Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 23.10.19 23:48  •  Północna część wyspy Empty Północna część wyspy
PÓŁNOCNA CZĘŚĆ WYSPY


Bardziej zamieszkała część wyspy, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Dookoła są porozwalane i popękane ruiny kilku budynków, które zapewne pełniły funkcje mieszkań dla pracowników. Ponadto można tutaj odnaleźć porzucone budowle przypominające coś na wzór sklepu oraz punktu pierwszej pomocy. Teraz, niestety, straciły już na swej świetności i stanowią jedynie przerażające tło dla otoczenia, które grozi zawaleniem w każdej chwili. Jedyną rzeczą, która wydawała się pozostać w nienaruszonym stanie, była fontanna znajdująca się pośrodku. Choć od setek lat nie widziała wody, to jej stan zdawał się być wciąż taki sam, jak w dniu wybudowania. Jedyną zauważalną zmianą była lepka sieć pajęczyn, która gęsto pokrywała zabytek. Jedynie same licho wiedziało kto lub co ją stworzyło.


                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.19 12:26  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
Początek wydarzenia
Uczestnicy: Jekyll
Cel: Podstawowy asortyment medyczny.


  Takie okazje nie zdarzały się codziennie. W zasadzie, gdyby dobrze pomyśleć, w przeszłości nie zdarzyły się nigdy.
  Niewielkich rozmiarów łódka przybiła do brzegu niewielkiej osady przy oceanie, pusta i zdewastowana, ale nie tylko przez szalejący tamtego dnia sztorm. W tej okolicy żyło kilkoro desperatów i wymordowanych, którzy doskonale się wzajemnie znali. Zaledwie kilkanaście lat temu postanowili osiedlić się bliżej wody, żyć i czerpać z tej gałęzi natury, lecz by plan wypalił, musieli trzymać się blisko. Kiedy więc odnaleźli na brzegu szczątki, wiedzieli do kogo należała łódź. Lecz nie sama prawdopodobna śmierć właściciela nimi wstrząsnęła, ale to, co znaleźli w środku.
  Pomimo wyłamanych desek i dziur, przez które do środka sączyła się woda łajba nie poszła pod wodę, ponieważ całe jej dno pokryte było czymś białym i lepkim. Czymś, co przypominało pajęczynę. Nie rwało się łatwo, było elastyczne, ale gdy któraś z osób dźgnęła to nożem, mogła ledwo przebić się przez cienką warstwę. Wśród kawałków wiosła, którym ktoś cisnął do środka było wiele pokrytych ciemną, niemalże czarną krwią. Najdziwniejsze było jednak, że wśród kilku rybackich gratów właściciela łodzi, które również się zachowały, odnaleźli wilgotny, ale stosunkowo dobrze zachowany dziennik. Poza notatkami z połowów zawierał kilka niejasnych rysunków, które przypominały wyspę. a także trasę, która wyznaczała prowadzącą ku niej drogę.
  Od tego czasu minęło prawie dwa miesiące. Mała osada na skraju Desperacji przestała już żyć wydarzeniami sprzed tak długiego czasu. Tego samego wieczora po odkryciu znaleziska naradzili się pod dachem szczelnej szopy. Uznali, że kierując się niewyraźnymi poszlakami odnajdą drogę, którą wyznaczył właściciel łodzi, wyłącznie po to, aby odkryć, czy rzeczywiście mają do czynienia z odkryciem ziem, o których nikt dotychczas nie miał pojęcia. Przez cały tydzień przeszukiwali brzeg i najbliższe wypłycenia, jednak nie natknęli się na nic, co potwierdziło by tą teorię. Następne dwa tygodnie pochłonięci ważniejszymi zajęciami zapominali powoli o zaginięciu swojego towarzysza, dziwnej pajęczynie i dzienniku, który po sobie pozostawił.
  Wszystko zmieniło się jednego dnia, dokładnie dwa miesiące później. Szalejący sztorm złapał na może dwóch rybaków. Starszego mężczyznę i jego syna, dwudziestolatka, którzy unikając morskiej bestii zboczyli nieco ze swoich szlaków. Zepchnięci przez niebezpieczne fale oddalili się na wiele mil od osady i stracili orientację w terenie. Doświadczeni w swoich fachu nie zlękli się takiego obrotu spraw, lecz burzliwa powierzchnia wody zepchnęła ich gwałtownie na nagły grzebień skalny. Tak przynajmniej sądzili w pierwszym momencie. Łódź rybacka mężczyzn roztrzaskała się, a ich samych mocne fale wyrzuciły na "brzeg".
  Młodszy z nich ocknął się jako pierwszy. Pod palcami wilgotną powierzchnię, spod której wyłaniała się szorstka, betonowa struktura. Pogoda zaczęła się zmieniać i na horyzoncie pojawił się blask zachodzącego słońca, który oświetlił ciągnącą się przez wiele kilometrów w dal oceanu strukturę. Przypominał wojskowy bunkier pociągowy, dostatecznie długi i szeroki, by zmieścić w sobie wiele lokomotyw i wagonów, a oni, gdyż chłopakowi udało się odnaleźć kawałek dalej ojca, stali na jego szczycie po środku wzburzonej wody.
  
  Jakiś czas później po Desperacji rozniosła się plotka o lądzie, który wyłonił się z wody oraz o przejściu, które łączyło go z Japonią. Osadnicy znajdującej się blisko wioski zaplanowali udać się tam, by spenetrować tajemnicze ziemie. Ich plan szybko wyszedł na jaw i teraz nie byli już jedyną grupą, która obrała sobie za cel przejąć wyspę na własność.
  W samym Apogeum odnalazła się grupa organizatorów która zbierała ochotników aby to właśnie ich ekipie udało się opanować te tereny. Nie kryli się ze swoimi zamiarami, przez ostatnie tygodnie aktywnie poszukiwali wszelkiej maści specjalistów, strzelców, górników, lekarzy, kucharzy, kierowców czy budowniczych, który we wskazanym terminie mieli spotkać się na szerokim placu slumsów, aby z tamtego miejsca ruszyć w kierunku brzegu, a potem górą betonowego węża na wyspę.
  Termin zebrania zbliżał się wielkimi krokami.

---

Termin: 48/48 - oczywiście jeżeli pasuje ci inny format, to daj znać. Na start wyznaczam bazowy. W swoim poście uwzględnij ubiór/ekwipunek, albo uzupełnił w odpowiednim miejscu profil, żebym miała do tego szybki wgląd w każdej chwili. W razie pytań PW~ Pamiętaj też o zasadach pisania na wyspie. Powodzenia!
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.19 22:59  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
Jekyll, chyba pierwszy raz odkąd dołączył do gangu, odczuł radość na wieść o nowej misji uszykowanej przez Wilczura. Był wniebowzięty pobytem na wyspie o wątpliwym poziomie reputacji. Mimo iż niebezpieczeństwo wywołane nieznajomością fauny i flory nie przekonywało go ani trochę (instynkt nie wybiegał przed zdrowy rozsądek, który nadal miał się na baczności), to jednak medyczny aspekt - konfrontacja z dotychczas nieznanymi mu chorobami – stał się dla niego nazbyt kuszący. Od kiedy ostatni eksperyment dotyczący wirusa x okazał się niemal całkowitą klęską, jego zapał nieco osłabł i potrzebował nowego wyzwania, zajęcia, które doszczętnie przyćmi wcześniejszą porażkę. Z początku myślał o następnym spotkaniu z Yunem; mężczyzna skutecznie zapełniał mu myśli, zwłaszcza w trakcie bezsennych nocy albo podczas bolesnego starcia z paraliżem sennym, kiedy oddech zamierał mu w piersi, a mięśnie poddawały się paraliżowi, ale zanim podjął decyzje, pojawiła się inna, całkiem atrakcyjna perspektywa.
  Bernardyn, idąc tuż obok towarzyszącego mu przy okazji tej wyprawy dobermana, z nietypowym jak dla siebie zaangażowaniem pochłaniał wzrokiem skrawki mijanego krajobrazu, mimo iż ten nie układał się w żadne obce pejzaże, a oczy sunęły po znajomym, pustynnym pustkowiu. Jadowicie zielone oczy tym razem nie wyrażały pogardy do najbliższej przestrzeni, a zblazowanie wywietrzała jak alkohol, którego nie pił od miesiąca. W zasadzie nie wiedział skąd u niego ten nagły zastrzyk energii. Przez kilka miesięcy był w najprawdziwszej rozsypce. Toczył nierówną walką z nałogiem. Czuł na sobie nieprzychylne spojrzenia pobratymców. Wzdrygał się słysząc kroki na korytarzu. Drżał przed własnym cieniem. Odczuwalny przezeń irracjonalny lęk postanowił na nogi układ nerwowy i nie pozwalał się skupić, a teraz było inaczej. Teraz strach przerodził się w zalążek ekscytacji, choć nadal panował nad emocjami i ukazywał je w oszczędnej wersji, ale fakt, że w rolę jego towarzysza wcielił się nieznany, w zasadzie bezimienny, milczący odkąd wyruszyli mężczyzna sporo ułatwiał.
  Lekarz, mając na sobie kurtkę z głębokim kapturem, przetarte, czarne, lecz wyblakłe spodnie, zieloną bluzę, szary podkoszulek, żółtą chustę z wizerunkiem bernardyna przywiązaną do nadgarstka i ciężkie buty za kostkę z nieco podniszczoną podeszwą, przemierzał kolejne metry kwadratowe, niemal nie czując zmęczenie. Nie przeszkadzało mu nawet to, że szelki plecaka wżynały mu się w chude ramiona, ani słońce muskające odsłonięte skrawki skóry. W końcu w bagażu miał swój cały ekwipunek, składający się z apteczki pierwszej pomocy o ulepszonym składzie, wzbogaconym, o igłę, nić, skalpel i kilka innych medycznych usprawnień, drobiazgów, trzydniową porcje jedzenia i picia, bandaże, podręczną latarkę i kilka małych szklanych buteleczek na próbki.
  Gdy jego oczom ukazało się w końcu najmniej atrakcyjna dzielnica w Apogeum nazywana Slumsami, schował dłonie do kieszeni, zaciskając palce prawej na etui, w którym spoczywał skalpel. Na wszelki wypadek. Pogrążony we własnych myślach, nawet nie zauważył, kiedy w końcu odezwało się zmęczenie. W chwili, której teren zaczął się układać w fasadę budynków, spokojny oddech przekształcił w zadyszkę, razem z tętnem przyśpieszyła praca serca. Zwolnił, ale ta czynność nie umknęło uwadze dobermana. Growlera, tak chirurg nazwał go w myślach.
  — Pośpiesz się — rzucił gardłowo. — Spóźnimy się — dodał oschle i jak na złość przyspieszył. Sielanka dobiegła końca.


Oprócz wspomnianego w poście ekwipunku Jekyll ma przy sobie fiołkę z wodą ze Styksu i nóż w cholewce buta.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.19 13:33  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
  Drapieżne i ciche zazwyczaj slumsy tętniły życiem. Szeroki plac, który przez większość dni w roku służył jako miejsce spotkań i handlu wszelkiej maści przedmiotami zamieniono w rozrastającą się z każdą chwilą bazę wypadową. Bezczelność zgromadzonych desperatów spychała na bok przerażonych tubylców, którzy chowając się na obrzeżach wielkimi oczami obserwowali namioty, pojazdy, broń i zapasy.
  Im bliżej przedstawiciele DOGS byli, tym wyraźniejsze odgłosy do nich docierały. Ryk silników (prawie jakby benzyna była wszechobecne dostępna), krzyki i odgłosy przerzucania z bagażnika na bagażnik kolejnych worów. Ktokolwiek postarał się, aby przedsięwzięcie miało tak wielki rozmach, musiał być teraz niezwykle dumny.
  I jeżeli dumę uznać za znak rozpoznawczy ewentualnego lidera, to bernardyn i doberman mieli szczęście wpaść na niego już w pierwszej chwili. Mężczyzna o skórze spalonej desperackim słońcem i przyjemnej dla oka muskulaturze przyglądał się wszystkiemu z pewnej odległości, od czasu do czasu rzucając donośnym głosem komendy, którego jego kompania wykonywała bez zwłoki. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a postawa wyrażała pełne zadowolenie. Miał ku temu powody.
  — Na ostatnią chwilę! — odezwał się z uśmiechem i wyciągnął do mężczyzn dłoń. — Popytajcie chłopaków. Na pewno któryś ma jeszcze miejsca.
  Machnął w kierunku kilku małych ciężarówek. Miały terenowe przody i obudowane bagażniki, które już teraz mieściły ludzi i sterty bagaży. Zgromadzenie, chociaż bez wątpienia składało się z bardzo przypadkowych person, było doskonale zorganizowane. Najwyraźniej planowali nie tylko zbadać wyspę, ale również przejąć ją na własność. Stąd wśród pakujących się na tyłu pojazdów Dogsi mogli dostrzec nie tylko rasowych zabijaków, ale także kobiety niosące kosze z jedzeniem, wszelkiej maści majstrów ze swoim sprzętem, czy wprawionych do desperackich warunków medyków.
  Szybkie zorientowanie się w terenie dało im możliwość wyboru jednego z trzech pojazdów.
  
  Pierwszy oznaczony był białym krzyżykiem wymalowanym na boku ciemnozielonego samochodu. Kierowcą był chudy mężczyzna, który czekał przy drzwiczkach paląc jakiś tani tytoń. W środku zapakowane było sporo sprzętu medycznego, siedziały tam dwie młode kobiety, prawdopodobnie bliźniaczki, starszy mężczyzna z brodą i w okularach oraz jeden uzbrojony w krótki karabin młodzieniec.

  Druga ciężarówka była wypakowana przede wszystkim narzędziami i zapasami żywności. Kierowała nią kobieta z paskudną blizną na twarzy i głowie. Miała wygolone włosy. Obok niej na przednim siedzeniu znajdowała się druga kobieta, drobna i przyjemna dla oka blondynka uzbrojona w parę pistoletów i nóż. Obie dyskutowały z resztą pasażerów - trójką mężczyzn, którzy nie wyróżniali się niczym szczególnym. Ten pojazd był największy i wydawał się najstabilniejszy.

  Trzeci wolny pojazd zajmowała kobieta z gadzimi łuskami na policzkach. Od czasu do czasu wysuwała język badając powietrze. Poza nią na tyle pojazdu nie było nikogo. Wolne miejsce zajmowały jakieś worki i skrzynie zabite dokładnie deskami. Kierował starszy, siwy mężczyzna, który garbił się teraz nad kierownicą, stukając niecierpliwie o blachę. Tutaj mogli liczyć na najwięcej miejsca.

  Pozostałe ciężarówki, jeepy i wszelkiej maści inne pojazdy były już wypakowane po brzegi. Ostatni ludzie szukali dla siebie miejsca, albo zwijali z placu ostatnie bagaże. Niezależnie jednak od tego, który transport Dogsi wybrali, podróż miała wyglądać tak samo. Blisko półtora dnia jazdy po Desperacji zanim dotrą nad wodę, a tam ruszą po powierzchni betonowej konstrukcji prosto na wyspę. Usłyszeli od kogoś, kto przechodził bokiem, że wszystko zostało wyliczone tak, aby przybyć idealnie w porze odpływu. Poza tym każdy, kto się przyda dostanie na podróż jedzenie i będzie mógł zaznać snu. Na siedząco, w jadącym samochodzie, ale jednak. Jekyll i jego towarzysz mieli więc sporo czasu, bo gdy już podejmą decyzję, będą mogli spróbować dowiedzieć się czegoś więcej od członków eskapady w wybranym pojeździe.

Termin: 48/48 (W zasadzie liczę 2 dni + czas do północy).
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.19 23:46  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
Odkąd spotkał w Slumsach Yume, unikał tej części Apogeum. Chyba nadal nie dotarło do niego co zaszło pomiędzy nimi nad ranem. Chyba nadal miałby problem, by zerknąć mu prosto w oczy, mimo iż ten chyba faktycznie nie miał względem lekarza złych intencji. Naprawdę chciał się z nim znowu spotkać, ale jednocześnie obawiał się - nie mężczyzny, a własnych uczyć. Jeszcze niedawno nie był świadomy, że jest w stanie czuć cokolwiek poza zawiścią.
  Objął wzrokiem tętniący życiem plac, instynktownie zmniejszając dystans, który dzielił go od mrukliwego dobermana. Ujrzawszy na jego twarzy zarys złości, skierował swoje zainteresowane na inne obiekty - głownie pojazdy. Ich widok sprawił, że w Bernardynie zakiełkowała porcja wątpliwości. Kiedy ostatnio był pasażerem ciężarówki bądź jednego czterokołowca? W zmierzłych czasach, ale może takie rozwiązanie było najlepsze? Czuł na prawej pięcie odcisk. Jazda po nierównym terenie na pewno przysłuży się kondycji jego nóg.
  Chirurg nie odwzajemnił entuzjazmu mężczyzny, ale mimo to na jego ustach ukształtował się grymas w formie wymuszonego uśmiechu. Chyba miał już dojść pozostawienie na swoich rozmówcach złego wrażenia. Uścisnął mu dłoń, po czym skierował swój krok ku pojazdom.
  Po pobieżnym rozeznaniu się w terenie, wybór Jekylla padł na pierwszą ciężarówkę oznaczoną w biały krzyż. Sprzęt medyczny na niej zaważył i w zasadzie wydał mu się najbardziej racjonalnych. Wobec tego podszedł do mężczyzny palącego skręta. Choć dolatujący do jego nozdrzy dym tytoniowy podrażniał zmysł węchu wymordowanego, nie dał tego po sobie poznać.
  — Macie chociaż jedno wolne miejsce? - zagadnął, tym razem wykrzesując z siebie więcej entuzjazmu. Na ustach powstał wiarygodny uśmiech. — Mogę się wam przydać. Jestem lekarzem — sprecyzował, ignorując obecność swojego towarzysza. Nie miał nic przeciwko temu, aby się rozdzieli, on najprawdopodobniej też. Nie wywiązała się pomiędzy nimi żadna nić porozumienia.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.11.19 23:51  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
  Trzy pojazdy, które dogsi mogli wychwycić wzrokiem były jedynymi, jakie nie zostały jeszcze w całości wypełnione. To właśnie pomiędzy nimi mieli wybór, od którego poza komfortem jazdy mogło zależeć jeszcze kilka spraw. Na przykład to, co dowiedzą się, zanim samochody dotrą do celu.
  Ich wybór padł na prawdopodobnie jedyny pojazd przeznaczony do przewozu wszelkiej maści medykamentów. Na horyzoncie nie było innego, który zostałby oznaczony w tak oczywisty sposób. Farba na boku plandeki nadal była świeża i ściekała tworząc na glebie śnieżnobiałe plamy. Część mieszkańców Slumsów pewnie nigdy nawet nie widziała farby.
  Kierowca nie odpowiedział, tylko machnął na nich ręką, żeby zajęli w środku jakieś miejsca, a potem wpakował się na pojedyncze przednie siedzenie i odpalił silnik. Cały pojazd zatrząsł się z warkotem, a tył przesłoniła chmura czarnego dymu. Brudna ropa pchła ciężarówkę powoli, ale przynajmniej się poruszali. Zanim kundle mieli szansę wygodnie się usadowić, ruszyli w tworzącym się konwoju.
  Ostatnie co widzieli zanim gęste kłęby spalin i poderwanego z gruntu piachu zasłoniły Slumsy był mężczyzna, który nieco wcześniej witał ich na miejscu zbiórki. Biegł kilka kroków za ostatnim pojazdem, a potem wskoczył ku niemu i zniknął na tyle. Eskapada właśnie się rozpoczęła.

  Kierowca skupiony na drodze nie zwracał na nich uwagi. Nie prowadził bezpiecznie, ani tym bardziej ostrożnie, co biorąc pod uwagę fakt nieistniejących, Desperackich dróg było stylem całkowicie akceptowalnym i popularnym. Niewiele osób na tym padole rozpaczy posiadało sprawny pojazd i wiele wskazywało tak, jakby tego dnia co najmniej połowa toczyła się właśnie w tej kolumnie. Widzieli tylko tył jego głowy, zza szybki, która odgradzała prowizoryczny tył od przednich siedzeń.
  Młody chłopak z bronią również nie wydawał się skory do rozmów. Zajął miejsce przy wylocie i obserwował okolicę, na zmianę z pojazdem, który jechał bezpośrednio za nimi. Znaleźli się niemalże na ogonie, ale jeszcze dwie małe ciężarówki dzieliły ich od szarego końca. Trzymał dłonie na karabinie i zerkał niczym sokół na wszystko, poza nimi.
  Na szczęście kobiety i brodaty mężczyzna okazali się nieco bardziej otwarci. Dwie pierwsze trajkotały pomiędzy sobą przyciszonym głosem, a ten trzeci bezpośrednio zaczepił dogsów.
  — Który z was mówił, że jest lekarzem? — zapytał, uśmiechając się dobrodusznie. Z wielu powodów przypominał świętego mikołaja poza sezonem zimowym. Biła od niego aura doświadczenia, która bez wątpienia powiązana była ze sprzętem medycznym.
  Ten popakowany był w drewniane skrzynki i opisany dość pobieżnie. Ktoś nasmarował na boku każdego z pojemników białą farmą znaki, które wskazywały na przybliżoną zawartość. Pojawiły się miedzy innymi: "opatrunki i tabletki" czy tajemnicze "mieszanki".
  Droga miała być długa, ale jeżeli zaufać kierowcom, pasażerowie mogli przespać większość nocy, o ile nie przeszkadzał  im brak wygody. Teraz jednak nikt nie miał wcale zamiaru spać.

Termin: 48/48 (Kary za spóźnienie nie będą obowiązywać ze względu na nieobecność)
Możesz zadawać swoim towarzyszom podróży jakieś pytania, na wybrane dostaniesz odpowiedź - zgodnie z wiedzą osób znajdujących się w pojeździe nr.1
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.19 23:12  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
Jekyll pokiwał w podzięce głową i wszedł do samochodu, zajmując jedno z wolnych miejsc. Doberman najwidoczniej nie miał nic przeciwko obecności Bernardyna (a może miał go faktycznie nie spuszczać z oczu), bo usiadł tuż obok, lecz wzrok wbił w szybę. Kiedy do uszu lekarza doleciał ryk ślinka, Anglik sunął z ramion plecak i rozejrzał się po wnętrzu pojazdu, a potem poświecił trochę uwagi pozostałym pasażerom.
  — Wiecie, czy mają jakiś plan działania? — zapytał po chwili, nie utkwiwszy wzrok w żadnego z nich. Jego spojrzenie ostatecznie spoczęło na krajobrazie, który przesuwał się za oknem, coraz szybciej i szybciej, tworząc mozaikę zamazanych kształtów i smugi pustynnych barw. Kierowca nie miał zamiaru przejmować się ewentualną chorobą lokomocyjną pasażerów. Jechał szybko, czasem skręcał gwałtownie, by uniknąć pojawiających się na drodze przeszkód. Doktor czuł nieprzyjemny uścisk w żołądku i kręciło mu się w głowie, ale jednak nie zrezygnował z rozmowy. — Słyszałem, że jak dotąd nikomu nie udało się stamtąd wrócić. Myślicie, że to prawda, a może tylko plotki?
  Ale Jekyll nie otrzymał odpowiedzi od żadnej z rozmawiających między sobą kobiet, do rozmowy natomiast włączył się brodacz.
  — Ja. Ja jestem lekarzem. Specjalizuję się w chirurgii. O co chodzi? — Mężczyzna sprawiał wrażenie kogoś, kto znał się na fachu. Biła od niego aura profesjonalizmu, więc tym bardziej rozbudził ciekawość w Bernardynie. Chyba dlatego postanowił wykrzesać z siebie więcej kultury osobistej. — Mówią mi Kyle. — Podał mu dłoń, kątem oka zerkając na skrzynie, które leżały na siedzeniach za barczystymi plecami, a na jego usta wstąpił uśmiech. Mógł się jedynie domyśleć, co kryło się za ich drewnianą powierzchnią i nie miałby nic przeciwko, gdyby stał się właścicielem takiego bogatego asortymentu...
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.19 12:37  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
  Kobiety zachichotały na pytanie Jekylla. Najwyraźniej nawet pogrążone we własnej rozmowie podsłuchiwały pozostałych uczestników. Obie były ubrane w lekkie, materiałowe kombinezony o podobnym kroku, różniły się tylko detalami, które wynikały z tego, że ciuchy były szyte ręcznie przez jakiegoś desperata. Na piersiach miały małe symbole krzyżyka, równiejsze niż ten wymalowany na boku ciężarówki, ale wskazujący bez wątpienia ich funkcję w całej eskapadzie.
  Jedna z nich, niebieskooka (druga miała zielone oczy) przerwała pogaduszki z siostrą i zwróciła się do bernardyna:
  — Ale dotychczas nikt nie był aż tak zorganizowany. Ludzie znikają, ale nikt nie powiedział, że umarli. Może po prostu nie chcą się dzielić z reszta tym, co jest na wyspie? — mówiła nie ukrywając ekscytacji. Jej dość naiwny tok rozumowania wskazywał, że spodziewała się znaleźć na Sekainoowari bogactwa, których nie było już na wyeksploatowanej Desperacji. Miała wysoki głos i dziecięce maniery, mogła mieć najwyżej piętnaście lat.
  — Kyle? Ja jestem Edenward, a to moje córki z innej matki i innego ojca, Lola i Lala. —  Mężczyzna zaśmiał się ciepło wskazując najpierw zielonooką, a potem jej siostrę. — Są anielicami. Prowadzimy w Edenie małą pracownię zielarską i zostaliśmy poproszeni o zaplecze medyczne dla tej samobójczej misji... Nie wiem jak ty Kyle, ale jeżeli tylko coś będzie nie tak, zwijamy się jako pierwsi.
  Mężczyzna miał dobroduszny wyraz twarzy, ale kiedy mówił o dezercji w jego oczach zalśniła iskierka starego wygi. Nie pierwszy raz musiał brać udział w tej skali eskapadzie. Wiedział już doskonale, jak wyglądają takie przedsięwzięcia. Ucieszyło go najwyraźniej, że poza nim zjawiła się w grupie jeszcze jedna zorientowana w fachu osoba. Szybko poczuł nić sympatii i chociaż Jekyll nie mógł tego wiedzieć, Edenward był gotowy pomóc w ucieczce i jemu, jeżeli zrobi się gorąco.
  — Cały plan omawiali już wczoraj. Zaszyli się w namiocie, a nam rzucili tylko jakieś skrawki informacji. Dowiecie się w swoim czasie, mówili! — brodacz imitując poważny ton jednego z przewodników wykrzywił komicznie usta. — Ale ja nie dam im się tak łatwo zbyć... Koło szóstej rano powinniśmy być w okolicach tego przejazdu na wyspę. Mamy tylko kilka godzin, żeby się przeprawić, bo gdy nadejdzie przypływ, przejazd zaleje. Będzie można iść piechotą oczywiście, albo przepłynąć morze, ale ja nie zamierzam taszczyć na plecach tych wszystkich skrzynek... W każdym razie jeżeli znajdziemy się już na wyspie, będziemy odcięci od świata na blisko dobę. Przodem jadą wszystkie ciężarówki z amunicją i tymi bezczelnymi furiatami. Doskonałe z nich mięso armatnie, chociaż nikomu nie życzę źle. Nie mam ochoty składać ich do końca życia, albo mieć na sumieniu te młode gęby. Nikt z wyspy nie wrócił, to prawda, ale my nie planujemy zapuszczać się od razu w samo jej serce. Sytuacja wygląda jednak tak, że na tym wąskim przejeździe nie zawrócimy. Woda zmyje pojazdy, jeżeli zaczniemy jechać tyłem, a więc do brzegu dotrzemy na pewno. — Wychylił się i poklepał bernardyna po plecach. — Więc radzę Ci się przespać. Jutro będziemy mieli pełne ręce roboty.

  Niezależnie od tego, co Jekyll i jego towarzysz postanowili zrobić, pojazdom udało się w okolicy wschodu słońca dojechać nad brzeg, a potem ruszyć wąskim, betonowym przejazdem w stronę wyspy. Droga była nierówna i śliska, z każdej strony otaczała was woda, która niekiedy przelewała się ponad konstrukcją. Około szóstej rano Edenward potrząsnął każdym z mężczyzn, by ich dobudzić.
  — Zbliżamy się. — Oznajmił.

---

Termin: 48/48

Jeżeli postanowisz nie spać, nie nastąpią żadne pozytywne albo negatywne konsekwencje.

Jeżeli postanowisz pójść spać, wykonaj rzut k100 w moim temacie:
1-50 - Postać się wyspała, otrzymuje status zwiększonej czujności
51-90 - Koleiny nie pozwoliły się do końca wyspać. Otrzymujesz status zmęczenia.
91-100 - Koleiny nie pozwoliły się do końca wyspać, otrzymujesz status zmęczenia. Do tego postać z powodu słabości: wysokie stężenie wirusa, dostała nagłego krwotoku z nosa.

Jeżeli wykonałeś rzut i wypadł ci wynik 1-50, wykonaj kolejny rzut:
1-33 - Postać pierwsza dostrzega zagrożenie na brzegu wyspy - nad piaszczystą plażą krąży coś niepokojącego. Często chowa się za drzewami, więc poza tobą nikt tego jeszcze nie dostrzegł.
34-66 - W trakcie jazdy jedna ze skrzyń została uszkodzona. Gdyby nie twoje czujne oko, wiele wartościowych leków wylałoby się na podłogę.
67-100 - Nie dostrzegasz nic istotnego. Zwiększona czujność przyda się jednak w dalszych kolejkach.

Wylosowane informacje możesz oczywiście umieścić i rozwinąć w swoim poście.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.19 23:46  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
Nie chcą się dzielić?
  Prychnął w ramach odpowiedzi, bowiem wątpił, że taki sekret mógłby długo zostać utrzymany tajemnicy Prędzej czy później ktoś puściłby parę ust. Pochwaliłby się, że na wyspie są dobrodziejstwa, bo właśnie taka była mentalność ludzka. Nie chciał jednak kłócić się z potencjalnymi sprzymierzeńcami, ale też nie miał zamiaru im zaufać, bo czymże było namiastka zaufania w obliczu niebezpieczeństwa? Niczym. Prędzej poczuje nóż na gardle niżeli któryś z jego nowych towarzyszy stanie w jego obronie czy podoba mu dłoń w potrzebie. Nikt nie chciał narażać swojego życia dla kogoś niemalże obecnego. I Jekyll nie stanowił żadnego wyjątku potwierdzającego tę regułę. Wypowiedział mężczyzny zaszczepiła w nim jednak ziarno niepewności. Zetknął wzrok z jego twarzą, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
  — Skąd to znam — mruknął pod nosem, zerkając ku pozornie uśpionej sylwetce drugiego posiadacza żółtej chusty. — Niestety większa część społeczeństwa, głównie ci silni, ale przy tym niezbyt bystrzy, nadal nie doszli do jakże błyskotliwej konkluzji, że pomoc medyczna jest na wagę złota, a szkoda. Być może wtedy zaczęliby doceniać wartość medycyny — stwierdził, bo rozumiał rozgoryczanie pobrzmiewające w słowach mężczyzny. Sam wielokrotnie spotykał się z lekceważącym stosunkiem do swojej osoby, gdy powiedział jestem lekarzem. Nie dysponował zbyt zaawansowanych umiejętności bojowych, ale umiał stawiać na nogi tych, którzy jęczeli z bólu, krwawili, czy po prostu marnieli w oczach bezsilni w objęciach choroby. — Podoba mi się wasz plan. Nie jestem altruistą. Nie mam zamiaru nadstawiać karku za bandę nieznanych mi z imienia ludzi. Może to zabrzmi zbyt arogancko z mojej strony, ale cenię swoje życie bardziej niż ich — orzekł w końcu w stuprocentach podzielając stanowisko swojego rozmówcy. Na jego ustach zastygł nawet delikatny uśmiech - nie oznaka sarkazmu, a oznaka skrawka sympatii, którą wzbudził w nim Edenward. Toteż, by ją okazać, nie odsunął się, kiedy mężczyzna skonfrontował dłoń z jego plecami, chociaż w tym niewielkim metrażu nawet nie miałby jak wykonać uniku przed tym iście przyjacielskim gestem. — Taki mam zamiar. Dziękuję.
  Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Bernardyn zawsze miał problem z zasypianiem w obcych miejscach i tym razem nie było inaczej, a kolejny i wszelkiego rodzaju zawirowania z nimi związane, które miotały jego ciałem to w prawo, to w lewo, nie pozwalały mu zmrużyć oczu więcej niż na góra półgodziny, w efekcie czego rano obudził się cały obalały z piaskiem pod powiekami, bólem w skroniach, żałujący, że nie miał przy sobie niczego mocniejszego, na dzień dobry ziewając, a jednak przytomność powróciła do niego znacznie wcześniej niż Edeward miał zamiar ich obudzić. Kilka minut po piątej.
  Przeleciał wzrokiem po pasażerach. Najpierw na milczącego członka gangu, który spał twardo, pochrapując cicho, potem na dwie córki mężczyzny, którym również udało się zasnąć.
  — Podziwiam ich za ten głęboki sen — odezwał się szeptem w kierunku czuwającego mężczyzny, zgarniając z twarzy zabłąkane kosmyki, po czym sięgnął do swojego plecaka.
  Zaczerpnął kilka łyków wody, zjadł konserwę rybną z dodatkiem czerstwego chleba (w akcie dobrej woli zaproponował koledze po fachu poczęstunek), rzadko spuszczając wzroku z okna. Krajobraz uległ znacznemu przekształceniu, a donośne zbliżamy się, sprawiło, że doktor wręcz przykleił twarz do brudnej szyby, by uchwycić wzrokiem jak najwięcej szczegółów. Mgła unosząca się nad wyspą jednak przeszkadzała w ujrzeniu takowych. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że jego oddech utworzył na szybie mgiełkę, a serce wybijało znacznie szybszy rytm niż dotychczas.
   — Uda nam się przekroczyć granice przed przypływem? — spytał, powracając do ich poprzedniej rozmowy, zduszając w sobie ekscytacje. Eksploracja wyspy wydawało mu się znowu niezwykle kusząca.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.19 13:31  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
  Poprzedniego wieczora atmosfera w ciężarówce, jak i całym konwoju była luźna i przyjemna, ludzie w ekscytacji śpiewali, kierowcy uderzali w klaksony i mrugali światłami. O poranku wszystko się zmieniło.
  Obecność wyspy była przytłaczająca. Mimo, że mgła wzbijająca się nad wodą przysłaniała większość lądu, wszyscy czuli, że nadchodzi coś... innego. Coś niepokojącego. Pierwszymi oznakami tajemniczego zagrożenia były ciche, bardzo specyficzne szumy, prawie jakby gdzieś po niebie wiatr przeganiał gwałtownie chmury, pomimo tego, iż powietrze stało niemalże w miejscu.
  Edenward siedział przy wylocie naczepy obserwując spokojną o wczesnej porze wodę. Morze miało niemalże lustrzaną powierzchnię, fale prawie się a niej nie pojawiały, a mimo to poziom wody delikatnie się podnosił. Każde kolejne minuty pochłaniały betonową drogę. Na pytanie Jekylla kiwną z przekonaniem głową.
  — Koła jadą już po wodzie, ale jeżeli wierzyć...
  Przerwał nagle, ponieważ gdzieś z przodu rozległy się wystrzały. Samochody zwolniły gwałtownie i gdyby mężczyzna nie trzymał się zapobiegawczo ramy, wypadły przez otwarty tył. Dwie anielice, które dotychczas spały jeszcze oparte o siebie nawzajem otworzyły natychmiastowo oczy. Konwój nie zatrzymał się jednak i po długiej, pełnej napięcia minucie koła pojazdu z cichym pluskiem zjechały z betonu na piaszczysty brzeg. Pojazd zakręcił na grząskim gruncie i wszyscy pasażerowie mogli zobaczyć, że wokół nich rozciąga się w każdym kierunku brzeg. Miejscami był pokryty mułem, jak tutaj, ale nieco dalej widniały oczywiste pozostałości po ludzkim działaniu - betonowe wały.
  — Fałszywy alarm! — krzyczał ktoś w oddali raz za razem. Jego głos zbliżał się do ich pojazdu, a potem uzbrojony mężczyzna minął ich ciężarówkę i poszedł dalej z informacją o pomyłce. Najwyraźniej ktoś wystrzelił w panice, albo w ekscytacji. Tak czy siak zrobił coś, co podniosło jeszcze bardzie ciśnienie uczestników eskapady.
  Potem nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał Edenward.
  — Nie wiem jak ty Kyle, ale ja idę się rozejrzeć. Zanim ktoś łaskawie przyjdzie tu, żeby powiedzieć nam, co mamy robić zwiedzimy już połowę tej wyspy. — Zaśmiał się, mamrocząc pod nosem coś, co brzmiało jak oznaki niedowierzania. Wyspa była prawdziwa, ale dopiero kiedy mężczyzna postawił na niej stopy poczuł, że nie śni. — Chcę rzucić okiem gdzie wylądowaliśmy. Ta banda na pewno będzie chciała zaraz pójść nieco głębiej, ale do nas należy przygotowanie jakiegoś małego punktu medycznego. Zostajesz z nami, czy idziesz do tych narwańców?
  Brodacz poczekał chwilę, gdyby bernardyn zamierzał z nim pójść, ale jeżeli postanowił inaczej, zabrał się do powolnego spaceru po betonowych brzegach i wzdłuż innych ciężarówek. Jekyll mógł zauważyć, że kilka metrów od nich zbierała się już pierwsza ekipa, uzbrojona po zęby i gotowa, by na sygnał decyzyjnej osoby ruszyć w stronę majaczących we mgle pierwszych ruin. Niewygody nocy odbiły się na nim zmęczeniem, ale najwyraźniej większość członków wyprawy miała niespożyte pokłady siły, albo kamienny sen.

---

Termin: 48/48

Jekyll: zmęczenie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.19 1:38  •  Północna część wyspy Empty Re: Północna część wyspy
Huk wystrzału zabrzęczał mu w obojgu uszu. Zadrżał mimowolnie, wracając wspomnieniami wstecz, do odległych, bardzo odległych zakamarków swojej przeszłości. Tuż po pożarze w Londynie, kiedy ludzkość próbowała za wszelką cenę przeżyć, nie zdając sobie jeszcze sprawy z istnienia nowej formy życia - wymordowanych. Z tłumu szybko wynurzył się dowódca, chcący na własną rękę dysponować ostatnim zapasami żywności i nietkniętymi przez pożogę budynkami, ale żeby utrzymać porządek potrzebował rzecz jasna kogoś, kto mu takowy zagwarantuje - zwerbował kilku policjantów mających do dyspozycji pistolety. Z początku wszystko szło zgodnie z planem. Mało kto miał odwagę, czy nawet siłę się sprzeciwić, schody zaczęły się dopiero wtedy, kiedy pojawiły się pierwsze zachorowania i zgony, kiedy zaczęło brakować jedzenia. Ludzkość ukazała swoje oblicze. Pierwsze bunty. Pierwsze napaści. Pierwsze barbarzyńskie podrygi. I odgłos wystrzałów, które prześladowały go po dziś dzień, mimo iż dopiero co działo się później, zamroziło mu krew w żyłach i doprowadziło do zaniku ludzkich odruchów.
Fałszywy alarm brzmiał jak nieprzemyślany żart. Jekyllowi trudno było uwierzyć, że ktoś omyłkowo pociągnął za spust. Czuł różnice w powietrzu; było gęstsze, a wokół unosiło się napięcie i teoretycznie komuś mogły puścić nerwy w takiej atmosferze, ale wcześniejsze słowa Edenward zbyt mocno zakorzeniły w nim niepewność, co do intencji i wiarygodności innych członków wyprawy.
  — Skoro już tu jestem, też nie mam zamiaru siedzieć w samochodzie i kulić się ze strachu — zdecydował, rzucając ukradkowe spojrzenie dobermanowi, który świdrował wzrokiem  widok za oknem.
  — Idę sprawdzić co to było — rzucił gburowato pod nosem. Otworzywszy drzwi, wysiadł i odszedł, zabierając swój cały ekwipunek.
  — Szybko nie wróci — mruknął pod nosem lekarz, ale uczynił w zasadzie to samo, co swój towarzysz, choć przeciwieństwie do drugiego posiadacza żółtej chusty podszedł do starego mężczyzna. Jak miał tutaj utracić życie, to jednak wolał to uczynić w obecności kogoś, kto miał głowę na karku, a Edenward właśnie takie sprawiał wrażenie. — Pójdę z tobą. Twoje córki popilnuję ekwipunku — zasugerował, ale sam na wszelki wypadek zabrał plecach. Nie wiedział, co ich spotka, gdy będę się kręcić przy plaży.
  Nie oczekując odpowiedzi, poszedł krok za nim, czując jak buty zapadają się w podmokłym piasku. Cieszył się, że trapery miały twarde podeszwy, ale obawiał się, że jedna - ta popękana - nie wytrzyma takiej ilości wilgoci i w końcu przepuści wody. Wśród zbierającego się tłumu ludzi ujrzał znajomą sylwetkę dobermana.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach