Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 10 z 24 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 24  Next

Go down

Pisanie 19.08.14 22:27  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Nie, na zdrowiu nie powinny się odbić. Chyba arytmii nie można spowodować częstym kopaniem prądem. Może być podobno szkodliwa, dla kogoś mającego problemy z sercem, ale to chyba każdy pojedynczy impuls. A jeśli ktoś z pojedynczym impulsem dawał sobie radę to z cała serią pewnie też. Kiedyś z kolei impulsów używano do leczenia psychicznie chorych, ale czy to było skuteczne? Być może częste kopanie jej wpłynie na jej psychikę, może spowoduje u niej jakąś psychozę, ale już na zdrowie fizyczne raczej nie powinno mieć wpływu, dopóki oczywiście nie kopie się takimi napięciami (tudzież natężeniami - po podobno napięcie nie zabija), by ją spopielić.

Mengele nie wiedział, co odpowiedzieć na tak postawione pytanie. "Oj tam, oj tam" raczej nie brzmiało naukowo.
- A ty jesteś Wymordowanym, zmutowanym, 7 metrowym wężem czy pyskatą nastolatką, której nic nie pasuje. - odgryzł się.
- Dobra, na dzisiaj dość, a jutro sobie porozmawiamy! - stwierdził zirytowany, że mu go się Obiekt czepia. A obiecał, że zachowa naukową obojętność a znów go ponosiły emocję - zganił sięw myślach. Po chwili przyczepił jej końcówkę ogona do stołu, o ile oczywiście dał radę, po czym wstrzyknął jej hormon wzrostu i sterydy, w kolejnej powiększonej dawce, i wyszedł z próbką skóry, zostawiając Hasire samą.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.08.14 22:36  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Chyba słowna prowokacja się jej udała bo pseudonaukowiec wielce się obruszył i musiał się jej odgryźć. Na jego słowa wystawiła tylko język i pokiwała nim "papa" drwiąco. Dał się złapać na takie coś? Teraz już była w pełni przekonana o jego braku mądrości. Ponadto jej słowa na tyle go wkurzyły, że postanowił jej dać spokój, niestety w gratisie otrzymała kolejną dawkę sterydów i hormonów. Czyli ma rosnąć dalej? Super, coraz bliżej do zostania drugą Godzillą. Już jakoś pogodziła się z tym... Chociaż nie, nie pogodziła. Wolała być mniejsza niż większa. Teraz jednak tym nie zakrzątała sobie głowy, Mengele zostawił ją samą. Dobra chwila by odpocząć i zregenerować siły bo zapewne jutro będzie chciał się na niej zemścić za to upokorzenie. Zamknęła więc oczy i starała się zrelaksować. Bolące mięśnie, dwie rany kłute i sterydy w krwiobiegu absolutnie jej na to nie pozwalały mimo najszczerszych chęci. Pozostało jej więc połowicznie drzemać, nie zregeneruje się w pełni ale choć trochę wypocznie. Ból który ogarnął jej ciało był coraz mniej do zniesienia. Czy faktycznie dostanie od tego psychozy? Bardzo możliwe, zresztą już raz była w takim stanie kiedy waliła łbem w szybę. Nie pamiętała do końca tamtego incydentu, ale rana na czole raczej nie wzięła się znikąd. Naukowiec raczej by jej nie zrobił, nie miałby po co, wszak nie chce jej zabić i to w tym wszystkim jest najgorsze!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.08.14 21:16  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Naukowiec ponownie przyszedł następnego dnia.
- Witam ponownie - zagadał do niej. Poświęcił noc aby ochłonąć i teraz od niego promieniował spokój i pewność siebie. Obiecał sobie, że tym razem jakiś durny Obiekt nie wyprowadzi go więcej z równowagi. To on był tutaj oazą spokoju, pie**olonym ku*wa, zaje**ście, wyciszonym kwiatem lotosu, na zaje**ście spokojnej tafli je**nego jeziora! A że coś planował, zdradzał jego niecny, demoniczny uśmiech, podejrzany wyraz twarzy i zerkające na Hasirę oczka.
- Zanim przejdziemy do eksperymentów chciałbym Ci pokazać pewną zabawkę. Wiesz co to są psy? I wiesz jak się je trenuje? - spytał z dziwnym uśmiechem
- Pewnie nie - w końcu jesteś tylko Obiektem. Otóż za pomocą specjalnej obroży. - stwierdził, po czym Mengele podszedł do węża i mimo jej ewentualnych protestów, założył jej co prawda nie na szyję, co raczej na grzbiet w okolicy przednich łap, pewne urządzenie, które zostało umieszczone na pasie obejmującym Obiekt przed i za łapami, aby się nie zsunęło.
- Domyślasz się co to jest? Tutaj jest druga część tego zestawu... treningowego wrednych wężów. - stwierdził, po czym pokazał jej jak gdyby breloczek, na którym nacisnął guzik, powodując wydzielenie przez urządzenie na grzbiecie Hasiry, niezbyt silnego ale wyczuwalnego impulsu prądu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.08.14 21:33  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Kolejna nieprzespana noc, ale przynajmniej miała satysfakcję z wkurzenia Mengela, który dziś jednak miał lepszy humor - dużo lepszy niż wymęczonej wężycy. Zmierzyła go obojętnym spojrzeniem, długo nie musiała czekać kiedy to zaczął gadać. Gadka o psach nieco ją zdziwiła, ale szybko dowiedziała się co miała na celu - miała być tresowana jak kundel? Jakieś wielkie zaskoczenie to dla niej nie było, prędzej czy później by do tego doszło bo naukowcy nie są pomysłowi. Bardziej jednak ciekawiło ją co ma na celu jej "tresura". Obroża dla węża była raczej słabym pomysłem, ale naukowiec znalazł na nią sposób tworząc dla niej coś w rodzaju szelek. Warczała i szarpała się gdy je zakładał, ale i tak je założył.
- Widzę, że oryginalność cię opuściła. Tresować węża jak psa? - Nie podobała się jej ta idea, ma merdać ogonkiem i aportować? Chyba żartuje. Widząc breloczek z guzikiem nie musiała zgadywać co robi - zapewne kopie prądem bo to jej największa słabość. No i po chwili przekonała się na własnej skórze, że właśnie taką ma to funkcję. Nie będzie więc mogła zbytnio się opierać tresurze... Niech go szlag jasny trafi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.08.14 20:13  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Czy Mengele miał zamiar tresować ją jak psa? Coś takiego na pewno nie mogło być jego celem per se, bo w końcu zabawa z domowym zwierzątkiem i uczenie go sztuczek było w jego ocenie zwykłą stratą czasu. To jaki był cel naukowca? Z pomysłu trenowania Hasiry do walki zrezygnował już kilka dni temu - okazało się wtedy, że jest ona w jego mniemaniu zbyt niestabilna psychicznie by być w stanie ją w tym celu wykorzystać. Czyli co mu zostało? Wykorzystanie jej do różnorakich eksperymentów i właśnie tutaj obroża mogła pomóc z jednej strony nad nią zapanować i nakłonić ją do współpracy, a z drugiej sprawdzić również możliwość treningu i wpływania na zachowania Wymordowanych, chociaż bez możliwości wykorzystania praktycznego tego konkretnego obiektu.

Mengele więc mimo warczenia i szarpania się Wężyny, założył jej te przygotowane zawczasu szelki czy też uprząż.
- Tak, powiedzmy. - zgodził się.

Jak już ją kopnął prądem, zaczął się jej uważnie przyglądać, po czym wyjął metr i zaczął ją uważnie mierzyć: jej długość, obwód tułowia i łap.
- Zauważalnie więcej. Waga też się pewnie zwiększyła. Bardzo, bardzo dobrze. - stwierdził, po czym wytargał jakiś przenośny rentgen i zaczął ją powoli prześwietlać kawałek po kawałku. Był strasznie ciekawy jak wzrost wpłynął na jej budowę i chciał porównać aktualne prześwietlenia z tymi, znalezionymi w archiwum. Następnie zaczął jej badać USG w rożnych miejscach ciała. Gdy i to skończył, wyjął wielką strzykawkę, którą użył do pobrania jej krwie.
- Będę miał co analizować. - stwierdził, przy okazji podłączając jej kolejną wielką kroplówkę.
- I jak Ci smakuje ten... substytut mięsa? Nie jest to za syczące, prawda? - spytał z uśmiechem, wiedząc, jak bardzo jej musi brakować krwistej wołowinki, wieprzowinki i drobiu. No i wiadomo, że przy pustym żołądku, musi ją strasznie ssać z głodu - przynajmniej fizycznie. Bo psychicznie - bo kroplówka zapewniała odpowiedni poziom cukru we krwi, więc mózg powinien to odbierać jako bycie najedzonym... ale mimo bycia najedzonym, ochota na mięso z pewnością została.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.08.14 20:56  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Dzisiaj naukowiec ma najwidoczniej pracowity dzień, gdyż od razu zabrał się za robienie jej różnych badań. Nie były one bolesne, o dziwo, jednakże i tak irytowało ją to co robi. Zwłaszcza nie lubiła dotyku jego dłoni. Ktoś taki jak on nie powinien jej dotykać a robił to nagminnie. Najpierw ją mierzył co skwitowała krótkim warknięciem, potem przeszedł do dziwaczniejszych rzeczy. Rentgen? Niech mu będzie, ale USG? Nie lubiła tego urządzenia, które do działania wymagało żelowej mazi. To przy tym badaniu najbardziej się gorączkowała i wierciła. No a potem, w finale, pojawiła się wielka strzykawka. Już obawiała się, że dostanie kolejną dawkę sterydów, jednakże tym razem była ona przeznaczona do pobrania jej krwi. To też można było znieść.
Mengele musiał jej jednak dopiec, wspominając o kroplówce i braku krwistego mięsa. Tak, to faktycznie jej doskwierało - nie głód a ochota na coś takiego. Na jego słowa syknęła tylko i odwróciła łeb. Nie miała ochoty dziś z nim gadać. Dziś ani nigdy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.14 22:57  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Skończył właśnie przerwę na kawę, kiedy przyszedł mu do głowy pomysł skontrolowania laboratoriów. W końcu, co jakiś czas wykluwa się z nich mutant zdolny do aktywnej służby wojskowej, chociażby jako bestia na uwięzi, więc czemu by nie sprawdzić postępów? Szybko przemierzał korytarze siedziby władzy, a echo jego kroków niosło się po korytarzu. Wszyscy schodzili mu z drogi, wszak oto szedł Głównodowodzący. Drań, który broni M3 własną piersią. Skuteczny skurwiel bez uczuć. Tak często o nim myśleli, ale co z tego. W końcu i tak muszą spełniać jego rozkazy. Zszedł do laboratoriów i zanucił sobie w myślach krótką rymowankę. Wypadło na piątkę, więc zapukał, a potem wszedł, nie czekając na odpowiedź. Przecież dla niego nie istniała odpowiedź odmowna.
- Witam, doktorze… - spojrzał w oczy naukowcowi i dokonał pospiesznej analizy. Wyglądał, jakby z oddaniem poświęcał się swojej pracy, nie mając czasu na zadbanie o wygląd zewnętrzny. Elias jednak nie przywiązywał do niego wagi. Liczył się charakter podwładnego, a ten można odkryć po chwili rozmowy.
Nagle jakby dopiero teraz zauważył wielkiego jaszczura przykutego do podłogi. Przyjrzał się mu, a w jego oku dało się zobaczyć błysk zadowolenia. No cóż, może jednak ta wizytacja to nie będzie kompletna strata czasu…
- Piękny okaz pan złapał. Czy istnieje dla niego jakiekolwiek zastosowanie bojowe?
Był tym szczerze zainteresowany, a i komplement nie był sztucznie wymuszony etykietą. Złapanie i utrzymanie w ryzach siedmiometrowej bestii nie należy do zadań najłatwiejszych, nawet jeśli ma się do pomocy wojsko. Toteż gratulacje były jak najbardziej na miejscu.
- Potrzebna byłaby mi do pewnego zadania, w którego szczegóły niekoniecznie muszę się teraz wdawać. Nie ukrywam, że wysoka sprawność, czy też użyteczność bojowa byłaby mi bardzo na rękę.
Uśmiechnął się, trochę wymuszenie, bowiem nie czuł w tej chwili żadnej wesołości, po czym dodał.
- Ale chwilowo chciałbym się dowiedzieć, co pan już zbadał i co może mi pan o niej powiedzieć, doktorze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.14 0:15  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Mengele był zajęty wykonywaniem kolejnych badań Hasiry, gdy usłyszał pukanie. Zaskoczyło go to - nie spodziewał się niczyjej wizyty. Co jeszcze dziwniejsze, tajemnica osoba czy grupa osób weszła bez pytania, nie czekając na tradycyjne "proszę". Odwrócił się zirytowany mając zamiar powiedzieć parę mało ciepłych słów pod adresem niewychowanych intruzów, ale widząc wojskowego, zawahał się. Nie spodziewał się wizyty zespołu technicznego. A może Hasira naruszyła jakiś pasek albo szarpnęła się na tyle mocno, że uruchomiła system bezpieczeństwa, który sam wezwał ochronę? Mengele nie był pewien, czy coś takiego jest tutaj zainstalowane, ale nie wykluczał tego. Tylko coś mu nie dawało spokoju w żołnierzu, który tutaj wszedł. W jego postawie, głosie, spojrzeniu czy powitaniu. Popularny mit mówi, że wojsko musi być dumne, myślące, pewne siebie. Jest to wierutne kłamstwo: żołnierz nie ma myśleć, ma wykonywać rozkazy. Ma być podłym popychadłem idącym na śmierć na skinienie ręki dowódcy. I właśnie to Mengeli nie pasowało w postaci osoby, która weszła. Nie sprawiała wrażenia służbisty pokornie wykonującego rozkazy. Naukowiec nie znał się na pagonach czy wojskowych symbolach ale był prawie pewien, że facet który wszedł, nie jest zwykłym szeregowym. Ten wzrok, charyzma i aura roztaczanej absolutnej pewności siebie mówiła raczej, że ma do czynienia z ważnym dowódcą czy nawet przedstawicielem władzy. Prawdę mówiąc Mengele traktował takich ludzi jak bezmyślnych troglodytów, skupionych na swoich wojenkach. Byli niczym dzieci w piaskownicy, goniące się z pistoletami na wodę - jego zdaniem taki poziom rozwoju sobą reprezentowali. No i te bronie, z którymi wszyscy paradowali, będące przedłużeniem ich męskości, służące do leczenia kompleksów. Słowem Mengele traktował ich raczej z pogardą ale wiedział również, że ta bezmózga masa jest mu potrzebna do "robienia nauki". Tamci z niej korzystali całymi garściami ale mimo tego nie doceniali jego pracy i nie rozumieli piękna zdobywania wiedzy. Irytowało to w sumie trochę naukowca ale bynajmniej mu nie przeszkadzało - dopóki oczywiście pomagali mu w doświadczeniach, zapewniali potrzebne przyrządy i obiekty i nie wtrącali się do tego co robi. Wtedy był w stanie nawet ich tolerować, a skoro mu zależało na zachowaniu statusu quo, odpowiedział uprzejmie przybyszowi.

- Witam, Jestem Mengele. - zawieszenie w głosie wojskowego wziął za subtelną prośbę przedstawienia się. Kolejne zadane pytania, nie było już takie proste. Czemu Ci wszyscy wojskowi do wszystkiego chcieli mieć zastosowanie? Nie interesowała ich wiedza, poszerzanie jej, teorie, tezy i lematy naukowe... tylko zastosowanie, zastosowanie i zastosowanie. Najlepiej bojowe. Zignorował sugestię, że to Mengele własnoręcznie złapał Obiekt, a zamiast tego zaczął z wahaniem:
- Więc.. Nie wszystkie rzeczy muszą mieć od razu zastosowanie bojowe... czasami takie zastosowanie przychodzi z czasem. Koncept broni atomowej, został wymyślony kilkadziesiąt lat przed jej użyciem... - tłumaczył ale nagle zamilkł widząc prawdopodobną reakcję wojskowego. Tak, jeśli chciał utrzymać pozycję, musiał mówić to, co tamten chciał usłyszeć, nawet jeśli to będzie się trochę mijało z prawdą. Wszyscy naukowcy od czasu renesansu tak postępowali, jak uczyła historia.
- Tak, jak najbardziej Obiekt może mieć zastosowanie militarne. - stwierdził nagle - Jest silna, szybka. Bezlitosna morderczyni, zabijająca z zimną krwią. - zaczął zachwalać - Można jeszcze popracować nad zwiększeniem jej siły oraz zmienić barwy na ułatwiające kamuflaż - obecne są zastosowane z powodu bezpieczeństwa. - tłumaczył. Mógł wejść na tematy inżynierii genetycznej, wspomnieć o jej organizmie, procesach biochemicznych, właściwościach trucizny ale szybko uznał, że taki troglodyta i tak tego nie zrozumie.
- Tylko... może być jeden problem... z jej tresurą. - zaczął mówić z wyraźnym wahaniem - Obiekt... ma pewne... niewielkie... obiekcie przed współpracą. - stwierdził, cofając się bez powodu o krok, unikając wzroku przybysza - Ale... ale to przejściowe problemy. Można na nią łatwo wpływać prądem. Jeden impuls i zrobi wszystko, o co się ją prosi. - nienaturalnie szybko dodał, przypadkiem zapominając wspomnieć o jej niestabilności psychicznej. Zamiast tego stwierdził coś, co miał nadzieję, że zainteresuje przybysza i odwróci jego uwagę od tych "przejściowych problemów".
- No i właśnie. Obiekt potrafi mówić. - powiedział Mengele - A to przycisk do jej elektrycznej obroży. - dodał, wyciągając w jego stronę przedmiot przypominający pilot od samochodu. Wiedział, że troglodyci lubią zabawki sprawiające innym ból, więc może tamten się chwile pobawi i sobie pójdzie, zostawiając go samego z Obiektem? - miał nadzieję. Wolał nie odpowiadać na zbyt kłopotliwe pytania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.14 11:19  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Korzystała z faktu, że Mengele był pochłonięty jakimiś zapiskami i przez chwilę do niej nie dzióbał. Mogła w końcu trochę odpocząć zanim znowu zacznie się bawić w złego naukowca. Nie musiał w sumie się w niego bawić bo i tak nim był, jak wszyscy. Zawsze mógł mu jednak trafić się ktoś gorszy - jak np. tamci naukowcy, którzy ją "stworzyli". Tak, te typy powinny siedzieć w klatce razem ze swoimi tworami, wcale lepiej się nie zachowywali. Jak dobrze, że już tyle czasu ich nie widziała. Laboratorium bez nich wydawało się takie spokojne, niemniej ciągle było przerażającym koszmarem na jawie.
Zdrzemnęła się, nawet nie wiedziała kiedy. Jej obolałe i ranne ciało musiało się zregenerować. Mimo bycia Wymordowanym rany nie zasklepiały się w okamgnieniu. Kwadrat wycięty na jej brzuchu wciąż był dobrze widoczny a krew wokół niego zaschła niczym lawa. Na ogonie także była ona obecna, wszak swego czasu Mengele zatopił w nim nóż, od tak dla zabawy. Chory psychopata w białym fartuchu.
Po korytarzu ktoś szedł, niby nic nadzwyczajnego bo tutaj ciągle ktoś gdzieś łaził, a cisza sprawiała, że kroki rozchodziły się echem po pustych ścianach. Hasira nawet nie zważyła na te kroki, była za bardzo przyzwyczajona do tego dźwięku. Jak trafiła tutaj na samym początku to ten dźwięk wzbudzał w niej lęk i mimowolne napięcie mięśni. Teraz już tego nie wywoływał, głównie z jej wyczerpania. Niemniej ktoś szedł po korytarzu i był coraz bliżej. Szedł właśnie tutaj? Niemożliwe, kto by tutaj przyszedł? Sam Mengele chyba nikogo tutaj raczej nie zapraszał, zapewne nie chce jej oddać w łapy żadnego innego naukowca.
Pukanie do drzwi. Ten dźwięk nie należał już do tych z którymi się wężyca obeznała i przyzwyczaiła. Właściwie to ktoś tutaj jeszcze stosował to zachowanie grzecznościowe? Hasira momentalnie otworzyła oczy i przekręciła łeb w stronę drzwi. Po chwili te rozwarły się i stanął w nich ktoś, który z samego wyglądu już przerażał wymordowaną. Dlaczego? Bo NIE był naukowcem! Nie miał na sobie białego fartuchu, co gorsze, był ubrany w mundur na którym widniały jakieś odznaki. Ktoś z wojska, tak, i to nie jakiś tam żołnierz. Nie chcąc od razu zwrócić na siebie uwagi przymknęła lekko oczy, udając, że nadal śpi. Wsłuchała się w rozmowę dwóch tyranów. Ani trochę nie podobało się jej to co usłyszała. Wykorzystanie bojowe? A więc właśnie stało się - ktoś się o nią upomniał, ktoś z "góry" uznał, że po co ciągle poddawać ją dziwnym, głupim badaniom jak można nią poszczuć nieposłusznych? Hasira nie należała do typów istot, które lubiły mieszać się w politykę. Chciała być neutralna do szpiku kości. Teraz jednak czuła, że nie będzie to możliwe, będzie zmuszona opowiedzieć się po stronie S.SPECu. To może jej narobić sporo kłopotów w przyszłości. Ludzie bowiem lubią oceniać przedwcześnie kogoś, nie znając jego motywów i charakteru. Zaatakowała i zabiła? Napiętnować ją! Kogo obchodzi to, że S.SPEC ma niebanalne sposoby aby złamać każdego uparciucha. Przełknęła głośno ślinę na samą myśl o tym, a kiedy zobaczyła gdy Mengele chwali się pilotem od jej obroży to już wiedziała, że będzie źle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.14 12:19  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Podejrzewał, jak na jego wtargnięcie zareaguje Mengele. Przecież od wieków istniała swoista rywalizacja między mózgami, a mięśniami organizacji, kiedy obie strony chciały udowodnić Władzy, że to bez nich nie da się obejść, a tamci są tylko opcją zapasową na wypadek niezapowiedzianych zdarzeń. Prawdę mówiąc, Elias nienawidził takiego sposobu myślenia. Czy obie strony są tak zacofane pomimo pozornego rozwoju społeczeństwa, że nie są w stanie zrozumieć, że żyją w idealnej symbiozie? Jak porosty – kombinacja glona i grzyba, które nie byłyby w stanie same przeżyć, a dzięki połączeniu stają się organizmami pionierskimi, potrafiącymi zdominować niegościnny dla innych teren. Może i był wojskowym, może i był uznawany przez wszystkich naukowców za bezmózgiego trepa, który potrafi tylko niszczyć, ale to nie oznacza, że tak jest w istocie. Jak przystało na obywatela z elit społeczeństwa, odebrał staranne wykształcenie i aż się w nim krew gotowała, kiedy widział spojrzenia "mózgów" organizacji. - "Tak, oczywiście, Dowódco. Czego tylko chcesz Dowódco" Ale tak naprawdę nie wiedzieli, jak bardzo dorównywał im wiedzą. Nie mógł też albo raczej nie chciał nic im zrobić. To, że go obrażali w myślach, nie znaczyło, że będzie się mścił. Traktował wszystkich jak swoich oddanych żołnierzy, niezależnie czy podlegali jego rozkazom, czy nie. Miał wielkie ambicje i może kiedyś mu się uda zostać Dyktatorem, a wtedy będzie musiał dbać o wszystkich. Pozwalał więc na te ciche zniewagi, rozumiejąc, jak ważna jest wzajemna współpraca. Nawet jeśli "mózgi" widziały w „mięśniach” tylko tępą siłę roboczą i vice versa. Póki żadna grupa nie będzie się chciała wyłamać z szeregu, on nie może na razie nic zrobić. Ale nie dopuści do rozłamu, choćby miał przejąć władzę siłą. S.SPEC musi pozostać jednością.
Widział wahanie i szybką zmianę słów naukowca. Najwidoczniej inni Dowódcy nie bywali mili dla ludzi, który mówili co myślą. On jednak cenił sobie zdanie swoich żołnierzy, dlatego przybrał na twarz maskę uspokajającego uśmiechu i spojrzał doktorowi w twarz.
- Nie bój się mówić, co myślisz, doktorze Mengele. Jeśli istnieje jakaś wada pomysłu lub nie jesteś do końca pewny, czy da się ją wykorzystać, to nie wahaj się przed powiedzeniem mi o tym. Gorzej wyjdziesz na kłamstwie, niż na prawdzie, nawet jeśli jest trudna do zaakceptowania.
Słuchając jego dalszych wyjaśnień zaczął się zastanawiać. Wahanie, krok w tył, jakby przygotowywał się na wybuch gniewu, brak kontaktu wzrokowego. Nie mówił mu całej prawdy. Z pełną premedytacją próbował coś ukryć. Powstrzymał gniew. Nie czas i miejsce na to. Przyjął pilot od obroży i nacisnął raz, na próbę, oglądając efekt. Potem oddał go naukowcowi i przybrał na twarz maskę uśmiechu.
- Brawo, doktorze. To z pewnością będzie potrafiło przekonać ją do posłuszeństwa. Ale proszę mi powiedzieć, co to za przejściowe problemy, o których wspomniałeś? Może będę w stanie pomóc?
Uśmiechnął się w duchu. Ciekawe jak się teraz z tego doktorek wywinie. Nie mógł się powstrzymać od zadania tego pytania w taki sposób. Powinien wiedzieć, jako przełożony, o ewentualnych następstwach wykorzystania Wymordowanej. Doktor nie mógł mu odmówić, bo to byłoby wtedy jawnym zatajaniem ważnych informacji, które mogły kosztować życie żołnierzy S.SPECu. To można byłoby uznać za celowe sabotowanie planów Władzy, co źle rokowałoby przyszłości doktora.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.14 15:29  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 10 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Mengele inaczej widział sens istnienia S.SPEC. Dla niego organizacja byłą niczym owczarnia. Owce to ludzie żyjący na kontrolowanym terenie, bezmyślne psy spełniające rozkazy, nie myślące a tylko wykorzystujące swoją broń - zęby, to oczywiście żołnierze, a pasterzami, który myślą i decydują o wszystkim byli oczywiście naukowcy i reszta inteligencji. A kto dzierżył faktyczną władzę pewnie potrafiło się dynamicznie zmieniać, mimo wszystko zdaniem Mengeli, faktycznie dowodzili naukowcy. Ktoś przeciąż musiał rządzić tymi żołnierzami, którzy istnieli tylko dla ich mięśni i zębów, a którzy myśleli inną częścią ciała aniżeli mózg. Więc oczywiście w owczarni była symbioza: pasterze, psy i owcy potrafiły żyć wspólnie, ale tylko dlatego, że to naukowcy kierowali rozwojem społeczeństwa. Dyktatura psów czy demokracja owiec na pewno by się nie sprawdziła zdaniem Mengeli.

Dla Naukowca, nieproszony gość oczywiście był bezmyślnym troglodytą, nie umiejącym się posługiwać niczym bardziej skomplikowanym niż łopata, nóż czy pistolet a i tak nie rozumiejącym, jak te trzy rzeczy działają i jak zostały stworzone. Mógł sobie nawet myśleć, a może nawet myślał, że odebrał starannie wykształcenie, ale dla Mengeli recytowanie wierszy, znajomość epok literackich czy wkucie na pamięć układu okresowego pierwiastków bez zrozumienia nawet, na jakiej podstawie są one w nim ułożone, to nie była wiedza, tylko chamska pamięciówka. Prawdziwa wiedza zaczynała się dopiero na pokornym studiowaniu wąskiej dziedziny, dochodzeniu do granicy tego, co ludzie dotąd wiedzieli i jej przekraczaniu. Tak się zdobywało potęgę, tak się prowadziło ludzkość do lepszego życia, a nie biegając z pistoletem po lesie, nacierając, niczym dzieci w piaskownicy z patykiem w dłoni, na innych, podobnych sobie!

Słysząc słowa wojskowego, przez chwilę przez twarz Mengeli, przebiegł wyraz niedowierzania, czy nawet politowania, ale szybko został zastąpiony starannie dobranym neutralnym. On już dobrze wiedział, jak Ci troglodyci z wdzięcznością przyjmują szczerość i są wyrozumiali dla innych. Heh, tego ich właśnie uczyli na tych jakiś "studiach z zarządzania i marketingu"? Że jak się powie, żeby mówić, co się myśli, to każdy się przed nimi otworzy? Strasznie naiwne podejścia, chociaż z drugiej strony Mengele musiał przyznać, że nawiedzający typ miał w sobie jakąś naturalną charyzmę i zdolność dowodzenia ludźmi, z którą to się trzeba urodzić, a której się nie da nabyć na jakiś pożałowania godnych kursach, studiach czy szkoleniach.
- Tak, ja zawsze jestem szczery, przecież bym nie kłamał. - powiedział, udając oburzenie z powodu zarzucanego mu mijania się z prawdą. Zresztą jakby tamten był chociaż trochę sprytny, to na pewno przejrzałby raporty z badań - myślał Mengela - a że jedyne, co tamten czyta, to pewnie playboy, to nie dziwne było, że nie miał pojęcia, co się dzieję w laboratoriach.

Zgodnie z przewidywaniami naukowca, troglodyta był zachwycony zabawką zadającą ból, ale niestety po oddaniu pilota nie wyszedł ale dalej drążył temat, formułując pytanie w bardo złośliwy sposób. Teraz Naukowiec nie mógł powiedzieć, że żadnych problemów nie było, skoro sam o nich wcześniej wspomniał. Nie mówiąc oczywiście o raportach, które przeznaczone dla innych naukowców, naturalnie zawierały wszystkie informacje nie owinięte w bawełnę, tak jak się zwykle robiło z notatkami przeznaczonymi dla wojskowych i władzy, które zwykle zawierały to, co tamci chcieli usłyszeć... a było tak z tego prostego powodu, że tamci wymagali tego, więc na swoje życzenie informacje bywały zwykle mocno podkoloryzowane.
- No, prawdę mówiąc... - Mengele zawahał się, zastanawiając się na ile powiedzieć prawdę, i na ile samą prawdę i cała prawdę. Bał się konsekwencji przyłapania na kłamstwie ale jeszcze bardziej się obawiał pełnej szczerości.
- Czasami ma tendencję do... zmiany nastrojów i potrafi się dziwnie zachowywać. - powiedział enigmatycznie, nie dodając, że te dziwne zachowania do chęć zabijania innych i ranienia samej siebie.
- Ale sądzę, że to kwestia dalszej tresury, bo jest coraz lepiej. - dodał, co akurat było prawdą. Jednak w tym przypadku Naukowiec zapomniał wspomnieć, że sam się na tresurze zna tak, jak niniejszy wojskowy na mechanice kwantowej. Cóż, może i Mengele miał sporą wiedzę o genetyce ale umiejętności treningu bestii czy nawet zwykłe zdolności interpersonalne w stosunku do innych ludzi nie stały na zbyt wysokim poziomie o czym się mógł wojskowy przekonać w trakcie tej rozmowy. Może gdyby Hasira trafiła no lepszego trenera, to efekty byłyby dużo lepsze?

- Prawda, że współpraca idzie nam coraz lepiej? - zwrócił się do bestii, ostentacyjnie trzymając zwrócony mu pilot, a jeśli ta nie odpowiedziała lub zaprzeczyła, to użył go, kopiąc ją prądem i powtórzył pytanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 10 z 24 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 24  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach