Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 24 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18 ... 24  Next

Go down

Pisanie 28.12.14 15:00  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
To nie dokładnie było tak. Jeśli ktoś robił coś bo musiał, lub bo wierzył, że dobrze postępuje, ciężko byłoby go nazwać potworem. Czy wilki są okrutne? Wiele osób wierzy że tak, ale prawda jest taka, że istnieją nieliczne udokumentowane przypadki napaści sfor na ludzi. A inne zwierzęta? Czy można powiedzieć, że dajmy na to niedźwiedzie, dzikie psy czy inne drapieżniki są okrutne? One nie myślą, nie rozważają zabijania w kwestiach wyborów etycznych  - wykonują to, co ich zdaniem jest prawidłowe, to co im instynkt narzuca. Ciężko ich więc za to winić. Z naukowcami też jest podobnie: obiekty nie były dla nich prawdziwymi, żywymi ludźmi. Były po prostu... no obiektami. Czymś, co w momencie stania się obiektem w zasadzie umarło, bo nie nie posiadało żadnych praw. nie uważało się że czuję ból lub ma wyższe uczucia. Obiekt to obiekt. Używania ich, eksperymentowania na nich a nawet zabijania nie rozważali więc w kwestiach etycznych. Robili to co musieli, to co im plan eksperymentów narzucał, to co im natura i ich naukowcy instynkt podpowiadał. Więc ciężko było ich za to winić - zwłaszcza, że wszyscy ludzie od tysięcy lat korzystali z ich dorobku i wynalazków. Ktoś odmawia używania komputerów, tylko dlatego, ze te są szatańskim dziełem naukowców? Albo nie zgadza się na operację tylko dlatego, że tysiące lat temu jacyś szarlatani musieli uśmiercić ileś ludzi dla postępu w medycynie? Po prostu naukowcy byli nadludźmi, nieograniczanymi przez śmieszne zasady etyczne i moralne, których jedynym celem było "robienie nauki" bez względu na cenę. Byli bezkompromisowi poświęcając i siebie i innych, nawet jeśli Ci inni mieli inne zdanie na ten temat. Kto mógł ich za to winić, poza oczywiście obiektami? Oczywiście nikt: społeczeństwa i rządy zawsze woleli nie zauważać problemu tylko po to, by być w stanie korzystać z dorobku intelektualnego tych krzewicieli postępu i cywilizacji.

Mengele zignorował ironiczne słowa Obiektu 993333, niespecjalnie się nimi przejmując. Za to kolejne słowa go nie zdziwiły a tylko potwierdziły, że to coś potrafi czytać w myślach. Bo skąd niby wiedziało, co ją czeka? No chyba ze z opowieści innych obiektów, którym niechcący udało się uciec? Niby było to możliwe, ale mimo wszystko mało prawdopodobne - uważał.
Na serio o to pytasz? Jesteś pewna czy chcesz dostać odpowiedzi na te pytania? Po co masz się denerwować. Skup się lepiej na odpowiadaniu na moje pytania a nie myśl co się z Tobą stanie. Bo jak nie będziesz odpowiadać, to może Cię spotkać dużo gorszy los niż ten, którego się spodziewasz! - Mengele uciekł się do zastosowania groźby, mając dość jej ciągłego gadania. Trajkotała jak jakaś baba z telewizora - by mówić, mówić i mówić. A za słowami nie kryły się żadne użyteczne informacje. Tak, naukowiec raz w życiu oglądał telewizję... i był zszokowany, jaką papką się karmi bezrozumny lud. I to samo wrażenie miał słuchając Obiektu. Zastanawiał się, czy tylko groźba użycia mniej przyjemnych metod wystarczy, czy rzeczywiście będzie musiał się do nich uciec. Było to jakieś oderwanie od jego pracy, może i sprawiało pewną satysfakcję - taki rodzaj wyciągania informacji, który w zasadzie można było nawet podciągnąć pod sport, ale z drugiej strony marnowało to jego cenny czas, który jednak wolałby poświęcić na pracę a nie próżną rozrywkę.

- Spokojnie? Marnujesz mój cenny czas! - wypalił zirytowany, jak ten Obiekt kompletnie nie szanuje jego czasu. A kolejne sekundy, minuty, godziny tykały. Przez ten czas mógł sprawdzić tyle rzeczy, poczytać coś o wynikach innych, napisać artykuł naukowy. Ale nie! Marnował czas z tym czymś - Mogę krzyczeć ile chcę! A ty lepiej mów! - dodał wściekły.

Mengele zignorował jej słowa dotycząc użycia mniej subtelnych środków. Oni już znali metody aby ją wypytać i nie dobić. Były elektrowstrząsy, różne środki działające na mózg, otępiające myślenie, chociaż sam Mengele w odróżnieniu od innych naukowców, był zwolennikiem trochę bardziej tradycyjnych środków, które wcale nie były mniej skuteczne, niż te bardziej współczesne. Póki co zaczął notować jej słowa, później zamierzając się im bliżej przyjrzeć. Jej słowa wydawały się przekonujące... zbyt przekonujące. Brzmiały raczej jak sensownie przygotowana historyjka niż jak prawda. Czyżby więc ta nie byłą z nim całkiem szczera?
- Jakie rośliny zbierałaś? Nazwy, wygląd, cechy, właściwości? - zażądał, próbując ją złapać na kłamstwie.
- Nie, nie mam czasu. Zresztą nie sądzę, by takie informacje byłyby Ci potrzebne. - stwierdził z rozbrajającą szczerością. Uważał, że Obiekt i tak wkrótce umrze a już na pewno nie opuści Laboratorium, wiec wszelkie informacje o rzeczach poza kompleksem uważał za niepotrzebne. Zresztą sam również niespecjalnie się interesował światem zewnętrznym, bo i po co? To tylko by mogłoby go rozproszyć w jego pracy - uważał. Miasto nie było dla niego interesujące - tylko wyniki badań były.
- Pozwól, że ustalimy pewne sprawy. Przede wszystkim to ja wydaję polecenia, ty je wykonujesz. Ja zadaję pytania, ty na nie odpowiadasz. Rozumiesz? - spytał retorycznie.
- Dobra, zaczniemy od pobrania krwi. - stwierdził biorąc strzykawkę i podchodząc do Obiektu. Podciągnął jej rękaw, jedną dłonią przytrzymał jej nadgarstek, by się nie ruszała, po czym drugą ręką wbił jej igłę w rękę, odciągając powoli tłok. Następnie czynność powtórzył. Jedną strzykawkę zapakował do jakiegoś pudełka i odłożył na bok - trafi do pełnej morfologii do laboratorium, a drugą włożył do podręcznego analizatora, który powinien przedstawić podstawowe wyniki w kilka minut.
- Zaraz zobaczymy jak na Ciebie wpływa ta Desperacja. - stwierdził, czekając na wynik.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.14 12:28  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Kiedyś ludziom wystarczało ganianie po łonie natury, możliwość mieszkania tam, gdzie było miejsce i zwykłe, wspaniałe życie. Nikt inny nie wybrał tej całej drogi "nauki" - tylko oni. Zwykła chęć przewyższania się między sobą i uznanie społeczeństwa, że zrobili coś fajnego. Jak tak dalej pójdzie, to naukowcy wyskoczą i powiedzą "Macie to i to, my idziemy przewyższać samego Boga, który ma lenia, całujcie za to nasze stopy i pchajcie się do laboratorium! Tylko was potniemy i może poskładamy. Wszystko dla dobra nauki!". A nie... W pewnej części już od wieków tak było. Tak, naukowcy nigdy nie byli normalni. Powiedzieli sobie, że robią to dla innych, więc mogą robić to, co chcą. Mogą sobie ściągać tyle obiektów, ile dusza zapragnie. I tutaj, proszę państwa, widzimy piękny błąd - karma zawsze wraca, prędzej czy później te "obiekty" dorwą takiego naukowca. Wystarczy, że pomylisz zwykłego Kowalskiego z przyjacielem kogoś z organizacji, które siedzą sobie na Desperacji i myślą, jak tu ogarnąć miasto. Yup, niektórzy by wyskoczyli. Z tego, co słyszała, raz taka akcja się działa, bodajże Psy wbiegły na teren S.SPEC. Tylko dlatego, że zgarnęli jedną osobę.
Cóż, szkoda, że Eth nie miała takich znajomości.
Tak więc nie ma co, twierdzenie, że robią to dla dobra nauki, polepszają życie ludzkie i w ogóle ale cuda tworzą, tak, wmawiajcie to dzieciom. Kiedyś to oni poświęcali swoje życie, żeby wytworzyć coś, co rzeczywiście może mieć ogromny wpływ na świat. Poświęcali życia, nie podskakując. Mogli mieć wtedy najróżniejsze pomysły i tym bardziej nikt się ich nie czepiał. Bo robili swoje. Chcieli tego. A tacy, jak Mengele mogą się nieźle zdziwić, jeżeli miałoby się okazać, że jego nowym obiektem byłby awanturnik z podrzędnego baru, na którego pstryknięcie palcem do laboratorium wpadnie jeszcze z dwudziestu takich, z bronią w łapie. Obyście się wtedy nie zdziwili, towarzyszu.
Przewróciła oczami na odpowiedź naukowca. Tak, nie powinna się tym w ogóle przejmować. Jest na Hawajach, może się położyć i jak odpowie na pytania i da się zbadać, to Mengele wypuści ją i nawet się pożegna. Hahaha... Nie. W takim stanie każdy by się przejmował, co się z nim stanie za ileśtam minut. Bez wyjątków. Może gdyby miała możliwość położenia się, robienia ze swoim ciałem tego i owego lub gdyby mogła zgarnąć jakąś książkę... Wtedy rzeczywiście przestałaby się przejmować faktem, że jest obiektem takim i takim. Powinni się nad tym zastanowić. Poprawienie życia obiektom mogło im dać więcej informacji.
- Przypięto mnie pasami do tego śmiesznego krzesła, czy co to, cholera, jest, grozi mi się paluszkiem jak dziecku i w każdej możliwej chwili mogę oberwać tylko za to, że chcę coś poczytać. Albo że mnie ręka boli. Czuję się tak, jakbym wyjechała na wakacje. W takich wypadkach wolałabym celę, w której mogę kiwnąć palcem lub wesołych żołnierzy w pokoju nad moją głową i wolność w możliwości ruszania się. Serio, to dużo? Książki + minimalna swoboda? - odpowiedziała z zadziwiającą szczerością. Tak, te wymienione cholery były o niebo lepsze. No i pewnie nigdy nie zostaną spełnione, szkoda. Bo po co ułatwiać sobie życie, lepiej wkurwiać taki obiekt. Nie lepiej by było pójść na jakiś kompromis? Jedna strona daje to, druga w zamian za to gada? Nie, po co. Lepiej, żeby obydwie strony się tylko gryzły, wojowały, groziły i potem Twoja karma miałaby wracać. Ech, ludzie są naprawdę przewidywalni. I nudni. Trzeba się stąd wydostać, bo prędzej zdechnie z nudów, a nie dziwnych pomysłów naukowca.
- To Ty nie szanujesz swojego czasu, Mengele. - odpowiedziała spokojnie Ethel, przymykając lewe oko - Sądzisz, że wygrażanie się i podnoszenie głosu pomoże Ci w zdobyciu informacji? Zdradzę Ci coś pomocnego, naukowcu. Są obiekty niczym dzieci, które będą wariować, gryźć, warczeć, a na krzyk nie będą reagować. W zamian za to będą jeszcze gorzej wariować. Są też dzieci, które chciałyby dostać cukierka. Są spokojniejsze, ale chcą coś w zamian. Zaliczam się do tego drugiego. I za wuja nie będę współpracować z osobą, która potrafi mi jedynie grozić. Taką zasadę przyjęłam na Desperacji, przyjmuję ją także podczas rozmowy z Tobą. A więc traktuję każdego na równi.
Tak, to była jak najbardziej prawda. Chciała po części pokazać mu, że jeżeli choć TROCHĘ zmieni swoje podejście, to dziewczyna mogłaby mu co nie co opowiedzieć. W pewnym sensie była niczym Smoki - kto da więcej, ten ma ją w kieszeni. Choć poza zapłatą patrzyła na tych, co chcieli jej współpracy. A więc, mimo swojej pewnej nienawiści do S.SPEC, umiała z nimi współpracować. Chodzenie za zasadą "tego lubię, to mu pomogę, a tego nienawidzę, niech zdycha w męczarniach" nie jest zbyt dobrym pomysłem, trzeba umieć się dopasować do sytuacji. Pewnie dlatego już od tych 300 lat całkiem nieźle sobie radzi.
Zapytana o rośliny, uniosła brew do góry. Aha, naukowiec jej nie wierzył. Pewnie teraz chciał ją złapać na braku szczerości i zdrowo za to opierdzielić, niszcząc jakiekolwiek szanse na współpracę. Nic, tylko wykrzyczeć "Objection!" i odpowiedzieć tak, że przeciwnika zwali z nóg. A prawdą było, że między spotkaniem z Niji a podejściem do miasta rozglądała się za tym i owym. No i kilka  z nich znała.
- Jedna rzecz nie była rośliną. - zauważyła na samym początku. - Jednym z tych całych składników miał być...? Jak to szło? Dobra, po prostu to był szpik kostny zarażonych. Coś tego. Znachor sądził, że pewnie sporo martwych może być na Czerwonej Pustyni, blisko murów. Chodzi plotka, że to tam wywalacie martwych. Ale żadnej małpy nie znalazłam. Wcześniej byłam na Pustyni w poszukiwaniu jakiejś czarnej róży. Mówił tylko tyle, że ciężko ją znaleźć. Nie pamiętam, po wuja mu szpik kostny, ale róża podobno jest dobra na ból. I to tyle, kończyłam już swoją robótkę, resztę już znalazłam przed zbliżeniem się do murów. I zanim zadasz pytania - nie, nie mam roślin przy sobie. Tamtą część już oddałam. Szpiku nie znalazłam, tak samo z różą.
Jak zawsze, była całkiem spokojna. W dodatku po części przyjęła ton lekko pogubionego dzieciaka, który co chwila próbował sobie przypomnieć, po co go w końcu wysłali. Dobrze, że coś tam wiedziała. Znajomość tego i owego się przydała, nawet, jeżeli tylko w połowie. Nie mówi się o tym, czego się nie zna, nie?
Ciężko westchnęła, słysząc kolejne słowa naukowca. Tak, fajnie, tak, tak, weź się wreszcie zamknij i naucz się rozmawiać jak cywilizowani ludzie.
- Taak. W takim razie opowiedz mi coś o naukowcach. Odkryliście coś fajnego w przeciągu ostatnich stu lat? - spytała z lekkim przymułem. Pewnie dostanie odpowiedź w stylu "Nie Twoja sprawa" lub Mengele zacznie się zastanawiać nad sensem życia i zapyta, czemu akurat stu lat. Raaany, weźcie ją z tego miejsca.
Leciutko drgnęła, kiedy igła wbiła się jej w dłoń. Nigdy nie lubiła igieł. Nikt się temu dziwić nie powinien. Po części jednak ciekawa była wyników, jak bardzo jej krew różniła się od zwykłego człowieka. W końcu - haloo! - ona sobie zdechła te trzysta-ileś lat temu! A teraz była tym czymś. Ciężko, by mieć takie same wyniki po takim czasie.
- Nie zapomnij podzielić się wynikami. - powiedziała, nie ukrywając swojego zainteresowania. Nie, to w żaden sposób nie miało być ironiczne. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale skoro i tak się wkopała w tę sytuację, to warto ją po części wykorzystać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.15 19:53  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Ludziom wystarczało ganianie po łonie natury? Naprawdę im to wystarczało? Jeśli się uganiali i upolowali to zjedli, jeśli im się nie udało to umierali z głodu. Było ciepło to sobie radzili, przyszła zima to umierali z zimna. No i liczne choroby, wirusy. Czy było to takie wspaniałe życie? W ciągłym zagrożeniu, od jednego posiłku do drugiego, drżąc ze strachu przed zimną, obawiając się że choroba zabierze całą rodzinę, że klęska żywiołowa pozbawi zapasów, że kamyk z kamieniem na końcu nie da rady wystarczająco sprawnie przebić niedźwiedzia. Super życie! To naukowcy wreszcie dali ludziom stałe źródło pożywienia, to dzięki nim udało się zwalczyć masowe pandemie, to oni pozwalali najpierw przewidywać pogodę a później ją dowolnie kształtować i zmieniać. To, co ludzie 3000 lat temu uznawali za domenę bogów, stało się wreszcie możliwe! Czy więc to równa tych naukowców do bogów? Nie daje im to więcej praw? Nie oddaje to losów zwykłych ludzi w ręce tej garstki, skoro ta garstka ludzie jest w stanie lepiej zaopiekować się nimi niż ci mityczni bogowie, którzy niespecjalnie interesują się ludzkością?

Mengele przekręcił oczami słysząc jej śmieszny wywód.
- A gdyby Cię nie przypięto, to byś była tak samo grzeczna? - spytał retorycznie, zastanawiając się, czy ona jest naprawdę taka głupia i naiwna, ze nie widzi sensu w używaniu takiego krzesła. Jak w celi zbadałby jej niby krew? Pobrał próbki czy testował różnorakie substancje? Tutaj liczyła się jego wygoda pracy a nie widzimisię jakiejś rozpuszczonej małolaty!
- Strasznie pyskata jesteś. Skup się lepiej na odpowiadaniu na moje pytania, to może jakaś książka się znajdzie. - burknął dla świętego spokoju, chcąc zamknąć ten temat, marnujący tylko jego czas.
- A po co mam marnować czas na współprace z Tobą? Stawiam sprawę jasno: mówisz co chcę usłyszeć, masz spokój. Nie mówisz - obrywasz. Nie będę tracił czasu na dyskutowanie z Tobą, przekonywanie Cię. Nie jesteś dla mnie partnerem do rozmowy! - krzyknął zirytowany, mając jej serdecznie dosyć - Więc pytam wprost - ostatni raz: będziesz współpracować, czy mam zastosować mniej subtelne środki wyrazu? - zagroził jej, będąc gotowym wprawić swoje groźby w czyn. Nie dyskutuje się przecież z terrorystami czy innymi mieszkańcami desperacji. Obiekty trzeba trzymać krótko! Wymagać od nich i karać, jeśli się stawiają! - uważał.

Mengele słuchał uważnie jej słów, próbując ją złapać na jakimkolwiek kłamstwie, ale nie znalazł żadnej logicznej luki w jej rozumowaniu. Szpik kostny i czarna róża... Szukała i nie znalazła. Albo wymyśliła to na poczekaniu? W każdym razie tylko odchrząknął potakująco. Za to kolejne jej pytanie go bardziej zignorowało. Odebrał je jako naśmiewanie się z jego pracy, lekceważenie dorobku naukowego jego i kolegów po fachu. I czego oczekiwała? Chyba nie wykładu naukowego na setki tematów, których nie ma żadnego pojęcia? Czyli chciała go zirytować? Bo jeśli tak, to zdecydowanie jej się udało! - uznał.
- Tak! Kupę fajnych rzeczy! - warknął opryskliwie.

Mengele czekał cierpliwie na pojawienie się wyników, ale gdy te się wreszcie wyświetliły, wpatrzył się w nie z szeroko otwartymi oczami. Sprawa była jasna - Wymordowany! Ale... brak oznak zdziczenia, brak widocznych mutacji poza nietypowym kolorem włosów. Dziwne... Dopiero po dłuższej chwili Mengele się otrząsnął z tych rewelacji, wpatrzył się ponownie uważnie w obiekt.
- Nie zapomniałaś mi czegoś powiedzieć? - spytał, ciekawy czy ta powie teraz prawdę. Spodziewał się, że tak - raczej jego reakcja wprost pokazywała, że odkrył coś ciekawego. I jeśli 993333 rzeczywiście czytało w myślach, to pewnie już wiedziało, że nie ma po co ukrywać prawdy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.15 12:48  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
A przepraszam, co aktualnie robili poza miastem? To, że znalazła się jakaś popierdzielona "szlachta", która myślała, że jest fajna, bo zbudowali sobie takie miasto i nie wpuszczali bardziej potrzebujących nie znaczy, że nie było takich potrzebujących poza. A tam ich było od cholery, nawet nie musieli zdechnąć. Zgodnie z jej informacjami, za miastem było całkiem sporo ludzi. Jedni wylecieli, bo wiedzieli zbyt dużo, drudzy wpadli w jakieś spiski-i-nie-spiski, trzeci wyszli z własnej woli. I nie licząc zbuntowanych androidów i aniołów, to reszta też była ludźmi. No, tak, była. Kiedyś. Ale była. I co? Naukowcy, jak na przykład ten psychopata niedaleko jej, zamiast szukać jakiegoś leku, żeby pomóc tym biedakom, bawili się w małych bogów i ich cięli nie wiadomo po co. Żeby się pochwalić górze, bo złapali obiekt? Żeby rzeczywiście oni ich łapali, cholera. Naukowcy byli tylko fajni z nazwy. Zachowanie większości było podobne - wkurwiające jak jasna cholera.
Kurna, ogarnijcie się wreszcie. To, że wam ktoś poda kilka klocków, a wy nagle skleicie coś fajnego nie znaczy, że teraz możecie zachowywać się jak bogowie. A z takim podejściem już za szybko nic ciekawego nie znajdziecie.
Kto normalny spoza miasta będzie chciał z wami pogadać? Ani jedna osoba. Gdyby ten cały Mengele umiał chociażby po części uszanować jej zdanie, to już dawno byłby po wstępnych badaniach i miałby wreszcie obiekt, który, uwaga, ma w nosie to, gdzie jest. Wystarczy biedna książka i możliwość chodzenia po jego laboratorium. Ale niee, skąd, lepiej grać tego szurniętego debila, który myśli, że krzykiem i groźbą coś naprawi. Pierdolcie się, to się robi nudne.
- Sam sobie odpowiedz, przecież grasz tutaj tego mądrego i wspaniałego. - warknęła. Mocno zmieniła swoje podejście. Mengele nie chce współpracy, woli być tym fajnym? Niech się schowa. Ona już nie będzie mu niczego podpowiadać.
Małolaty? Phi! Może wyglądała na młodszą, ale tak naprawdę przeżyła tyle rzeczy, że Mengele przy niej ledwo co się narodził. Co za kicha. Tak czy siak, porównywanie ich wieku to jedna z najbardziej bezsensownych rzeczy, jaka się tu może trafić.
- Nie, skąd, ja? - uniosła brew do góry - Ciężko nie czepiać się, jeżeli moim naukowcem jest taka sknera, która nie umie dobrze wykorzystać swojego czasu. Możesz mnie wreszcie zabić?
Ojeezu, ile by oddała, żeby podszedł tutaj jakiś żołnierz, który tak się nasłuchał tego dialogu, że aż zdążył kilka razy rzucić tęczą z ust i stwierdził, że spełni jej marzenie. I strzeli prosto w jej głowę, kończąc ten okropny, drugi żywot, bo jej nie wypuści. Już lepiej zdechnąć, niż słuchać tego skończonego palanta. Ethel nawet zamknęła oczy i spróbowała pomyśleć o czymś, co mogłoby ukoić jej nerwy. Kolejne brednie i krzyk naukowca sprawiły jednak, że zacisnęła zęby.
- Kurwa! Jakim cudem dopuszczają na miejsca naukowców takich skończonych idiotów? Gdzie Ty masz mózg, co? - informatorka nie wytrzymała i sama podniosła głos. - Współpracować? Teraz mi o tym wypominasz? Pierdol się! Jak wcześniej o tym mówiłam, to miałeś to głęboko w nosie, a więc i ja nie planuję Ci pomagać! I oczywiście, że nie jestem Twoim partnerem do rozmowy. Skoro druga strona nie umie słuchać, to nigdy nie znajdzie takowego! I nie drzyj mi się do ucha, niewychowana małpo, wiesz, jak to boli przy moim słuchu? Groź ile chcesz, nie planuję z Tobą rozmawiać. Używaj swoich środków do woli, tylko udowodnisz, że jesteś ostatnią osobą, która nadaje się do pracy z obiektami. Nie, w ogóle w laboratorium. Zdechnij. Twoi ukochani koledzy po fachu i góra nawet nie zapłaczą. Mnie też po drodze możesz zabrać ze sobą.
Wyrzuciła z siebie to, co trzeba, choć i tak ten "cudowny pół-bóg" wypluje w jej stronę kolejny stek bzdur, po czym oberwie. Rany, co za okropne miejsce. Zabijcie ją, bo cudów już się nikt nie spodziewa. Szkoda, że jeszcze nie trafiła na naukowca, który potrafiłby z nią normalnie porozmawiać. Kilku z nich sprawdziła tak, jak mogła, by się nie złapać, innych widziała na terenach Desperacji, jak się za czymś rozglądali... Ale nikt nie wydawał się zaliczać do "rozgarniętego" obrazu. No żesz w mordę jeża, wszyscy byli chyba tacy sami. Ale nikt nie był tak irytujący, jak ten cały Mengele. Nie wiedziała, kto trafił na niego, ale że nie dawała mu zbyt wielu lat na karku - pewnie niezbyt wielu. Ale lepiej nie wiedzieć, komu się w życiu nie uda. Tym już z góry współczuła, bo sama musiała tutaj siedzieć i słuchać tego gościa. A był w choleerę irytującyy, no ja perwolę.
No i zgadła. Już nawet był aż tak przewidujący, że odpowiedział na niezwykle wysokim poziomie. Teraz żałowała, że unikała Smoków i możliwości dojścia, może by teraz ktoś spróbował jej pomóc. Ale nie, w tej sytuacji jedyne co, to czekać na śmierć. Może kiedyś przyjdzie. Fajnie by było. W zamian za to usłyszała kilka głosów w jej głowie. Kuźwa, nie teraz. Jak zdziczeje, to już w ogóle nici ze wszystkim. Jej plany już się kochały, ale po tym już w ogóle jedyne, co będzie mogła zrobić, to wykopać sobie grób.
Zdziwiona mina naukowca całkiem dużo jej mówiła. Stał w końcu przy tym czymś, co miało dać jakieś wyniki związane z jej krwią. A te ludzkie za wuja nie wyszły, więc pewnie wiedział już, że jego obiekt to umarłe cosie. Ech, co za kiszka. Po chwili nawet tak się na nią spojrzał, że w Eth się nieźle zagotowało.
- Hmm? Pewnie tego, że kiedyś żyłam, a teraz mogłabym nawiedzać cmentarz mojej dawno umarłej rodziny? Łał, gratulacje, tyle twojego "cennego" czasu poszło się kochać, bo nie umiałeś rozmawiać z wymordowaną "małolatą". Ale mi z tego powodu wszystko jedno. Wiesz jednak, że ja mam, w przeciwieństwie do Ciebie, bardzo dużo czasu. I wisi mi to, czy zdechnę. Miłej pracy, dzieciaku. - na twarzy informatorki pojawił się złośliwy uśmieszek. Co, miała się zamartwić tym, że wreszcie zrozumiał, iż jego obiekt nie żyje? Ojej, ale tragedia. - Weź poproś swoich żołnierzy, żeby tu podeszli i posłali mi wreszcie kulkę, bo użeranie się z Tobą jest gorsze od wychowywania nieogarniętego, wściekłego dziecka. Nie pożyjesz za długo, Mege...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.01.15 22:55  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
/Strasznie Cię przepraszam, za tak rzadkie odpisy, ale miałem dość mało czasu ostatnio. Obiecuję się poprawić.

Tak, ale w tych miastach mogło żyć więcej ludzi niż onegdaj na całym świecie. Rozwój przemysłu, zwiększenie wydajności upraw, nowe technologie... wszystko powodowało ogromny przyrost naturalny. O ile 5000 lat temu było niecałe 30 milionów ludzi, to 3 tysiące lat temu populacja skoczyła do ćwierci miliarda by tysiąc lat temu dobić do 7 miliardów! Spektakularne osiągnięcie naukowców! Czy był jakiś piękniejszy dowód ich przydatności i skuteczności? A że później coś nie wyszło, coś się popsuło? To nie ich wina. Każdemu się zdarza przesunąć źle przecinek, czy też wypuścić groźnego wirusa na świat powodując światową pandemię. Ot, zwykły, ludzki błąd, jakich pełno popełnia każdy człowiek po kilka na dzień. Więc jeśli z tego powodu parę istnień umarło, a niektórzy niepokorni musieli żyć na marginesie, to chyba nie był duży problem? Od tysięcy lat było wiadomo, że postęp wymaga ofiar. W końcu cel uświęca środku, a dobro ogółu jest ważniejsze od dobra jednostek... przy czym dobro naukowców jest dobre dla dobra ogółu. Kalkulacja była prosta, oczywista i musiała prowadzić do narzucających się wniosków. A co jacyś malutcy ignorancji sądzili o badaniach i ich kierunkach? To nie miało znaczenia. Wiele wynalazków powstawało przez przypadek. Kierunek badań nie był więc istotny - koniec końców i tak przynosił jakieś owoce. Najważniejsze było samo ciągłe poszerzanie wiedzy.

- Taaak, pyskata małolata z niewyparzonym pyskiem. - skomentował z przekąsem ironiczne epitety, którymi obiekt 993333 go uraczył.
- Jakie to typowe: młodzi zawsze się buntują. Zawsze próbują wszczynać rewolucję, zmienić świat, walczyć z przeznaczeniem. Aż w końcu zrozumieją, że nie ma to sensu. Że to przepełnione pychą mrzonki pchające ich tylko ku samozniszczeniu. Im szybciej to pojmiesz, tym szybciej zaczniesz współpracować. - zwrócił jej uwagę, słysząc jej słowa buntu.
- I nie. Nie zabiję Cię. Nie po to straciłem swój czas aby Cię teraz stracić. - dodał wyrachowanym głosem zastanawiając się, jak wszyscy nienaukowcy są tępi, skoro nie rozumieją takich prostych pojęć jak przyczyna, cel, droga do niego i środki. Przyczyną były polepszenie losu ludzi, celem były badania to umożliwiające, drogą były eksperymenty a środkami do tego były obiekty. Jej śmierć by mu nic nie dała - ale dlaczego ona tego nie rozumie? Tępa pyskata dzikuska z Desperacji!
- Zrozum wreszcie, że schwytałem Cię nie po to by Cię zabić. Nie sprawia mi żadnej przyjemności przetrzymywanie Cię. Jesteś mi potrzebna i zostaniesz wykorzystana do badań, czy Ci się to podoba czy nie! - stwierdził, próbując tej upartej oślicy to w końcu wytłumaczyć.

- Zamknij się! - krzyknął słysząc tak niesprawiedliwe i nieuczciwe słowa pod swoim adresem. On idiota? Był elitą ludzkości! Jednym z najzdolniejszych ludzi na świecie, niosących kaganek oświaty tym ciemnym masą! A ona się ośmiela tak do niego zwracać? Gdyby nie był wykształcony to by ją chyba teraz spoliczkował! - pomyślał - A przecież jest! Jest mądry, sprytny, spokojny, unoszący się ponad prosty lud, nie kierujący się emocjami tylko logiką! - myślał dalej, usiłując się przede wszystkim samemu przekonać do tego cukierkowego i infantylnego wyobrażenia na swój temat. W końcu próby samodzielnego przekonania skończyły się niepowodzeniem, Mengele stracił cierpliwość i walnął otwartą dłownią Obiekt w twarz.
- Stul pysk dziwko! - warknął, natychmiast milknąć i ciężko oddychając, zły przede wszystkim na siebie, że dał się tak łatwo sprowokować. Przymknął oczy biorąc wdech i wydech, a gdy w końcu przemówił, jego głos miał beznamiętny, wyprany z emocji ton, a tylko rzucający pioruny wzrok zdradzał, jak bardzo Mengele jest wściekły tym stekiem wyzwisk i jego zdaniem nieuzasadnionych i niesprawiedliwych kłamliwych inwektyw.
- Nie obchodzi mnie Twoje zdanie! Będziesz współpracować, czy tego chcesz czy nie!


Mengele po zobaczeniu wyników badań z niecierpliwością czekał na słowa, którymi specjalnie nie był zaskoczony. Potwierdziły one tylko to, co wiedział z analizy krwi. Jedyne, czego nie mógł się spodziewać, to tyle pychy i buty w jej słowach. Wściekły się! Wkurzył się! Wku*wił się! Gównie dlatego, że trudno było odmówić słuszności niektórym jej słowom.
- Masz dużo czasu? Ile lat ży... istniejesz? 20? 50? 100? Wisi to, że zdechniesz? Ale ból i tak odczuwasz! Również cierpisz! Może masz wyższy próg bólu niż normalni, ale taki próg uwierz mi, jestem Ci w stanie zapewnić! Więc nie umrzesz, skoro Ci to nie przeszkadza! Ale będziesz przez następne kilkadziesiąt lat tak cierpieć, że aż będziesz błagać o współpracę! Rozumiesz?! Rozumiesz co do Ciebie mówię, ty je*ana, pyskata... pyskaty obiekcie! - wydarł się, zupełnie nad sobą nie panując. Był przyzwyczajony do spokojnych badań, gdzie największe emocje na jakie natrafiał to ciekawy lemat, jedyne rzeczy, jakie go mogły zirytować, to książka odstawiona na złą półkę. Stanowczo nie był przygotowany do pracy z opornym, upartym obiektem, odmawiającym mu prawa do "prawie boskości". Był przyzwyczajony, że inni spełniają jego prośby a nie złośliwie odmawiają, obrażając go! Nieogarnięty, wściekły dzieciak?! Jak ona w ogóle śmiałą go tak nazwać?! Nie myśląc o niczym, chwycił w ręce jakiś skalpel i ciął ją nim w dłoń. Popatrzył na skapującą z ostrza krew po czym cofnął się trzy kroki od fotela, ciężko dysząc i kierując tą "broń" w jej stronę, trzymając ją przed sobą. Dobrze, że nie było żołnierzy w pomieszczeniu, bo wyglądało to komicznie. Ochrona przed monitoringiem musiała mieć pewnie setny ubaw.
- Ostatni! Ostatni raz pytam! Będziesz współpracować?! Zastanów się dobrze nad odpowiedzią... bo kolejny raz ponowie to pytanie... po sprawieniu Ci takiego bólu, że nie zapomniesz go... nigdy! - mówił powoli, ciężko oddychając, próbując się opanować. Naukowiec uciekający się do metod średniowiecznej inkwizycji? Bardzo, bardzo przykre - czyżby sprawdzał się stereotyp, że Ci najbardziej oderwani od życia i skupienie na pracy, często są kompletnie nie przygotowani do życia w społeczeństwie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.15 11:24  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
/Spoko, nie ma problemu. c:

Na odpowiedź naukowca aż się głupkowato uśmiechnęła. Wydawało jej się, że teraz miał robić tego mądrego i lepszego oraz bardziej doświadczonego.
- A to, że naukowcy jak zwykle mylą osoby, również jest bardzo typowe. - spoważniała na chwilę. - Obiekt 993333 wygląda na młodą, ale w rzeczywistości powinien być co najwyżej szkieletem człowieka w muzeum dla ciekawskich. Nie buntuję się, bo chcę zmieniać świat. Ja tylko pracuję, aby dożyć do kolejnego dnia. Tak, zdecydowanie mówiłeś o sobie, doktorku. To naukowcy myślą, że są na tyle fajni, aby coś zmienić. Szkoda tylko, że jedyne, co robicie, to gracie mądrych i szpanujecie przed górą, bo zdobyliście obiekt, zamiast wynaleźć coś, co naprawdę pomogłoby ludzkości.
Taak, mogliby zrobić wiele dobrego. Chociażby załatwić coś, co mogłoby uchronić niewinnych ludzi przed Wymordowanymi. A zamiast tego wymyślają same bzdury, cholera. Ludzie naprawdę byli nierozgarniętymi debilami. Kiedyś wojenki, prześladowania, bo byłeś leworęczny, kolejne wojenki i myślenie, że jest się fajnym, bo się ma to i tamto do wykastrowania 3/4 świata... Chyba już była w stanie zrozumieć, czemu Bóg uciekł stąd. Pewnie dodatkowo zrobił to z piskiem opon.
- Szkoda. Żebym tylko była obiektem, który potrafi coś zmienić. Chociaż... Gdyby naukowcy nie byli na tyle tępi i wiedzieli, jak ze mną rozmawiać, to może bym się nawet dała poświęcić dla nauki. Szkoda, że co najwyżej zrobicie ze mnie nowe tarcze dla bzdurnego wojska, zamiast zrobić coś z tym pieprzonym wirusem, co łazi za bramami miasta. - odpowiedziała z miną godną filozofa. Serio, aż się zastanowiła. Gdyby nie jej książka oraz fakt, że z tych eksperymentów nic dobrego nie wyjdzie, to może by nawet została. Ale nie, Mengele nie zaliczał się do rozgarniętych. Za nic się nie nadawał do rozmowy, a co dopiero do współpracy z obiektem. Niech więc sobie zmusza, ile tam musi. Ona nie potrafi zrozumieć tej całej nauki, a on - zrozumieć, jak niewiele musi zrobić, aby mieć obiekt po swojej stronie. To dopiero przykre. Tylko jej poprawi humor.
Zacisnęła zęby, kiedy Mengele znowu jej się wydarł prosto do ucha. Oho, właśnie stracił nerwy. Widocznie zbyt dużo słów było prawdziwych, a on naprawdę wierzył w swoją boskość i epickość. Nawet w końcu ją spoliczkował, co sprawiło, że na twarzy Eth pojawił się szeroki uśmiech.
- Nie próbuj sobie wmówić, że jesteś bogiem, nieudaczniku. - dziewczyna spojrzała na naukowca tak, jakby właśnie mogła w każdej chwili wejść mu do głowy i usłyszeć, co mu po głowie chodzi - Jesteś człowiekiem. Marnym, biednym człowieczkiem, który myśli, że jest fajny tylko dlatego, bo dostał fuchę w S.SPEC. Naukowcem, który nie potrafi pracować ze swoimi obiektami. Ciekawe, jak wiele osób ma Cię dosyć, Mege. Nie mówię już nawet o obiektach. Założę się, że większość z nich z radością opuszczała ten świat, przekonując się, że jesteś ZAŁOSNYM NAUKOWCEM. Prawda boli, co? Naucz się pracować z obiektami, może wtedy coś Ci się w życiu uda! I przestań się wydzierać, niewychowana małpo. Zwykły ton słyszę już aż za dobrze. A nie wiem, jak będziesz pracować z głuchym obiektem, jak przez Twoje podnoszenie głosu mój słuch padnie.
Skoro był takim geniuszem, to szkoda, że nie potrafił zrozumieć i pojąć tak prostych rzeczy. Był tylko zaślepionym człowieczkiem, który tak naprawdę nie potrafił nic. Szkoda, że Ci wojskowi zupełnie przypadkiem nie postrzelili jego w nogę... Aż jej się ich zrobiło szkoda, wytrzymywać z tym idiotą. Musieli im naprawdę dobrze płacić, skoro nadal robili to, co im kazał.
- Dokładniej to 389. - policzyła, spoglądając na swoje palce, kiedy uniosła lekko dłoń - W tym 19 jako taki mały, słodki, MŁODY CZŁOWIEK. Cholera, miałam przed sobą całe życie. Teraz bym mogła w spokoju oglądać kabarety, jakie dajecie w tym całym M-3, a muszę w nich brać udział. Widzisz? Całe 370 lat muszę się męczyć, a wy nadal nie macie niczego na wirus X. A ile on szaleje? Niedługo mu chyba tysiąc lat stuknie? Załatwisz mi cierpienie? Nie żartuj. Nic nie sprawiło mi w życiu większego bólu jak zdychanie z tym perwolonym wirusem. A życie na Desperacji nie jest lepsze. Próg bólu mam nieźle zawyżony, może nawet jestem masochistką, a Twoje próby znalezienia tego progu tylko mi polepszą humor?
No tak, na takie powalone obiekty też się trafia. Kiedy ten rzucił się ze skalpelem na jej biedną rękę, przymknęła tylko oczy i westchnęła. Nie trafił w jej syf, to dobrze. To by cholernie bolało, ale tak... No, coś tam bolało. Fakt. Ale udało jej się skupić na czymś zupełnie innym, więc tylko delikatnie zacisnęła zęby, policzyła do 10... I koniec.
- Dobrze, dzieciaczku, wytłumaczę Ci to ostatni raz. Jeżeli zrozumiesz - gratulacje, masz obiekt po swojej stronie. Jeżeli nie, to trudno. Pocierpię sobie z tą nieukrywaną radością, bo udowodnisz mi tylko, że do "prawie boga" Ci daleko, a i mózgu wykorzystać również nie umiesz. Ale najpierw inna sprawa - jestem Wymordowanym, który czasem traci panowanie nad sobą. I na pewno częściej się to trafi, jak mi będziesz wbijać ten skalpel w rękę. A ja nie lubię zachowywać się jak dzikus. To się zbliża. - Eth na chwilę zamyśliła się, aby przy okazji aktualizować informacje o naukowcu w książce. - Okej, wracając. Mogę współpracować, jeżeli dostanę jakąś wygodę. Możesz mi załatwić celę z beznadziejnym materacem i cienkim kocem. I jakieś książki. Wtedy mogę nawet u Ciebie zamieszkać i dawać się badać do końca Twojego pierdzielonego życia. Możesz mi nawet jeszcze bardziej polepszyć życie i czasem pokazywać na ekranie, co się dzieje w mieście, ale tego nie wymagam. A jak nie... No cóż, udowodnisz mi tylko, że naprawdę nie potrafisz korzystać z szans, jakie daje Ci życie. Ale nie powinno mnie to dziwić. Ludzie zawsze byli debilami. A ja wiem, że jak mam współpracować, to powinnam czegoś żądać w zamian.
Cóż za głęboki przekaz. Rzeczywiście, chciała tak wiele... Ale ten naukowiec i tak nie jest na tyle mądry, aby się zgodzić. Wolała to jednak powiedzieć, niż dalej się użerać z myślami typu "Powiedzieć i uwierzyć w jego mądrość i boskość, czy nie". Nawet ostrzegła, że może stracić panowanie nad sobą, wow.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.15 23:21  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Mengele zignorował jej odpowiedź. Czy naukowy mylili osob... tzn. obiekty? Być może tak. Były to dla nich tak nieznaczące dodatki do badań, że nie przejmowali się nimi zbytnio. Pomylić dwa aminokwasy, translację z transkrypcją czy sibutraminę z serotaniną to wstyd i hańba. A źle ocenić wiek obiektu, przeprowadzić eksperyment na nie tym, na kim miało się to zrobić czy wypuścić? To każdemu może się zdarzyć. Przecież jak obiekty były tylko cyframi w komputerze, to jeśli się komuś omsknęła etykieta to już pojawiał się problem. Czy to źle, że nie myślano o nich jak o żywych osobach? Uprzedmiotowianie "królików doświadczalnych" było tak naprawdę naturalnym i najprostszym mechanizmem obronnym mózgu, który nie musiał zajmował się żadnymi problemami natury moralnej podczas przeprowadzania eksperymentów. Bo to przecież nie "człowiek" - żywa osoba, tylko "obiekt" i tyle. Podobnie jak II Wojnę Światową nie wywołali ponad tysiąc lat temu Niemcy, tylko jacyś Naziści, którzy nie wiadomo skąd się wzięli, zabili na pewno niechcący pół kontynentu i następnie zniknęli. Jak widać pewne nadużycia semantyczne potrafią bardzo poprawić humor a przynajmniej czystość sumienia.

- Pracujesz, by dożyć kolejnego dnia? Dożyć? Trochę dziwnie to brzmi w Twoim wypadku. - zauważył z przekąsem mając dość tego, że Obiekt ośmiela się coś mówić i mieć swoje zdanie. Chociaż nie, to nie było najgorsze. Najbardziej denerwowało go, że coś głupiego, bo przecież niemającego żadnego wykształcenia, ośmiela się go krytykować! Cóż, w historii zawsze pojawiali się tacy ignorancji, troglodyci i dyletanci, którzy nie umiejąc czegoś zrozumieć, potrafili tylko wieszać na tym psy.
- Nie masz wiedzy o tym, co robimy! Nie masz wiedzy, która pozwala to pojąć! Zrozumieć! Docenić wagę naszych odkryć! Więc lepiej się zamknij! Marnujesz mój czas! - powiedział zimnym głosem, nie mając zamiaru jej tłumaczyć nad czym pracuje. Przecież musiałby wcześniej jej zrobić wstęp do genetyki. A to z kolei musiałoby poprzedzać spora dawka informacji na temat fizjologii organizmów żywych.
- Jak spędzisz 12 lat w szkolę i następne 9 na studiach, to będziemy mogli porozmawiać! - zauważył, chociaż było to sporym uproszczeniem. On całą wiedzę zawartą w programie studiów doktoranckich opanował dużo wcześniej, niż inni zaczynali smażyć frytki w McDonaldzie.
- I naprawdę gówno mnie obchodzi czy chcesz się poświęcić dla nauki czy nie. Już Ci mówiłem, że Twoje zdanie nie ma tu znaczenia. - dodał. Im ona szybciej pojmie swoją sytuację, tym prędzej do niej przywyknie. Mengele wiedział, że po fazie negacji w końcu przyjdzie akceptacja, gdy Obiekt pogodzony ze swoim losem wreszcie się zamknie. Czy to nastąpi po dniu, tygodniu czy roku nie dało się przewidzieć - najważniejsze, że w końcu następował kiedyś ten moment.

Mengele wcześniej był zdenerwowany... ale dopiero teraz się niemożebnie wściekł i wkurzył!
- Zamknij się! Zamknij! Zamknij! - zaczął powtarzać, podnosząc do góry ręce w beznadziejnym geście zatkania nimi uszów. Po chwili się opanował i ciężko dysząc próbował się uspokoić. W końcu nie mógł się powstrzymać i zaczął cedzić przez zaciśnięte żeby kolejne słowa.
- Nic... nic o mnie... nie wiesz! Jestem... genialny! A ty! Ty! Jesteś marnym obiektem! Niczym, przy mojej... mojej potędze! Mojej wiedzy! Moje badania zmienią świat! A ty tu będziesz gnić! - darł się na nią. Ona? Naprawdę nazwała go małpą?! Oj, on już dla niej wybierze odpowiednie... najbardziej bolesne eksperymenty, jakie tylko znajdzie! - zaczął zawistnie planować. Podszedł do ściany i wyłączył monitoring nie chcąc aby żołnierze widzieli ten cały cyrk. I tak wystarczająco się naoglądali i oczami wyobraźni słyszał docinki, jakie "przypadkowo" usłyszy, przechadzając się po kompleksie. Tutaj wieści lubiły się szybko przenosić a gadatliwi żołnierze z monitoringu nie mieli za grosz poczucia dyskrecji.

Kompletnie nie przejął się jej kolejnymi słowami. Po co ona mu to mówiła? Chciała wzbudzić w nim litość? Na to chyba nie miała co liczyć!
- Całe życie przed sobą?! Tak strasznie mi przykro. - powiedział z iście teatralną ironią, świtnie słyszalną w jego głosie - Ale miałabyś beznadziejne życie, kury domowej wychowującej czyjeś bękarty... czy nawet jakiejś menedżerki, przerzucającej dane z jednego wykresu na drugi, robiąc prezentację mającą zmotywować podwładnych... ale byłoby to bezsensowne! Tylko Tworzenie nauki daje prawdziwe szczęście i radość! A ty dzięki mnie znajdujesz się w tego środku! Twój marny żywot będzie więc miał jakiś sens! Na coś przyda! Więc dziękuj mi! - gadał, jakby był w jakimś amoku, z wypiekami na twarzy, oczami rzucającymi na nią wściekłe spojrzenia, przesadną gestykulacją dłońmi, używając ich na końcu aby ją zranić skalpelem.

Wywód Obiekty może i rzeczywiście był na swój sposób logiczny i rozsądny i pewnie większość naukowców by na coś takiego przystała. Prawdopodobnie i Mengele by zgodził się na taki układ... gdyby jednak nie to, że w aktualnej sytuacji był po prostu wściekły, co praktycznie uniemożliwiło mu trzeźwe myślenie i przesłoniło mu możliwość dokonywania racjonalnych wyborów. Może jak odsapnie przez noc, przemyśli, to zmieni nastawienie. A na razie kierował nim ślepy upór udowodnienia temu czemuś, na co niechcący trafił, że to ON tutaj rządzi. ON jest BOGIEM, ON decyduje o wszystkim!
- Nie będziesz mi stawiać warunków! - wydarł się na nią - Masz robić to co ja żądam! Bez pytania o nic! Bez ociągania się! - krzyknął.
- Zaczniemy od... sprawdzenia poziomy bólu! - powiedział z wrednym uśmiechem na twarzy - A później wrzucę Cię na noc do izolatki. I przemyślisz swoje zachowanie! - zapowiedział jej, podchodząc powoli do półki i biorąc jakiś paralizator. Nie było to typowe doświadczenie - ok, dawało mu jakieś informację na temat obiektu, reakcji i odczuwaniu bólu, ale w tym wypadku miało raczej służyć złamaniu opornego królika doświadczalnego. Mengele ustawił urządzenie na połowę mocy, po czym przełożył je do ciała obiektu, wyzwalając impuls w nieosłonięte ciało obiektu, uważając, by samemu nie oberwać. Obiekt był na szczęście unieruchomiony, więc nie miał możliwości bronienia się czy chwycenia Naukowca.
- I jakie odczucia? - spytał z sardonicznym uśmiechem, odchodząc na chwilę by coś zanotować na komputerze. Po chwili powtórzył to z paralizatorem ustawionym na 100%, chcąc sprawdzić, czy to spowoduje stratę przytomności. W końcu musiał ją zamknąć jakoś w izolatce a po tym wszystkim, co tutaj zaszło, wolał nie wołać żołnierzy i nie słyszeć złośliwych docinków na swój temat.
- Zadowolona z Siebie? Trzeba się było stawiać? - krzyknął na nią, przypatrując się, czy ta jeszcze kontaktuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.15 20:19  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
- ...Nie mów mi, że nie wiesz, jak bardzo żywy jest Wymordowany. - oczy Ethel na chwilę zrobiły jakieś takie talerzowate. Serio, nie wiedział, po co musi zarabiać na życie? - Nie jestem zombie, mózgi mi nie wystarczą. Nie łap za słowa, jak nie umiesz. Potrzeby mam całkiem ludzkie, jeżeli o tym mówimy.
No tak, przecież dla tych wszystkich "ludzi nauki" Wymordowani byli czymś, nad czym nie ma co się chwilę zastanowić. Lepiej by im to jednak wyszło. W zamian za to mają dziwne potrzeby i o - wirus dalej szarżuje, ludzio-zwierzęta dalej biegają poza miastem. Rany, co za kiszka na tym świecie. Nawet w jej myślach nie ma dobrego określenia. Kiszka padła zbyt dużo razy. Cholera.
- Zwykły człowiek też nie wie, póki nie trafi na stół, bo dostaliście swojego widzi-mi-się. - obroniła się, rzucając jakąś naburmuszoną miną dziecka. Tak, widać było, że ten cały Mengele uważał ją za niewykształconą mendę spoza miasta. A to by się zdziwił. Nauka chyba aż tak się przez te 300 lat nie zmieniła? A nawet gdyby, to przynajmniej miała wiedzę kogoś, kto coś tam zrobił w ciągu swojego życia. Połowy pewnie pozapominała, ale to, co się przydaje, zawsze wraca. Nawet po 300 latach. Yup.
- Nie idę na medycynę czy inne ustrojstwa, co wymagają 10 lat studiów i praktyk w ciągu całego życia. Nie, czekaj, nie poszłam. A poprzednie 12 lat podstaw mam, hmm... Wieki za sobą. Byłam przeciętnym uczniem. Ale, jak to staruszki mają w genach, pewnie połowy już zapomniałam. Ojej. - odpowiedziała z obojętnym tonem. Sorry, uważanie, że nic się nie znała było trochę nie na miejscu. Wiadomo, nieświadomemu i nienauczonemu plebsowi łatwiej wrzucić bajeczki. Najlepsze jest jednak to, że miastowi są wykształceni, a jednak tak łatwo dają sobie wcisnąć to, co mówi S.SPEC...
- Ojej, chyba przestajemy panować nad swoim słownictwem. Nie chcę się zniżać do Twojego poziomu, ale chyba nie mam wyboru. Mnie też gówno obchodzi, do czego planujesz mnie zmuszać. Dopóki nie ma w tym mojej woli, nie nazywa się moim poświęceniem dla nauki. Tylko zmuszeniem. Więc nie wciskaj mi tu kitu, synek.
O dziwo tym razem chwilowa utrata świadomości na rzecz słuchania bzdur w głowie się przydała, bowiem Eth była w stanie uniknąć część tego całego bełkotu, jaki wyrzucił z siebie Mengele. Widać było, jaki był zaślepiony. Nic, tylko zapłakać.
- Twoja ukochana za jakiś czas pokaże Ci, jak nisko upadłeś. A reszta Wymordowanych dobije, śmiejąc się, kopiąc, bijąc, poniżając. Więc żyj w tym swoim malutkim kloszu, póki możesz...
Miała taką wielką ochotę dodać coś w stylu "Niepełnosprawnego umysłowo", ale jakoś tak... Nie wyrzuciła tego z siebie. Rzucanie takich mniej przyjemnych nazw w głowie jest równie przyjemne. Dobra, tak czy siak, gratulacje, uścisk prezesa i w ogóle, naukowiec się wkurzył. Pewnie to przedłuży jej obecność tutaj... Ale kij. Jak ma zdechnąć, to przy okazji spróbuje mu jakoś dopiec. Nie zrozumie, że to przez jego wymyśloną "boskość" musiał stracić nerwy, ale cóż... To już nie jej problem. Znaczy, w połowie.
Kolejny stek bzdur. Ten gość chyba ostatnią rodzinę miał z epoki kamienia łupanego. Kurą domową? Jakąś menadżerką? Że co?
- Urwałeś się z zacofanej Europy sprzed czasów, jak kobiety się biły o swoje racje, czy jak? Spójrz na osoby nad Tobą. Rzeczywiście, faceci jak nic. Chyba za często nie wychodzisz poza to pomieszczenie. I to niby ja mam być jakimś ignorantem? Teraz już wiem, skąd masz swoje problemy z psychiką. Dziwne, że Cię jeszcze tutaj trzymają. A moje podziękowania kryją się w bardzo głębokim przekazie, jaki niesie ze sobą środkowy palec.
Było jeszcze gorzej, niż się dało. Co tam z progami bólu i innymi myślami, jakie to będą eksperymenty - Mengele i jego bzdury były torturą samą w sobie. I to naprawdę okropną. Jej uszy aż mogły zacząć krwawić z powodu tej bezsensownej gadki szmatki. Swoją drogą, kiedy on zaczął gadać o progu bólu z tym swoim wkurzającym uśmieszkiem, to Eth nawet się tym nie przejęła. Ot, wzruszyła ramionami tak, jak mogła z miną "No, dajesz, może Ci się uda". Widząc paralizator pomyślała, że ten chyba coś pomylił. Co? Zabawa z prądem? Kurna, prąd. Łał, tym się chyba złych obezwładniało? Okej, może i ona chwilowo straci kontakt z tym światem. Z taką zadziwiającą optymistyczną myślą spojrzała na naukowca, kiedy ten przyłożył to coś do jej ciała. A potem poczuła łaskotanie. Tylko takie, no... Nieprzyjemne. Ethel przymknęła jedno oko i zacisnęła zęby, starając się nie wyrzucić z siebie żadnych dźwięków. Wiecie, że niby to ją nie ruszało, próbujta dalej. Ale przyjemnie to nie było. Szybko poszło, choć jej lekko zakołowało w głowie. Który mamy dzień?
Na pytanie nawet nie planowała odpowiadać. Spojrzała się po prostu swoim wypranym z emocji spojrzeniem tak, jakby chciała go poinformować, że jej to nie rusza. W ogóle. Nie, skąd. To "tylko" prąd. Kiedy jednak oberwała ponownie, aż miała ochotę się zgiąć. Ale dzielna pacjentka poza jakimiś pojedynczymi, duszonymi dźwiękami nawet nie ryknęła. To było okropne uczucie. Zastanawiała się, czy taka dawka jej nie przypali, ale... W pewnym momencie urwał się jej jakoś film. Lekko jej pociemniało w oczach, więc je zamknęła. Nie słyszała nawet, co tam dalej gadał. Po prostu uśmiechnęła się delikatnie tak, jak mogła.
- Miłej nocy... - wydusiła z siebie dosyć cicho. Może po takich dawkach prądu zdoła stracić kontakt ze światem na dłużej... Izolatka, o której wspomniał wcześniej brzmiała tak wspaniale. Może nawet będzie mogła sobie wmówić, że miała koszmar. I odpocznie noc. Lepsze to jak nic.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 11:50  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Mengele się zastanowił chwilkę nad jej słowami. Może i łapanie za słówka nie było z jego strony zbyt fair... Ale mówienie o "byciu fair" wobec obiektów, było takim samym nadużyciem semantycznym, jak wspominanie o humanitaryzmie w kontekście stosunku do zwierząt.
- Wiesz, "życie" to kwestia definicji. Naukowe kryteria zmieniały się przez wieki nie mówiąc już o definicjach religijnych, kulturalnych czy normach prawnych. Czy wiesz, że niektóre cywilizacje opłakiwały idących na bój, uważając ich za zmarłych... Wychodzili z założenia, że lepiej się później cieszyć, że ktoś "zmartwychwstał", mimo że "był zmarły"? Zresztą po co Ci to wszystko mówię. Skupmy się na pracy! - naukowiec skończył tą dygresję, woląc się skupić na bardziej produktywnych aktywnościach.

Przekręcił oczami słysząc jej słowa.
- 300 lat? Tak, nawet nie tyle, że mogłaś zapomnieć... ale jesteś totalnym ignorantem, nie mając nawet pojęcia, jak bardzo ludzka wiedza mogła się przez ten czas zmienić! Pamiętaj, że nie tylko wiedza rośnie ale również ludzkie umiejętności się poszerzają. Nowe programy kształcenia, nowe substancje zwiększające możliwości mózgu. No i każde kolejne pokolenie ma pojemniejszy mózg, lepsze zdolności poznawcze! Mówiąc inaczej, jesteś "modelem" kilka generacji starszych od współczesnych ludzi. - tłumaczył jej Mengele. Ona rzeczywiście była genetycznie sporo starsza, ale z drugiej strony porównanie takiego genomu ze współczesnymi ludźmi było na swój sposób interesujące.

Naukowiec aż się zapienił słysząc, że Obiekt zaczął się do niego mniej uprzejmie zwracać. Niemalże trząsł się ze złości. Nie chciała z nim współpracować? Nic go to nie obchodzi! Zaczął powoli oddychać by nie wybuchnąć stekiem wyzwisk. Koniec końców się opanował i zdobył na zimny, wyrachowany głos.
- Szczury w laboratorium też nie są pytane o chęć współpracy! Siedzą w klatkach, wstrzykuję im się, bada je się i nie trzeba marnować czasu na dyskutowanie z nimi. Wyobraź sobie, że jesteś szczurem! - stwierdził, próbując usiłować zignorować jej prymitywne groźby, próby zastraszania czy może... uświadamiania? Które go o tyle wkurzały, że z niektórymi ciężko było się nie zgodzić.

Słysząc jej jakże feministyczne poglądy aż się skrzywił.
- Wtedy przynajmniej kobiety umiały trzymać język za zębami! - wysyczał wściekły - U nas w nauce płeć nie ma nic do rzeczy. Ktoś sobie radzi, sprawdza się, zajmuję odpowiednią pozycję, niezależnie jaką ma płeć. Ale fakty są takie, że większość naukowców jest mężczyznami. A dlaczego? Bo mamy większe ambicję, mocniej dążymy do celu! Kobieta przed stworzeniem nowego wirusa się dziesięć razy zastanowi, przez przeprowadzeniem eksperymentu rozważy jakieś głupie problemy etyczne... a facet? A facet będzie działał! To dlatego to my częściej dokonujemy odkryć! A kilka... incydentów? Nie jest wysoką ceną za taki rozwój nauki! - stwierdził.

Mengele przyłożył Obiektowi prąd, mając zamiar go nim porządnie pokopać, ale niestety efekt nie był piorunujący, zgodny z jego oczekiwaniami. Nie bolało jej to? Czy tak wysoce rozwinięty poziom odporności na ból? Nie był pewien - uznał że musi to później sprawdzić, sprawdzając również reakcje psychomotoryczne na inne bodźce. No i warto byłoby podpiąć EEG by się upewnić, czy rzeczywiście Obiekt tak dobrze kontroluje ból i reakcję mózgu, czy też nie czuje bólu, co miało swoje wady i zalety. Po mocniejszym impulsie jednak przedmiot badania stracił przytomność. Czyli niezależnie, czy jest odporna na ból, czy też go nie czuję, powoduję to omdlenie. Dobrze - pomyślał. To trzebą ją przenieść to izolatki - uznał. Samemu, by żołnierze się ze mnie nie śmiali - postanowił. Podszedł więc do jej nóg, odpinając jedną od fotela i próbując przykuć kajdankami do drugiej. Jeśli mu się to udało, to odpiął jedną rękę i przykuł drugą parą kajdanków do drugiej ręki. Jeśli i to poszło bez problemu, to całkiem ją uwolnił od fotela i ze skutymi rękami i nogami, zaczął ją ciągnąć po ziemi do izolatki. Nie był może zbyt silny, ale na szczęście obiekt była lekka. Jeśli wszystko by poszło bez problemós, to po chwili Mengele zamknął Ethel w izolatce a sam wyszedł, odpocząć przez noc i się przede wszystkim uspokoić. Coś czuł, że bez czegoś mocniejszego to on dzisiaj nie zaśnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 12:39  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Ostatnio zadziwiał ją sam fakt, jak Mege odzywał się spokojniej i wyglądał tak, jakby chciał coś wytłumaczyć. Wow, on czasem potrafi wyglądać jak mądry nauczyciel, a nie chory psychopata... Szkoda, że takie rzeczy trafiały się naprawdę rzadko. Tylko pod koniec znowu zaczął się powtarzać. Rany, ile oni musieli mu nagrywać kasety w głowie? Pięć minut? Cały czas słyszała to samo.
- Definicje zmieniały się jeszcze zanim nauka i jego, ekhem, "ludzie" zaczęli mieszać, więc wiesz. Troszkę bez sensu jest opłakiwanie człowieka zanim wróci, bo jeszcze na tym można sobie zjechać psychikę. No ale... Coś w tym jest. Szkoda, że ja takiej niespodzianki swojej rodzince nie zrobiłam.
Ha, ciekawe, jak by zareagowali. Ich wspaniała córeczka wraca, mimo iż im wmówili, że leci się uczyć do zupełnie innego miejsca, w którym tak naprawdę miała zdechnąć, żeby pomóc "nauce" już na samym początku. Genialne. Szkoda tylko, że nic z tego nie wyszło. Nie zmienia to jednak faktu, że chwilowa myśl o rodzince jakoś tak lekko podniosła na duchu informatorkę. Samo myślenie o tym całym bagnie, w którym siedzi, z minuty na minutę robiło się coraz bardziej nudne. A ona nie zamierza tutaj siedzieć. Była całkiem cierpliwą osobą. Dzień, miesiąc, rok, kilka lat... W końcu wyroluje tego naukowca.
- Ciężko jest śledzić wasze nowe poczynania, kiedy przy zwykłej próbie usłyszenia tego i owego chcecie mnie zabić. - westchnęła - Słyszałam tyle, ile mogłam. Więc nie nazywaj mnie żadnym ignorantem. Kiedy wy sobie wymyślaliście nowe cuda, ja musiałam się zająć poznawaniem terenów Desperacji aby wiedzieć, co i jak, gdzie co znajdę, komu lepiej nie podskakiwać i inne tego typu. W wolnym czasie chwilowo czaiłam się i słuchałam. A Desperacja to taka wesoła dżungla. Działają tutaj cholernie prymitywne prawa i zasady. Tam nawet prądu nie ma, więc zanim wpadasz do miasta, zajmujesz się przygotowaniami na następny dzień.
Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziała, ile Mege wie o życiu na tych terenach. Już wcześniej doszła do wniosku, że za wiele nie wie nawet o tym, co się dzieje w mieście. Musiał chyba całymi dniami przesiadywać w tym miejscu, bawiąc się w boga. Rany, czasem jej szkoda takich ludzi. Marnują życie. Pewnie i tak nic ciekawego nie znajdzie, a jak nawet, to może przypiszą to komuś innemu. Bo będą mieć taki humor. I tak największa chwała idzie zawsze na dyktatorów.Tak więc i tak ludzie co najwyżej usłyszą "Naukowcy", a nie "Pan Mengele". Tak więc żył sobie pod swoim kloszem. Niech zresztą robi to, co chce.
Ethel wywróciła oczami, słysząc gadkę o szczurach. Nawet próbowała się powstrzymać od śmiechu. Wiecie... Ona była naprawdę ludzka, jak na Wymordowaną. Po zmianach w DNA został jej tylko uroczy syf, przypominający zaschniętą krew, dobry słuch... No i całkiem wygimnastykowane ciało. Rzeczywiście, niczym szczur.
- No tak, w końcu powinnam mieć cechy zwierząt. A wiesz, ile ich mam? Jedną. Jeeeedną~ I nawet nie zdołasz jej nigdy poznać. Bo jesteś zaślepionym naukowcem, żyjącym pod swoim słodkim kloszem. Aż mi się niedobrze robi, jak na Ciebie patrzę, Mege. Nie jestem szczurkiem. Szczurek nie myśli tak, jak człowiek. I jest ode mnie mniejszy. Jak mi szkoda!
Aż przez chwilę zaczęła się kiwać jak takie dziecko, które spogląda na dorosłego i ma go w nosie. Tylko się kiwa ze swoim wrednym uśmieszkiem.
- Ajajaj, Ty naprawdę nie doceniasz zdolności manipulacyjnych kobiet. - Ethel pokręciła głową. - Może nawet lepiej. Są rzeczy, w których te całe "baby" są lepsze od chłopów. I nie mowa o gotowaniu czy opieką nad bachorami, yup. Ale może kiedyś pojawi się taka pani naukowiec, która w ciągu roku zrobi więcej, niż Ty przez dziesięć lat. Ale bym chciała to zobaczyć.
Może i brzmiała, jakby miała w sobie coś z feministki, ale prawda była taka, że po prostu podejście, jakie pokazał Mege, było trochę zacofane.
Szkoda, że nie ogarniała, co się z nią dzieje. Znaczy, tylko troszkę. Kiwanie palcami rzeczywiście szło jej dobrze. Ale reszta już nie za bardzo. Poczuła jednak, że najpierw jej jedna noga dostaje trochę wolności, aby po chwili znowu czymś zostać ograniczona. Pewnie kajdanki. Potem druga. Następnie ręka. Robił to powoli, upewniając się, że nadal nie ma jak się ruszyć. Chwilowo więc szarpaniny na nic by się jej nie zdały. Miał niedaleko paralizator, a pewna część jej ciała nadal była przypięta do fotela. Potem musiała zlecieć na podłogę. Widocznie Mengele gdzieś ją zaciągnął. Dzisiaj za wiele nie zdziała, skoro ledwo co była przytomna. Potem musiała trafić do wspominanej kilka razy izolatki. Ethel odetchnęła głęboko i wysiliła się na tyle, aby otworzyć oczy i przyjrzeć się swoim dłoniom. Kajdanki jak kajdanki... Nie mogła po prostu wykonywać zbyt wielu ruchów. Mogła jednak spróbować odpiąć te, które nie pozwalały na ruchy jej nogom. I rzeczywiście, wykorzystując chwilę, kiedy jeszcze mogła się ruszyć, spróbowała pokombinować.
Klik.
Minęło dobre 5 minut, jak usłyszała dźwięk, który powinien umożliwić jej ruch. Dobra, przejdzie. Zostawi je tak, jak są. Teraz lepiej się przespać, odzyskać siły. Jutro... Jutro znajdzie jakiś sposób, aby stąd zwiać. Zrobi mu przykrą niespodziankę. Zabierze ten paralizator. Nie ma bata. Wypełniona nadzieją, położyła się tak, jak mogła i przysnęła. Choć i tak nie uśnie. Pewnie trochę poleży, odpocznie po części.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 13:05  •  Laboratorium nr 5 - Mengele - Page 12 Empty Re: Laboratorium nr 5 - Mengele
Mengele nie komentował jej słów. Co tam ona mogła wiedzieć o tym co ma sens, a co go nie ma? Chociaż z drugiej strony może rzeczywiście ktoś mający 300 lat zna trochę więcej "życie" niż ktoś, kto nosa z laboratorium nie wyściubia? No bo i po co miałby stąd wychodzić, skoro tutaj jest mu wszystko co do "życia" potrzebne, czyli książki, mikroskopy i inne wihajstry. Tylko czy to jest "prawdziwe życie"? Zignorował jej słowa o cechach zwierzęcych i ludzkich. Zapisał to sobie w myślach do rzeczy, które będzie musiał zbadać w kolejnych dniach. No i to jej prymitywne działanie mu na ambicję? Czyżby ona naprawdę myślała, że on tego nie dostrzega? Co chciała tym osiągnąć? Zirytować go mocniej? Wkurzyć? Tak, z tym płeć piękna sobie radziła zdecydowanie lepiej - w podburzaniu innych i w wykorzystywaniu ich. Jednak jeśli ktoś sobie uzmysławiał mechanizm, zaczynał dostrzegać stosowane sposoby, to był w stanie się bronić.

Naukowiec następnego dnia wrócił do laboratorium, od razu udając się do izolatki. Widać było, że noc poświęcił na uspokojenie się a po jego oddechu i spowolnionych ruchach dało się nawet wywnioskować, w jaki sposób się wyluzował. Otworzył drzwi i nieprzytomnym wzrokiem rozglądnął się po pomieszczeniu, dopiero skupiając go na obiekcie.
- Witam ponownie. Jak Ci się spało? - spytał ironicznie z fałszywą uprzejmością.
- Mam nadzieję, że przemyślałaś wczorajsze zachowanie i dzisiaj będziesz bardziej skora do współpracy. Nie potrzebnie Cię wczoraj traktowałem jak "coś" myślącego i logicznego. Trzeba Cię trzymać krótko, jak szczura. Eksperyment za eksperymentem! Każdy sprzeciw karany bólem! Współpraca nagradzana stereotypowym serem! - oznajmił jej, ciekawy jak ta zareaguje na jego słowa. Akceptacją? Czy naiwnym, żałosnym buntem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 24 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18 ... 24  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach