Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 04.04.20 23:40  •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
Trafił swój na swego. Yury zawtórował napastnikowi - również się zaśmiał, bo choć uleciało z niego większa część tkwiących w nim sił, to tak czy owak czuł satysfakcje z tego pojedynku. Dawno się tak nie namachał. Nie miał mu za złe nawet wytrącenia noża z ręki. Zasłużył za te nieczyste zagranie, mimo iż wcale nie umawiał się z nim na walkę fair play. Ostatecznie ich potyczka, zwieńczona kilkoma niegroźnymi ranami, zakończyła się remisem. Musiał jednak przyznać, że typ nastarczał mu pewnych trudności; miał krzepę w dłoniach i dorównywał najemnikowi siłą.
  — Skoro tak bardzo cenisz swoje życie, to wypierdalaj stąd, póki jeszcze możesz — wydyszał w przerwie na próbę odzyskanie kontroli nad oddechem. Złość wyparowała. W jej miejsce pojawiła się radość, która dosięgła nawet oka. — Ewentualnie możesz rozważyć propozycje wstąpienia do Drug-onów. Powitam ci z szeroko otwartymi ramionami, bo brakuje mi partnera do sparingów.
  Otarł krew z ust. Wzmianka o Noi przypomniała mu także o rannej Chimerze. Kurwa mać. Perspektywa złożenia wizyty tej gadającej ze zwierzętami wariatce zepsuła mu trochę humor. Westchnął przeciągle, ale zaraz się pohamował przed zademonstrowaniem złości. Powiódł wzrokiem za spojrzeniem mężczyzny.
  — No nie? — Wykrzywił usta w uśmiechu. Sam odnalazł swój pistolet w małej zaspie śniegu. Przeciwieństwie do giwery mężczyzny, nie doznał żadnych uszczerbków technicznych. — Mówiłem, że natura nie poskąpiła jej wdzięków, ale to nie jedyna atrakcja, którą możesz minąć na korytarzach Kamiennej Wieży.
  Włożył broń do kabury. Dopiero po chwili, gdy ujadanie Muszu znowu ucichło, po dokładniejszych oględzinach kobiety, dostrzegł, że jest ranna. Poza tym, jak na jego gust, zachowywała się dziwaczenie. Rzucała się, jakby walczyła z kimś niewidzialnym, a może...
  Zagwizdał. Nie wiedział co prawda, czy Muszu oderwie się od nieprzytomnej Chimery i zamelduje się przy bezimiennym mężczyźnie, ale kto wie. Nadal zerkając kątem oka na przeciwnika, którego nie traktował już jak zagrożenia (trucizna z kolców powinna już przeniknąć do jego ciała i umożliwić mu działanie w pełnym zakresie ruchów) podszedł bliżej do kobiety.
  — Co jest? Wszystko dobrze?
  Dostrzegł na śniegu dodatkową parę śladów, ale równie dobrze mogły należeć do niego lub któregoś z mężczyzn.

Odnowa artefaktu kontroli piasku - 2/4
Kontrola wzrostu cierni - 3/3
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.20 11:24  •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
  Wyprowadzona z równowagi Noa wzmagała w wiekowym mężczyźnie chęć drażnienia się z nią. Bulgoczący dźwięk, który kipiał mu w gardle świadczył bardziej o śmiechu, niżeli gniecionej krtani. Najwyraźniej wieloletnia warstwa tłuszczu na szyi doskonale chroniła go przed tego typu zabiegami, choć bez wątpienia nie była dla niego pieszczota.
  — Haha, mam rację! — zapiał triumfalnie. Oblizał się lubieżnie, jego ciało podrygiwało pod wpływem naporu kobiety, oczy wytrzeszczały się jak u przydeptanej myszy. — Mała ptaszyno... nieopierzony kurczaczku, Desperacja musi cię jeszcze wiele nauczyć.
  Wbijające się w jego brzuch kolano, zęby zaciskające się na postarzałych fałdach skóry, to wszystko sprawiało mu ból, ale niedostateczny. Wypuścił co prawda swoją zaostrzoną laskę, ale jego mięsista graba chwyciła za udo kobiety. W zasadzie było to ostatnie co zrobił, zanim Noi udało się zerwać z jego twarzy maskę. Przedmiot ześlizgnął się z jego facjaty bez problemu, ale natychmiast, gdy odkleił się od Staruszka, wraz z nim zaczął zamieniać się w sypką, brązową masę. W piasek.
  W przeciągu kilku sekund, za sprawą podmuchów wiatru mężczyzna zniknął spod Noi znikając w powietrzu z cichnącym powoli śmiechem. Dopiero to, piaskowy kształt człowieka, a potem jego resztki był w stanie zobaczyć Yury. Obojga dosięgnął chrapliwy głos dobiegający zewsząd.
  — Jeszcze się spotkamy, obślizgłe jaszczury...
  Na gruncie pozostał po nim wyłącznie kijek, cała reszta przemieniła się w piach. Noa zorientowała się, że klęczy nad ziemią, rozjuszona i wyczerpana. Ookami nieco się uspokoił, ale pokryty żarem w dalszym ciągu przejawiał oznaki dezorientacji.
  Równie skonfundowany okazał się być ochroniarz. On też dostrzegł umykającą chmurę piachu. W tym momencie wiedział już, że będzie miał kłopoty. Westchnął głośno spoglądając na obite ramiona.
  — Może innym razem — odburknął, spoglądając na dogorywające ciało swojego towarzysza. Nie wypadało przyjmować takiej propozycji, chociażby ze względu na człowieka, którego życie dobiegło końca, kiedy oni pociesznie się okładali. — Wdzięki wdziękami, ale dobre sztuki zazwyczaj chodzą z obstawą.
  Machnął ręką do windykatora sugerując najwyraźniej, że nie planuje wchodzić pomiędzy niego, a Noe. I rzeczywiście, bez dalszego wchodzenia w dyskusję oddalił się nieco dogaszając śniegiem zwęglone ciało. Każde z nich mogło się zająć własnymi sprawami, nie mieli już powodu, aby dalej walczyć.
  Zerknął tylko ponad ramieniem w momencie, gdy przy wraku samolotu rozległo się małe zamieszanie. Dokładnie w chwili, gdy Noa poczuła, że jej organizm odmawia posłuszeństwa, a przed oczami robi się ciemno.



Noa: ugryzienie na prawej dłoni, ślady zębów na trzech palcach, lekkie krwawienie. Obity tyłek i obtarte ramię spowodowane upadkiem. Wyraźne przemęczenie spowodowane dodatkowo głodem. Zranienie na nodze. Za dwa posty nastąpi omdlenie.
Chimera: trzy trafienia od kul, dwie w przednie łapy, jedna w pierś. Tylko trzecia utkwiła płytko w ciele, pozostałe dwie wyłącznie się otarły pozostawiając krwawiące i bolesne ślady. Żadna z ran nie zagraża życiu zwierzęcia, ale siła upadku pozbawiła go przytomności.
Ookami: Płytkie zranienie na boku szyi i drugie na ogonie. Rany nie zagrażają życiu, ale zwierzę jest przerażone.
Yury: Pełno niegroźnych zranień po walce na pięści, siniaki i niewielka opuchlizna. Sam możesz wybrać gdzie. Nic z tego nie zagraża zdrowiu. Postać odczuwa jednak wyraźne zmęczenie, spowodowane dodatkowo używaniem mocy.

/Yury, nie wychwyciłam momentu w którym została użyta trucizna z kolców, uznałam że w poprzednim poście "czekałeś" z ich użyciem. Przeczytałam dla pewności w skrócie ich działanie, ale wydawało mi się, że użycie kolców, a użycie trucizny to dwie osobne moce, dlatego w moim poście przeciwnik nie został zatruty. Uznajmy, że ochroniła go przed tym jego łuskowata skóra. W każdym razie nie byłoby to w tym momencie aż tak istotne, dlatego pominęłam ten motyw. Jeżeli jednak zależy ci na sparaliżowaniu go to daj mi znać na PW, coś pokombinuje. Mój błąd.

Podsumowując:

— Obrażenia postaci oraz bestii nie zagrażają zdrowiu, możecie je wyleczyć we własnym zakresie, bez pomocy medycznej.
— Staruszek pozostawił za sobą wielki plecak niesiony wcześniej przez Noe, w jego wnętrzu możecie znaleźć trochę przedmiotów codziennego użytku, sami możecie wymyślić co dokładnie to jest, w granicach rozsądku. Znajduje się tam na pewno zapas alkoholu i kluczyki do pojazdu terenowego, który znajdziecie zaparkowany niedaleko w miejscu oznaczonym na mapce znajdującej się w kieszeni plecaka. Dodatkowo pojazd ma pełny bak, zapas paliwa i działające radio (odbiera stacje z M-3).
— Otrzymujecie po 40 PF.

Wydarzenie zakończone.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.20 5:26  •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
Musiał mieć pierwszorzędny ubaw. Nie miałaś czasu by się zastanawiać, a zapewne byś to robiła, bo przecież jak to było możliwe, żeby jego skóra była aż tak odporna? Wręcz gumowa? Tłuszcz tłuszczem, ale to było frustrujące.  Jak go złapać, ścisnąć by wreszcie się zamknął? Ile tego było potrzeba? Aż tak byłaś s ł a b a? Rozjuszył cię. Jeszcze uczyć? J E S Z C Z E?
Gdzie z tymi dłońmi? Odgryźć i je. Natychmiast.
I pewnie już byś się do tego szykowała, gdyby nie to, co wydarzyło się wraz ze ściągnięciem maski. Poczerniałe rogówki natrafiły na masę.
- Niech cię szlag! - warknęłaś, uderzając pięścią w sypką masę.  Wydałaś z siebie dźwięk frustracji, która nie potrafiła sobie znaleźć miejsca. Zupełnie jak ty. Wpatrywałaś się w ten kształt, po czym sięgnęłaś po laskę i zaczęłaś w ten zarys uderzać, zupełnie jakby to miał być on.
- SZLAG - powtórzyłaś, czując jak zaczyna tobą trząść, jak szyja zaczyna ci dawać się we znaki. Koszulka była w strzępach, spódnicę czekał najpewniej taki sam los. Nie przejmowałaś się ani tym, ani mężczyzną, który zdążył się do ciebie zbliżyć.
- Nie musisz udawać, że ci zależy - warknęłaś, ciężej oddychając. - Nie ma. Zniknął. Widzisz? O. Piasek.  I kij. Z smoczą głową. Fantastyczny co? Będzie ci pasował.
Zamachałaś nim w powietrzu, po czym położyłaś obok i rozerwałaś część spódnicy by użyć materiału do owinięcia sobie zranienia na nodze. Kolejne szarpnięcie i owinęłaś sobie również dłoń. Ookami przestał się w tym czasie palić, ale nadal stał w tym samym miejscu. Nie miałaś siły by się podnieść, więc przeszłaś kawałek na czworakach, aż do plecaka, po mieszaninie piasku i śniegu. Byłaś odwrócona do niego plecami.
- Odwróć wzrok - rzuciłaś, czując silne wyczerpanie, pióra zaczęły powoli znikać, szyja i oczy też powinny zaraz wrócić do normy. Ściągnęłaś resztki koszuli z siebie i wyrzuciłaś w bok. Byłaś teraz połowicznie odsłonięta. Rozpięłaś plecak i wyciągnęłaś za dużą koszulkę, którą od razu na siebie włożyłaś. Potrzebowałaś jeszcze dołu. Znalazłaś w końcu jakieś dobrze wyglądające bokserki i spodnie 3/4.
Resztki swojego odzienia także ściągnęłaś pospiesznie by zmienić na świeższe odzienie.
- Latarka jest w mojej podręcznej torbie. We wraku. A tutaj... zapałki, kilka świec, trochę jedzenia, alkohol, kluczyk - tyle zauważyłaś, o tym, co jeszcze tam było, nie miałaś siły mówić.  Kiedy postanowiłaś się podnieść, poczułaś jak robi ci się ciemne przed oczami, ledwo złapałaś równowagę. Przyłożyłaś poranioną dłoń do czoła. Ściskało cię w żołądku, ale nie tylko. Żeby tego było mało, nadal szumiały ci w głowie tamte słowa, czułaś też ten upokarzający dotyk. To nie sprzyjało trzeźwemu myśleniu, układaniu jakiegokolwiek planu, zatroszczeniu się o zwierzęta, a przede wszystkim o Ookamiego.
- Nic nie jest dobrze.
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.20 1:51  •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
W swoim życiu widział wiele. Już jako wojskowy był świadkiem słabości ludzkiej psychiki. Widział, jak jego kompani - równie sprawni fizycznie, co on - popadali w obłęd. Wielokrotnie palił mu się grunt pod nogami. Wielokrotnie śmierć dyszała mu w kark. Choć czasem chciał wierzyć, że jest niezniszczalny. Czasem chciał wierzyć, że życie doświadczyło go już wystarczająco dotkliwie. Czasem chciał wierzyć, że to tylko pierdolony sen, który zniknie, gdy otworzy oczy. Nigdy nie znikał. To rzeczywistość, w której żył - on, ona i ich psy. To rzeczywistości, która ich otaczała. Brutalna, nieznająca żadnych zasad moralnych czy litości. Przytłaczająca i piekielnie niebezpieczna. Rzeczywistość, która nie raz zweryfikowała jego światopogląd. Uświadamiała mu, że nie był niezniszczalny. Był słaby, kruchy. Jak wszyscy. Pękał jak szkło pod zbyt silnym naporem. I teraz nie było inaczej.
  Żyłka na skroni zapulsowała, gdy zobaczył ją w takim stanie. Bezbronną, łamliwą jak zęby pod naporem jego zmechanizowanej pięści. Aż tak się tym wszystkim przejęła? Śmiechu warte.
  —  Chuj z nim. Grunt, że zostawił po sobie liczne pamiątki. To one są cenne — stwierdził tak po prostu, jakby nic się nie stało. I tak właśnie było. Jasne, chciał mu na tłuc do pustego łba, że swoje długi t r z e b a spłacać niezależnie od okoliczności, ale bądź co bądź cel został osiągnięty. Krew się przelała. Czyjeś życie dobiegło końca. Ocaleli. Oboje, ale…
  Patrzył, jak Noia przegrywa z emocjom i nie wierzył w to, co widział. Nie spełnił jej prośby. Nie odwrócił wzroku. Nie ufał jej, gdy była w takim stanie. Gdy była jak poranione zwierzę zmuszone do ostateczności. A zwierzę w takim stanie było zdolne do wszystkiego. Zirytowany, podszedł do niej szybkim krokiem i bezlitośnie skonfrontował ludzką dłoń z jej policzkiem. Choć kontrolował swoją siłą, jak i zamach, miał wrażenie, że za bardzo się do tego przyłożył, ale to nie miało znaczenia. Już po fakcie. Już skonfrontował wewnętrzną część ręki ze strukturą jej twarzy.
  — Przymknij się, histeryczko — warknął jej prosto w twarz. — Myślisz, że jak oberwałaś kilka razy to już masz prawo do histerii? — Zacisnął palce na jej ramieniu i potrząsnął nim z nietypowym jak na niego wyczuciem. Nie wiedział, czemu zachowywała się, jak idiotka. Nie wiedział, skąd ten nagły napad paniki. Przecież stała przed nim w jednym kawałku. Oddychała. Przeżyła. — To tylko kilka zadrapań, psiakrew. Nie mają żadnego znaczenia. Żyjesz, kurwa mać, żyjesz, rozumiesz? — Złapał w szorstką jak papier ścierny dłoń jej twarz. Spojrzał jej prosto w oczy, teraz zamglone, wykrzywione w niezrozumiałym dla niego weltschmerzu. Co ona sobie  w ogóle pomyślała? Że pójdzie jak z płatka? Na jakim świecie żyła? Nic, kurwa, nic nie było tutaj łatwe, a przeżycie było najtrudniejsze. — Jak się zaraz nie uspokoisz, zostawię cię tu na pastwę losu. Zapach krwi twojej i Ookamiego bez wątpienia przyciągnie uwagę dzikich bestii. Żaden drapieżnik nie zrezygnuje z tak łatwego celu. Żal byłoby tego psa — rzucił bardziej dobitnie. Chimera. Chimera była ranna, a on udzielał instrukcji komuś, kto stracił głowę po pierwszym zadaniu. Świat się kończy. — Zejdę po twoje rzeczy. Zobacz, co z Chimerą.
  Cholera, nie ufał jej, ale nie miał wyjścia. Zagwizdał ostrzej, przywołując do siebie niepokornego Muszu.
  — Mniej na nich oko — rozkazał psu, a sam zrobił to, co obiecał - wszedł do wnętrza wraku po rzeczy kobiety. Przeklinający na czym świat stoi.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.20 3:14  •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
Byłaś słaba odkąd pamiętałaś. Byłaś łatwym celem, pożywką dla wszelakich potworów. Myślałaś jednak, że dobrze się maskowałaś. Na tyle dobrze by go zmylić. Przecież żyłaś, tyle czasu nad sobą planowałaś, że udało ci się utrzymać ciało w ryzach. Jakoś. Przecież żyłaś, mając z tyłu głowy kolekcję paraliżujących impulsów. Zepsuta machina poruszająca się raz za razem, do przodu każdym dniem oddalając się od tego, co znałaś. M3. M3 nadal było gdzieś tam, daleko, gdzieś za tobą. Wspomnienie prasującej matki przed porannymi zajęciami, ojca konstruującego na własną rękę własne prototypy. Był geniuszem docenianym nawet przez osoby z rządu. I siostra. Twoja radosna siostra... To wszystko było w M3 i minęło. Jak twoje życie. Co to w ogóle była za egzystencja?
Taka marna. Żałosna. Żadnej w tym niezniszczalności. Nie uważałaś też by było w tym szaleństwo.
To właśnie rzeczywistość, najgorszy koszmar, który trwał, ale i tak się go trzymałaś. Tworzyłaś nierzeczywiste obrazy, jakbyś bawiła się lalkami i kierowała je odpowiednie miejsca. Teraz robiłaś to ze sobą. Ty byłaś lalką. Kierowałaś się w odpowiednie miejsce, uginałaś się, robiłaś to, czego oczekiwano. Krótko odpowiadając lub milcząc, rzadko uciekając się do gwałtowniejszych rozwiązań. W ostateczności wystarczyło zmienić formę, odlecieć czy wbić się dziobem. Nie byłaś przecież na pustyni od wczoraj, ale też nie bez powodu trzymałaś się miejsc oddalonych od apogeum, Właśnie d l a t e g o. Nie potrzebowałaś jego opieki, docinków, mądrości. Oczywistych stwierdzeń. Ty już to W I E D Z I A Ł A Ś.
Skoro on był obojętny i zimny to ty też powinnaś?
Skoro on miał to za nic to ty też miałaś mieć?
Tylko że podział ról między nim a tobą nie był równy. Miał władzę i kontrolę. To ty musiałaś pokazać jemu, że coś znaczysz. Nie rozumiał? Jak mógł nie rozumieć tak prostej sprawy? Jak mógł...
Widzieć ciebie na wskroś, grubasko.
Nie słyszałaś go. W gruncie rzeczy jego słowa nie miały żadnego znaczenia. Pewnie zaraz ci powie, że na tym koniec, kopnie cię w dupę, zabierze wszystko i sobie pójdzie. To nic takiego, nie? Kopnąć w dupę, odwrócić się i iść. Nic personalnego, takie były zasady. A właściwie żadnych zasad w jego przypadku, bo nawet nie odwrócił wzroku. Nie szanował ani trochę prywatności. I co? Podobało mu się to, co widział? Tę całą rozpiskę blizn, śladów liczących sobie więcej niż 100 lat, choć wyglądały jakby zdobiły skórę dopiero od roku? Podobał mu się widok zadrapań, fragmenty poruszających się wraz z każdym oddechem piersi? Oto zwierzę, próbujące założyć do końca męską bieliznę na gruby tyłek, a następnie spodnie. Oto zwierzę, którego włosy posiadały niezliczoną ilość kołtunów od dzisiejszej przygody.
Tak, zwłaszcza głodne zwierzę było zdolne do wszystkiego, prawda?
Z łatwością mógłby zmiażdżyć ci czaszkę, a co dopiero szczękę Czułaś siłę, którą użył do tego gestu, odrywając cię od prób złapania równowagi. Teraz nie musiałaś się starać, bo to on trzymał cię w pionie. Tak jak żołnierz trzyma rekruta. Za twoją obrzydliwą mordę. Nie odpowiedziałaś, skupiłaś się na tym bólu, chcąc się uwolnić od jego słów, ale one wkręcały się. Naprawdę mocno się wkręcały jakby używał śrubokręta. Zmuszał też do tego byś na niego patrzyła. Głowa leciała podczas potrząsania, a ty czułaś się jak na kolejce górskiej. Kiedy to było...? Jak miałaś 20 lat? 21? A potem długo, długo nic.
Nie miałaś żadnych praw. Nie miałaś żadnych możliwości. On też zrobi z tobą to, co chce. Widzisz? Histeryzujesz. Paranoiczka. Powinnaś być wdzięczna. Patrz jakie szczęście. Patrz. Nic tylko przeżywasz, wracasz wspomnieniami do czegoś, czego już nie ma. Ty i to twoje wieczne pierdolone PTSD.
Żyjesz, kurwa mać, żyjesz, rozumiesz?
Piwne oczy tkwiły w jego, choć ich nie widziałaś. Byłaś tam, ale jakby cię nie było w tamtym momencie. Odlatywałaś. Chciałaś tylko odpocząć, położyć się, zapomnieć. Czy to tak wiele? Dlaczego musiał być taki głośny?
- Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że się przejmujesz - wyszeptałaś w końcu, sucho, wręcz drwiąco, czując jak cię ściska, jak twoje ciało opada z sił. Byłaś wyczerpana. - Idź.
Ledwo się utrzymałaś, jak cię puścił z uścisku, ale nie było czasu na kolejne wymiany zdań. Traciłaś kontakt z rzeczywistością, ale resztkami sił dostałaś się do Chimery. Usiadłaś na piachu przy nieprzytomnym psisku. Ostrożnie ją badałaś, ale nie miałaś wiedzy medycznej, więc niewiele mogłaś zdziałać. Pod palcami czułaś jednak, że oddycha. Muszu warknął krótko w twoją stronę, ale nie zareagowałaś.
- Wszystko będzie dobrze, maleństwo... będzie dobrze - powiedziałaś cicho i pogłaskałaś ją po pyszczku.
Przed powrotem Yury'ego straciłaś przytomność, lądując obok Chimery. Ookami już wyraźnie spokojniejszy, zaczął powoli krążyć w okolicy Chimery i ciebie, choć nie podobało się to Muszu, który od razu się najeżył.
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.20 23:12  •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
Może tak właśnie jest. Skąd wiesz? — zapytał, zanim ostatecznie zniknął w ciasnym wnętrzu wraku.
  Teraz, kiedy wiedział, że żadne zagrożenie nie tkwiło w środku, czuł się zdecydowanie pewniej. Swobodnie przemieścił do wcześniej napotkanej dziury. Odnalezienie torby kobiety nie stanowiło dla niego żadnego wyzwania. Leżała porzucona na podłożu, ale nie od razu ją podniósł brudny od ziemi materiał. Zajrzał w dół, ale nie zszedł po stopniach na dół, a przynajmniej nie od razu. Wpierw zbadał ich strukturę. Upewnił się, że wytrzymają jego ciężar. Jeżeli runie w dół, utknie tutaj na dobre. Noia nie nadawała się do życia. Prędzej czmychnie gdzie pieprz rośnie, niż pomoże mu się stąd wydostać, a Muszu bez Chimery był jak dziecko, które zabłądziło we mgle. Wyglądały na stabilne. Zaryzykował.
  Rozejrzał się po norze dłużnika. Musiał przyznać, że facet nieźle się urządził. Pewnie właśnie dlatego był nieuchwytny przez te kilka miesięcy. Kto by przypuszczał co leży pod szkieletem samolotu. Yury nabrał podejrzeń, że w końcu znudziła mu się zabawa w pościg i celowo zdemaskował swoją kryjówką. Jak mniemał - jedną z wielu. Wykrzywił usta w uśmiechu, bo o to przypomniał sobie treść groźby.
  — Nie każ mi długo czekać, skurwielu — parsknął. Po krótkich, ale wnikliwych oględzinach nie uchwycił w polu widzenia niczego atrakcyjnego. Wróciwszy na górę, zabrał bagaż Noi i zawrócił. Ciekawe, w jakiej kondycji zostanie ją po powrocie...

  To, co ujrzał po wyjściu z wraku, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Gdy Ookami próbował się zbliżyć choćby na krok do swojej pozbawionej przytomności właścicielki, Muszu warczał na niego wściekle. Najemnik przewrócił oczami.
  — Skończcie te psie zaloty, one i tak ich nie docenią
  Z trudem stłumił rozbawienie, ale nie interweniował. Skoncentrował się na plecaku. Noia miała zły zwyczaj rozrzucania rzeczy gdzie popadnie. Zajrzał do środka bagażu. Przetrzepał boczną kieszeń. Znalazł w niej interesujący przedmiot w formie kluczyków. Zapewne do samochodu. Ciekawe. Zajrzał do głównej przegrody, ale nie dostrzegł tam nic wartościowego, poza przedmiotami codziennego użytku. Wyciągnął póki co tylko nie napoczętą butelkę wody. Otworzył ją i wypił haustem kilka łyków, zaspakajając minimalnie pragnienie. Bądź co bądź wysiłek fizyczny, jakiego się podjął, wypłukał z jego organizmu siódme poty.
  — Dość tej amatorszczyzny, panowie. Czas na pobudkę — ogłosił uroczyście wszem i wobec, zarzucając plecak na plecy. Laska nie znalazła się w kręgu jego zainteresowań, toteż poszedł do walczących o dominacje kundli. Muszu potraktował go podobnie, jak Ookamiego. — Tylko spróbuj, a pożałujesz — rzucił, ale nie przejął się jego humorami. Sprawdził najpierw stan zdrowia Chimery. Widział gorsze zranienia. Wyliże się. Wraz z tą myślą, zajął się Noią.  — Obudź się, śpiąca królewno, to nie czas na drzemkę. — Bez żadnych subtelności, całkowicie pozbawiony skrupułów, wylał jej na twarz strumień wody. — Patrz, co znalazłem w bagażu twojego adoratora. — Pomachał jej kluczykami przed twarzą. Miały charakterystyczny kształt. Jak do samochodu. — Rusz te swoje zgrabne pośladki, ślicznotko. Nie będę cię przecież niósł, kiedy inna dama jest w potrzebie. — Pochylił się nad nadal nieprzytomnym psem. — Do Smoczej Góry mamy kawałek. Przy odrobinie szczęścia nie będziemy musieli pokonywać tego odcinka na piechotę. — Podniósł Chimerę jak szmacianką laleczkę. Zagwizdał. Muszu, posłuszny jak nigdy, od razu zameldował się tuż obok. — Szukaj — zażądał najemnik, podsuwając psu pod nos kluczyki. Ale nie był pewny, czy zwierzak złapie jakikolwiek trop.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.20 23:27  •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
Nie odpowiedziałaś, nie wierzyłaś w ani jedno jego słowo. Jak mogłabyś tak po prostu uwierzyć? Wszystko miało swoją cenę. Za troskę też się płaciło. Sam przecież dał ci powody byś zareagowała sceptycznie, nieufnie. I co? Teraz chciał to tak po prostu zmienić? Że niby mu zależy? Że to miało znaczenie czy coś ci było czy nie? To tak nie działało, nie dasz się wciągnąć. Wystarczyło byś zrobiła to, co do ciebie należało.
Nic więcej. Nie mogłaś się angażować, nie mogłaś niepotrzebnie sobie dopowiadać rzeczy, które mogłyby cię kosztować kolejne skaleczenia. Była różnica między rzeczywistością a naiwną wiarą. Powinnaś już dawno to pojąć.
Z powodu wyczerpania zwracałaś niewiele uwagi na otaczającą cię rzeczywistość. Smród spalenizny, resztki czegoś, co kiedyś było człowiekiem, nie przywróciły cię do porządku, zupełnie jakby tego nie było. To przecież nic takiego. Przynajmniej miałaś świeże ubrania. Jak dobrze. Jak dobrze, nawet jeśli miałabyś paść po raz ostatni to przynajmniej w czymś, co nie schodziło samo z twojego ciała. I ty miałaś uciec? J a k? Śmieszne. Musiał wiedzieć, że nie było na to żadnych szans.
Odpłynęłaś. Nie wiedziałaś na jak długo, obudził cię dopiero Yury w sposób, który daleki był od delikatności. Nie słyszałaś ani nie czułaś nic, przynajmniej do czasu. Jak przez mgłę pamiętałaś momenty przebudzenia. Wszystko wydawało się dziać za szybko.
Ookami w tym czasie zajął się Muszu. Oboje nie odpuszczali. Jeden chciał podejść bliżej, drugi ani myślał by na to pozwolić. Ookami nie był zainteresowany walką o terytorium, ale kompletnie nie potrafił zrozumieć zachowania drugiego psiska. Nie zamierzał też ulegać kaprysom.
Woda zadziałała, dostała się przez nozdrza, wciągnęłaś ją wraz z powietrze i zaczęłaś kaszleć. Uniosłaś gwałtownie powieki, wpatrując się bez zrozumienia w jego dłonie. Na rozróżnienie poszczególnych kształtów potrzebowałaś trochę więcej czasu. Na przyzwyczajenie się na nowo do jego głosu także. Przez chwilę miałaś nawet myśl, że to był jeden z elementów twojego snu. Albo to, co wydarzyło się wcześniej nim było.
Podniosłaś się powoli i chwyciłaś praktycznie pustą butelkę w swoje dłonie by upić z niej te resztki. Każda kropla się liczyła, nic nie mogło się zmarnować. Wzrok przesunął się po okolicy, zatrzymał się na lasce. Podeszłaś do niej chwiejnie i wzięłaś ze sobą. Kto wie, może się przyda.
Nie rozumiałaś jednak Yury'ego. Nie spodziewałaś się, że będzie chciał byś poszła wraz z nim, prędzej obstawiałaś, że cię tutaj zostawi.
Ale skoro tak to nie zamierzałaś narzekać.
Na jego próbę zmuszenia psiska do szukania, zmarszczyłaś czoło zdezorientowana. Czy on kiedyś miał do czynienia z jakimikolwiek psami? Czy wiedział, że to nie mogło zadziałać w przypadku wyszkolonych stworzeń, a co dopiero z pustynnymi? Jasne, sama nie miałaś zbytniej wiedzy na ten temat, ale Yury również nie wyglądał na kogoś, kto ma o tym jakiekolwiek pojęcie.
- Daj mi torbę - rzuciłaś w końcu, ledwo powstrzymując śmiech na widok zdezorientowanej miny Muszu. - Ookami, chodź.
Teraz pozostawało mieć nadzieję, że wytrzymasz. Sięgnęłaś jeszcze do torby i wyciągnęłaś z niej paczkę przeterminowanych minirogalików. Zjadłaś z 3 naraz, po jednym rzucając Ookamiemu i Muszu. Zerknęłaś jeszcze na Yury'ego, bijąc się z myślami, ale ostatecznie po prostu westchnęłaś, proponując mu wepchnięcie resztę paczki bezpośrednio do ust. Jego ręce były przecież zajęte. Zanim pojazd został zlokalizowany, minęło trochę czasu. Zdążyło się ściemnieć.

z/t x2
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Wrak AN-70 - Page 4 Empty Re: Wrak AN-70
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

 
Nie możesz odpowiadać w tematach