Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 24 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 24  Next

Go down

Pisanie 07.09.14 16:50  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Dla niej ta rozmowa trwała stanowczo za długo. Tym dłużej tajemniczy osobnik tutaj przebywał, tym bardziej zżerały ją nerwy. Leżenie nieruchomo i udawanie pół żywej także na wiele się tutaj nie zdawało i jej ciało zaczęło wchodzić w stan odrętwienia. Niech oni już skończą tą gadkę, z drugiej jednak strony im więcej mówili tym więcej wiedziała o swej "przyszłości" w tej organizacji. A przyszłość niewątpliwie "świetlana" ją czeka. Miała ochotę z zdenerwowania wgryźć się w coś, ale nie miała nic pod ręką, no i do tego ten kaganiec...
Mengele zaczął ją zachwalać, najwidoczniej sam nie był zbytnio zachwycony przybyciem wojskowego. Pewnie miał do nich podobny stosunek jak Hasira - bezuczuciowe gnojki, którzy nie lubią gdy ktoś nie śpiewa tak jak zagrają. Mimo wszystko jednak byli "lepsi" niż naukowcy, którzy często bezpodstawnie znęcali się nad swoimi obiektami "w imię nauki". Ci przynajmniej tak nie robili, jak trzeba było coś załatwić to szli i załatwiali bez większych ceregieli czy prób dręczenia.
Pół przymrużone ślepia wężycy nie miały tak ostrego widzenia jak zupełnie otwarte, jednak mogła bez problemu zauważyć kiedy to naukowiec wręczył wojskowemu pilot od obroży. I jak myślicie co z nią zrobił? Hasira uśmiechnęła się krzywo sama do siebie mówiąc jedynie w myślach "Typowe, jak jest okazja to czemu nie". Potem już tylko czuła przeszywający impuls, który dręczył jej już dostatecznie umęczone ciało. Mimo to zachowała zimną krew i nie wydała z siebie żadnego dźwięku, jedynie wzdrygnęła się mimowolnie na skutek impulsu elektrycznego spinającego jej mięśnie. Na całe szczęście spróbował tyko raz i pilot ponownie powędrował do Mengela. Chyba wolała żeby był właśnie w jego rękach, chociaż powołania do tresury to on raczej nie miał. Nikt tutaj chyba nie miał...
Rozmowa ciągle się nie kończyła i robiła się coraz bardziej niewygodna. Wężyca czuła, że Mengele jest pod presją. W sumie to dobrze mu tak, role się zmieniły chociaż przez chwilę. Wyjawił także jej pozorne słabości, ale potem stwierdził, że "wszystko da się wytresować". Hasira sama nie wiedziała co o tym myśleć. Ma tak pozwolić się wykorzystać? Ale jeśli się im nie podda to może ją czekać coś dużo gorszego. Była w kropce, nieważne jak postąpi to będzie źle.
Po chwili Mengele zwrócił się do niej, przy okazji dając jej jasno do zrozumienia, że jeśli nie odpowie tak jak sobie tego życzy to znowu ją "popieści" prądem. Właściwie to zmuszał ją do kłamania w żywe oczy, ale uznała, że nie ma się co sprzeczać.
-T-tak - Rzekła nieco drżącym głosem, ale nie z powodu strachu a bardziej z wyczerpania. Po tych słowach zamknęła zupełnie oczy i oddychała głęboko. Jeśli naprawdę chcą ją wykorzystać do jakiegoś sabotażu to jednak muszą przemyśleć parę spraw... Bo raczej w taki stanie nie będzie z nikim walczyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.09.14 9:32  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Otrzymał pilną wiadomość i musiał wyjść.
Rozwinięcie niebawem

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.14 22:45  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
No to skoro wszyscy wyszli, to i Mengele opuścił Laboratorium.

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 21:48  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Mengele razem z dwójką żołnierzy prowadzących nieznajomą w kajdankach, weszli powoli do pomieszczenia. Nareszcie - pomyślał naukowiec, który we własnym Laboratorium czuł się zdecydowanie lepiej niż na terenie poza Miastem. W końcu tutaj spędzał większość doby a zdarzały mu się tygodnie, gdzie praktycznie stąd nie wychodził, sypiając i jedząc w środku by się nie odrywać od najbardziej fascynującej rzeczy na świecie, jaką niewątpliwie było "robienie nauki". Bo któż tworzył i szerzył cywilizację, jak nie naukowcy poszerzający wiedzę? Dzięki nim powstało wszystko, co ludzie używali, używają i będą używać. Gdyby nie oni to dotąd ludzkość siedziała by w jaskiniach. Tylko kompletny ignorant mógł podejrzewać, że cywilizacja się brała od pisarzy, malarzy czy muzyków. Dla Mengala prawda była oczywista: to on i jego pobratymcy szerzyli cywilizację i to im ludzkość zawdzięczała istnienie. Czy im również zawdzięczała upadek? - nad tym pytaniem naukowiec wolał się nie zastanawiać.

Po wejściu do środka żołnierze posadzili nieznajomą na specjalnym fotelu po czym przymocowali ją do niego ciasnymi pasami, używając oczywiście siły, jakby tak chciała oponować. Gdy stanęli obok niej, Mengele odprawił ją mówiąc:
- Możecie poczekać pod drzwiami.
Dwójka żołnierzy wyszła a Mengele wpatrzył się w nią uważnie.
- Tak, jestem Mengele, a ty kim czy też czym jesteś? - spytał pewnym głosem, po czym dodał to pytanie, które go najbardziej interesowało - Skąd znasz moje imię? I czego tam szukałaś?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 22:05  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Warto czasem szukać jakiś pozytywnych elementów w dosyć... Nieciekawej sytuacji. Rzecz jasna, Ethel starała się coś takiego znaleźć, ale na początku szło jej to kiepsko. Potem sobie jednak przypomniała, że szła przez kawałek miasta...
Miasta, w którym ludzie zachowywali się jakoś dziwnie.
Wyglądali na wściekłych. Mimo iż to była chwilka, informatorka była w stanie ocenić ich zachowanie. Taka w końcu była jej robota. Ciekawa była teraz tego, skąd to niezadowolenie. Czy coś się stało? Ktoś znowu kogoś zabił? Dyktator powiedział za wiele? A może się ze sobą bili? Cóż, na razie nie ma jak odkryć tajemnicy, która wręcz się o to prosiła. I chyba każdy dobrze wie, dlaczego.
Ethel była w o wiele gorszej sytuacji. Celem podróży było cholernie laboratorium, gdzie pewnie zada się jej x pytań, spróbuje wmówić, że jest potworem porywającym dzieci w nocy, a następnie wpakuje się w nią Bóg-wie-ile substancji x, żeby zdechła "ku chwale nauki". Tak, rzeczywiście, takie rzeczy niewątpliwie wymagały ofiar w już martwych istotach, które nie miały czasem nawet na chleb. W czasach odkryć też tak było? Chyba nie do końca.
Tak czy siak, nie miała ochoty rozmawiać przy tych napakowanych gościach. Miała ochotę wymazać siebie z ich pamięci, żeby nie było potem zabawy w ganianego, jeżeli uda jej się zwiać z tego miejsca. Będzie trzeba jakoś zmienić wygląd. Tylko jak?
Informatorka przymknęła oczy czekając, aż skończą zabawy z tymi głupimi pasami, które miały ich umocnić w przekonaniu, że ona nic im nie zrobi. Nie planowała też reagować, jeżeli wojskowi mieliby zostać i jej pilnować. Tego jej jeszcze brakowało. O dziwo jednak, naukowiec kazał im wyjść z pomieszczenia, więc Ethel otworzyła oczy i rozejrzała się. Trzeba było przyznać, że to miejsce było całkiem duże...
-Hmm? - pytanie naukowca sprawiło, że Eth po raz kolejny przez chwilę nie nadawała na dobrych falach. Zrozumiała jednak po chwili, o co spytał. - Kimś, nie czymś. Dokładniej - Sabi.
Westchnęła. Nie musiała być geniuszem, aby się domyślić, że pytanie dotyczące jego osoby padnie dosyć szybko.
- Cóż... Niektórzy wiedzą całkiem sporo o naukowcach. Pojedynczym istotom udało się uciec przynajmniej na taką dłuższą chwilę, aby być w stanie wysłać list z ostrzeżeniem. I ktoś akurat wspomniał mi jakiś czas temu, że istnieje taki czarnowłosy chudzielec, który nazywał się Mengele... - skłamała. Starała się też brzmieć w miarę wiarygodnie. - Czego szukałam? Niczego. Kręciłam się po okolicy z nudów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 22:35  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Cóż, rozwój nauki i swojej wiedzy był celem każdego człowieka, a może przynajmniej każdego naukowca. Dlatego też cierpienie czy śmierć nie tylko zwierząt, nieumarłych ale nawet ludzi wydawały się całkowicie uzasadnione, jeśli tylko nie szła na marne a reszta świata mogła coś dzięki nim zyskać: czy to był lek, wirus, poznanie działania jakiegoś procesu fizjologicznego, działania ludzkiego mózgu czy sposobu translacji DNA. W końcu czy cel nie uświęca środków? Skoro naukowiec poświęcał całe własne życie badaniu czegoś, to chyba nie można było mu odmówić moralnego prawa do poświęcania życia innych? W końcu robił to dla dobra ludzkości, a nie tylko z powodu własnej pychy, żądzy chwały czy konkurowania z innymi naukowcami podobnymi sobie.

- Sabi... obiekt Sabi. - stwierdził Mengele nachylając się nad terminalem komputera. Otworzył nowy rekord, wpisał jej imię i zaczął coś tam notować.
- Sabi... może i lepiej brzmi niż obiekt 993333. - zastanawiał się na głos. Po chwili potrząsnął głową. Mimo wszystko chyba wolał numer przydzielony przez system. W końcu imię kojarzyło się z żywą osobą... a obiekt... to był tylko kolejny obiekt doświadczalny. W zasadzi część wyposażenia laboratorium, narzędzie pracy. Nic więcej.

Zastanowił się nad jej kolejnymi słowami, traktując je z wrodzoną nieufnością, właściwą naukowcom, którzy każdy fakt muszą zawszę weryfikować. Powszechnie znane a często błędne fakty mogą przecież powodować, że dojdzie się do złych wniosków. Dlatego każde, nawet najbardziej błahe założenie, należało poddawać wnikliwej analizie upewniając się co do jego prawdziwości. Niby było prawdą, że paru obiektom udało się nawiać. Jakiś z nich mógł niby znać Mengela. I jakimś dziwnym trafem mógł przekazać tę informację dalej. I mogła ta informacja dotrzeć do kogoś, na kogo przypadkiem się trafiło na badaniu. No ale to wszystko wydawało się bardzo mało prawdopodobne. Mengele z matematyczną dokładnością zaczął szacować prawdopodobieństwo takiego zdarzenia. W końcu doszedł do wniosku, że jest ono porównywalne z szansą trafienia szóstki w ponad tysiącletniej grze zwanej totolotkiem. Czyli było to praktycznie niemożliwe.
- Coś mi się wydaje że kłamiesz. - powiedział, podchodząc do niej i jej się przyglądając.
- Ponownie pytam: skąd o mnie wiedziałaś i czemu mnie tak szukałaś? Dobrze wiem, że to niemożliwe, abym tam przypadkiem spotkał kogoś, kto mnie zna. Nie wierzę w takie przypadki. Czy to jakaś zasadzka, podczas której coś nie wyszło? Czy może chciałaś się ze mną spotkać? A może rozmyślnie trafiłaś do Laboratorium w taki sposób? To był Twój plan? - wymieniał różne hipotezy, jakie mu przyszły na myśl, uważnie wpatrując się w obiekt licząc, że jakieś drżenie jej mięśni coś mu zdradzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.14 22:57  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Nikt się nie planował czepiać odkryć, dopóki sam nie kończył jako obiekt testowy. To chyba logiczne. Kto by chciał robić za obiekt? Za coś, co praktycznie nie ma prawa powiedzieć to, o czym myśli? W dodatku większość eksperymentów i innych badań nie była zbyt przyjemna. Gdyby nie fakt, że była wrogiem S.SPEC, jak każdy Wymordowany, to może nawet by spróbowała podejść w miarę normalnie. Ale nie. Ma swoje miejsce, swoje życie, nie przepada za naukowcami i ma ochotę żyć do momentu, w którym ta cała wojenka się skończy. Chciała na własne oczy zobaczyć, kiedy się to wszystko ogarnie. I jak. Wymordują się wzajemnie? A może dogadają? To było dla niej o wiele ciekawsze niż użeranie się z naukowcem, który będzie zadawać milion niewygodnych pytań.
Żeby nie ten S.SPEC... I to, że potem mogą kogoś za nią wysłać, nawet, jeżeli będzie grzecznym dzieciątkiem i wyłudzi możliwość wyjścia. Tajemnice Desperacji nie mogą przejść do organizacji ludzi. A Ethel wiedziała dosyć sporo... Nie mogła więc dać się namówić. Musiała teraz wysilić swoje szare komórki i wykorzystać swoje zdolności rzucania równie bezsensowną i kłamliwą gadką, co dyktatorzy. A mówcą aż tak złym nie była. Kłamcą też nie.
- Obiekt 993333? Pamiętam, że był to całkiem ładny kolor... Ciekawe, czy nadal korzystacie z takich określeń barw. Jeżeli jednak tak bardzo lubisz te swoje cyferki... Zminimalizuj to coś do numeru dziewięć. Całkiem ładna cyferka. - Ethel bez żadnych zahamowań wyrzuciła swoje myśli. No co? Szansa na to, żeby namówić takiego głupiego naukowca do używania imienia była praktycznie zerowa. Ona ma imię, wow. Co z tego? Cyfry fajniejsze.
Tak sądziła, że Mengele może się przyczepić. Nie tylko on bawił się w matematyka i szacował, jak bardzo coś nie ma prawa bytu... Ethel jednak robiła to tak, jak sama umiała. Zaawansowana matematyka i dla niej byłaby ciężkim orzechem do zgryzienia, jednak pewne podstawy znała. Na tyle, aby bawić się procentami i swoją intuicją. Same cyfry to za mało. Trzeba też spojrzeć na inne czynniki.
- A mnie się tak wydaje, że nie doceniasz obiektów, które trafiły w ręce Twoje, czy jakiegoś kolegi obok. - Sabi delikatnie się uśmiechnęła. - Warto raz na jakiś czas porzucić szacunki, procenty i inne liczby i pozwolić sobie na działanie wyobraźni. Tak, jak zrobiłeś to chwilę temu. Najdziwniejsze rzeczy mogą mieć miejsce. Idąc dalej - nie, nie szukałam Cię. Nie jestem może normalna, ale nie można mnie zaliczyć do szaleńców... A tym bardziej masochistów. Powiem Ci jedno - nasze spotkanie to tylko i wyłącznie działanie losu. Dosyć wrednego. Swoją drogą, fajnie było się rozejrzeć po mieście, w dodatku z obstawą. Szkoda, że tylko przez chwilę.
Mówiąc to, Ethel cały czas panowała w miarę możliwości nad swoją całą twarzą. Trzeba jednak było przyznać, że nie bała się. Była całkiem spokojna. Nie wymyślała wszystkiego nie wiadomo ile, szła po prostu na żywioł wierząc temu, co właśnie przyszło jej do głowy. Taka już była jej robota. Panowanie nad sobą, ocena, wyłapywanie informacji... I jeszcze kilka innych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 20:18  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Czy rzeczywiście robienie za obiekt było takie złe? Z jednej strony mogło to rzeczywiście boleć a nawet skończyć się śmiercią, ale z drugiej strony powodowało, że egzystencja wielu bezużytecznych ludzi wreszcie zyskiwała cel. Czy może być coś piękniejszego, niż bycie złożonym w ofierze na ołtarzu nauki? Mengele uważał to za piękny powód dla cierpienia i śmierci - wierzył, że te wszystkie obiekty powinny być dumne, że giną z tak szlachetnych powodów.
- Kolor? - zdziwił się Mengele, nie wiedząc o co może jej chodzić. Dopiero po chwili sobie to uzmysłowił.
- Tak, wszystkie 6 cyfrowe liczby hexagonalne mogą przedstawiać kolory. To jest jedna z ich reprezentacji. A czy ładny? - spytał wzruszając ramionami - To będzie jakaś ciemna czerwień. Ładna i praktyczna jest biel, czyli #FFFFFF - dodał, rozglądając się po swoim dość jednokolorowym pomieszczeniu. Zignorował jej głupie stwierdzenie o ładnej cyferce. Przecież to tylko znak - graficzna reprezentacja abstrakcyjnego pojęcia jakim jest liczba.

Mengele zastanowił się chwilkę nad jej słowami. Wspomnienie o niedocenianiu obiektów było złośliwa uwagą? Czyżby tymi słowami chciała ona mu wypomnieć, że te im zwiały? Tak, pewnie tak - domyślił się. Ale jaki miała w tym cel? Obraża go by odwrócić uwagę od podstawowego pytania, skąd go zna. Bo mało prawdopodobne by rzeczywiście było tak jak ona mówi - sądził. Ale z drugiej strony nie jest w stanie jej udowodnić kłamstwa - uzmysłowił sobie.
- Tak, parę obiektów zwiało ale ty nie masz co na to liczyć. - stwierdził tylko, by jej uciąć wszelkie nadzieję na ucieczkę. Złamany, pogodzony ze swoim losem obiekt był po prostu łatwiejszy w "obsłudze".

A więc wie, że robiłem szacunki i coś przeliczałem? - domyślił się Mengele. Wyczytała to z mojej mimiki? Taka wyczulona i uważna jest? A może umie czytać w myślach? - zastanawiał się, szacując obie te możliwości. Oczywiście bycie uczulonym na najdrobniejsze oznaki i mistrzowski zmysł obserwacji innych były dużo bardziej prawdopodobne, ale z kolei czytanie w myślach tłumaczyło to, że znała jego imię - uzmysłowił sobie. Ale jeśli czyta w myśli to pewnie przeczytała i to, że o tym wiem... a wtedy zrobi się czujniejsza, abym nie utwierdził się w swoim przekonaniu? - dalej się nad tym zastanawiał. Heh, czyli w niczym nie można jej ufać - doszedł do wniosku naukowiec.
- Bardzo mi więc przykro, że wycieczka Ci się tak szybko skończyła. - zżymał się Mengele - Dobra, koniec gadania, pora się brać do pracy. - uciął dalszą dyskusję.
- Opowiedz mi więc coś o sobie. - zażądał, dzieląc uwagę między twarz nieznajomej a komputer, na którym notował. Miał parę podejrzeń na jej temat, ale wolał o nich nie myśleć, skoro podejrzewał, że ta czyta w myślach. No i lepiej usłyszeć jak najwięcej od niej samej, niż ucieknie się do bardziej naukowych metod. Czasami najprostsze sposoby są najlepsze - uzmysłowił sobie, przypominając sobie historię Krogulca, opuszczającego szkołę na Roke.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.14 20:51  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Skoro Mengele uważał taką ofiarę za coś wspaniałego, to czemu sam jeszcze tego ze sobą nie zrobił? Może inny naukowiec chciałby przetestować kolejne połączenia metalu z ludzkimi kośćmi? Kto wie, jak bardzo są pomysłowi. Ethel pewnie nigdy by nie zgadła, co potrafi im chodzić po tych głowach. Ludzie mieli całkiem niezłą wyobraźnię... Szczególnie wtedy, jeżeli mogli się nad kimś poznęcać.
Informatorzy kiedyś nieźle obrywali, jeżeli dawali się złapać. To jej jednak raczej nie groziło - gdyby Mengele wiedział, kim ona może być dla Desperacji, to nie zapytałby, skąd ona go zna. Mógłby nawet uwierzyć w to, że usłyszała co nie co o nim od osób trzecich. Po części lepiej, ponieważ nie będą się nad nią znęcać do momentu, kiedy kogoś wsypie... Po drugiej stronie - i tak miała już przewalone. Po prostu dlatego, że tutaj trafiła.
- Co kto woli, doktorku. - westchnęła. - Wydaje mi się, że ta czerwień akurat nie była zbyt nasycona... No i też nie była jasna. Może nawet lepiej, taki jasny, blady czerwony zbyt mocno mi się kojarzy z różem. Ale sama czerwień potrafi być piękna.
Szczególnie piękna byłaby wtedy, gdyby głowy tamtych żołnierzy zrobiły boom.
Ethel aż uniosła brwi. Co za pewność biła od niego! Nie ucieknie, tak? Rzeczywiście, w obecnym stanie byłoby ciężko pozbyć się tych pasów. Dziewczyna nawet dla próby poruszała prawą ręką. Nie włożyła w to zbyt wiele siły, ale pasy i tak starały się osłabić jej ruchy. Trochę smutne, lecz prawdziwie. Na razie będzie musiała znaleźć złoty środek między współpracą ze S.SPEC, a ochroną wiedzy, która w niej siedzi. Zawsze jednak pojawia się pytanie, co może powiedzieć i wystarczy, a co spowoduje ostrą wymianę zdań.
- Rzeczywiście, z tymi pasami nie ma co. Przynajmniej nie będę się drapać po twarzy, jak się zacznę denerwować. - zgodziła się z nim. Co prawda rzadko kiedy pozwala sobie na drapanie się po ranach, które od zwykłego ruchu bolały, piekły i cholera wie, co jeszcze robiły, ale ze zdenerwowania naprawdę miała w nosie ból. W ten sposób może jednak dalej troszkę poblefować swoimi ruchami - przykładowo, zmienić temat rozmowy. Uchronić ważniejsze informacje kosztem tych mniej szkodliwych. Czasem proste zagrywki są najlepsze.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wyglądało na to, że Mengele ponownie o czymś myślał i wymyślone głosy w jej głowie twierdziły jednogłośnie, że mimo prawie kamiennej twarzy wywołuje to u niego lekki niepokój. Nic dziwnego, skoro nadal nie ma pojęcia, skąd zna jego imię. O czym myślisz, mój wspaniały doktorku? - pomyślała, spoglądając naukowcowi prosto w oczy. Gdyby mogła, chętnie zaczęłaby czytać mu w myślach. Była cholernie ciekawa, nad czym się zastanawiał, ale nie była w stanie tego zrobić. Nie umiała. Smutne. W pewnym momencie na chwilę spochmurniała, ale to była raczej reakcja spowodowana tym, iż nie mogła w ogóle wyczaić, dlaczego ten facet się tak rozgląda. No i ponownie słyszała jakieś szmery w głowie - a w jej obecnym stanie wolała być w stu procentach skupiona na człowieku przed nią.
- Opowiedzieć coś... O sobiee? - mina informatorki była wręcz bezcenna - ktoś na boku mógłby powiedzieć, że przez chwilę miała oczy jak talerze. Tak, bardzo ją zdziwiło na początku to pytanie. A co z jakąś grą na początek? Tak po prostu... Zapytał? Bez noża w dłoni? Podejrzane. Ale nawet pocieszające.
- Zobaczmy... Jestem Sabi, mieszkam raczej wiadomo gdzie. Lubię poszerzać swoją wiedzę, mimo iż nie mam zbyt wielu okazji, bo na Desperacji znalezienie czegoś ciekawego jest równie możliwe jak moje wyjście stąd bez żadnych alarmów... Siedzę w laboratorium, ale o tym też wiemy... Kurczaki, co ja bym jeszcze mogła powiedzieć? Bo powiedzenie czegoś w stylu "Jestem całkiem ludzka jak na osobistość z Desperacji" jest czymś, w co człowiek Twojego pokroju nie uwierzy. - próbowała grać obiekt w pełni załamany i pozbawiony nadziei, ale... Ciężko jej to szło. Mimo w miarę neutralnej miny można było zauważyć, że niespecjalnie przejmowała się swoim stanem. Po prostu mówiła to, co jej przychodziło do głowy jako "bezpieczne". Wbrew pozorom, nic z tego nie było kłamstwem, ale zaraz pewnie dostanie czymś po głowie, bo brzmi to jak jedna, wielka papka. Taka bezsensowna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.14 16:08  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
/Co to za paczka?

Ależ oczywiście Mengele uważał ofiarę w imię nauki za coś wspaniałego i chętnie poświęciłby swoje życie jeśliby to mogło przybliżyć ludzkość do kolejnych osiągnięć. Tak naprawdę, to w zasadzie to już stracił w ten sposób życia, bo co mu z niego zostało poza spędzaniem w laboratorium przynajmniej 12h dziennie, 7 dni w tygodniu? Najważniejsze, że mu to dawało radość i satysfakcję. A w przypadku bardziej dosłownego poświęcania życia, Mengele był na tyle inteligentny, by zrobić prostą kalkulację, co się bardziej opłaca i tu sprawa była prosta. Po co miał eksperymentować na sobie i marnować taki mózg i intelekt? On był dla nauki dużo bardziej przydatny nie jako obiekt eksperymentów, a raczej jako osoba wykonująca je na innych. Dlatego też dorwał taki 993333 aby móc z nim coś zrobić, na podstawie czego wyciągnie jakieś wnioski. Później będzie 993346 993359, 993362 i następne. Tyle ile będzie potrzebne do dokonania postępu w nauce. Cóż, życie Obiektów było tani i nikt się z nim nie liczył. A wyniki były bezcenne, bo przecież posuwały naukę nieustannie do przodu. To już nie te czasy jak wtedy, gdy przed ponad tysiącu laty, laureatka Nobla z jakiegoś nieznanego kraju, eksperymentowała na sobie aby odkryć polon i rad.

Mengele przekręcił oczami. On tutaj tworzył naukę, a Obiekt, zamiast odpowiadać na pytania, toczył głupawe dyskusję na temat kolorów, jakby te miały jakiekolwiek znaczenie. A czym jest kolor? Nieistotnym atrybutem obiektów powodujących odbijanie tylko określonych długości fal światła.
- Tak, tak, tak. - skomentował, nie mając zamiaru toczyć głupawych dyskusji. Naukowiec, tak jak reszta mężczyzn, rozróżniał tylko trzy kolory.

Jej słowa dotyczące pasów skwitował wymuszonym uśmiechem.
- Bardzo przykro mi za te niedogodności. - powiedział bez przekonania, bo przecież dlaczego miałby żałować obiektu? One przecież nie mają uczuć. Po badaniach pasy zostaną zdjęte. - dodał, jakoś zapominając wspomnieć, że owszem, ich nie będzie, ale za to pojawi się zapewne jakiś kaftan bezpieczeństwa.

Oczywiście, że Mengele zapytał bez noża w dłoni. Był w końcu naukowcem, synonimem czy raczej uosobieniem cywilizacji, kultury i po(d)stępu. A to znaczyło, że nie uciekał się do brutalnych metod podczas zadawania pytań... a przynajmniej podczas pierwszego ich zadawania, bo te które nie otrzymał zadowalającej odpowiedzi rzeczywiście mogły go skłonić do agresji. Oczywiście najchętniej w wykonaniu żołnierzy (AKA tępych troglodytów) chociaż i Mengele nie gardził użycia strzykawki z odpowiednim środkiem, elektrowstrząsów czy też zwykłego, staroświeckiego noża czy pałki. Oczywiście wszystko w białych rękawiczkach i dla dobra nauki. W końcu czy cel nie uświęca środków? Nawet jeśli metody są brutalne to jeśli tylko służą poszerzaniu wiedzy, to stanowczo można je uznać za kulturalne, uzasadnione i w pełni akceptowalne w cywilizowanym społeczeństwie.

Mengele aż się skrzywił słysząc ten stek bezużytecznych bzdur, co więcej podejrzewał, że obiekt ma świadomość, że go karmi mało istotnymi bredniami jakby coś ukrywał. Dobitnie świadczyło o tym to dodanie "powiedzenie czegoś w stylu" czy "człowiek Twojego pokroju nie uwierzy". Znaczyło to, zdaniem naukowca, że Obiekt jest świadomy tego, jak jego słowa są odbierane, starannie dobiera określone sentencje i jest znacznie sprytniejszy, niż stara się być odbierany.
- Nie żartuj sobie ze mnie! - Mengele stanowczo przerwał ten słowotok.
- Mieszkasz na Desperacji. Szczegóły. Od kiedy? Dlaczego się tam znalazłaś? - zażądał Naukowiec podejrzewając coraz mocniej, że nie ma do czynienia ze zwykłą kobietą. Jak więc na swoją profesję, dość wolno kojarzył fakty ale cóż, nie miał wcześniej za wiele styczności z Wymordowanymi.
- Czym się tam zajmujesz? Bo raczej nie żyjesz tam, z rzeczy wysyłanych przez Caritas? - zauważył uszczypliwie.
- Spytam wprost: zaczniesz mi po dobroci udzielać bardziej użytecznych informacji, czy też wolisz... wolisz abym zastosował mniej subtelne środki? - stwierdził z jawną groźbą w oczach, słowach i tonie głosu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.14 16:55  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 11 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
/z Eventu świątecznego - paczuszki się wysyłało do jednego z adminów i otrzymywało się prezenty.

No dobra, trzeba zauważyć jedno - z takimi ludźmi nie ma co się męczyć na temat uczuć, znęcaniu się i innych takich. Naukowcy mogli być mniej lub bardziej brutalni, ale jedna rzecz ich łączyła. I nie mówimy nawet o zamiłowaniu do nauki i sporej wiedzy - tutaj idzie o zboczenie zawodowe, które robi z nich potworów większych niż niejeden okrzyknięty ową nazwą. Przy nich niektóre demony były niczym owieczki i baranki. Widzieli tylko siebie w dobrym świetle, robili, co chcieli. Podobno to Eth potrafiła być brutalna, jeżeli musiała chronić swojej wiedzy. Gdyby jednak porównać to z jakimś ludzkim naukowcem... No właśnie. Chęć życia vs zbyt powalone ambicje i "działanie dla nauki". Co tu wychodzi brutalne, a co czymś naprawdę potrzebnym? Kiedyś ludzie żyli pod kamieniami i dobrze im było. A teraz nagle takie zapotrzebowanie na wiedzę i inne bzdury. I to jeszcze ktoś jeszcze ma za to płacić swoim zdrowiem i/lub życiem, bo ktoś sobie tak wymyślił. Halo? Gdzie tu sens? Gdyby Mengele tak trafił na to krzesło, a Eth zaczęłaby mu zadawać pytania, to by pewnie był oburzony. Przydałoby się coś takiego ogarnąć. Ale na razie były problemy.
Informatorka specjalnie starała się uciec od pytań, mówiąc różne, dziwne rzeczy. były ku temu dwie, ważne sprawy. Primo - nie chciało jej się odpowiadać. Gdyby miała pewność, że naukowiec zatrzyma je dla siebie, może by nawet powiedziała trochę więcej, ale... Nie. Wygada innym, wygada tym wyżej położonym. Tylko po to, by się pochwalić, jakie to wspaniałe informacje wydobył od obiektu x, który nie ma uczuć i powinien być dumny z faktu, że go złapali i odpytali. Jeszcze im pewnie nogi powinni całować. Ha!
- Widzę już te łzy współczującego człowieka. Zaraz się rozkleisz. - Ethel pokręciła głową. To przejęcie było wręcz wzruszające. Nic, tylko się rzucić z jakiegoś dachu. - Pozbędziesz się pasów? Wątpię. No chyba, że w zamian za to dostanę cieplutką celę pełną kości poprzednich obiektów lub napój pełen środków nasennych. Albo przyjazny ludziom kaftan bezpieczeństwa. Wyglądam jak psychopata?
Pewnie to pytanie powinno zostać określone jako retoryczne - znając Mengele, nie odpowie jej. Tylko coś mruknie, jak straci swoją cierpliwość. Ale bieda.
W pewnych momentach naukowcy byli niczym faceci od tortur - tylko tyle, że łazili w ładnych i poplamionych krwią gdzieniegdzie fartuchach, uważali się za ludzi nauki i w ogóle stos innych bajeczek. Aż się niedobrze robiło od ich bezsensownej gadaniny. Znając życie, Mengele był taki sam. Wydawał się na początku całkiem spokojny, ale zaraz załatwi Ci jakieś fajne elektrowstrząsy, bo nie chcesz opowiedzieć o swoim życiu. No hej, to Ethel zadaje takie pytania. Tylko źe teraz się wkopała i sama musiała to robić. I tak prędzej czy później coś z tym zrobi...
Odchyliła się lekko, kiedy Mengele podniósł głos. Oj, to było szybkie. Trochę za szybkie. Utwierdziło ją w tym przekonaniu to, że naukowiec teraz odpowiedzi wymagał. I zaczął jej po części grozić. W dodatku chyba przewidywał, że nie trafił na aż tak zwykłego mieszkańca Desperacji. Rzeczywiście, nie trafił. Ale czy z tego powodu Ethel miałaby gadać? Co, powiedzieć bez żadnego przejęcia "Informator Desperacji siedzi przed Tobą"? Trzeba być niezłym szaleńcem.
Trzeba jednak było trochę zwolnić z uciekaniem od odpowiedzi.
-Spokojnie, spokojnie. Im więcej będziesz krzyczeć, tym bardziej oleję Twoje pytania, "człowieku nauki". - odpowiedziała po chwili z dosyć poważną miną. - Jesteśmy istotami na poziomie. A jak zaczniesz szukać broni, to możesz pomarzyć o jakiejkolwiek odpowiedzi. Prędzej mnie dobijesz. Wracając do pytania... Nie liczyłam, ile dokładnie tam siedzę, bo nie mam kalendarza. Ale kilkanaście lat by było. Wcześniej całkiem dobrze mi się żyło niedaleko innego miasta - numeru Ci, niestety, nie podam. Tego nie pamiętam. Na pewno nie było to M-3. - nie skłamała. Tylko trochę nagięła czas. Te "wspaniałe czasy" liczyły się jako te, kiedy żyła. Dopóki się nie zaraziła, miała całkiem wygodnie.
- Oj, wiesz, jak jest. Niektóre istoty lubią robić za żywy Caritas. - odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. - Ale fakt, ja nie mam jak z tego korzystać. Co ja robię... Ostatnio rozglądałam się za ziołami dla miejscowego znachora. Ktoś mi wspomniał, że niedaleko murów znajdują się jakieś. Chyba zostałam wyrolowana. Łapię się po prostu mniejszych robótek, jak to te młodsze dzieciaki mają w naturze. Tylko że zamiast roznoszenia gazetek zbieram zioła, złom i inne takie.
Po części się to zgadzało - czasem dla lekkiej przykrywki rzeczywiście łaziła za takimi rzeczami. Taka Cedna mogła ją kiedyś poprosić o zgarnięcie czegoś ciekawego, Eth by się nawet chętnie przeszła.
- Odpowiedziałam. Zastanawiam się jednak, kiedy Ty zauważysz, że i ja bym chciała się czegoś dowiedzieć. Pierdółek z miasta, ot. W książkach jest zbyt mało ciekawostek, a dzieciak to ciekawa istota jest. To jak, może jakaś mini wymiana? - wiedziała, że teraz to nie przejdzie, a Mengele prędzej ją wyśmieje. W przyszłości jednak skorzysta z tego, to było pewne. A to, ile będzie się chciało jej gadać, będzie zależało od niego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 24 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 24  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach