Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 31.05.17 12:49  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Jak można było się spodziewać, odpowiedź nie zadowoliła go. Zmarszczył brwi w nieukrywanym poirytowaniu. To było poważne pytanie. Ponownie znudzone spojrzenie wylądowało gdzieś na podłodze przed kratą, poprawił się niezgrabnie z powodu złamanej ręki. W milczeniu wysłuchał kazania do końca.
Co wydarzyło się w szpitalu? Znowu wrócił wspomnieniami do tamtych chwil, starając się poukładać wszystko chronologicznie. Do pewnego momentu szło dobrze, wszystko było czyste i klarowne. Aż wizja pokryła się nagłą czerwienią, była szarpana i jakby brakowało w niej większości klatek. Widział kobietę, potem jej ciało, krew na rękach, postać Echotale, fragmenty korytarza... i tutaj obraz zaczynał żyć własnym życiem. Przez chwilę wydawało mu się, że na tle pustyni widzi nieznajome istoty, lecz było to zbyt ulotne, by zdążył się nad tym dłużej zastanowić.
Wziął kolejny bolesny oddech, skrzywił się nieznaczne i nagle buzia mu się rozpromieniła.
- Bardzo chciałbym Ci pomóc, - wyszczerzył się w jego stronę, prawie, że naturalnie. - ale wiesz, chyba nie jestem w stanie. Nic nie pamiętam.
Błękitne spojrzenie z zainteresowaniem wbijało się w czerwone tęczówki strażnika.
- Masz przekrwione oczy, napar z rumianku powinien pomóc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.17 18:47  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Invidia, która przecież do tej pory ani razu nie skorzystała z japońszczyzny, przechyliła nieznacznie głowę. Rozumiała co mówi przesłuchujący ich nieznajomy, ale udawała, że jest całkowicie inaczej. Mimo wszystko nie spróbowała kolejnej modlitwy, woląc nie ryzykować. Raczej miała za mało miejsca na skorzystanie z biokinezy, ewentualna obrona zdecydowanie by nie wypaliła. A kto wie co mogło chodzić po głowie temu osobliwie pachnącemu jegomościowi? To Desperacja, można spodziewać się wszystkiego. Zwłaszcza, że ktoś postanowi skrzywdzić kobietę, w dodatku niewidomą.
Przysunęła się bliżej krat, opierając o nią piersią i policzkiem. Jej twarz wyrażała lekki smutek zmieszany z odrobiną znudzenia, powieki opadły, zasłaniając białe ślepia. Kobieta odetchnęła głęboko i bezgłośnie, przez chwilę bardziej eksponując swoje jedyne posiadane w tym momencie atuty. Jak miała udawać kogoś, kto nie ogarnia, to mogła chociaż powyglądać w miarę ładnie. Ze sporym trudem opanowała chęć zachichotania gdy Olek znowu się odezwał. I jaki niby mieli pożytek z tego, że ich złapali? Jeden nie pamięta, drugi nie gada, a ostatecznie i tak nie mieliby nic ciekawego do przekazania. Już tym bardziej ona, w końcu nawet nie weszła do środka, więc nie mogłaby odpowiedzieć na te pytanie, które właśnie zostało postawione. Ona w szpitalu nic nie "odjebała", co najwyżej przed nim, potykając się o kolegę rzuconego jak kłoda w miejscu, gdzie znajdować się nie powinien. I tyle było z jej występu artystycznego. Mimo wszystko, zachowała tam neutralność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.17 19:21  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Łowca sprawiał wrażenie jakby i tak był bardziej zainteresowany trzymanym w dłoni papierosem niż obecną tu dwójką. Sam fakt zrzucenia całej roboty na przesłuchiwanych połączony z telefonem, który miał wszystko nagrać dodatkowo to podkreślał. W pewnym momencie nawet jego ślepia uciekły nieco w bok i poskakały chwilę od jednego niewidzialnego punktu do drugiego, jakby wyliczał którą opcję ma wybrać. Dopiero głos Oleandra spowodował, że ten ponownie wrócił do niego spojrzeniem. Odchrząknął z widocznym, choć może niekoniecznie szczerym zakłopotaniem i rozłożył bezradnie ręce.
- Jak widzisz nie mam tu luksusów w postaci naparów z czegokolwiek. Chociaż ty mi pachniesz jakimiś kwiatkami. Może jakby cię wrzucić do wrzątku to coś by się z tego urodziło. - powiedział dziwnie spokojnie, ale w ślepiach błysnęła mu dzika iskierka, która jednak zgasła równie szybko co się pojawiła - Możecie sobie nie pamiętać, możecie się nie odzywać, możecie nawet próbować wypełzać przez te kraty... chociaż przypominam panience, że panienka kotem nie jest i zasada, że jak cycki przejdą to przejdzie też reszta ciała nic tu nie zdziała...
Przyjdź na przesłuchanie - mówili, będzie fajnie - mówili. Póki co Lazarus czuł się jakby przyszło mu się opiekować dwójką nieco upośledzonych dzieci. Nie miał jednak ani kredek ani kasków dla nich, więc też nie bardzo wiedział co ma z nimi robić.
- To nie ma sensu - westchnął sam do siebie - Nawet wam się nie dziwię, że nie chcecie gadać. Gdyby na mnie miała spaść cała odpowiedzialność za to co odwalili inni też bym mordy nie otworzył. Ej, chcecie w coś zagrać? No wiecie, zanim Psiarnia wystawi was na publiczny lincz za zaatakowanie pacjentów szpitala to i tak będę tu z wami musiał siedzieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.17 22:48  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Nadal uśmiechał się spokojnie, jakby nie wyczuł nagłej dzikości w wypowiedzi Lazarusa.
- Napary z oleandrów działają uspokajająco, ale w zbyt dużej ilości potrafią zabić - w przeciwieństwie do łowczego, w spojrzeniu Olka ta iskierka utrzymała się znacznie dłużej. - Aczkolwiek nie wydaje mi się, żeby wrzucenie mnie do wrzątku miałoby na coś pomóc.
Powoli zaczął się nudzić, zdecydowanie siedzenie w więzieniu nie należało do najprzyjemniejszych. Zaczął omiatać wzrokiem korytarz za strażnikiem, szukając reszty osób i ogólnie w końcu konkretnie zorientować się w położeniu i sytuacji. Zacisnął zdrową dłoń na pręcie, badając szerokość przerw w kracie. Chyba był wystarczająco szczupły, żeby w razie jakiegokolwiek przypadku przecisnąć rękę przez jedną z nich.
Tak, to rzeczywiście nie miało sensu. Powinien już dawno temu wylegiwać się w gabinecie uzdrowiciela i być ostoją dla wiernych. Poza tym trzeba było podlać rośliny. Oby surfinie nie padły do czasu jego powrotu, potrzebują obfitego podlewania. Ciekawe, czy Anais się nimi zajmuje.
- Zagrać? - przechylił głowę jak zainteresowany pies. - W co? Przyniosłeś gry planszowe?
Słowa o atakowaniu szpitala jakby odbijały się od niego albo od razu po usłyszeniu wypadały drugim uchem.


Ostatnio zmieniony przez Oleander dnia 02.08.17 5:26, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.17 2:03  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Prychnęła. Fakt, prędzej jej było do królika niż kota, chociaż nigdy nie wiadomo. Najwięcej na pewno miała z jakiegoś ptaka, choć nawet nie znała gatunku. Pewnie jakiś z ojczystych okolic, a tam było ich takie mnóstwo, że mogła tylko odrzucać te bardziej kolorowe, które zdecydowanie nie pasowały. Przez chwilę zastanawiała się czy mu czegoś nie odpowiedzieć, aż w końcu rozchyliła powieki, ślepo zerkając w jego kierunku. Na jej twarz wpełzł tajemniczy, zadziorny uśmieszek. Nie mogła się powstrzymać.
- Może chcesz macnąć, skoro więcej mnie nie przejdzie na drugą stronę? - zamruczała kusząco. I wuj strzelił przykrywkę japońskiej niemowy. Ale to i tak było dla niej typowe, zwykle sprawy załatwiała w ten sposób, a akurat aniołem nie śmierdział, więc nie musiała nazywać go wrogiem.
- Taa... W łapki zagrajcie. Bo w "prawda czy wyzwanie" trochę ciężko przez ograniczoną przestrzeń życiową - mruknęła, siadając plecami do krat i opierając się o nie. Zaczęła się bawić włosami, nieliczne luźne kosmyki zaplatając w drobne warkoczyki. - Zanim nas wystawi, to zawołaj Wilczura. O ile jeszcze żyje - parsknęła, znów zamykając oczy i opierając głowę o zimny metal za sobą. Nie widziała go ze dwa lata. Jeśli żył, to dostanie opiernicz stulecia. A jak nie żył, to dostanie opiernicz stulecia nad miejscem pochówku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.17 14:38  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Spojrzał na Oleandra jak na szczeniaczka, który próbuje podgryzać człowiekowi rękę myśląc, że właśnie przegryza mu tętniczki. Zbyt duże stężenie słodyczy, niemal rozczulające.
- Awww, ty mi grozisz...
Nie da się ukryć, że trochę inaczej wyobrażał sobie więźniów, w dodatku oskarżonych o zaatakowanie chyba najniewinniejszej placówki w całej tej cholernej Desperacji. Bo kto inny mógłby wbić niezapowiedzianie do szpitala i bez skrupułów zaszlachtować pomagające tam anioły i samych pacjentów? Raczej jakieś zmutowane potwory, a nie oni. Niby pozory mylą, a on powinien doskonale o tym wiedzieć, ale jakoś nie mógł się przestawić. Choć wiadomo - był ostrożny.
- Daj spokój, nie będę cię macał - westchnął tylko w odpowiedzi na słowa elficzki - Najpierw mnie zaproś na randkę, obiecaj mi artefakty zaręczynowe czy coś, a nie od razu chcesz mnie tu wykorzystać.
Coś mu też podpowiadało, że niekoniecznie mądrym pomysłem byłoby dotykanie któregokolwiek z wymordowanych. Zaraz by się okazali trujący, jadowici czy roznoszący jakieś podejrzane choróbska. Pchły już pomijał, tych pewnie i tak było tu cholernie dużo - w końcu to buda psiarni.
Misja była skazana na niepowodzenie, ale przynajmniej wiedział już, że oboje potrafią mówić w języku nintendo, więc chociaż jedna bariera upadła. Wątpił czy pozostałe podzieliłyby jej los.
- Nie mamy kostki - odparł, przygryzając filtr od papierosa i wolnymi rękoma przejeżdżając po wszystkich kieszeniach bojówek, jakby liczył, że jednak pradawni bogowie im kostkę ześlą, albo chociaż monetę - W węże i drabiny byśmy mogli zagrać. Ale zamiast w "prawdę czy wyzwanie" możemy zagrać w "nigdy przenigdy". Da radę w trójkę. Jeżeli panienka wygra to jej znajdę tego Wilczura. Jeżeli ja wygram, zrobicie coś dla mnie. Chudzinka jak wygra też coś sobie wybierze, może wodę, może znajdziemy jakieś rozwiązanie na tą połamaną rękę... Pasuje?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.17 0:54  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Oleander momentami sprawiał wrażenie, jak gdyby niektóre słowa lub nawet całe wyrażenia i zdania zgrabnie go omijały, nie docierając do uszu spowiednika. Co ciekawe, większość z informacji najzwyczajniej ignorował, a tylko część rzeczywiście mu umykała wypychana spaczonym umysłem. Nie mógł jednak dać po sobie poznać, że pamięta (przynajmniej fragmenty) ataku, a krew na jego ubraniu nie jest jego własną krwią. Wygodnie udaje się świra, zwłaszcza gdy naprawdę się nim jest.
Krótką wymianę zdań między długouchą a strażnikiem skomentował tylko cichym parsknięciem. Okazał tylko trochę rzeczywistego zainteresowania, gdy wspomniano o 'nagrodach'. Poza tym, gra towarzyska jako sposób na przesłuchanie? Z ciekawości chyba nawet nie będzie kłamał.
- Mnie pasuje. Przypomnij tylko zasady, nie grałem w to od wieków.
Odrętwienie powoli ustępowało i mówił coraz bardziej wyraźnie, jednakże (pomijając złamania) ciągle czuł się jak wyciągnięta psu z gardła szmata. Dlatego woda czy jakieś medykamenty na pewno się przydadzą. Z drugiej strony mógłby skorzystać z błogosławieństwa roślinnych genów, ale czy na pewno był na to odpowiedni moment? Strażnik mógłby pomyśleć, że właśnie ładuje sobie manę na jakieś poważne magiczne zaklęcia wspomagane francuskimi sutrami.
Zrób to.
Na pewno?
Nad czym ty się jeszcze zastanawiasz?
Było ciemno, a on sam był owinięty szmatami po szyję.
Nikt nic nie zauważy.
Wahał się jeszcze chwilę, ukradkiem oceniając czujność Łowcy.
Jeśli nie teraz, to kiedy?
Racja. Oparł głowę o ścianę, jakby zrobiło mu się nagle słabiej. Wtem poczuł znajome ciepło leniwie rozchodzące się po ciele, ciemne żyły wylazły na zielonkawej skórze. Wtulił twarz bardziej w szal i nawet zarzucił na łeb kaptur, starając się zakryć podejrzaną siatkę żyłek na szyi i twarzy. Oczy miał przymkniete, lecz cały czas czujne. Z każdą chwilą jego ciało nabierało coraz więcej sił, ukryte pod ubraniem siniaki znikały. Nim Łowca skończył tłumaczyć zasady gry, on poczuł się wręcz znakomicie. Nadal jednak udawał pobitego, zmaltretowanego chłopca, podczas gdy skóra z powrotem nabierała zdrowego kolorytu.

użycie mocy: regeneracja (ogólne osłabienie i ból) - 1/1
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.07.17 21:37  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Westchnęła ciężko. Zaczęła powoli rozpędzać się na spirali zdziecinnienia, zgadzając się na jakieś gierki w tym zatęchłym pierdlu, z przesłuchującym, który gdzieś miał przesłuchiwanie i jakimś germańskim najeźdźcą co nawet nie potrafił wysłowić się po ludzku. Zwiedziła taki szmat świata, a mimo wszystko zawsze starała się dopasować do miejsca, w którym przyszło jej żyć. Jaki problem nauczyć się trochę podstawowych zwrotów, zainwestować w książkę albo kształcić się w trakcie rozmowy? Skoro planowało się gdzieś żyć dłuższy kawałek czasu, to każdy powinien się odrobinę wysilić.
A potem płacze, że świat mnie nie rozumie, jest taki zły i niedobry, bo przysmażyli mi pięty. Jak się nie wie, że to tradycyjna forma powitania, to tak już bywa, niestety...
- No weeeeeeeź - jęknęła ze smutkiem, a jej wargi wygięły się w podkówkę. Wiadomo, że udawała, ale serio było jej dość zimno. Raz, że okolica nieprzyjemna, a dwa, że krwi też jej trochę ubyło mimo wszystko. - Jak cudem stąd wyjdę żywa, to spotkamy się w jakimś barze? Zaręczynowego artefaktu nie obiecam, ale mogę postawić jakieś piwo - wyszczerzyła się zadziornie. Do końca normalna to ona nie była, to trzeba przyznać. Ale randką nigdy nie wzgardziła, nawet, jeśli miała być nudna i bardziej wyglądać jak spotkanie towarzyskie.
Zawinęła się pelerynką jak motyl w kokon, objęła kolana zdrową ręką, podsunęła nogi pod brodę, którą na nich oparła. Dużo łatwiej byłoby jej widzieć, chociaż raczej szybko znudziłaby się szarym, ponurym otoczeniem. Lepiej też było, że nie widziała tego chlewu, w jakim ją zamknięto. Zjadłaby żywcem serce pierwszej osoby, do której by dopadła po wypuszczeniu. Zniewaga i sponiewieranie brudem mocno.
- Ja też grałam w to chyba tylko raz, może nawet z innymi zasadami. A poza tym, nawet jakbym miała wygrać - pomóż mu, ja się obejdę bez tej włochatej łajzy - wzruszyła ramionami. Nie zależało jej aż tak bardzo na spotkaniu się z przywódcą Psów, może sam chciał zerwać kontakt, skoro od jakichś dwóch lat nie dawał znaku życia. Oleander bardziej potrzebował pomocy, a aż tak samolubna nie była. Były rzeczy ważne, a były też ważniejsze. Nawet jej ręce przydałyby się oględziny, bo choć jej nie widziała, coś jej podpowiadało, że dobrze nie jest. Tyle tylko brakowało, żeby jej tam wlazła jakaś cholera. Najgorzej - umrzeć od zakażenia rany, której nawet nie otrzymało się w bitwie.
- Dobry Ao, po cholerę ja polazłam do tego szpitala... - jęknęła cicho, bardziej do siebie niż kogokolwiek z obecnych. Oho, maruda mode: on.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.07.17 23:04  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Starał się, naprawdę się starał. Ale jego wizja przesłuchania zakładała jasno bycie tylko i wyłącznie tłumaczem, a nie kimś kto przesłuchuje, bo do tego się absolutnie nie nadawał. Kiedy więc zamiast stania z boku i spokojnego wyjaśniania więźniom, że zaraz ich łowczy germański oprawca wyśle do obozu z całymi rodzinami jeżeli nie zaczną mówić - zrzucono mu na łeb całą robotę musiał więc robić jedyną rzecz w której był najlepszy - grać na zwłokę. Zaraz się ktoś zainteresuje czemu całe przedstawienie tyle trwa i kogoś tu przyślą.
Na pewno przyślą.
Lazarus nerwowo przełknął ślinę, nie wiadomo czy bardziej będąc niemal pewnym, że jego nadzieje są płonne czy raczej przez fakt propozycji jaka padła od dziewczyny. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią w całkowitym milczeniu, jakby naprawdę rozważając wypad do baru, ale szybko parsknął śmiechem. Ślepa laska proponuje mu randkę, to wyjaśniało wszystko.
- Oficjalnie traktuję to jako obietnicę. I nie piwo. Wódkę - odpowiedział, już całkiem ignorując jakiekolwiek próby zachowania złudnego profesjonalizmu przed resztą swoich towarzyszy - W ogóle jak mam się do ciebie... do was zwracać? Ja jestem Lazarus.
Sytuacja wręcz absurdalna, a już szczególnie dla niego. Siedział na zimnej posadzce więzienia swoich sojuszników, których najchętniej rozszarpałby własnymi kłami i jak gdyby nigdy ucinał przyjazne pogawędki z wrogami, których powinien przeciągnąć za samochodem przez połowę pustyni. Choćby ich zeznań miałby później szukać w rozciągniętych na piachu wnętrznościach gdzieś tak pomiędzy piątym a siódmym kilometrem. Ale są rzeczy ważniejsze niż ideologia, wierność i oddanie sprawie. Na przykład atencja, której po raz pierwszy od dłuższego czasu łowca miał pod dostatkiem.
- Oddajesz swoją być-może-przyszłą wygraną Chudzince, jakie to jest słodkie. Ale zgoda. Ja słowa dotrzymam. Więc lepiej korzystać póki jeszcze ja mam tu coś do powiedzenia.
Wzrok Borisa powędrował do drugiego wymordowanego i przez chwilę uważnie lustrował całą jego postać. Szybko przewertował swój rozumek w poszukiwaniu jakiegoś usprawiedliwienia dla słów dziewczyny. Albo gówniarz był ważniejszy, albo się w nim bujała albo... Łowca przewrócił teatralnie oczami. Albo zwyczajnie był pierdołą i ofermą batalionową i wszyscy się nim opiekowali, a on się tu próbuje doszukiwać drugiego dna.
- Okay. Każde podnosi łapkę - powiedział samemu podnosząc prawą dłoń gdzieś na wysokość ramienia i reflektując się natychmiast, że przecież jedno z tej trójki tego nie widzi - jak do przysięgi. Szans mamy pięć, po straceniu każdej zginamy palec. Jak nam zamiast łapki zostanie pięść to przegrywamy. Mechanizm jest prosty, każde po kolei mówi coś czego samo nigdy nie zrobiło zaczynając od słów "nigdy przenigdy", a wszyscy, którzy to jednak zrobili tracą jedną ze swoich szans. Pozwolicie, że ja zacznę.
Obecny przez większość czasu lekceważący uśmiech na twarzy łowcy i znudzone, choć niezbyt wrogie spojrzenie w jednej chwili ustąpiło niemal wymuszonej powadze i ożywionemu błyskowi w czerwonych ślepiach, zupełnie jak u hazardzisty wyczuwającego powodzenie w grze - bo mimo wszystko Boris miał zamiar wygrać. Oczywiście marudne wtrącenie dziewczyny nie uszło jego uwadze.
- Nigdy przenigdy nie zaatakowałem żadnej osoby z personelu i aktualnych pacjentów, żywych lub martwych, Szpitala Ostatniej Nadziei.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.17 17:45  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Oho, zabawę czas zacząć. Omiatał cele znudzonym spojrzeniem, chociaż w środku wręcz gotował się od ekscytacji. Invidia próbująca poderwać strażnika nieco go bawiła, chociaż czuł wstyd za siostrę i jej zachowania. To zrozumiałe, że chciała wyjść, ale żeby schodzić na aż tak niski poziom poszanowania siebie samego... Wtem nawiedziły go obrazy samego siebie z przeszłości i zadrżał od ciarek mknących mu po kręgosłupie. Przyganiał kocioł garnkowi.
- Alexander, ale możesz mi mówić ojcze Oleandrze. Enchanté - ostatnie słowo wymruczał z fałszywą grzecznością i skinieniem.
Na komendę uniósł zdrową dłoń i oparł ją lekko o kraty. Była pokryta zaschniętą krwią, piachem, jeszcze nieco czerwona od przyjętych wyładowań, a jednocześnie zadziwiająco szczupła i dostojna, z długimi palcami pianisty. Jeden z wielu znaków sugerujących, że nie nadawał się do walki i mordowania.
A mimo to zgiął palec, wzrokiem wymigująco uciekając gdzieś w przestrzeń i teatralnie udając niewiniątko. Tak jakby mówił 'to nie ja, to moje ręce same z siebie zamordowały tą anielicę, ja za nie nie odpowiadam'. Uśmiechnął się uroczo do Lazarusa.
- Teraz moja kolej - odgarnął zagubiony kosmyk włosów za ucho, po czym z powrotem oparł dłoń ze zgiętym kciukiem o pręt. - Nigdy przenigdy nie myślałem o zdradzie organizacji, do której należę.

regeneracja: odpoczynek 1/2


Ostatnio zmieniony przez Oleander dnia 14.07.17 1:56, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.17 18:40  •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
Uśmiechała się jeszcze przez chwilę. Zamiast strzelać fochy i odmawiać kontaktu z oprawcą, ona umawiała się na podbój baru. Przy wódce, za którą jakoś nigdy nie przepadała, ale tylko i wyłącznie przez jej smak. Była raczej osobą zainteresowaną nalewkami oraz dobrym winem, choć na bezrybiu i rak ryba, jak to mówią.
- Invidia. Prawdziwego imienia pewnie nigdy nie poznasz, nienawidzę cholery jak własnej siostry - odrzekła, kompletnie wypranym z emocji głosem. Wspomnienie tej jakże podobnej do niej istoty przyprawiało ją o mdłości. Pierwszy raz zginęły mniej więcej w tym samym czasie. Za drugim całe szczęście to białowłosa zwyciężyła, poświęcając podłą kreaturę w imię Jedynego. Jej własna siostra śmiała stać się śmiertelnym wrogiem. Szkoda, że nie chciała się nawrócić, za życia były nierozłączne, a ich myśli uzupełniały się niemalże co do słowa.
Wyciągnęła zdrową dłoń przez kraty, odwracając się odrobinę bokiem do zimnej, metalowej ściany z prętów. Smukłe, niebieskawe palce pozostały niewzruszone zarówno przy pierwszym jak i drugim wyznaniu. Rzeczywiście na Szpital nigdy wcześniej nie napadła, a przez tą krótką chwilę nawet nie zdążyła nikomu choćby przywalić w łeb z otwartej dłoni. Wolała zająć się omdlałym znajomym, ale nawet nie zdążyła.
- Oleś, daj znać, jeśli zegnie - odezwała się spokojnie, może odrobinę słabo. Starała się ignorować ból drugiej ręki, ale wszystkie palce zaczynała mieć coraz zimniejsze. A najbardziej te u nóg, w przypadku których czuła, jakby wsadziła je do lodowatej wody czy śniegu.
- Nigdy przenigdy nie chciałam zaciągnąć do łóżka koleżanki lub kolegi po fachu - rzuciła swoim pytaniem. Oleander, który zdecydowanie znał jej "miłosne" podboje mógłby w tym momencie parsknąć śmiechem, ale... to była prawda. Kusiła wszystkich, ale jako kapłanka nie sprowadzała na "złą drogę" innych kapłanów, będąc inkwizytorką nie miewała nieczystych myśli o pozostałych inkwizytorach oraz ich żeńskich odpowiednikach. Teraz, siedząc w Starszyźnie, trzymała ręce przy sobie, a myśli jeszcze krócej. To, że coś się wydarzyło było prędzej winą drugiej strony, a nie jej. Jakoś lepiej jej się pracowało, jeśli w najbliższym otoczeniu nie musiała się martwić o takie sprawy. Właściwie myśląc o tym teraz, zaczęła twierdzić, że odmawianie sobie przyjemności spędzenia czasu z kolegą lub koleżanką było głupotą. A to oznaczało, że taki stan rzeczy długo się nie utrzyma.
I tak, to było pytanie na rozgrzewkę, kolejne dopiero formowało się w głowie, do której informacje nie chciały dopływać tak szybko jak powinny. Przynajmniej dzięki ślepocie i zamkniętym oczom nie musiała patrzeć jak świat wiruje coraz szybciej przez postępujące osłabienie. Ale przez to nie widziała również, że bandaż zdecydowanie za mocno zabarwił się na ciemny odcień błękitu świecącego niemrawo w mroku celi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Brudne cele. - Page 2 Empty Re: Brudne cele.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach