Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 17 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 12 ... 17  Next

Go down

Pisanie 30.08.16 23:54  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Prychnięcie przemieszane z rozczarowaniem wyrwało się z jego gardzieli. Na tyle lat, ile się znali, wymordowany nadal nie zdążył spamiętać o jego wytrzymałości na ból i wciąż próbował przeróżnych sztuczek stricte sadystycznych? Jinx uniósł dłoń i pogłaskał go czuje po głowie, jakby Illija był tak naprawdę tylko małym brzdącem, któremu na spokojnie trzeba ponownie wytłumaczyć jakąś prostą rzecz.
- Jesteś o sto lat za daleko, żeby takim wsadzaniem palucha wywołać we mnie jakiś ból, mały. – mruknął rozkładając po chwili obie ręce na boki. - Ale próbuj. Czekam na dzień, kiedy ci się wreszcie uda. A co do burdelu i tego, co robię za zamkniętymi drzwiami… – głos nieco obniżył, jednocześnie obnażając długie, zwierzęce kły. - Czemu wreszcie nie zajdziesz w sobie na tyle odwagi, by mnie odwiedzić i samemu się przekonać, co tak naprawdę tam robię, hm? Zawsze jesteś tak mile widziany, Cavendish. – – odchylił się nieco do tyłu, w razie niekontrolowanego ataku ze strony wyższego chłopaka. Illija bywał równie nieprzewidywalny co on sam, a tacy są najgorsi. Położył jedną dłoń na drugie ramię i zaczął robić małe kółka, pozwalając tym samym, by zastygłe kości miały trochę ruchu. Pomimo całej jego postawy, musiał przyznać, że był mu wdzięczny, że się tu zjawił i pomógł uporać z dziurami, jakie pozostawiły po sobie anioły. Co prawda przez najbliższe tygodnie jego stuprocentowa sprawność będzie znikoma i naprawdę będzie musiał uważać, by przypadkiem nie naruszyć ran, ale przynajmniej nie wykrwawi się gdzieś w zapomnianym lesie jak zarżnięty prosiak.
przechylił lekko głowę w bok, wciąż czując pulsujący, głuchy ból w plecach. Wyciągnie noży nie należało do najprzyjemniejszych. Nawet ktoś taki jak Jinx odczuwał w tym wypadku dyskomfort i ból, co komunikował pojedynczym warczeniem przy każdym sztylecie, który opuszczał jego blade ciało. Koniec końców było już po krzyku. Wreszcie mógł pozwolić sobie na spokojne relaksowanie, choć w pełnej krasie odczuje to dopiero wtedy, kiedy znajdzie się w domu.
- Możesz je zachować. Uznajmy to za część zapłaty, za twoje usługi, Illija. – powiedział spod półprzymkniętych powiek. Nie, to nie była żadna łaska. Każdy, kto mieszkał na Desperacji dłużej niż rok doskonale wiedział, że wszelaka broń była tutaj na wagę złota. A parę sztyletów to mimo wszystko było hojną zapłatą, jakby na to nie spojrzeć. To co, że pierwotnie należały do aniołów.
”Łoł, zależy ci na kimś?”
Uchylił jedną z powiek i spojrzał w dół na chłopaka.
- No wiesz? Ranisz moje serce. Nie jestem bezduszną kreaturą. Też mam uczucia! – rzucił z wyraźnie namacalnym sarkazmem i wzruszył ramionami. - Znam go prawie tysiąc lat. To jedyna osoba na tym świecie, która coś dla mnie znaczył. – skwitował po chwili już całkiem poważnie, choć nie czuł się zobligowany do dalszego tłumaczenia. Kąciki ust uniosły się w krzywym uśmiechu, kiedy usłyszał jego ostatnie słowa.
- Za kogo mnie masz, chłopcze? – parsknął rozbawiony, wyglądając na kogoś, kto zaraz wybuchnie głośnym śmiechem. Ale zamiast tego zsunął się z kamienia, na którym do tej pory siedział i przechylił się w stronę Illiji, opierając o jego szczupłe ramię swoją głową i przymknął oczy.
- Ale fakt, przez moment potrzebuję odpoczynku. – wymruczał jak rozleniwiony kociak.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.16 1:32  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Fakt, powinien już dawno zapamiętać, że ten typ ma wyjątkowo wysoki próg bólu i sprawienie mu fizycznego cierpienia to coś nie łatwego. Nie mniej, Ilija miał ochotę kombinować, aż w końcu chociaż raz zobaczy grymas bólu na twarzy Jinxa. Tak dla małej satysfakcji, mimo że był pewny iż oberwie mu się późnej za to. Cokolwiek później mogło się wydarzyć, będzie warto.
- Kiedyś na pewno mi się uda, więc bądź gotów – prychnął, nieco rozbawiony tym, że mężczyzna prawie rzuca mu wyzwanie. Zerknął na niego z cieniem zainteresowania, słysząc to specyficzne zaproszenie z którego chyba wolał nie korzystać. Miał mieszane odczucia względem tego gościa i w sumie ilekroć spotykał się z nim w różnych okolicznościach, nie umiał go rozgryźć ani zrozumieć sposobu jego działania. Czasami wydawał się tak bardzo nie logiczny, by innym razem być najbardziej ogarniętą osobą jaką znał. Hm, typowy Poziom E, jakby nie patrzeć.- Tu nie chodzi o odwagę, a prędzej niechęć do twego biznesu – odparł po prostu, chociaż ciężko było ocenić czy mówi prawdę, czy jedynie szuka wymijającej odpowiedzi, byle wyjść z sytuacji z twarzą.- Poza tym sądziłem, że jesteś hetero... skąd więc to zaproszenie? Które nie brzmi tylko jak... O chodź, zobacz co robię na co dzień - mruknął. Kąciki jego ust zadrżały i nie powstrzymał delikatnego uśmieszku, gdy zobaczył jak Jinx odchyla się do tyłu. Ta wyraźna oznaka niepokoju i chyba ostrożności, poprawiła humorek Iliji, to, że ktoś się go bał przez wzgląd na jego niestabilność wyjątkowo go zadowalało, bo widać ktoś jeszcze pamiętał, że niewinnie wyglądający Cavendish może być bardzo niebezpieczny jako Wymordowany. Ożywił się jeszcze bardziej, słysząc, że może zabrać broń i to tylko część zapłaty. Sądził, że będzie musiał się wykłócać o coś w zamian za pomoc, ale widać ten tu miał dziś na tyle słaby dzień, że był milszy niż zwykle. Schował noże do plecaka, tak dla pewności i cieniem nadziei, że się ciemnowłosemu nie odwidzi nagle.
Spojrzał na niego sceptycznie, słysząc o uczuciach.- Ta jasne, może je masz, ale są wypaczone – stwierdził. Przysiadł na ziemi, gdy skończył już z tą złotooką bestyjką i pozbawił go możliwości, wykrwawienia tutaj.- Masz farta, że masz kogoś takiego – przyznał cicho, jednak wydawało się, że mówi bardziej do siebie. Ilija już dawno zaniechał przywiązywania się do innych, znał sporo osób, ale każdy był mu w większym bądź mniejszym stopniu obojętny. Wszyscy, którzy coś znaczyli... ginęli prędzej czy później.- Za kogoś kto, mógł dziś zginąć i teraz powinien pomyśleć o sobie, zamiast zgrywać niepokonanego – odparł, lecz wiedział, że nie musi. Nie istotnym było, za kogo miał Jinxa. Popatrzył na niego odrobinę zdziwiony, gdy mężczyzna nagle oparł głowę na jego ramieniu.- Miło, że przyznajesz mi racje – szepnął, dławiąc w sobie śmiech.- Powinieneś się trochę zdrzemnąć, chociaż to nie najlepsze miejsce – rozejrzał się, ilość dźwięków jakie ciągle do niego docierały to go rozpraszało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.16 20:33  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz się bał. Kiedy odczuwał uczucie bezsilności, a cichy głos podpowiadał w jego głowie, żeby się wycofał. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek to wszystko czuł. Przez jego umysł przetaczało się wiele innych, wzburzonych emocji. Ale strach? Nawet w momencie swojego pierwszego morderstwa nic nie czuł. Nic, oprócz adrenaliny w jego krwi i chorej radości przemieszanej z satysfakcją. Lubił uczucie balansowania na krawędzi, ale nigdy się nie bał.
Nie wiedział jak to jest
Jak tak się zastanowić, to był wybrakowany pod względem emocjonalnym. Strach, miłość, troska, empatia, współczucie… te, i wiele innych odczuć wymaganych przez świat zostało mu odebranych. Ba, nigdy nie został nimi obdarowany, przedzierając się przez trudne życie gołymi rękami. To wszystko go ukształtowało na osobę, jaką się stało. Pozbawioną skrupułów, nienaruszalną, arogancką, w pełni przekonaną o swojej sile. Gdyby świat nie uległ apokalipsie, z pewnością społeczeństwo traktowałoby go jako osoba stanowiąca zagrożenie dla innych. Ale świat, w którym przyszło mu żyć, najwidoczniej okazał się idealnym miejscem dla kogoś tak spaczonego jak on. Jakby to wszystko tak miało być.
- Brzmisz trochę, jakbyś próbował mi grozić, dzieciaku. – mruknął lakonicznie I wyciągnął dłoń przed siebie, pstrykając go w czoło. - Nie schlebiaj sobie tak. Jest jeszcze za wcześnie. Jak przyjdziesz, to wtedy możemy porozmawiać. Ale czy się odważysz, co? – uniósł obie brwi ku górze w pytającym geście, choć tak naprawdę nie oczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi. Jak zwykle. Twoje słowo zawsze musi być ostatnie, prawda? Jinx?
- Powiedz, Cavendish… – nachylił się nad jego uchem tak blisko, że gdy mówił dalej, jego wargi muskały płatek jego ucha. - Aż tak bardzo chcesz, bym cię zerżnął? Musisz jednak bardziej się postarać. Nie jestem dostępny dla każdego. –pogłaskał jego delikatną skórę na szyi ciepłym oddechem, i dopiero wtedy odsunął się od wyższego mężczyzny z błyskiem satysfakcji w oku. Cały „czar” prysł w chwili kolejnych słów chłopaka, na które ciemnowłosy zareagował gwałtownym śmiechem.
- No, ale nie zginąłem. – rozłożył obie dłonie na boki, mówiąc to lekkim tonem. Aż za lekkim. - Czyżbyś się o mnie martwił? Potrafisz być uroczy w całej tej swojej upartości, wiesz? Mówił ci to już ktoś kiedyś? – nie, nie myślał o tym, że mógłby zginąć. Życie było zbyt nudne, by rozmyślać o tak trywialnych, w jego mniemaniu, rzeczach.
- I nie przyznaję ci racji. Po prostu chwilę odpoczną I ruszę dalej. To wystarczy na zregenerowanie utraconych sił, więc się nie ruszaj. Za moment będzie po wszystkim. – westchnął ciężko, dodatkowo ziewając szeroko. O tak, sen mu się przyzna. Ale to dlatego, że coś innego wisiało w powietrzu. Coś, co nadchodziło wielkimi krokami od dłuższego czasu. Coś, nad czym nie miał kontroli.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.16 23:04  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Każdy kto dość długo żył na Desperacji, był pod wieloma względami ograniczony i wypaczony. Surowe warunki, musiały prędzej czy później odbić się na psychice każdego, a przy tym pozbawiały pewnych zachowań oraz emocji. Dlatego Iliję już nie zaskakiwało to jak topornych pod względem charakteru, spotykał ludzi czy Wymordowanych. Jednak i tak miał wrażenie, że ponad całą tą masę wybija się Jinx, który był cholernie specyficzny, przez co Illija nie zawsze wiedział jak się przy nim zachować. Wątpił szczerze, aby ten znał takie pojęcia jak strach czy współczucie, a im więcej czasu z nim spędzał tym pewniejszy był w tym.
- Próbuję wielu rzeczy, ale na pewno nie grożę ci – mruknął spokojnie. Tego zdecydowanie nigdy by nie zrobił, czasami faktycznie zachowywał się głupio i ryzykował zbędnie, ale jednak często przyćmiona logika, nie pozwalała mu na skrajnie debilne zachowania. Zmarszczył nieco nos, krzywiąc się kiedy został pstryknięty w czoło. Nie spodobało mu się to, takie gesty działały mu na nerwy i nigdy tego nie ukrywał. Tym razem powstrzymał się od komentarza, woląc ugryźć się w język. Wątpił żeby sam z siebie poszedł do burdelu Jinxa, wolał to miejsce omijać szerokim łukiem i jeśli już miałby się tam zjawić to z bardzo mocnym powodem. Zacisnął mocno szczęki, czując dotyk jego ust na uchu, co skutecznie go rozpraszało chociaż bardzo nie chciał jakiejś głupiej reakcji.- Nie chcę byś mnie zerżnął i rozumiem, jeśli zniszczyłem twe nocne fantazje, ale serio nigdy mi na tym nie zależało – wyjaśnił wyjątkowo spokojnym tonem, chyba tylko dzięki temu, że faktycznie nie chciał. Zerknął na niego, zaraz uśmiechając się lekko.- Jesteś luksusowym towarem, że nie jesteś dostępny dla każdego? - spytał z delikatną zadziornością, pobrzmiewającą w głosie. Wywrócił oczami słysząc, że jest uroczy.- Ta, ktoś mi to mówi... przynajmniej raz w tygodniu i zwykle kończy z siniakami, bo nie jestem uroczy – odparł, a to już było pewnym ostrzeżeniem. Nie lubił takich określeń i starał się jak najszybciej wyprowadzać z błędu innych, aby nie popełniali głupot.- I nie martwię się o ciebie szczególnie, nie jesteś aż tak ważny ani wyjątkowy – wyprowadził go z błędu w którym chyba tkwił mężczyzna.
- Spoko, odpoczywaj – szepnął, bawiła go trochę ta sytuacja, ale zachował spokój, którego chciał jego towarzysz. Kiedy ten oparł się bardziej o niego, Illija sam przymknął oczy, ale nie stracił na czujności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.16 22:45  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Te kilkanaście minut, które zdawały się upłynąć jak za pstryknięciem palcami, dla Jinxa okazały się idealnym odnawiaczem utraconej energii I siły. Teraz przynajmniej wróci o własnych siłach i nie da się zaatakować pierwszemu lepszemu wymordowanemu, którego normalnie miałby na drugie śniadanie. Po dłuższym czasie milczenia, uchylił powieki, co ułudnie sprawiło, że można było wziąć go za kogoś, kto dopiero zrywa się z krótkiej drzemki i do którego żadne wcześniej wypowiadane przez drugiego wymordowanego słowa nie dotarły. Ale Jinx nie spał. Przez cały czas słuchał.
Uniósł dłoń i wsunął ją na chłodny kark, ruszając nim powoli na boki. Przynajmniej dudnienie w skroniach ustało.
- Skoro tak twierdzisz. – wymamrotał rozleniwionym tonem, co po tak długiej przerwie milczenia ciężko było przypasować na jakie dokładnie słowa właśnie odpowiedział. Podniósł się z ziemi i przeciągnął, spoglądając z góry na chłopaka. Wreszcie kąciki ust uniosły się nieznacznie, kiedy kucnął przed nim i złapał go za szczękę, przysuwając jego twarz bliżej siebie. Trzymał go na tyle mocno, by mieć pewność, że dzieciak nie ucieknie od niego.
- Można tak powiedzieć. Powiedzmy, że nie każdy może położyć swoje łapska na mnie. – w jego oczach błysnęło coś ostrzegawczego wymieszanego z dzikością wymordowanych. - To ja wybieram swój towar. Pamiętaj, chłopcze. Co do odwdzięczenia się… – przysunął twarz jeszcze bliżej, aż w końcu dzieliło ich zaledwie parę nieznacznych milimetrów, a ciepłe oddechy były jednością.
- Przyjdź, a na pewno się odwdzięczę za dzisiaj. – trzymał go jeszcze przez chwilę, sprawiając wrażenie, że lada moment ich wargi złączą się, ale nigdy to nie nastąpiło. Mężczyzna wypuścił go, podnosząc się gwałtownie z ziemi i odsuwając się od niego na parę kroków i złapał za guzik spodni, który odpiął. Materiał zsunął się aż do samych kostek ciemnowłosego, a za moment podążyła za nimi bielizna i wysunął stopy z ciężkich butów. Bez jakiejkolwiek krępacji swoją nagością, dodał cicho, unosząc górną wargę, ukazując ostre kły.  
- Na razie, chłopcze. Będę czekał. – mruknął cicho w tym samym momencie, w którym rozległo się nieprzyjemny dla ucha odgłos łamanych kości. Na oczach Cavendisha ludzka sylwetka Jinxa zaczęła przeistaczać się w zwierzęcą, ale nim chłopak mógł coś więcej dostrzec, ciemnowłosego pokryła gęsta, smolista mgła uformowana w kształt wilka z błyszczącymi, złotymi ślepiami i pysku wypełnionym podwójnym rzędem ostrych kłów. Wydał  siebie gardłowe warknięcie, pochylił się po spodnie i buty, które złapał w pysk i odwróciwszy się tyłem, skoczył w krzaki, pozostawiając po sobie jedynie rozdarte bandaże o krwistym zabarwieniu.

|| zt.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.17 21:11  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Gavran leżał w celi już od bardzo, bardzo dawna. Poprzednie życie wydawało się niesamowicie odległe. Tak, jakby leżało za oceanem na którym szaleje sztorm, a Gav ma do pomocy jedynie małą, drewnianą tratwę. Można nawet  powiedzieć, że dla niego jakby nigdy nie istniało. Tamten wesoły, nieco leniwy chłopak umarł już jakiś czas temu, zostawiając pustą skorupę o zimnych oczach.
Ile minęło dni, od kiedy ostatnio wyszedł na słońce? Ile miesięcy, a może nawet lat, od kiedy czuł powiew wiatru na swojej skórze? Kreski na ścianie przestał ryć po dwustu dniach.
Wtedy zniknęła nadzieja.
Na początku próbował udawać wyluzowanego. Obojętny stosunek wobec przesłuchań i tortur, chociaż w środku krzyczał z bólu. Odpowiadał sarkastycznie na pytania kotów, żartował, wzdychał teatralnie, śmiał się i cały czas był pewny, że zaraz po niego przybędą. Zaraz będą, kolejnego dnia. Kolejnego. Jutro. Jutro to już na pewno.
Czemu ich nie ma?
Pewnie mają dużo na głowie. A może coś się stało? DOGS zostało zaatakowane? Evendell, Grow i reszta zginęła w jakiś okropny, bolesny sposób.  A Gavran został sam, ostatni Pies na tym cholernym świecie.
Możliwe też, że go szukają. Po prostu nie mogą znaleźć, bo kryjówka jest dobrze ukryta. Może o nim myślą i zastanawiają się, gdzie jest.
Po jakimś czasie Gavran uznał, że pewnie myślą, że gdzieś wyjechał. Poleciał gdzieś załatwiać swoje krucze sprawy, a po kilku miesiącach wróci. Potem jednak, po tych dwustu dniach, Kundel musiał przyznać jedno. Zapomnieli o nim. Bał się tej myśli, bał się usłyszeć jej brzmienie w umyśle. Próbował jej nie dopuszczać do siebie, trzymał ją na odległość. Dokładnie jak dużego pająka, którego chcemy ignorować, a jednak co jakiś czas na niego zerkamy. Bo przecież nie mogli o nim zapomnieć, prawda? Gavran tak bardzo kochał swój dom, chociaż nigdy tego nie okazywał. Z drugiej strony, czy on coś zrobił dla Psów? Nic wielkiego. Leżał tylko w tym swoim pokoju, raz pomógł uwolnić Evendell i przyniósł Shiona do kryjówki, za co zresztą dostał opieprz. Właściwie to się nie dziwił, że go zostawili. Zasłużył na to.
Tego dnia chłopak leżał na ziemi, zgniatając po kolei wszelkie robactwo w swojej celi. Niektóre z nich zjadał. Przyzwyczaił się do ich ohydnego smaku, nie miał innego wyjścia. W pewnej chwili zobaczył zarys pająka. Oblizał suche, popękane wargi i powoli wstał, podtrzymując się jednej ze ścian. Ruszył przed siebie powoli, by w końcu rzucić się na pajęczaka i bez zastanowienia wpakować go do ust. Może kiedyś miałby odruch wymiotny, czując jak małe nóżki poruszają się konwulsyjnie na jego podniebieniu. Ale teraz liczyło się tylko to, by chociaż trochę napełnić pusty żołądek.
Zmęczony wysiłkiem usiadł na ziemi, próbują przebić wzrokiem ciemność. Zerknął na swoją dłoń i lekko dotknął miejsca, w którym powinien mieć mały palec, jednak zamiast tego był tam tylko przypalony ślad. Gavran syknął z bólu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.17 22:19  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Nic się nie zmieniło.
Ciało jest bolesne,
jeść musi i oddychać powietrzem i spać,
ma cienką skórę, a tuż pod nią krew,
ma spory zasób zębów i paznokci,
kości jego łamliwe, stawy rozciągliwe.
W torturach jest to wszystko brane pod uwagę.

Nawet zarażony wirusem X może zostać złamany, jak każdy ma swoje granice, bólu, nadziei i pokładów siły. Nikt nie jest nieśmiertelny, po prostu cienka jest granica, kiedy człowiek przestaje być człowiekiem, bo właśnie tym był Gavran w tamtej chwili. Pozbawiony smaku wiecznego życia, poniżony i zamknięty w ciasnej i ciemnej celi. Ponoć siedząc w ciemności nigdy nie jest się samemu. Ciekawe ile Kotów rozbawił swoją gorącą nadzieją i ile im dał radochy, kiedy z dnia na dzień mijał czas, którego oni mieli pod dostatkiem w przeciwieństwie do wymordowanego, który łamał się jak domek z kart. Wystarczył już teraz podmuch wiatru by upadł i więcej się nie podniósł.

Nic się nie zmieniło.
Ciało drży, jak drżało
przed założeniem Rzymu i po założeniu.
w dwudziestym wieku przed i po Chrystusie,
tortury są, jak były, zmalała tylko ziemia
i cokolwiek się dzieje, to tak jak za ścianą.

Skrzyp, a potem stukot cudzych butów. Łup, Łup, Łup. Nieśpieszne, wręcz kpiące. Ponoć w bólu najgorsze jest oczekiwanie na niego. Najwyraźniej jego oprawcy zdawali sobie z tego sprawę. Ciekawe, czy Gavran już zdążył zapamiętać ilość kroków, która dzieliła go od nieubłaganego. Zaraz pojawiło się światło, wpierw płowe odbijające się od starych ścian, które już zdążyły obrosnąć skrystalizowaną solą i krzykami innych więźniów. Nie! Pomocy! Błagam dość! Ciekawe jak niewiele trzeba było, by nauczył się rozkładu dnia? Ciekawe ile razy po jego plecach przeszły dreszcze, kiedy kolejny wrzask milkł w połowie, a kiedy zaczął błagać by być następnym, który umrze. Ponoć jest w człowieku instynkt przetrwania, który nie pozwala się poddać, ale jeżeli ma się wyjątkowego pecha, to szybko sobie można zdać sprawę z tego, że są o wiele gorsze rzeczy od śmierci.
Światło pochodni już go oślepiało trzy postaci o znajomych już dla niego kształtach stały przy kratach do jego celi przyglądając się mu i czekając na jakąkolwiek reakcje, tylko po to by mieć pretekst, ale przecież jak chce się uderzyć, to kij się znajdzie...prawda?
- Witaj słońce, co taki przygaszony dzisiaj? - drwiący głos i drwiąca postawa, podczas gdy metalowa krata z jękiem rozpaczy rozsunęła się. Dwójka towarzyszy zakuła Gavrana w kajdany nie siląc się na delikatność. Specjalnie naciskali stare rany i siniaki czekając na upragniony krzyk.

Nic się nie zmieniło.
Chyba tylko maniery, ceremonie, tańce.
Ruch rąk osłaniających głowę
pozostał jednak ten sam.
Ciało się wije, szarpie i wyrywa,
ścięte z nóg pada, podkurcza kolana,
sinieje, puchnie, ślini się i broczy.

Zaraz po skuciu go po jego szyi rozległ się wręcz spazmatyczny ból. Igła wbiła się w skórę i brutalnie przedarła aż do naczynia krwionośnego, którym popłynęła paraliżując powoli każdy jego mięsień.
- No wstawaj, czego zwlekasz? Wstawaj powiedziałem - z pogodnego tonu głos oprawcy zamienił się w agresywny wręcz warkot. Niestety wymordowany nie miał już możliwości podniesienia się nieważne jak bardzo by chciał. Wręcz osunął się.
- Nie słyszysz co do ciebie mówię, zaszczańcu?! - charkot i splunięcie w twarz, a zaraz but, który brutalnie wgniótł jego twarz w ziemię łamiąc mu nos po raz któryś. Krew buchnęła zalewając mu przełyk i krztusząc go, ale Gavran nie mógł wykasłać tego skutecznie i zaczął się dusić, ból w płucach szybko zaczął się robić nie do zniesienia, ale zemdlał zanim zdołał umrzeć.

Nic się nie zmieniło.
Poza biegiem rzek,
linią lasów, wybrzeży, pustyń i lodowców.
Wśród tych pejzaży duszyczka się snuje,
znika, powraca, zbliża się, oddala,
sama dla siebie obca, nieuchwytna,
raz pewna, raz niepewna swojego istnienia,
podczas gdy ciało jest i jest i jest
i nie ma się gdzie podziać.

Pobudka również nie należał do najlepszych. Pierwsze było przeszywające zimno bijące od czegoś w czym leżał, a drugie - ból. Kiedy już zdołał otworzyć powieki, to mógł zdać sobie sprawę z dwóch rzeczy. Pierwsza - jest w sali, która prawdopodobnie już dawno stała się jego koszmarem, a druga - prócz roztrzaskanego nosa boli o jeszcze gardło.
- Znaleźliśmy sposób byś nie wrzeszczał - zaczął ten sam co wcześniej na powrót posługując się tym spokojnym tonem, jakby wcale nie szlachtował Gavrana od ponad roku, a był jego kumplem.
Ale jedno trzeba mu przyznać, był pomysłowym sadystą. Niewielu by wpadło, by zrobić dziurę w tchawicy swojej ofiary, by nie mogła z siebie wydawać nic prócz świstów. Z tej dziury poprowadzona była rurka, która smutno leżała jak zdechły wąż na piersi wymordowanego, który mógł sobie pomyśleć, że już na za
wsze został pozbawiony głosu.


OBRAŻENIA:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.17 23:37  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Kundel zamarł, słysząc zbliżające się kroki. Zamknął oczy i zaczął się modlić.
Boże, jeżeli istniejesz, zrób cokolwiek. Cokolwiek Cokolwiek. Cokolwiek. Cok...-
Delikatne światło przebijało się przez jego powieki, docierając do oczu jak i jego świadomości. Jeszcze nic nie powiedzieli, a Gavran wiedział, że następne kilka, lub nawet kilkanaście godzin spędzi w bólu. Być może tym razem znajdzie ukojenie w śmierci? Jak na razie nie miał tego szczęścia.
Chłopak zadrżał konwulsyjnie, słysząc głos jednego ze swoich oprawców. Chciał przyjąć bez strachu wszystko, co dla niego przygotowali. Chciał być prawdziwym Psem, nawet jeśli dla innych Psów już nim nie był.
Ale nie potrafił.
Gavran wcisnął się w najdalszy kąt celi, tak jakby miało to mu jakkolwiek pomóc. Śmieszne przekonanie, że lodowate ściany mogą go ochronić. Teraz wydawały mu się najdroższymi przyjaciółmi, a ich
Z jego gardła wydobył się przeciągły jęk, kiedy kajdany zacisnęły się na poharatanych nadgarstkach. Próby ignorowania bólu zdały się na nic. Wbijał wzrok w ziemię, bojąc się spojrzeć w twarz jednego z Kotów. Prawdziwy Pies by tak nie zrobił. Prawdziwy Pies spojrzałby hardo prosto w oczy, wywarczał ciętą ripostę w stylu "żryj gówno i zdychaj" i dzielnie znosił wszelkie tortury.
Gavran chciał wyjąkać "błagam, nie", ale wyszedł z tego jakiś niezrozumiały, rozpaczliwy bełkot. Nawet błagać o litość nie potrafił.
Zresztą nic by to nie dało, sprawiłby tylko radość Kotom.
Kundel wrzasnął rozdzierająco, czując nieopanowany ból rozlewający się po jego ciele. Chciał się szarpnąć, zrobić cokolwiek. Nie miał już jednak władzy w swoim ciele. Mógł tylko leżeć, zatopiony w niemej panice i poczuciu totalnej bezsilności.
Próbował myśleć o czymś innym. Tym razem trafiło na wspomnienie Evendell, z którą często latał pod postacią kruka. Próbował sobie przypomnieć uczucie wiatru między piórami, błysk białych zębów Evie w słońcu i małą plamę po śniadaniu na sukience anielicy. Jak to możliwe, że w takich chwilach przypominał sobie takie małe, ale jakże cenne dla niego szczegóły? Życie, które przepadło na zawsze. Sztorm na oceanie był już zbyt wielki, przerażający i zatruwał umysł Gavrana za długo.
Boże, zrób coś.
Poczuł, jak jeden z Kotów wbija mu but w twarz. Gdyby mógł, krzyknąłby i pełzł po ziemi jak robak, próbując uciec od bólu. Teraz musiał przeżywać to w ciszy, w zupełności poświęcać się cierpieniu. Nie mogąc zaczerpnąć tchu, zaczął prosić w myślach o śmierć. Ukojenie przyszło szybko.
Niestety nie był martwy. Z jednego bólu szybko przeniósł się do nowego. Zimno ogarniała całe jego ciało, jednak do tego był przyzwyczajony. Coś jednak było nie tak z jego gardłem.
Otworzył oczy i próbował wciągnąć powietrze do płuc. Poczuł silny ból, chciał krzyknąć, ale jedyne co mu się udało z siebie wydobyć, to świst. Zalała go fala paniki. Próbował wyciągnąć rękę, by dotknąć swojego gardła. Spojrzał na swoją klatkę piersiową szeroko otwartymi, przerażonymi oczami i skupił wzrok na rurce.
Zszokowany, próbował coraz usilniej wciągnąć powietrze do płuc. Jedynym efektem były tylko jeszcze głośniejsze świsty. W końcu chłopak, wyglądający w tej chwili jak przestraszone zwierzątko, wbił spojrzenie czerwonych oczu w jednego z Kotów, jakby niemo błagając go o jakąkolwiek pomoc.
Próbował chociaż trochę uspokoić swój oddech, zacząć wciągać powietrze w inny sposób, ale nie potrafił myśleć w tej chwili racjonalnie.
Boże, gdybyś istniał, nie pozwoliłbyś na takie rzeczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.17 23:02  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Członkowie kociego gangu w przeciwieństwie do swojej ofiary nadal bawili się świetnie, nadal wykorzystując Gavrana do zaspokajania swoich sadystycznych potrzeb, a podczas tej zabawy "nie" okazało się być słowem klucz.
Tak samo jak i tym razem błagalny wzrok wymordowanego wywołał tylko chichoty. Tym bardziej, że był przywiązany ciasno pasami do stołu, na którym został położony jak kurczak u rzeźnika. A nóż tym razem skrócą go o głowę przy samej dupie.
Jeden z oprawców, dobrze już znany Gavranowi zaraz podszedł do niego i niemalże czule poklepał go po ramieniu mając na twarzy wyraz prawie, że autentycznej troski. Zdradzały go tylko dzikie oczy przesycone rządzą mordu. Nachylił się zaraz nad Kundlem i delikatnie wziął w dłonie rurkę patrząc na nią, jakby była wyjątkowo rzadkim przedmiotem i zaraz przeniósł wzrok na swoją ofiarę.
- O nią chodzi? Spokojnie, jak się ją wyjmie to nie będzie problemu. Znów, będziesz mógł krzyczeć, ale po co? Skoro po cichu można robić o wiele przyjemniejsze rzeczy - po tych słowach nachylił się nad rurką jakby chciał ją pocałować, ale zamiast tego wdmuchnął z całej siły powietrze do płuc wymordowanego, które zawrzały bólem, jakiego nie zdołał jeszcze do tej pory poznać. Pęcherzyki płucne pod zwiększonym ciśnieniem groziły pęknięciem, przez co pomimo powietrza w płucach Gavran miał wrażenie, jakby się dusił. Zaraz jednak jego męki zostały ukrócone i Kot odsunął się, a powietrze z gwizdem uszło z biednego Kundla, ale niestety to nie było wszystko. W chwili, kiedy wymordowany miał wziąć wdech rurka na nowo została zatkana tym razem po to, by to powietrze zassać. Tym razem uczucie duszenia się przyszło przed bólem, bowiem płuca zostały pozbawione zapasowego powietrza i zapadły się.
Taki zabieg był wykonywany na wymordowanym, aż nie był bliski omdlenia, po czym odpuścili mu, ale tylko po to, by pozwolić mu dojść do siebie. Zaraz rurka została zatkana palcem pozwalając by powietrze dotarło do krtani, a w konsekwencji do strun głosowych.
- I jak? Fajnie nie? Powiedz. FAJNIE PRAWDA?! - na nowo jego unoszenie się emocjami następowało sukcesywnie, ale mimo wszystko z gwałtowną dawką agresji, kiedy to złapał Gavrana za twarz i włożył kciuk w oko Kundla drugim zaś nadal trzymając zatkana rurkę.
- A może by ci tak wydłubać oczy..? - to pytanie zwisło między ścianami aktualnej sali tortur.
Najgorsze było to, że jego oprawca brzmiał bardzo poważnie.


Obrażenia:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.17 0:36  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Bardzo trudno jest być odważnym w takich chwilach jak ta, próbował się przekonywać Gavran.
Nie wychodziło mu. Pies błagający o litość Kota? To nie jest widok, który Wilczur chciałby zobaczyć. Psy zawsze powinny być twarde i śmiać się im w twarz. Ale czym jest Gavran w obliczu takiego bólu? Jak może być lojalny DOGS'om, skoro stracił już nadzieję na to, że kiedykolwiek jeszcze wyjdzie na świeże powietrze?
Mógł powiedzieć wszystko, co wie o Psach. Zdradzić położenie kryjówki, wytłumaczyć jak poruszać się po korytarzach i przedstawić słabe strony gangu lub ostrzec przed tymi silnymi. Mógł również wymienić i opisać wszystkich członków. Ale tego nie zrobił, przynajmniej na razie. Miał też nadzieję, że nikgdy nie będzie zmuszony, by to zrobić. Jak na razie udawało mu się powstrzymać od wyjawienia czegokolwiek. Myślał o Evendell i kilku innych znajomych, którzy mogliby zginąć przez jedno słowo wykrzyczane w chwilach słabości.
Znienawidziłby siebie.
Gavran próbował się wyszaprnąć z pasów. Oczywiście wiedział, że to nic nie da, bo jest za słaby, ale robił to instynktownie. Gdyby mógł, krzyczałby z bólu. Patrzył tylko szeroko otwartymi oczami na Kota, który aktualnie bawił się rurką i drgał co jakiś czas.
Chciał umrzeć.
Bał się jednocześnie błagac o koniec, bo doskonale wiedział, że wtedy Koty zrobią dokładnie co innego. Ale tym razem miał wrażenie, że dzisiaj umrze. Nie przeżyje tych tortur, był tego pewny. Zanim skończą, chłopak wyzionie ducha.  Koniec życia głupiego, egoistycznego Kundla. Normalka na Desperacji, wszyscy tu umierają. Gavran tyle czasu bał się tej chwili, a jednak teraz odczuwa pewnego rodzaju... spokój? W końcu nadszedł czas, kiedy nie będzie czuł bólu. Już wolałby nie istnieć, niż nadal być tak męczony.
Gdy w końcu mógł coś powiedzieć, Gavran jęknął przeciągle.
- Chuj Ci w dupę - wycharczał.
... brawo, Gavran! Mogłeś powiedzieć coś, co zapamiętaliby na zawsze Wzruszyć ich swoją historią tak, żeby zapłakali nad twym losem i wypuścili. Albo może błagać o litość. Cokolwiek, byleby ich nie obrażać. Z drugiej strony Gavran chciał jak najszybciej umrzeć, więc może w tym szaleństwie jest metoda? Wkurzanie Kotów mogłoby trochę to przyśpieszyć.
Bał się cholernie, ale nie miał już nic do stracenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.17 23:37  •  „Bunkrowisko”. - Page 7 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Głęboki śmiech wydobył się z ust pozostałych Kotów kiedy Gav rozpaczliwie walczył o przetrwanie raniąc sobie dodatkowo ręce. Niestety w jego aktualnym położeniu nic to nie dawało. Cóż widać miał jednak więcej jaj niż jego przeciwnicy się spodziewali kiedy odezwał się wyraźnie to było widać. Niestety dla wymordowanego to oznaczało dla nich więcej zabawy.
Główny oprawca puścił rurkę i odwrócił się do reszty. Pozostali przyglądali się całemu zajściu najwyraźniej ucząc się sztuki torturowania od mistrza. Kto wie czy to nie jest ten gatunek, który potrafi oskórać ofiarę cały czas trzymając ją przy życiu. Niech Kundel ma nadziej, ze ten nie zechce tego zademonstrować.
- Podajcie strzykawkę, jednak się przyda - rzucił swobodnym tonem i odwrócił się w stronę Gavrana - Będę cie pozbawiał wszystkiego, palców, głosu, a teraz wzroku. Nie zostanie nic - po tych słowach się uśmiechnął i podał wymordowanemu specyfik prosto do żyły. Przez jakiś czas nie działo się nic, ale niebezpieczny uśmiech Kota nie wróżył nic dobrego.
Po około minucie obraz zaczął mu się zamazywać przed oczami by już niedługo zostać zastąpiony ciemnością.
- Nóż moi drodzy, zaraz pozbawię go tych oczu - Oczywiście wymordowany nie mógł zobaczyć, ze prócz ostrza w ręce wroga trafia też sól.
Pierwsze co zrobił Kot, był nacięcie w okolicy powieki, by zaraz na siłę otworzył patrzałkę Psa i wsypać do niej sól dając tym samym palące wrażenie jakby wydłubał mu oko. A dlaczego tego nie zrobił w rzeczywistości? Cóż odpowiedź jest prosta... co to za frajda jak ciało się zbyt łatwo zużywa?
Dodatkowe tortury, najgorsze chyba jest to, kiedy nie wiadomo skąd nadejdzie cios ani jak silny będzie. Do tego wrzask, który teoretycznie jest pomocny w znoszeniu bólu został ukrócony przez rurkę tkwiącą w gardle. Bardzo wyraźnie koleś zna się na rzeczy. Cóż, kolejnym krokiem okazało się szycie powiek ze sobą, co najwyraźniej sprawiało Kotom frajdę szczególnie jak Gav wił się w kolejnych spazmach. Rurka również została całkiem przyzwoicie przytwierdzona do ciała.
Po wszystkim został odkuty i wrzucony do celi jak jakiś śmieć. Ból był nie do zniesienia, a wzrok nie wracał. To wszystko osiągnęło kulminacyjny moment i organizm Kundla się zbuntował karząc go jeszcze odruchami wymiotnymi.


OBRAŻENIA:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 17 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 12 ... 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach