Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Miejsce: Eden, Desperacja... Gdzie tam się znajdą
Czas: Teraz.
Występują: Tiago w ciele Blizzare, Al w ciele Lentarosa. Wątek prowadzony na potrzeby konkursu

Był to dzień jak każdy inny. W Desperacji był on raczej chłodny i pochmurny, duchy obróconego w ruinę miasta zdawały się wyć oskarżycielsko w stronę widnokręgu, jak gdyby nie chciały przyjąć do wiadomości, że ich czas przeminął. W Mieście-3 dzień ten był wyjątkowo wietrzny, dech północnego wichru wyrywał latawce z rąk roześmianych latorośli, sunąc poprzez srebrne obłoczki w kierunku sztucznej, lazurowej otchłani nieba. Do Edenu natomiast docierał jedynie słaby, leniwy zefirek, jak gdyby wykrzyczawszy się na jałowych równinach pustkowi pozostało mu akurat tyle siły, aby dostojnie przepłynąć pomiędzy koronami parkowych drzew. Nie dziwne więc, iż nikt nie spodziewał się zielonego, majaczącego na horyzoncie słupa oślepiającego światła, które zalało wszystkie trzy  światy dziwacznym, neonowym blaskiem. W Desperacji mówiono, że to bomba, spoczywająca dotąd spokojnie pod hałdami udeptanego piasku, wystrzeliła w powietrze chmurą śmiercionośnych odłamków, zdolną jednak zabić jedynie wszechobecną, panującą na pustyniach ciszę. W Mieście-3 mówiono o zjawisku meteorologicznym, komecie o szmaragdowym warkoczu, która, uderzywszy w ziemię, wyrzeźbiła w niej głęboki, ciemny oczodół. W Edenie natomiast wszyscy skryli się w swoich domach, zapalono świece i kadzidła, modląc się o łaskę nieobecnego Ojca. Jedynym, co łączyło te trzy nacje, był głęboki, nieuzasadniony niepokój, obawa przed nieznanym.
Po kilku godzinach słońce zaszło, a wtedy na całym znanym nam świecie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Szczury skakały z dachów, koty szczekały, miły pan z kiosku na rogu obsmarowywał kogoś gównem z góry na dół. Nieznośni sąsiedzi wpadali sobie w objęcia, policjant rozbijał lusterka samochodowe, a poważna bizneswoman wyjątkowo długo i intensywnie wpatrywała się w swoje cycki. Na środku ulicy stał jakiś facet, na oko pięćdziesięcioletni. Podniósł ręce do góry, chwil przypatrywał się im uważnie, następnie spojrzał w szybę witryny sklepowej. Kilka razy otwierał i zamykał usta.
"CO DO CHUJA!?"
I tak proszę państwa, Bóg urządził sobie Prima Aprillis. Bo przecież potopy są zbyt mainstreamowe, co nie?



I tak właśnie to wszystko się zaczęło...
- Uch... - Tiago obudziła się po wyjątkowo ciężkiej nocy. Na niebie dało się zaobserwować jakieś dziwne anomalie, jakieś światła, błyski, spadające gwiazdy, czy Ao sam jeden raczy wiedzieć, co jeszcze. Jasne światło rozświetlające noc nie pozwalało jej spać, przez co długo nie mogła zasnąć. A gdy wreszcie jej się to udało, nigdy nie przypuszczałaby, że obudzi się w zupełnie innym miejscu...
Owszem, często zdarzało się jej budzić nie tam, gdzie zasnęła. Gdy była pijana lub naćpana, często ktoś przenosił ją z miejsca na miejsce, albo sama się przenosiła, w ogóle tego nie pamiętając. Ale teraz było inaczej. Teraz powędrował tylko jej umysł...
Powoli podniosła się ze swojego posłania, wciąż jeszcze zbyt zaspana, by ogarniać cokolwiek. Że cokolwiek się zmieniło. Że cokolwiek było nie tak, jak być powinno.
Pierwszym, co zauważyła, że na ramiona opadają jej włosy w jakimś podejrzanym kolorze. Czyżby znowu się farbowała i o tym nie pamiętała? Z jej ust wyrwało sie kolejne westchnienie, a ona sama przeczesała palce dłonią. Zaraz, zaraz, coś było nie tak... Jej dłoń też zmieniła kształt? Nie pamiętała, by ostatnio tak wyglądała.. I gdzie się podziały wszystkie blizny?!
Zerwała się z łóżka by pędem ruszyć w poszukiwaniu jakiegokolwiek lustra, czy tafli, w której mogłaby się przejrzeć. Jakież jej zdziwienie było, gdy zamiast drobnego blondyna ujrzała... Zupełnie inną osobę. Jej włosy, twarz, ręce, nogi, wszystko było zupełnie inne. Drżącymi dłońmi dotykała twarzy, ramion, brzucha... Piersi...
- Kurwajapierdolę -Wyrwało się jej, zupełnie odmienionym głosem, gdy tak stała, trzymając dłonie na swoich nowych piersiach. Może nie były jakieś okazałe, ale i tak były większe, niż Tiago miała na co dzień. Ale ale, skoro miała piersi, to czy coś innego także...? Niewiele myśląc, zadarła sukienkę okrywającą jej ciało, by odsłonić to, co znajdowało się pod nią. I omal nie zemdlała ze szczęścia. To był najpiękniejszy dzień jej życia...
Niewiele myśląc, pobiegła przed siebie, nawet nie wiedząc, gdzie tak dokładnie się znajduje. Przeniosło ją gdzieś naprawdę daleko od domu, gdyż w ogóle nie poznawała okolicy. To chyba musiał być Eden, o którym wszyscy tak szumnie opowiadali. Wszędzie dookoła było tak pięknie, kolorowo i, przede wszystkim, czysto. Początkowo potykała się nieco, nie umiejąc zapanować nad ciałem, którego tak po prawdzie nie znała, dość szybko jednak udało jej się pojąć różnice między nim a swoim własnym, zostawionym gdzieś na pastwę losu, niedoskonałym ciałem. Zresztą, nie różniło się ono aż tak bardzo. Może i była nieco niższa, ale za to nadrabiała wagą, a tak przynajmniej jej się wydawało. W wielu miejscach była naprawdę przyjemnie zaokrąglona.
Czuła siłę swoich nóg, czuła, jakby mogła biec godzinami i się nie zmęczy, a z jej ust wyrwał się radosny śmiech. Tak, wreszcie była wolna, wreszcie spełniły się jej marzenia! I nawet uwolniła się od głosów, które ją nękały. Wszystko wydawało się być takie piękne, radosne! Ten stan mógłby trwać wiecznie!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obudził się.
Chyba.
Niby tak. Ale nie funkcjonował. Jakby.
STAN AKUMULATORA: 89%
Skąd. Co. Gdzie. Jak.
Ładowanie systemu. Wczytywanie ostatniego stanu.
Co.
14%
Zaraz.
Chwila moment.
Podnieśmy się. Ogarnijmy sytuację. Tak. To dobry plan.
Spróbował ruszyć ręką.
Odrzucenie żądania. System niegotowy go pracy. Ładowanie: 57%
...
86%
...?
86%
86%
85%
..?!
87%
92%
System gotowy do pracy.
Unieść rękę.
...
Ręka. Noga. Cokolwiek. Dlaczego niczego nie czuć.
Mentalnie spanikował. Fizycznie dalej leżał, dalej miał wszystko gdzieś.
Gdzie, do cholery, jego ciało. Gdzie on jest. Nie poznawał otoczenia. Niczego nie poznawał.
STAN AKUMULATORA: 88%
Al.
Al?
No Al. Niby, cholera, kto?
DANE OBIEKTU:
Numer modelu: 0178E
Dostępne wersje: E (Elimination)
Klasyfikacja obiektu: android bojowy.
Rok produkcji: 2979 - 2987
Twórcy: zastrzeżone.
Zadanie maszyny: anihilacja wskazanych obiektów; wykonywanie czynności wojskowych; Eliminacja zbuntowanych androidów
Szczególne uwagi:...


* * * * *

Według czasu systemowego, zaakceptowanie - ha, za dużo powiedziane - obecnego położenia zajęło mu dokładnie dwie godziny i trzydzieści siedem minut. Podstawą było nauczenie się komunikowania z ciałem.
Ciałem.
To też za dużo powiedziane.
Kiedy w końcu udało mu się stanąć na nogach, szybko zarejestrował, że jest nie u siebie. W złym ciele. I w złym miejscu. Nie znał go.
Desperacja. Bez wątpienia. Ale dalej - góry.
Wyostrzył obraz. Przybliżył.
Jakie czary. Jaka magia. Mogłoby mu się to nawet spodobać, gdyby nie chwilowa nerwica. I tak przygaszona przez 'system'.
Czuć, a nie czuć.
Świetne, cholera.
Góry. Jak te przy Edenie.
Te przy Edenie.
Eden.
Adriel.
Pomocy.
Cel: znaleźć Adriela, albo kogokolwiek, kto wie, co tu się dzieje.
Cel no.2: wrócić do ciała. SWOJEGO ciała.  J a k o ś.

* * * * *

Według czasu systemowego, opanowanie poruszania się zajęło mu czterdzieści dwie minuty.

* * * * *

Według czasu systemowego, właśnie dotarł do Edenu. Po drodze wyskoczyły mu dwa errory i jeden bluescreen, po którym znowu musiał załadować system.
Ale dotarł. Tak przynajmniej twierdził trylion-kwadmiliard-set-dziesiąty komunikat, który wyskoczył mu przed oczami i który doprowadzał go do szału równie mocno, co poprzednie.
Przystanął.
Rozejrzał się, rejestrując otoczenie.
Nie znał tej części Edenu. System też nie miał na ten temat informacji.
STAN AKUMULATORA: 84%
Nocotykurwaniepowiesz?
Dobra. Idziemy. Znaleźć Adriela.
Kogokolwiek.
Namierzanie celu. BŁĄD. Brak dostępu do sieci.
...
- Zaraz mnie szlag trafi.


Ostatnio zmieniony przez Al dnia 31.01.15 11:11, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Biegła i biegła, a śmiech niósł się za nią niczym dźwięczny welon, niczym śpiew ptaków. Tak, w końcu spełniły się jej marzenia. W końcu była dziewczyną, tak jak zawsze tego pragnęła. Bez przebieranek, bez sztuczek. Po prostu. Dwie piersi, dwa jajniki, macica i to wszystko, co składało się na kobiecość. Włosy długie, błyszczące, może nie do końca w jej kolorze, ale przecież jakoś przeżyje, prawda? Zresztą, zawsze można się przefarbować. Zgrabne nogi, ładnie zaznaczona talia, żadnych blizn... Była piękna. I taka też się czuła. Nic nie mogło tego zmienić.
W tym momencie zapomniała o wszystkim. O tym, że gdzieś tam w Desperacji zostawiła swojego klienta, że musiała zaleczyć ślady po niedawnym poparzeniu, że gdzieś tam było mnóstwo spraw, które koniecznie musiała załatwić, żeby przeżyć kolejny dzień. Zapomniała o mnóstwie osobowości, które na co dzień dręczyły jej umysł, zapomniała o medalionie podarowanym przez Eveline. Teraz, gdy miała prawdziwie kobiece ciało świat wydawał się o wiele piękniejszy. Już nie potrzebowała zaglądać w głąb ludzkich umysłów, by odgadywać ich potrzeby.
Wciąż jednak musiała patrzeć pod nogi.
W całej tej radości nie zauważyła, że ktoś stoi jej na drodze. Wciąż śmiejąc się czystym, radosnym śmiechem, z całym impetem wyrżnęła w tę osobę, a jej ciało w momencie zapłonęło bólem, jakby uderzyła w ścianę. Cholera, ten koleś był ze stali, czy ki diabeł? Odbiła się od niego i z całą gracją, na jaką ją było stać w tej sytuacji, wylądowała na czterech literach, a sukienka podwinęła się, odsłaniając bieliznę. Jednak zupełnie się tym nie przejęła, zajęta masowaniem obolałego ciała.
- Uhhhhh... Au... Na jaja Peleandra, coś Ty, z żelaza...? Uuuuh.... - Pojękując i rozmasowując obolałe członki, przy okazji sprawdziła, czy nic sobie nie złamała. No tak, o ile swoje ciało znała jak własną kieszeń, o tyle jej nowe ciało wciąż miało przed nią wiele tajemnic. Wyglądało jednak na to, że wszystko było w porządku i poza guzem na czole nic nie powinno pozostać po tej "wpadce". Powoli więc podniosła się z ziemi, rzucając zaciekawione i nieco zaniepokojone spojrzenia swojemu towarzyszowi. A tak w ogóle, to skąd on się tu wziął? Czy Eden nie był zarezerwowany wyłącznie dla aniołów?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

I faktycznie, coś go trafiło.
Nie, żeby cokolwiek poczuł. Ale dzięki  k o l e j n e m u  komunikatowi, kilka sekund przed zderzeniem dowiedział się, że jakiś szybko poruszający się obiekt biologiczny znajduje się na torze kolizyjnym i że...
ODLEGŁOŚĆ WYNOSI: 2 m
ODLEGŁOŚĆ WYNOSI: 1 m
ODLEGŁOŚĆ WYNOSI: 0,23 m
Jeb.
Wciąż nieświadomy swojej masy, spodziewał się mocniejszego uderzenia. Ale czymże jest takie dziewczątko wobec 187 kilogramów żywej wagi?
Stan obiektu: brak uszkodzeń.
Całe szczęście. Dzięki, komputerze.
Już myślałem, że mnie zabiło.
Uf.
- Uhhhhh... Au... Na jaja Peleandra, coś Ty, z żelaza...? Uuuuh....
Skierował wzrok w dół, na rozwaloną postać.
Te włosy.
...
Dziewczyna oceniła straty i zeskrobała się z ziemi, gapiąc się na niego.
Tymi oczami.
...

- Babciu, babciu, dlaczego masz takie żółte oczy?
- One mają kolor szafranu, słoneczko.
- Babciu, a czemu twoje włosy są takie różoweee?
- To jest AMARANT, idioto. <3


Brak danych. Obiekt nieznany.
Znany.
Błąd. Obiekt nieznany.
Z n a n y.
Obiekt niez...
- ZNANY, DO CHOLERY! - z przejęciem wykrzyknął syntezator.
Baza danych została zaktualizowana.
Westchnął w duchu.
Fizycznie nie miał płuc, co poradzić.
Wrócił spojrzeniem na dziewczynę.
Blizarre.
Blizarre!
...
Blizarre?
...Blizarre.
- Ty żyjesz? -wymruczał syntezator, z nutą niedowierzania.
Jeszcze nie panował nad mimiką - właściwie nie był świadom jej istnienia - więc przez całe zajście zachował kamienną twarz. Mimo przejęcia i narastającej nerwicy. Mały pokerzysta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- ZNANY, DO CHOLERY! - Głos nieznajomego był jakiś dziwny, jakby mechaniczny... Czyżby miała do czynienia z androidem? Do tej pory słyszała o nich tylko z opowieści, wiedziała, że w mieście było ich na pęczki, ale do tej pory nie spotkała ani jednego... Mało który robot odczuwał potrzebę pochędożenia, więc nic dziwnego, że żadnego nie widziała. Nikt do niej nie zachodził po usługi.
Wracając jednak do samego okrzyku, był tak niespodziewany i wyrwany z kontekstu, że Tiago uniosła brwi, jeszcze bardziej zaskoczona. Wyglądało na to, że koleś miał jeszcze bardziej nierówno pod sufitem niż sama dziewczyna. Przechyliła głowę, niczym ciekawski piesek, wyczekując dalszego rozwoju sytuacji. I jeszcze ta kamienna twarz... Wariat. Wariat jak nic.
Bo Ty to niby normalna jesteś, co?
Przynajmniej nie gadała do siebie. Wyglądało jednak na to, że skądś ją znał. Ale skąd? Przecież Tiago nigdy w życiu go nie widziała, skąd niby mogli się znać? Oczywiście, wciąż zapominała, że teraz ma inne ciało, które wcale a wcale nie należało do niej. Jednak w ogóle nie myślała o tym w takich kategoriach. Nawet do głowy jej nie przyszło, że to ciało mogło mieć innego właściciela. Dla niej to było spełnienie marzeń, dar od niebios, znak, że ktoś jednak nad nią czuwa i wysłuchuje jej próśb.
A ten bezczelny chciał jej to wszystko zniszczyć, niedoczekanie!
- No oczywiście, że żyję! Tylko na Ciebie wpadłam, heloł~! Może i masz mięśnie ze stali, ale od tego się jeszcze nie umiera. - Prychnęła z czymś na kształt pogardy, zdziwienia, kpiny, czy czegoś tam jeszcze. Podparła się pod boki, akcentując tym samym zgrabną talię, jak i podkreślając piersi. Ten facet był naprawdę niespełna rozumu. A jeśli to rzeczywiście był android, to chyba mu się styki poprzepalały tu i ówdzie, bo zachowywał się jak... jak... jak wariat, ot co!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- ...Może i masz mięśnie ze stali, ale od tego się jeszcze nie umiera.
Zamilkł.
Beznamiętne oczy świdrowały postać z niewidoczną konsternacją.
- Co ty pieprzysz?
Chwila przerwy.
Pogrążenie w wewnętrznej świątyni dumania.

Pustynia. Robal. Wielki. Jak cholera. Chciało ich zeżreć.
Owszem, pamięć bywa zawodna. Ale, na litość boską, nie aż tak.
Centrala? Tak, tu kapitan. Pamiętacie, że zmieniliśmy lokację?
Siedzi w ciele androida. Mogła nie skojarzyć.
No. W sumie mogła.
W sumie to nawet mogła nie być ona.
W sumie - cały świat mogło wywrócić do góry nogami. Już na zawsze zostanie uwięziony w tej kupie złomu, Blizarre pewnie wyląduje na wieki w ciele jakiegoś popaprańca, Adriel zostanie chomikiem, a reszta...
BŁĄD NUMER...
Obraz rozjechał się. Komunikat głosowy.
PRZYGOTOWANIE D...
Znowu zakłócenie.
...TU ...MIĘCI.
Chwila, czek-

* * * 5 minut później * * *

STAN AKUMULATORA: 88%
Ładowanie systemu. Wczytywanie ostatniego stanu.
17%

* * * minutę później * * *

System gotowy do pracy.
Rozejrzał się. Znajdował się w dokładnie takiej samej pozycji, jak przedtem.
Czy on...
Czy on się właśnie zawiesił?
- Czy ja się... Blizarre, ile mnie nie było?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Okej. Wyglądało na to, że oboje nie wiedzieli, o co tu chodzi, a androidowi stojącemu przed nią zdecydowanie przepaliły się styki. Może miał za dużo informacji do przetworzenia? Wgapiał się w nią tym beznamiętnym spojrzeniem, a Tiago niemal słyszała trybiki przestawiające się w jego umyśle, gdy intensywnie nad czymś myślał. A przynajmniej tak jej się wydawało. No bo jak inaczej wyjaśnić ciszę, jaka nagle zapadła po jej wypowiedzi? Zdecydowanie obmyślał jakąś ciętą ripostę.
I, niestety, przeliczyła się. Nie tego się spodziewała, tak po prawdzie. Nie takiego durnego, irracjonalnego pytania, które równie dobrze to ona mogła zadać jemu. Co Ty pieprzysz, człowieku?! I dlaczego to nie jest Tiago?!
Już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy nagle android jakby się wyłączył. Jego wzrok stał się nagle mętny, a on sam zdawał się być zupełnie bez życia, jakiś taki rozluźniony, o ile można tak powiedzieć o androidzie. Przez chwilę nie miała pojęcia, co robić, czy wzywać pogotowie, czy elektryka. Może miał zawał? Ale czy androidy mogą mieć zawał?
- H... hej? - Podeszła do niego niepewnie, machając mu dłonią przed twarzą. Nie widząc żadnej reakcji, poklepała go po policzku, licząc na to, że się ocknie. Na darmo jednak. Rozejrzała się zaniepokojona, ale wokół, jak na złość, nie było żywego ducha. Znikąd pomocy, a android ani drgnie. No pięknie! Będzie musiała go jeszcze zataszczyć na złomowisko? Niedoczekanie!
A może po prostu go tak zostawi...? To w sumie też nie byłby taki najgorszy pomysł...
Powoli więc, rozglądając się na boki, zaczęła się wycofywać, by jak najszybciej czmychnąć z tego miejsca. Zanim jednak zdążyła oddalić się choćby o parę kroków, android znowu ożył i wydawał się równie skonfundowany co sama Tiago. O ile cokolwiek można było wyczytać z jego kamiennej twarzy.
- Blizarre? Nie jestem Blizarre... Chyba mnie z kimś pomyliłeś... - Zmarszczyła brwi, zaniepokojona tym pytaniem. I tym, jak ją nazwał. Blizarre? Co to w ogóle było? Jakaś rasa? Gatunek zwierzęcia? A może jakaś anielska ranga? Nic nie przychodziło jej do głowy, nic, co wyjaśniałoby w jakiś racjonalny sposób użycie właśnie tego określenia na Tiago. Do głowy jej nawet nie przyszło, że przez anomalie pogodowe znalazła się w zupełnie innym ciele. Ciele, które kiedyś zamieszkiwała zupełnie inna osobowość.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

...
- Co?
Przyjrzał jej się uważnie.
Wyostrzył obraz.
Przybliżył.
Oddalił.
Analiza w toku.
Przeszukiwanie bazy danych...
Znaleziono: 1 pasujących rekordów.
Czy wyświetlić informacje na temat obiektu?

Nie.

Spojrzał jeszcze raz.
Blizarre. Jak w mordę strzelił.
Na czym skończyliśmy?
...Blizarre pewnie wylądowała na wieki w ciele jakiegoś popaprańca, Adriel został chomikiem, a reszta ludzi pomieszała się i już nikt nie znajduje się w swoim ciele. Zważywszy na jej wypowiedzi, prawdopodobnie ta Blizarre nie jest Blizarre i ma przed sobą jakiegoś odszczepieńca.
Ale nie panikujmy. Trzeba zebrać informacje. Zaktualizować pieprzoną bazę danych.
- Więc kim jesteś?
Analiza w toku.
Przeszukiwanie bazy danych...
Znaleziono: 1 pasujących rekordów.
Czy wyświetlić informacje na temat obiektu?

NIE, DO JASNEJ...

Westchnął mentalnie.
Skrzyżował ręce na piersi. Spróbował skrzyżować.
To wymagało wyższej koordynacji.
Za trzecim razem udało mu się. Teraz, w połączeniu ze stałą miną pokerzysty, wyglądał jeszcze poważniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dobra. Sytuacja robiła się coraz dziwniejsza, a android wcale nie wyglądał na bardziej rozgarniętego, niż ona. I jeszcze to wypytywanie o coś, co określił jako Blizarre... W jej duszy pojawiło się ziarenko niepokoju. Czy skoro wziął ją za kogoś innego to znaczy, że będzie... że będzie musiała oddać to ciało?
W jej oczach odmalowało się czyste przerażenie, jakby odczuwała je za nich dwoje. W końcu android nie okazywał żadnych emocji, więc nie było wiadomo, co się tam dzieje pod tą metalową skorupą. Z pełną powagą, drżącymi dłońmi dotknęła swoich piersi, jakby chciała się upewnić, że wciąż tam są, że nikt nie zamierza jej ich zabrać... Zaraz też spojrzała na niego nieufnie, zaborczym gestem zaciskając palce na swoich dwóch zdobyczach. O nie, nie odda mu ich tak łatwo, niech nawet o tym nie myśli!
- Jestem Tiago. Chociaż to chyba ja powinnam zapytać, kim TY jesteś. Stajesz na środku drogi, blokujesz przejście niewinnym dziewczynom, a potem jeszcze je oskarżasz o bycie jakąś Blizarre. Nawet nie wiem, czy powinnam się teraz obrazić... - Wygięła usta w podkówkę, marszcząc przy tym brwi w przenikliwym wyrazie twarzy. Również skrzyżowała ręce na piersi, nie mając jednak z tym aż tylu problemów, co android. Gdyby nie powaga sytuacji, z pewnością wyglądałoby to bardzo komicznie. A tak, cóż. Nie było jej do śmiechu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Beznamiętnie patrzył na obmacującą się dziewoję bezczelnie ignorując jej poczyniania i gorączkowo rozmyślając nad swoimi teoriami spiskowymi.
Kto mógł ich tak urządzić?
S.SPEC?
Ale jak? Nawet dzisiejsza technologia nie pozwalała na zabawy z zamianą ciał... Chyba.
Roboczo załóżmy, że tym razem nic nie popsuli. A skoro nie S.SPEC, to kto? Anioły?
Po grzyba aniołom podmianka ludzi. I samych skrzydlatych.
Nie mógł doszukać się sensu w tej sytuacji. Albo go nie było, albo był tak głęboki, że stanowczo wykraczał poza granice Alowych kompetencji. Nawet połączenie sił z danymi w 'umyśle' androida nic nie dawało.

Blah. Blah blah.
- ...potem jeszcze je oskarżasz o bycie jakąś Blizarre...
Hę?
- Nawet nie wiem, czy powinnam się teraz obrazić...
Zastanowił się chwilę.
- Poniekąd... Może. - wymruczał syntezator, głosem pogrążonym w refleksji - Co kto lubi. - sztywno wzruszył ramionami.
Mowa ciała na coraz wyższym poziomie.
Ale mimika nadal dla niego nie istniała.
Zastanowił się jeszcze chwilę.
Spójrzmy prawdzie w oczy.  
- Tak, właściwie możesz się czuć obrażona.
Ad rem.
Tak.
- Jak...
STAN AKUMULATORA: 89%
...
- Jak znalazłaś się w tym ciele, Tiago?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dobra, może i nie powinna łapać się za cycki przed obcym kolesiem, nawet jeśli to był android, czyli istota potencjalnie pozbawiona popędu seksualnego. W ogóle ciekawe, czy mają czym to robić? Skoro są robieni na podobieństwo istot ludzkich, to pewnie o takie rzeczy też dbają, prawda? A tak się jej przynajmniej wydawało. Wracając jednak do biustu, mogło wydawać się niewłaściwe, gdy tak ścisnęła swoje małe, jędrne piersi. Jednak z drugiej strony od ładnych paru lat rozbiera się przed kompletnie nieznajomymi ludźmi i jakoś nikt nie robił z tego większego problemu. Ba, dostawała nawet za to pieniądze~! Dlaczego więc teraz miałoby się to nagle wydawać niewłaściwe, skoro do tej pory właśnie w taki sposób zarabiała na chleb?
Coraz bardziej ją irytował, musiała przyznać. Może faktycznie lepiej by było, gdyby się obraziła, odwróciła na pięcie i po prostu odeszła? Chyba lepsze to było niż takie sterczenie bez celu i wsłuchiwanie się w dźwięki syntetyzatora. Ale skoro już wdała się z nim w rozmowę, to chyba nie wypadało ot tak odwrócić się na pięcie i odejść... A może...?
Już miała wcielić swój plan w życie, już nawet rozplotła ręce, by łatwiej jej było uciec, gdy padło kolejne pytanie. Wyglądało jednak na to, że zaakceptował to, że zamiast wspomnianej Blizarre ma przed sobą jakże urodziwą Tiago. Trochę nie spodobał jej się jednak akcent położony na jej imię. Brzmiał tak, jakby po prostu udawał, żeby ją udobruchać. Zmarszczyła brwi, jednak nie zagłębiała się więcej w ten temat.
- Po prostu. Obudziłam się rano i o. Oto jestem. - Rozłożyła ręce, jakby chciała go objąć, a z jej palców nagle wystrzeliły płomienie. Wrzasnęła, odskakując do tyłu, gdyż nigdy w życiu nie spodziewała się, że coś takiego potrafi. Pech chciał, że potknęła się o jakiś kamień i wylądowała na pupie, wpatrując się z przerażeniem w swoje dłonie.
- Ojapierdolęcotokurwabyło? - Wymamrotała, wciąż przerażona tym, co zrobiła. Po obu stronach placu, na jakim się spotkali, płonęły krzewy, podpalone przez nieuwagę Tiago. Nie przypuszczała bowiem, że w pakiecie do cycków została także żywą pochodnią...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach