Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Desperacja to zalążki piekła o ile nie jego serce. Można tu znaleźć wszystko, nawet ładna stokrotka może być ostatnią rzeczą jaką zobaczysz zanim wyciągniesz nogi na dobre. Trzeba poruszać się w grupie albo być na tyle samowystarczalnym żeby nie wpaść w gówno po uszy. Zjesz albo cię zjedzą, takie to proste w tych czasach. Nie ma tu miejsca dla ciot, przetrwają tylko najgorsi skurwiele i ci co umieją się dostosować do nowych warunków. Samo południe i skwar jak ja pierdolę. Piasek w oddali zdaje się falować pod wpływem temperatury. Nieopodal ruiny a w nich tyle skarbów po zniszczonym miasteczku. Dziewczyna siedziała oparta o jedną ze ścian zniszczonego budynku. Nogi podciągnięte pod siebie, po skroni spływały krople potu. Łokcie oparte na kolanach a głowa zwieszona. Twarz nieco umazana brudem, trochę już się błąkała po tym małym piekle. Może czegoś szukała, może wracała do domu po długiej podróży. Ciuchy miała gdzieniegdzie podarte i brudne. Gdzieniegdzie wystawały bandaże na nagiej skórze na obu biodrach. Tam miała najbardziej podartą koszulkę. Na dłoniach skórzane, czarne rękawiczki bez palców też gdzieniegdzie poniszczone ale jeszcze sprawne. Wyjęła z małej torby plastikową butelkę i zrobiła może dwa łyki wody. Po czym schowała butelkę do torby i dalej obserwowała okolicę tak z trzeciego piętra jednego z budynków. Wyglądał na taki który zaraz się zawali więc nikomu nie przyjdzie do głowy żeby tam się wdrapywać. Była ładnie zamaskowana i miała świetny wgląd na ruiny. Raczej nic nie umknie jej uwadze.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Niemal w ostatniej chwili odskoczył w bok i uniknął ataku jednego z gończych psów, którego kły zacisnęły się w powietrzu dokładnie w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się łydka Lazarusa. Zajadłe kundliska nie miały zamiaru odpuścić pogoni, zachęcane przez rozbawione krzyki dwójki najemników. Wiedzieli, że złapanie łowcy na ich terenie jest tylko kwestią czasu. Był ranny, jedną rękę ciągle przyciskał do brzucha i zakrwawionej koszulki, więc nawet nie mógł sięgnąć po swoją broń i co już zdążyli zauważyć - biegł coraz wolniej.
Ruiny mogły okazać się jego jedynym wybawieniem, więc nawet nie wahał się by wbiec między pierwsze na wpół zniszczone mury jednego z dawnych budynków. Nie przewidział tylko tego, że ten mały labirynt może i ukryje go przed wzrokiem najemników, ale też spowolni go jeszcze bardziej. Już miał się poddać, gdy usłyszał, że psy znacznie zwolniły, a ich wściekłe ujadanie zmieniło się w znacznie cichszy warkot przeplatany zaniepokojonym popiskiwaniem.
Zdezorientowany łowca odwrócił się w stronę pogoni akurat w momencie, w którym mógł podziwiać jak trzy potężne czarne psiska wycofują się ze zjeżoną na karku sierścią.
Dokładnie w tym samym momencie Lazarus wypieprzył się jak ostatnia ofiara o leżące przed nim na wpół zjedzone zwłoki i wylądował mordą w piachu.
Ja pierdole, znowu...
Już miał się podnieść i rzucić do dalszej ucieczki, gdy dobiegły go słowa jednego z najemników odwołującego psy i rzucającego jakąś uwagę o wpierdoleniu żywcem łajzy jak ścierwa którym był. Znieruchomiał, nasłuchując czy to ich kolejny podstęp czy naprawdę odpuścili. Pewnie gdyby wiedział, że obława skończyła się tylko dlatego, że rolę polującego na niego myśliwego miała przejąć bestia, której ślady znaleźli to pewnie nie robiłby sobie przystanku.
Ostrożnie przeturlał się na plecy, zrzucił z nich plecak z przytoczoną do niego snajperką i poprawił na łbie sponiewieraną czapkę z daszkiem by choć trochę zasłoniła mu ślepia przed słońcem i po krótkiej ocenie swojej rany na brzuchu osunął się całkowicie na plecy. Nie zemdlał, a raczej odetchnął z ulgą, choć pewnie mogłoby to wyglądać inaczej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obserwowała sobie teren w spokoju gdy nagle spomiędzy krzewów wyrżnęła jakaś istota człekokształtna a za nią trzy spore psiska. Zmrużyła nieco ślepia uważnie obserwując z bezpiecznej pozycji widok uciekającego typa przed dzikimi psami. Kurczowo trzymał się za bok przy biegu co jakiś czas się oglądając za siebie i przy skręcie tułowia dostrzegła jego ranę. W ukryciu nieco niżej leżał jej sprzymierzeniec. Mogła się nie mieszać w to zajście ale słysząc jak mężczyźni mają ubaw z uciekającego przed ich pieszczochami typa to no coś ją ruszyło. Może sobie zasłużył na wpierdol ale żeby być rozszarpanym przez zwierzę i to nie takie co poluje dla zaspokojenia głodu. Psy wyszkolone do zabijania na komendę właściciela aż zacisnęła mocniej szczękę w niezadowoleniu. Uważnie się przyglądała oprawcom Lazarusa. Zapamięta sobie tych skurwieli tak na wszelki wypadek. Na wojskowych nie wyglądali ale to nie znaczy że można ich olać. "Blaise.. wychyl się tym dwóm szmatom.." bestia spojrzała na dziewczynę i zwinnie z gracją się wycofała. Ostrożnie zeskoczyła w dół i powoli zaczęła się zakradać od winkla. Przyciszony warkot i wychylony łeb sporego tygrysa przykuł uwagę najemników. Od razu umilkli i bez chwili zastanowienia wezwali swoje pupilki. Psy również wyczuły intruza znacznie większego w rozmiarze. Popiskując na przemian z warkotem szybko się wycofały. Angel jedynie obserwowała jak zagrożenie się zaczęło oddalać. Powoli zaczęła się podnosić z ziemi i przewiesiła katanę przez bark. Sama dość zwinnie i szybko wypełzła ze swojej kryjówki. Wyprostowała się wychodząc zza fragmentu zniszczonej ściany. Tygrys zaczął węszyć i po9kazał się swojej właścicielce. "Czuję go.. jest ranny.." usłyszała w głowie słowa bestii. "Wiem że jest.. prowadź drogę.." odpowiedziała towarzyszowi w myślach i ruszyła powolnym krokiem w stronę gdzie leżał na plecach Lazarus pośród ruin. Stanęła w bezpiecznej odległości obok bestii swojej. Tygrys klapnął na tyłku grzecznie i poruszał ogonem zakończonym małym płomieniem. Ziewnął obnażając kły i po chwili grzecznie się położył wpatrując się w Lazarusa. - Nie źle Cię obili.. - usłyszał spokojny głos nie daleko siebie, w zasięgu wzroku. Powoli zaczęła iść w jego stronę ale po łuku tak dla bezpieczeństwa swojej bestii żeby przenieść uwagę mężczyzny na siebie całkowicie. - Z tą raną długo nie pociągniesz.. - skomentowała siadając na większym głazie i oparła przedramiona na udach. Dała mu chwilę żeby doszedł do siebie i odzyskał zmysły. Choć wnioskując z jego stanu to prędzej straci przytomność niż poskleja do kupy co się dzieje. Ale kto wie może był bardziej wytrzymały niż sądziła. - Śmierci jaką chcieli ci zafundować twoi "koledzy" nie życzyłabym nikomu.. no może poza moimi wrogami.. ale to już inna kwestia.. swoją drogą.. nie ma za co.. - powiedziała ze spokojem w głosie wyjaśniając w skrócie że pomogła mu w pewnym sensie. Od niego zależy czy jej zaufa czy nie. Mógł poprosić o pomoc o ile jego duma mu na to pozwalała.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Wydawało mu się, że zamknął oczy dosłownie na sekundę, ale zmęczenie ucieczką, osłabienie spowodowane utratą krwi i usypiające gorąco spowodowały, że nawet nie zauważył gdy ktoś znalazł się obok niego. Dopiero jej głos wyrwał go z letargu. Omiótł półprzytomnym spojrzeniem wszystko dookoła, zatrzymując je dłużej na tygrysie i na dziewczynie, próbując jakoś rozeznać się w ich zamiarach.
Nie miał jednak wątpliwości, że samo wspomnienie, że długo nie pociągnie i rozwodzenie się nad jego śmiercią raczej nie zapowiadało nic przyjaznego. Zmrużył nieufnie ślepia. Z deszczu pod rynnę. Najemnicy mieli rację. Tygrys go żywcem wpierdoli, a ten pierdolony sęp go okradnie.
- Będziesz teraz tam siedzieć i czekać aż zdechnę? - warknął przez zaciśnięte z bólu zęby.
Powoli oparł się na łokciach, nie chcąc narażać rany na brzuchu na zbyt gwałtowny ruch, a siebie na jeszcze większe męczarnie, ale jednocześnie próbował sam siebie przekonać, jeżeli nie rzuci się do ucieczki w odpowiedniej chwili to najprawdopodobniej tu umrze. Wrogowie byli zbyt blisko. Czerwone ślepia Lazarusa cały czas biegały od tygrysa do jego właścicielki pilnując czy któreś z nich nie postanowi się na niego rzucić.
- Broń jest zepsuta, a w plecaku nic nie ma. Możesz sobie darować zabawy w hienę cmentarną i stąd spierdalać - uprzedził ją, jednocześnie całkowicie zaprzeczając swoim słowom i przekładając rękę przez ramię plecaka by w razie czego zerwać się z ziemi razem ze swoimi rzeczami.
Wdzięczna z niego bestia, nie ma co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Westchnęła ciężko widząc jak się zachowuje ranny. Tygrys jedynie ziewnął przeciągle i przechylił głowę w bok. Przez chwilę nic nie mówiła a jedynie obserwowała zidiociałego frajera co dał się tak ładnie zagonić w kozi róg. Wykrwawiał się a każdy ruch ciała musiał sprawiać sporo bólu, to było normalne. Przechyliła lekko głowę w bok i skrzyżowała ręce pod piersiami nieco bardziej się prostując w swojej siedzącej pozycji. - Mogłabym.. ale co to za frajda w przyglądaniu się czyjejś śmierci ? -powiedziała z obojętnością w głosie. Poważnie brał ją za jakiegoś sępa? Mogła go zostawić samego sobie na pożarcie tych kundli! Ale nie, bo ta idiotka musi się interesować rannymi. Czekała na ewentualną skruchę i może jak trochę wyluzuje to nawet mu pomoże? Ale nie! Po cholerę?! Jego druga wypowiedź sprawiła że jedynie uniosła brew na jego słowa. Zielonej barwy oczy jedynie błysnęły w lekkiej irytacji. Klepnęła dłonią o swój miecz, przewieszony przez ramię, na plecach. - Posługuję się bronią białą.. nie interesuje mnie twoja giwera, ani zawartość twojego plecaka. Jak bym chciała cię okraść to poczekałabym aż te psy cię rozszarpią a potem bym zajęła się tym co jest przy zwłokach.. - wyjaśniła w skrócie. Czy serio był na tyle tępy a może po prostu nie ufał w dobre zamiary dziewczyny. Westchnęła i powoli zaczęła iść w jego stronę. Tygrys Zerwał się nagle i zwrócił się tyłem do nich. - Szybko wrócili.. - mruknęła nieco zaskoczona i szybko poddreptałą do winkla. - Ścierwo wpierdolone pewnie ale w plecaku miał chyba coś wartościowego.. poza tym miał snajperkę, a ta się trupowi nie przyda.. - oboje usłyszeli idących w ich stronę mężczyzn. Dało się słyszeć warczenie psów i chwilę postoju najemników. Angel spojrzała na Blaise'a i dała Lazarusowi znak ręką żeby się nie ruszał, o ile idiota odczytał jej znak w dobry sposób. Dziewczyna złapała za rękojeść katany i wysunęła ją powoli z pochwy stając na krawędzi budynku, czekała tylko aż coś się stanie. Kiedy psy się zbliżyły bardziej, tygrys zaryczał i wyskoczył zza rogu. Po czym ruszył w stronę psów. Padła komenda dla zwierząt  i te zaczęły gonić kompana łowczyni gdzieś w głąb ruin. - Jak go dopadną to futro można sprzedać.. a z kła zrobię sobie wisiorek. - stwierdził jeden. - Tam.. ślady krwi.. jego truchło musi być gdzieś tutaj. - stwierdził drugi. A łowczyni tylko czekała aż pierwszy z nich się wychyli zza winkla żeby skrócić chłopa o głowę. W razie czego zostanie jeszcze jeden przeciwnik, ale co to dla niej jest? Zwykły trening.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Nie da się nabrać na te jej sztuczki. Na pustkowiach nikt nie służy innym bezinteresowną pomocą jeżeli nie łączy ich wspólny interes. A ich nie łączyło zupełnie nic. Matka Boska Desperacka się znalazła. Łowca prychnął pod nosem jak rozjuszone zwierzę, mimo wszystko nadal nie spuszczając z niej wzroku. Wystarczyło by dziewczyna lekko poprawiła się na kamieniu by ranny odepchnął się buciorem od kawałka muru i dość szybko jak na kogoś w takim stanie odsunął kawałek dalej. Nie miał absolutnie zamiaru zmniejszać między nimi dystansu.
- Skoro cię nie interesują moje rzeczy to daj mi spokój i idź w pizdu. Nie masz innych zajęć? Pchlarza wykąp albo...
Na swoje szczęście nie zdążył dokończyć pyskowania, bo wróciła dobrze znana mu dwójka. Dokładnie w momencie, w którym dziewczyna postanowiła do niego podejść. Sam nie wiedział z kim bliższe spotkanie okaże się gorsze w skutkach i tak naprawdę wcale nie miał zamiaru się dowiadywać. Być może to właśnie teraz najemnicy ocalili go przed nią.
Ale jedno było dla niego pewne - jego ukochanej broni nie dostane nikt. Jeżeli ma zdechnąć to zdechnie razem z nią.
Tygrys odciągnął psy, ona wystawi się na cel obu jego prześladowców. Lazarus doskonale wiedział co to oznacza. Całkowicie ignorując dany mu znak zerwał się z ziemi i dziękując pradawnym bogom za łowiecką wytrzymałość rzucił się do ucieczki. Nie udało mu się odbiec zbyt daleko, ale za to wystarczająco by nie słyszeć zaniepokojonych hałasem jaki spowodował głosów. Nie obchodziło go czy właśnie zepsuł dziewczynie plany, czy nawet skazał ją na śmierć.
Liczyło się dla niego tylko to, że zdołał uciec. Bo zdołał - dobiegł do jednego na wpół zawalonych budynków i podciągnął się na rękach na półpiętro, gdzie jak zwykły szczur wpełzł między jakieś deski i tyle go w sumie było widać i słychać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oczywiście że gdy okazja się tylko nadarzyła, Lazarus resztkami sił po prostu spierdolił w jakąś szczelinę. Angel jedynie przewróciła zirytowana oczami. "Mogłam się nie ruszać z miejsca, a teraz mam na rękach dwóch zjebów.. genialnie.." przeszło jej przez myśl. Oczywiście miała przewagę bo tamci nie wiedzieli że poza Lazarusem jest ktoś jeszcze w ruinach. Przylgnęła do ściany plecami i czekała, kiedy pierwszy z nich minął winkiel z wlepionymi oczami w ślady krwi ich poprzedniej ofiary to niemal że od razu wyskoczyła od boku mężczyzny. Szybko i bez zastanowienia wepchnęła katanę w jego bok tuż pod żebrami. Drugi najemnik szybko odskoczył dobywając miecza. Sama łowczyni wyszarpnęła swoje ostrze w bok rozcinając przy tym bebechy mężczyzny. Krew siknęła frontalnie. Mężczyzna zdołał jedynie położyć rękę na broni przymocowanej do biodra i po chwili już leciał na kolana. Dziewczyna zrobiła krok w bok ale poślizgnęła się na flakach i wyrżnęła na plecy. Całą ujebana w szkarłacie dostrzegła w ostatniej chwili rzucającego się z ostrzem w ręku przeciwnika. Przeturlała się w bok i podbiła ciało w górę na rękach tak że teraz znalazła się w pozycji kucającej. - Zatłukę cię ty kurwo! - usłyszała wrzask i szybko musiała się uchylić przed mieczem. Kolejny przewrót w bok sprawił że dostała się do miecza, który upuściła podczas niefortunnego upadku. Najemnik wyglądał na bardzo rozwścieczonego, ale czy można mu się dziwić? Przed chwilą widział jak jego przyjaciel został rozpłatany jak świnia przez rzeźnika. No i rozpoczęła się walka dwóch szermierzy. Cios za ciosem, krzyżowały się ich miecze. Mężczyzna w amoku wkładał w ciosy tyle energii i gniewu że po czasie zaczął się bardzo szybko wypalać. Angel za to przez cały czas kontrolowała oddech. Robiła zwody, parowała i zbijała jego ostrze ze swojego na boki co jeszcze bardziej wkurzało jej przeciwnika. - Co się szczerzysz szmato?! Nie daruję! Nie daruję ci tego kurwo.. słyszysz?! - zaczął się wydzierać co raz bardziej sfrustrowany typ. "Jeszcze trochę.." przeszło jej przez myśl i wykrzywiła usta w perfidnym uśmiechu. Ich miecze się ponownie spotkały i Angel złapała go wolną ręką za nadgarstek zatrzymując przeciwnika w miejscu. Nie czekała z atakiem. Szybkim ruchem i dość mocno kopnęła go w kolano podeszwą buda. Trochę wybijając go z równowagi. Szarpnęła od razu mieczem w bok, tym samym spychając jego ostrze w stronę ziemi i przyłożyła mu z główki prosto w nos. Krew się polała brudząc twarz dziewczyny. Szybko puściła jego rękę i odepchnęła mężczyznę w tył, sama odskakując. Przetarła wolną dłonią twarz z ciepłej krwi i spojrzała na typa z góry. Trochę się szamotał po piachu ale zaczął się zbierać na nie do końca równe nogi. Angel schowała katanę do pochwy na pasie. Dyszał i sapał na zmianę po chwili rzucając się na nią ze swoim mieczem. Łowczyni zrobiła krok w bok i przechyliła ciało nieco pod skosem. Złapała za rękę w której było ostrze obracając się bokiem go mężczyzny. Z łokcia przyłożyła mu w twarz. Niestety napastnik miał nadal wolną rękę i z całej pozostałej w nim siły uderzył ją pięścią w plecy. Cicho mruknęła jedynie i ponownie przyłożyła mu z łokcia ale w splot. Obróciła się tyłem do niego i zwinnie przerzuciła go przez bark z impetem uderzając nim o ziemię. Nadal trzymała teraz już wykręconą rękę. Mocne szarpnięcie i po okolicy rozniósł się okrzyk bólu. Teraz każde poruszenie ręką sprawiało ból, więc nadal zaczęła obracać kończyną i kiedy mężczyzna odchylił głowę mocno w tył ona nadepnęła mu na odsłoniętą szyję. Docisnęła but, nie tylko odcinając mu dopływ tlenu, zmiażdżyła krtań w tym miejscu. Słyszała jak pod butem pękają kręgi szyjne. Ciało jeszcze trochę się szamotało ale gdy kompletnie przestało się ruszać to po prostu puściła rękę trupa i się przeciągnęła. Przyłożyła dłoń do miejsca gdzie ją uderzył pięścią. "Nieco niżej i faktycznie mogło zaboleć.. na szczęście nie każdy wie gdzie uderzać.." przeszło przez myśl gdy poprawiła ubrudzoną od krwi, poszarpaną miejscami koszulę. Cud że się trzymała na tych małych guziczkach. Stała tak trochę patrząc gdzieś w dal i po chwili splotła dłonie na karku idąc w sobie znaną stronę. Nie chciało jej się już iść i szukać Lazarusa. Skoro spierdolił to znaczy że sam sobie da radę! Pewnie ma bandaże i środek odkażający i na bank się nie wykrwawi bo ma jakiś zajebisty artefakt co produkuje krew. A nawet jak straci przytomność to co z tego! On nie potrzebuje pomocy! Szczury przecież nieprzytomnego Szczura nie zeżrą! A może?! Do wieczora zdołała przegrzebać ruiny i znaleźć coś przydatnego. Blaise wrócił z jakimś średnim zwierzakiem w pysku. Kochane zwierze. I w jakimś metalowym naczyniu rozpaliła sobie małe ognisko. Noce bywały kurewsko zimne, ale ona sobie poradzi. Trochę się babrała ze zwierzęciem ale w końcu przygotowała je jakoś na tyle że nadziała mięso na szpikulce i piekła nad ogniem. Zapasz zaczął się roznosić po najbliższej okolicy.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Lazarus miał nie tylko niebywałe szczęście, ale i doskonały widok na całą rzeź, której dokonała nieznajoma. Leżał rozpłaszczony na brzuchu tuż pod na wpół zawaloną ścianą i wpatrywał się w otwartą przestrzeń. Nie mógł spuścić z oczu całej trójki dopóki nie przekona się, które z nich przeżyje i czy żadne nie postanowi go dalej szukać. Początkowo podejrzewał nawet, że dziewczyna może współpracować z najemnikami, ale po tym co im zafundowała zdecydowanie dokleił jej łatkę ich konkurencji.
Co jednak wcale nie sprawiło by wroga swoich wrogów zacząć traktować jak przyjaciela. Miał nieprzyjemne odczucie, że gdyby nie najemnicy to najprawdopodobniej on leżałby tam z rozpłatanym brzuchem. Nawet gdyby miał przy sobie maczetę to nie zdołałby się obronić, a o dorównaniu swojemu przeciwnikowi nie wspominając. A aktualnie jego maczeta leżała najpewniej gdzieś w pustynnych piachach lub miała już nowego właściciela. Boris zgrzytnął zębami ze złości.
Początkowo bał się nawet ruszyć, mimo że pobojowisko przed nim już dawno opustoszało. Ignorował nawet łażące mu po plecach jakieś cholerstwo. Miał tylko nadzieję, że to jedna z tych małych dwugłowych jaszczurek, a nie jakiś pająk. W końcu odważył się wypełznąć z kryjówki, w której pozostawił tylko rozmazany ślad krwi.
Jego rana na brzuchu wcale nie była taka groźna na jaką początkowo mu się wydawała, ale u kogoś kto nie potrafiłby sobie pomóc nawet gdyby tylko skaleczył się w palec każde obrażenie urastało do rangi prawdziwego problemu. Co z tego, że jego plecak na klapie posiadał dumną naszywkę czerwonego krzyża, a w środku znajdowała się apteczka. Łowca przyłożył do rany garść gazy i zakleił plastrami na krzyż byle się jakoś trzymało. Prawdopodobnie dzieci z miasta zrobiłyby to lepiej od niego. Ale był technikiem, a nie medykiem.
Jeszcze raz upewnił się, że nieznajomej ani jej futrzaka nie ma w pobliżu i dopadł zwłok swoich dawnych prześladowców. Nie zwracając uwagi na to, że klęczy we krwi i wnętrznościach przeszukał im kieszenie i wszystko co wydało mu się w jakikolwiek sposób wartościowe wrzucił do swojego plecaka. Na końcu sięgnął po wojskowy nóż przytoczony na pasie i zważył go w dłoni.
- Tak się zarzekałeś, że mnie nim zapierdolisz - przypomniał trupowi z niemałą satysfakcją - Ale skoro coś ci nie pykło to ja go sobie z chęcią przygarnę.
Im dłużej patrzył na swoje nowe ostrze tym bardziej miał wrażenie, że nie powinien go brać. Nie dość, że to właśnie ono prawie go wypatroszyło to w dodatku nie wzięła go dziewczyna. Ona ich upolowała, więc teoretycznie powinien należeć do niej, ale skoro...
Nagle czerwone ślepia łowcy zmrużyły się podejrzliwie.
Nie zabrała nic bo widocznie miała już sporo rzeczy. Najpewniej miała gdzieś obozowisko, a w nim pełno ekwipunku, który tylko czekał aż Lazarus położy na nim swoje chytre łapki. Jakby na potwierdzenie jego myśli dobiegł go zapach pieczonego mięsa.
Bez wahania ruszył w tamtą stronę, obchodząc jednak miejsce w którym się zatrzymała znacznie szerszym łukiem. Nie mógł ryzykować bliskiego spotkania z jej kataną ani kłami jej tygrysa. Był coraz słabszy, a krew przesiąknęła już nie tylko przez nowy opatrunek, ale i koszulkę i kurtkę łowcy. Przyczaił się kilkadziesiąt metrów dalej, opierając snajperkę o kawałek muru i wymierzył. Broń zaczynała mu ciążyć.
Czerwona kropka celownika laserowego znalazła się tuż na łbie tygrysa i gdyby tylko ten się nie ruszył w ostatniej chwili to Lazarus zdołałby położyć go jednym strzałem. Zamiast tego laser dezintegracyjny wypalił solidną dziurę w w murze za zwierzakiem.
Łowca znieruchomiał, natychmiast wyłączając celownik. Akumulator potrzebował pół minuty by naładować się do kolejnego strzału. Cholernie długie pół minuty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie przegrzebała trupów bo nie potrzebowała niczego więcej, no i zostawiła łup rannemu. A nóż mu się bardziej przyda niż jej. Taka była dobra. A czemu? Bo brała pod uwagę że jego czerwone ślepia nie są tylko dla ozdoby. Było jakieś prawdopodobieństwo że to mógł być wymordowany albo łowca. A może nawet jakiś członek gangu. Nie dowiedziała się a wolała nie psuć ewentualnego sojuszu. Nigdy nie wiesz z kim masz do czynienia. Mogła być też w błędzie. Może typ zasłużył na taką bestialską śmierć. Może morderca, gwałciciel i czort wie co jeszcze ma na swoim sumieniu. "Jest całkiem nie daleko.. śmierdzi krwią.." usłyszała w głowie głos towarzysza. Gdyby Laz tylko wiedział z kim ma do czynienia.. W sumie to obserwował jak wyeliminowała ludzi. Może byłą gorsza od nich a może mu pomagała z litości. Angel rzuciła mięso Blaise'owi a ten się pochylił żeby zgarnąć kawałek jaki dostał. I w tym momencie właśnie usłyszeli oboje strzał. Angel spojrzała na na swojego kompana i widząc dziurę w murze zacisnęła szczękę mocniej. - Ty mała, parszywa kurwo.. - wysyczała. Złapała za metalowy kawałek blachy i szybkim ruchem rzuciła przedmiotem na metalowy pojemnik w ogniem, gasząc go odcięciem tlenu. "Blaise.. chowaj się.. już!" warknęła do kompana. Ten od razu znalazł schronienie przed ewentualnym strzałem. Chciał pozbyć się bestii, trzeba było zasadzić kulkę między oczy Angel. Lepiej by na tym wyszedł. Zwierzęta nie potrafią się tak pastwić i znęcać jak ludzie. Poderwała się i kopnęła ze sporą siłą metalowy pojemnik. Zaczęła iść o dziwi w stronę Lazarusa. Skąd wiedziała gdzie był? Tygrys ją nakierowywał za pomocą węchu. Nie dość że łowca sam krwawił to był jeszcze ubabrany krwią i flakami. Angel zdołała się już przemyć i wyczyścić sobie ciuchy z posoki. Ba! prawie jej wyschły przy ognisku. Teraz wkurwiona na potęgę ruszyła przed siebie, szybko, niemal wpadając w sprint. Już po chwili widziała go przymierzającego się z bronią, szybko zeskoczyła mu z linii strzału. Kilka susów po skosie i po chwili dopadła rannego. Jeśli wymierzy w nią bronią to złapie za lufę i wyceluje nią w górę żeby mężczyzna chybił. - To ja za ciebie ubiłam tych szmaciarzy.. zostawiłam ci ich ekwipunek.. - warczała prosto na niego. Bez zastanowienia wymierzyła cios otwartą dłonią miejsce gdzie miał ranę. - A ty szujo mierzysz do mojego przyjaciela?! Pracujesz dla wojska?! A może jesteś sprzedajną zdzirą jak większość najemników na tym jebanym pustkowiu?! - syczała robiąc ewentualny unik przed jakimś ciosem od mężczyzny. Aż jej się niedobrze zrobiło na myśl że to Ona wpadła w pułapkę niebieskich. Warknęła wściekła i próbując go pochwycić za szmaty zamachnęła się żeby mu zajebać prosto w twarz. Będzie boleć. Naważył sobie piwa to niech teraz się nim zadławi!
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Przełknął nerwowo ślinę. Liczył na to, że namierzenie go zajmie jej więcej czasu. Rzucił ponaglające, niemal błagalne spojrzenie na swój karabin.
Ładuj się, szybciej, szybciej, szybciej, kurwa mać.
Doskonale wiedział, że był zbyt słaby by ratować się już ucieczką, więc nie pozostało mu nic innego jak wziąć dziewczynę na celownik i liczyć na przypływ szczęścia i łaski od pradawnych bogów. W myślach już odliczał sekundy do kolejnego strzału i niemal już widział jak kładzie swoją przeciwniczkę trupem. Trochę się przeliczył bo nie zdążył nawet nacisnąć spustu gdy jego brzucha dosięgnął pierwszy z jej ciosów, który momentalnie ściął go z nóg. Pociemniało mu przed oczami, a przeszywający ból i nowa fala ciepłej krwi spowodowały, że z ziemi już się nie podniósł.
- Nie potrzebuję litości od jebanej morderczyni - warknął
Przeturlał się w bok, na plecy. Nawet się nie dziwił dziewczynie, że mogła go wziąć za wojskowego. Cały jego ubiór, mimo zachlapania go krwią, w końcu znacząco to sugerował. Nawet jego koszulka miała na piersi wydrukowany numer oddziału i kilka losowych cyfr mających najpewniej oznaczać danego żołnierza.
- W życiu nie byłoby cię stać żeby nająć łowcę - odparł z jakąś satysfakcjonującą wyższością w głosie.
Zza pasa taktycznego wyciągnął rewolwer i wymierzył nim prosto w jej klatkę piersiową. Znacznie większy i łatwiejszy cel niż głowa, co było dla niego znacznie lepsze bo nie potrafił już skupić wzroku na swoim celu, a obraz rozmazywał mu się przed oczami. Wiedział, że jeżeli chybi to suka rozszarpie go na strzępy, ale po chwili dotarło do niego, że nawet jeżeli ją ubije to czeka go starcie z tygrysem i podróż przez pustynię. W takim stanie i tak by tego nie przeżył.
Westchnął ciężko. Nie da jej tej satysfakcji. Przyłożył rewolwer do własnej skroni i pociągnął za spust.
Mechaniczne kliknięcie zwiastowało tylko jedno - koniec nabojów.
- Kurwa mać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Celny cios prosto w ranę i Lazarus poskładał się jak szwajcarski scyzoryk. O to w sumie chodziło, skoro chciał mieć w niej wroga, to niech nie liczy na litość. Z chwilą kiedy zaczął dzielić ich mały dystans bo mężczyzna znalazł się na plecach, oczywiście że odpyskował. Aż jej żyłka na skroni zapulsowała po jego słowach. - A ty kurwiarzu jesteś lepszy?! Jebany tchórzu z ukrycia to innych mierzysz! Ty mała, niewydarzona pizdo! - warknęła i sięgając po katanę. Laz był jednak nieco szybszy i wyjął broń palną. Zwykły rewolwer ale o tym kalibrze z tak małej odległości mógł wyrządzić sporo szkód. Angel złapała za rękojeść zaciskając na niej dłoń i aż się zatrzymała gdy zobaczyła jak lufa broni ląduje na skroni mężczyzny. "Co do..?!" przemknęło jej przez myśl a słowa Borisa aż się echem odbiły w głowie. "Coś tak czułam.." na twarzy pojawił się iście perfidny uśmieszek. - Nie potrzebuję innego łowcy.. jestem samowystarczalna.. - warknęła i szybko, dość energicznie zrobiła susa w jego stronę i z buta pod kątem kopnęła w rękę w której trzymał rewolwer. Zrobiła to jednak w taki sposób żeby Lazarus sam się pieprznął lufą w łeb. "Słodkich snów szmaciarzu.." dodała już w myślach. Chciała go wyłączyć i to skutecznie. Dobre K.O. nie jest złe. Kiedy łowcy oczy się zamknęły Zamachnęła się jeszcze butem prosto w żebra po stronie gdzie nie było rany. - Ty przebrzydły.. ty.. aaaaaaaa!!! - warczała kopiąc parę razy jego nieprzytomne, nadal żywe zwłoki. W końcu wyciągnęła katanę z pochwy i zamachnęła się nią wysoko nad głową. Gwałtownie pociągnęła ją w dół i ostrze zatrzymało się tuż nad jego szyją. Ciężko dysząc bardziej z wkurwienia niż z czegokolwiek innego. Dłoń jej zadrżała. Nie to że nie potrafiła zabić, zrobiła to już kilka razy. Warknęła głośno ze skrajnej irytacji i zrobiła kilka kroków w tył siadając na kamieniu. Patrzyła jak klatka piersiowa Lazarusa powoli się unosiła i opadała sugerując że ta wsza nadal żyje. Karmazyn pokrywał coraz to większy obszar jego ubrania. Fuknęła wściekła i podniosła się chowając katanę. Podeszła bliżej i złapała typa za kostkę ciągnąc po wertepach do swojego małego obozowiska.

Trochę musiało potrwać zanim Lazarus doszedł do siebie. A kiedy powoli zaczął dochodzić do siebie to usłyszał cichuteńkie trzaski. Po otwarciu oczu, dostrzegł małe ognisko a obok niego po przeciwnej stronie Angel. Siedziała na poszarpanym, brudnym kocyku po turecku. Biedny Laz przy próbie ruchu poczuł jak żebra go bolą, kończyny, plecy. Całe ciało było obolałe. Obok dziewczyny leżała sterta ekwipunku mężczyzny. Zostawiła to z samych ciuchach i przegrzebała wszelkie możliwe miejsca gdzie mógł ukryć broń. Do tego miał związane kostki, kolana, dłonie z przodu i sznur jeszcze oplatał jego tors powyżej rany. Miał na sobie spodnie i buty ale na torsie miał tylko koszulkę z świeże bandaże. Zajęła się jego raną jak 'spał'. Teraz sobie siedziała przy ognisku i czyściła katanę. Tygrysa nigdzie nie było w pobliżu, widocznie dziewczyna nie chciała ryzykować jego zdrowia.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach