Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Antidotum


Go down

Pisanie 21.04.14 16:22  •  Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 Empty Antidotum - wydanie wielkanocne. #3

Święta, święta i po świętach...
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylGZające pokicały w głąb lasu, kurczaki odleciały na południe, a pisanki wyskoczyły z koszyka i potoczyły się prosto w stronę kuchni, by jako ostatnie nabytki, zostać brutalnie przerobione na pastę jajeczną. Czas świąt dobiegł końca, jednak tradycyjnie spóźniona gazetka jest właśnie po to, aby na nowo przypomnieć nam smak mazurka i zachęcić do absurdalnej czynności malowania jajek w majówkę. Czemu nie~?
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Antidotum powoli się rozwija, a liczba stron z każdym kolejnym numerem – bo jak są dwa, to już można porównywać~ - wzrasta, aby ku uciesze wam, drodzy czytelnicy, zająć chwilę czasu i wzbogacić wiedzę o kilka interesujących smaczków. Wydanie powstało dzięki naszej wspaniałej redakcji, a podziękowania należą się kilku wyjątkowym osobom.
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Do pracy nad numerem szczególnie przyczynili się; Yunosuke (Zabawa „Znajdź różnice”), Nathaniel (Pinczerek i cały geniusz w nim zawarty), Evendell (Horoskopy i świąteczne opowiadanie), Gavran (Przepis na ciasto) oraz Fucker (Plebiscyt).
Dzięki wam numer nie świeci pustkami. Tak trzymać!
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Resztę czytelników zapraszam do zapoznania się z naszymi artykułami, wzięcia udziału w konkursach i zabawach oraz komentowania poszczególnych stron. Miłej lektury~!







- 1 -




Pinczerek
W dzisiejszym wydaniu Pinczerka znajdziecie ploteczki, nowe trendy, oczywiście wywiad(y) oraz NOWOŚĆ! Plakat!

Ploteczky
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Jeżeli do kogoś jeszcze nie dotarła ta okropna wieść; tak, jeden z dotychczasowych dyktatorów, Shirai Ui, nie żyje. Tak, to informacja potwierdzona naukowo:
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Ciemne bluzy z kapturem nowym hitem avatarów? Przekonaj się sam! Zdjęcia zamieszczone poniżej.


Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Nowy kult? Wszystko zaczęło się od tego typa. Nie kojarzycie go? A może teraz? Tak, właśnie, to Gościu od Pleców w niektórych kręgach znany także jako Luxferre. Ostatnimi czasy jego kult staje się coraz bardziej popularny. Nie wierzycie? Co powiecie na to?



{ + zapowiedziany plakacik }

by Nathaniel
- 2 -



Pinczerek

Wywiad nr 1

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Tym razem nasi goście zostali zaproszeni do studia. To wcale nie tak, że nasz redaktor wybrał pierwszych lepszych randomów z ulicy, niee…

W pomieszczeniu pojawił się białowłosy gostek w przebraniu królika.
Nathaniel: Witam panów serdecznie i od razu życzę wesołego jajka!
Yunosuke: Ta, wsadź je sobie w dupę.
Fucker: ... <- polityczne milczenie ze zrezygnowanym spojrzeniem w stronę Nath'a w przebraniu.
Nathaniel: ... a gdzie entuzjazm spowodowany zbliżającymi się świętami?
Fucker: Spierdolił na twój widok.
Yunosuke: Jeśli do entuzjazmu zbliżającymi się świętami należy wskakiwanie w debilny strój królika... Podziękuję.
W studio zapadła dłuższa chwila ciszy, a nasz redaktor wyraźnie się naburmuszył i bąknął coś pod nosem o dostawaniu premii za pracę w ciężkich warunkach.
Nathaniel: ... pomijając już ten GUSTOWNY strój królika, jaki jest pański stosunek do Wielkanocy?
Yunosuke: Uważam, że to święto totalnie zbędne. I kiczowate. Bardzo.
Fucker: Żaden. Nie obchodziłem, nie obchodzę i nie będę obchodzić.
Nathaniel: No weeeźcie. Te słodkie kurczaczki i króliczki Was nie ruszają?
Fucker: Nie.
Yunosuke: Nie.
Nathaniel: Ach.
Szło gorzej, niż nasz redaktor się spodziewał. Tak źle, że musiał aż sięgnąć po pytania z Wielkiej Listy Pytań Rezerwowych
Nathaniel [do Fuckera]: W takim razie... niektórzy chcieliby się dowiedzieć, jaki jest pański rozmiar stopy..?
Yunosuke: ...
Fucker: ... Poufne dane. Ale możesz mieć niepowtarzalną okazję, żeby zmierzyć.
W tym momencie nastąpiła godna potępienia czynność wgniatania podeszwy w twarz dziennikarza, po której to redaktor przez dłuższą chwilę leżał na ziemi przygnieciony potęgą Fuckera. {Reakcja F.}
Nathaniel: ... nawiasem mówiąc, ładna podeszwa, naprawdę. Na moje oko będzie gdzieś tak rozmiar 42.
Redaktor ostatecznie pozbierał się z podłogi, otrzepał ubranie i usiadł z powrotem na swym dziennikarskim krześle.
Yunosuke [do Fuckera]: 42 to mało jak na takiego faceta. Nie mówię, że masz kobiece stópki, ale masz kobiece stópki.
Fucker: Jego oko nie jest zbyt sprawne.
Nathaniel: *wzdycha* ... rzeczywiście, z butem w oku pomiary mogą być obarczone minimalnym błędem. [do Yunosuke] W każdym razie, Ciebie również nie ominie pytanie od fanów; czy kiedykolwiek marzyłeś o tym, by... ekhem... zostać super ziemniakiem?
Yunosuke: To bardzo poważne pytanie i po chwili zastanowienia jestem zmuszony zapytać... Mam ci przybić piątkę? Krzesłem. W twarz.
Wyglądało na to, że nasz redaktor przez chwilę ważył te słowa w myślach, nie trwało to jednak zbyt długo...
Nathaniel: ... NO ŻESZ KURKA JEGO WIELKANOCNEGO KRÓLIKA MAĆ, CZY NAPRAWDĘ NAWET SŁOWO „ZIEMNIAK” MOŻE WZBUDZAĆ AGRESJĘ?! Ziemniaki nic nikomu nie zrobiły ;-;
Yunosuke: ...
Fucker: ...
Nathaniel: …

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Ponieważ nasz redaktor opuścił pomieszczenie, nie byliśmy w stanie doprowadzić wywiadu do końca, a nasi goście otrzymali czekoladowe króliki na pocieszenie.

- pro przerywnik -
- koniec pro przerywnika -


Wywiad nr 2

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Jako że jego ostatni wywiad był dość traumatyczny, odbił się na jego psychice i ogólnie nie przebiegł zbytnio w duchu świąt wielkanocnych, Nathaniel postanowił spróbować szczęścia raz jeszcze. Wypełznął na ulicę i tym razem dopadł niewinnie wyglądającą blondynkę, która kręciła się po mieście również odziana w strój królika.

Nathaniel: Dzień dobry, czy mógłbym zadać pani kilka pytań dotyczących Wielkanocy?
Evendell: Tak, tak~! Będziemy rozmawiać o wielkanocnym Bogu?
Nathaniel: Tak, to też, ale najpierw... jaki jest pani stosunek do królików z czekolady?
Evendell: Ale... takich do jedzenia? Czy są żywe króliki czekoladowe? Wesoło kicające po polanie pełnej czekolady?
Nathaniel: Jeżeli te drugie istnieją, to jeszcze takich nie spotkałem, chociaż z tym wirusem X wszystko jest możliwe... myśli pani, że gdyby czekoladowe zające żyły, zapragnęłyby władzy nad światem?
Evendell: Władzę nad światem ma tylko Bóg. Ale nie taki z czekolady, tylko ten niebiański. Aczkolwiek mógłby wyznaczyć jako swe zastępstwo takiego czekoladowego królika. I wtedy miałyby władzę nad światem.
Nathaniel: Tak, tak, oczywiście, to tylko takie dywagacje. Wracając jednak do głównego tematu naszej rozmowy, to jest Wielkanocy, co poleciłaby pani naszym czytelnikom na święta?
Evendell: Żeby udać się do lasu w poszukiwaniu kolorowych pisanek zostawionych przez królika! To tradycja! A jak znajdzie się taką pisankę to trzeba ją zjeść od razu bo potem zgnije i będzie śmierdzieć. A to magiczna pisanka. *kiwa poważnie głową*
Nathaniel: Och, też jestem zdania, że nie wolno podważać magiczności świątecznych pisanek! A, przechodząc do tematu najważniejszego, czyli tematu jedzenia; co myśli pani o świątecznych potrawach? Których z nich nie powinno zabraknąć na wielkanocnym stole?
Evendell: Jajek. Cukrowego baranka, czekolady. Hm... Ziemniaków też nie powinno. Zresztą, każdy jada co innego, prawda? Może jakiejś sałatki jajecznej. Ryba? A nie, to nie te święta. Rolady z indyka! Zdecydowanie!
Nathaniel: Zna pani jakiś dobry przepis na świąteczne ziemniaki?
Evendell: Tak. Wybieramy najbardziej dojrzałe bulwy. Patroszymy je i wypychamy farszem z jajek, ogórka i majonezu. Oczywiście bulwy powinny być wcześniej przysmażone.
Nathaniel: Brzmi wyśmienicie, ten przepis z pewnością ucieszy wielu naszych czytelników. To jeszcze ostatnie pytanie: skąd pani wytrzasnęła taki świetny strój królika~?
Evendell: Pożyczyłam od pewnego Wilczura. Ma tego całe mnóstwo w szafie!
Nathaniel: Och, rozumiem. Redakcja pozdrawia Wilczura z całym mnóstwem w szafie! W każdym razie dziękuję za udzielenie wywiadu. Chciałaby pani może dodać coś jeszcze od siebie?
Evendell: Chciałabym pozdrowić wszystkich z DOGSów! Aileeena, żeby pił dużo mleka i był wielki, Gavrana bo go lubię, Growiego bo ma fajne rzeczy w szafie, Ryana bo nie wiem czemu, ale czuję potrzebę pozdrowienia i Nathaniela, bo tak.


by Nathaniel
- 3 -




Świąteczny przysmak
Kagami z coraz większym zniecierpliwieniem spoglądał na zegarek. Zdawało się, że od jego ostatniego rzucenia krótkiego spojrzenia w tamtą stronę minęło przynajmniej dwadzieścia minut. Racja, zdawało się, gdyż wskazówka przesunęła się o zaledwie siedem minut. Siedem, cholernych minut. Chłopak zaczął niecierpliwie krążyć po pokoju, zaciskając palce na telefonie. Zadzwonił do tego małego padalca dwie godziny temu, prosząc, nie każąc tylko prosząc o pomoc i przybycie jak najszybciej. I na dodatek ten parchaty grzyb miał czelność wyłączyć telefon, jedyną drogę, dzięki której Kagami miał szansę na jakikolwiek kontakt z nim. Jeżeli w ciągu najbliższych trzydziestu minut nie zjawi się, to chłopak był pewny, że coś rozwali. A najlepiej roztrzaska telefon na jego irytującej gębie.
Warknął coś pod nosem kopiąc pałętającą się po ziemi koszulę, której nie zdążył zaprać po wczorajszym treningu.
W końcu rozległ się dzwonek u drzwi.
- No kurwa wreszcie. – warknął pod nosem Kagami i ruszył przez pokój, wyglądając niczym rozwścieczony borsuk, gotowy zabić za kawałek kiełbasy. Złapał za klamkę i szarpnął, mając w głowie gotową reprymendę. Już nawet otwierał usta widząc tę jego spokojną gębę, gdy wtem za rogu wychyliła się blond czupryna.
- Doberek Kagamicchi! – Kise uśmiechnął się szeroko prezentując rząd równych i idealnie białych zębów, machając wesoło w stronę Kagamiego.
- T..Ty… - zaczął chłopak, jednakże ujrzał dodatkowe cztery sylwetki. Na jego czole niebezpiecznie zapulsowała żyłka irytacji.
- Co to ma znaczyć?! Z tego co pamiętam DZWONIŁEM do Ciebie Kuroko, a nie do całej reszty Pokolenia! – wydarł się czując jak mu nerwy puszczają.
- Zluzuj poślady. Kuroko pisał, że nie radzisz sobie i potrzebujesz pomocy. – mruknął Daiki opierając się o przeciwległą ścianę. Westchnął cicho i ziewnął szeroko, nawet nie kwapiąc się by zasłonić sobie usta.
- Koniec tej głupiej gadki. Posuń się. – odezwał się wreszcie Akashi swym władczym tonem, po czym bezczelnie wszedł do domu Kagamiego, ściągając buty i zostawiając na wieszaku zimowe ubranie. Cała reszta niczym jakaś wycieczka wpakowała się do środka, pozostawiając otępiałego Kagamiego.
- Kuroko. Co. To. Ma. Znaczyć. – wycedził przez zęby będąc na granicy swej wytrzymałości.
- Twój telefon niezmiernie mnie zaskoczył, Kagami-kun. Sam nie potrafię piec świątecznych ciasteczek, toteż postanowiłem zadzwonić do reszty pytając ich o radę. A oni postanowili Cię wspomóc. – odpowiedział ze stoickim spokojem niebieskowłosy zamykając za sobą drzwi.
- Kłamstwo. Nie zamierzam mu pomóc, tylko ponabijać się z jego upokorzenia. – odezwał się Midorima poprawiając swoje okulary.
- Ty, a na kiego grzyba Ci ta łopata? – zapytał zrezygnowany Kagami, wiedząc doskonale, że nie wygra tej batalii. Midorima spojrzał na niego z dzikim błyskiem w oku.
- To mój szczęśliwy przedmiot na dzisiaj! – odpowiedział takim tonem, jakby to było oczywiste.
W tym samym czasie pozostała czwórka znalazła się w kuchni. Akashi zakasał rękawy i zaczął szperać po szafkach, gdy raptownie przestał. Powoli odwrócił się i spojrzał na resztę.
- A właściwie to czemu JA mam się brudzić? – zapytał spokojnie. Podszedł do krzesła, na którym rozwalił się w pozycji panicza.
- No, a teraz szukajcie miski.
- Ty, czemu to my mamy szukać a Ty sobie na dupsku będziesz siedział? – warknął Aomine spoglądając z góry na czerwonowłosego.
- To Ty musisz się jeszcze pytać? Oczywiście dlatego, że wszystko sobie zaplanowałem. Jestem niczym zajebisty Aizen z Blicza, który wszystko przewidział. Ponadto jestem Panem i władcą, a Wy jesteście moim plebsem, który musi zarobić na chleb. No, już, do roboty, sio sio – chłopak wyciągnął rękę i zaczął nią ruszać w rytm odganiania wyjątkowo irytujące muchy. Na czole Aomine pojawiło się kilka niebezpiecznie pulsujących żyłek, jednakże Kise w ostatniej chwili złapał go za ramię.
- Aominecchi, no już, już. Uspokój się. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. O, cała reszta do nas doszła. To świetnie. – Kise klasnął w dłonie, najwyraźniej ciesząc się niezmiernie na wspólne pichcenie.
- To od czego zaczynamy? – zapytał rozentuzjazmowany.
- Od miski. – rzucił Akashi i westchnął. – Poważnie? Nawet takie podstawowe rzeczy musze Wam mówić? – zapytał i spojrzał na Kagamiego.
- Ty, gdzie masz miski.
- W dupie. – odwarknął Kagami wciąż naburmuszony jak małe dziecko.
- Gdybyś je tam miał to byłoby Ci ciężko siadać, Kagami-kun. – powiedział cicho Kuroko stając obok chłopaka.
- A Ty też wszystko musisz brać tak na poważnie! – odkrzyknął chłopak i podszedł do jednej z szafek, po czym wyciągnął miskę i rzucił ją na blat. Skrzyżował palce na piersi i spojrzał wyzywająco na Akashiego.
- no?
- No? Żeby upiec idealne ciasteczka, potrzebujesz idealnej recepty. A ta idealna recepta znajduje się w mej idealnej głowie. Bo ja jestem idealny. – odpowiedział z dumą Akashi i po krótkiej chwili pauzy, co zapewne miało dać czas reszcie na podziwianie go, kontynuował.
- No oczywiście, że dodajesz mąkę, jajka, cukier, przyprawy…
- Przyprawy? Przyprawy do ciasteczek? – wtrącił się nagle Kagami.
- Zamilcz plebsie. Twój pan przemawia.
- Jak ja Ci zaraz wsadzę to krzesło w dupsko! – krzyknął Taiga robiąc krok w stronę Akashiego.
- Masz fetysz analny? – zapytał unosząc wyżej głowę, co było niemą groźbą.
- Kagami-kun, proszę się uspokoić. Lepiej skupmy się na ciastkach. – Kuroko nie wiadomo skąd pojawił się na linii ataku, co w ostateczności okazało się dość słuszne. Kagami rzucił jedynie spojrzenie mowiące „Jeszcze Ci dowalę mikrusie” w stronę Akashiego, aczkolwiek zaniechał jakiegokolwiek ataku. Wreszcie mogli się skupić na pieczeniu. Po krótkiej chwili penetracji szafek Kagamiego wyciągnęli wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Zaczęli od mąki. Zająć się tym miał Kise. W rozkazach Akashiego było wyraźnie powiedziane, że dwie szklanki. TYLKO dwie szklanki. Ale Kise jak to Kise, usłyszał pięć.
- Ty debilu! Dwie to dwie, a nie pięć! – warknął Aomine spoglądając do prawie pełnej miski.
- Ahahaha, byłem pewny, że usłyszałem pięć. To takie podobne liczby. – zaśmiał się blondyn drapiąc po głowie.
- Ty masz mózg, czy wypłynął Ci podczas mastu…
- AAAAA cicho bądź Aominecchi! Nie mów takich rzeczy na głos. To krepujące. Zresztą, skąd możesz mieć pewność. – jęknął Kise przeskakując z nogi na nogę.
- Bo z teoretycznego punktu widzenia jesteś facetem. I każdy facet to robi. Ja zawsze pod prysznicem. – powiedział dumnie Daiki.
- I z czego tutaj być dumnym…
- Zamilczcie. – doszedł ich grobowy głos Midorimiego, który akurat stał przy misce i coś przy niej kombinował.
- Co robisz? – zapytał Akashi przechylając się tak, by móc coś dostrzec.
- Wbijam jajka. – odpowiedział mu spokojnie zielonowłosy. – Ale ciężko coś się miesza…- dodał z niesmakiem. Po chwili wszyscy mogli usłyszeć ciche chrupanie.
- Chyba nie wrzuciłeś jajka ze skorupkami…? – odezwał się niepewnie Kagami. Midorima momentalnie na niego spojrzał z kamiennym wyrazem twarzy.
- Ale jak to? Że niby bez?
- AAAAA kto Ci powiedział, że jajka dodaje się ze skorupkami?! Nigdy jajek nie jadłeś?! Skąd Ty się wywodzisz?! Nie mogę, głowa zaczyna mi pękać. – jęknął Kagami i usiadł na drugim krześle masując swoje skronie.
- I co teraz Midorimacchi?
- Jak to co, mieszamy. Ale ciężko idzie…. Co by tu..O! – chłopak uderzył pięścią w otwartą dłoń, dając do zrozumienia, że właśnie wpadł na naprawdę genialny plan. Sięgnął po swoją łopatę z zamiarem pomieszania nią zawartości miski. Aomine pchnął go w bok, zajmując jego miejsca głównego kucharza.
- Zjeżdżaj. Pokażę Ci jak to robi prawdziwy facet. Najpierw dodajmy wszystkie składniki, a dopiero potem możemy mieszać. Cukier. – wyciągnął rękę niczym na jakiejś sali operacyjnej prosząc o skalpel. Stał tak przez chwilę, a kiedy niczego nie otrzymał powtórzył swoja prośbę.
- No dawać cukier!
- No przecież jest na blacie. – zauważył Midorima.
- No chyba raczej był. – raptownie zapadła cisza w kuchni, która przerywał odgłos szurania. Wszyscy spojrzeli w bok, w stronę lodówki gdzie stał Murasakibara, który to właśnie ostatnie kryształki cukru wsypywał sobie do ust.
- Co Ty robisz? – zapytał z pozoru opanowany Kagami. Ach te pozory.
- Co? Zgłodniałem. – mruknął Murasa z pełnymi ustami, sypiąc ostatnie kryształki na ziemię.
- Chcesz powiedzieć, że właśnie pochłonąłeś CAŁY kilogram CUKRU?!
- No… chyba. – dodał spoglądając na puste opakowanie i wzruszył ramionami.
- Spokojnie. Mam plan awaryjny. – w końcu odezwał się Kuroko, który właśnie coś wsypywał do miski.
- Nie chcę wiedzieć co wsypujesz. – mruknął Taiga niepewnie podchodząc do chłopaka. Kiedy ujrzał w jego dłoni pudełko z napisem „sól” momentalnie odwrócił się i wrócił na swoje miejsce.
- Będę udawał, że tego nie widzę. Będę udawał, że tego nie widzę. Będę udawał, że tego nie widzę. – powtarzał jak w jakimś transie.
- Dobra, podstawowe składniki dodane. – zakomunikował Kuroko i przetarł czoło, jakby właśnie przeżył jakąś ciężką batalię.
- To teraz co? – zapytał odwracając się do reszty.
- Przyprawy. Dodajmy miodu, cytryny, goździków, nieco cynamonu, odrobinę parmezanu. Posypiemy je oregano i jeszcze liść laurowy. I ziele angielskie, dla smaku. – zaczął wyliczać na palcach Akashi. Kagami siedział czując coraz to większe załamanie widząc, jak krzątają się w kuchni i doprawiają ciasteczka. I kto to niby potem ma zjeść?! Miał to być prezent… ale w takim wypadku.. chociaż, może jak go da i ucieknie, to nic się nie stanie? Ładnie je zapakuje i tyle. Jakaś tam nadzieja istniała. Taiga zupełnie się załamał, gdy przyszedł czas na układanie odpowiedniego kształtu. Najwięcej frajdy sprawiło to Kise, Aomine i Murasie, którzy śmiejąc się pod nosem jak trzy popaprańce układali przeróżne wzory, które bynajmniej nie kojarzyły się ze świętami. Nawet znalazł się kształt krzywego kusiola.
- Skończyliśmy! – zakomunikował Kise z zaciszem na gębie.
- To teraz prawdziwy Mistrz Ceremonii wkracza do akcji. Z drogi kmioty. – odezwał się Akashi wstając ze swego miejsca. Założył przeuroczy fartuch w kolorowe babeczki (który tak swoja drogą należał do Kagamiego) oraz epicką czapkę kucharską. Powrzucał ciastka na blachę, a te, które się nie zmieściły, powpychał na siłę i wsunął ją do nagrzanego wcześniej piekarnika.
- No to teraz trzeba poczekać. – powiedział dumnie Akashi.
- ….co Ty tak naprawdę zrobiłeś? I czemu masz mój fartuch. Zdejmuj go. Natychmiast.
- Co ja zrobiłem? CO JA ZROBIŁEM?!?! WSZYSTKO! Mówiłem, że zaplanowałem to wszystko. Przewidziałem każdy Wasz ruch. Jestem nowoczesnym Aizenem. Mam wszelkie pałery i rządzę tym smutnym i szarym światem. Te ciastka zrodziły się w mym genialnym mózgu, o którym Ty, przeciętna istoto możesz pomarzyć.
- …. I po co ja się pytałem. Dobra, mamy trzydzieści minut. Nie wiem jak Wy, ale ja nie zamierzam siedzieć w kuchni. – mruknął Kagami zupełnie przez nich dzisiejszego dnia pokonany. Cała siódemka udała się do salonu, gdzie przeczekali czas pieczenia ciasteczek. Aż w pewnym czasie z kuchni zaczął wydobywać się czarny dym, a w ich nozdrza uderzył przykry zapach spalenizny.
- Chyba coś się pali. – zauważył Taiga
- Nie, nie. Taki był plan. – odezwał się Akashi i przytrzymał ich przez kolejne kilkadziesiąt minut. W końcu postanowiono wyciągnąć blachę z ciasteczkami. A raczej coś, co miało nimi być. W ostateczności była to czarna masa, która niebezpiecznie pulsowała i bulgotała. Kagami spoglądał na to w ciszy.
- Czemu mam wrażenie, że dodaliście coś jeszcze za moimi plecami? – zapytał cicho, ale gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, odwrócił się w ich stronę. Tylko, że zamiast ich gęb zastał pustkę i otwarte drzwi na korytarz. Przez jego pokój przeturlał się mały kłębek siana niczym w tych wszystkich westernach.
- ………zabiję. Będą zdychać w piekle. – poprzysiągł cicho i ponownie spojrzał na blachę w celu wywalenia tego czegoś. Tylko, że to „coś” zniknęło, pozostawiając po sobie ciemne plamy świadczące o ucieczce.
- No to jestem w czarnej dupie. – dodał czując dziwne uczucie ciemnych, spalonych macek za sobą.
by Evendell
- 4 -





Zabawy z Kotem~

Kocie Sudoku~!Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylGAntidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylGAntidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylGW tym numerze Antidotum, Kot chciałby zaprosić was do gry w sudoku.
Zasady są proste; należy pokolorować kotki w taki sposób, aby w każdym pionowym i poziomym rzędzie, a także w każdym czerwonym kwadracie czerwony, zielony, żółty i niebieski kot pojawił się tylko raz.


Powodzonka~
Rozwiązania przesyłać na konto gazetki!

by Ailen
- 5 -




Znajdź różnice
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylG Zasad gry chyba tłumaczyć nie trzeba. Tak czy siak, obrazki różnią się ośmioma elementami, jednak dwa z nich są na tyle trudne, że już po znalezieniu sześciu różnic można spodziewać się nagrody~

{ Klik~ }

by Yunosuke
- 6 -


                                         
Gazetka
Gazetka
 
 
 


Powrót do góry Go down


Pijany Kupidynek~
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 GbylGAntidotum - wydanie wielkanocne. #3 97857158153253235711
Czyli zaprezentowanie prac zgłoszonych na poprzedni konkurs~

Niestety, ale pijany amorek jednak nie odwalił dobrej roboty, jeśli chodzi o właściwie dopasowanie par, bo tylko trzem osobom drugie połówki spodobały się na tyle, aby wysłać coś od siebie na konkurs, ale miejmy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej! Za trud włożony w prace, Evendell, Nathaniel i Yunosuke otrzymują artefakt, który umożliwia zauroczenie przeciwnika na okres pięciu postów (tak bardzo w klimatach miłości~). Artefakt to blaszany łeb kota zawieszony na całkiem długim sznurku/łańcuszku. Jest raczej drobnych rozmiarów, więc można z łatwością schować go do kieszeni, bądź zwyczajnie zawiesić sobie na szyi, bez obawy, że będzie rzucać się w oczy. Wygląda mniej więcej tak. Nathaniel i Evendell mogą użyć go całe trzy razy, a z racji tego, że Yuno wysłał aż dwie prace () może cieszyć się mocą artefaktu sześć razy. To, jak wasze postacie weszły w posiadanie tych metalowych koteczków, zostawiam już waszej wyobraźni. A teraz do rzeczy:


Yunosuke:

Nathaniel:
    Nathaniel x Arthur –
    Notka odautorska: Przepraszam wszystkich, a najbardziej Artha.

    Nonsens
    Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 Catspng_exrqxph
    Połączyła nas tęczowa, pedalska więź” – Arthur Adrich
    Nathaniel jak zwykle przemierzał korytarze siedziby DOGS na odcinku wejście do kryjówki – pokój Growlithe’a. Cisza, która aktualnie tu panowała, przestawała wydawać się dziwna, kiedy spojrzało się na wyświetlacz komórki. 7.43. Niby o tej porze zazwyczaj ktoś próbował zrobić sobie w miarę przyzwoite śniadanie, ktoś inny krzątał się bez celu, czekając na przydział jakichkolwiek zadań, jacyś wymordowani kłócili się podczas przygotowań do kolejnego wypadu… dzień wcześniej jednak większość Kundli była na super-duper-ważnej misji wymyślonej przez ich przywódcę. Nic dziwnego, że dzisiaj pozwolili sobie na odrobinę więcej snu niż zazwyczaj.
    - Och, Nathaniel, co ty tu jeszcze robisz? – z jednego z pomieszczeń wyłoniła się rozczochrana, jasnowłosa łepetyna anielicy. Evendell zamrugała kilkakrotnie, przeciągając się. Wyglądała, jakby chciała się upewnić czy on to na pewno on.
    - Dopiero przyszedłem.
    - Ale po co? Mieliście przecież wyjechać dzisiaj rano naaa…
    Dalsza część wypowiedzi blondynki utonęła w przeciągłym ziewnięciu. Levittoux złapał dziewczynę w samą porę, by uchronić ją przed bolesnym w skutkach upadkiem. Atak narkolepsji. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej. Ułożył ją delikatnie na ziemi w tym samym miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stała, żeby po przebudzeniu nie czuła się zbyt zagubiona. Taki z niego gentelman, kurna. Mimo wszystko albinos nie miał zamiaru bawić się w księcia i próbować wybawić śpiącą królewnę z opresji. Da sobie radę. Jakoś. Tak więc białowłosy ruszył dalej, zostawiając za sobą ciało złotowłosego dziewczęcia. Nie uszedł zbyt daleko, gdy drogę zaszedł mu ciemnowłosy chłopaczyna o dziewczęcej urodzie. Gavran podążał w przeciwnym kierunku niż białowłosy i niósł jakieś duże pudła. Zauważył go w ostatnim momencie przed niemalże-zderzeniem.
    - Joł, Nath, niezła była wczoraj imprezka. Gratuluję.
    - …
    - No, dobra, to ja lecę, ktoś musi po tym wszystkim posprzątać.
    I już go nie było. Anioł przez dłuższą chwilę gapił się skonsternowany za oddalającym się Kundlem. Czego on mu gratulował? Zresztą, nieważne. Dzisiejszego dnia wszyscy zachowywali się jak porąbani. Może przypomnieli sobie o jakimś dawno nieobchodzonym Prima Aprilis czy innym badziewiu? Postanowił to olać.
    Po kilku zderzeniach z randomowymi członkami organizacji, którzy dzisiaj wykazywali wyjątkowo duże zainteresowanie jego osobą, a także – o, zgrozo – byli dla niego podejrzanie przyjacielscy, Nathaniel dotarł w końcu do pokoju numer 597. Od progu powitało go podirytowane parsknięcie jego podopiecznego.
    - Co ty tu jeszcze robisz? - prychnął wyraźnie niezadowolony.
    - Czy raczysz wyjaśnić mi o co wam wszystkim chodzi? – zimne spojrzenie czerwonych ślepi zostało utkwione w Jonathanie.
    Growlithe starał się jak mógł, żeby wyglądać obojętnie. Niespecjalnie mu to szło.
    - Wyszedłeś za Arthura. Co, miłość już się skończyła? Niepotrzebnie kupowałem wam sztućce na prezent weselny? – sarknął. – Szczęścia na nowej drodze życia, Levittoux – warknął, a jego oblicze przyozdobił szeroki, wybitnie sztuczny i wymuszony uśmiech.
    - … Co? – w tym krótkim pytaniu nie dało się znaleźć ani grama elokwencji.
    Wilk puścił to mimo uszu, skupiając się na odgłosie zbliżających się kroków.
    - Hohoho – mruknął pod nosem, ukazując swe śnieżnobiałe kły w krzywym uśmieszku. Najwyraźniej, w przeciwieństwie do Nathaniela, domyślał się, kto może właśnie zmierzać w ich stronę.
    Drzwi do pomieszczenia otworzyły się gwałtownie, ukazując długowłosego blondyna z majestatycznym warkoczem, który teraz wyglądał jednak niezbyt porządnie. Arthur.
    - Nathanielu Cortezie Fernando Juanie Julio Riccardo Levittouxie, bardzo się na tobie zawiodłem – zawył teatralnie od progu, kompletnie ignorując swojego kuzyna i całą uwagę skupiając na wspomnianym przez siebie, wyższym albinosie.
    - Witaj, kuzyneczku – rzucił Jace jadowicie, nic sobie nie robiąc z tego, że właśnie został perfidnie olany. – I żegnaj, kuzyneczku. Zostawiam was, gołąbeczki.
    I to też uczynił. Anioł zmarszczył brwi.
    - Żeby pozwolić swojemu mężowi obudzić się w pustym łóżku w dzień po nocy poślubnej? Jesteś okrutny – kontynuował swe wyrzuty Ratlerek, nic sobie nie robiąc z tego, że właśnie wypłoszył Growlithe’a z jego własnego pokoju.
    I wtedy niewiadomo dlaczego Nath zatopił w piersi niziołka lśniące ostrze. Nie było też jasne, skąd miał przy sobie tak niebezpieczny przedmiot…
    ***
    Levittoux obudził się w swoim łóżku i natychmiast wstał, mimo że było ciemno. To był sen? Tak, to wszystko tylko mu się przyśniło. Całe szczęście. Zabicie przypadkowego wymordowanego mogłoby odbić się na jego dalszej karierze, zniszczyłoby mu reputację sumiennego anioła stróża… Chwila, co to za ciemna postać stojąca w kącie? W mroku błysnęły zielone ślepia.
    - Witaj. Tęskniłeś? – zapytał Arthur. Był zombie. I właśnie wbił Nathanielowi sztylet w serce.
    ***
    Levittoux obudził się w swoim łóżku zlany zimnym potem. Czyli jednak żył, a to wszystko było tylko snem?
    - Kochanie, tęskniłeś? – usłyszał znany mu już doskonale z poprzednich snów, męski głos.
    Czy to się nigdy, kurwa, nie skończy?

Evendell:
    Yuno x Ailen –
    (Z góry ostrzegam, że jest to parodia. By nie niszczyć konceptu i charakterów Waszych postaci, a których dogłębnie nie znam, wszystkie irracjonalne zachowania są częścią parodii!)

    Ależ to była ciężka noc! Opasły, mały karzełek poprawił swój listek figowy, który krył przed światem jego wrodzoną, naturalną potęgę. Podrapał się pod pachą i ziewnął szeroko, czując jak w jego głowie szumi. Za dużo wypił a przecież dzisiejszego dnia czeka go robota. Toż to były walęwtyłki. Sięgnął po łuk i zarzucił go sobie przez ramię oraz zgarnął kołczan wypełniony różowymi, puchatymi strzałami, po czym skierował się zygzakiem w stronę wyjścia. Och, to będzie kiepski dzień, coś tak czuł. Zeskoczył ze swej chmurki i otworzył spadochron w kształcie skrzydeł. Naciągnął cięciwę i wycelował, wysuwając z pomiędzy pulchniutkich warg język, wystrzelił. A pierwsza strzała poleciała gdzieś w przestrzeń…
    Strzała mknęła i mknęła, aż bezczelnie ulokowała swój cel w małym i zgrabnym pośladku pewnego Wymordowanego. I chociaż Ailen nie poczuł ukłucia, jego ciało jak i dusza poczuło zupełnie coś innego. Coś, co do tej pory dla niego było obcy uczuciem. Nie od dziś wiadomo, że po dźgnięciu strzałą Amora liczy się, kogo ujrzy się pierwszego. Tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia. Tak więc i tym razem było. Nieco zamglony wzrok spoczął na pewnym kocim osobniku, który akurat przechadzał się naprzeciwko niego. Uczucie pożądania i niepisanej miłości ogarnęły serce Ailena. Chciał rzucić się na nic nieświadomego Yunosuke i go posiąść, tu i teraz. Jednakże nim mógł zrobić krok na przód, Yuno sobie poszedł. Taki plot twist. Smutny Ailen czując, jak jego serducho rozpada się na tysiące małych kawałków odszedł przed siebie, co rusz wzdychając ciężko. Musi zebrać w sobie jakoś siły i wyznać swe uczucie. Ale jak to uczynić, kiedy to poczuł coś takiego po raz pierwszy w swym życiu? Któż mógłby mu pomóc? No jak to kto. Jego ukochani przyjaciele z DOGS, rzecz jasna. Jak pomyślał, tak też uczynił. Niemal tanecznym krokiem ruszył do najbliższej mu osoby. Może ona mu coś poradzi? Któż to wie. W każdym razie Ryana znalazł nad jeziorem. Gdzieś tam na wschodzie. Nie wiadomo co robił. Stał i wpatrywał się w jezioro. Może chciał złowić za pomocą wzroku? Albo siłą zamrozić żyjące tam stworzenia? Albo po prostu niemo im groził? W każdym razie Ailen znalazł się już po chwili przy swoim panie. Ryan odwrócił głowę i obrzucił niskiego chłopaka znudzonym spojrzeniem. Niski brunet z błyszczącym wzrokiem zaczął przeskakiwać z nogi na nogę.
    - Jak wyznać miłość ukochanemu? – zapytał na jednym wydechu. Ryan uznawszy, że w małym nie ma w tym momencie nic ciekawego, ponownie wlepił swoje spojrzenie w jezioro. I milczał. Ailen zaczął skakać z obu stron, Ryan jednak nie reagował.
    - Zabij go. I wytnij jego serce. – w końcu szatyn przemówił cichym głosem, niesionym niczym liść na wietrze. Ailen wpatrywał się w niego przez chwilę zafascynowany. Wreszcie skinął głową i podziękował, radośnie odbiegając, chcąc odszukać Yunosuke. Przecież to było takie proste! Ryan miał rację, w ten sposób z łatwością zdobędzie serce ukochanego. Zanim jednak go odnajdzie, nie szkodzi zaciągnąć rady u kogoś jeszcze, prawda? Akurat tak się stało, że po drodze napatoczył się nie kto inny jak Gavran. Ailen dobiegł do niego i zatrzymał, stając przed nim. Wymordowany ziewnął szeroko i ugryzł soczyste, czerwone jabłko, nie rozumiejąc czegóż to może oczekiwać od niego Ailen.
    - Jak wyznać miłość ukochanemu? – zapytał niski chłopaczyna, niemal rzucając brokatem dookoła. Gavran zmierzył go zaskoczonym spojrzeniem, ale zamyślił się głęboko, najwyraźniej chcąc naprawdę pomóc towarzyszowi. Ale nic ciekawego nie przychodziło do jego głowy, gdy jego wzrok wpadł na nadgryzione jabłko. Tak! To jest pomysł!
    - Musisz nakarmić go słodkim jabłkiem! I będzie Twój! – poradził chłopak. Ailen skinął głową i podziękował, po czym ruszył pędem przed siebie. Czyli musi najpierw nakarmić Yuno jabłkiem, a potem zabić go i wyciąć serce, a wtedy będzie jego. Ailen czuł wewnętrznie, że jego szanse na zdobycie ukochanego z każdą chwilą coraz bardziej wzrastają. Wiatr smagał jego zarumieniona twarz, kiedy pokonywał kolejne metry w szaleńczym biegu miłość. Zatrzymał się raptownie, gdy jego oczom ukazał się Grow. Och, no tak! Grow z pewnością mu coś ciekawego doradzi! Im więcej ciekawych pomysłów, tym większe szanse miał na dobycie Yunosuke. A przecież Grow znał doskonale tamtego kota. Brunet ostro skręcił i podbiegł do Growa, który właśnie sadził marchewki w ogródku. I tak naprawdę nikt nie wiedział dlaczego.
    - Powiedz mi, jak zdobyć serce kogoś niedostępnego? – zapytał chłopak. Grow uniósł głowę znad swego małego ogródka i podrapał się po brodzie w zastanowieniu. Cóż, nie każdy przychodzi do niego każdego dnia z tak trudnymi pytaniami. Musiał się nad tym głęboko zastanowić. Myślał, myślał i w końcu… wymyślił! Spojrzał poważnym wzrokiem na Ailena, powoli podnosząc się z kucającej pozycji i spoglądając na niego z góry. Wyciągnął zabrudzoną dłoń i położył ją na szczupłym ramieniu chłopaka.
    - Posłuchaj mnie uważnie. Musisz posmyrać go za uchem. Tak. To zawsze pomaga. – powiedział kiwając przy tym głową. Cóż, wychodziło na to, że rzeczywiście mówił poważnie. Nic innego jak tylko go posłuchać. Ailen wpatrywał się w szefa niemal oczarowanym spojrzeniem, czując jak jego serce tańczy wesołą salsę. Och, cóż to będzie za wieczór! Jednakże pozostawała jeszcze jedna osoba, do której mógł zwrócić się o pomoc. Bo któż inny mógłby wiedzieć więcej o miłości aniżeli sam anioł? No więc właśnie. Ailen podziękował radośnie Growowi za pomoc, przy okazji kradnąc z jego ogródka jedną marchewkę. Wesoło ją chrupiąc udał się na poszukiwania Nathaniela, mistrza w kwestii miłości. Tylko gdzie go znaleźć? Skoro nie przebywał w pobliżu Growiego. No tak! Ailen pacnął się w czoło. To przecież było takie oczywiste. Gdzie kanapa tam Nathaniel. To było takie oczywiste. Nie minęło pięć minut, jak Ailen wpełzł do ich kryjówki od razu kierując swoje kroki do znanemu mu salonu. Tak jak się spodziewał, zastał tam stróża Growa. Podbiegł do leżącego anioła, który oddawał się swojej ukochanej czynności i zawisnął nad jego twarzą.
    - Jak zdobyć czyjeś serce? – zapytał wesoło. Nathaniel powoli otworzył znudzone powieki i zerknął przelotnie na twarz Ailena. Wydał z siebie cichy, agonalny jęk, który w wolnym tłumaczeniu mówił „ale mi się nic nie chce” i ponownie zamknął oczy. Ale Ailen nie rezygnował tak łatwo. Wszakże zamierzał dzisiaj zdobyć swego ukochanego! Dlatego też tak wisiał i wisiał nad aniołem, aż ten wreszcie musiał mu odpowiedzieć na jego pytanie.
    - Ugryź go w poślada. – odpowiedział znudzony, przekręcając się na drugi bok, przy okazji drapiąc leniwie po brzuchu. Ailen wyprostował się, wiedząc już wszystko. Miał w głowie ułożony genialny plan składający się z rad wszystkich, spotkanych osób. Teraz musiał tylko odnaleźć ukochanego. Wybiegł z kryjówki i udał się na poszukiwania. No cóż, do łatwych to nie należało. W końcu późną nocą odnalazł Yunosuke, który siedział na przewróconym drzewie i spoglądał w gwiazdy, kontemplując i rozprawiając nad swą egzystencją. Dobra Ailen, skup się! Zacznij od ugryzienia w poślada! Chłopak przybrał pozycję gotową do skoku i czekał. Czekał, aż Yunosuke się poruszy. Tyłek Ailen uniósł się nieco ku górze i zaczął poruszać jak u typowego kota, który zaraz zapoluje. Trzy. Dwa. Jeden. I wyskok. Ailen dopadł zaskoczonego Yunosuke i zaczęła się szarpanina. Młodszy chłopak za wszelką cenę chciał ugryźć wyższego w tyłek, a ten nie rozumiejąc co się dzieje, bronił się zaciekle. W końcu, bo długiej walce Ailen siedział na swym ukochanym i spoglądał w jego oczy.
    - Co chcesz? – jęknął Yunosuke, odwracając wzrok w bok.
    - Ugryźć Cię w tyłek… - wymruczał cicho Ailen przesuwając koniuszkiem nosa po miękkim policzku kota.
    - Co?
    - Słyszałeś. No nie opieraj się. Będzie nam razem dobrze. Ugryzę Cię w tyłek, dam Ci pyszne jabłko, posmyram za uszkiem i na koniec zabiję i wytnę serce~
    - No Cię chyba pogięło koleś! – jęknął Yunosuke i zaczął się wyrywać. Ailen wyprostował się i trzasnął go w policzek, by się uspokoił. Kot zamrugał zaskoczony i spoglądał na małego chłopaka, kiedy ten nachylał się nad nim, by złożyć na jego usta pocałunek pełen miłości.
    Wtem w tle rozległ się odgłos dzwonu, który ogłosił wszem i wobec, że dobiegła północ. A we wszystkich bajkach o północy wszystko dobiega końca. Tak było i tym razem. Ailen zatrzymał się tuż przy ustach Yunosuke i zamrugał kilkakrotnie, nie rozumiejąc co się dzieje. Cóż, ktoś musiał mu nieźle dosypać czegoś do wody. Przetarł oczy, powoli schodząc z Yunosuke i jak gdyby nigdy nic zaczął oddalać się od miejsca niedoszłej zbrodni.
    W tym samym czasie Yunosuke poczuł dziwne ukłucie w tyłek… A jego sercem zawładnął Ailen.


by Ailen
- 7 -






Ciasto cytrynowe

Składniki:


► 225g masła
► 225g cukru
► 275g mąki
► 4 jajka
► 2 łyżeczki proszku do pieczenia
► 4 łyżki mleka
► skórka z 2 cytryn



Przygotowanie:

Masło ucieramy z cukrem, aż zrobi się mięciutka, gładka masa. Potem dodajemy 4 jajka, oczywiście bez skorupek i znów mieszamy. Dodajemy teraz mąkę oraz proszek do pieczenia. Co teraz? Też mieszamy! Potem dodajemy mleko i skórkę z cytryn. Tak, zgadliście! Mieszaaamy~ Gdy już wszystko będzie w miarę gładkie i połączone, wstawiamy do piekarnika o temperaturze 160 stopni na 35 minut. Ale, ale! To jeszcze nie koniec. Żeby było jeeszcze bardziej cytrynowo, to bierzemy sok z dwóch cytryn i mieszamy ze 175 gramami cukru - potem polewamy tym CIEPLUTKIE ciasto. Sok wtedy wchłonie się w ciasto, omnomnomnom, a cukier zostanie u góry, tworząc skorupkę.

by Gavran
- 9 -




Konkurs
Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 MXXHqcX
Happy Easter!
W ramach Wielkanocny cała redakcja chciałaby wam życzyć nie tyle co spokojnych, wesołych i radosnych świąt, ale też weny, chęci do pisania i dobrego zdzierania palców o klawiaturę! Ale czym byłyby życzenia bez dodatkowych bonusów w postaci prezentów? Maskotka działu z kocimi zabawami chciałaby zaprosić was wszystkich do wzięcia udziału w konkursie wielkanocnym. Wszystko co musicie zrobić, to tylko pomóc Kotu w malowaniu pisanek~ A oto zasady:
    Przede wszystkim każdy może wziąć udział w konkursie, nie zważając na to, czy jest on starym użytkownikiem, czy świeżym mięsem bez skończonej karty postaci.
    Prace należy wysyłać na konto Gazetki, tytułując wiadomość jako Konkurs Wielkanocny.
    Wszystkie prace muszą być wykonywane w Paincie (żeby było uczciwiej i zabawniej~), oparte na TYM szablonie.
    Pisankę można dowolnie przyozdabiać; kwiatki, kółeczka, zajączki, samochody, żyrafy, lampy. Dozwolone jest też pisanie po jajku. Generalnie macie wolną rękę, ale przypominam, że wszystko musi być robione w zakresie programu Paint!
    Zajączek wielkanocny zajmie dzieci na czas prezentowania prac, więc dozwolone są wszelkie wulgaryzmy – info, jakby ktoś chciał zrobić zbuntowaną pisankę, whatever… - jednak prosi się o nieprzesadzanie.
    Konkurs będzie trwał najprawdopodobniej aż do wydania kolejnego numeru. Wtedy też ukażą się wszystkie pisanki, a te najoryginalniejsze zdobędą nagrody.
    Do dzieła!

by Ailen
- 10 -




Plebiscyt

Wyniki:


Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 Jf54

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 D6lq

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 13xm

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 G2j0

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 Qg4j

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 1z16

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 Erq0

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 Jw0x

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 U9mx

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 Rccx

Antidotum - wydanie wielkanocne. #3 29d3


Zwycięzcom serdecznie gratulujemy!

by Fucker
- 11 -



                                         
Gazetka
Gazetka
 
 
 


Powrót do góry Go down

Motto: Zdychaj.

... zdychaj, poplułam się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

O, wygląda na to, że będziemy mieć tu całą ekipę do baletu, kurna. I moje motto: „Nie”. Takie prawdziwe. ~ To teraz czekam na moje wyznania miłosne. *zerk do skrzynki i koperty się wysypują* Ev, jedno wystarczyło.

To ja może wpiszę te tytuły. ~
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Łoł! Serio, świetna ta gazetka~ Dłuuga, ale to dobrze. Więcej do czytania! *taki kreatywny post*
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Fucker napisał:*zerk do skrzynki i koperty się wysypują* Ev, jedno wystarczyło.

Wiesz, obawiałam się, że jak wyślę jedno to nie dostaniesz. Ostatnio poczta polska zgarnia dla siebie wszystko...

A gazetka świetnie wyszła! Tyle konkursów, tyle czytania~ <3 Piękna robota.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Jednakże nim mógł zrobić krok na przód, Yuno sobie poszedł. Taki plot twist.
Nnnn, biedny Ai XD"
Wesoło ją chrupiąc udał się na poszukiwania Nathaniela, mistrza w kwestii miłości.
Taa |D"

I w ogóle te glanokalosze~
A tak poza tym giń, Ev, bo przez ciebie cały czas rżałam jak debil i aż matka się zaciekawiła z drugiego końca mieszkania, khe {tak naprawdę wcale nie giń, ziemniaki tak mówią, żeby okazać swoją miłość i uwielbienie <3}
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Co chcesz?
- Ugryźć cię w tyłek...
Takie romantyczne, kurna. Mnie też opowiadanie powaliło. *parsk*
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Plakat jest przepiękny. ♥
Jednakże nim mógł zrobić krok na przód, Yuno sobie poszedł. Taki plot twist.
Borze, te zwroty akcji!
To przecież było takie oczywiste. Gdzie kanapa tam Nathaniel. To było takie oczywiste.
TAKIE OCZYWISTE.
Horoskop Charliego jest świetny. xD Urzekło mnie to wszystko w ogóle. Cudowna sprawa. I na pewno wezmę udział w konkursie!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ey, nie, żeby coś, ale dopiero przeczytałem gazetkę *Grow taki szybki wowowowowowow* I... wtf. Nath... Nath... wtf. xDDDDDD To opowiadanie, geeeez. Ale powiem ci, że odgrywasz Growlithe'a lepiej niż ja. Nie wiem czy ci gratulować, czy żądać umiejętności.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Growlithe napisał:I... wtf. Nath... Nath... wtf. xDDDDDD
Ja nie wiem. Ja... pamiętam, że powstawało w mękach i o stosunkowo późnej porze, także tego... |D"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach