Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next

Go down

Pisanie 19.03.15 18:59  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
- Ej, ty.
Szczęk opadającej sprzączki, dwie sekundy później Steve dzierżył w rękach swojego PP2000. Nauczenie się tej prostej sztuczki kosztowało go kilka kopniaków w żebra i jakieś kilkaset pompek nad miną przeciwpiechotną, teraz mógł pobijać rekordy w odwiązywaniu swojego pistoletu maszynowego od szelek plecaka. Był to prosty supeł, umożliwiający sięgnięcie po broń w jednej zaledwie chwili.
Otaksował nowo przybyłą czujnym spojrzeniem, całe jego ciało spięło się, gotowe do nagłej ucieczki.
Kobieta.
W jej sylwetce i sposobie poruszania się dało się dostrzec charakterystyczną sprężystość.
Prawdopodobnie dogoni mnie, jeśli zacznę uciekać.
Obejrzał się na wszystkie strony. Nic, tylko splątana dzicz, każdy wyrastający spod ziemi korzeń zdawał  się złośliwie wykrzywiać w jego stronę, czekając tylko, aż jego nieostrożna stopa zahaczy o nie, a całe jego ciało runie w dół.
Nie do zrobienia.
Zmierzył szatynkę od stóp do głów. Nie widział żadnej broni, ale to nie oznaczało, że jej nie posiadała.
Pozostawało więc zgrać na zwłokę.
- Słucham? - spod maski gazowej dał się słyszeć zniekształcony głos mężczyzny, zalatujący nutką uprzejmego zdziwienia.
W jednej chwili oczyścił umysł ze wszelkich zbędnych myśli, skupiając się na przeprowadzeniu analizy co do tożsamości intruza.
DOGS? Raczej nie, przeważająca większość członków urzędowała teraz w Apogeum, nigdzie nie zauważył też charakterystycznej, żółtej bandanki. Albo więc była kolejnym poszkodowanym "cywilem", tak jak on szukająca schronienia poza ruinami miasta, lub też była Smokiem, będącym właśnie w trakcie jakiegoś zlecenia. Mimo wszystko kierunek, z którego przyszła, wskazywał na Miasto-3, co mogło coś znaczyć, ale też niekoniecznie.
Zmarszczył brwi.
Gdyby chciała zabić, raczej byłby już martwy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.03.15 20:03  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Szybki jest.
Skomentowałam w myślach, gdy ujrzałam jak zgrabnie i w imponującej szybkości wyjmuje broń. W ciągu, niespełna pięciu sekund, skierował na mnie pistolet. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mnie wzdłuż karku.
Cholera.
Już myślałam, że nikogo nie napotkam. Niestety zawsze musi się napatoczyć jakiś nieproszony gość. Cóż się dziwić, w końcu to teren Desperacji. Tutaj nienormalne jest przeżyć dzień bez żadnej potyczki, chociaż liczyłam, że uda mi się przelecieć niepostrzeżona.
Zilustrowałam jednak swojego potencjalnego przeciwnika. Jego włosy zaczęły mienić się złotym kolorem, będąc napędzane przez fale wiatru. Wcześniejsze spostrzeżenie, że było białe okazało się błędem. Jednak to nie czupryna blond przyciągała uwagę, a maska gazowa, widniejąca na jego głowie. Była ciekawym dodatkiem i przyznam, że poczułam lekką zazdrość, że sama nie pomyślałam nigdy o takim cacku.
Nie mogłam się jednak dłużej tym przejmować. W każdej sekundzie mógł zaatakować, a jeżeli robi to tak szybko jak z bronią, sądzę, że nie będzie lekko. Chociaż nie sądziłam, że jestem bez szans.
Usłyszałam jego głos, który ostatecznie wyrwał mnie z wszelakich rozmyśleń. Musze, że był całkiem przytulny i sympatyczny, zważywszy na okoliczności. Rzadko jestem w stanie spotkać się z tak kulturalnym przeciwnikiem.
- Nie wiem kim lub czym jesteś, ale nie mam ochoty na konfrontacje. - powiedziałam zgodnie z prawdę. Nie był Łowcą, to wiem. Do gangu też nie należał, w końcu oznaczałby się jakąś charakterystyczną cechą. Może zwyczajny człowiek albo inna niepozornie wyglądająca istota.
- Będę wdzięczna jak opuścisz broń. - dodałam, chociaż sama nadal czytałam nieśmiertelnik, którego miałam zamiar użyć, gdy zacznie nieprzyjaźnie się zachowywać, chociaż... WAIT. Gdzie on jest?
Rozejrzałam się niepozornie i lekko przewrażliwiona. Wiatr musiał wytrącić mi go z rąk. Spojrzałam na korzeń, mchy, krzaki i ujrzałam jak połyskuje niespełna sześć lub siedem metrów dalej. Przełknęłam ślinę i zaczęłam kroczyć bokiem w jego kierunku. Jeszcze mi tylko tego brakowało. Oglądając cały czas zamaskowanego, co rusz zbliżałam się w stronę mojej potajemnej broni. Gdy zaś byłam niedaleko niej, szybko ją poderwałam i stanęłam na równe nogi, gotowa do ucieczki w razie strzału. Nie miał on jednak miejsca.
Sprzedałam obcemu pytające spojrzenie. Strzela, nie strzela? Nie wiem czy mam uciekać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.15 23:12  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Błysk metalu w jej szczupłej dłoni. Łańcuszek i... Wisiorek? Przyjrzał się bliżej.
Nie, to był nieśmiertelnik.
Obserwował, z jakim napięciem wpatrywała w metalową blaszkę. Nie wydawała się być wartością sentymentalną, dziewczyna wyglądała tak, jakby na moment ubyło jej jednej kończyny.
Artefakt? Broń?
Lepiej nie gdybać, nie chciała walczyć. Ale naiwny też nie był.
- Porozmawiajmy.
Usiadł po turecku na jakiejś kupie gruzu, cały czas celując w jej stronę. Nagle, z bliżej nieokreślonego kierunku dało się słyszeć tłumiony wiatrem skrzek, a chwilę potem coś załopotało tuż koło jego głowy. Przyzwyczajony do takich powrotów, Albert nawet nie popatrzył się na papugę, podrapał ją jedynie pod dzióbkiem, aby następnie szybko cofnąć palce, tak by ptaszysko nie zdążyło ich odgryźć. Alphonse, wyraźnie ukontentowany ponownym spotkaniem ze swoim człowiekiem, potrząsnął radośnie główką i rozsiadł się wygodnie na ramieniu blondyna, przy okazji boleśnie wpijając się pazurami w okrytą szeleszczącym materiałem kurtki skórę.
- Wiesz, to żelastwo to moja jedyna karta atutowa - obejrzał swoją broń w wyrazie lekkiej zadumy - Byłoby przykro, gdybyś po jej opuszczeniu odstrzeliła mi głowę. Widzisz, póki co, mam tylko jedną.
Podrapał się po głowie, przypatrując się szatynce lekko spode łba.
W Desperacji rzadko można było spotkać ślamazarnych patałachów, ich współczynnik przeżycia wypadał raczej ujemnie. Kimkolwiek była ta kobieta, umiała się bronić, albo chociaż efektywnie spierdalać. Mówi - nie chcę walczyć.
Albo chciała uśpić jego czujność, albo faktycznie wierzyła, że ma mniejszą szansę w starciu. Bo raczej nie wierzył w pacyfistów. Już nie.
- Potraktujmy to jak rosyjską ruletkę, dobra? Dopóki kulka nie wpadnie do 'niewłaściwej przegródki', nie odbezpieczę tego maleństwa.
Zmrużył oczy, przesuwając palcem po chłodnej krzywiźnie spustu.
- Obstawiamy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.15 10:41  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Wydałam się.
Wiedziałam, że prędzej czy później z mojej głupoty wyniknie jakiś błąd. Musiałam jakoś to wyprostować, więc schowałam przedmiot do kieszeni spodni, a następnie skierowałam wzrok na blondyna. Może to wziąć za pamiątkę po babci Jadzi. Niech wie, że nawet bez nieśmiertelnika umiem się obronić.
Widocznie czuł przede mną obawy, jeżeli nie miał ochoty mi zaufać. To dobrze. Sama nieraz siebie zaskakiwałam, a co dopiero potencjalnego przeciwnika. Uśmiechnęłam się w myślach i zerknęłam na mężczyznę, który usiadł na jakimś chłamie i widocznie mnie ilustrował. Gdyby to działo się w innych okolicznościach, odebrałabym to za komplement.
Usłyszałam skrzek, a następnie odmętów gruzu, wyłonił się biały ptaszek, który zasiadł na ramieniu człowieka w masce. Nie byłam fanką tych stworzeń. Te latające mini-bestie kojarzą mi się z narobieniem na ramię czy co gorsze - na głowę, Bogu winnemu człowiekowi.
Ponownie jednak zwróciłam swą uwagę na mężczyznę, który zaczął przyglądać się swojej zabawce. Próbowałam domyślić się kim on może być. W Desperacji nie żyją w końcu normalne osoby. Wymordowany? Nie było po nim jednak widać żadnych zwierzęcych dodatków. Czyżby człowiek? Nie wiem. Jednak czułam, że w starciu z nim mam całkiem sporę szanse, ale nie specjalnie miałam ochotę na jakąś konfrontacje.
Rosyjska ruletka.
Nigdy nie lubiłam tej gry.
Jednakże na słowa zamaskowanego potakująco kiwnęłam głową. Co mi szkodzi?
- Dobra. - odpowiedziałam z głową dumnie uniesioną ku górze. Niech mnie nie bierze za mokrą faję. Zbliżyłam się o metr, może dwa i czekałam na jego ruch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.15 23:48  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Niemal natychmiast rozległ się szczęk odbezpieczanej broni, lufa wystrzeliła w górę. Niewielki, czarny otwór wpatrywał się szatynkę złowieszczo, wyczekiwał.
- Ojoj, zły pomysł. Bardzo zły.
Papuga zaskrzeczała oburzona na ten gwałtowny ruch, odchyliwszy się mocno do tyłu, ugryzła Alberta w ucho. Spod jasnej czupryny rozległo się przytłumione syknięcie bólu.
Kiedyś zabiję cię we śnie, parszywcu.
- Chyba nie wyraziłem się dostatecznie jasno. Porozmawiajmy, acz w bezpiecznej dla nas obojga odległości.
Na moment skierował lufę w dół, na jedno z mniejszych gruzowisk.
- Usiądź. Mnie i tak nigdzie się nie spieszy.
W oddali rozległ się kolejny wybuch, jakby na potwierdzenie jego słów.
Yup, miasto się zgadza.
Wiatr zdawał się zelżeć na moment, szum wzywanych do buntu koron drzew zamienił się w monotonne szemrania i świsty. Rebelia zażegnana. Zdawać by się mogło, iż dzień chylił się ku końcowi, tak było ciemno i pochmurno, jednak Albert dobrze wiedział, iż było dopiero wczesne popołudnie. Nie, żeby monitorowanie upływu czasu miało w tej sytuacji jakikolwiek sens.
- Oh, jestem Steve - mruknął, jakby dopiero co przypomniał sobie o dobrych manierach.
Zamilkł, w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Mimo, iż wyglądał na zrelaksowanego, jego broń niezmiennie skierowana była w kobietę, zdawała się być zrośnięta z kończyną.
No maleńka, opowiedz mi o sobie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.15 0:04  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Byłam troszkę lekkomyślna, jednakże co było już się nie odstanie. Słysząc wystrzał lekko cofnęłam się do tyłu i bacznie przyglądałam się swojemu potencjalnemu przeciwnikowi. Ilustrowałam go niepozornie wzrokiem, wychwytując albo próbując wychwycić jego najmniejszy ruch. Nic tak nie poprawia humoru, jak obserwacja kogoś innej rasy, nieprawdaż?
Usiądź.
Słysząc te słowa, postanowiłam na nie przystąpić. Zbadałam obszar pod sobą, a następnie usadziłam na nim swoje cztery litery. Poczułam jak jakieś zdzierstwo wbija mi się w pośladek, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Desperacja to przesrane miejsce. Tu nawet najmniejsze kamienie, starają się uprzykrzyć Ci życie. Szybkim ruchem pozbyłam się ''szkodnika'' i wróciłam do blondasa wzrokiem. Ciekawe co ukrywasz pod Tobą maską, cukiereczku.
- Cztery, bardzo miło mi Ciebie poznać. - przedstawiłam się lekko kiwnąwszy głową. Steve, Steve, Steve już teraz jestem pewna, że nie znam nikogo o tym imieniu. Wpatrywałam się w mężczyznę, któremu spluwa przyrosła do ręki. Czyżby tak się bał niewinnej nieznajomej? Mimo, że miałam ochotę na niemały uśmiech, a nawet śmiech, postanowiłam stłumić to w sobie i nadal gościłam na twarzy obojętny wyraz.
- Pewnie nie zdziwi Cię, jeżeli spytam co tu robisz? - a co mi tam. Walnęłam to o czym myślałam. Nie miałam zamiaru bawić się w jakieś podchody, a po drugie mówienie o sobie, również nie było rzeczą o której chętnie bym wspominała. Na tym etapie naszej znajomości, nie musi wiedzieć, że jestem rebeliantem.
- A po drugie, ładny ptak. - dodałam od niechcenia. Dobre kłamstwo nie jest złe. Widziałam przecież, że te bydle złapało za ucho nieznajomego. Na jego miejscu przerobiłabym go najchętniej na rosół. Ciekawe jak smakuje zupa z papugi.
Zerknęłam na blondasa i oparłam łokieć na kolanie, zaś na otwartej dłoni posadziłam dłoń. W tej pozie patrzenie na niego było o wiele wygodniejsze. No możesz zacząć mówić, przyznam, że mam na Ciebie nawet i cały dzień.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.15 22:25  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Czwóreczko, skarbie. Zauważyłem, że ciągle piszesz "zilustrowałam"/"ilustrowałam", itp. Ilustrować można książkę, kiedy obserwujesz człeka, to go lustrujesz. Bez "i".

Przechylił głowę na bok, palce jego lewej ręki poczęły bezwiednie bawić się jakimiś kamyczkami przy nodze. Rozchwytywane przez wiatr kosmyki przysłaniały mu pole widzenia, a gdyby nie maska gazowa, najprawdopodobniej znalazły by również drogę do ust. Mimo szczelnej kurtki i dwóch warstw ubrań, całym jego ciałem wstrząsały niewielkie fale dreszczy, było mu zimno. Czuł dyskomfort i narastającą irytację. Musiał się gdzieś dostać, do środka. Tutaj było zbyt wietrznie.
Rozniesie się zapach. Bestie poczują.
Westchnął z cicha, maska przekształciła jego głos w nieludzki charkot. Boże, cóż ta dziewczyna sobie myślała?  
Może rzeczywiście M-3? Brzmiała obco. Zachowywała się obco. Nieodpowiednio.
- Szczerze mówiąc, zdziwi - przyłożył dłoń do głowy, tak aby okalała lewe ucho - Słyszysz?
Po zapadnięciu ciszy, zaczęły do nich dochodzić odleglejsze dźwięki. Serie z karabinów maszynowych i pojedyncze strzały broni mniejszego kalibru. Mrożące krew w żyłach zawodzenia, krzyki i ryki, z pewnością nie ludzkie. Z resztą, byłoby znacznie gorzej, gdyby należały do człowieka. Gdzieniegdzie dało się słyszeć pomniejsze eksplozje i rumor osuwanego się gruzu. Polowanie.
- Gdybyś była stąd... Raczej nie zadałabyś tego pytania. Kim jesteś?
Brzmiała absurdalnie. Ale to mogła być część taktyki. Bardzo prymitywnej, ale jednak.
Przekręcił głowę, rozległo się głośne chrupnięcie. Pogmerał małym palcem w uchu, przyjrzał się zawartości badawczo, acz z pewnym dystansem. Rozmyślał.
- W tej chwili w ruinach miasta naparzają się członkowie jedynych i najbardziej wpływowych organizacji w Desperacji. Sieją ogólny mordor i zniszczenie. Dla osób takich jak ja to wyrok śmierci. Dlatego, lepiej trzymać się z daleka. Kończyny i głowa na miejscu. Wszyscy szczęśliwi.
Ziewnął cicho, uchylając się przed kolejnym atakiem ostrego dzióbka Alphonsa. Czuł się senny, ale nie mógł sobie pozwolić na spanie. Nie przy niej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.15 16:27  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Robiło się coraz chłodniej i muszę przyznać, że nie było mi całkiem za wesoło. Właśnie za to nie lubiłam Desperacji. Nie dosyć, że w dziewięćdziesięciu pięciu przypadkach padam w nijakie towarzystwo to jeszcze tak pogoda. No bez jaj. Drapanie w gardle stało coraz potężniejsze i bardziej mi dokuczało, a wiatr wzbierał na sile. Kurwa. Gdyby nie te dzisiejsze rebelię to prawdopodobnie siedziałabym w mieście, ucinając sobie drzemkę. Mam zajebiste poczucie czasu.
Wytarłam spodnie z kurzu, a następnie zapięłam ekspresowy zamek pod samą szyje. Zimno było. Miałam ochotę napić się czegoś ciepłego, chociaż było to absurdalne gdybanie ze względu na sytuacje i położenie. Wyplułam flegmę z ust i luknęłam na Steva.
Na jego pytanie uniosłam wypielęgnowaną brew. Co miałam słyszeć? Nieludzkie ryki, pojękiwania i eksplozje? Te dźwięki nie mogły niezauważone przejść koło ucha, nawet tu gdzie byliśmy. Założyłam ręce pod biust, wsłuchując się w brzmienie karabinów z akompaniamentem z nieco grubszej broni. Nie była to przyjemna melodia dla moich skołatanych uszu. Oczywiście, delikatnie rzecz ujmując. W swojej sprytnej główce układam sobie obraz pourywanych kończyn i rozprutych flaków. Nie chciałabym zostać zaproszona do ich zabawy. Życie mi jeszcze miłe.
- Kim jestem? - Mruknęłam w odpowiedzi obojętnym tonem, gdy jego głos wyrwał mnie z dumania.
- Panią Rebeliant. - Rzuciłam w odpowiedzi, zakładając kosmyk włosów za ucho. Przejechałam końcówką języka po spękanych ustach. Co miałam powiedzieć? Może i mężczyzna kierował do mnie swoim cackiem, ale nie czułam strachu, który kazał mi sikać w gacie. Czułam, że jestem w stanie uciec lub obronić się w razie potrzeby.
Zaczęłam bawić się w ziemi jakimś korzeniem, jednocześnie słuchając słów zamaskowanego. Nie były dla mnie nowością. Wiedziałam, że lepiej nie wchodzić w paradę szaleńcom. Niech zabijają się sami, to nie był mój interes. Sama odczuwałam potrzebę bronienia własnych czterech liter.
- Nie uważasz, że jest nieco zimno? - Powiedziałam błyskotliwie, zerkając na Steve spod bujnych rzęs. - Proponowałabym udać się do cieplejszego miejsca, zachowując od siebie odległość. - Dlaczego miałaby na tym skończyć się nasza znajomość. Miałam przecież jeszcze czas. Oparłam się na otwartej dłoni i oczekiwałam na odpowiedź.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.15 21:02  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Zastygł w bezruchu, jego sylwetka zdawała się być zrośnięta z ziemią. Nie dało się stwierdzić, czy może zasnął, czy umarł tak, jak siedział, z maski gazowej nie dobiegał żaden dźwięk. Wydawać by się mogło, że z całego jestestwa Alberta pozostała jedynie skorupa, składająca się z odzienia oraz beznamiętnego wyrazu maski, której okulary przywodziły na myśl puste spojrzenie wypatroszonego dorsza. Wprawne oko przebiłoby się jednak przez odbijane zabrudzonymi szkłami światło dnia, dostrzegając przenikliwe spojrzenie mężczyzny.
Albert myślał.
Zębatki w jego umyśle trybiły powoli, ząbek za ząbkiem przekalkulowując wszystkie możliwe scenariusze, upodabniając jego myśli do echa tykającego zegara.
Tik - panna jest Rebeliantką - Tak - łowcą, jest z M-3 - Tik - skoro tak, jej umiejętności bojowe - Tak - muszą dorównywać możliwościom wymordowanych - Tik - nie chce walczyć - Tak - ale chce znaleźć się wewnątrz - Tik - pułapka? - Tak - czy zwykła, ludzka potrzeba? - Tik - nie potrafię stwierdzić - Tak - może chcieć mnie - Tik - zaatakować w środku - Tak - a ja...
Tik
Nie mam nabojów.
Tak.
Cała ta farsa z pistoletem wycelowanym w szatynkę miała na celu stworzenie iluzji zagrożenia. Rzeczywistość jednak nie uległa zmianie, a prawda była taka, iż Steve wyposażony był jedynie w scyzoryk, bowiem naboje skończyły mu się dawno przy okazji poprzedniej potyczki. A to oznaczało, że był prawie bezbronny.
Głowa jasnowłosego poruszyła się z nagła, odchylając nieznacznie w górę. Z porządnie już zapchanego filtra rozległ się przeciągły wydech, przywodzący na myśl odgłos konania kijowego odkurzacza z biedry za pisiont groszy.
- Dobra! - rzucił beztroskim głosem, dźwigając się do pionu - No to chodźmy. Z tym, że najpierw musimy znaleźć wejście. Wszystko tutaj zarosło zielskiem i jeśli nie masz na stanie maczety, może być mały problem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.04.15 12:59  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Spoglądałam na Steve unosząc jedną z brwi. Nie tyle oczekiwałam reakcji na wieść, że jestem Łowcą, ale na fakt czy udajemy się w jakieś schronienie. Robiło się cholernie zimno, a wiatr pizgał niemiłosiernie. Oczywiście wspaniała Cztery nie mogła się ubrać odpowiednio do zadania. Cholera jasna, jak będę mieć jakieś zapalenie płuc czy inne gówno, to chłoptaś będzie musiał mi załatwiać lekarstwa.
Kaszlnęłam w zamkniętą dłoń, zdzierając sobie gardło. Zapięłam bluzę wysoko pod szyją, a ręce schowałam do kieszeni. Napiłabym się wódki. Mógłby być też inny trunek, aby tylko mnie rozgrzać. Powinnam sobie zapisać, że na następną ''wycieczkę'' do Desperacji piersióweczkę z czymś mocniejszym.
Rzuciłam wzrokiem na mojego nowego ''kolegę''. Blondyn chyba się wyłączył, gdyż nie było z nim przez dłuższą chwile żadnego kontaktu. Westchnęłam ciężko czekając. Z tej odległości nie mogłam nawet zbytnio zauważyć jego reakcji. Fruwające ziarenka piasku idealnie zasłaniały mi widoczność. W końcu dostrzegłam ruch głową uświadamiający mnie, że jeszcze jest w nim jakieś życie. Wydał dźwięk niczym Lord Varder mówiący do Luka, że jest jego ojcem. Prychnęłam śmichem, unosząc kąciki ust w szelmowskim uśmiechu, gdy zgodził się znaleźć ciepły kącik. Nie ma co, takiej pozytywnej reakcji się nie spodziewałam. Intrygujący z niego typ.
Podniosłam swoje cztery litery, otrzepując spodnie z kurzu. Mimo wykonania tej czynności, nadal wyglądały jak z pomocy dla powodzian. Wyprostowałam się w końcu i luknęłam na Steve.
- Maczetę? - Dopytałam. - Coś się znajdzie. - Wyszczerzyłam się figlarnie. Po chwili spuściłam z pleców pokrowiec od gitary, który skutecznie ubezpieczał mnie przed zimnem od tyłu. Rozpięłam powoli futerał, wyciągając z niego ostrożnie broń, a następnie skręcając do kupy części drzewca. Trudno wcisnąć dwumetrowe monstrum w całości do tak małego pojemnika. Przejechałam rękawem bluzy po ostrzu, które miało na swej powierzchni czerwoną smugę. Krew? Któż to wie.
- Poznaj Migotkę. - Powiedziałam schrypniętym głosem, przerzucając zgrabnym ruchem berdysz z dłoni do dłoni. Zarzuciłam futerał na plecy i ruszyłam ku blondynowi.
- Idziesz? - Zapytałam obojętnym tonem, mijając go. Próbowałam wychwycić przez piach, chwasty, krzaki i inne dziadostwo miejsce, gdzie moglibyśmy przycupnąć. Niestety, nic takiego nie rzuciło mi się w oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.15 17:32  •  „Bunkrowisko”. - Page 4 Empty Re: „Bunkrowisko”.
Chciał tylko zobaczyć jej broń.
Przypatrywał się berdyszowi z nutą zaintrygowania oraz dobrze skrywanego niepokoju. Łowcy słynęli z mistrzowskiego posługiwania się bronią białą i strzelecką, a to cacko wcale nie wyglądało na tępe. Sposób, w jaki przerzucała je z ręki do ręki dostarczył mu również cennej informacji, iż wbrew pozorom rozmiary oraz ciężar broni nie stanowiły dla Czwórki żadnej trudności, potrafiła się nią posługiwać z gracją dorównującą tancerce.
Starł pot spływający mu po karku. Było mu zimno, ale słonawe strugi nieprzerwanie lawirowały po jego wybroczonym gęsią skórką torsie, w dodatku zaczęło mu świszczeć w lewym uchu. Może go przewiało?
Uciekaj.
Stalowy głos rozbrzmiał w jego głowie niskim, szeleszczącym vibrato. Instynkt nakazywał dać nogę, kiedy jeszcze był na to czas, mając złudną nadzieję, iż drzewce nie okaże się równie szybkie, co jego nogi.
Daj spokój, czemu ciągniesz tę farsę? Ryzykujesz. Dopiero co cudem wyrwałeś się z objęć śmierci. Już ci do nich tęskno?
A jeśli nawet?
Dureń. Nie powinieneś polemizować z głosem sumienia. Będziesz coś chciał, skurwolu.
- Popatrzmy...
Ponaglił kobietę dłonią, sam rozglądając się na wszystkie strony i starając wypatrzyć wśród gąszczu i stert gruzu czegoś, co narzucało chociaż skojarzenie pomieszczenia. Po jakichś dziecięciu minutach jego źrenica natrafiła na ciemniejszy zarys czegoś, co mogło być wejściem. Musieliby co prawda przedrzeć się przez morze jałowca i połamać krępe gałęzie wiekowej wierzby płaczącej, które broniły do niego dostępu.
Ale... Od czego ma się "Migotkę", prawda?
- Chyba coś tu widzę. Ale musisz tu trochę ogarnąć swoją zabaweczką, inaczej można sobie darować.
Kątem oka cały czas ją obserwował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10 ... 17  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach