Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 19.11.14 23:28  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Wyczekiwanie na nią okazało się dalej lekko irytujące z powodu tego cholernego deszczu, który nadal nie chciał się ogarnąć i pójść w jasną cholerę. Ile można, proszę państwa? W dodatku kiedy ona była poza budynkiem, to ciężej jej było wsłuchać się w ewentualne dźwięki, które dobiegałyby z ruin. A co, gdyby zaczęła strzelać?
No, to nie byłoby zbyt przyjemne. Tak czy siak, czekała dalej, spoglądając na złom. Dopiero teraz zauważyła, jak dużo ciekawych rzeczy można było tutaj znaleźć. Informatorka ściągnęła z głowy kaptur oraz poprawiła maskę, po czym wzięła do ręki któryś z kawałków metalu. Przyjrzała mu się i stwierdziła, że za wuja nie ma pojęcia, jak można coś takiego wykorzystać.
No chyba, że jesteś jakimś mechanikiem. Wtedy bez problemu możesz coś skleić.

No cóż... Wśród Drug-onów był podobno jakiś mechanik. Kobieta. Czyżby to była Aomame Rhoneranger? Czyli jednak trafiłam na całkiem ciekawą istotkę. Szkoda, że przy spotkaniu najprędzej podejdzie z bronią...

Czas jakoś dziko zwolnił, kiedy Ethel przeglądała najróżniejsze metale. Stwierdziła w pewnym momencie, że przy odrobinie szczęścia mogłaby znaleźć coś, co przydałoby się w jej norce. Jedno brała do prawej ręki i spoglądała z bliska na to, czy się nadaje do czegokolwiek, drugie tykała jakoś łomem, trzecie odkładała trochę dalej...
O dziwo, wkręciła się w poszukiwania. Cały czas jednak zerkała na wejście. Musiała wiedzieć, kiedy powinna wiać i w razie czego - w którym kierunku dobrze by było to zrobić.
Poprawiła grzywkę, która nie dość, że przemokła jak cholera, to jeszcze leciała na jej oczy, następnie zdjęła maskę przeciwgazową i pozwoliła jej jakby zawisnąć na szyi. Po chwili też pomyślała, że dobrym pomysłem byłoby znowu skryć czuprynę przed deszczem za pomocą kaptura. Już miała to zrobić, kiedy coś ją dosłownie mogło ukłuć w serce. Nie, to nie jest jakieś zauroczenie. Raczej czuła się tak, jakby ktoś jej przyłożył broń do głowy.
W sumie nie pomyliła się.

Przybyła.

Dziewczyna zerknęła do góry na swój cel. Mogła dać jej jakąś dwudziestkę. Wyglądała poniekąd lepiej niż informatorka. Zerkała na nią chłodno i w jednym zdaniu utwierdziła Ethel w przekonaniu, że jeżeli dobrze tego nie przeprowadzi, to zdechnie.
Informatorka powoli odłożyła łom przed sobą i uniosła lekko ręce do góry, ukazując przy okazji swój przecudny "syf" na lewej ręce. Na twarzy zresztą też było widać. Wolała na razie nie wiedzieć, jak mizernie wygląda. Bieda jak nic.

- W sumie to ja powinnam spytać się, co ktoś Twojego pokroju szuka w mojej starej kryjówce, ale kij. Szukałam kilku starych rzeczy z nadzieją, że jeszcze nikt ich nie zabrał, ale nadzieja zawsze matką głupich. - skłamała bez żadnych zamyśleń i ścin po drodze. - Swoją drogą, witanie innych bronią bez przedstawienia się jest trochę niekulturalne. Jakie imię powinnam w razie pociągnięcia za spust przeklinać po wieki? Bezimienna brzmi jakoś tak smutno.

Nie, żeby już je znała... Ale lepiej w tym momencie z tym nie wyskakiwać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pewnie trzymała w swej lewej dłoni naładowaną spluwę i spokojnie stała bacznie obserwując poczynania jak się okazało dziewczyny. Nawet i chyba nie tak dużo młodszej od niej samej. Tak czy siak, z tego co zdążyła zauważyć ta istotka, która narobiła tyle szumu była Wymordowaną, a charakterystyczny „syf”, który rzucał się w oczy tylko utwierdzał Rhoneranger w tym przekonaniu.
Lufa idealnie celowała w środek czoła, a czerwona kropeczka jaka wyświetlała się na jej bladej skórze delikatnie tylko drgała. Można było zobaczyć, że w oczach Aomame nie ukrywa się żadna niepożądana emocja. Czyste skupienie i profesjonalizm godny tytułu Wiwerna z Drug-On, który tak jak wszyscy mówią szybko i bezwzględnie wykonuje swoją robotę. Nie ma zmiłuj. Nawet dla obcych, niczego specjalnego nie robiących stworzonek. Proste pociągnięcie za spust i BAM, nie ma już istotki na świecie. Staje się jeszcze bardziej martwą częścią otoczenia, niż była wcześniej.

- Wiesz, czasy ciężkie. Nie wiesz kogo się spotka za rogiem. Przezorny w Desperacji zawsze ubezpieczony, jak to mawiają. – Odpowiedziała dosyć szybko nawet i o centymetr nie zmieniając położenia pistoletu w powietrzu. Wzrokiem szybko omiotła to wręcz żałośnie wyglądające chucherko, ale nie pokusiła się o ukazanie współczucia na swej twarzy. Ani jeden mięsień nie drgnął przy tej krótkiej inspekcji. Po prostu obleciała ją wzrokiem z góry do dołu wszystko analizując w mózgu i nie racząc się przemyśleniami podzielić z nową postacią na pustkowiu, którą…o dziwo skądś kojarzyła. Jakby gdzieś wcześniej, może w jakimś barze, targu lub innym miejscu spotkała tą osóbkę.
Co do jednego jednakże Aomame mogła się zgodzić. Niekoniecznie witanie wszystkich bronią i to bez przedstawienia jest kulturalne.

- Zwą mnie Cedna i to ci powinno wystarczyć jak na razie. Należysz do jakiejś organizacji? – Spytała dodatkowo chcąc się upewnić, że jej analiza nie była błędna. Postanowiła odejść o krok do tyłu ciągle celując w dziewczynę. Mogła to odebrać dwuznacznie, albo że kobieta postanowiła ją załatwić i się nie pobrudzić rozbryzganą krwią, albo że zamierza jednak za niedługo opuścić broń w zależności od tego jaka będzie odpowiedź.
Swoje czarne ślepia Aomame wbiła w Ethel wręcz przeszywając ją na wylot. Nie miała zdolności czytania w myślach, ani też niezbyt dobrze szło jej czytanie z gestów itp. Po prostu posiadała taki wzrok wnikliwie przewiercający innych, szczególnie gdy Rhoneranger zastanawiała się nad dalszymi poczynaniami. Wymordowana ją zainteresowała. Nie wyglądała na agresywnie nastawioną, więc być może obejdzie się bez walki, a kto wie…może i nawet potowarzyszy chwilę mechanikowi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.14 11:30  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Informatorka już przywykła do sytuacji, w której nie ma za bardzo możliwości się ruszyć, bo ktoś celuje prosto w jej głowę. Tak trzyma radośnie w szachu sądząc, że nie ma na świecie istot, które uwierzą w swoje szczęście i pozwolą swojemu ciału działać bez ruszenia wcześniej swojego mózgu. Na swój sposób Ethel się do nich zaliczała. W końcu raz na jakiś czas traciła, na swoje nieszczęście, panowanie nad jej ciałem i umysłem. To stawało się jakąś pustą skorupką, które szalało, niszczyło, mordowało...
To chyba denerwowało bardziej niż ta kropka na czole. Teraz przynajmniej jest w stanie zrozumieć, że nie ma zmiłuj, jak się ruszysz zbyt gwałtownie - boom, nie żyjesz. Możesz co najwyżej przeczekać taką sytuację z nadzieją, że Twój "towarzysz" opuści jednak broń i stwierdzi, że los się do Ciebie uśmiechnął, bo dzisiaj tak jakoś nie chce mieć krwi na dłoniach. Uroczo. Ostatnio naprawdę często trafiała na takie cele, ale dzięki temu informatorka była w stanie się na nie przygotować. Wiedzieć, jak działać, jeżeli znowu do nich dojdzie. Mogła wypróbować różne działania, uważając przy tym, aby nic nie uciekło z jej kontroli. Mówią, że co Cię nie zabije, to cię wzmocni. W tym przypadku działało to naprawdę nieźle.

- Też prawda. - kiwnęła głową, dalej spoglądając na Aomame - Choć lepiej trafić na innego mieszkańca, aniżeli na tych skurczybyków z miasta.

Chociażby dlatego, że przy innych może dojść do porozumienia. Z miastowym... Nie do końca. Myślisz, że ktoś z wojska powie Ci, że masz dobry dzień? A to się uśmiałam.
Cedna w ogóle nie ukazywała swoich emocji, broń trzymała bez żadnych ataków zwątpienia. Widać było, że jest przeszkolona. Może była łowcą... Choć na tym świecie każdy potrafi się obsługiwać bronią. Nie każdy jednak mógł zaświecić takim arsenałem. Możliwości? Skoro była mechanikiem, mogła ją znaleźć, naprawić, ogarnąć i rozwinąć swoje zdolności. Poniekąd broń stworzona przez Ciebie jest jakaś taka bardziej... Bliska. Jest to uczucie, że spędziłaś nad nią chwilę czasu, aby ożywić ją i powiedzieć "No dobrze, skarbie, wracasz do życia. Twoja służba jeszcze się nie skończyła", czy coś.
Powinna teraz poczuć, jak jej serducho ostro bije, ale... Jakoś nie odczuwała tego zagrożenia. W ogóle to jej serce bije? A może to jednak wytwór wyobraźni? Wiecie, kiedyś tam jeszcze sobie żyła, więc może stąd pamięta, jak to jest. Teraz jednak zaliczała się do dosyć martwych istot, nie? Lepiej już słyszała "komunikaty" książki. Jeden z nich właśnie przyleciał.

Informacje na temat celu zostały zaktualizowane.

Niczym avast, proszę państwa, tylko zamiast głupiego głosu na pół osiedla, komunikat skakał po jej głowie. Żyć nie umierać.

- Cedna... Niech więc będzie. Mnie zaś nazywają Sabi. - tutaj na chwilę przymknęła oko i zastanowiła się. - Nie, jestem zadziwiająco neutralna, choć przez moje działania sporo istot błędnie dodaje mnie do Drug-onów. W sumie kilka osób od nich prosiło mnie o małą przysługę. Swoją drogą... Ty chyba do nich należysz, nie? Pamiętam, że mieli u siebie jakiegoś mechanika, a przeczucie mi mówi, że to właśnie Ty. Ciężko inaczej ogarnąć, co byś miała robić przy tym całym ustrojstwie. - tutaj Eth wskazała na metale obok.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.14 21:54  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Czarnowłosa kobieta zacisnęła delikatnie usta i przymrużyła swoje oczy. W milczeniu zastanawiała się nad potencjalnym rozwojem całej niespodziewanej sytuacji. No cóż, Desperacja to jednak Desperacja. Zawsze ma w zanadrzu jakieś niespodzianki, które z pewnością wywołają na twojej buźce szeroki uśmiech. Niekoniecznie szczęśliwy… i niekoniecznie od samego początku. Świeżakom zawsze jest ciężko. Szczególnie na początku, gdy sam musisz o siebie zadbać przez pierwsze lata życia. Ogarnąć jak terytorium działa, gdzie możesz pójść, a gdzie nie, do kogo się odezwać, a do kogo strzelić. To praktycznie jak uczenie się życia na nowo. W całkowicie innym społeczeństwie…albo raczej dziczy. Tak, dzicz to dobre określenie. Co z tego, że wybudowali jakąś wioseczkę na tych terenach? Że założyli bary, parę instytucji, że zbierają się tutaj nawet dwie całkiem silne grupy jak DOGS, czy Drug-On? To nadal nie nadający się do normalnego życia teren, w którym każdy członek „społeczności” będzie walczył i walczył, dzień za dniem o dach nad głową, o żywność, o zdobyczne przedmioty.
- Miło mi cię poznać, Sabi. – Rzuciła zapisując imię w pamięci tak samo jak i wygląd dziewczyny. Trudne to to nie było, ze względu na ten charakterystyczny „kolorek” części jej ciała.
Rhoneranger zastanawiała się w sumie na ile procent to co mówi Ethel jest prawdą, a na ile fałszem. Równie dobrze może kłamać. Cedna nie widziała powodu, dlaczego miałaby być szczera co do obcej celującej w jej czaszkę z pistoletu. Nozdrza nieznacznie się poruszyły, gdy najemniczka spokojnie wdychała wilgotne powietrze pustyni. Duże krople deszczu padały na ziemię i na dwie istotki. Różnica była jedna – po Aomame spływały nawet i nie obniżając jej temperatury ciała, po Sabi z kolei też już spływały, ale dlatego, że była cała przemoknięta. Jakaś część jeszcze istniejącego sumienia poruszyła Cedną. Nie mogła tak długo stać ciągle tylko w milczeniu celując w jej czaszkę, gdzie czerwona kropka laseru delikatnie rozgrzewała punkcik na czole.
- Ehh…obym tego nie żałowała. – Westchnęła przeciągle, mrużąc brwi. Wyłączyła kciukiem mechanizm namierzający, a następnie opuściła rękę z pistoletem. Zabezpieczyła broń i odchylając poły płaszcza wsadziła do kabury, umiejscowionej na prawym biodrze. – Tak, należę do Drug-On’ów, i tak jestem mechanikiem, inżynierem, jak zwał tak zwał. – Odpowiedziała podpierając następnie boczki i krytycznie patrząc na Sabi.
- Nie wyglądasz mi na kogoś, kto miałby mnie zaraz zamordować… przynajmniej jak na razie, więc… póki ty na mnie nie podniesiesz broni, ja na ciebie również nie podniosę. Umowa stoi? – Wzruszyła ramionami również podnosząc do góry brwi. Następnie Aomame rozglądnęła się dookoła po niezmierzonym pustkowiu, zważyła ręką swoją torbę poprawiając pasek na ramieniu. Można było jeszcze trochę upchać, między innymi tamten rdzeń fuzyjny. Trzeba będzie się wrócić…. Powróciła spojrzeniem na Sabi i wyczekiwała odpowiedzi dziewczyny na wcześniej zadane pytanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.14 23:17  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Niewątpliwie Desperacja potrafiła nauczyć kilku przydatnych rzeczy. Tutaj, jeżeli jest się naiwnym i nie zna się odpowiednich osób, to jest się na dobrą sprawę martwym. Ethel miała kilka plusów i minusów na karku. Wszystko z powodu jej roboty. Wiecie... Informatorzy się przydają. Potrafią całkiem nieźle uprościć życie, odciągnąć od głupich pomysłów i zaproponować coś lepszego. Bo po prostu sprawdzą to. Chwila dla niego, żeby sprawdził kilka rzeczy, a szansa na zaliczenie misji może o dziwo podskoczyć mocno do góry. Zazwyczaj jednak przez to byli eliminowani jako pierwsi - aby druga strona nie wiedziała zbyt dużo. Ach, to życie... Daje Ci jeden plus, a ściąga drugie tyle minusów. Trochę smutne, ale jak prawdziwe. Dzięki temu jednak taka Ethel nie może narzekać na nudę. Prawie zawsze będzie się coś przy niej działo. W zamian za to możesz równie szybko pójść wąchać kwiatki od spodu.
Cholera, to bez sensu.
A może jednak nie? Nie ma co się nad tym zastanawiać. Masz możliwość "szaleństwa"? Wykorzystaj ją, póki możesz. Kiedyś znowu trafisz do piachu i tyle z zabawy na świecie. Taak. Rzeczywiście mogła pochwalić się tym, jak to fajnie wrócić do życia. Tylko że w zamian za to raz na jakiś czas dostawała jakby obuchem o łeb. Co za szajs.

- Również miło. - nie ukryła jednak delikatnego, acz delikatnie złośliwego uśmieszku. Ciężko było mówić o czymkolwiek na tej cholernej ziemi, używając tak pozytywnych słów jak "miło". Choć było miło. Miała prześliczną, czerwoną kropkę na czole, która w każdej chwili mogła bez większych problemów rozwalić jej głowę. Bardzo miło, nie?
No dobra, nie ma co się czepiać. Tak naprawdę Cedna mogła już dawno pociągnąć za spust i pomachać Ethel chusteczką na pożegnanie. A jednak umiała podejść, pogrozić i w końcu opuścić broń. Teraz rzeczywiście zrobiło się miło. Ethel aż wysiliła się na całkiem przyjazny, acz delikatny uśmiech, po czym wreszcie założyła na głowę kaptur. Potem też powoli podniosła łom i oparła go jakoś o ramię. Odczekała chwilę, po czym o dziwo też wstała. Patrzenie na Aomame z dołu nie zaliczało się do przyjemnych rzeczy. Wolała się wyprostować i spojrzeć dziewczynie w oczy. I zrobiła to. Nie wpatrywała się jakoś chamsko - po jej spojrzeniu można było wyczaić, że jest nią zaciekawiona.

- Od razu lepiej. Dzięki. - Eth delikatnie podrapała się palcem po policzku, od razu celując na swoje ukochane pseudo-blizny. Poniekąd jakikolwiek dotyk był bolesny, ale czasem po prostu o tym zapominała. Informatorka skrzywiła się ostro i pokręciła głową, jakby chciała powiedzieć coś tylko i wyłącznie do siebie.
Informatorka rozejrzała się po terenie akurat w momencie, kiedy Cedna wspomniała o Drug-onów. Słodko. Jednak miała rację. Wspaniałe uczucie, kiedy wiesz, kim jest Twój rozmówca. Daje Ci to jakąś przewagę. Ethel zrobiła kilka kroków do tyłu. Wolała jednak nie stać zbyt blisko swoich rozmówców. Kiedy Cedna zarzuciła propozycją, Eth zamyśliła się. Kiedy pani mechanik rozglądała się po terenie, dziewczyna ukradkiem spojrzała na swoją księgę.

Stan zagrożenia: Średni.
Porada: Wygląda na to, że dopóki nie zostanie ponownie zdenerwowana, nie zaatakuje.
Szansa na atak: 50%


Niech będzie.
- Zgodnie z moimi informacjami, rywalizacja pomiędzy najemnikiem z całkiem pokaźnym arsenałem, a kimś mojego rodzaju z łomem skończy się wygraną tego pierwszego. Szansa - 70%. - tak jak to ona, zawsze musiała ocenić to i owo. - Tak więc dopóki nie ujrzę ponownie czerwonej kropki na czole, nie planuję wariować... Panno Aomame.

Informatorka lekko się uśmiechnęła. Ciekawa była jej reakcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.14 18:15  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Posiadanie licznych znajomości i chodów od wieków było kluczem do sukcesu i przetrwania niezliczonej ilości osób na świecie. Większość królów, polityków, szefów firm i dowódców właśnie poprzez silne i wiarygodne kontakty dotarło na sam szczyt kariery zawodowej, a więźniowie dzięki koleżeńskim stosunkom z bratem synowej wuja ciotki chrzestnej, który był strażnikiem więzienia/prokuratorem/sędzią wychodzili spoza murów marnego losu łotrów na wolność. W XXX wieku takie mniemanie ciągle było rzeczą żywą, nawet i bardziej żywą niż niektórzy mieszkańcy tego pokręconego świata.
W grupie siła! Jak to mawiają i mają totalną rację. Przyłączenie się do organizacji zapewnia ci: 1) poniekąd dach nad głową, 2) wyżywienie jako tako, 3) jakiś tam mierny pseudo zarobek od czasu do czas, 4) znajomości i pomoc współtowarzyszy broni. Każdy czy to w Desperacji, czy w Mieście lub nawet i Edenie przynależy do jakiejś mini społeczności, grupki, która wspólnie radzi sobie z problemami. Cedna uważała przynależenie do grupy za priorytet, który umożliwiał dostatnie życie na tym miernym padole. Teraz uważa to za dosyć ważny aspekt przeżycia, ale nie już aż tak ważny.
- Hmmm? – Mruknęła ponownie powracając czarnymi oczami na Sabi, gdy ta oznajmiła „dane statystyczne” ni stąd ni zowąd. Uniosła brwi do góry lekko zdziwiona tym stwierdzeniem, które od prawdy wcale tak dalekie nie było. Pod koniec jej wypowiedzi czarne linie nad oczami pomknęły ku sobie wybrzuszając skórę i tworząc minimalną zmarszczkę pośrodku. – Zaraz, zaraz… – Mruknęła odsuwając się również o pojedynczy krok. – Aomame? Nie przypominam sobie, abym używała takiej nazwy w naszej rozmowie, Sabi. - Zmrużyła oczy milknąc na moment i pozwalając, aby ciężką atmosferę wypełnił szum deszczu. Zlustrowała dokładnie spojrzeniem dziewczynę, jej posturę, jej książkę oraz łom ociekający wodą, tak jak wszystko w obecnej chwili. Wtem w jej mózgu przestawiły się zakładki. Coś mignęło w jej pamięci. „A pamiętasz tą informatorkę, co nam ostatnio sprzedawała wiadomości o Kościele?”. No tak! Wiedziała, że skądś kojarzyła tą dziewczynę. Jej wygląd idealnie zgadzał się z opisem informatorki, którą część Drug-on’ów czasami wynajmowali.
- Aaah, teraz mi coś w głowie świta. Białowłosa Informatorka, co? Stąd znasz to imię. – Podparła się pod boki, ale tylko po to, aby mieć ręce bliżej rękojeści sztyletu i broni palnej. – Jak wiele wiesz na mój temat, hm?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.14 19:42  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Bycie w organizacji mogło być wygodne... Ale jednak neutralność również miała swoje plusy. Gdyby grupa a i b się nie lubiła, to automatycznie taka istotka jak Cedna miałaby wrogów. Bo tak sobie grupy wymyśliły. A spójrzcie na taką wygodnicką Ethel. Ona może sobie pracować z każdym. Dopóki nikogo nie doprowadzi do wrzenia, to za wiele osób jej nie zaatakuje. No, nie licząc S.SPEC, którzy jednak aż tak daleko raczej za często nie wychodzą. Tak więc znajomych może mieć, a jeżeli się postara, to w każdej grupce ktoś ją będzie lubić i dawać jakąś robotę.
Nie ma co ukrywać, działała prawie jak Drug-on. Tylko tyle, że była sama. Niby myślała kilka razy, czy by nie wpaść do nich na herbatkę i całkiem przypadkowo zostać "trochę" dłużej, ale jakoś tak... Nie miała pewności, czy by tam pasowała.
- Ciekawiło mnie zawsze, jak tam u was jest. U Drug-onów, rzecz jasna. - rzuciła. Niby brzmiała tak, jakby wcale nie była zainteresowana, jednak w gruncie rzeczy była. Bardzo. Naprawdę, dobrze, że trafiła na nią. Mogła dopytać się o to, jak inny członek widzi swoją organizację. Dzięki temu może by się jednak zaciągnęła...
Eth cały czas jednak posyłała Cednie ciekawe spojrzenia. W końcu ni z gruchy, ni z pietruchy użyła jej imienia, kiedy ta przedstawiła się inaczej. Szczerze mówiąc... Uwielbiała to. Czuła się wtedy wspaniale. Każdy zazwyczaj chce wiedzieć jak najwięcej o drugiej osobie. Eth miała przewagę, jej rozmówcy... Niekoniecznie. Wystarczyła jednak wymiana spojrzeń. I ta mizerna, białowłosa dziewuszka wiedziała już, jak podejść, aby nie pogryźć. Niewątpliwie niepewność najemniczki rozbawiła ją i informatorka w ogóle tego nie ukryła. Na jej twarzy zagościł dosyć złośliwy uśmieszek.
O dziwo jednak wyszło na to, że Cedna zaliczała się do tych, którzy jeszcze ją kojarzyli. To było do przewidzenia. W końcu nie raz się wymieniali robotą. Ty robisz jedno, umiesz lepiej, ja zrobię to, przynajmniej nie będziemy musieli spłacać długów.
- Szczerze? Nie miałam jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby Cię poznać. - informatorka podeszła do drzewa, które stało dosyć blisko i oparła się plecami o nie. - Wiem chyba tylko tyle, co wszyscy. Aomame Rhoneranger, Cedna. Masz całkiem kolorowe życie, bowiem pracujesz jako najemnik, ale również jako mechanik i inżyni- - tutaj skrzywiła się ostro i złapała za głowę.
Cholera, teraz?
W jej głowie dosłownie coś zaczęło się wywracać. Tak, jakby dusza tej całkiem rozgarniętej informatorki ustępowała czemuś o wiele gorszemu. Czegoś, co chciało rozlewu krwi, nieważne nawet, jakiej. Krzyczało. Nakazywało. Nie dawało spokoju. Ethel chciała jakoś podejść do Ced, aby ją ostrzec. Nie chciała od razu jej atakować... Była zbyt ciekawa. Niestety, nie wytrzymała. Coś nagle kazało jej szybko zrobić porządny krok do przodu, aby znaleźć się za dziewczyną. Następnie złapała porządnie łom oburącz i wycelowała w jej plecy. Gdyby tylko trafiła w karabin i jakoś go wybiła... Albo nawet uszkodziła. Problem leżał jednak gdzie indziej - Aomame posiadała jeszcze inne rzeczy przy sobie.
Ale kij z nożem czy mniejszym pistoletem, jeżeli dorwie za karabin, to Eth będzie miała dosłownie przekichane.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.14 22:49  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Inżynier pokroju Cedny znał się dobrze na technologii, jej funkcjonowaniu, działaniu i budowie. Majsterkowicz pierwsza klasa, który nawet i rzeczy, z którymi wcześniej nie miał styczności potrafił przyprowadzić do porządku, złożyć w jedną całość i nawet ulepszyć! Ale co po tej wiedzy, gdy w grę wchodzą tak masakrycznie skomplikowane i nieprzewidywalne osoby jak ludzie z własną osobowością, umysłem, charakterem, emocjami i wolną wolą? Do nich nie było żadnego schematu działania, ani instrukcji obsługi czy choćby konkretnego poradnika jak z nimi postępować. Nieobliczalne stworzenia organiczne, które swoim chaosem burzyły wszelkie możliwe mury jakie stawiała logiczna nauka i dziarsko deptały wszystkie postulaty. Psychologia niby się zajmowała działem opisującym działanie ludzi, ale miernie jej to wychodziło, gdy czytając o chorobach psychicznych dowiadywałeś się, że jeden obiekt może zachowywać się tak, a drugi tak. Jeszcze gorzej było, gdy w grę wchodziły mutacje genetyczne, tak jak i w ich obecnym świecie. Psychiatrzy już dawno zaprzestali scharakteryzowania osobowości i potencjalnych zachowań innych ras. Z ludźmi szło im całkiem całkiem, z Łowcami już trochę gorzej, ale dawali sobie radę, Aniołki były cięższymi obiektami badań, ale jako tako udało im się je w ramy psychologii umieścić, do Androidów nikt się nie przyczepiał, bo to nie organizmy, a Wymordowani? Z nimi to nawet nie zaczynali.
Rhoneranger prawdę mówiąc sama nie chciała mieć z nimi wiele wspólnego, gdy przychodziło co do czego. Szczególnie, gdy byli w zaawansowanym stadium mutacji lub gdy przestawali nad sobą panować i stawali się dzikusami chętnymi rozlewu krwi. Oj gdyby tylko nasza Pani Inżynier wiedziała o nadchodzącym ataku „psychozy” towarzyszki Sabi, to by z pewnością już dawno rzuciła torbę złomu na ziemię i rozłupała jej łepetynkę swoim karabinem plazmowym.
Niestety…Cedna jasnowidzem nie była i nie mogła tego przewidzieć. Nie mogła sięgnąć po uchwyt na plecach, gdy Ethel opierała się o drzewo. Jednakże na szczęście całkowicie normalnym człowiekiem Smolista Hydra nie była. Była Łowcą, istotą silniejszą i wytrzymalszą od człowieka, która może i nadal nie miała możliwości ujrzenia przyszłości to jednak ciągle objawiała w sobie szósty zmysł i niesamowitą intuicję. Jej ciało jak i zmutowane geny przeczuwały nadciągające niebezpieczeństwo i wysyłały słabe impulsy do mózgownicy kobiety.
Sam ośrodek mózgowy nie raczył jednak współpracować i wziąć ostrzeżeń na poważnie. Wolał to wszystko ignorować. Do czasu… do czasu, aż białowłosa dziewczyna nie przerwała nagle swojej wypowiedzi. Czerwone światełko w czaszce zaczęło migotać. Mięsnie ciała się spięły, a sama Cedna lekko zgięła kolana przyjmując pozycję bojową nawet zbytnio o tym nie myśląc. Kolejnym alarmem dającym do zrozumienia mózgowi, że impulsy wysyłane przez intuicję były jak najbardziej prawdziwe, był niestabilny krok Sabi, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć. Obłęd w jej oczach zmroził kobiecie krew w żyłach i wzmorzył produkcję adrenaliny.
Teoretycznie czasu na reakcję nie było. Skąd można było wywnioskować, że dziewczyna rzuci się na Cednę od tyłu z łomem? Znikąd, otóż to! Ciało musiało samo się poruszyć nie słuchając poleceń mózgu. Duża część istotek nazywa to zwykle odruchem bezwarunkowym. Wyuczonym latami praktyki nawykiem, który już nie raz ratował skórę każdemu. Mięsnie się spięły i wykręciły tułów najemniczki w stronę Sabi, akurat w momencie jak łom leciał na jej plecy/klatkę piersiową. Nie miała czasu, aby wyszarpnąć zza pleców karabin, ponieważ zwyczajnie atak był zbyt szybki, a również Ced nie chciała narażać karabinu na zbyt duże obrażenia. Zamiast tego wykorzystała swoją torbę ze złomem, który zebrała. Może wykorzystała to nieodpowiednie słowo. Miała bardzo duże szczęście, ponieważ owa torba w trakcie obrotu wzleciała nieznacznie w powietrze znajdując się na linii lotu łomu.
Chrzęst, brzdęki i inne dźwięki związane z metalem tłukącym się o inny metal rozniosły się po okolicy. >No to dupa. Nici ze zdobyczy. Pomyślała w głowie Aomame nasłuchując dźwięków lecącej w bok torby. Zamach tym łomem był potężny nie ma co. Wywarł na dziewczynie spore wrażenie, a że ona sama ceniła siebie i swoje życie od razu pomyślała o szkodach jakie mógłby wyrządzić jej przedmiot. No cóż ma poradzić? Mogłaby spróbować się oddalić i wyciągnąć karabin. Mogłaby zrobić uniki jakimś cudem i go odbezpieczyć. Mogłaby nawet i wystrzelić nie celując, a wtedy z tak bliskiej odległości Sabi najprawdopodobniej by wyparowała. Pod warunkiem, że mechanik by trafiła w jej ciało. Tak nie miała żadnej pewności. Ani czy uda jej się wyciągnąć broń, ani czy uda jej się trafić.
Rhoneranger coś w ten dzień padło na mózg i wyjątkowo wolała nie mordować. Dziwnie się czuła, ale jakoś preferowała wyjątkowo już uciec, niż dawać się porwać walce i pozbawić kolejną istotę życia.  Odskoczyła parę metrów wyciągając pistolet.
- Ugh Sabi… - burknęła, a następnie ruszyła spirntem do ruin. – Nie miej mi tego za złe, ale… -w trakcie biegu szarpnęła się ręką za siebie i wystrzeliła 3 pociski celując w nogi Sabi. -… innym razem się pobawimy! - Następnie rzuciła się przez szczelinę do wnętrza budynku,  przebiegła korytarz, ominęła gruzowisko i nie odwracając się nawet za siebie uciekła z pustkowia. Czuła się parszywie, nawet i bardzo, ale chyba o wiele bardziej była wściekła. Znajomość mogłaby być owocna i interesująca, a ona sama miała takie wspaniałe cudeńka w torbie. – Kurwa, kurwa, kuurwa maaaaaaaaaaaaać!

[Z/T]

Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 XZbQJy4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.14 23:48  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Taa... Większość istot wolała się trzymać z daleka od tych całych wymordowanych. Chore toto, może zarazić, wygląda wyjątkowo dziwnie/śmiesznie (choć nie każdemu jest do śmiechu) i jeszcze niektórym palma odbija w najgorszym momencie. Jeden przykład właśnie się pokazał i szalał na całego z tym całym kawałkiem metalu, który miał poniekąd dobrze działać jako broń. Łom. Kuźwa no, od kiedy łom jest wspaniałą bronią? Jak umiesz walnąć, to jasne, jeszcze może się jakoś sprawdzić, ale na dalszą metę to jesteś już na początku na straconej pozycji.
Naprawdę, te odwały przeszkadzały w pracy. Ktoś chyba jednak pilnował biednej Eth tam o, w górze, bo jednak wpadały na imprezę w takich momentach, że nie musiała dać się nakryć w ciągu pięciu minut, żeby wszystko zwalić. Ale i tak to było irytujące. Potem potencjalny dobry znajomy się wkurzy za jedno walnięcie i za kija się do Ciebie nie odezwie. Tak mogło być z Cedną. Pewnie nikt od Drug-onów nie powiedział jej, że ta "Białowłosa informatorka" potrafi dostać perwolca i do tego nieźle się rzuca. Mogła się o to założyć. Zresztą, nie każdy o tym wiedział.
Trzeba było jednak przyznać, że Cedna miała łeb na karku. Nie spojrzała na jej rasę, ale nie było to konieczne. Wystarczył fakt, że wiedziała, kim jest. Przypominała takiego dobrze przeszkolonego żołnierza, który zawsze jest przygotowany na najgorsze. Szczególnie wtedy, kiedy jej rozmówczyni zaczęła się dziwnie zachowywać. Przyznajcie jednak - kto by nie nabrał podejrzeń? Torba ze zdobyczą inżyniera poleciała do góry. Dźwięk metalu uderzającego o metal sprawił, że Eth po zamachu aż musiała odskoczyć i zasłonić uszy. Nie, to nie było przyjemne, szczególnie wtedy, kiedy miało się tak wyostrzony słuch, jak ona. Kiedy ta wreszcie mogła ponownie skupić się na Ced, ta już oddaliła się lekko od informatorki i najpewniej szykowała się do strzału. Po głowie mogłyby jej pójść myśli typu "cholera, zaraz sięgnie po karabin, już po mnie", ale... Eth nawet nie wiedziała, co robi.
Informatorka chciała już pobiec za nią, kiedy poczuła ból w prawej nodze. Trzy strzały poszły w jej stronę, a pierwszy z nich trafił. Dziewczyna ostatkiem sił zdusiła krzyk i podskoczyła na zdrowej nodze, unikając reszty. I upadła. Chciała się chyba jakoś złapać za tę nogę czy coś, ale wychodziło jej to kijowo. Przeleżała więc jakiś czas, dopóki nie poczuła, że wreszcie łapie jakąś kontrolę. Kiedyś już dorwała ją tak w połowie, zacisnęła zęby i podniosła się do siadu, po czym spojrzała na ranę postrzałową.

- Kurwa mać. - wycedziła przez zęby i rozejrzała się. Może ktoś jakimś cudem wyrzucił ze złomem jakieś bandaże? Czy coś? Albo jakieś badyle, coby dobrze się sprawiły jako prowizoryczna laska. O dziwo udało się jej znaleźć jakieś całkiem dobrze się trzymające szmatki, więc była w stanie jakoś ogarnąć ranę. Nie miała za złe Ced. Broniła się. Mogła ją zabić, a jednak tego nie zrobiła. Ciekawe, jak by wyglądało ich kolejne spotkanie.

- Chyba wolę tego nie wiedzieć. - informatorka spojrzała na niebo. Powoli się zaczęło ściemniać. Po znalezieniu prowizorycznej laski i opatrzeniu rany udała się w swoim kierunku kij wie gdzie.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.14 22:30  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Bywały dnie, kiedy Eliminatorka się cholernie nudziła. Służba się skończyła, w domu nie ma co robić, w mieście są te cholerne bunty, a tym zajmują się zazwyczaj wyznaczone jednostki, nie licząc oczywiście zwykłych biedaków, co i tak muszą się gapić na te same twarze nie wiadomo ile godzin. Sette mogła sobie odetchnąć i porobić to, na co miała ochotę. Chciała zgarnąć kilku znanych chłopów, którzy również byli wolni i pójść na piwo, ale Ci grzecznie odmówili i udali się do swoich domów. Pewnie mieli dosyć roboty i patrzenia się na siebie. Co prawda za wiele nie robili...
Tak czy siak, nikt aktualnie nie był skupiony na Laurze, która zdecydowała się ruszyć na tereny jej jakże uwielbianej Desperacji. Tutaj nie można było narzekać na nudę. Jednego dnia obijali sobie ryje w podrzędnym barze, drugiego bili się o wodę, trzeciego jeden gang zaatakował drugi, czwartego wojsko zajumało Twojego Najdroższego Kumpla i dostałeś właśnie pierdolca. Tak, to było wspaniałe miejsce. Brudne, chore, ale cholernie ciekawe. I żywe. Nie to, co w mieście. Tutaj jest więcej okazji do przywalenia komuś. Tak, gdyby nie szansa, że może się zarazić wirusem, to by może sobie zrobiła jakąś mini-bazę wypadową. I siedziałaby tu częściej. Ale wirus przeszkadza. I robota. Niektórzy wiedzieli, że Eliminatorka pozwala sobie czasem na zbyt wiele, ale nie wchodzili jej w paradę. Ważne, że wykonywała swoją robotę i była potrzebna społeczeństwu. No i jej wypady przynosiły po czasie cenne informacje lub wychodziło na jaw, że pocięła nieźle kogoś, kto i tak przeszkadzał. A więc nie mieli się czego czepiać.
Dzisiaj Sette nie planowała się tak wgłębiać w tereny Desperacji. Wystarczyło się rozejrzeć po Czerwonej Pustyni, aby spotkać zabłąkaną duszyczkę. W końcu... Tutaj było cholerne pustkowie! Ktoś musiał tędy przechodzić. Po jakimś czasie znalazła jakąś resztę ruin, więc podeszła do jednej ze ścian i zrobiła sobie małą przerwę w chodzie. Szkoda, że nie wzięła ze sobą papierosów.
- Eej, a wy tu co? - w pewnym momencie spojrzała na swoją lewicę, jednak nikogo znowu nie widziała. Słyszała jednak jak zwykle swoje ulubione głosy. - Won z mojej głowy. Dzisiaj muszę być ekstremalnie skupiona na wyłapywaniu kogoś, kto nudzi się tak samo, jak ja.
Tak, rzeczywiście. Bardzo ważna potrzeba do zaspokojenia. Pewnie nie tylko jej palma odbija, jak zaczyna się nudzić. Tak więc... Kici, kici? Mamy tu jakieś zbłąkane kociaki?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.14 22:57  •  Pustkowie niedaleko Smoczej Góry - Page 5 Empty Re: Pustkowie niedaleko Smoczej Góry
Nie był to jeden z lepszych dni anioła, ale też nie należał do gorszych. Jakby nie było - każda wizyta w Desperacji powinna się wiązać z tym, że można dostać łomot. Tak też było z Ashley'em, który tym razem był "hostem" ciała. Widać było iż jego ciało nosiło ślady walki, na policzku jeszcze pozostała odrobina krwi, którą jednak starł po chwili, czując że nie jego posoka brudzi mu twarz. Ysh, jakby jego włosy nie były wystarczająco czerwone, to jeszcze krew.
W każdym razie, mimo wszystko, dość zadowolony z siebie Ash kręcił się po Desperacji w poszukiwaniu czegoś, co może się przydać. Jako Doberman jego głównym zadaniem była walka, ale że raczej nie miał robić za strażnika porządku w środku ich "bazy", a raczej mało kto wie gdzie takowa się znajduje, to póki nie dostanie zlecenia, nie ma co ze sobą zrobić, będąc szczerym. Stąd też podróże po Desperacji - odsuwanie od kryjówki różnych zwierzaków, nawet przymusem bezpośrednim (pałka była całkiem dobra w tym) od okolic gangowej dziury, a także szwendanie się w poszukiwaniu wszystkiego, co może się przydać. Leki, pożywienie, zbłąkane duszyczki które mogłyby zasilić gang - wszystko w cenie, Sir.
Niestety jednak, tym razem trafił tylko na coś, co musiał poczęstować paroma mocnymi z jego pałki...
Szkoda tylko że uciekło, gdyby je dogonił, to można było je zamordować może i usmażyć. Zawsze troszkę mięska więcej, prawda?
... Tak. Zdecydowanie anioły się umieją dostosować do Desperacyjnych warunków, prawda?
Koniec końców, wracając do rzeczywistości - czerwonowłosy aniołek właśnie przemierzał okolice Drug-On'owskiej Smoczej Góry, z rozłożoną pałką opierającą się o zagłębienie między barkiem a szyją. Na jej końcu widniała, nieco już skrzepnięta krew, lecz nie przeszkadzało mu to. Ba, jako "dowód" swojej wygranej trzymał tą odrobinę krwi, robiąc na złość siostrzyczce, która nawet pomimo swojego łuku, często nie radzi sobie z tymi bestiami.
"I tak to coś było tylko starym, schorowanym stworem, którego ty obiłeś. Jak ci nie wstyd, takiego biedaka bić..."
- Tak, tak, oczywiście. Wbrew tobie jednak kończę w lepszym stanie, prawda? - Wyraźne fuknięcie rozbrzmiało w jego głowie, a anielica zaniosła się chwilowym fochem, przestając okazywać zainteresowanie wszystkim wokół. Cóż, lepiej dla niego. Przynajmniej trochę mniej słuchania jej głosu...
Czasem naprawdę miał ochotę na to by się rodzielili...
O, a to co? Człeczek? Dobrze widział? Przytknął wolną rękę do czoła, próbując wyostrzyć tym jako tako swoje spojrzenie. Faktycznie widział tam kogoś. Ktoś opierał się o ruiny, choć wyglądał trochę...
Nie z tej bajki. Zbyt świeżo, można nawet rzec. Ciekawe. Opuścił broń z barku, lecz nie składał jej, ani nie przypinał jej znów do pasa. Nie miał takich dobrych przeczuć...
Ale z drugiej strony to też może być jeden z Drug-On'ów, oni zawsze mają dość dobre ciuchy i wyglądają, tak jak się sprzedają - czyli nieźle. Tsh...
Zbliżając się od jej prawej, posłyszał coś dziwnego, jakby kobieta mówiła do kogoś...
Kogo średnio tu jest. Wut? Gurl, wszystko dobrze? Mimo to, usłyszał o fakcie, że szuka kogoś, kto nudzi się tak samo jak ona. A co tak nudzi? - A co tak cię nudzi, Panienko? - Spytał, zbliżając się, by w końcu zachować odstęp około 10-15 kroków od niej, przyglądając się z takowej - w miarę możliwości nie tak bliskiej odległości. Wystarczyła by zachować dystans...
Co prawda od kuli z takiej odległości odskoczyć miałby problem, nu ale...
Oby kule nie wchodziły w grę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach