Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 15 1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

Go down

Pisanie 31.01.15 13:23  •  (S) Pustkowie Empty (S) Pustkowie
(S) Pustkowie FGhmhkr

UWAGA TEREN SKAŻONY WIRUSEM X!


Co napotkamy wychodząc z M-3? Oprócz wszelakich możliwych śmieci jakie czasem zostają wywalone poza mury miasta (nie ma to jak recykling), w odległości od M-3 do czegokolwiek rozciąga się... Jedno, wielkie pustkowie. Piach. Wszędzie piach. Multum piachu. W końcu pustynia. Czasem trafi się jakaś wykopana nora, ruina jakiegoś budynku, stare i zjedzone przez czas oraz rdzę pojazdy oraz inne urządzenia dawnego użytku domowego...
Lecz i tak wszystko jest przykryte piachem. aWspominałem że jest tu od cholery piachu? Nie? To powiem jeszcze raz. Piach. Jedno, wielkie pustkowie piachu. Piachostkowie, tak jakby.


Doprowadzenie chłopaka do jednego z wyjść z M-3 nie było problemem. Gorzej było jednak go zmotywować do utrzymania tajemnicy. Jego ekscytacja aż tryskała z niego na wszystkie strony. Ych... Miał czasem ochotę zdzielić go w łeb, mając nadzieję że straci przytomność, wynieść gdzieś na pustkowia Desperacji i tam zostawić. Coś jednak nie dawało mu to zrobić. Jakieś... Dziwne poczucie, że on i Rin coś w sobie mają podobnego. Nie potrafił stwierdzić co, lecz to "wrażenie" nie dawało spokoju żadnemu z jego systemów. Głównie logicznemu, który buntował się przed próbami ataku na malca.
Jego fart, prawda? Bardziej jego niż Lena, miałby to z głowy... I nie. Nie robi tego dla lizaka. Robi to dla posiadania zajęcia. Jakiegokolwiek zajęcia.
- Ostatnia szansa, mały. - Rzucił do niego, zatrzymując się przed szczeliną w murze. Była dość solidnie ukryta, i na tyle znośna w rozmiarach, by dało się przez nią przecisnąć, przechodząc bokiem. Gdyby była trochę niższa to Len miałby problem, biorąc pod uwagę że szeroka nie jest...
No ale hej! Damy radę, prawda, Rin?
- Idziesz za mną, albo zostajesz. To twój wybór. - Rzucił krótkie, chłodne spojrzenie ku chłopakowi, po czym podszedł do szczeliny. Hm... Znał kilka innych, ale ta najbardziej pasowała. Najmniej groźna pod względem tego, co zastaniesz po wyjściu.
Obrócił się więc bokiem do chłopaka i zaczął się przesuwać, pomagając w tym sobie nieco dłońmi. Gdyby był człowiekiem, zdecydowanie to przejście dostarczyłoby mu kilku, nieprzyjemnych otarć i zdarć skóry, piekących jak czypienćiesiat albo mocniej. Miał z tym jednak problemu, więc po krótkiej chwili był już po drugiej stronie, zmieniając rozkład swojej broni, czyt - odpiął katanę z pleców i wysunął ją spod płaszcza, po czym przywiązał do pasa. Obywatel normalnie nie może mieć broni... A nie chciał być o nic pytany. Teraz jednak w takiej pozie ta broń byłaby dużo mniej skuteczna, niż wyjmowana tuż spod ramienia. Tak...
No, Rinek, ruchy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.15 23:22  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
Szli już dobre pół godziny, a on wciąż rozmyślał o ciastkach. Jego umysł zaprzątały kolorowe babeczki, lukier, cukier, więcej lukru i jeszcze więcej cukru. A te babeczki to tak w ogóle były tęczowe. W każdym razie podczas tej wielogodzinnej, wyczerpującej, lecz niesamowitej i pełnej przygód podróży naszych małych poszukiwaczy przygód, Rin zdążył ustalić ze sobą podział lizaków oraz ewentualnych łupów, jakie zdobędzie poza murami miasta, zaśpiewać całą Odę do czekolady (własnego autorstwa!) oraz pogłaskać z dziesięć różnych psów i kotów, które ich mijały. No, a aktualnie myślał sobie o tych wszystkich wypiekach.
Ostatnia szansa na co? – zapytał skołowany, gdy dotarło do niego pytanie Lentarosa.
Czyżby ten chciał zaproponować mu właśnie wypad do cukierni? Oczywiście, że blondas nigdy by czegoś takiego nie odmówił... dopiero teraz jego spojrzenie padło na wyłom w murze. Och. Och! To jednak nie idą do cukierni. Cóż za rozczarowanie. Chyba potrąci mu za to z pensji. W każdym razie wzrok młodego Dactylisa był wciąż utkwiony w dziurze. I co teraz? Co teraz?! Co oni z tym zrobią? Jaki los czeka naszych małych, dzielnych wędrowców?
… przejdą przez wyłom, och. No w sumie to zawsze jakieś wyjście z sytuacji (wyjście, heheh). Jasnowłosy bez namysłu poszedł w ślady swojego towarzysza i przecisnął się za nim – jemu sprawiło to zdecydowanie mniej trudności. No i znaleźli się po drugiej stronie, więc... co teraz?
I gdzie są te wszystkie mutanty? – zapytał natychmiast, nawet nie starając się ukryć swojego podekscytowania. – Musimy iść daleko, żeby jakiegoś spotkać? Myślałem, że będą już na nas czekać. Przecież mówiłeś, że jest ich tu pełno! Hmmmm... a jak nie spotkamy żadnego? Nie mogę tu być zbyt długo, bo Cruel się zaniepokoi... chociaż nie, on to rzadko się o coś martwi. Ale może być zły, a ja nie chcę, żeby był zły... o czym to ja mówiłem? A, mutanty! No, to kiedy jakiegoś spotkamy?
Zakończył swój monolog, nawet odrobinę się nim nie męcząc. Normalni ludzie już dawno musieli by zaczerpnąć powietrza przy takim tempie mówienia. Bo trzeba wam wiedzieć, że swoje monologi Rin najczęściej wygłaszał w tempie wystrzałów z karabinu maszynowego. Teraz za to wbił pytające spojrzenie czekoladowych tęczówek w twarz starszego kolegi, a cała jego postawa wprost wydawała się krzyczeć "mutanty, dajcie mi te mutanty, już, teraz, zaraz, natychmiast!". Życie takie trudne, kiedy masz ADHD i wybujałą wyobraźnię... i jak jesteś Rinem. Tak, wtedy też.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.15 14:06  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
Jeszcze pół biedy głaskanie kotów i psów, ale przy śpiewaniu "Ody do czekolady" normalny człowiek miałby coś takiego, jak kryzys cierpliwości. Na szczęście jednak - Lentaros nie należał do ludzi "normalnych", a pojęcie "cierpliwości" było mu obce, więc stracić jej w praktyce nie mógł. Profit! Pół godziny, tyle czasu zmarnowane, prawda? Tylko co on zrobi z nim poza murami...
I co potem zrobi, jak go odprowadzi? Z drugiej strony, podobno już władza się wygadała że za murami jest "nie teges", więc jeden chłopak więcej o tym rozpowiadający... Żaden problem. Chyba żaden problem.
Nie odpowiadał na pierwsze, skołowane pytanie, dopiero potem dając odpowiedź, spisaną gdzieś tam powyżej. I nie, nie do cukierni. Za daleko, zbyt nieprzydatne, zbyt niepotrzebne... No, przynajmniej androidowi jego sortu. A co tam Rinek chce to jego kwestia. Jak mu się chce - to i niech idzie! W sumie dużo nie straci zapewne, prawda?
Nie czekał długo, aż z wyrwy w murze wydostała się mała, chłopięca główka, a zaraz za nią reszta ciała, które najwidoczniej uważał, że tuż po wyjściu rzuci się na nich cały stos wygłodniałych stworzeń. Och, szkoda. Jakże szkoda! Na coś takiego to się idzie do kina, Rinek. Albo ewentualnie do koszar Wojskowych. Tamtejsze maszkary bywały straszniejsze niż to, co jest za murem...
- Tam. - Rzucił krótko, wykonując ramieniem półkole przed sobą, oznaczające... Cóż. Wskazanie prosto przed siebie. Bo gdzie indziej mają być, jak nie tam? Zdecydowanie są i będą - tam. - Ale nie tu. - Dodał, opuszczając ramię, tak dla upewnienia chłopaka że nie, tu nie ma mutanta. Chyba że liczysz w to siebie, wtedy można się zastanowić. Jesteś mutantełem, Rineł? Wontpie. Ale kto wie...
- Są jak zwierzęta, Rin. Zwierzęta instynktownie nie zbliżają się do zagrożenia. I powiedziałem że jest ich tu pełno - ale nie pod murami. Uczyłeś się geografii? Miasto-3 to tylko niezbyt wielki punkt na całej wyspie Japonii. Reszta to królestwo mutantów i zwierząt. Kiedy spotkamy? - Rozłożył bezradnie ręce, po czym ruszył przed siebie, wsuwając dłonie do kieszeni płaszcza. Dokąd szedł? Cóż... Przed siebie, dokładnie ujmując. Dokładniej nie da rady.
- Może za pięć minut. Może za godzinę. Może za pięć godzin. Może jutro. Nie wiem, zazwyczaj pytanie brzmi "czy nie spotkamy", aniżeli "kiedy". Rozumiem że nie pojmujesz, że te "mutanty" prędzej niż dać się poznać, będą chciały cię zjeść gdy tylko zobaczą? - Spytał, tak dla upewnienia się czy Rin jest tego w pełni świadom, zagłębiając się powoli w lekko trzeszczącym śniegu, jaki przykrył powierzchnię pustyni. Nie padało za mocno, więc o tyle dobrze że widoczność nie była zbyt ograniczona... Tylko śnieg. Wszędzie śnieg. Tyle śniegu w całym M-3 pewnie Rin by nie zobaczył, ile jest po horyzont.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.15 23:20  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
Tyle śniegu poza M-3 – nie widziałeś tego jeszcze. Popatrz. Oo, popatrz~
Rzeczywiście cała okolica równo przykryta była śniegiem, co dziwne, bo krajobraz był raczej pustynny. Z tego, co wiedział Rin, na pustyni nie było wody, a tym bardziej śniegu, bo piach był za gorący, zawsze świecące słońce było jeszcze gorętsze i tak dalej. No, ale co on tam wiedział o świecie? Jak widać niewiele.
Powiódł spojrzeniem za ręką towarzysza.
Hnnn, czemu nie ma ich tu? Mówiłeś, że są poza murami. Myślałem... – naburmuszył się, jednak szybko zamknął swoją śliczną jadaczkę, bo Lentaros pospieszył z wyjaśnieniami, jeszcze zanim ktokolwiek ich od niego zażądał. Niezły był. Prawie jakby czytał młodemu w myślach.
Wspomniany dzieciak zasłuchał się w jego wyjaśnieniach, nie spuszczając z niego wzroku. Przynajmniej nie robił tego z otwartą gębą. Zawsze coś. W miarę słuchania przekrzywiał coraz bardziej łeb. Odchrząknął i wyprostował się, gdy zorientował się, ze to robi. Niestety jego łeb nie został zbyt długo wierny pionowi – zaraz wyruszył w podróż ku drugiemu ramieniu. Pieprzony zdrajca.
Przez dłuższą chwilę chłopak myślał, próbując przetworzyć dopiero co zdobyte informacje. Spotkają kogoś dopiero za 5 godzin? Czyli jednak nie zdąży na kolację...
Dopiero teraz zorientował się, że jego towarzysz zdążył już ruszyć przed siebie. Podbiegł więc do niego jak rącza sarenka z downem i podchwycił temat natychmiast, gdy się z nim zrównał.
Czemu jesteś taki pesymistyczny? Może te będą miłe! Skąd wiesz, że nie będą? Czemu od razu wszystkie szufladkujesz? Nie wszystkie dzikie zwierzęta są niemiłe. Niektóre koty na ulicy cię podrapią, a inne nie – stwierdził z miną i przekonaniem godnymi filozofa. – Co wcale nie oznacza, że wszystkie powinieneś uważać za agresywne i niegodne miłego traktowania - kontynuował. Najwyraźniej wolał korzystać z tego, że jeszcze nikt nie kazał mu się zamknąć. – Nie powinieneś sądzić ogółu na podstawie kilku przypadków, Lentarosie.
No, teraz to już brzmiał co najmniej jak jakiś mistrz Jedi. No, może do Yody było mu daleko, bo nie używał dziko przestawnego szyku, ale jakiś inny, niski mistrz, do którego możnaby porównać Rina, na pewno w szeregach Jedi się znajdzie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.15 13:48  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
Ale to je Desperacja, tutaj prawa biologii, fizyki i meteorologii zostało zmięte i wyrzucone do kosza jak pomysł na tego posta raz po razie nim w końcu został napisany. Tak. Ale nie ma co się roztrwaniać nad tym, ile czasu to pisałem - skoro pisze, jest dobrze, tak? A jak będzie do przeczytania i wysłany, to jeszcze w ogóle lepiej.
Grunt że nie musiał odpowiadać od razu na jego naburmuszenie, wyjaśniając na tyle logicznie na ile się da że chwilowo nie ma tu nikogo, poza nimi. Szanse na to że trafiliby na kogoś już tutaj są raczej znikome, żeby nie powiedzieć że zerowe. Dobra, można się uprzeć na 0,0000001%, ale to maksymalny poziom szans, że trafi się tu na jakąś z tych osób, lub stworów. W pozostałych przypadkach jak już, to trafimy na zwłoki, w różnym stanie rozkładu lub śmierci. Albo śmieci.
Hm, może nadają na tych samych falach, i w ten sposób Lenny tajemniczo wyczytuje myśli Rina jak z otwartej książki telefonicznej? ... Nie, w sumie jego główka jest bardziej czytelna od takowej. Tak.
Co prawda tłumacząc, będąc z przodu i prawie nie zaszczycając ani na sekundę wzrokiem (... Eee, nie prawie. Na pewno) ciężko było zauważyć jak uważnie Rin go słucha, wysyłając swoją głowę w wędrówkę blisko-znaczną przebiegowi słońca z wschodu na zachód, z tym że tu magicznie leciała też w drugą stronę. Zagiął astronomię, nie ma co. Ale biorąc pod uwagę jego sposób myślenia, powątpiewam w to czy nie zagiąłby też każdego filozofa, psychologa, psychiatrę i psychoanalityka. I wszystko inne też.
... No może nie pięć godzin. Może 4 i 59 minut, może 4 godziny, 59 minut i 59 sekund? Who knows. Zobaczymy. A może wcześniej...
W końcu nie zdążyli jeszcze przejść kilkudziesięciu metrów, a co dopiero się oddalić od muru na tyle, by na coś trafić. Oby tylko Lenowi wystarczyło cierpliwości, której nie zna...
Bo ktoś tu wyraźnie próbował sprawdzić jej limity swoją gadatliwością. Ale spokojnie! Android wytrzyma dużo!
...
No, zobaczymy jak dużo.
Nie przerywał mu, gdy znów wyprowadzał multum słów w ciągu kilku sekund, wciąż nadwyraz korzystając z przysługującego mu prawa do wyjaśnień i do adwokata. Nie musimy wiedzieć jak bardzo nie zgadzał się z nim w myślach...
Możemy za to usłyszeć co powie. A co mówi?
- 91% zapisanych spotkań skończyło się natychmiastowym atakiem. 8.99% atakiem po zbliżeniu się. 0.01% miało inne zakończenie. Mam podstawy do pesymizmu i szufladkowania, i to nie jest "kilka" przyp-... - Urwał, potykając się o coś i przez krótki moment walcząc o równowagę przez fakt że jedna noga była już w połowie podnoszenia się, gdy druga zachaczyła o "coś", co go z równowagi wytrąciło. Walka nie trwała długo, a maszyna szybko wróciła na nogi, oglądając się za siebie, by zerknąć co postanowiło się podstawić.
Hm... Coś wystawało. Ale co to jest...
Obrócił się i podszedł do tego czegoś, po czym szarpnął raz, a solidnie, gdy złapał za to "coś" dłońmi.
I tym sposobem spod śniegu wyłoniły się na wpół zgniłe zwłoki, jakie wpatrywały się martwo w Lena.
- ... Nic nowego. - Mrukną cicho do siebie, puszczając go i wracając do kroczenia przed siebie. - Mam cię potem odprowadzić z powrotem pod mur? I, skoro już o tym mowa... - Zatrzymał się, zwracając do Rina i przykucając przed nim. - Czy obiecasz mi, że nie powiesz nikomu o tym wyjściu? Przyrzekasz na... - Chwila konsternacji nad powodem dla którego Rin mógłby się przymknąć wobec innych o tym temacie... - Na czekoladę? - Tak, to jedyne co mu wleciało do głowy...
Ta "Oda do Czekolady" jego autorstwa całkiem mocno się wryła w zwoje obliczeniowe androida.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.02.15 22:59  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
Tupu tup. Tupu tup. Tupu tupu tupu tup. Tak mniej więcej wyglądał aktualny proces myślowy chłopaka. W sumie nic dziwnego, skoro całą jego uwagę zaprzątało obserwowanie własnych stóp. Tak fajnie zapadały się w śnieg i w ogóle. Taki stan rzeczy utrzymywał się, dopóki Lentaros nie odpowiedział na zarzuty chłopaka. Rin momentalnie wyprostował się i podniósł spojrzenie na wyższego towarzysza.
Statystyki i liczby. Hm, ciekawe, ciekawe. Ale to raczej nie przekona dzieciaka do zmiany swojego nastawienia.
A może to twoja wina, co? – nie dawał za wygraną.
No jasne, młody, najlepiej zrazić do siebie swojego jedynego towarzysza wyprawy i przewodnika w jednym. Genialny plan. Najlepszy. Może jeszcze powiesz mu, ze jest głupi i się nie zna? Oh wait, wygląda na to, że już próbowałeś mu to przekazać. Mistrzem subtelności to ty nie jesteś, Rin, trzeba ci to oddać. A Lenowi to trzeba by chyba dać order za wytrzymywanie z tym małym, czekoladolubnym, negującym wszystko popaprańcem, bo jego Wskaźnik Irytującego Bachora przekraczał dzisiaj skalę. Pewnie zbliżał mu się okres.
Blondas przekrzywił głowę po raz już-nie-wiadomo-który, od kiedy opuścili mury M-3 i z uprzejmym zainteresowaniem prześledził spojrzeniem trajektorię lotu swojego Podręcznego Przewodnika.  Jeszcze uprzejmiej zatrzymał się w miejscu, czekając aż ten zakończy swe poszukiwania. No, no, no, ten Lenny to taki zdolny grzebacz! W szybkim tempie odkopał coś ze śniegu... chłopak zmrużył ślepia, wlepiając w to wzrok. Czyżby to były jakieś... zwłoki? Podszedł bliżej.
Rozpoznanie zakończone. Wniosek: yup, to niezaprzeczalnie jakiś trup (hohoho, te rymy).
Dzieciak przykucnął przy denacie, przyglądając mu się z patologicznym wręcz zainteresowaniem. Można powiedzieć, że było to już jego zboczenie zawodowe, skoro pomagał Cruelowi w pozbywaniu się martwych ciał. Ale nie wnikajmy w to, co ten smarkacz robi w wolnych chwilach, tylko wróćmy do naszych szanownych zwłok. Były nadgniłe. Dziwne. Przy tak niskiej temperaturze proces rozkładu nie powinien być tak znaczny.
Ktoś je tu podrzucił... – mruknął bardziej do siebie, niż do Lentarosa. Swoją drogą, gdzie ten wielkolud się podział?
Rin momentalnie wyprostował się i zlustrował najbliższą okolicę. Kurde, ten to miał przyspieszenie... Blondas przygalopował do swojego starszego kolegi, przedzierając się przez zaspy po drodze niczym rasowy rumak... no dobra, może kucyk. Zdążył akurat na część z kucaniem i przekupywaniem go czekoladą. Czyli w samą porę.
Hmmm – zastanowił się. – Raczej zapamiętam naszą trasę. Zawsze umiem wrócić po swoich śladach. Ale byłoby miło, gdybyś ze mną poszedł. Chyba, że chcesz tu zostawać, a nie wracać, to wtedy się nie fatyguj.
Oczywiście, że ta niepoprawna gaduła nie mogła ograniczyć się do krótkiego „tak”, „nie” czy chociażby – nieco bardziej enigmatycznego –  „nie wiem”. NA wspomnienie o czekoladzie natomiast nagle spoważniał.
Na czekoladę... to aż tak poważne? – zamyślił się przez chwilę nad tym, co właściwie powinien teraz zrobić. Przecież nie mógł rzucać obietnic na wiatr! A raczej nie był w stanie zagwarantować, że nie wygada się swojemu opiekunowi.
Trudne decyzje takie trudne i kontrowersyjne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.15 16:53  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
...
Tak. Przez chwilę tak można było określić sposób w jaki by mógł odpowiedzieć Lenny, gdyby jego cierpliwość padła. Trzykropek pełen niechęci, miażdżenia wzrokiem i nienawiści. Może by nawet powiedział "kropkakropkakropka", oznajmiając tym swoją irytację...
Na szczęście jednak, wciąż ma spooooro rozsądku i cierpliwości w zapasie. Chyba w sumie ten zapas jest nielimitowany jak się uprzeć - w końcu nie zna tego pojęcia.
...
Choć nikt nie powiedział że nie może się go nauczyć.
Spojrzał w bok i lekko w dół, by natrafić na hardy wzrok "z dołu", który wcale nie chciał mu odpuścić. Oh... No to chyba nie ma z tym jak się równać, co? - W porządku. Ale skoro to moja wina, to jak jakiś wygłodniały mutant będzie cię chciał zjeść, nie kiwnę palcem, patrząc jak wyrywa ci kości, odgryza kończyny i zjada narządy wewnętrzne. Zgadzasz się? Jak nie, to odpuszczasz w tej kwestii. - Nie ma to jak potęga szantażu, chociaż przy czymś tak wkurzająco naiwno-pewnym siebie stworzonku jak Rin, miał wątpliwości czy nawet standardowa groźba tego typu pomoże...
Pewnie nie. Ale warto było spróbować. Nie zamierzał się poddać! Pokona go w końcu! Albo wróci z tarczą godnością androida bez znajomości pojęcia cierpliwości, albo nie wróci, zostawiając gdzieś po drodze blondyna na pastwę czego-tylko-ludzie-i-nie-tylko-ludzie wymyślili i wykreowali w tym świecie. Amen. Halleluja.
Nie to że coś, ale Lenny w tej chwili się zbytnio nie przejął ani tym, że chłopak się zatrzymał w celu wgapu w łapiącą równowagę maszyną, ani potem tym, że zaczął analizować leżące w śniegu zwłoki, jakie wyrzucił. Stąd też nie przysłuchał się jego pomrukiwaniu, ani też nie zauważył że ten tak wnikliwie się im przygląda. Mógłby wtedy nabrać podejrzeń co do niewinnościo-naiwności tej istotki... Mógłby. Gdyby to widział. Ale że nie widział, to sha. Nic nie było, a co nie jest, to się nie wpisze w rejestr.
Nie odpowiadał od razu, pozwalając mu się w pełni wypowiedzieć. Hm... Niby wróci, ale z drugiej strony - puszczenie go samego, bez przygotowania, broni czy jakiegokolwiek sposobu odgonienia zwierząt i istot zwierzopodobnych...
...
E, nie. Nie ma sumienia, więc co to dla niego za różnica, choć pewnie i tak nie znajdzie sobie żadnego zajęcia, więc z braku laku można i go potem odprowadzić.
Kiwnął głową potakująco w odpowiedzi na pytanie.
- To bardzo ważne, byś nie mówił nikomu o tym, że wychodzisz z M-3 i wiesz jak z niego wyjść. A tym bardziej byś wskazał komukolwiek to wyjście. No, można mieć od tego odchylenia, prawda, ale nie mów nikomu, kto może to przekazać władzy miasta lub Wojsku. A już zwłaszcza osobom doń przynależących. Zgadzasz się na to? Przyrzekasz na czekoladę i wszelakie słodycze uniwersum? - No, teraz to jak mu przywalił z takim warunkiem, to raczej nie będzie zdolny się temu przeciwstawić. Jeśli się zgodzi - to już nie powie...
Hmmm...
Gdyby był jakimś pedofilem z zapędami do małych chłopców, mógł by z tego skorzystać, lecz dobrze że nie jest, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.15 18:59  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
Pełno drobnych kroczków drobnych stóp obutych w drobniutkie buciki. Gdyby trochę zwracali uwagę na otoczenie, na pewno zdołaliby usłyszeć ten dźwięk ciężkiego oddechu i tuptania, brzmiącego, jakby to pędziła jakaś wariatka z horroru, próbująca uciec przed mordercą. Lolnope, witamy w rzeczywistości, gdzie życie rzuca w nas zgniłymi jajami wielkanocnymi w postaci głupich loli drących mordę, bo nagle usłyszały dźwięczną, chwytliwą pioseneczkę, a teraz muszą podzielić się nią ze światem. Tak więc bieg był uzasadniony brakiem uzasadnienia.
- KOZ ŁI KUD BI IMMORTOLZ, IMMORTOLZ, DŻAST NAAAT FOR LOOON FOR LOOOON - nadbiegło z niedaleka, gdy do dwójki androidów zbliżało się drobne dzieciątko, mniej więcej niskiej niższości. Coś było z nim nie tak, biorąc pod uwagę kolor włosów i niezwykłą nadaktywność, ale co to kogo, kurwa obchodzi. Po prostu biegła w ich stronę, i tego się trzymaj-... jednak nie. W końcu Mio nie byłaby sobą, gdyby gdzieś w połowie drogi nie potknęła się o własne nogi (a tak naprawdę to wyjebała się o powietrze i lecącą nieopodal radioaktywną biedronkę) i nie poleciała parę metrów naprzód, by zrobić salto - bo warto - a następnie wrąbać się na dwójkę bishów. A teraz wersja prawdziwa.
Wyjebała się na Rina.
I to nie byle jak, bo jej ciężar poleciał na to biedactwo w taki sposób, że nikt by się nie zdziwił, gdyby chłopiec w tej chwili po prostu się wywrócił, wbił zmechanizowane ciałko w ziemię i... no, potem sprawy potoczyłyby się same. A że lubimy wyprzedzać wydarzenia, to zaspoileruję: Amasakawa podniosła się do poprawnego pionu i otrzepała ubranko, a następnie spojrzała po jasnowłosym z taką skruchą i słodyczą, że nawet on dostałby jebanej cukrzycy - gdyby tylko mógł, oczywiście.
- Ja-... e-... - odchrząknęła cicho, opuszczając głowę w zażenowaniu. - E... um... uhm.
W OGÓLE TEN POST TAKI Z DUPY I KRÓTKI I W OGÓLE, TO POTEM OBJĘŁA RINA NA PRZEPROSINY, CUKIER WYLEWA SIĘ Z EKRANU~.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.15 20:17  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
Cruel na pewno nikomu nie powie – zapewnił bez chwili zastanowienia. – Znaczy ja też nie będę mówił. Władzy. Bo Cruelowi powiem, bo jemu wszystko mówię, ale tak to raczej nikomu. Chyba.
Totalne nieogarnięcie – jest. Odpowiedź bez ładu i składu – jest. Czyli typowy Rin. Tak sobie myślę, że w sumie typowy Rin bardzo przypomina typową blondynkę. To niepokojące. Wracając jednak do tematu seksualoności przyrzekania i czekolady; chłopak wciąż nie miał pojęcia, dlaczego to takie ważne, żeby nikomu o tym nie mówić. Przecież dzielenie się wiedzą z innymi jest potrzebne, bo poszerza horyzontu i w ogóle. No, ale mniejsza. Jego uwagę przyciągnęło niemożebne wycie, jakby jakiś zwierzak właśnie oznajmiał reszcie stada, że wyrusza na łowy. Czy to... MUTANT?1!!ONEONEilefen Może przyprowadzi więcej znajomych, skoro przekazuje im jakąś troglodycką wiadomość? Pewnie właśnie zaprosił swoich przyjaciół na romantyczną kolację w pierdyliard przy świetle oka Lentarosa.
Blondas zaczął rozglądać się z podekscytowaniem dookoła. Nie zdążył jednak zlokalizować owego stworzenia, bo dopadło go, zanim zdążyłby powiedzieć: „NIE JEDZ MNIE, JESTEM MATKĄ Z TROJGIEM DZIECI”. Przywalony przez to coś przez dłuższą chwile nie mógł zorientować się w sytuacji. Parokrotnie zamrugał ślepiami, by wyostrzyć obraz i dojść do wniosku, że to coś zdecydowanie nie wyglądało groźnie. Ba, wyglądało na małą dziewczynkę. Rin przekrzywił głowę, wpatrując się intensywnie w jej twarz. Może chociaż będzie miała ostre zębiska albo wężowy język? Nie? No kurde...
Cześć, jak się masz? – zagaił z firmowym uśmiechem z limitowanej edycji „Lukier Z Cukrem Posypany Cukrem Pudrem”, po czym przytulił się do dziewczęcia jak gdyby nigdy nic.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.15 21:05  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
- ... Cóż, na więcej chyba nie mam co liczyć. Grunt że chociaż tyle... - Ciężko stwierdzić czy mamrotał to do siebie, czy odpowiadał na jego słowa, podnosząc się po jego "obietnicy"... Powiedzmy. Kij że nie wiedział kim jest Cruel, który równie dobrze mógł być choćby dyktatorem. Nie, raczej nie. Ktoś o takim imieniu miał by z miejsca spaloną kampanię polityczną... Więc w sumie mniejsza z tym. I może to lepiej że nie pojmował dlaczego - pewnie gdyby Len zaczął mu wyjaśniać... Już na początku wywodu blondyn mógł by uznać że to wycie, które nasilało się z każdą chwilą i zbliżało, oraz ta dziwna osoba zbliżająca się do nich jest ciekawsza. Tak. Zdecydowanie tak...
...
Tak, Len, orientuj się, coś tu właśnie biegnie. ... Tylko coś tu nie pasuje. Jeśli to coś się zbliża, to czemu nie staje się większe, tylko ciągle jest tak samo małe?
Odpowiedź nastała, gdy android w ogóle się zainteresował tą osóbką, która zrobiła z Rina ścianę do testów zderzeniowych.
Analiza sytuacji...
Wtf?

Tak. W sumie na tym mogła by się skończyć analiza sytuacji, bo wszystko co opisywał Rinkowi w kwestii mutantów i stworów tu mieszkających trafiło szlag, albowiem ta... Kobieta? Dziewczyna? Czymkolwiek to jest, zaczęło się memlić pod nosem, a potem przepraszać i tulić. Tak... I z tą chwilą właśnie gdyby zaatakowało ich cokolwiek o stopniu zagrożenia większym niż spadający płatek śniegu, prawdopodobnie trzymanie za włosy nie było by wystarczalne by powstrzymać go przed tul-banzai w tamtą stronę.
...
Tylko gdzie ona je... A no tak. Schylił głowę, i dopiero wtedy zauważył ją. Serio, była tak niska? Chociaż... Istnieją mutacje lilipucie i tak dalej, więc nie ma co tego wytykać, prawda?
Tylko sięgnąć ręką musiał dalej, by złapać za te, cholendarnie długie pasma, no i dziewczyna zaczęła wisieć prawie pół metra nad ziemią, by Lenny mógł się jej przyjrzeć z bliska. Obrócił ją w swoją stronę też, bo nie bardzo miał ochotę patrzeć na jej tył, przynajmniej póki co nie wykazywał nim zainteresowania... I lepiej by tak zostało, prawda? Trzymając ją tak lewą dłonią za te długie pasma, podejrzliwie zlustrował wzrokiem jej osóbkę.
- Pytanie za 100 punktów, i możliwość puszczenia. Czy masz pokojowe zamiary? Lepiej powiedz to teraz, jeśli nie. Postaram się o to, by było jak najmniej boleśnie. - Tak, Len, mistrz subtelności i gładkiej gadki. Zdecydowanie. Ale czego po nim oczekiwać? No, też się zastanawiam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.15 11:11  •  (S) Pustkowie Empty Re: (S) Pustkowie
"Jak się masz?"
Oborzejakionsłodkichybaumrętakicukier!
Czyli co wystarczy zrobić, żeby rozczulić słodką, błękitnowłosą anielicę. Uśmiech na bladych usteczkach poszerzał się wraz z każdą chwilą, w której coraz to bardziej przekonywała się o bezgranicznej milusińskości nowo poznanego chłopca. No, może nie "poznanego", bo w zasadzie... w zasadzie, to nawet nie wiedziała, jak ten słodziak ma na imię. Ale to się wytnie!
- Całkiem w porządku~. Rzadko widuję kogoś w tych okolicach, więc tym bardziej się cieszę, ż-... AUĆ!
Uroczy ton przerodził się w rozpaczliwy pisk, kiedy została wręcz bezlitośnie szarpnięta. Doprawdy, czy ten facet nie wiedział, że dam nie należy tak traktować? Ani kogokolwiek? Zacisnęła swoje drobne szczęki, byleby tylko nie wydawać z siebie kolejnych agonalnych wrzasków zwiastujących wypadanie włosów razem z cebulkami. Musiała teraz wyglądać, jak ostatnia ofiara, z zeszklonymi łzami oczyma i szukając rozpaczliwie jakiejkolwiek drogi ucieczki. Tak nie było wolno!
W dodatku podejrzewał ją o jakieś straszne rzeczy, na co normalnie zaczęłaby prychać, ale teraz-...
- O-oczywiście, że pokojowe! A jakie inne? - Odparła w panice, wpatrując się w pustkę andro-... robocich oczu z naprawdę niemałym przerażeniem. Zaraz jednak uniosła nieco drżące dłonie, jakby chcąc sięgnąć twarzy Lentarosa i pogładzić ją w łagodnym geście. Bez gwałtownych ruchów, ze wszystkim, co potrzeba, na widoku. Ba! Nawet zdobyła się na nieśmiały uśmieszek, byleby trochę rozluźnić atmosferę. Co z tego, że nie był człowiekiem i pewnie gówno z tego rozumiał? Ona nic o tym nie wiedziała! - Tylko sobie tędy przechodziłam, a że nikogo tu nigdy nie ma, to byłam ciekawa, kim jesteście i-... i mogło mnie trochę ponieść. Ale nie chciałam nic złego, przysięgam! Tylko się przywitać!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 15 1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach