Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Uniosła brew na jego marudzenie, oczywiście jak zerwał opatrunek z szyi to uniosła brew. "Uparty skurwiel.." przemknęło jej przez myśl. - A proszę cię bardzo.. jak chcesz krwawić to kim ja jestem by ci bronić.. - warknęła z obojętnością w głosie. Nadal miała kilka niezrozumiałych rzeczy do ogarnięcia, ale czy chciała w to brnąć? Uśmiechnęła się wrednie słysząc o złamaniu ręki. Przez umysł przeleciało jej właśnie pierdyliard wizji co ona mogłaby mu zrobić gdyby chciała jego krzywdy. - Chciałabym widzieć jak próbujesz.. - prychnęła z rozbawieniem. Nie wiedziała skąd jej się to wzięło nagle. Nie wiedziała co on potrafił, nie wiedziała które z nich jest lepsze w zwarciu. Co ją pchało do wypowiadania takich rzeczy? Zganiła te myśli odkładając pojemnik z gazikami i środkiem dezynfekującym na bok.
Obserwowała go z uwagą, oczywiście że był mocno pod wpływem alkoholu, ale każdy najebany będzie szedł w zaparte że jest trzeźwy. A czemu pytała go o tamto kłamstwo? Musiała wiedzieć, raczej z innych powodów niż on myślał. Nie komentowała jego kolejnych słów, ale uśmiechnęła się lekko. Poczuła jak paskudnie upierdliwy ciężar spada z jej barków. Czuła ulgę, nieopisaną wręcz ulgę. Bujnęła się mocniej na lekko odchylonym krześle. - Wydało ci się zabawne.. - zaczęła o dziwno ze spokojem w głosie. - Zadręczałam się że nie pamiętam tak ważnej osoby w moim życiu.. a ty mówisz że wmówiłeś mi to kłamstwo dla żartu.. - kontynuowała i po chwili roześmiała się. Zgarniając kropelkę z kącika lewego oka. - Teraz.. w tym momencie.. to jest faktycznie zabawne.. - dodała po chwili i podniosła się z krzesła. odstawiając je pod ścianę. Nie skomentowała wzmianki o pasującym jego nazwisku do niej. - Już się nie czuję oszukana.. czuję się autentycznie lepiej.. i nie obchodzi mnie co o tym sądzą inni.. mam gdzieś co ktoś o mnie mówi i myśli.. czuję się wolna.. to dobre uczucie.. - dodała po chwili, opierając się biodrem o brzeg łóżka. - Skoro ty tez tu mieszkasz to przydałoby się drugie łóżko.. podpytam żeby ktoś je załatwił.. - rozejrzała się po pomieszczeniu ale gdy spojrzenie spoczęło na suficie brew jej drgnęła. Wskazała palcem na plakat z roznegliżowaną anorektyczką na suficie. - Weź to zdejmij przy okazji.. to raczej ostatnia rzecz na którą chcę patrzeć jak będę się kładła spać.. - w głosie dało się słyszeć obrzydzenie. Czerwone ślepia wbiły się w twarz Lazarusa ze spokojem. - I nie martw się.. odpowiedziałeś mi na wszystkie pytania.. nie będę już o nic więcej pytać. - dodała z lekkim uśmiechem na ustach splatając ręce pod piersiami.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

  Odpuściła, a więc groźba podziałała. Widocznie jedyne co do niej przemawiało to warknięcia, bo empatii i wyrozumiałości nie posiadała za grosz. Ale tyle Lazarusowi wystarczyło. Rana zniknie, jak tysiące wcześniejszych, nawet tych znacznie gorszych. Skoro jednak do tej pory się nie wykrwawił to nie widział sensu, by więcej sobie głowę zawracać śladem po ugryzieniu. Skrzywił się tylko, zarówno na wspomnienie sprawcy tego zranienia jak i pyskówkę Angie, a w jego ślepiach pojawiło się zwyczajne rozczarowanie.
Tak ważnej jak ja czy tak ważnej jak mąż, co?
  Nie miał zamiaru cackać się z nią jak z jajkiem i odpuszczać sobie jakiekolwiek żarty, tylko dlatego, że miała amnezję. Nadal nie pozbył się wrażenia, że zadając się z wojskowymi sama była sobie winna tego stanu. A skoro tak, to nie widział absolutnie żadnych powodów by jej współczuć.
Zaraz, zaraz. Nie zapędzaj się z tą wolnością. Przecież nigdy cię to nie obchodziło. Zawsze miałaś innych gdzieś – rzucił bez przekonania, obserwując jak wstaje z krzesła i podchodzi bliżej łóżka.
  Wzmianka o wolności zabolała go niemal fizycznie. Faktycznie, piękne uczucie, którego on w najbliższym czasie nie doświadczy. O ile w ogóle. Jego wolnością był aktualnie Nicola, który łaskawie się zagapi i straci go z oczu na kilka chwil oraz ograniczające go zewsząd klaustrofobiczne ścieki. Tą poprzednią stracił, właśnie na rzecz łowczyni.
  Uniósł głowę, szukając wzrokiem tego, czego miałby się pozbyć, spodziewając się raczej jakiegoś zagubionego pajęczaka czy innego tuptającego po suficie stworzenia. Jego wzrok padł jednak na przyczepiony tam plakat.
O.
  Tyle wystarczyło, bo i co więcej mógłby powiedzieć? "O, zajebista taśma, skoro nadal się trzyma." czy może "O, jednak nie dwóch, a trzech czerwonookich zdrajców w jednym pomieszczeniu."
  Zdecydowanie zbyt długo patrzył na wydrukowane w powiększeniu zdjęcie. Całkiem o nim zapomniał. Całkiem też zapomniał o niej. Gdyby nie to, że na plakacie widoczna była jego dłoń, z tą samą, nadal bolesną blizną to mógłby pomyśleć, że to wszystko znalazło się tu przez przypadek. Niemniej, ucieszył się na widok zaginionej. Ciekawe czy w ogóle żyła.
  Jak zaczynałem to jeszcze żyła, panie władzo – zarechotał w  myślach sam do siebie i uśmiechnął się głupkowato.
To sobie postawisz drugie łóżko tak żebyś jej nie widziała albo będziesz spać na boku – mruknął niechętnie, odwracając w końcu spojrzenie od techniczki i przenosząc je gdzieś w bok, gdzie najprawdopodobniej już w myślach ustawił drugie łóżko – Wszystkiego mi nie odbierzecie.
  Bo oczywistym było, że próbowały. Dwie przeklęte samice - i ona i Yuu.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Zaśmiała się gdy odpyskował. Jak miała na to zareagować inaczej? Chciał wiedzieć czy usłyszeć z jej ust dla podbicia swojego Ego że jest dla niej ważny? Nie wiedziała tego jeszcze. Mechanika jaka działała między nimi był chaotyczna i z wieloma niewiadomymi. Nie sposób było obliczyć to równanie. - Mąż.. to raczej ktoś ważny. Człowiek nie wiąże swojego losu na stałe z byle kim.. plus.. to już konkretne zobowiązanie. Przestajesz być jednostką a stajesz się częścią składową.. nie ma samodzielnych, egoistycznych decyzji.. bo musisz się liczyć z drugą osobą.. tak to widzę więc tak.. chodziło mi o rolę.. - wyjaśniła mu już ze spokojem. "Co nadal nie zmienia fakty czemu czuję się przy nim tak swobodnie.. może dlatego jak mnie traktował do momentu kiedy wróciliśmy do bazy.. nie wiem.. nie chcę mi się teraz o tym myśleć.." dość szybko zrezygnowała z tej opcji. Wolała w to teraz nie wnikać. "Po co, dlaczego, jak.. nie mam do tego teraz głowy.." kolejna myśl powstrzymująca ją przed pierdoleniem o uczuciach i głębszych rozmyśleniach.
Skinęła głową na jego wzmiankę na jej temat. - No popatrz.. dobrze wiedzieć że przed amnezją miałam innych gdzieś.. to by znaczyło że nie miałam zbytnio słabych punktów.. - skomentowała ze spokojem. "Czyli nie miałam nikogo bliskiego tutaj.. nie było tu osoby która coś by dla mnie znaczyła.. i nie ma tu osób dla których ja coś znaczę.." kącik ust lekko się uniósł na tą myśl. Dostawała całkiem sporo informacji od niego teraz, które na spokojnie przyswajała i poddawała analizie.
Uniosła brew na jego głupkowaty uśmiech. - Póki co nie muszę się tym martwić.. Przydzielili mi łóżko w skrzydle medycznym na jakiś czas, więc masz to pomieszczenie tylko dla siebie.. póki co oczywiście. Nie oddaję ci tej kwatery na własność. - wyjaśniła i ponownie wróciła wzrokiem do plakatu. - Nie planuję ci niczego odbierać, skoro dzieliliśmy tą kwaterę to masz prawo do połowy pomieszczenia. Możesz sobie wieszać po swojej stronie co tylko chcesz.. - westchnęła cicho pod nosem. "Jakoś przeboleję to dziwadło na suficie.. chyba.." przemknęło jej przez myśl gdy wróciła wzrokiem do Lazarusa. Sięgnęła po butelkę z wodą stojącą na biurku o które się opierała i podała ją łowcy. - Masz.. napij się.. pewnie chce ci się pić.. tylko to nie ma procentów w sobie.. - dodała po chwili z lekkim uśmiechem.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

  Patrzenie na łowczynię było jak patrzenie na androida. Niby ten sam głos, te same ruchy, ale świadomość tego, że to nie była jego Angel była zbyt silna, by się jej pozbyć. Twarz, której kiedyś z niecierpliwością potrafił wypatrywać w każdym łowczym zgromadzeniu, teraz była tylko smutnym przypomnieniem, że stracił kolejną osobę.
  Jakim cudem ludzie z powierzchni mogli dobrowolnie decydować się na replikantów, nie rozumiał. Byli bardziej dopracowani czy może po kilku miesiącach lub latach granice fikcji i rzeczywistości zacierały się na tyle, że nie potrafili już odróżnić z kim mieli do czynienia?
  Na encyklopedyczną formułkę niewiązaniu się z byle kim, na pysku łowcy pojawił się wyraz niezadowolenia.
Jasne, traktowanie innych wyłącznie jak słabych punktów jest wygodne.
  Jeżeli istniała jakakolwiek korelacja między jej aktualnym spojrzeniem na wszystko, a tym jaka była kiedyś to Lazarus mógł sporo się dowiedzieć. Problemem było to, że żadna z tych rzeczy nie była tym, co chciałby usłyszeć. Kiedykolwiek.
Zdążę się stąd wynieść zanim cię wypuszczą – stwierdził w końcu, co prawda nie znając się w ogóle na terminach łowczych izolacji, bo tutejszych medyków unikał jak ognia, ale mając nadzieję, że będzie mógł jak najszybciej wrócić do domu – Zabiorę swoje rzeczy, ją też. Nie martw się.
  Nie wiedział po cholerę mu plakat Rosalie, ale skoro tu przeszkadzał to go usunie. Podobnie jak siebie.
  Teraz, gdy był pijany, plan powrotu do domu wydał mu się nagle najlepszy. Z Nicolą siedzącym mu na ogonie czy też bez niego.
To wódka...? – przerwał jej, już wyciągając rękę po przeźroczysty płyn w butelce, ale komentarz o braku procentów skutecznie ostudził jego zapał i opuścił dłoń.
  Wstał z łóżka i zmrużył ślepia, gdy jego wzrok padł na podłogę, na której jeszcze nie tak dawno leżał. Mimowolnie spojrzał na przód swojej bluzy. Trzeba było ruszyć na poszukiwaniu czegoś, co faktycznie było alkoholem. Zatrzymał się jeszcze przy drzwiach, patrząc na Angel może o te kilka sekund za długo, jak na przypadkowe spojrzenie.
  Przez chwilę wyglądało na to, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale się poddał. Bo i co miał powiedzieć? Szkoda, że umarłaś.
  Była jedynym powodem trzymającym go w podziemiach i jedynym dla którego tu wracał. Teraz jednak ponownie ten powód stracił. Tym razem na stałe.
Idę po wódkę – rzucił tylko, wychodząc z pomieszczenia, pewnie zupełnie nieświadomy, że to całkiem spory odsetek ostatnich słów przed zaginięciem.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach