Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

W jego głowie nagle było słychać dźwięk:
-Głównodowodzący jest atakowany, sugeruję natychmiastową pomoc.
Naven ocknął się, nie miał teraz czasu na przesłuchiwanie tego małego dziecka, idąc w kierunku drzwi przyłożył palec do ucha tak jakby miał w nim komunikator. Kazał odbezpieczyć laboratorium.
-Przygotować Humvee, uzbrojenie Browning M2. Ma być przed siedzibą z kierowcą i działkowym. W Humvee ma być zapakowany TAR-21 z 300 sztukami amunicji zapakowanych do magazynków. Nie zapomnieć mi tym razem o celowniku holograficznym Eotech 552 i tłumiku dźwięku.-podszedł do drzwi spojrzał na nią-Przygotować część jednostek w stan gotowości, chyba zaczynamy operację oczyszczenia.
Wyszedł przez drzwi, nagle stał się poważny, zachowywał zimną krew. Wiedział, że jak nie on to kto ich uratuje? no właśnie, rozglądał się korytarzu mówiąc dalej do asystenta.
-Kabura udowa, Colt MEU, 2 granaty odłamkowe, 2 hukowo-błyskowe i 2 dymne. Komunikacja na kanale 6, po moim wyjeździe jeśli nie zgłoszę się z ocalałymi w ciągu jednej godziny do bazy wysłać 2 ciężko uzbrojone oddziały. Przekazuję na serwer możliwą lokalizację. Wyruszam za 5 minut.
Zaczął biec w stronę wyjścia, wiedział co się kroi nie będzie to wcale łatwa i przyjemna misja, będąc już przed samym wejście i widząc zajeżdżający wóz nie zostało mu nic innego jak powiedzieć te słowa które dadzą mu siłę oraz są oznaką, że żarty się skończyły.
-Nanosuit Aktywacja.
Miliardy nano robotów zaczęły pracować na jego ciele w celu nałożenia na niego kombinezonu. Powoli jego ciało zmieniało się w strój. Wsiadł do samochodu jako kierowca a żołnierzowi który już w nim był kazał siedzieć z boku i czekać na rozkaz. Kiedy był pokryty kombinezonem, przed jego oczami rozbłysł interface który to poniekąd informował go o tym co się dzieje.
Ruszył z piskiem opon na miejsce, do którego dostał koordynaty.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Musiało kiedyś do tego dojść, jego laboratorium miało być nieskalane krwią ludzi, jednak rozkazał żołnierzom którzy to trzymali jego zdobyć przyprowadzić do laboratorium. W sumie? Czemu by nie, w miarę bezpiecznie się tu czuł, mógł robić co chciał a stół dawał mu pole do popisu. Kiedy wylądowali, sam udał się oddać karabin który miał ze sobą jednak pistolet zostawił sobie na "niebezpiecznie" okoliczności. Kij wie co złapał, chociaż w sumie wolał by oddać to komuś innemu. Kiedy szedł korytarzem do swojego przybytku naukowego był już rozebrany z kombinezonu. Ahh neroprzekaźniki na jego plecach to czyste błogosławieństwo, nie wyobrażał sobie jakby musiał co chwila zdzierać z siebie zbroję. Otworzył drzwi do swojej placówki i zobaczył ją. Przykutą do stołu, widać, że panowie wojskowi znają się na robocie bo wiązania wyglądają na mocne i solidne. Leżała na stole tak jak była ubrana wcześniej, widział jak krew spływa po jej ranach. Myślał nad taktyką jaką by zastosować w przesłuchaniu. Mógłby być agresywny, niczym Gestapo a zarazem miły i łagodny jak Ojciec który słucha swojego dziecka które tłumaczy mu się z ocen. Ale to Naven do cholery, a to co leży u niego na stole to nawet nie jest człowiekiem. Podszedł do przykutej do stołu postaci, usiadł na krawędzi.
-Słuchaj, powiesz mi czego chcę a w zamian puszczę Cię wolno.
Yhy już to widzi jak paniusia wyśpiewuje mu wszystko co chce wiedzieć. Taa na pewno, ale był na to przygotowany. W sumie? kusiło go aby zrobić jedną rzecz. Podszedł do jednej z szafek i wyjął mała fiolkę z napisem "PRAWDA".
-Powiem tak, nie jestem sadystą jak inny.-dodał mówiąc spokojnie-Ale mogę wstrzyknąć CI miligram tej substancji w której znajdują się nanoroboty, które to działają niczym serum prawdy.
Pokazał jej fiolkę, była w niej przezroczysta ciecz i miliony małych robocików które to na jedną komendę Navena zrobić co tylko sobie zapragnie. Fiolkę położył na bok, spojrzał się w jej oczka.
-To może na początku po dobroci. Jak się nazywasz, co Cię tu sprowadza.
Powoli, nie wolno walić z grubej rury na początek, ważne aby się przedstawić jednak niech ma świadomość, że gdzieś tam w głębi szuflady znajduje się parę skalpeli i paczka papierosów razem z zapalniczką. Zna skuteczne metody wyciągania informacji, ogólnie ta rozmowa jest nagrywana przez jego adiutanta. Oby mówiła to co chce usłyszeć, bo jak nie to cóż, nie będzie to najmilsza rozmowa w jej życiu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podróż do najprzyjemniejszych z pewnością nie należała. Już po paru próbach pozyskania wolności siły skutecznie ją opuściły i pozostało jej grzecznie się poddać. Czas dłużył się dla niej wręcz niemiłosiernie, chociaż zapewne minęło góra kilkanaście minut. Miała nadzieję, że pies znajdzie jej chustkę. I że to wszystko jakoś się potoczy.
Nie mogła chodzić, toteż musieli ją niemalże ciągnąć czy tam nieść, w czym oczywiście nie ułatwiała im roboty. Wierciła się jak tylko mogła, wyginała swoje ciało i machała rozpaczliwie nogami czy te rękoma, a nawet zdrowym, jednym skrzydłem. Koniec końców i tak znalazła się na jakimś zimnym stole, do którego ją przywiązano. Przynajmniej zdjęto z jej głowy worek. Rozejrzała się po pomieszczeniu, które przypominało jakieś okropne laboratorium. Właściwie chyba właśnie nim było. Przez jej ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz wywołujący gęsią skórkę. Zacisnęła nieco mocnej palce i szarpnęła się. Nic. Była byt mocno przywiązana. Zresztą, nie ma co się oszukiwać. Z jej marnymi siłami nawet jeśli przywiązano by ją delikatnie, to dziewczyna i tak raczej nie wyswobodziłaby się.
Zacisnęła mocnej powieki, starając się uspokoić rozszalałe serce oraz oddech.
Charakterystyczny odgłos otwieranych drzwi a potem ciężkie kroki. Przybył jej porywacz. Otworzywszy powieki spojrzała na niego, gdy ten przysiadł na stole. O dziwo nie spoglądała na niego ze złością czy też strachem a z politowaniem. Dla tego, co robił i dla jego udręczonej duszy. Gdyby chociaż w drobnym stopniu mógł pojąć swe czyny.
Nie chciała mu nic mówić. Nie, inaczej. Nie chciała mu nic mówić, co mogłoby zagrozić Growowi i innym Psom. Już prędzej wolałaby odgryźć sobie język i do końca życia zostać niemową, aniżeli ich zdradzić. Najgorsze było to, że nie potrafiła kłamać. Jakkolwiek by się nie starała, to kłamliwe słowa i tak nie przechodziły jej przez gardło. Dlatego też wybierała milczenie zazwyczaj. Albo starała się tak odpowiadać, by ominąć stricte odpowiedź.
- Nazywam się Evendell. Jestem aniołem. A dokładniej mówiąc aniołem stróżem. Przybyłam z Edenu na tereny Desperacji, żeby nieść dobre słowo, szerzyć dobroć oraz nawracać tych, którzy tego potrzebują. – odparła spokojnie. Nie kłamała. W tej kwestii nawet nie musiała unikać odpowiedzi, bo po co? To nie zdradzało Psów w żaden sposób a i ona nie czuła jakiejkolwiek potrzeby ukrywania takich danych. To, że była aniołem i tak już ujawniła. Wszakże widział jej skrzydła. Cały czas, gdyż z powodu rany nie mogła ich schować ani też ukryć. I przy odrobinie inteligencji każdy głupi zorientowałby się jakiej jest rasy.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Zaśmiał się o niesieniu dobrej nowinie, szedł ze stolika opar się brzeg stołu. W końcu? O co by tu pytać? interesuje go tylko jak się przedostała do miasta i to do jakiej organizacji należy, jednak wywiad który chce przeprowadzić będzie troszkę dłuższy. Cóż, nie wyciągał jeszcze skalpela który był schowany w jednej z szuflad w jego laboratorium ale pewnie to się stanie, coś czuł, że może ona kłamać lub odbiegać od tematu.
-Panno Evendell, jeśli tak się mogę to Pani zwracać.-chwilę się zamyślił-Jak dostałaś się do miasta i jak z niego wyszłaś.
Przez bramę prawo przechodzić miało tylko wojsko, a ona z wojska nie jest bo by oczywiście ją znał. Obszedł stół dookoła, stanął twarzą w twarz w nią spoglądając na nią z góry. Pokerowa twarz, tak można było określić jego grymas na twarzy. Brak uczuć, brak emocji, brak niczego. Nie chciał wdawać się w nią zbędną dyskusję, bo po co? Rozważanie na temat wiary oraz tego co spotkało świat było zbędne, w szczególności jeśli chodzi o niego. Miał swoje zdanie, wie, że Bóg ich opuścił a jego spuściznę widać dookoła. Jałowe tereny poza miastem, szalejący wirus jak i dziwne mutacje nie mówiąc o nowych gatunkach roślin czy zwierząt a nawet ludzi!. Oparł się wpatrując się w jej oczy jego pustym wzrokiem. Jego czerwone oczy mogły wywołać nie pewności, można nawet rzecz, że strach, oczy diabła, tak czasami słyszał od ludzi.
-Dla kogo pracujesz, należysz do jakieś organizacji?
Patrzył się w nią, jeśli zacznie milczeć to znaczy, że chce coś ukryć, jeśli będzie zmieniać temat to nie chce o tym mówić. Proste? jasne jednak jak wydrzeć z niej informacje ale jemu się uda, nawet jeśli ona do końca życia, chociaż jest aniołem zostanie inwalidą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wrócił ze spotkania z Veyltą w nieokreślonym nastroju. Miało być miło, a wyszło, jak wyszło. Przynajmniej ma szansę na przepustkę do Desperacji, której tak potrzebuje, a także na androidy remontujące laboratorium. Musi pomyśleć, co wstawić do niego, kiedy sprzątną pierwszy bajzel. W zamyśleniu rzucił płaszcz na wieszak i narzucił fartuch. Chyba powinien teraz wezwać trepów i nowego zwierzaczka.
Wtem, usłyszał kroki wielu osób na korytarzu. Otworzył drzwi i wyjrzał zaciekawiony. Raz, dwa… Czterech żołnierzy trzymało między sobą kolejnego pacjenta. Nie widział jednak wyraźnie, bo szli tyłem do niego i zasłaniali cały widok. Cały pochód kierował się w stronę laboratorium Navena. To wystarczyło, żeby wzbudzić jego zainteresowanie. Przecież on ich nie badał. Po co potrzebny byłby mu zwykły wymordowany? Chyba, że…
Ikar nie tracił czasu. Porwał tylko środek paraliżujący z szafki, skalpel na wszelki wypadek i wyszedł na korytarz. Oho, właśnie szedł Naven. Chyba jednak poczeka, pozwoli mu przywitać się z przesłuchiwanym i dopiero później przyjdzie. Mężczyzna zniknął za drzwiami, a Blight stał w miejscu jeszcze przez pięć minut. Po chwili czekania ruszył w stronę laboratorium. Wszedł bez zaproszenia, stanął pod ścianą i uruchomił okulary. Wiedział, że jego obecność może nie być eliminatorowi na rękę, ale mniejsza z tym. Przyjrzał się uważnie postaci przywiązanej do stołu. Anioł! Jego brwi uniosły się do góry, w wyrazie zdziwienia i natychmiast opadły w dół. Jego twarz znowu była teraz maską obojętności. Prawdziwy anioł w laboratorium Navena. Ciekawe, czy wie, co Blight mógłby zrobić, trzymając pierzastego u siebie. Niestety, musi poczekać na remont, bo ta klitka, którą ma na zastępstwo, nie nadaje się. Była za słabo wyposażona.
Ikar w tym momencie zaczął myśleć intensywnie, na jakiej podstawie, po przesłuchaniu może odebrać zabawkę inżynierowi. Znał go, ale między nimi nic nie zaszło i nie wie, czy Naven byłby skłonny do oddania mu anioła ot tak. Ciekawy był tego przesłuchania, dlatego oparł się wygodnie o ścianę, skrzyżował ręce na piersi i obserwował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie odpowiedziała na to, jak się do niej zwrócił. W tym momencie to nie miało najmniejszego znaczenia. Wszelakie uprzejmości były jedynie marną przykrywką. Niech zwraca się do niej jak chce, byleby tylko ją wypuścił. Ponownie zaczęła się wiercić, podejmując marne próby wyswobodzenia się. Ileż ona dałaby w tym momencie, by mieć chociaż odrobinę więcej siły. Niestety, w tym przypadku Kreator nie był na tyle łaskawy. Ba, nawet poskąpił jej siły, gdyż była słabsza fizycznie nawet od przeciętnego zjadacza chleba.
- Dzięki skrzydłom. – odparła cicho, co nie mijało się z prawdą. Eve zazwyczaj w ten sposób dostawała się do miasta. Udogodnienie dla jej gatunku. Wielu jej podobnych wybierało taką drogę podróżowania oraz pokonywania niewygodnych przeszkód, dlatego też dlaczego i ona nie miałaby z tego skorzystać. Chociaż teraz zapewne będzie to dość utrudnione z racji kuli, która utkwiła w lewym skrzydle.
No i proszę, zaczęły się pytania wkraczające już bardziej na niebezpieczne tereny. Musiała uważać na to, co będzie mówiła. Spokojnie i odpowiednio dobierać słowa, tak, żeby niczego nie zdradzić. Nie mogli poznać niczego, co dotyczyło Growa i reszty Psów. Nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Wiedziała, że wiele osób w organizacji obawiało się, że któregoś dnia się wygada. Trudno im się nie dziwić, biorąc pod uwagę to, jaka była. Ale tym chciała udowodnić nie tylko im, ale przede wszystkim sobie, że jest w stanie tego dokonać. Milczeć i nie puścić pary z ust.
- Nigdzie nie pracuję. Chyba, że pracą można nazwać pomoc innym. – odpowiedziała grzecznie na kolejne pytanie. Nie kłamała. Wszakże nigdzie nie pracowała. To, co robiła to całkowicie za darmo. Tak samo jak była w organizacji to też nie mogła tego nazwać pracą, także skutecznie ominęła pytanie.
- Ja naprawdę nie zrobiłam nic złego. I nic nie wiem, dlatego proszę o wypuszczenie mnie. – odezwała się cicho, odwracając głowę w momencie, gdy do pomieszczenia wszedł jeszcze jeden, obcy mężczyzna. Nie podobało jej się to. Coraz więcej ich a to nie zwiastowało nic dobrego. Wręcz przeciwnie.

//szori za tak krótki post.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Słuchał co mówiła, ależ to oczywiste, że jej nie wierzył, w sumie? W sumie coś tu nie pasowało. w sumie i tak się dowie czego chce. Złamie jej ducha parę minut nie miał zamiaru się rozczulać nad czymś co nawet nie jest człowiekiem. Człowiek nie posiada skrzydeł więc czy anioła obwiązują jakieś prawa? Jest zwierzęciem a jak coś się obrońcom nie podoba to zapraszam, niech porozmawiają z Naven. Ten oparł się o stół, westchnął głęboko.
-Pytam ponownie, do jakiej organizacji należysz jak i dla kogo pracujesz.
Był spokojny, jednak chyba ktoś chce skończyć z paroma ranami ciętymi albo jak go porządnie zdenerwuje odetnie jej skrzydła. Sobie nie polata i zgnije wpierdlu jak mu nie powie całej prawy i tego co chce wiedzieć, nawet imię sąsiadki z bloku która ma chorego syna do cholery! Podszedł spokojny jak zawsze do jednej z szafek, wyjął ostry skalpel i igłę. Dobre pytanie po co mu to. Trzymał te 2 rzeczy w jednej ręce. Spoglądał na nią.
-Uwierz mi, nie chce Ci robić jeszcze większej krzywdy.-westchnął-Ale jak będzie trzeba zrobię to.
Czekał na odpowiedź aż zjawił się ON. Popieprzony badacz stworzeń, widział jego wzrok jak wpatrywał się w nią. Naven spojrzał groźnie na niego, wręcz ironicznym głosikiem zwrócił się do niego.
-Może jakieś Dzień dobry albo chociaż chuj Ci w dupę?
Nie lubił jak ktoś przychodził jak do siebie, to nie jest jego labo tylko Windwalkera, nie miał prawa postawić tu nogi bez jego zgody. A sobie wszedł jak do siebie, cholera jasna nie Eve tylko Blight zaczął go drażnić swoim prostackim zachowaniem.
-Po chuj żeś tu wlazł? Zapraszał Cię ktoś? Myślisz, że dam Ci popierdoleńcu ją do zabawy?
Nie był jako tako miły dla ludzi którzy nawet nie powiedzą do niego dzień dobry, kulturę osobistą cenił nad wyraz. A, że zaczął przeklinać to kwestia tego, że wyprowadził go z lekkiej równowagi swoim chamstwem. Cóż, cały Naven, potrafi zachować zimną krew, ale takie zachowanie mu się nie podoba i zaczyna być opryskliwy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Słysząc jego bluzgi, tylko się uśmiechnął. Szczerze, nie obchodziło go to co eliminator o nim mówi. Jego zdanie w kwestii badań było ważne, owszem, ale jeśli ktoś inny stwierdzi, że pierwszego żywego anioła trzeba zbadać, przed czy po przesłuchaniu, to cóż, musi grzecznie posłuchać. Wysłuchawszy go, poprawił okulary.
– Po pierwsze: Dzień dobry Navenie. Nie chciałem ci przerywać twojego arcyciekawego przesłuchania. Skoro jednak zwróciłeś na mnie uwagę, to mogę wreszcie się z tobą przywitać.
Wyprostował się, po czym popatrzył na niego z powagą i zimnem w oczach. Mówił spokojnie, nie dając po sobie poznać, że najchętniej zamieniłby tę dwójkę rolami. A potem wypuściłby anioła, tak by zostać sam na sam z Navenem. Nie miał do niego nic, poza tym, że właśnie go obraził.
– Po drugie: Nie dawaj swojemu gościowi powodów do podejrzewania, że jednak nie wszystko jest w porządku. Rozłam i chaos to to, czego oczekują nasi wrogowie. Więc z łaski swojej nie klnij na mnie, bo myślę, że to co robiłeś, jest ciekawsze od wrzeszczenia na mnie.
Odetchnął głęboko. Nie powinien wdawać się w kłótnię z Navenem. Nic nie wnosi, poza niepotrzebnym napięciem. Cholera jasna, co go tak ugryzło? Wszedł grzecznie, nie przerywał i proszę, co ma z tej uprzejmości. Chciał zwyczajnie poobserwować przesłuchanie.
– A co do zabawy: Nie martw się, zadowolę się tym, co z niej zostanie.
Nie ruszył się jednak z miejsca. Poczeka, aż eliminator grzecznie go poprosi. Liczył jednak na to, że się ogarnie i pozwoli mu obserwować. Inteligentny człowiek, a strasznie agresywny po dokładniejszym poznaniu. Chyba nie rozumiał, że im dokładniejsze  będzie poznanie wroga, tym łatwiejsze jego pokonanie. Poprawił okulary, przy okazji dyskretnie nacisnął przycisk wysyłania na bieżąco materiału. Jeśli Naven coś mu zrobi, będzie to uwiecznione.
Ale ćśś… Zabawa dopiero się zaczyna…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Naiwnie sądziła, że kiedy wszystko powie, oczywiście to co może, to naprawdę dadzą jej spokój. Ale nic na to nie wskazywało. Na dodatek ten drugi osobnik wprowadzał niezbyt przyjemną atmosferę. Istniała też szansa, że zaraz tamta dwójka skoczy sobie do gardeł i przestaną w ogóle skupiać swoją uwagę na niej samej. Chociaż z drugiej strony i tak istniała wtedy wręcz znikoma szansa na to, że uda jej się wyswobodzić.
Rana po postrzale w kolanie coraz bardziej dawała o sobie znać. Bolało, chociaż krwawienie powoli ustawało. To był dobry znak, przyspieszona regeneracja jej ciała zaczynała działać, aczkolwiek pewnie minie sporo czasu nim będzie mogła wreszcie swobodnie chodzić, nie wspominając o innych czynnościach. Najbardziej martwiło ją skrzydło i kula, która nadal w nim tkwiła. Cała ta sytuacja nie przedstawiała się zbytnio optymistycznie.
- Już mówiłam, że dla nikogo nie pracuję. – odparła na jego pytanie. Obserwowała go jak odsuwa się od stołu i podchodzi do szafki. Oczywiście, że się bała i nie chciała, by robił jej większą krzywdę. Ale była lojalna i nie zamierzała wystawić swoich przyjaciół. Nawet za cenę swojego bólu czy skrzydeł. A nawet życia. Anielica była wbrew pozorom zdolna do naprawdę sporych poświęceń, jeżeli to miało zapewnić bezpieczeństwo Psom. Naven nic od niej nie wyciągnie, choćby zaczął najgorsze tortury. Prędzej odgryzie sobie język. Albo sama poderżnie gardło, chociaż akurat to było mniej prawdopodobne.
Odwróciła wzrok od Navena na moment skupiając się na drugim osobniku, który był zdecydowanie spokojniejszy. No cóż, tacy są najgorsi, bo nigdy nie wiadomo co się kryje w ich głowach. Ciężej ich rozgryźć i przewidzieć ich zachowania. Zarówno on jak i Naven byli przerażający, ale nie zamierzała wpadać w panikę, tylko zachować względny spokój. Pomimo, że znalazła się po raz pierwszy w takiej sytuacji.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Spojrzał tępym wzrokiem na Blighta. On sobie z niego jaja robi? Chaos i coś tam, że co? no dobra jest trochę nadpobudliwy to fakt, jednak to jest cały on, pyskate zwierze z niego, nie lubi osób które siedzą i pierdzą w stołek zamiast łapać za broń i walczyć. Nie cierpiał taki ludzi, brzydził się nimi, a tym bardziej jeśli byli to wojskowi. Eh, z chęcią dałby mu w pysk za takie gadanie do niego, czy nawet nie może on z swojej tępej głowy wypowiedzieć głupie przepraszam? Serio, głupie przepraszam jest to słowo które idealnie załagodziło by jego nerwy a nie "Nie klnij na mnie". Bo co?
-Po pierwsze: Witam.
Wyprostował się, spojrzał na niego wzrokiem pełnym głupoty, zrobił dziwną minę spinając wargi i wydukał jeszcze z siebie jednego bardzo elokwentne oraz mądre słowo stosowane przez wojowników ortalionu.
-Po Drugie:Jebie mnie to.
Parę razy pokiwał głową przymykając oczy, może i wychodził czasami na idiotę jednakże.
Teraz czas rozprawić się z małym kłamcą. Złapał skalpel do ręki i przewracał go między palcami, spoglądał na aniołka przykutego do stołu. Spojrzał, w jej oczka. przystawił skalpel do jej powieki.
-Słuchaj, nie ufam Ci, powiedz mi naprawdę, dla kogo pracujesz.
Stoickim spokoju rzek do niej, nawet pogłaskał ją po policzku. Uśmiechnął się niczym rasowy psychopata, zatrzepotał rzęsami i dodał.
-Chcesz oko do badań?-spojrzał się na doktorka.
Bo jeśli nic nie powie, to chyba ma, że tak powiem kosz na śmieci biologiczne. Skalpel ostry jest, czy to długo obciąć skrzydła? Chociaż raz! jeszcze jest jedno miejsce gdzie mógłby sprawić jej okropny ból, tak rana postrzałowa. Zapomniał ale będzie miał to na uwadze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Potraktował pytanie Eliminatora jako zaproszenie.
Zbliżył się do stołu wpatrując się w anioła jak zaczarowany. Oto otwiera się przed nim kraina możliwości, cudownych możliwości. Ciekawe, czy da się wydestylować z nich moc, którą, w przyszłości, mogliby zażywać, wzmacniając tym samym swoje ciała. Elektrycy władający elektrycznością byliby jeszcze sprawniejsi w swoim fachu. Ogrodnicy panujący nad ziemią mogliby sprawiać, że rośliny rosną cały rok i wydają zawsze dobre plony, bez sztucznych nawozów i tym podobnych. Nie byłoby nigdy suszy, bo nad wszystkim czuwaliby wyspecjalizowani pracownicy.
Ale nie tylko pokojowe zastosowania krążyły Blight’owi po głowie. Przecież każda moc może posłużyć do usprawnienia wojska i uporania się z wymordowanymi szumowinami w Desperacji. A także z tymi przeklętymi Łowcami. Woda, która daje życie, równie dobrze może je odebrać. Ziemia może się nagle rozstąpić pod czyimś domem i pochłonąć go. Słońce może zacząć palić żywcem, a powietrze stanie się gęste niczym smoła, utrudniając oddychanie. Wszystko można zrobić, mając moc i odrobinę wyobraźni. Jeśli się nie uda, zawsze można spróbować przeszczepić ich skrzydła i tym sposobem odzyskać władze nad przestworzami. O tak, tej okazji nie można zmarnować…
Przyjrzał się skrzydłom. Wydawało się nierealne, żeby humanoid mógł latać swobodnie. Dotknął ich. Miękkie pióra i twarde ciało pod nimi utwierdzały w przekonaniu, że są tak samo rzeczywiste, jak sala wokół niego. Gdyby tak odebrać je temu… wybrykowi natury… Wspaniała wizja…
Wrócił do rzeczywistości. Zdecydowanie za bardzo się rozpraszał. Poprawił okulary i spojrzał na Navena.
– Oko? Chętnie, ale mam lepszy pomysł. Żeby go zrealizować potrzebuję jednak twojej współpracy, a mianowicie: Przesłuchuj ją tak, żeby została w jednym kawałku. Możesz ją pociąć, połamać kości, ale niech zostanie jej wszystko. Oczy, ręce, nogi, skrzydła. Głowa też. Z pewnością wiesz jak to zrobić.
Spojrzał na anioła i pochylił się nad nim tak, że ich twarze dzieliło kilka centymetrów.
– Moja droga, odpowiadaj szczerze na pytania tego pana, – wskazał na Eliminatora – bo wolałbym osobiście cię pociąć, zamiast oddawać zabawę innym.
Wyprostował się i zwrócił się ponownie do Navena.
– Życzę owocnego przesłuchania. Nie zmartwisz się, mam nadzieję, tym, że cię teraz opuszczę. Do zobaczenia.
I wyszedł, zamykając za sobą drzwi.


[zt]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach