Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 17 z 24 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 20 ... 24  Next

Go down

Pisanie 13.05.15 17:51  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
- Na co komu przepustki kiedy możesz zrobić sobie efektowne wyjście - Rzucił z uśmiechem na twarzy, który zniknął kiedy tylko przypomniała mu się rana.
Na zrobienie wyjścia przez drzwi stanowczo wystarczy granat, nie potrzebował wykorzystywać już i tak podłożonych materiałów.
Biegnąc za Blightem słyszał ciężkie kroki nadchodzącego przeciwnika więc pośpieszył drużynę do wyjścia, miał zamiar posłać Seishina do kupienia im trochę czasu, dopóki nie zobaczył jego ran.
Cholera, każdy był ranny, nawet Lilo, którą cały czas próbował obronić trafili, choć na szczęście w niewielkim tylko stopniu.
Kiedy dotarli do bocznych drzwi kazał wszystkim się odsunąć, mimo iż nie mieli czasu to lepiej żeby nikt nie stał w okolicy, współczuł tylko osobom, które musiały stać po drugiej stronie bo huk i odłamki zapewne dadzą o sobie znać.
Płynnym ruchem odbezpieczył granat i ulokował go przy zawiasach drzwi po czym wrócił za róg do swoich kompanów i zaczął odliczanie.
9 sekund, 3 stracił na dobiegnięcie, 2 sekundy po wybuchu ruszają a po kolejnych czterech wszyscy już muszą być na zewnątrz.
- Zatkać uszy. - Rzucił szybkim rozkazem po czym sam wykonał własne polecenie i zaczął odliczać w głowie.
Bum. Punktualnie jak w zegarku.
Dwie sekundy później każdy już ruszył za nim, kolejne 3 później każdy był już na zewnątrz, poszło szybciej niż się spodziewał.
Od razu rzucił na ziemię granat dymny i jeśli wokół nich znajdowali się SPECe to spróbował ich zdjąć zanim dym się do końca ulotnił, po czym założył maskę gazową sobie a potem ich zakładniczce, w międzyczasie kazał każdemu zrobić to samo.
Kiedy wszyscy już byli gotowi ruszył  na przodzie w stronę bramy ciągnąc za sobą Nat, obok niego kazał biec Blightowi, w środku miała znajdować się Lilo i Ab, a Seishin miał ubezpieczać tyły. Jeżeli przed nimi znajdowali się jacyś żołnierze to próbował ich odstrzelić razem z Blightem (żołnierzy, nie Blighta :v).
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.15 19:22  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Dokładnie przyjrzała się nieznajomemu. Był on strasznie dziwną osobą. Mały, blady chłopiec o dziecinnym zachowaniu i lekkim podejściu do życia.
Co tu robi ktoś taki jak on? I Ab? Od jakiego imienia ten skrót? Zaraz, co ty robisz?
Nie zdążyła zapytać o to anioła, gdyż ten zakończył już swoją medytację i zerwał się z miejsca, ciągnąc ją za rękę przez drzwi. Czuła się przez to jeszcze bardziej zagubiona, bo nie wiedziała, co się dookoła dzieje, a działo się wiele i to bardzo szybko.
Nie stawiała oporu. Wolała zdać się na decyzje innych. Ten jeden raz mogła się podporządkować. Nawet temu młodemu.
W końcu, on wie co robi. Prawda? Dobra, przynajmniej jego kompani wiedzą..
Pocieszyła się w myślach.
Nie musiała się długo zastanawiać nad kompetencją jego znajomych. Wystarczył jeden rzut oka na Sleipnira i Blighta, by upewnić się, że akcja jest w dobrych rękach.
W korytarzu spotkała ją jeszcze jedna niespodzianka. Za plecami mężczyzn czaiła się kolejna mała, jasna istotka.
To siostra Aba? Są podobni. Niee. Mają zupełnie inne rysy.. Ale co ona tu robi?
Wolała nie rozmyślać o tym teraz. Były ważniejsze, rzeczy na głowie.
Rozległ się wybuch, a Natalie instynktownie odsunęła się od okien i lekko skuliła, zakrywając uszy. Nie lubiła nagłych hałasów.
Wyprostowała się, jak tylko sytuacja się uspokoiła i przysłuchała się słowom nieznajomych. Każda informacja mogła się jej przydać.
Zmarszczyła brwi.
- Nowym rekrutem? - powtórzył zdziwiona.
Co się tu kurwa dzieje? I w co ja się wpakowałam?
Zanotować: blondynka ma na imię Lilo, a tamten mężczyzna to Seishin.
Przebiegła pytającym spojrzeniem po zgromadzonych, ale nie zamierzała ich teraz o to pytać. Nie było na to czasu. Ale kiedy już się wydostaną, będą musieli jej to wszystko wyjaśnić.
Spojrzała na Blight'a. Mężczyzna najwyraźniej ją znał, gdyż zwrócił się do niej imieniem, którym nazywali ją naukowcy.
Cóż, powiedzmy, że mnie znacie, a to rzeczywiście moje imię.
Czy go znała? Może. Niestety, nie była sobie w stanie tego przypomnieć. Jak się nazywał? Tego nie wiedziała.
Niezbyt jej się podobało, że jest tak przerzucana między ludźmi i bez pytania naruszają jej przestrzeń osobistą. Najpierw Ab wparował do laboratorium nic jej nie tłumacząc, później wyciągnął z pomieszczenia jak lalkę, a teraz prowadził ją jakiś wielki facet z czerwonymi oczami.
Czerwone oczy... Z czym mi się to kojarzy..?
Zamyśliła się, posłusznie idąc za mężczyzną. Nie zamierzała niczego utrudniać i starała się ignorować dyskomfort, jaki wywoływał jego dotyk.
Przepustki? Czerwone oczy, brak przepustek, atak na S.SPEC. ŁOWCY!
Otworzyła szerzej oczy, gdy jej mózg skojarzył w końcu fakty.
Zerknęła na nadgarstek. Na jej ręce również brakowało identyfikatora.
Heh. Chyba jedziemy na tym samym wózku..

Przygotowała się na wybuch, gdy kładł granat. Nie musiał nawet wydawać polecenia, by zatkała uszy. Już je szczelnie przykryła. Z jej wyostrzonym słuchem, wybuch w zamkniętym pomieszczeniu mógł jej sprawić fizyczny ból. Zdecydowanie nie zamierzała do tego dopuścić.
Maska gazowa? Świetnie...
Nie była zachwycona, że musi założyć to ustrojstwo, a tym bardziej, że ktoś chce to zrobić za nią. Sama też dałaby radę. Nie narzekała jednak. Przewróciła jedynie oczami, gdy paskudztwo było już na swoim miejscu i ile sił w nogach pognała za mężczyzną, który jak widać tu dowodził.
Dobra, nie zna mnie. Może nie wiedzieć, jak się ze mną obchodzić i co sama zrobię, więc traktuje mnie jak marionetkę. Jakoś to zniosę. Wszystko się wyjaśni, jak stąd wyjdziemy.
Mimowolnie, przywarła mocniej do nieznajomego. Zamieszanie, wybuchy i strzały to raczej nie był jej żywioł. Na pewno nie wtedy, gdy nie miała pojęcia, co się tak właściwie dzieje.
Nie bała się, jeśli o to chodzi. Zachowywała się po prostu zgodnie z instynktem, który mówił, że ma chronić własny tyłek. Slei'a trzymała się w tej chwili tylko dlatego, że ktoś jego postury mógł dla niej robić za świetną żywą tarczę, a ona naprawdę nie chciała oberwać.
Do tego, była nieuzbrojona. Strasznie ją to irytowało. Chętnie sama pomogłaby im jakoś w wydostaniu się stąd. Skoro jej pomagali, to ona chętnie pomagałaby im. Niestety, w tej chwili mogła jedynie starać się nie być kulą u nogi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.15 21:37  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Kyofu otrzymał odzew w postaci paru niecelnych strzałów. Uśmiechnął się w duchu i znowu wychylił się zza rogu i wystrzelił kolejną serie. Pytanie Kaukaza przemilczał był zbyt skupiony na tym co się dzieje dookoła niego zwłaszcza ten wybuch... nakręci go jeszcze bardziej. Wychylił się kolejny raz i ku jego uciesze zobaczył przewspaniałą dezorganizację wroga, gdyż chwilowo nikt nie osłaniał ich tyłów. Blondyn chwycił po jeden z granatów i zgrabnym ruchem wyrwał z niego zawleczkę. Wziął zamach i rzucił puszkowatym granatem na koniec korytarza, gdzie była zebrana grupka Łowców. Teraz Kyofu chwilowo ochłonął i przypomniał sobie wcześniejszy komunikat Kaukaza - Jest sześcioro - powiedział z krótkim opóźnieniem - dwóch najprawdopodobniej z poważniejszymi obrażeniami. Cała reszta nieznana. Stoją przy jednym z wyjść ewa... - jego wymowę przerwał huk wybuchy. Kyofu się uśmiechnął myśląc, że to jego granat, gdy zerknął zza rogu uśmiech szybko zniknął z jego twarzy, gdyż granat, którym rzucił jeszcze nie wybuchł - Co jest kur... - jego monolog przerwał wychylający się łowca(Seishin) wymierzający w jego stronę serię niecelnych strzałów. Blondyn nie był dłużny i wystrzelił w jego stronę dwie krótkie serie standardowo po trzy kule każda.
----------
Stan amunicji:
Tar-2: 18/30 w magazynku +3 magazynki.
Glock 18: 19/19 +2 magazynki
Granaty: odłamkowy 1/2; ogłuszający 1/1; dymny; 1/1
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.15 18:28  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
No więc mieli już tę, po którą tu przybyli. Wyglądała niewiele starzej niż sama Lise, wizualnie mogło je dzielić kilka lat. Skoro jednak Natalie była zamknięta w laboratorium, niekoniecznie musiała być człowiekiem. Trudno jednak byłoby wypytywać ją o to teraz. Obie strony zapewne miały wiele niewyjaśnionych kwestii, szczególnie całkowicie zdezorientowana dziewczyna, ale na wszystko przyjdzie czas później. Lottie obdarzyła ją więc pocieszającym spojrzeniem i zajęła się tym, czym powinna - uważaniem na to, co działo się dookoła i wykonywaniem rozkazów.
Rana na ramieniu bolała dość mocno, ale draśnięcie nie powinno być bardzo groźne. Inni mieli o wiele gorzej i to o nich się martwiła. Obrażenia Łowców wyglądały na takie, które przyniosą spor szkód, jeżeli szybko nie wydostaną się z budynków zajmowanych przez władzę i nie powrócą do siedziby. Drużyna będzie musiała zostać porządnie opatrzona, pozszywana i tak dalej, jeżeli mają dożyć następnej akcji.
Jeden wybuch już poszedł, teraz nadszedł czas na kolejny. Porządnie zakryła uszy, jednak i tak wzdrygnęła się lekko i zacisnęła powieki, kuląc się nieznacznie na dźwięk eksplozji. Myślałby kto, że przebywając z Łowcami tyle czasu będzie w stanie się do takich rzeczy przyzwyczaić... okazuj się, że niekoniecznie. Zaraz jednak, gdy huk minął, posłusznie założyła ochronną maskę na twarz i wybiegła wraz z pozostałymi. Musiała porządnie przebierać nogami, gdyż z racji wzrostu miała krótszy krok niż inni jej towarzysze, wszak od niektórych dzieliło ją niemal pół metra wysokości. Na coś jednak przydała się iście anielska zwinność i szybkość. Ba, sprawna w bieganiu była nawet bardziej niż jej przeciętni skrzydlaci pobratymcy. To jednak dawało sporo. Gdyby chciała, mogłaby biec na samym przedzie, jednak zachowywała swoje miejsce w szyku. Cała ta akcja zdążyła ją przecież nieco zmęczyć i nie byłoby sensu się forsować.
No i to tyle z jej roli w tym przedstawieniu. Nie dać się zabić - okej, nadal żyje. Może w ciągu najbliższych kilkunastu minut nie oberwie kulki w łeb i uda jej się wyjść z tego cało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.15 22:13  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Co się działo? Hmm. Właściwie, nic ciekawego. Kilka wystrzałów, jakieś komendy. Abaddon niby się im przysłuchiwał, ale jego umysł był jakby gdzieś daleko.
Puścił rękę dziewczyny, gdy przejął ją Slei. Nie protestował, bo i dlaczego. Przecież to nie on dowodził. Miał ją tylko zlokalizować, a tu proszę. Nawet ją stamtąd wyciągnął! Brawo Ab, dobrze ci idzie chłopcze. (Ktoś musiał to powiedzieć...)
Posłusznie wykonał polecenie i razem z grupą podążył w wyznaczonym przez medyka kierunku. Najpierw biegł z przodu, ale dość szybko zwolnił. Przycisnął zaciśniętą pięść do rany. Bolało.
Ciekawe uczucie...
Zatrzymał się, gdyż Marcus takie właśnie wydał polecenie. Chłopak mimowolnie zaczął się rozglądać. Przecież nie mógł stać bezczynnie gapiąc się w ścianę!
Chwila, ten gość nie jest nasz.
W głowie anioła rozległ się mały alarm, gdy wypatrzył on metalową puszkę wychylającą się zza zakrętu.
Zaraz, co jest? Co t... GRANAT!
W głowie chłopaka zawył jeszcze głośniejszy alarm. Nie żeby się przestraszył, chociaż... może. Jeśli już, to martwił się o przyjaciół, którzy mogli teraz skończyć jak ci wojskowi na placu.
Niewiele myśląc, wyskoczył do przodu (bo był częściowo odwrócony w stronę Kyofu) i z rozmachem wykopał granat tak, by uderzając w ścianę, odbił się i poleciał do odnogi, z której wychylił się blaszak.
Zatkał zaraz później uszy.
BUM! Rozległ się hałas za nim. Mogli wychodzić.
Pospiesznie wrócił na miejsce, gdzie dostał do ręki jakiś worek.. nie zaraz. Maskę przeciwgazową! Wciągnął ją na głowę i potruchtał za resztą. Nie trzymał się specjalnie z tyłu. Starał się biec w miarę na środku, tuż obok Lilo.
Uśmiechnął się do niej pocieszająco, choć pewnie nawet tego nie dostrzegła z powodu maski.
Wyjął ze spodni kilka noży do rzucania, by w razie konieczności unieszkodliwić żołnierzy. Miał jednak nadzieję, że jego duzi przyjaciele sami sobie poradzą. Niziołki z tej drużyny potrzebowały trochę odpoczynku od walki, choć właściwie.. im wszystkim by się przydał.
Auć. Głupia rana. Krew jest świetna, ale.. czyjaś?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.15 23:35  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Kaukaz siedział przycupnięty we wnęce jednej ze ścian korytarza, tuż za wejściem od laboratorium. W ręce ściskał broń. Po przeciwległej stronie korytarza znajdował się w pełnej gotowości jeden z żołnierzy. Nie mieli za wiele do roboty prócz oczekiwania.
Nagle zza wyjścia prowadzącego na plac doszedł ich dźwięk huku. Dobiegał z północy. Tak, coś musiało srogo pierdolnąć na północy. Kaukaz wymienił jednoznaczne spojrzenie z towarzyszącym mu żołnierzem. Chyba pomyśleli to samo - brama.
- Tu znów Spadziński, pewnie już wiecie, lecz na północy coś wybuchło. Nie chcę zgadywać, lecz w obecnej sytuacji obstawiam mury, bramę lub strażnice przy niej stojącą. Nie mam ludzi by zbadać sprawę bo na chwilę obecną obstawiamy wyjścia z laboratorium. - Na bieżąco informował o poczynaniach. Mimo wszystko informacje dawały przewagę i należało się z nimi dzielić zwłaszcza w obecnej sytuacji.
- Kurwa, Kyofu...powiedz mi coś czego nie wiem. - Kaukaz zirytował się. Czy on pytał się o to ilu ich jest? Co im jest? Nie. Pomijając fakt, że chwile wcześniej sam o tym już wspominał w raporcie~ Pytał się gdzie biegną i w zamian dostał obszerną informację, że są "przy jednym z wyjść".
...
...
Bo nie żeby to było takie dziwne, że łowcy którzy włamali się do laboratorium chcieli z niego wypierdolić jednym z wyjść ewakuacyjnych, których było w pizdu. Yup.
- Dajcie mi koordynaty na Kyofu...- Zanim ja go znajdę. Wyrzęził w myślach mając nadzieję, że monitorują na bieżąco bytność jego towarzysza w korytarzach. Mimo wszystko po znikomym kontakcie z drugim eliminatorem wychodziło na to, że wciąż depcze po piętach łowcom, a wraz z nim, jego przepustka z nadajnikiem. Miodnie.

Jako, że Kaukaz znajdował się w przedsionku korytarzu laboratorium, zaraz za wejściem zapewne gdy dostrzegł granat turlający się pod drzwi, zaklną w myślach, a nagłos nakazał wycofanie się. Niczym sprinter wyskoczył ku wyjściu, byle znaleźć się za drzwiami, bo innej drogi ucieczki po prostu w tym momencie nie było. Jakkolwiek udało im się to uczynić, następne co zrobił Adrian to przykucnięcie i oddanie serii strzałów w ciemnych sylwetek znikających w dymie. Mimo wszystko nie był jakkolwiek zmechanizowany, miał normalne, ludzkie oczy, a AJIT nie posiadał opcji termowizji.

Nagle rozległ się huk. Jeśli łowcy przedarli się przez inne wejście niż to przy którym znajdował się Adrian to jeśli dostał jakikolwiek info od jednego żołnierzy/Kyofu/bazy co się wyprawia to wybiegł z przedsionka korytarza i skierował swe kroki ku północy z której do jego uszu dobiegło wcześniej "booom", jednocześnie na bieżąco raportując o sytuacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.15 2:11  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Szedł tuż przed Sleipnirem i Natalie. Szedł szybko, bo czasu nie mieli zbyt wiele. Spodziewał się alarmu w każdej chwili, więc skupił się na odnalezieniu dla nich wyjścia i tylko siłą woli powstrzymywał się od upewniających zerknięć na Natalie, że rzeczywiście ją uratowali i właśnie ucieka wraz z nimi. Były w tej chwili ważniejsze sprawy, na których musiał się skupić.
Są. W milczeniu wskazał dowódcy drzwi – nie było nawet cienia wątpliwości, co miał na myśli. Gdy Sleipnir przygotowywał je do wysadzenia, wycofał się na bezpieczną odległość, monitorując tyły.
Gdy drzwi padły, ruszył do przodu, razem ze strategiem. Teraz należało oczyścić drogę tak szybko, jak było to możliwe.

MG

Kyofu, rzucając granat odłamkowy w korytarzu musiał być niemal pewien efektu. W końcu eksplozja na tak małej przestrzeni musiał skończyć się śmiercią wszystkich łowców. Na jego nieszczęście, Abaddon wykazał się wystarczającym refleksem, by łowcy nie stali się krwawą plamą, lecz Eliminator i tak osiągnął sukces. Odłamki, rozsiane przez granat dotkliwie zraniły Lilo w oba ramiona, Seishina w łydkę oraz Abaddona, którego czaszka została przyozdobiona przez trzy bruzdy i jeden wbity kawał żelastwa.
Strzał Kyofu trafił Seishina w lewe przedramię.
Drzwi padły, wysadzone granatem Sleipnira. Wybiegających Łowców okryła wkrótce bezpieczna zasłona dymna. Blight wystrzelił w stronę wojskowych, jednak szanse powodzenia w tym dymie były nikłe. Wojskowi również nie pozostawali dłużni – otworzyli ogień prewencyjny, chcąc przytłoczyć uciekinierów gradem kul. Jedyny efekt, który osiągnęli, to draśnięcie Sleiowego policzka i kawał ołowiu w łydce Blighta.
Z lewej strony Łowców, od strony głównego budynku, zaczęli przybywać żołnierze. Było ciężko ocenić ich liczbę z tej odległości, ale nie było ich mało.


Efekty

Wojskowi z Placu - #1, #2, #3, #4 mają poderżnięte gardła, nie żyją lub się wykrwawiają. #5, #6, #7  - pobiegli za Abaddonem - stali się krwawą plamą po wybuchu. #8 i #9 - zastrzeleni przez Blighta - stali przy wejściu do laboratorium. #10, #11 zastrzeleni przez Sleipnira.
Na miejscu zostało 5 wojskowych, zorganizowanych przez Kaukaza
Wojskowi z Laboratorium - cała czwórka nie żyje

Lilo - władza nad kształtem - odpoczynek  (3/4), draśnięcie lewego ramienia, dwa odłamki w ramionach
Abaddon - władza nad cieniem (3/4) - krypto-odpoczynek (3/3) - koniec odpoczynku, władza nad cieniem zostaje zregenerowana, postrzelony lewy bok, czytanie myśli (2/5), rany od odłamków na głowie, jedne wbity w policzek
Blight - przestrzelone ramię - do czasu opatrzenia, zmniejszona celność strzałów - niedbały opatrunek - zmniejszone krwawienie, ale i tak nieprzytomność i wykrwawienie się za 10 postów (3/10), postrzelona łydka
Sleipnir - zdarta skóra ze skroni, drobne krwawienie, mocno przypalony prawy bok - rozległe poparzenie, krwawienie, ból - szok i nieprzytomność za 10 postów (3/10), bruzda od kuli na policzku
Seishin - dwie kule w łopatce + odłamek granatu w łydce + postrzelone lewe przedramię

Posiłki (5/5) - właśnie przybywają.

Akcja wraca na plac główny -> Plac główny

Termin - Czwartek


Godzina 23:59
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.15 1:18  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Na skutek ładunku Sleipnira powstało nowe wejście do laboratoriów, a kilka pomieszczeń zostało zniszczonych.
Trwa tak do 26.06.2015r.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.10.15 23:37  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Zaczynał się nowy dzień. Kolejny, w którym całkowicie zatraciłem się temu, co robiłem najbardziej, czyli pracy naukowej. Badania, eksperymenty, zajmowanie się Obiektami. Pracowałem nawet 18 godzin dziennie, śpiąc w laboratorium i przegryzając coś pomiędzy zerkaniem przez mikroskop a pisaniem raportu. Czy mogło być lepsze życie? Wątpiłem w to. Przesuwanie granic ludzkiej wiedzy, wpływanie na to, czym się ludzkość stanie... było niesamowite, wspaniałe. O ile byłem mądrzejszy od prostych ludzi zajmujących się oglądaniem jakichś zawodów, chlaniem piwa i rozmnażaniem się. Ja byłem stworzony do wyższych celów! Mój mózg błądził po najdalszych dziedzinach wiedzy, wykonywał setki obliczeń, badał hipotezy. Czułem się taki ważny i mądry... więc tym bardziej mnie wkurzało, gdy ktoś mi przerywał pracę. Tak jak teraz. Popatrzyłem się wrogo na grupę tępych troglodytów... czyli po prostu żołnierzy, którzy wnieśli klatkę, przy okazji brudząc mi podłogę i roztrącając pracowicie segregowane notatki. Byłem wściekły! Debile, którzy nie mają mózgów... bo ich nie potrzebują. Mają mieć mięśnie i słuchać rozkazów... a już uważanie chyba przekracza ich kompetencję. Zwyzywałem ich oczywiście, mimo że wiedziałem, że Ci i tak nic sobie nie robią z moich słów. Gdy w końcu poszli, ja mogłem podejść do mocnej klatki, którą wnieśli... w której było... było coś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.15 0:18  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Coś kuliło się w roku klatki. Podciągnięte pod samą brodę nogi obejmowała chudymi ramionami. Naukowiec nie mógł dostrzec jej twarzy, bo uporczywie wpatrywała się w swoje kolana, spod za długiej, tłustej grzywki wystawał tylko zarys nosa. Brudną koszulę naciągała po czubki dłoni, najwyraźniej próbując się ogrzać. Dygotała na całym ciele, ale trudno było stwierdzić czy to z powodu wychłodzenia czy nerwów. Rękawy koszuli były poszarpane. Zupełnie jakby naciągała je na coś... A no tak. Jak można było tego nie zauważyć? Jej palce zakończone były długimi pazurami. Idąc dalej tym tropem, można było dostrzec łuskę przebijającą w dziurach jej spodni. Oddychała głośno, wyraźnie przerażona. Chwilami być może i padały jakieś słowa, ale były zbyt zniekształcone, by można było je zrozumieć.
Myślała, że nie będzie już gorzej. Bo co mogło być gorszego od żywej, nieustannie przewijającej się masy jaką byli dla niej ludzie? Nie potrafiła nazwać miejsca, w którym była wcześniej. Dziesiątki głosów, które ją mijały określało je wielokrotnie, nadawało mu nazwę. Była o tym zupełnie przekonana, ale jednocześnie nie potrafiła jej sobie przypomnieć. Wyłowienie jej zza kaskady głosów, które kłębiły się w jej wspomnieniach, było zbyt trudne. Ukrywała się. Co innego mogła zrobić? Mogła albo się chować, albo wtopić w masę. To drugie było dla niej nieosiągalne. I to nie tylko przez jej własny, osobisty strach. Po prostu gdzie by się nie pojawiła, masa natychmiast dostrzegała chorobę, która ją trawiła. Oj tak, choroba i rozkład zjadają jej głowę. Tak się dzieje, gdy przejdzie się na drugą stronę. A ona przeszła, minę granicę, dobiła do brzegu... Widziała podobnych sobie. Oj tak, potrafiła ich rozpoznać. Gdyby ktoś ją zapytał jak, nie potrafiłaby odpowiedzieć. Ale oni byli jednak inni, bardziej opanowani i zawsze ponad nią. Pamięta frustrację, która w niej narastała, nabrzmiała tak bardzo, że aż musiała pęknąć. Nie mogą być ponad nią. To się nie godzi. Ona nie lubi spadać, nie lubi być głęboko. Nie mogą jej pochować, nie da się pochować! Wszystko, co wydarzyło się później, zalała gęsta mgła. Następne co pamięta to kolejna forma masy. Tym razem inna, szukająca kontaktu. Oczywiście nie takiego, jakiego by sobie życzyła. Rzucała się, gryzła, szarpała i walczyła jak tylko umiała. Czego chcieli? Wie z pewnością, że kogoś złapała, poczuła jak jej zęby w coś się zagłębiają. Nie była tylko pewna w co, bo wtedy łapała już wszystko, co zbliżyło się do niej za bardzo. Zalała ją ciemność i obudziła się tu. Obudziła się małej, zupełnie obcej i nadal ciemnej przestrzeni. Byłoby to nawet uspakajające gdyby tak nie marzła. Dygotała, ale to nie przynosiło ulgi, nie rozgrzewało jej chorego ciała. Otaczające ją dźwięki były jeszcze bardziej niezrozumiałe niż szum głosów szarej masy, nie próbowała się na nich skupić, zamiast tego powracała myślami do ciepła jakie roztaczał koksownik na jednej z ulic. Po serii podniesionych głosów, nastąpiła światłość, jakby ktoś zrzucił płachtę z jej małego schronienia. Syknęła niezadowolona i spuściła głowę, chroniąc oczy przed nagłą zmianą.
Po dłuższej chwili, ostrożnie obróciła głowę, by lepiej przyjrzeć się otoczeniu. Nawet gdyby się bardzo starała, nie potrafiłaby opisać tego, co zobaczyła. To miejsce było tak paraliżująco różne od ulic... Inna masa zniknęła. Za to stała przed nią jedna, jedyna sylwetka. Rozbiegane do tej pory oczy utkwiły w człowieku. Abstrakcja, która w nią uderzyła, zdziwiła ją tak bardzo, że aż prawie zapomniała o niepokoju.
Dopiero teraz naukowiec mógł w pełnej okazałości obejrzeć twarz przywiezionego mu stworzenia. To, co najbardziej przykuwało uwagę to ogromne usta, w tej chwili na wpół otwarte, odsłaniające rząd ostrych zębów. Spomiędzy nich wystawał trochę zbyt długi i za wąski jak na człowieka język. Patrzyła na niego, zdawała sobie sprawę z jego obecności, to było pewne. A te oczy, o maleńkich źrenicach, wywołałyby dreszcz u każdego, normalnego człowieka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.15 0:40  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 17 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Przyglądałem się uważnie stworzeniu, która trafiło do laboratorium. Usiłowałem domyśleć się, co też ona myśli i czuje. Bało się? Czy czuło się zagubione? Zastanawiało mnie to. Oczywiście nie dlatego, żebym czuł empatię czy współczucie. Co to to nie. W końcu to był tylko Obiekt... czyli coś stojące dużo niżej w mojej hierarchii niż żołnierze, którzy z kolei są pod sprzątaczkami i adiutantami, którzy to czasami potrafią być przydatni. Nie, obiektów nie było mi żal - najwyżej wtedy, gdy musiałem czekać na następny. A starałem się domyśleć, co to może czuć, aby uzupełnić odpowiednie rubryki w formularzu z obserwacjami. A może to się nie bało, tylko próbowało mnie nabrać? Lichy wygląd był popularną metodą stosowaną najpierw przez naturę a później przez ludzi. Wiedziałem, że Obiekty potrafią być groźne - w końcu już kilku moich kolegów straciło życie, gdy te wstrętne bestie się na nie rzuciły tylko dlatego, że się je kroiło i za słabo przywiązało. W każdym razie ja miałem zamiaru nie popełnić tego typu błędu. Robiłem więc uważnie notatki usiłując niczego nie przegapić. Dygotanie ze strachu lub zimna. Jeśli zimna, to na skutek złych warunków przetrzymywania obiektu, czy też wymaga on cieplejszych pomieszczeń? A może brak jedzenia i energii? Żołnierze raczej nie myśleli o nakarmieniu tego, chyba że jeden z nich został zjedzony? Jeśli tak, to wcale mi go nie było żal - nigdy nie przepadałem za tamtymi tępymi mięśniakami. Wkrótce wróciłem do patrzenia na obiekt dostrzegają, że ciało pokryte jest miejscami łuskami. Być może światłowstręt, chociaż tego nie byłem pewien. Problem ze skupieniem wzroku. Duże pazury i zęby. Szeroki pysk. Wszystko skrupulatnie notowałem. Wyglądało to na Nieumarłego... mutacja wskazywała na jakąś jaszczurkę czy inne bydle. Intrygujące.
- U-miesz mó-wić? - spytałem, powoli sylabizując słowa. Przyglądałem się temu, po czym wyjąłem gwizdek, dając głośny sygnał, chcąc sprawdzić jak reaguje na natężenie i wysokość dźwięku. Następnie usiłowałem mignąć z bezpiecznej odległości przez kraty latarką jej po oczach, sprawdzając reakcję na światło. Na sam koniec wrzuciłem do klatki świeżo zabitego królika, chcąc zobaczyć jak na to zareaguje. Może się za pomocą tego prostego doświadczenia dowiem się czegoś ciekawego? Na razie musiałem zebrać jak najwięcej informacji aby określi potencjalne zastosowania Obiektu - gdzie mógłbym to wykorzystać w toku moich licznych, wielodziedzinowych badań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 17 z 24 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 20 ... 24  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach