymać śmiech, jednak widząc powagę Ashleya... Po prostu nie mogła. Więc musiała wybuchnąć śmiechem.
- Jeden z członków DOGS pokonany przez... "Wielkiego" pająka? - Laura nawet nie mogła powstrzymać łezki z oka. Dobra, fakt, niezbyt przyjemne jest to, jeżeli budzisz się z pająkiem na twarzy, bo cholera wie, jak są mordercze na Desperacji, ale chyba pewna ich część nie zaatakuje, jak tylko po sobie chodzą? Poza tym, cholera, to był chłop mieszkający na co dzień na tych terenach, winien się przyzwyczaić... Po jakimś czasie się wreszcie uspokoiła i aż pokręciła mocno głową. Rany, już dawno się tak nie uśmiała, będąc poza miastem. Dziewczyna podrapała się palcem po skroni, kiedy wrócili już do zwykłej rozmowy na temat tego i owego.
Czyli gotowanych Wymordowanych.
- Hmm... A czy pan Ashley już miał okazję próbować kuchni tajnego szefa kuchni? - na jej twarzy pojawił się lekko złośliwy uśmieszek, ale nawet nie wiedziała, dlaczego taki. Chyba najłatwiej było skojarzyć go z takim, a nie innym. - Zaiste, brzmicie tak, jakbyście się objadali takimi rarytasami z wirusem X po drodze na co dzień, towarzyszu.
A cholera ich wie. Może już musieli z głodu podjeść tego i owego osobnika. Ludzie pewnie też by tak potrafili, gdyby umierali z głodu.
Cichutko westchnęła, kiedy Ashley zapytał o jej lewą rękę. Fakt, widać było, że ją ma. Przez chwilę zastanawiała się, czy mówić, czy jednak wyminąć, twierdząc że po prostu wolała ją trenować, ale po chwili stwierdziła, że to jest niewielka różnica. Niektórzy potrafią to ujrzeć w czasie walki, więc zawsze to wychodzi. Prędzej czy później.
- Powiedzmy, że był czas, kiedy ktoś mi ją odrąbał. - Settę kiwnęła głową i spojrzała na lewą rękę - A teraz jest z nie-wiadomo-na-dobrą-sprawę-z-czego. O, coś w tym rodzaju. Więc musiałam sobie pomagać prawą. Nie polecam, lepiej się przed takimi wypadkami ubezpieczać.
Gdyby spróbowała coś zrobić prawą przed utratą lewej, pewnie nie bolałaby jej ta strata tak mocno, jak wtedy. Choć nie... Chodzenie bez ręki, którą zazwyczaj się robiło wszystko, zawsze boli. Ale co zrobić.
- Świat staje na głowie, nie? Ciebie dziwi taki wojskowy, a mnie taki DOGS. Jesteśmy kwita. W końcu w każdej grupie musi być jakiś wyjątek. - Set kiwnęła głową. Trzeba było przyznać, że jej dobra wola mogła być i działać w najlepsze, ale gdyby trafiła na "zwykłego" pieska z chustką, to by pewnie się wszystko skoczyło do walki. Tak samo, gdyby Ashley trafił na typowego wojskowego - dobra wola, ale co z tego, jak druga osoba się rzuca? No właśnie. Dlatego mogli powiedzieć, że mieli szczęście.
- Nie martw się, kiedyś mnie poznają. - Set przymknęła oczy, a jej uśmiech zmienił się na trochę bardziej niepokojący. - Prędzej czy później Władza i tak was będzie chciała sprzątnąć. Może nawet w niedalekiej przyszłości. Liczę na Twoją obecność, towarzyszu, z wielką chęcią zawalczę z Tobą na poważnie. I na poziomie, rzecz jasna. Więc nie próbuj mi się nigdzie chować, bo i tak was znajdę.
Oj tak, jakby miały się pojawić misje związane z DOGSami, to Eliminatorka by się wręcz biła o jedno miejsce. Wuj z Łowcami, z tymi może się pobawić, jak będzie okazja. A ta pewnie prędzej czy później się pojawi. Ciekawe, jak to wtedy się wszystko rozegra.
Drgnęła, kiedy poczuła nie swoje ręce. Nie dość, że jedna ją objęła w pasie, to druga wycelowała w stronę jej broni. Przez chwilę nawet jej przeszło przez myśl, że zaraz ją wyciągnie i przyłoży do gardła, jednak szybko wyszło na jaw, że nie tędy droga. Nie były to jakieś próby siłowania się z nią, ot, dosyć lekki dotyk. Zero morderczych intencji, tak jej się wydawało. Głos Ashleya tylko ją upewnił. Odetchnęła i spojrzała na bok. Pierwsze co - cholera, ta głowa była nieco wyżej. I rzeczywiście należała do jakiejś dziewczyny. Czekaj... Co? Przecież Truskawka stał przed nią... Ona jest za nią... Cholera, jak. To oni w końcu jednak mieli oddzielne ciała? Przez chwilę miała wręcz oczy jak talerze, nie mogła ogarnąć, co się właśnie działo. Po chwili jednak uspokoiła się i postarała się odpowiedzieć w miarę przyjaznym uśmiechem.
- Ee... Tak, miło poznaać. - nadal czuła się lekko zbita z tropu, więc nie powinni się byli dziwić jej reakcji. Tak, ja dwójka zdecydowanie była naprawdę wesoła i ciekawa za razem. Nie mają prawa trafić na stół naukowców, za cholerę. Chwilę potem Sunae puściła ją i podeszła do swojego brata, po czym zaserwowała mu dosyć mocny łokieć w żołądek, czy coś koło tego. Gość odleciał niczym deska, a Sette zastanawiała się, czy powinna teraz znowu zacząć się śmiać, kiwnąć głową i powiedzieć coś w stylu "To musiało boleć", czy nadal stać i gapić się jak jakaś idiotka. W końcu jednak pierwsza opcja wygrała.
- Taak, z wami zdecydowanie wasi towarzysze w DOGSach nie mają jak się nudzić. - stwierdziła, kręcąc lekko głową. - Chyba już dawno nie miałam takiego szczęścia do istot spoza miasta. Co za miła odmiana.
Nie zdziwiłaby się, gdyby jej się mocno wbili w pamięć. Nie... To już mieli jak w banku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.15 20:23  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
- Czasem ciężko rozpoznać różnice. - Przyznał, choć może nie miał tak bardzo do czynienia z Growlithe'm jak Sunny. Był raczej dość biernym obserwatorem, acz jego anielska siostrzyczka wydawała się być bardziej "kontaktową" częścią ich dwojga, nawet jeśli była wybuchowa i ognista w swoim zachowaniu.
Cóż... Przewiniłeś - musisz za to oberwać. Im twoje przewinienie gorsze, tym bardziej adekwatna kara, z karą śmierci włącznie, i to wcale nie stosowaną tak ostatecznie w praktyce. Nie ma owijania w bawełnę, nie ma wymijania, gadu gadu - są konkrety, i albo się obronisz, albo przyjmiesz karę. Nie ma wymijania - takowe tylko pogorszy sprawę.
Na jej pytanie pokręcił głową przecząco, zaprzeczając tym gestem jakoby dużą obecność aniołów na terenach Desperacji. - Jest kilku, może nawet kilkunastu, ale w większości to stróże mieszkających tu istot. Więcej znajdziesz w Edenie. - Hm, Eden... Kiedy on tam był ostatnio? Minęło już trochę czasu od kiedy w ogóle tam zaglądał. Tęsknił nieco za tym przyjemnym, chłodnym, rześkim powietrzem anielskiego raju, który w praktyce nigdy nie był splamiony niczyją krwią...
No, prawie. Na wspomnienie o "wyjątkach" wyrwało mu się nieco gardłowe, ciche warknięcie, w formie "ostrzeżenia", lub czemuś jemu podobnemu. - Anioł którego porwaliście był właśnie takim wyjątkiem. Straciła jednak większość swojej wiary w ludzi dzięki wam. - Nie brzmiał przy tych słowach zbyt przyjemnie, i nie zamierzał. Nawet jeśli rozmawiało mu się z nią dobrze, nie zmieni to faktu że ma zarówno jej, jak i całemu miastu za złe to, co zrobili Evendell. Mogli wziąć każdego innego, a nie tą naiwną i dobrotliwą duszę, którą złamali, wytarli jej wiarę w ludzi w ziemię i rzucili w kąt, a teraz jeszcze chce szukać "świętych" wyjątków. Tsh...
Może i ogarniał, ale nie zawsze, dlatego starali się wzajemnie (w miarę możliwości) nie kolidować sobie w rozmowy, jednak jak widać było - nie szło im trzymać gęb na kłódkę, by drugie mogło w spokoju sobie rozmawiać.
... Serio, nawet i ona nie potrafi tego pojąć? Morderczy wzrok wbił się w oblicze wojskowej, a wtórowanie śmiechem wewnątrz jego głowy wcale mu nie pomagało w przyjęciu tego "na chłodno". No co no...
- Arachnofobia nie pomaga w takich sytuacjach, Sette. - Mruknął cicho, nie mając już w sumie ochoty na ciągnięcie tego tematu. Ha, ha, pośmieli się... A teraz, może trochę spokoju? Troszkę? Odrobinkę? No, tak lepiej. Potarł dłonią swoją twarz, cicho ziewając nim skończyła się śmiać, po czym, wrócił do swojej poprzedniej postawy, kontynuując kwestię rozmowy.
- Kogo? - Mruknął, "pacząc" wyraźnie pytająco na Sette. Że kto? Że komu? Że po co?
- Przetrwanie tutaj wymaga wyzbycia się nawet humanitarnego traktowania zwłok czasem. - Stwierdził lodowatym tonem, morderczo poważnie. Nie kłamiąc - tak, czasem się zdarzało że, zmuszeni głodem, sięgali po ludzkie (lub pół-ludzkie) mięso. Na całe szczęście - wirus X nie dotyczy ani jego, ani Sunae.
- Hm... Ciekawe, myślałem że wasza technologia jest już na tyle rozwinięta, że posiadacie jakieś inkubatory pozwalające na regenerację kończyn. - Mruknął w zamyśleniu, podrapując się po głowie. Dość dziwne, myślał że już sięgnęli do tego, skoro już potrafili tworzyć dość ludzkie maszyny, a także całkiem zdolnie łączyć ze sobą zdobycze technologii i magiczne artefakty, to stworzenie inkubatora regeneracyjnego nie powinno być dla nich problemem, prawda? A tu prosze, zaskoczenie. Cóż... Ludzie chyba za bardzo się skupiali na ułatwieniu sobie życia, niż wspomożeniu samych siebie, prawda?
- Chyba tak. Uśmiałbym się gdybyś była jeszcze w randze jakiegoś wykwalifikowanego mordercy czy eliminatora, jak ja. - Przytakną kiwnięciem głowy. Nie miał pojęcia, że tym trafił w dziesiątkę, ale być może się dowie, kto wie? Zdecydowanie jednak mieli farta - pomimo morderczych profesji, ich mordercze zapędy ograniczały się tylko do chwil, gdy ktoś im "każe" to robić... Choć czy na pewno?
- Tylko jeśli i ty dożyjesz tego spotkania. - Posłał jej tym dość zawadiacki uśmiech. Challenge accepted, można powiedzieć, prawda? A że i tak zapewne jeśli Grow wynajdzie jakąś robotę, to zadania bojowe dostanie albo on, albo Giggle... To może się to stać wcześniej niż się wydaje, czyż nie?
Reakcja Sette była nader zabawna, przez co czarnowłosa Panienka zachichotała cicho, widząc jak próbuje ogarnąć, co się dzieje. - Nie tego się spodziewałaś, prawda? - Spytała, i nim jeszcze ją puściła, dała jej krótkiego, ciepłego całuska w policzek, po czym od razu ją puściła i ruszyła ku bratu. Tylko on mógł w tej chwili zobaczyć, jak potwornie się zarumieniła od tego gestu. Zarówno tulenia, jak i tego małego całuska. Widać że zrobiła to tylko po to, by, jak na złość swojemu bratu, pokazać się w lepszym świetle. Nim jeszcze się obróciła ku kobiecie, jej twarz wróciła do standardowego kolorytu, a Ashley powoli się zbierał do kupy po ciosie w brzuch. Wbrew pozorom - był odporny na ból, to kwestia zaskoczenia wprawiła go w taką reakcję. Słysząc śmiech Sette, posłała jej szeroki, wyraźny uśmiech, widząc że się rozumie z nią. No proszę, choć jedna osoba ma takie poczucie humoru jak panienka Sunny. Jak miło!
- Nie ma się co o to martwić. DOGS to zbiorowisko naprawdę różnych i barwnych charakterów, w praktyce nie da się mieć chwilę spokoju, prawda, Ash?
- Tsh... T-tak, kch, kh... - W końcu udało mu się podnieść do pionu i jako tako ustabilizować swój oddech... Tylko po to, by pięta prawego glana Sunny wbiła się w jego lewą stopę. Widać że tym razem zdusił reakcje, przygryzając zębami wargi. Pokręciła krótką chwilę piętą na jego stopie, po czym odpuściła mu, i zwróciła wzrok na Sette, splatając ramiona na klatce piersiowej. - A skoro byłam na tyle miła, by nie posłać ci strzały w plecy, to mam do ciebie prośbę, Sette-sama. Zdobądź mi jakiś aparat fotograficzny w mieście.
- Eee, co? Po cholerę ci? - Zwrócił spojrzenie na nią, nie kapując po co nagle miałby jej być aparat. Niemal znudzone spojrzenie pomarańczowych oczęt zwróciło się na anioła. - Huh? A jak myślisz? Musze uwieczniać chwile takie jak ta, gdy zwijasz się z bólu, albo uciekasz w panice przed małym pajączkiem. - Wyraźny plask typowego "facepalm'u" ze strony prawej dłoni Ashley'a na jego twarzy był słyszalny jeszcze pewnie kawałek dalej, a Sunny znów zwróciła swoje spojrzenie na Sette-sama, uśmiechając się słodko. - A więc? Proooszę...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.15 22:17  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
- Lepsze "czasem ciężko" niż "zawsze", jak sądzę.
Tak się przynajmniej jej zdawało. W końcu były te momenty, kiedy w końcu wiedział, za co obrywa. Ona jeszcze nie dostała aż tylu opier-papierów ze strony generałów, bo mimo wszystko wyglądała na człowieka ogarniętego i - co jak co - swoją robotę wykonywała. Można powiedzieć, że czasem brała nadgodziny na poznanie tego, z czym ma walczyć. Starała się nie dawać innym zbyt wielu okazji do zauważenia, co z nią może być nie tak. Wystarczyły już inne problemy, jakie miała na głowie.
A więc jednak trochę ich się tutaj kręciło. I zgodnie z urządzeniem, jeden z nich właśnie mógł stać przed nią. Szkoda tylko, że nie mogła się upewnić. Ashley na razie nie dawał jej ani jednej okazji do upewnienia się, czy trafiła na istotę stworzoną przez Boga, jak to pisali w tych całych Testamentach i książkach związanych z religią chrześcijańską. Kilka razy słyszała o ludziach nadmiernie ciekawych, więc wykorzystywała chwilę wolnego czasu, aby zajrzeć i poczytać jakieś ciekawostki. Wbrew pozorom, lubiła czytać, jeżeli księgi, zarówno z prawdziwego zdarzenia, jak i te elektroniczne.
- Ciekawe, czy los pozwoli mi kiedyś spotkać jednego z nich. - powiedziała, robiąc minę dzieciaka, który podwędził coś dorosłym i właśnie został nakryty. W końcu jeden z nich być może właśnie przed nią stał. Tak, jej okulary są naprawdę cudowne. Jak dobrze, że zrezygnowała z drugiej broni - bo co wariować, jeżeli w zamian za to możesz zdobyć częściową możliwość zauważenia celi o wiele wcześniej i rozpoznania rasy? Yup, to było naprawdę pomocne.
Prychnęła, kiedy Ashley zaczął warczeć, wspominając, że ta cała panienka była wyjątkiem. Pół biedy to, ale "porwaliście" było całkowicie nie na miejscu. Wkurzało ją mieszanie w bzdurne zabawy reszty wojska - ona często takowych unikała, tak?
- Nie mów wy, mów oni, mendo. Mnie nawet wtedy na służbie nie było. - i ona przez chwilę wyglądała na wkurzoną, ale szybko pozbyła się tego spojrzenia - w zamian za to zamyśliła się, starając wyłapać, co oni mogli z nią zrobić. - Mam tylko nadzieję, że uniknęła spotkania z naukowcami. Wtedy jej wiara w ludzkość uciekłaby z krzykiem na dobre. Z tym to mogę się nawet zgodzić.
Na samą myśl o badaniach dostała lekkich drgawek, a co dopiero może powiedzieć o zaspokajaniu ciekawości tej bandy psycholi z laboratorium. Po chwili głową ją zaczęła niemiłosiernie boleć, więc aż złapała się za nią i dosyć ostro skrzywiła. A nie wzięła dzisiaj prochów, cholera. Przez chwilę tak się kuliła, jednak w końcu zebrała się i wyprostowała. Nie lubiła bawić się w chwilowo niedostępną z różnych powodów istotę. Jeszcze, nie daj Boże, Ashley zechciałby się na nią wydrzeć i pokazać, jak bardzo go to zdenerwowało. A fe.
Ach, fobia. No to nic dziwnego, że ich się tak bał. W jego przypadku musiało to być naprawdę niewygodne, bo z pająkami może się naprawdę często spotykać. Ktoś tutaj był naprawdę wredny, tak.
- Oj, nie przejmuj się tą kwestią za bardzo. Tak mówią, kiedy mają na myśli mnie i moją broń. - przyznała, drapiąc się po głowie z lekko krzywą miną. - Mówili przynajmniej do momentu, kiedy jednej osoby omal nie wysłałam do szpitala. Teraz nie ma zbyt wielu osób, które chciałaby tak mówić, no chyba, że widzą mnie w dobrym humorze i słyszą, że sama o tym wspominam.
Taa, to było takie miłe, ten raz się wyżyć na innym wojskowym. A potem dziwne spojrzenia i kolejne badania jej psychiki. Co za kicz. Przeszło to jednak, skończywszy się na ostrzeżeniu, żeby bardziej uważała na siebie i swoje wybuchy emocji. Żeby nie dawać innym kolejnych możliwości manewrowania jej w połowie nierozgarniętą głową. I jeszcze te bóle głowy, cholera. Zalały ją aktualnie na tyle mocno, że aż miała ochotę zamknąć oczy i nafaszerować się lekami. Aż przymknęła lewe oko. Czemu akurat dzisiaj nie wzięła za sobą leków? To pewnie przez to myślenie o mendach. A żeby to coś. W takim właśnie stylu nie usłyszała połowy zdania na temat przeżycia i zabawach w kanibali, więc kiwnęła tylko głową.
- Ci psychopaci są zbyt zajęci swoimi "obiektami" i "oddawaniu się nauce". - Set aż musiała na chwilę przykucnąć i wypuścić powietrze z płuc, zanim będzie się nadawać do mówienia o "jakże cudnych ludziach nauki". Widać było, że na samą myśl krew ją zalewa i cudem powstrzymuje się od rzucania przekleństwami. - Siedzą, myślą że są fajni i wkurwiają ludzi na każdy możliwy sposób. Choć, kij ich wie, może teraz, kiedy rozmawiamy, próbują coś ustalić na temat ułatwienia życia wojskowym.
Po tym wreszcie wstała i znowu zaczęła liczyć w głowie - musiała się w końcu uspokoić.
Na chwilę aż otworzyła lewe oko, słysząc, czym zajmuje się jej rozmówca w grupie. Bawił się w mordowanie i wierzył, że przed nim stoi ktoś inny, niż Eliminator... A to ci zabawne.
- Bardziej się pomylić nie mogłeś. - znowu zabawiła się w rzucanie złośliwymi uśmieszkami - Jestem Eliminatorem i myślę, że już sama nazwa dużo mówi. Cóż za ironia losu, naprawdę. Dwójka wyjątków z nienawidzących się grup, nie chcą walczyć i zajmują się mordowaniem. Jeszcze chwila i ktoś wymyśli coś takiego, po czym napisze książkę.
No i zdecydowane. Raczej już nie będą sobie mogli tak miło porozmawiać, jak spotkają się następnym razem, choć... Kto wie? Pewnie znajdą chwilę w czasie walki, by zacząć po sobie nawet jeździć. Albo coś skomentują. Na pewno jednak będzie o wiele weselej, niż gdyby wpadli na siebie po raz pierwszy i tylko by na siebie warczeli, yup.
Dobra, teraz nie mogła się nadziwić, jak zadziwiająco pozytywna jest ta panienka. Wręcz roztacza jakąś przyjemną, ciepłą aurę. Od razu się człowiekowi lepiej robiło. I to ona miała się na nią rzucić i ostrzelać? Łoł. Nie wyglądała na taką, choć można się było zastanowić, widząc, jak nie daje żyć swojemu bratu. Czyżby odpłata za jego opinie, które Sette zdołała wcześniej usłyszeć? Na mini-całusa w policzek odpowiedziała podniesioną brwią i kolejnym, lekkim zdziwieniem, no ale cóż, nie powinno to być nic dziwnego. Chyba jeszcze nigdy nowo poznana osoba nie powitała jej tak ciepło, nawet, jeżeli miała okazję już zobaczyć, jaka jest pięć minut wcześniej. Rany, rany.
Na pytanie Sunae nie planowała odpowiadać, bo i tak było posłane do jej brata. W zamian za to żałowała, że nie wzięła ze sobą jakiegoś popcornu, bo by sobie mogła teraz przysiąść i oglądać mini-show bliźniaków. Myślała, że to potrwa dłużej, ale dziewczyna szybko wróciła do niej. I od razu zarzuciła prośbą. Set na chwilę przymknęła oczy i zastanowiła się. Cóż, większych problemów być nie powinno, a to nie jest całkiem zła zapłata w zamian za ciepłe powitanie.
- Serio? Jeżeli tak, to postaram się coś załatwić... Nie sądzę jednak, żebyś potrzebowała jakiegoś profesjonalnego, nie? - po chwili Laura otworzyła prawe oko i wymusiła od siebie lekki uśmiech - jej głowa nadal dusiła u niej chęci do życia i uśmiechania się, więc wyglądała dosyć krzywo. - Choć będzie musiało minąć kilka dni, zanim spróbuję Ci go wysłać. Żeby nie było, że widzieli, jak to sobie kupuję aparat, a potem nie mam zdjęć, aby się pochwalić. No i go po drodze wypróbuję. Tylko gdzie ja mam potem go wysłać...
Tak, z tym mógłby być ewentualny problem... W końcu ciężko by było ją potem znaleźć. A z kontaktem pewnie ciężko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.01.15 23:54  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
- Zapewne, choć to kwestia podejścia i wyboru. - Rozłożył lekko ręce w geście bezradności. Każdy uzna że ma gorzej, a zarazem jednak dla drugiej osoby może mieć lepiej. Z drugiej strony... Skrywana niechęć jest chyba gorsza niż jak można wyrzucić wszystkie swoje karty na stół i powiedzieć wprost "hej, ty, mam cię dosyć" i dać mu solidnie w pysk z raz czy dwa, potem się pobić i w rezultacie skończyć z jakąś karą - ale poczuciem satysfakcji, i być może nawet z lepszym porozumieniem, niż tak chować w sobie urazę, na? Właśnie. Są jakieś plusy tego "rodzinnego" podejścia, gangowego. Takie proste, logiczne zasady bywają czasem lepsze, niż ten cały savour-vivre i iście dworzańskie podejście do każdego. Yup...
Mógł, lecz czy był nim? Ashley nie zdradzał swojej rasy, gdyż nie czuł potrzeby by się z nią obnosić. To nie tak że wstydzi się siebie - po prostu nie czuje potrzeby w ukazywaniu tego tutaj, aż do momentu, gdy będzie to konieczne. To taka jakby... Karta atutowa. Do momentu aż pokaże swoje skrzydła, może zostać uznany za wszystko, a jego moce ognia wcale nie muszą pochodzić od wewnętrznych zdolności. Najlepszy przykład - szefciu. On też umie się bawić w piromantę, a jednak z aniołem to ma raczej tyle wspólnego, co ma piernik do wiatraka, a nawet i mniej, więc... No, właśnie.
- Uważaj tylko by nie był też ostatnią osobą którą spotkasz. - Rzucił dość ostrzegawczym tonem. Wiedział że aniołki ostatnich lat są... Jednak mimo wszystko dość bojowe czasami, a ich ponadnaturalne zdolności do kontroli żywiołów tylko pomagają im w byciu "nieco powyżej" innych. Nieco, powiedzmy, bo ta przewaga może być całkiem szybko i zręcznie wyrównana.
- Nie uniknęła. - Odpowiedział krótko, i dość sztywno, próbując się wstrzymać od kolejnych "wybuchów", jak ten przed chwilą. Mimo iż robił za tego spokojnego i obiektywnego - zarówno jego jak i Sunny trawił ten sam ogień, ta sama wybuchowość, która tylko czekała, by się uwolnić, gdy nastąpiła okazja. To ten sam płomień... Który trawi ich dusze.
No cóż, mieszkanie w wykopanej dziurze obfituje w pająki. Dzięki Bogu, zazwyczaj w środku to Sunny jest na zewnątrz, a on, w razie potrzeby, może zamknąć oczy i nic nie poczuje, a także nic mu nie będzie. Yey! Tak bardzo przydatnie!
- Hm, więc Słońce i Szef Kuchni się spotkali. Ty gotujesz, ja dostarczam ognia w piecu i mamy lukratywny interes w Desperacji. - Z dowcipnym uśmiechem objął dłonią swój podbródek, jakby nagle zamyślając się nad tym planem. Kiwał lekko głową, jakby mówił "tak, tak, to całkiem dobry plan" do samego siebie.
"Wydajesz się całkiem nieźle z nią dogadywać. Nie zapominaj że to nasz wróg."
"Nie zapominam, ale skoro mogę mieć trochę spokoju - to czemu mam nie skorzystać."
Na szczęście, gesty "przytakiwania" zamaskowały jego chwilową rozmowę z Sunny, i dopiero gdy odzyskał własną "orientację" zwrócił spojrzenie na kobietę, która wydawała się jakoś "tracić kontakt". Nie wydawała się zbyt obecna, a zamykanie oka bez powodu nie wyglądało jak typowy gest w trakcie rozmowy... Chwilowo jednak to zignorował... By po kolejnym zdaniu obserwować ponownie jej, dość dziwne działania. Wyglądała jakby chciała wyzionąć ducha, lub jakby chciała ziać ogniem na samą myśl o naukowcach. Hm... Potarł lekko lewe ramię dłonią, przypinając zaraz po tym miecz do pasa. Nie czuł potrzeby trzymania go w dłoni, więc po co miałby to robić? Nu, właśnie. Hm... Przechylił głowę lekko na bok, przyglądając się jej uważnie. - Nie wydajesz się darzyć ich zbyt wielką sympatią. Pomimo iż inteligencja sprawia zapewne że uważają się za lepszych - warto czasem trochę szacunku zachować. Gdyby nie oni, pewnie już pół millenium temu po M-3 nie byłoby czego zbierać. - Splótł ramiona na klatce piersiowej, po części mając racje. Widział jak to miasto powstawało po tym jak Staruszek udał się na "emeryturę" bez zapowiedzi nikomu i niczemu, a świat szlag trafił. A może nie widział... Kto go tam wie?
Och? Serio? A więc solidnie się pomylił, co też faktycznie go zaskoczyło, gdy to usłyszał. No proszę... Zabójca na przeciw zabójcy, rozmawiają jak gdyby znali się od zawsze. - Może to fakt, że operujemy w tym samym fachu sprawia, że tak dobrze się nam rozmawia? - Wzruszył barkami, rozplątując ramiona i wkładając dłonie do kieszeni płaszcza. Pewnie gdyby walka ich narzuciła na przeciw siebie, byłby to ciekawy, pełen swoistej "koleżeńskiej" rywalizacji pojedynek, i kto wie, może nawet jedno by drugiego nie dobiło na koniec takiego, ani nie okaleczyło nazbyt boleśnie? Hm... To zawsze jakieś wyjście, prawda?
Dokuczaniu bratu to akurat przejaw ich "bliźniaczej" miłości. On jej dogryzał, a czasem też i rękoczynami darzył, podczas gdy ona, często z zaskoczenia pakowała mu dość solidne ciosy, przez co w chwili jego przyjścia albo na początku nie miał nic do powiedzenia, albo koniec końców faktycznie wydawał się być małomówny (weź się skup i powiedz coś konkretnego gdy skręcasz się z bólu), heh. Anielica nie zareagowała na zdziwioną minkę wojskowej. Wiedziała że taka będzie, ot, i tyle... Choć irytowało ją to, że nie umie tak robić częściej, i teraz zebrało się w niej tyle "odwagi" by przełamać barierę cielesną tylko po to, by zanegować wszystko, co mówił jej brat.
A wracając do panienki Sette - właśnie dostała odpowiedź na swój pomysł. Zaskakujące - acz pozytywną. Nu, nu, nu, jak miło! Bardzo miło! Wyraziła swoją wdzięczność szerokim, dziecięcym uśmiechem, a na pytanie o profesjonalność kiwnęła głową, że nie musi takowy być. - Przydatne byłoby tylko aby wytrzymywał w miarę ekstremalne warunki. No i nie próbuj pakować do jego bebechów jakiś nawigatorów, dobrze? - Ashley przechylił głowę na bok, obserwując badawczo kobietę. Wydawała się być taka... Nieco... Powiedzmy, słaba? Bez życia? Bez charakteru? Sunny podłapała jego spojrzenie po chwili, i też dość badawczo przyglądała się kobiecie. Hm... Coś z nią było nie tak.
W identycznym momencie, zgrywając się idealnie, spytali:
- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz dobrze.
Zaraz po tym rzucili po sobie nienawistne spojrzenia, które jednak po krótkim momencie zmieniły się w uśmiechy zrozumienia, a oni sami skupili wzrok na kobiecie, jakby tym chcieli powiedzieć "mów, albo przewiercimy ci duszę na wylot by się dowiedzieć".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.15 13:56  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
- Też fakt.
I w ten sposób skończyły im się chyba możliwości dalszego rozmawiania na temat swoich szefów. Mimo iż zbyt wielu konkretów nie było, Set i tak sądziła, że taka krótka wymiana zdań się jej przyda. Wroga lepiej poznać, w razie spotkania w przyszłości będzie o wiele lepiej, kiedy się coś na jego/jej temat wie. Nawet, jeżeli są to tylko takie szczątkowe opisy. W tym przypadku dowiedziała się co prawda tylko tyle, że szefuncio DOGSów i ktoś tam obok rzeczywiście gryzie, jak trzeba. Ciekawe w takim razie, co by było, gdyby się dowiedzieli, jak to jeden z ich członków spotkał Eliminatora z wojska i dał możliwość pójścia w jasną cholerę. Nie, żeby podejrzewała u kogoś z rodzeństwa jakiś oznak masochistycznych... I tak chwilę temu przyznali, że musieliby mieć nierówno pod sufitem, żeby o czymś takim wspominać. Cóż, trzeba ich kiedyś wypatrzeć w terenie. Ciężko będzie, ale nagroda w zamian za to może być całkiem niezła, nawet jeżeli nie spróbuje im odrąbać głowy i zanieść do miasta.
Oczywiście, mógł nie zaliczać się do tej jakże ciekawej, jak i o dziwo dosyć niebezpiecznej rasy, ale problemy z wykrywaniem zazwyczaj nie kłamały. Sprawdzała z takiej odległości, coby nie powinny mieć większej ilości problemów. Najważniejsze, że nie byli Wymordowanymi - przynajmniej dzisiaj nie musiała się męczyć z wściekłymi umarlakami. Co prawda niektórzy są ogarnięci, ale i tak mają swoje odchyły.
- Nie mam szczęścia do aniołów, więc pewnie sporo czasu minie, zanim go znajdę. - przyznała, spoglądając znowu w górę. Tak, jeden stał przed nią, ale co z tego, jak pewności nie ma. Ale kij z tym, gorsze to, że jej Stróż chyba pomylił pociągi i wywiało go nie wiadomo gdzie. Biedna co prawda nie była, ale miała swoje problemy. A taki przyjazny głosik, który nie był efektem jej wyobraźni by się czasem przydał. Przynajmniej nie musiałaby w samotności gadać sama ze sobą. Chyba dlatego była taka "przyjazna" dla istotek z Desperacji - bo w innym wypadku nie ma czasami do kogo się odezwać. Zagadka rozwiązana.
Posmutniała lekko, kiedy usłyszała odpowiedź.
- Biedactwo. - choć mogło to być naprawdę dziwne, Eliminatorka nie była w stanie do końca ukryć swojego zmartwienia. Bawienie się obiektami i próby wysyłania jej na misje, mające takowe znaleźć były czymś, co unikała jak ognia. Ba, przy tym jej wrogowie z Władzy to były potulne baranki. Dlatego potrafiła się nawet chwilę przejąć ich ofiarami, tym bardziej, jeżeli to był jakiś przyjazny, miły aniołek. Jeżeli tak było, to szkoda. Ale nic z tym nie zrobi. Może mieć tylko nadzieję, że następnym razem to ona pierwsza na takiego wpadnie.
- Cóż za idealne połączenie. - pokiwała głową, choć średnio by się paliła do takiej roboty. Zbyt dobre uczynki by poleciały z jej strony, choć... Czy to coś złego? Może po prostu wizja jej jako gotującej panienki średnio jej się podobała, przynajmniej teraz, kiedy miała robotę w wojsku. Może się zastanowi, jak zdechnie. Tylko że wtedy będzie musiała upilnować swojej broni.
Posłała mu dosyć wściekłe spojrzenie, kiedy zaczął w pewien sposób dobrze o nich mówić. Po części - fakt. Ale bywało, że Ci w miarę rozgarnięci naukowcy bardzo rzadko się brali za zabawy z obiektami, tak jej się przynajmniej wydawało. Ci, co naprawdę mieli olej w głowach, siedzieli przy czymś porządnym, a jeżeli takowy od początku był powalony, to był taki do końca. Zresztą, kiedy oni wymyślali, jak ułatwić życie ludziom, pewnie nie mieli za bardzo czasu na babranie się z wirusem X i jego ofiarami. I nie tylko nimi, zresztą. Co ma taki anioł do przykładowych prób znalezienia leku? Nic a nic.
- Niech spadają na drzewa, małpy jedne. - syknęła - Te "dobre" wyjątki teraz liczy się na palcach. A reszta powinna spłonąć lub zginąć w najgorszych męczarniach. Patrzymy na teraźniejszość, nie na przeszłość. To są spore różnice, jak zachowywali się wtedy, kiedy musieli ratować swoje tyłki i reszty ludu, a teraz, kiedy mogą siedzieć w tych swoich laboratoriach, to aż ciężko ich nie posądzić o problemy z psychiką.
I to niby ona jest chora, cholera. Ale już po prostu ciężko jej było znaleźć jakieś plusy u tych ludzi. Za bardzo miała już ich dosyć, jak i tych badań, które ostatnimi czasy się nasiliły. Ktoś chyba nie potrafił zrozumieć, że mimo swojego zachowania ona NIE JEST CHORA. Ciekawe, komu się tak bardzo nudziło po godzinach.
Kolejny napływ bólu znowu uniemożliwił jej skupienie się na tym, co mówił do niej Ashley, więc musiała się naprawdę wysilić, aby przynajmniej wyłapać końcówkę i zrozumieć, o co chodziło w całym zdaniu. Ostatnio było o tym, że mają podobny fach, tak...? Więc pewnie mówił coś na ten temat. To chyba było pytanie związane z tym, jak dobrze się dogadują. Tak, chyba tak było. I tak coś jej w głowie mówiło, więc ten raz można zaufać głupiutkim głosom.
- Taa... Chyba coś w tym jest. - Laura westchnęła i położyła rękę na głowie. Przez chwilę myślała, że coś ją zaczyna łapać po drodze, ale o dziwo jej głowa nie była ani trochę cieplejsza. Cholera, pewnie niedługo znowu się nabawi jej uwielbianych ataków. Jeszcze zaraz wyjdzie na totalną wariatkę, którą powinni przebadać na inne choroby jeszcze kolejne kilka miesięcy, bo może wreszcie coś złapią i będą mieli okazję, żeby ją wywalić.
Uff, to dobrze. Będzie jakoś w stanie zawsze wytłumaczyć komuś, dlaczego bierze sobie taki "wytrzymały" aparat. Jeżeli ktoś będzie pytał, oczywiście. Sette jednak wolała się ubezpieczać na prawie każdym kroku, żeby uniknąć już kolejnych, dziwnych spojrzeń, które by miały ją zaprowadzić, tam, gdzie nie trzeba. Chyba wiadomo gdzie... Cały czas opierdzielano ją, że ma coś z głową, a pewnie zaraz wyjdzie, że to przez ich problemy bywa jeszcze gorzej. Dodaj wcześniej odbytą rozmowę o naukowcach i okropne bóle głowy, a dostaniemy nieciekawe ataki gniewu, czego każdy wolałby uniknąć. I Sette, i bliźniaki, naprawdę. Eliminatorka na chwilę ponownie przymknęła oczy i spróbowała olać irytujący jak cholera ból, ale w pewnym momencie myślała, że zaraz jej głowa wybuchnie. W dodatku bliźniaki z idealnym zgraniem w czasie zapytały, czy wszystko jest w porządku. I choć raczej nie mieli aż tak złych podejrzeń, jak Ci, co ją znali, to i tak jeszcze bardziej dało jej to po głowie. Dłoń, będąca przy rękojeści, nieznacznie drgnęła.
- Wszystko jest, jak najbardziej, w porządku... Nie potrzebuję żadnych badań, tak? Odwalcie się wreszcie ode mnie i dajcie mi żyć, do cholery! - widać było, że z trudem jej idzie zapanować nad ręką, która wyciągnęła broń i wycelowała ostrzem idealnie w rodzeństwo. Żeby tylko wyglądała na opanowaną... To bez cienia wątpliwości odpadało, wystarczyło zauważyć, jak jej ręka się trzęsie. W pewnym momencie chciała ich chyba nawet zaatakować, ale Laura w porę postarała się opanować. Ostrze wbiła w ziemię przed sobą, po czym usiadła i złapała się mocno za głowę. Cholera, akurat teraz. Najgorsze co może być, to ukazywanie takiej słabości przed, mimo wszystko, wrogiem. O w miarę przyjaznym nastawieniu. Nadal jednak był jej wrogiem, tak?
- Niee podchodźcie przez chwilę. - wydusiła z siebie po jakimś czasie, słabo zerkając na nich spod grzywki - Zaraz się opanuję... A wy, przestańcie się tak na mnie patrzeć! Nie naślecie na mnie naukowców, nie ma bata! Bo was zaraz wyrżnę w pień!
Mówiąc to, spoglądała w zupełnie inną stronę, tylko że... I tak tam nikogo nie było. Spokojnie, Laura, jesteś poza miastem... Prędzej zdechniesz, niż trafisz na swoich przyjaciół. Uspokój się na porządnie, zanim tam wrócisz. Gramy tych ogarniętych, tak?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.15 16:29  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Powiedzmy jednak że pod tym względem Sunny i braciszek MOGĄ mieć drobny kredyt cierpliwości u szefostwa przez jeden, skromny fakt rasowości i tego, że czasem z anioła nie da się wyplenić dobroci i chęci pomocy, czy nawet niechęci do walki. Nawet jeśli (co jak na aniołów stróżów dość dziwne jest) są całkiem zdolni w walce i pewnie przy odrobinie aspiracji mogliby dołączyć do któregoś z bojowych zastępów - nie zmieni to faktu że oboje to anioły. Anioły, które nie tak koniecznie chcą się pozbyć swojego przekonania w byciu aniołami. Stąd może, przy odrobinie szczęścia lub ewentualnego nie poznania przez szefostwa prawdy - uda im się uniknąć jakichś konkretnych kar... Lub za to zapłacą. Zobaczymy.
- Może mniej niż sądzisz? - Rzucił pytaniem z dość enigmatycznym tonem, uśmiechając się lekko. Jakby nie było - jeden faktycznie stał przed nią, ale póki nie ma ku temu potrzeby - nie ujawni się. Jeszcze nie. Bo kto wie, kto wie? Może będzie potrzeba, powód, wymus? Hm, jaki może być wymus by powiedzieć to, lub pokazać swoje jedno skrzydełko? Nu, właśnie...
Ale kto wie.
- Przejmujesz się aniołem z DOGS... Dziwny z ciebie żołnierz, Sette, acz dziękuję. To miłe. - Przyznał, choć nie miał tu na myśli nic złego. Wbrew pozorom - to go, a także i Sunny wyraźnie cieszyło. Dlaczego? Jak to dlaczego? Przecież to jasne dlaczego - każdy człowiek który umie współczuć jest dla niego cenną osobą, i to bardzo. Zwłaszcza jeśli umie współczuć wrogowi. To jest prawdziwy pokaz szacunku - posiadać jakieś uczucia poza chęcią zabicia wobec przeciwnika.
- Nie wiem jak jest teraz, nie miałem okazji poznać żadnego z "dzisiejszych" naukowców, ok? - ... No, może w tej chwili nie rozplątał swój ozór, bo stwierdził że nie wie jak jest "teraz", co zaś, dla kogoś z dobrą dedukcją mogłoby być wskazówką do pytania "teraz? A skąd wiesz jak było wiesz jak mogło być wcześniej?" I o, i tu mógłby mieć gorszy problem z wypowiedzeniem się i wyminięciem odpowiedzi, prawda? Cóż...
"Brawo, geniuszu, masz zaiste długi język jak na mało gadatliwego."
"Powiedziała, warcząc na każdego kto na nią krzywo spojrzy."
Ciche warknięcie wewnątrz jego głowy upewniło go, że ją rozjuszył. Huh... Cóż, mało przyjemne, prawda? Ale co poradzić, inaczej nie umie, i tyle. Nie potrafi nie odpowiedzieć ripostą na nią, takie rodzeństwo i tyle, no.
Z każdą chwilą wyglądała co raz gorzej, więc nie odpowiadał na jej słowa. Widział, że coś jest nie tak, coś... Ale co? Nie potrafił tego rozpoznać samemu w tej chwili, choć miał podejrzenia... Że to może być jakiś ból, ale musiał być silny. Bardzo. Do tego stopnia, że przyćmiewał jej zmysły i nie pozwalał logicznie myśleć, skoro nagle zaczęła się wydzierać o badania bez powodu. Rodzeństwo najpierw rzuciło na siebie zdziwione spojrzenia, a potem na nią, próbując zrozumieć jej zachowanie.
- Eee, badania? - Mruknęła, nie rozumiejąc zbytnio oskarżeń miotanych w jej stronę. No ale... Jakie znowu badania?
Gest kobiety był dość alarmujący, do tego stopnia, że Ashley objął dłonią rękojeść swojego ostrza przy pasie, będąc gotów do ewentualnego sparowania ataku. Sunny też sięgnęła ku swojemu sztyletowi, ale w porównaniu do "kosiarki" Asha, to jej mały sztylecik raczej wiele by jej nie pomógł w walce z "nożem kuchennym". Ych...
Ostrzeżenie by nie podchodzili nie działało zbytnio na nich. Widzieli jak cierpiała - nie mogli tak po prostu stać i patrzeć. Nawet jeśli to ich wróg, który pewnie w innych okolicznościach skróci ich o głowę, lub oni ją...
Ale nie teraz. Korzystając z tego, że zwróciła wzrok w inną stronę, zareagowali, niemal wyczuwając siebie wzajemnie. Oboje ruszyli, nader prędko, i pewnie też za prędko jak na ludzi ku kobiecie, znajdując się tuż przy niej w drobnym momencie. Docisnęli swoimi kolanami jej ramiona do ziemi, przytrzymując przedramiona swoimi dłońmi. No, Sunny dwoma, Ashley tylko jedną, bo drugą położył delikatnie na jej czole, mrużąc oczy. Co dość dziwne zapewne dla Sette - ból w jednej chwili od momentu zetknięcia się dłoni z jej czołem, zwyczajnie i poprostu... Wyparował, zniknął. Tuż po nim też i Ashley zniknął, jakby w ogóle go nie było. Bez dźwięku, bez odgłosu - po prostu zniknął. - A teraz cię puszczę, a ty przestaniesz się wydzierać znów o to, że chcemy cię badać lub naukowców nasyłać, dobrze? Gdybyśmy nie mieli w naturze pomagać innym - prawdopodobnie zostałabyś tu na pastwę całej fauny Desperacji. Okaż trochę wdzięczności. I nie licz że to na zawsze - zabrał tylko teraźniejszy ból. Potem pewnie wróci. - Troszkę mniej przyjemnie brzmiała niż przed chwilą, a na jej, jeszcze niedawno rozradowaną twarz wszedł zdeterminowany wyraz. Czuła, wiedziała że Ashley przejął naprawdę potworny ból, i tylko jego wytrwałość sprawia, że nie odzywa się ani nie zanosi bólem wewnątrz ich umysłu. Powoli odpuściła uchwytu, podnosząc kolano z jej ramienia i samej się podnosząc, po czym wystawiła takową w jej stronę, by pomóc wstać.

Wyczerpanie efektu mocy podwójnej persony/użycie mocy przejęcia
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.15 18:55  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Taa, oni mogli mieć jakąś taryfę ulgową. Nie do końca pewną, ale zawsze była ta minimalna szansa. Pewnie dlatego, że po części mogło im brakować ludzi. A ludzi w wojsku zawsze sporo, więc za przykładowe problemy z głową nikt jej nie wybaczy. Pokopią, oskarżą, w najlepszym wypadku wywalą z wojska i pozwolą zostać w mieście, ostrzegając, że za próby wyjścia i ponownego wejścia ostrzelają bez litości, jak przyłapią. Ech, co za cudne życie. Dlatego trzeba na siebie tak bardzo uważać, jeżeli czasem robisz coś... Nie tak, jak przepisy mówią.
- Aniołów spotkanych w ciągu ostatnich dwóch dni nie liczę. - spojrzenie, jakie posłała rozmówcy miało po części zaznaczyć, jakie podejrzenia chodzą po jej głowie, choć nie tak dokładnie, jak gdyby powiedziała w tym czasie "Was nie liczymy, towarzyszu". A mimo niewielkiej pewności chciała tak powiedzieć. Bywa, że inne istoty się czasem jakoś posypią, jak ktoś nagle pojedzie po nich taką pewnością, choć wątpiła, żeby tym razem to zadziałało. Pewnie by spytał, skąd ta pewność, a ona musiałaby się nie wiadomo jak tłumaczyć, żeby obrona nie znalazła zbyt szybko luk. Ale spróbuje to z niego wyciągnąć. Albo się upewni, albo Ashley wmówi jej aż za dobrze, że jednak sobie coś ubzdurała. Nie ma bata, uparta jest ta panna.
- O dziwo każda ofiara naukowców może liczyć na moje niby małe, acz jednak prawdziwe współczucie. Ale to tylko oni. - przyznała szczerze. Tak, po prostu już to miała jakoś wpisane w charakter. Jak ze zwykłymi celami nie leciała w kulki i zazwyczaj łezki w oku powstrzymywać nie musiała, tak spotkawszy jakiś "szczęśliwy" obiekt, który zdołał cudem uwolniony ma ochotę takiego przytulić, pogłaskać po główce i powiedzieć, żeby lepiej teraz trafiała na nią, jak ma wpadać w łapki wojska. No chyba, że taki chce jej odrąbać głowę, to wtedy i jego potnie, tak. W tym przypadku serio było smutno, skoro tamten aniołek był jakimś, no, bardziej "anielskim" i "niewinnym". Tak marnować dobry towar, trzeba być naukowcem. Yup.
Czekaj, czekaj... Czy właśnie ktoś tu się nie przyznał, że jego wiek wcale nie jest tak małą liczbą? W takim wypadku serio mogła ich podejrzewać o anielskie skrzydła. Sporym wiekiem mogą pochwalić się Łowcy, choć Wymordowani i anioły są w tej konkurencji o wiele lepsi. Wymordowanego już wybiła z listy kijkiem bejsbolowym, bo okulary mówiły co innego. Czyżby jednak miała aniołka przed sobą? Dobra, czas na podchody. Ten świadek jest podejrzany, będziemy teraz szukać możliwości, aby zarzucić presją, czy coś. Albo po prostu wywalimy szczerze, co o nim myślimy. Nie będzie litości.
- Ciekawe, ile żyjemy, anielski towarzyszu. - Set posłała mu ciekawskie spojrzenie, które powinno z odległości krzyczeć, że tak szybko już go nie wypuści, dopóki nie dowie się prawdy. Cóż, ludzie byli uparci. Ale ona nie łapie aż tak szybko za broń i inne świństwa. Ładnie pyta. Bardzo ładnie. Potem męczy i robi się upierdliwa. A każdy w końcu traci cierpliwość, jak ma takiego wojskowego na głowie. W dodatku może Sunae by ją wspomogła, gdyby cofnęła swoje chęci załatwienia tego, co miała... Albo by ją w końcu potraktowała strzałami, cholera. Dobra, nie, to chyba zły pomysł. Ale i tak jakoś wyłudzi taką malutką, maluuutką informację. Przecież powiedzenie, że jest się aniołkiem, nie jest niczym niebezpiecznym... Nie wyśle nagle elitarnego oddziału x, który zajmuje się takimi istotkami.
Choć słyszała ich średnio, i tak była w stanie usłyszeć pytanie. Nic dziwnego, w końcu mieli przed sobą jakąś Sette, która zaczęła nagle gadać o badaniach, wściekać się. W dodatku nie do końca wiedziała, co robi. A wściekła, nieogarnięta wojskowa ze swoim cudnym nożem to jednak niezbyt ciekawa wizja. Miała jednak nadzieję, że nie planują tego wykorzystać, żeby wreszcie wygarnąć swoje prawdziwe zamiary, które nie byłyby zbyt przyjazne. Kiedy jednak nagle poczuła, jak jakaś siła każe jej się przytulić do ziemi, a wraz z nią pojawiły się bliżej mordki rodzeństwa, zacisnęła zęby. No pięknie, teraz nawet nie miała jak sięgnąć po broń czy się bronić, a oni takową przy sobie mieli. No i w ogóle mieli nad nią przewagę liczebną. Przez chwilę Set chciała ich posądzić o wiele świństw, nawet, jeżeli wcześniej oni jakoś w nią chcieli uwierzyć. Jej próby wychodziły koślawo, choć to może po części była wina braku panowania nad swoimi myślami. Po chwili jednak... Coś się zmieniło. Ból głowy magicznie ustał, a wraz z nim zniknął Ashley. Czuła jednak zbyt wielką ulgę, żeby teraz się przejmować Truskawą - zamiast tego głęboko odetchnęła. Skierowała jednak swoje spojrzenie na Sunae. Kiwnęła głową, kiedy ta poprosiła o to, żeby przestała ich oskarżać o nie wiadomo co. Ważniejsze było to, że mogła się wreszcie znowu skupić na tym, co do niej mówi bez żadnych problemów. Z pomocy dziewczyny chętnie skorzystała - leżenie na ziemi też do najprzyjemniejszych się nie zaliczało.
- Możliwość uwolnienia się od tych bólów głowy to ostatnia rzecz, w jaką uwierzę. - Set podrapała się po głowie, nadal zastanawiając się, jakim cudem jest aż tak dobrze. Szkoda, że nie robili takich leków na ból głowy, coby dawały ulgę tak szybko - Yhym, dzięki. To było dosyć, hmm,  "anielskie" zagranie, przynajmniej patrząc na to, że zamiast mnie gdzieś zaciągnąć, woleliście mi pomóc. Ciężko mi to przechodzi przez gardło, ale jak tak dalej pójdzie, to jeszcze nabawię się ostrym długów...
Nie, żeby od razu mogło być aż tak źle... Ale za kija nie wiedziała, co im może chodzić po głowach, gdyby nagle chcieli to wykorzystać. Rany, co za zwariowany dzień.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.15 21:00  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
W Desperacji nie brakowało istot które potrzebowały pomocy. Gdyby tylko fakt że rzadko się widuje już w takowej kogoś, kto otwarcie o nią prosi lub "wygląda" na potrzebującego sprawia, że rzadko kiedy ten "anielski szósty zmysł" daje im kopa w rzyć by pomogli innym za cenę swojego żywota. Cóż zrobić - ich strata że nie mogą wyzyskać czegoś tak uczynnego jak anioł, prawda? Nu, właśnie. Ale i tak pewnie Szef tego nie weźmie pod uwagę w razie ewentualnego mordobicia lub innej kary za pomoc wrogowi. W końcu zdrada to - jakby - zdrada. Tak? Choć...
Czy to jest zdrada? Tsh.
- Och, a jakich spotkałaś? I jak sprawdziłaś, że to anioły? - Zripostował pewnie, uśmiechając się wyraźnie. Nie wyglądał na takiego, co by się w jakiś sposób zląkł tej pewności w jej wzroku i słowach. Jeśli uważa że to by poszło tak łatwo - nie ten adres. Nie da się tak łatwo - niech więc teraz ona odpowie "ogniem", skoro tak chce to sprawdzić. Kto będzie lepszy, i kto się złamie pierwszy? Nuuuuuuu, zobaczymy.
- Hm... Może dam się złapać i ucieknę, po to byś mi współczuła? - Objął znów dłonią podbródek w geście myślenia nad tym. Jakby nie było - sztuczka z podwójną personą, skrzydła oraz wszechobecny w jego/jej ciele i poza nim ogień byłby całkiem dobrą odpłatą za to, co zrobili Evendell. Spalić cały gmach naukowców, o tak. To byłaby baaardzo dobra kara, by płomień zemsty spalił ich wszystkich i ich osiągnięcia. I ciekawe jak potem by sobie M-3 poradziło bez tej siły naukowej i zaplecza technologicznego poza tym, które już powstało. Hmmmm... To byłoby ciekawe... Burn the heretics! BURN THEM ALL!
Tak jakby.
Och, jednak jego długi język został złapany za koniec i ostro pociągnięty. No no, ciekawe, zaczyna zataczać okręgi za jego rasą. Ysh... Może przyznać się byłoby jednak dobrym wyjściem?
Chociaż z drugiej strony, nieeeee, po co, ciągnąc tą zabawę dłużej i dalej można by tylko sprawdzić, jak sprytna jest eliminatorka i czy uda mu się ją zrobić "w konia". Może nie był nigdy ekspertem w tym - ale zawsze może spróbować, prawda?
Więc, zaczynajmy!
- Będzie gdzieś powyżej 100. Nie licz na skrzydełka - zrobiłem dość ryzykowny zabieg na zmianę koloru tęczówek. Mi wyszły takie, Sunny trochę to nie poszło... Może dlatego jest taka nerwowa, hm... - Tak, teraz próbował odwrócić karty i uznać się za Łowcę lub inną rasę, niekoniecznie anioła. Póki co wciąż nie dawał się poznać od strony anielskiego wyglądu. Można mieć charakter - niekoniecznie duszę, prawda?
Cóż, może nie zachowywała się jak osoba pierwszego kontaktu lub dobra w takowym, ale wyglądała na taką, która potrzebuje pomocy. A skoro potrzebuje - czemu nie udzielić? Bo to wróg? Bo jakby ją dobić to byłby jeden eliminator mniej? Na jej miejsce mogliby przyjąć gorszego i dużo bardziej chętnego mordować na zawołanie - a skoro ta jest w miare ogarnięta, czemu nie zachować tego stanu? Wybiegajmy wzrokiem dalej, nie patrzmy tylko na jedną chwilę.
Pomogła wstać Sette do pionu, po czym wyjęła jej ostrze z ziemi, przyglądając się mu. Co prawda nie była taką znawczynią białego oręża jak jej brat, ale potrafiła się posługiwać różną bronią białą w razie potrzeby. - Nie powiedziałaś co to - więc Ashley mógł przejąć na siebie tylko teraźniejszy ból. Powinnaś być za to wdzięczna - teraz cierpi za ciebie. - Spojrzała ku niej, podrzucając miecz w dłoni i łapiąc go za ostrze (nie tak by odrąbać sobie łapkę, oczywiście) i rękojeścią wystawiła w stronę eliminatorki, uśmiechając się subtelnie. Mniej radośnie, bardziej kobieco, z większą pewnością siebie. - Nie chcemy od ciebie długu wdzięczności. To tylko podświadome pragnienie, na które już niektórzy rzadko odpowiadają. Chęć pomocy komuś - wiesz coś o tym? - Sięgnęła do swojej "nerki" na brzuchu i rozsunęła ją (gdy kobieta odebrała swój miecz, oczywiście), po czym wyjęła małą buteleczkę bez żadnego podpisu, przypominającą takową na leki. Była dość odrapana i gdzie-nie-gdzie brudna, ale zawartość była dobrze chroniona, co było widać po tym jak to otworzyła i wysypała sobie na dłoń kilka tabletek. Po krótkiej chwili grzebania znalazła małą, ciemno-zieloną kapsułkę i wysunęła dłoń z nią do Sette. - Weź to. Jest dość mocny, ale wymaga jakichś pięciu minut by zaczął działać. Osobiście uważam go za skuteczniejszy niż nawet wyspecjalizowane leki. - Tak bardzo Sunny-lekarz. Przechyliła głowę lekko na lewy bok, przez co jej pomarańczowe, prawe oczko zostało zasłonięte czarną fryzurką. Morderca, anioł i lekarz w jednym. Wybuchowe trio w dwóch, więc... Półtora na jednego? Coś w tym stylu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.15 13:45  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Dlatego trzeba mieć nadzieję, że bliźniaki z tym nigdy nie wyjdą. Sami raczej tego nie powiedzą, choć - przykładowo - zadziwiające mogłoby być to, że w razie kolejnego spotkania, przed walką urządzą sobie małą pogaduszkę, w której, mimo braku wspominania "To jak tam?", "Co z Twoją głową?", i tak może być zadziwiające to, że rozmawiają. Sam fakt. Pewna część pomyśli, że mają nie po kolei w głowie, a reszta zastanowi się, czy na pewno spotykają się po raz pierwszy. Kij wiedział, do której grupy zaliczał się ich szef, uch.
- Ta osoba dała mi kilka powodów... Choć nie chciała mi tego powiedzieć wprost. - yup, tak, jak myślała, mało co go to ruszyło. W zamian za to już padło coś w stylu "skąd ona wiedziała". Niech się zacznie bronić, tak... Na razie niech uda panienkę, idącą na samych domysłach. Potem ewentualnie wyleci mocniej.
- Ty nie masz na nią co liczyć. Jak się dasz złapać, to Cię stamtąd co najwyżej wyciągnę i zamorduję bez litości. A resztki wyrzucę Twoim kompanom na pożarcie. Choć po drodze moglibyście lekko podpalić niektórych naukowców i taką jedną babę...
Na samą myśl, że pewna zbyt urocza panienka lata jak szalona i płonie, to aż się rozmarzyła. To było taakie piękne. Ale i pewnie nie do spełnienia, ech. Gorzej by było, gdyby palili wszystko, co się pojawi. Co jak co, nie wszyscy musieli się bawić w żywe pochodnie, a pewnie tak by skończyli. Nie, to zły pomysł. Potem by jeszcze musiała po nich sprzątać.
Liczba składająca się z trzech zer? Zmiana koloru oczu? Po kija to drugie? Czekaj... Z jej informacji wynikało, że wiek Łowców liczyło się w setkach, choć też mogli paść ze starości... W takim razie jego wiek aż tak potężny by nie był. Nie, jakoś ciężko jej było uwierzyć w to, że on jest Łowcą. Jak wtedy by jej wytłumaczył te dziwne zmiany? W dodatku był z DOGS, a nie z innymi czerwonookimi, oni też trzymali się razem. Po co zmieniać grupy, które działają podobnie? Różnica była tylko taka, że pieski chciały po drodze przeżyć, a Łowcy po prostu lecieli jak szaleni.
- Zastanawiające... - Set pokręciła głową. - Och, zmiana koloru? A po cóż Ci takie zmiany? Jeżeli sądzisz, że uwierzę w Twoje bycie Łowcą, to nic z tego. Łowca, który pracuje z psami, a nie ze swoimi... W końcu obydwie grupy mają podobno prawie takie same pomysły. Poza tym, nie pasujesz mi do Łowcy. Za kija. Miałam okazję złapać z kolegami po fachu jednego, jak się po mieście plątał. Nieee, nie wmówisz mi tegoo.
Po tym podeszła na chwilę do Ashleya i złapała go lewą ręką za nadgarstek, żeby się jakoś nie rzucał, czy coś. Nie zrobiła tego tak nagle - po prostu podeszła jak ogarnięty człowiek, a następnie postukała kilka razy palcem w rękę Truskawki. Miała jakieś porównanie, kiedy ma do czynienia z kością, a kiedy z metalem. Więc androidem też być nie mógł. No chyba, że biomechem... Szkoda, że nie miała jakiegoś niewielkiego źródła elektryczności, żeby go połaskotać.
Uciekali, uciekali od odpowiedzi... Kurczaki. I jak by ich teraz przyłapać? Trzeba się skupić na tym, co pokazali. Walczyć potrafili, trzymali z żółtymi chusteczkami, zmieniali się, nawet potrafili wywołać siebie wzajemnie... A jeszcze chwilę potem zaserwowali jej pomoc w postaci "zabrania" teraźniejszego bólu, jak to określiła Sunae. Pomogli jej, nie rzucali się od samego początku. Łowcy byli chyba o wiele bardziej brutalni i woleli ich jednak łowić. A i sama Sette nie uważała ich za istoty, które powinny dostać więcej, niż pięć minut. Nie, odpada. Biomech lub anioł. Łowca jej nie pasował, człowiek to sfera innych marzeń, Wymordowany został wyeliminowany przez system, kość przynajmniej w tym miejscu, co postukała palcem, była niczym kość, a nie metalo-podobne coś. Co było jej bredniami to było jej bredniami, ale kilka faktów mogła być pewna. Odkryciami roku nie były, ale derp.
- To "tylko" okropne bóle głowy, towarzyszące mi od kilku lat. Właśnie widzieliście, jak bardzo mi pomagają w robocie. Więc może lepiej, że "wziął" tylko teraźniejszy ból, bo by miał przewalone do końca życia. - odpowiedziała, odbierając w tym czasie też swoje ostrze, które podała jej Sunae. - Chęć pomocy? Hmm...
Przez chwilę zastanawiała się, czy chodzi o domniemaną wersję aniołków, czy o to, czy sama potrafi tak czasem komuś pomóc. Meh, niech to już pójdzie w cholerę. Po chwili zresztą jej skupienie przeszło na ciemnozieloną kapsułkę, którą dziewczyna miała w dłoni. Jej brew powędrowała do góry, niemniej jednak przyjęła pigułkę od niej. Na razie jednak wyciągnęła kawałek bandaża i "opatuliła" go, po czym schowała do torby.
- Wraz z "dzielną" akcją Twojego brata chwilowo mam wolne od bólu, ale przypomnę sobie o nim, jak mi znowu zaczną do głowy wpadać brednie. - Set kiwnęła głową, po czym spojrzała znowu na niebo. Chyba powoli się ściemniało. Niedługo pewnie zgarnie siebie na porządnie i odejdzie w swoją stronę... Może do tego czasu zdoła dowiedzieć się tego i owego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.15 14:17  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 7 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
W tym momencie wpadł mu do głowy jeden, dobry pomysł. Zamilknie, co też zrobił. Nie odpowiadał już na jej słowa, nie reagował na jej gesty, jakby zupełnie zesztywniał, albo zmarł na stojąco. Ot... Poprostu przestał reagować. Nie ruszyło go gdy jego dłoń była macana przed dziewczynę, nie zareagował na jej słowa, zwyczajnie "nic". I to zupełnie nic. Zero reakcji, a zarazem znakomita reakcja, gdyż pozostawiał mnóstwo niedopowiedzeń tym, zostawiając Sette samą z jej myślami...
Albo wmuszając w nią, by teraz zaczęła o to wypytywać Sunny, która okazała się być w tej chwili rozmowniejsza, no i była jedyną rozmówczynią na ten moment. Dlaczego tak? Cóż... Chwilowo nie odpowie, pewnie zwija się z bólu wewnątrz ich wspólnego umysłu. Sha, nie przeszkadzajmy mu.
- W jego spojrzeniu już ma, mając mnie. - Przyznała, kiwając lekko głową w geście "tak, tak, jestem taka zła". Zdecydowanie - taka zła, prawda? No potworność wprost, lepiej w ogóle się do niej nie zbliżać z żelaznym kijem, nie? Właśnie. Nawet nie z żelaznym, bo taki stopi, więc lepiej z jakimś odpornym na ogień. Może kamiennym? Kamienny kij, okey...
Można i tak w stosunku do niej, prawda?
- Taki zwykły, standardowy altruizm. Coś ci to mówi? - Wydawało się, że w tej chwili anielica patrzy odrobinę "z góry" na eliminatorkę, która wydawała się w ogóle nie pamiętać, że istnieje coś takiego jak altruizm, chęć pomocy "bliźniemu" i tym podobne. Sunny za to, jak i Ash doskonale to znali i pamiętali. Urodzili się z wypalonym znamieniem tej dobroci w umysłach, i za każdym razem parzyło ich to żywym ogniem, by ruszyli z pomocą. Czasem dość kiepsko się to dla nich kończyło, ale...
No właśnie. Nie da się oszukać ich natury, prawda? Choćby się próbowało. Grunt jednak że eliminatorka przyjęła lek. Co prawda mogła być podejrzliwa, sprawdzić czy to aby nie kapsułka cyjanku czy coś...
Chociaż raczej i tak by tego nie zrobiła, gdyby miała okazje. Nie Sette-sama. Nie jej. Innym może, może tym skurwielom z laboratoriów, może tym "czystym żołnierzom", którzy tylko "wykonują rozkazy", tak samo jak hitlerowscy zbrodniarze pchając ludzi do pieców. Hm... Tak... Płomienie... Spali... Spali wszystkich, którzy na to zasługują. Będzie ogniem zemsty, płomieniem nienawiści, żarem cierpienia. Spali ich, za grzechy jakie splamiły ich serca i dusze.
- Nie mieszaj tego z innymi lekami, to naprawdę mocny środek. Jak zmieszasz z czymś innym to możesz albo zupełnie zostać ogłupiona i stracić cały kontakt z rzeczywistością na kilka godzin, albo twój układ nerwowy szlag trafi. To niemal znieczulający środek, więc ostrożnie z nim.
"Ależ się zrobiła miła... Dla niej..."
- Och, milcz Ash i spróbuj skupić się na czymś innym niż bólu. Jak się czujesz?
"Bywało lepiej..." - Z ust dziewczyny wydostało się ciche "ysh" na zakończenie tej krótkiej rozmowy między rodzeństwem. Widać że i ona nie radziła sobie czasem z podzielnością uwagi. Gdy jednak skończyła dysputę, wróciła wzrokiem na Sette-sama, która jeszcze jakiś czas temu zastanawiała się nad tym, gdzie dostarczy ten aparat. Hm...
- Co do tego aparatu o którym mówiłam - może gdzieś tutaj? Wątpię by ktoś był nader zainteresowany grzebaniem między skałami w tych ruinach za tobą. Upchnij go gdzieś, a ja potem najwyżej odgrzebię, tylko powiedz mniej więcej kiedy. Poza tym - powinnaś się zwijać. Nocą robi się niebezpiecznie dla kogoś nie mieszkającego tu na co dzień. - Ciocia Sunny dobra rada mówi - wypier**laj zanim cię coś zje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach