Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 06.06.14 23:23  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Co robi mały donosiciel, kiedy nie donosi? Węszy za nowymi rzeczami do doniesienia. A, że nasza ukochana wtyka S.SPECu nie miała dzisiaj ochoty na wieczorne odwiedziny w Desperacji – nie otrzymywał stamtąd chwilowo żadnych zamówień, więc stwierdził, że mu się nie opłaca, bywa - postanowiła pozostać w M-3. A nuż zdobędzie jakieś informacje o niecnych spiskach przeciw koronie?
...
Dobra, nie bądźmy naiwni, gówno go to obchodziło. Coś przez przypadek usłyszy, to usłyszy. Tymczasem postanowił zachować pozory użyteczności i nie siedzieć na tyłku w północnej części – nawet on nie był na tyle tępy, żeby zakładać, iż utrzyma swoje stanowisko bez względu na wszystko. Co z tego że współpracownicy go wprost uwielbiali? Okoliczności się zmieniają! Może już jutro jego koledzy z pracy postanowią wrzucić go do ładnej celi, którą będzie dzielił z jakimś zaślinionym pokurczem mającym za sobą o kilka wkuć w mózg za dużo. Co tu dużo mówić, Dupek prowadził istne życie na krawędzi. Łuhu.
Tak oto Hiro znalazł się na jakimś śmiesznym deptaku – z fajką pomiędzy zębami i niezbyt przyjemną miną. Wnioskując po jakimś chłoptasiu, który wyminął go, spuszczając wzrok i przyśpieszając kroku, by tylko przypadkiem nie wejść mu w drogę, Daisuke chyba zapomniał o wyłączeniu morderczego spojrzenia. Taki już roztargniony z niego typ był, no. Z kreatywną myślą, że „chuj, dobra, dalej nie idzie”, uwalił się na mijanej ławce. Rozłożył ręce na oparciu i dopiero wtedy, natrafiając palcami na czyjeś czarne kłaki, zauważył, że nie siedzi tu sam. Zmierzył dziewczynę przenikliwym spojrzeniem. Musiał przyznać, że małolata była całkiem niezłym dodatkiem do tego siedziska. Zmrużył lekko ślepia, wpatrując się w całkiem ładną buźkę brunetki i zahaczając wzrokiem o jej usta. Zaraz jednak na jego twarz powrócił zwykły wyraz wyjebańczości z nutką krzywego uśmieszku pod nosem.
- Moje uszanowanie – mruknął z dziwnym rozbawieniem.
A potem chamsko zabrał jej lizaczka. Nie czekając na jej reakcję, ostentacyjnie wyrzucił gdzieś za siebie niedopałek i zastąpił go swoją zdobyczą. Podczas całego tego haniebnego procederu nie spuszczał wzroku i cały czas wgapiał jej się prosto w oczy. Prowokator.

//Sorsen za chujowość, ale noo... postaram się następnym razem bardziej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.14 16:36  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Na początku odkaszlnęła. Dym papierosowy zdawał się kłuć w płuca swoimi toksycznymi właściwościami, gdy Mio chciała się zaledwie zaciągnąć świeżym powietrzem. Następny był wyraźny przypływ ciepła, dźwięk dupska osadzanego na starej, skrzypliwej ławce i... dotyk. Właściwie, dopiero, gdy uczuła na skórze głowy delikatne pchnięcie połączone z łaskotaniem pochodzącym od włosów, zrozumiała, że czyjaś obecność w jej pobliżu nie była zaledwie ułudą. Z niewielkim ociągnięciem przeniosła wzrok na osobę mężczyzny, ze stępioną czujnością próbując go jakoś zidentyfikować.
"Moje uszanowanie."
Polemizowałabym z tym, czy dobrze dobrał sobie swoje własne powitanie. No bo naprawdę - już po samym tonie jego głosu dało się poznać, że wcale szacunku do nikogo i niczego nie miał, a całą tą szopkę odstawiał dla własnej korzyści i przez wyłącznie swoją egoistyczną pobudkę. Oczywiście każdy normalny człowiek zrozumiałby ten przekaz. Powtarzam: normalny. Mio oczywiście wzięłaby go za kompletnie uprzejmego, kochanego człowieka, gdyby nie pewien mały szkopuł. Ten szkopuł był kulisty, truskawkowy, na patyku, a dotychczas znajdował się w jej ustach. Został jednak skutecznie im odebrany, a ledwo odpakowany i wyciamkany łup znalazł sobie nowego właściciela.
Ej, zaraz, czy to nie był czasem niebezpośredni pocałunek? Nie, żeby coś, ale nie chciałaby go przeżywać z kimś kompletnie obc-... stop.
Zmrużyła na sekundę oczy, jak gdyby zastanawiała się nad średnicą Słońca w przypadku, kiedy Janek ma sześć jabłek, a Adaś tylko dwa. Przez chwilę wydawała z siebie jeszcze ten rozeźlony pomruk dziecka, któremu został odebrany - o, jak się ślicznie wpasowało - jego ukochany lizak. Jednakże te znajome, hipnotyzujące ślepia, natychmiast ją uciszyły. Wyglądała, jakby zobaczyła co najmniej ducha, jeśli nie mordercę. Albo ducha mordercy. Zaskoczenie było równie wielkie, co i ten szczęśliwy zbieg okoliczności. Może i ona sama nie została do końca skojarzona, ale podwładnych swojej rodziny Mio spamiętywała zawsze. Dlatego uśmiech ujarzmił jej sfochaną mordkę, nim wyćwiergotała radośnie:
- Hiro-san~! - Ukazała białe ząbki w urodziwym wyszczerzu, kiedy poszerzyła swój grymas jeszcze bardziej. W dodatku nachyliła się nieco ku jasnowłosemu, jak gdyby chciała ostatecznie zweryfikować jego tożsamość i potwierdzić swoje podejrzenia co do wyżej wymienionej. Mission completed, a wszystko się zgadza. W takim układzie można było już zakończyć ten Dzień Dziecka. - Nie mógłbyś kupić sobie własnego? - Albo i nie. Bo chociaż słowa padające z jej ust zdawały się pasować jedynie do gburowatego tonu babska przed okresem - o ile nie w ciąży - to Misao wypowiadała je w miarę... uprzejmie. Co więcej, po chwili zastanowienia dobyła swojej torby i bez wahania wcisnęła do niej wszędobylską łapę (co z tego, że to jej własność? ręka i tak taka była!). Cichy szelest zwiastował coś, co na pewno miało w tym momencie pozytywny wydźwięk dla Szczura.
No i się nie przeliczył. Kolejnych kilka sztuk opakowanych jeszcze lizaków o wielokolorowych folijkach i najróżniejszych smakach wylądowało na jego kolanach, podczas gdy uprzejmy uśmieszek został zesłany na jego widok z woli Amasakawy. Szkoda tylko, że nawet ona nie mogła pozostać bezinteresowna, uparcie wlepiając spojrzenie w ten smakołyk, który został jej odebrany wbrew woli. Już samo takie zachowanie mogło przysporzyć jej kłopotu, ale kiedy chwyciła za patyczek, wędrujący sobie wprost do jego gęby, nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że wcisnęła się do lwiej paszczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.14 16:59  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Bezchmurne niebo, promyki popołudniowego słońca, tłum, a w tym tłumie ona. Niby zwykła, wyróżniająca się jedynie nietypowym stylem dziewczyna - a tak na prawdę zupełnie odmienna istota od tych wszystkich obecnych tu ludzi. Ludzie mają oczy, mają okulistów, pomagają im pełnić swoją funkcję dzięki okularom, soczewkom, tabletkom czy kroplom do oczu. A mimo to nie widzą. Nawet kamień widzi więcej od nich.
Dzięki temu Marcelina - radosna jak zawsze - z niemal psychopatycznym wyszczerzem na pyszku szła energicznie, obserwując zwyczaje człowieka, kolorowe wystawy, rośliny zasadzone w specjalnie do tego przeznaczonych doniczkach. Ze swoim aparatem w łapkach, łyżeczką w kieszeni i zakupioną przed chwilą niebieską chustą na głowie szukała dobrego sklepu z biżuterią - przydałby się jej naszyjnik, przy ostatniej walce z rozpruwaczem zgubiła ten z zieloną, pięciolistną koniczyną. Nie, nie z ganją, z koniczynką, tak.
Usiadła na chwilę na ławce, obejmując zakupiony w delikatesach prowiant - Hamburgera z tłustym, soczystym mięsem. "Na drogę". Z niemal cieknącą ślinką wgryzła się w soczystą wołowinę, delektując się smakiem dobrze przyprawionej i przyrządzonego przysmaku, drażniąc językiem równie smaczny spód gorącej jeszcze bułki. Kiedy przełknęła ostatni kęs, na chwilę uspokajając bestię zamieszkującą brzuch (zwaną żołądkiem), rozciągnęła się i wstała powoli, trzymając się za podbrzusze - czas rozejrzeć się za celem podróży. Nie szukała długo, już po chwili stała przed gablotą, zachwycając się krótkim naszyjnikiem z szafirowym, płaskim kamieniem w kształcie łapki. Weszła szybko do wnętrza sklepu, kupując go oraz biorąc przy okazji śliczne czarne kolczyki. Idealnym miejscem dla nich okazały się te czwarte dziurki w uchu - idealnie pasowały do kolorowego rozpychacza.
Wyszła ze sklepu, trzymając się jeszcze za szyję - miejsce, gdzie naszyjnik prezentował swoje piękno i błyszczący odcień. Zadowolona, ruszyła naprzód, wsadzając palce do kolorowych aladynek z kolorami tęczy w literki. Mijała co chwila ludzi, którzy widzieli kolejnego człowieka. Nie spotkała nikogo, kto zobaczył by kotowatą. Widocznie spędzają czas na Desperacji lub w innych miejscach świata-3...
♣ Gdzie jesteś? Gdzie się schowałeś, gdzie ukryłeś swe chude niematerialne kończyny, w którym cieniu znalazłeś schronienie - skąd obserwujesz krwistymi ślepiami świat, oblizując się co chwilę z gęstej, czarnej cieszy wypływającej z demonicznego pyska? ♣
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.14 21:56  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Stał w ceniu pod jednym z budynków, opierając się. Nie miał na sobie maski, a jedynie okulary przeciwsłoneczne. Wypatrywał jej, a jako że nie był człowiekiem, nie umknęła mu uwadze. Dokładnie śledził ruchy Marceliny, przygryzając wargi i myśląc nad planem działania. Miał już dość gonienia za nią, była jego głównym celem, misją, którą musiał wykonać. Dzięki temu zdobyłby pieniądze dla Drug-onów. Organizacja ta może się rozpaść lada chwila, a on - dziwne, wiem - przywiązał się do niej. I do jej członków. Nie widziało mu się bycie jednym z DOGSów, jeszcze mniej S.SPECem. Nigdy. Zdradzieckie świnie, tyle.
Gdy ta usiadła na pobliskiej ławce, miał ochotę podejść i zagadać, proponując wspólny spacer, czy coś. Taka gadka. Odwrócił się na chwilę, zapalając papierosa. Gdy wrócił wzrokiem do niej, ta zniknęła z ławki. Przeklnął, wychodząc z cienia - i w tej samej chwili wyszła z pobliskiego sklepu z biżuterią. "Kobiety" uśmiechnął się, przypominając sobie siostrę. Też uwielbiała błyskotki.
Wrócił do cienia, patrząc na nią kątem oka. Nie zwróciła zbytnio na niego uwagi, szła po prostu naprzód, z rękami w kieszeni. To było trochę zabawne - nikt nie widział jej prawdziwego JA. Tylko Jakub.
Gdy kotopodobna przeszła koło niego, odczekał aż przejdzie kilka kroków, po czym ruszył powoli za nią. Ubrany był w dżinsy i obcisłą koszulkę na ramiączkach, podkreślającą jego dość umięśnione barki i 'kaloryfer' na brzuchu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.14 14:19  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Jej ciekawskie, niebiesko i teraz fioletowe oczy niemal kręciły się niczym orbity - te wszystkie kolory, Ci wszyscy ludzie, począwszy od zwykłych, nudnych zjadaczy chleba po tych ciekawszych, wyróżniających się, członków subkultur, zaczynali bardzo imponować ogoniastej. Obserwacja ich była czystą przyjemnością. Idąc tak przed siebie, nie zwróciła zbytniej uwagi na bardzo wysokiego mężczyznę, stojącego w cieniu pod sklepem z owocami. Wyróżniał się swoim wyglądem - a raczej sylwetką, dlatego na chwilę przykuł jej uwagę. Zadarła głowę do góry, spotykając się z jego okularami przeciwsłonecznymi. Potem jej wzrok zaczął gonić inne osoby, a umysł zupełnie zapomniał o minionym przed chwilą mężczyźnie.
Poczuła, że jej nogi zaczynają być zmęczone. Wkroczyła do jednego ze sklepów z artykułami spożywczymi. Rozglądnęła się, po czym - nie zastanawiając się - ujęła w dłonie paczkę chipsów o smaku kurczaka z panierką oraz małe pepsi w puszcze. Po miłej pogawędce z sympatycznym sklepikarzem, wyszła z budynku. Zmęczenie upałem i długim już spacerem narastało - skręciła więc w najbliższą, trochę odludnioną uliczkę. Znalazła pustą ławkę, ukrytą w cieniu, pod młodym drzewem wierzby płaczącej. Szybkim ruchem pazurów rozerwała paczkę ulubionych chrupek, ze smakiem wpychając kolejne okruszki do pyszczka. Bałaganiara, rozsypuje wszędzie te chrupki! Gdy pożarła połowę paczki, oblizała się i otworzyła puszkę z 'napojem bogów', bo tak określała bombę kofeinową. Wzięła łyk - mało. Kolejny łyk - mało! Dopiero po trzecim, czwartym poczuła ulgę, a piątym syte uczucie w podniebieniu. Spoczywając tak w błogim stanie, zapomniała o otaczających ją troskach tego świata. Zapomniała o szarej rzeczywistości. W sumie... czy kiedykolwiek się nimi przejmowała?
♣ Miej się na baczności. ON Cię widzi. ON tu jest... ♣
Znieruchomiała. Jedynie wielkie uszy odwracały się co chwile o kilka stopni, łapiąc pojedyncze dźwięki. Kto jest? Bazyl, znowu mnie straszysz...? Instynktownie chwyciła ławkę od spodu. Przywarła do niej w razie niespodziewanego ataku. Przełknęła głośno ślinę, po chwili łącząc się z całym światem - jak podczas medytacji.
Najbezpieczniej będzie się jednak ulotnić z tego miejsca. Jak najszybciej. Siedząc tak bezruchu można tylko pogorszyć sytuację. Rozglądając powoli za siebie, równie wolno wstała i ruszyła z powrotem w bardzo zaludnioną część promenady. Gubiąc się w tłumie umknęła w jedną z uliczek, by ruszyć w stronę południową.
z/t
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.14 17:52  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Gdy ta przeszła obok niego, poczuł zapach owocowych perfum. Obserwując przez okulary przeciwsłoneczne spojrzał na jej kolorowe oczy, które szybko umknęły pośród tłumu. Ruszył za nią, śledząc ją. Gdy skręciła w uliczkę, stanął za rogiem. Obserwował ją przez cały czas, gdy zajadała się chrupkami. Po jakimś czasie zdążył zauważyć, że dziwnie sie zachowuje. Chyba wyczuła jego obecność. Przez chwilę siedziała nieruchomo, po kilku minutach wstała i rozglądnęła się. Jakby ktoś do niej mówił.
Potem ruszyła w jego stronę, a ten cofnął się o kilka kroków w cień. Gdy ta przeszła, ruszył za nią. Niestety, po jakimś czasie zgubiła się wśród tłumu.
Tym razem przeklął głośniej, poszukując jej chytrym wzrokiem. Ruszył więc w kierunku południowym. Po raz kolejny przechytrzyła go. Czemu to go nie dziwiło? Była kotem, a koty trudno jest przecież złapać. Dobrowolnie się nie poddadzą.
Tracił już jednak cierpliwość. Tym razem nie będzie się bawił w delikatnego drapieżnika.
Żywą czy nie, dostarczy ją do organizacji S.SPEC nim zdążymy policzyć do trzech.
1,2,3...

zt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.14 22:18  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
„Hiro-san~!”
Hiro-san? Czyli, że przepraszam, że co? Że kojarzyła go i do tego cieszyła twarz na jego widok? Które tak jeszcze robiły? Daisuke inteligentnie postanowił użyć magicznego wynalazku, jakim był alfabet, żeby nie wydać tak od razu, że ani trochę jej nie kojarzył. Może to Aiko? Nie, to chyba ona rzuciła w niego doniczką… Alexis? Chwila, Alexis był transwestytą… Zmierzył towarzyszkę szybkim, badawczym spojrzeniem. Nie, była zdecydowanie za niska na Alexisa (…) Hitomi, Kaśka, Kaori… nie, one też nie – wszystkie były blondynkami. Chyba. Zmrużył lekko ślepia, po raz kolejny przypatrując się twarzyczce dziewczęcia. No za cholerę nie mógł jej sobie przypomnieć. To chyba będzie zmuszony przyznać się do swojej niewiedzy, bywa. Ale po kolei – najpierw trzeba udzielić wyczerpującej odpowiedzi na jej wyjątkowo naiwne pytanie. Wyjął lizaka z ust, bo przecież był dobrze wychowanym obywatelem, a gadać z pełną gębą nie przystawało. I co z tego, że jeszcze przed chwilą słodycz miał zupełnie innego właściciela? To też część dobrego wychowania! Chronił brunetkę przed próchnicą. No heloł, gdzie jego order?! W każdym razie…
- Nie.
Na potwierdzenie tych słów – a właściwie tego słowa, bo było sobie takie samotne i smutne, bieda – władował lizaka z powrotem do gęby. Swojej własnej, żeby nie było nieporozumień. Założył nogę na nogę, rozpierając się jeszcze bardziej, co… statystycznie chyba nawet nie było możliwe – a jednak!
Może Lola? Nie, nie, Lola była ruda i wyższa.
Wszystkie były od niej wyższe, do cholery. Zerknął przelotnie na lizaki, które postanowiły zrobić sobie z niego lądowisko, po czym powrócił wzrokiem do twarzy ciemnowłosej dziewczyny. Z jakiegoś powodu trwanie w niewiedzy nie dawało mu spokoju… Złapał jej dłoń w momencie, w którym ta zdołała zaledwie musnąć patyczek. Nie oderwał przy tym chociażby na sekundę wzroku od twarzy rozmówczyni.
- A właściwie… skąd się znamy? – zapytał, ani na chwilę nie rozluźniając uścisku. Nie, żeby trzymał ją jakoś specjalnie mocno, ale wystarczająco, żeby dać jej do zrozumienia, że żadnego kradnięcia ukradzionych słodyczy nie będzie. Nie na jego warcie.
Ostatecznie przeniósł spojrzenie na bandę lizaków, żeby wybrać spośród nich jakiegoś tam wiśniowego i wcisnąć go do ręki obrabowanej koleżanki. Dopiero wtedy raczył łaskawie puścić jej nadgarstek. Nie będzie tak, że komuś uda się zabrać jego łup. Nie, nie, nie da rady. W końcu to on, właśnie on, własnymi rękoma sobie to upolował!
W kimś tu odzywa się wewnętrzne szczenię…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.14 22:42  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Wzdrygnęła się subtelnie. Męski głos wpadający w jej ucho, jak dobra muzyka, odpowiadający jej negatywnie, nie był czymś, o czym młoda Misao sobie marzyła. Wolałaby posłuchać czegoś pokroju: "och, oczywiście, zaraz pójdę kupić sobie nowego, a ten sobie weź", niźli to obrzydliwe słowo. Czemu musiał być tak okropny? Mimo tego, poddała się bez walki. Wiedziała, że nie miała szans w słownej utarczce. Rękoczyny także nie dałyby rady, ale do nich już przeszła, więc nie było odwrotu. Kontemplowała palce pewnie zaciśnięte na jej szczuplutkiej dłoni, pozornie niegroźnie, ale jednak warto było mieć się na baczności. Nigdy nie było wiadomo, do czego zdolny był Szczur. Mógł ją udusić za próbę odebrania mu jego... "własności". Nie zdziwiłaby się.
Skąd? Śmiał jeszcze pytać? No bo, doprawdy, czy tak rozpoznawalna w tłumie osóbka, jak ona, miała prawo do bycia zapomnianą przez tak urodziwego młodzieńca, jakim był Daisuke? No przecież tego wzrostu nie dało się wyrzucić z głowy! Sam dochodził do wniosku, że każda jego "ukochana" była o wiele wyższa, więc... tym bardziej, że - mimo wszystko - Amasakawa notowała się jako ktoś, kogo los powinien go obchodzić. Nie w sensie, że miał się o nią zamartwiać, bo przecież każdy wiedział, że to by było niemożliwe. Chodziło raczej o samą świadomość jej egzystencji i fakt, że mogła się przy nim zjawić w każdej chwili. Słodka, drobna, niesamowicie uprzejma, jak na to dzisiejsze, zepsute miasto... a przede wszystkim urodzona pod szczęśliwą gwiazdą. O czym miała mu właśnie zamiar przypomnieć.
- Hiro-san już o mnie zapomniał...? - Jęknęła cierpiętniczo, kładąc jedną z drobnych dłoni na ramieniu młodzieńca, spojrzeniem sygnalizując zawiedzenie i zasmucenie zarazem. Miała zamiar wzbudzić w nim jakiekolwiek wyrzuty sumienia? Nie no. Na pewno nie. Najzwyczajniej w świecie próbowała o sobie przypomnieć. Dać jakąkolwiek wskazówkę. Tak, jakby szczenięce ślepia miały coś dać. Ale - kto wie? - może podczas ich ostatniego, a jednocześnie chyba nawet pierwszego czy drugiego spotkania, przybrała właśnie taki wyraz twarzy? - Jestem Mio~. Poznaliśmy się, kiedy byliśmy u mojego wujka~.
Już słyszała to pytanie. "Jaki, kurwa, wujek?"
- To jest... u pana Haydena. Jestem jego bratanicą. - Uśmiechnęła się promiennie, odkładając otrzymany smakołyk z powrotem na jego kolano, do reszty gangu. Nie miała zamiaru postępować wbrew powiedzeniu kto daje i zabiera, ani też jakoś krzyżować mu planów ratowania jej od chorób zębów. Miast tego nachyliła się nieco w jego stronę, wyciągając szyję i mierząc go wzrokiem od, chcąc czy też nie, dołu, z perspektywy nieco przypominającej żabią. - Teraz pamiętasz, prawda?

Wtf, co to za szajs. DDD:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.14 21:50  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Nawet nie drgnął, czując drobną dłoń na swoim ramieniu. Nie zareagował także w żaden sposób na powrót syna marnotrawnego, lądującego po raz wtóry na jego kolanie.
„Teraz pamiętasz, prawda?”
Bratanica Haydena? Jak mógłby zapomnieć?

Oczywiście, że sobie jej nie przypominał. Sięgnął pamięcią do ostatnich kilku tygodni wstecz, próbując umiejscowić gdzieś te turkusowe, wpatrujące się w niego z nadzieją oczy. Swoją drogą było to nie lada poświęceniem z jego strony, zważywszy na liczbę twarzy, które widział każdego dnia. Trzeba docenić. „Poznaliśmy się, kiedy byliśmy u mojego wujka.” U jej wujka… Doprawdy? Hayden, Hayden, Hayden, kiedy to ostatni raz się widzieliśmy? Chwila… taa, to musi być ta mała, która swego czasu czekała razem z nim na audiencję u ‘’jego wysokości’’ i postanowiła dotrzymać mu towarzystwa za wszelką cenę. Twierdziła, że ile ma lat?
- Ależ oczywiście. Jak mogłem zapomnieć – mówiąc to, przymknął na chwilę ślepia i złapał się za nasadę nosa, odchylając przy tym głowę w bok w nieco zbyt dramatycznym geście. Ale co tam, był niezłym aktorem, więc powinno wyjść całkiem autentycznie. Zaraz jednak wrócił do wbijania spojrzenia w twarz towarzyszki, przywołując na swoją zakazaną mordę lekki uśmiech. – Nie wiem, jak mógłbym się-
W tym momencie, oświecony nagłą myślą, jakby co najmniej odkrył, iż E tak naprawdę wcale nie równa się mc kwadrat, przysunął się nieco do brunetki. Teraz ich twarze dzieliła nieprzyzwoicie mała odległość, a wedle planów blondyna miała dzielić jeszcze mniejsza. Grunt to mieć pomysł na życie i dobrze bawić się przy jego realizacji. A, cóż, trzeba przyznać, iż chwilowo Daisuke bawił się przednio. W końcu miał do dyspozycji jedną ze swoich ulubionych zabawek…
Ostentacyjnie wyjął lizaka z ust, ani na moment nie przerywając kontaktu wzrokowego z dziewczęciem.
- Proszę o wybaczenie – mówiąc to, był już tak blisko, iż Mio z łatwością mogła rozpoznać zapach truskawek.
Wystarczył jedynie ułamek sekundy zawahania ze strony młodej Hayden, by Szczur wolną ręką uniósł nieco jej podbródek, a jego usta zetknęły się z jej. Nie odsunął się. Najwyraźniej nie miał zamiaru na tym poprzestawać. Jego język wślizgnął się jeszcze sprawnie pomiędzy jej wargi i… tyle – zniknął stamtąd tak samo szybko, jak się pojawił. Zupełnie jak jego właściciel, który płynnie zwiększył odległość pomiędzy ich dwójką, wracając do poprzedniej pozycji człowieka-który-znalazł-ławkę-po-przebiegnięciu-maratonu. Lizak również z powrotem zajął swoje szlachetne miejsce w jamie ustnej młodzieńca. Szkoda, że nie można było powiedzieć tego samego o słodyczach, które, pod wpływem tego całego poruszenia, częściowo wylądowały na ziemi. Wymordowany zdawał się jednak nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Och, nic dziwnego, był przecież taki pochłonięty zapewnianiem sobie jakichś atrakcji w tym koszmarnie nudnym dniu.
Bezczelnie spoglądał z góry na Misao, by nie przegapić niczego z jej reakcji.
I na cholerę ta cała szopka, co?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.14 9:43  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Ostrzeżenie! Wredny MG w temacie!



Ptaszki śpiewają, słoneczko przygrzewa, aż chciałoby się wyjść na spacer. Atmosfera wręcz idealna,  na co więc czekać? Los chyba celowo wybiera takie właśnie miejsca, żeby popsuć, zniszczyć, namieszać. Wredny losie… *chrząknięcie* Odbiegam od tematu.
Jakby na komendę, w momencie pocałunku, jedna z kawiarenek (oraz sklepik koło niej), stojących przy promenadzie, eksplodowała i wyleciała w powietrze. Odłamki żelbetonu, stolików i witryn posypały się wokoło, a niektóre z nich pokonały doprawdy imponującą odległość. Pękła rura kanalizacyjna i teren zaczął być delikatnie zalewany przez wodę, niekoniecznie czystą. Ludzie, dotychczas spokojnie spacerujący, teraz biegają bezładnie dookoła, niczym kurczaki z odciętymi głowami. Niektórzy z nich naprawdę stracili głowy podczas wybuchu. Inni ręce, nogi, wujków, ciocie. Do wyboru, do koloru. Jeden odłamków żelbetonu uderzył Hiro w głowę, który poczuł ostry ból i zorientował się, że krwawi dość obficie.
Z daleka słychać jęk syren strażackich.


/Hiro, masz lekki wstrząs mózgu, jest ryzyko zemdlenia. Za chwilę teren zaroi się od służb porządkowych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.14 23:11  •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
Dziewiętnaście, cholera.
To zawsze było takie zabawne - ona znała i pamiętała każdego, a oni jej... nigdy. Albo po prostu nie chcieli pamiętać, udając, że tak wcale nie jest. Ślepo wierzyła w to, że był to po prostu jeden maleńki ludzki błąd, a nie w to, że ludzie jej po prostu poznawać nie chcieli. Pragnęli się ukryć, udać nieświadomych, zwiać gdzieś przed małą, wrzaskliwą wroną o ciekawych świata oczach w barwie turkusu, który aż piszczał, jak to nie kocha całego tego zasranego systemu przeładowanego skurwielami, szumowinami, pedofilami i mordercami, o innych gadach nie wspominając. Na razie jej zainteresowanie skupiało się jednak na jeszcze innym socjopacie, odstawiającym jej właśnie teatrzyk cieni odczuwanych emocji i poczucia winy. No i co? Jak małe dziecko dawała się nabrać na każde z jego przekłamanych słów. Niczym gówniarz kręciła główką w panice, wzbraniając się dłońmi i jęcząc coś o braku czegośtam. Sprawy? Jakiej sprawy? Aha! "Nie ma sprawy"! To starała się mu przekazać przez cały ten czas.
- Naprawdę, nic a nic się n-...
Bling bling pierdut ptszzz puff. Ciul srutututu jebs. Poczuła się, jakby nagle oślepiło ją jakieś wielkie światło zajebistości człowieka, który wpadł na genialny plan i odkrył elektryczność od nowa, i to wcale nie za pośrednictwem latawca, kluczyka i błyskawicy, a czegoś dużo lepszego, co pozwalało na bardziej widowiskowy efekt. Chociaż... co mogło być bardziej widowiskowego od przyjaranej mordy Benka Franklina? Z drugiej strony, podniecenie, jakie wywołało u niej zachowanie Daisuke, było na pewno porównywalne, jeśli nie o wiele większe od tego, którym wykazywała się ludzkość na dźwięk słów: "o kurwa, wynalazłem piorunochron!". Wgapiała się w niego, niczym oczarowane zwierzątko w swojego tresera, zaraz jednak nerwowo przełykając ślinę i gwałtownie zmieniając wyraz twarzy ze słodkiej radości w śmiertelne przerażenie zmieszane z zawstydzeniem kogoś, kto najchętniej zapadłby sie pod ziemię. Tu i teraz. Starała się uciec spojrzeniem gdzieś zdala od jego osoby, ale w całym tym błękicie jego tęczówek było coś, co nakazywało jej jednoznacznie:
"Zostań."
Zachłysnęła się powietrzem, z ledwością powstrzymując się od kaszlu, gdy pokonał kolejne centymetry dzielące ich twarze. Zapragnęła odchylić się w tył, zapytać, co takiego wyprawia, uznać to za dobry żart... oczywiście - nic z tego. Powieki zmrużyły się same, choć na naprawdę krótką chwilę. Wszystko było kwestią jednego drobnego momentu, w którym dotknął jej i uciekł gdzieś w dal, a wraz z nim od niej zwiało od niego jego nietknięte ciałko. Czy może raczej samo nietknięcie.
Nawet nie spostrzegła się, jak wszystko zaczęło trzaskać, i to w tak króciutkiej, nic niewartej sekundzie z jej życia. Tu krew, tam krew, ruina, rozpierdol, głowa Szczura w żelbecie...
Zaraz, co?
Pisnęłaby, gdyby było to jakieś marne anime, a główny bohater miałby właśnie zaliczyć poważną kontuzję. Zamiast tego z jej ust wyrwał się niemalże niemy krzyk zmieszany z wyraźnym syknięciem. Nie wiem, jak to do cholery brzmi, ale ruszcie wyobraźnią. Grunt, że właśnie tak można by to określić! I że dłoń panienki Hayden, jak na gwałt, wystrzeliła do przodu, zaciskając się na nadgarstku Wymordowanego, jak gdyby chcąc wybronić go przed upadkiem na ziemię. Pewnie w ostateczności poleciałaby wprost na niego, ale CO TO KOGO OBCHODZI. Eheh. Heh. Heheh. No i nie to było teraz ważne.
Przecież krew mogła zacząć się lać strumieniami, jeśli nie ruszyłaby dupska. I pora na ten badassowy moment, kiedy to Mizuki uniosła rąbek swojej kiecki i zacisnęła kły na materiale. Zaczęło się od niewielkiej dziurki, w którą wcisnęła mały malec, rozszerzając ją, a wreszcie odrywając spory pas materiału u dołu sukienki, by obwiązać go wokół głowy jasnowłosego.
Tak, kurwa, da się tak zrobić z materiałem. >:C SPRAWDZAŁAM.
I coś tam krzyczała, że "Hiro-san" to, "Hiro-san" tamtooo... ale nie chce mi się tego pisać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Promenada  - Page 5 Empty Re: Promenada
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach