Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 02.09.19 23:14  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Wcale nieprzypadkowa kolacja
Uczestnicy: Venceslaus i Batsheba
Realia: Virus
Miejsce: Czarna Melancholia



Któregoś razu kręciła się niesamowicie głodna i próbowała wykombinować, jak tu się nakarmić. Nie była najlepsza w polowaniu, musiała więc polegać na swojej wężowej formie, czego szczerze nienawidziła. Jeśli mogła coś poradzić na swoje przemiany, to oczywiście, wybierała bycie człowiekiem. Nawet jeśli oznaczało to przymieraniem głodem. Zresztą, to nie było nawet najgorsze. I jakby tego jeszcze było mało, to nie jedyne, co jej doskwierało. Każdego dnia błąkania się bez celu czuła bolesną świadomość, iż nie ma gdzie się podziać. Każdej nocy, której kładła się na nagiej ziemi, wiedziała, że świat jest większy niż jej kiedykolwiek mówiono w M3, a mimo to, nie ma w nim dla niej miejsca. Nienawidziła się za to, ale tęskniła za rodzinnym domem, nieważne, że ją tam bezceremonialnie ubito.
Była więc zdesperowana. Jakikolwiek skradziony grosz i przegniły chleb była zmuszona traktować na wagę złota. Toteż tamtego dnia, próbowała znaleźć sposób, by czymkolwiek napełnić brzuch. A gdyby przy tym choć raz mogła ułożyć swoje ciało na łóżku... Ach, marzenia! W swoim błądzeniu odkryła nową okolicę Desperacji, która zaskoczyła ją jako takim ucywilizowaniem. Oczywiście wciąż była to zapchana dziura w porównaniu z luksusami jej poprzedniego życia, ale było to lepsze od życia w lesie. Zaciekawił ją szczególnie jeden budynek - Czarna Melancholia go zwali. Widziała tam dużo ludzi, i przygnało ją niczym ćmę do światła. Im dłużej obserwowała wchodzących i wychodzących, tym większej odwagi nabierała, aż w końcu i sama zaprosiła się do środka.
Z początku nikt nie zwracał na nią uwagę, co ją ośmieliło do jeszcze większego szperania. Chodziła z kąta do kąta, podglądała gości, kilku nawet udało jej się obrabować z drobnych monet.
Mało tego, nawet wdała się w konwersację z jednym z gości hotelu. Poflirtowała z nim trochę i Bat wprost spytała go czy ją nakarmi. Wszak głodny brzuch nie pozwala o sobie zapomnieć. O dziwo, nieznajomy nie odmówił, ale zaraz po tym gdzieś zniknął i już nigdy więcej go nie ujrzała.
Jej szczęście jednak ostatecznie uległo końcowi i ktoś z obsługi w końcu ją zauważył i postanowił zadać zdecydowanie za dużo pytań. Nie, oczywiście, że nie była płacącym gościem! Była pod presją i szczerze mówiąc, wystraszyła się trochę pracującego androida. Po prawdzie, nigdy za nimi nie przepadała, ich towarzystwo wprawiało ją w dyskomfort. W efekcie więc palnęła chyba najgłupszą rzecz, na jaką mogła wpaść. Właściwie, to odstawiła cały teatrzyk. Zapewniła, że jak najbardziej jej pobyt tutaj ma cel. Bardzo ważny cel. Zażądała nawet, by jej dano kartkę i coś do pisania, bo koniecznie musi zostawić tu wiadomość. Co z tego, że nawet nie potrafiła nazwać odbiorcy, ten fakt uparcie przemilczała.
Nie miała pojęcia jakim cudem androidka jej uwierzyła. Ale, że Bat jest tchórzem, to nie mogła w połowie zmienić zdania i musiała dobrnąć do końca. Naskrobała więc krótką wiadomość:

"Zabierz mnie, proszę, na kolację. Najlepiej ze świeczkami."

Na koniec, kiedy już opuściła przybytek, była nawet z siebie dumna. Udało jej się uniknąć lania i pomimo swojej klątwy, ani razu przy tym nie skłamała. Bo w końcu KTOŚ faktycznie mógł zabrać ją na jedzenie. A wiadomość mogła być skierowana do każdego. Co z tego, że nie znała imienia mężczyzny. Ważne, że mogła wyjść bez obitej buźki i z tym drobnym łupem, który skradła.
Jakież było jej zdziwienie, gdy po kilku dniach, czy nawet tygodniach (nie, żeby Bat rachowała czas) już znana jej androidka z Czarnej Melancholii znalazła ją! Już myślała, że jacyś goście poskarżyli się na puste kieszenie i wpadła w tarapaty, ale tutaj zdziwiła się po raz drugi. Ktoś, jakimś cudem, odpowiedział na jej ogłoszenie.
I tak o to teraz wybierała się ponownie do Czarnej Melancholii. Cieszyła się ogromnie, że nie opuściła okolicy. Wprawdzie nie mogła być pewna czy była bezpieczna, ale czy w ogóle można mówić o bezpieczeństwie, żyjąc w dziczy Desperacji? W ogóle w Desperacji? Nic nie było dość groźne, kiedy gra toczyła się o możliwość pełnego posiłku. Ach, jak jej ślina na samą myśl ciekła. Na tę okazję nawet znalazła jakiś połamany grzebień i uczesała się. Grzebień oczywiście doszczętnie zmarł w jej kołtunach, ale jako tako, coś się na tej głowie poprawiło. Miała na sobie świeżo skradzioną, prostą sukienkę, którą w pasie przyozdobiła wężową skórą. Powieki oczu zaś machnęła jakimś mazidłem, które równie dobrze mogło być błotem, ale udawała, że to najnowsza kolekcja naturalnych kosmetyków popularnej w M3 marki. Natarła też skórę kwiatkami, mając nadzieję, że może pozostawią jakiś słodki zapach. Nie wiedziała czy to wszystko będzie potrzebne, czy to nie jest jakiś żart i wcale dzisiaj nie zje wymarzonej kolacji, ale warto było zadać sobie trudu, bo a nuż... a nuż coś się wydarzy.
Wkroczyła więc do hotelu i przedstawiła swoją sprawę w recepcji. Tam zaś powiedziano jej, by zaczekała aż ktoś po nią przyjdzie. Tak więc czekała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.19 23:38  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Nuda była uciążliwa. Na tyle, że to właśnie przez nią ludzie potrafili zajmować się rzeczami, które na co dzień ich nie interesowały. Venceslaus w tym przypadku nie był odosobniony. Ostatnimi czasy w jego życiu nie działo się nic, czym mógłby zainteresować się czymś nieco dłużej. Żadnej interesującej osoby, na którą można zawiesić dłużej oko. Czuł się przez to zniesmaczony.
Nie przepadał za nudą. Lubił mieć ręce pełne roboty, więc na siłę szukał czegoś, czym mógłby się zająć. Ostatnio również nie miał żadnego kontaktu fizycznego z drugą osobą, dlatego od jakiegoś czasu szukał kogoś, z kim będzie mógł spędzić upojną noc, która usatysfakcjonuje go na długie tygodnie. Dlatego szukał kogoś, kto będzie wstanie spędzić wyznaczony przez niego czas, a pierwsza lepsza dziwka nie wchodziła w grę. Tym razem musiał postarać się bardziej niż tego by chciał.
Cierpliwość Venceslausa bywała różna, chociaż w tym przypadku był całkiem spokojny. Nie potrzebował niczego nagle, a jeśli nie spełni swojego małego kaprysu, to też nic złego nie stanie się mu. Miał ochotę na skromny odpoczynek w towarzystwie drugiej osoby, a to nie było nic złego. Dlatego co jakiś czas zaglądał do ogromnego holu, który był połączony z barem w Czarnej Melancholii, pod pretekstem sprawdzenia nowych pracowników. Tak po prawdzie starał się szukać osoby, która na dłużej pozwoli przykuć jego uwagę. Lubił ciekawe i interesujące osobowości, na inne nawet nie zamierzał patrzeć. Był wzrokowcem, dlatego też szukał kogoś, kto będzie mu się wizualnie podobać. Lubił także młodszych, więc osoby, które wyglądały na starsze od niego bądź były w podobnym wieku do niego na starcie odpadały. Czy był wymagający? Po prostu wiedział, co go interesuje, a byle czym nie zamierzał się zaspokajać. W taki właśnie sposób spotkał ją. Uroczą i młodą. Wyglądała na kogoś, komu z przyjemnością mógłby zepsuć niewinny charakter. Ostatnio zadowalał się samymi mężczyznami, więc kobieta była miłą odmianą od rutyny, w którą się wprawił. Upił łyk cierpkiego alkoholu. Mężczyzna, który był z kobietą już nie wrócił.

Minęło kilka dni od tego aż dziewczyna dostała wiadomość od Venceslausa. Spodziewał się tego, że kobieta nie będzie chciała odmówić kolacji, którą tak chętnie chciała zjeść — nie interesowały ją warunki, ani powód, w którym nieznajomy chciał się z nią spotkać. Nie miała też pewności, że poza kolacją mógł chować się ukryty motyw mężczyzny. Nie znała go, ani on jej, dlatego te spotkanie zapowiadało się całkiem interesujące dla ich obu.
Czekał na nią. W swoim posprzątanym mieszkaniu, w którym był przykryty stolik krwistym obrusem zdobyty z M-3. Nieuszkodzone, czyste naczynia były rozstawione po stole, a na środku stołu znajdowała się ciepła potrwa, którą chciał ugościć kobietę. Do tego czarne, zapalone świece, dwa wygodne krzesła i czerwone, półwytrawne wino. Wszystko było już przygotowane, spodziewając się, że Batsheba nie spóźni się ani minuty, niezależnie od tego gdzie kobieta była. Napisał jej w wiadomości, gdzie i o której dokładniej mężczyzna będzie spodziewał się dziewczyny. Dlatego gdy tylko personel dał mu znać, że kobieta oczekuje ją w holu, dostojnym i zdecydowanym krokiem wyszedł jej na spotkanie.
Był ubrany elegancko. Ciemno szary garnitur bardzo dobrze leżał na męskiej sylwetce, a czarne lakierki, które absolutnie nie pasowały do tła desperacji, idealnie współgrały z całą jego kreacją. Był uczesany, a za nim unosiła się delikatna woń słabych perfum, które również zdobył z M-3. Widząc wystrojoną kobietę, jego wargi przybrały na znaczącym uśmiechu. Wiedział, że ludzie lubili, kiedy inni przybierali na łagodniejszym wyrazie twarzy. Choć w jego mniemaniu było to praktycznie niemożliwe.
Witaj, najdroższa. Doszły do mnie słuchy, że chciałaś pójść na kolację. Chciałem spełnić Twoją małą prośbę i wszystko jest już przygotowana w moim mieszkaniu — odparł w spokoju, cały czas trzymając całkiem miły dla oka uśmiech. Póki co chciał wybadać grunt. Później miał zamiar pobawić się w komplementy, które podbiją serce tej niewinnej niewiasty.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.19 5:21  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Bujała się w miejscu i rozglądała ciekawsko dookoła, gdy tak czekała aż ktoś po nią przyjdzie. Gdy w holu pojawił się wysoki mężczyzna i uśmiechnął się do niej, domyśliła się, że to od niego musiała otrzymać zaproszenie. W pierwszej chwili napięła się, zastanawiając się czy zostanie zaatakowana, gdyż widok poniekąd ją wystraszył. Jej towarzysz wyglądał elegancko, acz groźnie. Nie chciała nawet myśleć, jakim trzeba pałać się stylem życia, by zarobić sobie takie blizny na twarzy. Wtem jednak pokazał się uśmiech - i to ją nawet uspokoiło. Doceniła gest i sama uśmiechem się odwzajemniła, bardziej szerokim i całkowicie szczerym, bo jak tylko minęło pierwsze wrażenie, to natychmiast pomyślała o nadchodzącym posiłku.
Mężczyzna był nieco starszy niż się spodziewała, ale niewiele ją to obchodziło. W przeciwieństwie do niego nie zastanawiała się, co nastąpi po kolacji, więc jego wiek nie miał znaczenia. Poza tym, o ile niewiele wiedziała o Desperacji, to akurat miała świadomość, że wiek wiekowi tutaj nierówny. Mali chłopcy mogą okazać się starymi mędrcami o większym doświadczeniu od tych, którym dawno temu włos zsiwiał. Ale musiała przed samą sobą przyznać, podobała się jego prezencja. Garnitur, uczesanie i - czy to są perfumy? Prawdziwe perfumy?! - zapachy przypominały jej o rodzinnym mieście, a to były bardzo przyjemne skojarzenia. Aczkolwiek lakierki ją rozbawiły, ich blask i perfekcyjna czystość wydały się absurdalne w porównaniu z błotem i brudem na zewnątrz. Zachichotała, ale zaraz się powstrzymała i przyłożyła dłoń do ust, wyraźnie zawstydzona swoim brakiem manier. Tym większe miała wyrzuty sumienia po jego słowach. Gdy odsunęła rękę, na jej twarzy można było ujrzeć wściekły rumieniec. Nie ma we mnie nic drogiego, pomyślała zgorzkniale, ale nie zamierzała narzekać na głos.
- Przyznam szczerze, nie spodziewałam się odpowiedzi. Nie wiem, jak mogę się odwdzięczyć za tą uprzejmość - odpowiedziała, zmuszając się do jak najgrzeczniejszego tonu. Bądź co bądź, nie chciała zniechęcić swojego dobroczyńcy.
Po powitalnych formalnościach, pozwoliła mu się zaprowadzić do jego mieszkania, w dalszym ciągu beztrosko myśląc, że nie ma nic dziwnego w przyjmowaniu zaproszenia na kolację przez nieznajomego do jego miejsca.
Nie wiedziała, jak normalnie wygląda mieszkanie Venceslausa, toteż nie miała porównania do jak ogromnej przemiany tu doszło, ale i tak czy siak, była pod ogromnym wrażeniem. Minęły lata odkąd miała przyjemność znaleźć się w jakimkolwiek przytulnym miejscu, które miało pełen dach i umeblowanie. A stół! Stół był tutaj główną atrakcją i Batsheba była zachwycona. Tak bardzo, że aż niepoważnie klasnęła w dłonie i wciągnęła gwałtownie powietrze, nie dowierzając swojemu szczęściu.
- I to jest dla nas? Naprawdę możemy? - zwróciła się z ożywieniem do mężczyzny, potrzebując zapewnienia, że istotnie nie znalazła się tu przez pomyłkę.
Nie umknął jej też kolorystyczny dobór dekoracji. Czerwony obrus i czarne świece przywodziły jej na myśl składanie ofiary, ale ostatecznie nastrój pasował do poważnej postury mężczyzny i podobało jej się. Pomyślała, że to nawet romantyczne i musiała przyznać, że była jeszcze bardziej wdzięczna za zaproszenie. Wiedziała, że ściąga na siebie tutaj duży dług, ale ani myślała rezygnować. W końcu jej gospodarz tak miło się uśmiechał, to cóż mogło pójść źle. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś zrobił dla niej coś miłego, zamierzała więc brać całymi garściami, póki tylko mogła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.19 23:41  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Zauważając delikatne napięcie ze strony kobiety, pozwolił sobie na przybranie jeszcze szerszego uśmiechu. Zachowanie, które w tym momencie reprezentowała było nieco sprzeczne z tym, co chciała zrobić. Jeśli bała się tego, że nie skończy się tylko i wyłącznie na upragnionej kolacji, to nie była w błędzie. Venceslaus szykował dla niej dodatkowe atrakcje, o których kobieta nie miała zielonego pojęcia. W końcu nic nie robił za darmo, a kiedy wyręczył ją z tej skromnej przysługi, oczekiwał, że w zamian też coś dostanie i nie będą to zwykłe, nic znaczące podziękowania.
Nie chciał jej jednak wystraszyć — przynajmniej nie teraz. Potrafił grać i manipulować, pociągając za te właściwe sznurki. Miał zamiar wykorzystać fakt, w którym dziewczyna nieświadomie wejdzie do jego mieszkania i już stamtąd nie wyjdzie. To jednak była atrakcja, którą z czasem miała się okazać niespodzianką tego wieczoru — dzięki temu, że Batsheba nie miała szczególnych wymagań, miał otwartą rękę do tego, w którym kierunku poprowadzić całą kolację. Dla niego ten kierunek był tylko jeden.
Dla niego kobieta nie była za młoda. Zawsze lubował się w młodszych od siebie, co niektórych potrafiło wprawić w pewne obrzydzenie. Całe szczęście, że opinia innych nieszczególnie go interesowała, a to co wyprawiał w sypialni było tylko jego indywidualną kwestią.
Zmarszczył nieznacznie wargi, ale posłał jej delikatny uśmiech, w momencie kiedy kobieta wydobyła z siebie krótki chichot. Był na swój sposób uroczy, pomimo tego, że nieszczególnie go rozumiał. Prezentował się przed nią dosyć dobrze, kobieta również starała się wyglądać ładnie dzisiejszej nocy, co oczywiście zdołał zauważył. Był bystry, chociaż rzadko kiedy potrafił docenić tego typu starania.
Na razie nie musisz tym przejmować się — oznajmił całkiem normalnie, spoglądając na lekko różowawe policzki kobiety —[color=#333333[ Póki co jedzenie nam stygnie. Chodź, zaprowadzę Cię do mojego mieszkania[/color] — dodał jeszcze, wyciągając w jej kierunku ramię, coby dodać odrobinę eleganckiego klimatu. Wiedział, że tego typu gest nie są codziennym widokiem, ale czasami przyjemnie jest oderwać się od rutyny, która ciąży na barkach.
Droga do jego pokoju nie była skomplikowana, ani tym bardziej długa. W mgnieniu oka znaleźli się w pomieszczeniu, które Venceslaus na wszelki wypadek i całkiem odruchowo zamknął na klucz. I pomimo tego, że kobieta nie wiedziała jak na co dzień życie tu mężczyzna, to widać było, że włożył w to jakiekolwiek starania, co było na swój sposób niezwykłe.
Gdybyśmy nie mogli, nie byłoby tu tego — odparł łagodnie, podchodząc do dziewczyny bliżej, kładąc luźno dłoń na odsłoniętym ramieniu Batsheby. Skoro zauważył, że kobiecie się spodobało, nie powinni już dłużej zwlekać — Śmiało, siadaj. Póki jest jeszcze ciepłe, moja droga...? — i w tym właśnie momencie oczekiwał imienia dziewczyny. W jakiś sposób chciał się do niej zwracać, dlatego posłał jej kolejną serię uśmiechu, wyczekując ze spokojem na jej odpowiedź.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 20:16  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Czuła się, jakby wkroczyła do innego świata, z dala od brudów i okrucieństwa Desperacji. Z nieznanego jej powodu była traktowana, jak dama, co przyjęła z ogromną wdzięcznością. Nawet za jej dobrych czasów, w rodzinnym domu, była traktowana, jak rozpieszczona pannica, którą należy ciągle karcić. Zawsze patrzono na nią z góry i już niczego innego nie oczekiwała od innych, nawet jeśli byli to nowo poznani ludzie. Toteż miłe traktowanie ze strony mężczyzny było dla niej bardzo przyjemną odmianą, choć onieśmielającą. On sam zachowywał się, jak z tych książek romansideł, które kiedyś potajemnie czytywała. Starała mu się dorównać, jako że nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby teraz coś zepsuła i sprawiła, by mężczyzna zmienił zdanie o niej i ich spotkaniu. Miała zamiar zachowywać się wzorowo, przynajmniej dopóki nie naje się kolacją - Batsheba miała bardzo proste potrzeby.
Miał zupełną rację, to byłaby ogromna szkoda, gdyby ich jedzenie wystygło, toteż bez wahania przyjęła jego dżentelmeński gest i pozwoliła się zaprowadzić. Nic nie mówiła po drodze, jako że nie mogła się doczekać, by ujrzeć, co zostało dla nich przygotowane.
Ledwo zarejestrowała, gdy położył jej dłoń na ramieniu, tak bardzo była zaabsorbowana widokiem stołu. Prawdopodobnie dałaby mu teraz sobie rękę uciąć, gdyby obiecał jej kolację również i na drugi dzień. Tak bardzo była zdesperowana i siłą woli ukrywała swoje zwierzęce odruchy.
- Cudownie - wymruczała z rozkoszą, już sobie wyobrażając, jak wkłada soczyste mięso do ust. Zajęło jej chwilę zorientowanie się, że pauza pozostawiona przez Venceslausa była sugestywna i być może wypadałoby na ów sugestię odpowiedzieć.
- Och. Na imię mi Batsheba - odparła pospiesznie, trochę podirytowana, że odwlekają rozpoczęcie posiłku. - Czy mogę poznać twoje imię... mój drogi. - Natychmiast po swoich ostatnich dwóch słowach miała ochotę się kopnąć. Wyszło jej to tak niezręcznie, jakby wymawiała coś w obcym jej języku i teraz tylko stresowała się, iż mężczyzna jest gotów pomyśleć, że się z niego nabija, co było nieprawdą. Gorączkowo myślała, co mogłaby jeszcze dodać, żeby się poprawić, ale nic jej nie przychodziło do głowy, więc po prostu uśmiechnęła się zawstydzona, choć unikała jego spojrzenia.
Usiadła pospiesznie na krześle, chcąc szybko schować skubiące nerwowo skórki dłonie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 20:40  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Przygotowane danie na stole zdecydowanie było soczystą wołowiną, na którą nie każdy desperat mógł sobie pozwolić. Została przygotowana niezwykle prosto, bez szczególnych udziwnień. Mimo to zapach był nieziemski i pobudzał receptory, które były odpowiedzialne za smak. Zupełnie inny do tego, który czuło się w niejednym barze. Przyjemny. Dodatkowo widać było, że mięso należało do tych całkiem świeżych, co tylko sugerowało o jego dobrej jakości.
Pewnie gdyby był w miarę normalnie, w rzeczywistości ucieszyłby się na radość, którą widział w kobiecie. Tymczasem mógł jedynie grać tego, który zadowalał się tym samym, co Batsheba. Szczerze nie spodziewał się, że taki gest może sprawić, by druga osoba była komuś wdzięczna do końca swych dni. Było to zbyt proste, aby mogło być realne — a tu proszę. Na Desperacji są jeszcze takie jednostki, które naiwnie wierzą w dobro innych. Uśmiechnął się delikatnie do siebie na tą myśl, co kobieta mogła odebrać jako kolejny uśmiech, którym częstował z czystej uprzejmości swojego gościa. Manier zdecydowanie mu nie brakowało.
W momencie kiedy dostrzegł cień irytacji na jej twarzy, nieszczególnie spodobało się to gospodarzowi. Nie musiał, ale starał się nad dzisiejszym wieczorem. Mogłaby okazać trochę pokory i cierpliwości, o którą w dzisiejszych czas jest tak trudno doprosić. Oferujesz komuś posiłek, a w zamian dostajesz lekceważące spojrzenie. Niemiło.
Mimo to z jego gardła wydobył się całkiem miły, acz krótki śmiech.
Samo Venceslaus wystarczy — odpowiedział kobiecie praktycznie od razu, w tym samym czasie odsuwając jej ciemno brązowe krzesło z miękkimi, szarymi poduszeczkami na siedzeniu. Widać było, że kiedyś miał biały odcień, jednak przez czas, w którym tu były, przybrały na smutnej szarości — Proszę, siadaj — odparł, chociaż sam gest odsunięcia krzesła spowodował, że kobieta nie czekała ani chwili dłużej, by usiąść przy wykwintnym stole.
Ukroić Ci już kawałek czy wolisz najpierw napić się półwytrawnego wina? — spytał, zostawiając jej celowy wybór. Chciał zobaczyć, czy wykaże się odrobiną klasy i poprosi o mały kieliszek wina, a może będzie chciała od razu rzucić się na mięso, które z każdą możliwą sekundą zaczynało już stygnąć.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 21:39  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Venceslaus. Musiała sobie to imię powtórzyć kilka razy w myślach, by je zapamiętać. Brzmiało obco i niespotykanie, ale cieszyła się, że dzięki temu on nie wyśmieje i jej imienia, jak to się już zdążyło zdarzyć z innymi poznanymi w Desperacji.
Och, jakże jego pytanie było torturą. Nie zdołała się opanować i Venceslaus mógł ujrzeć jej cierpiętnicze spojrzenie. Dłoń spoczęła na jej brzuchu, gdy tak próbowała podjąć decyzję. Wiedziała, że maniery domagają się, by to mężczyzna zainicjował rozpoczęcie kolacji, ale ona sama najchętniej to by już sięgnęła i sama sobie ucięła duży kawałek mięsa. Albo i lepiej, porwała całe danie dla siebie i połknęła w całości. Nie, nie, nie, tak robią tylko węże, nie ludzie! - upomniała się w myślach, poniekąd zła na siebie. Nie lubiła, gdy zwierzęca natura próbowała mieć nad nią kontrolę. A już tym bardziej nie mogła sobie na to pozwolić w tej sytuacji, gdzie jej człowieczeństwo było wystawiane na próbę.
Zapach jedzenia dręczył i jednocześnie upajał jej zmysł węchu, na co brzuch odpowiedział bolesnym skurczem.
- Wino, proszę.
Batsheba nie miała do tej pory pojęcia, że własne słowa mogą ją samą zaboleć. A bolały bardzo.
Jak tylko polał im po kieliszku, nie zamierzała pozwolić na zwłokę. Pośpiesznie uniosła swój trunek i naprędce wymyśliła toast.
- Za dobroć dżentelmenów, którzy wciąż istnieją - posłała mu swój najlepszy uśmiech, żywiąc ogromną nadzieję, że mężczyzna nie będzie przedłużał i wreszcie zaczną się rozkoszować tym, co najważniejsze - jedzeniem.
Już dawno temu zapomniała jaki smak ma wołowina. Tak naprawdę nie zdziwiłaby się, gdyby było dane im dzisiaj jeść mięso zwierząt typowo kanałowych, a tu proszę, taka piękna niespodzianka. Tym bardziej kusiła i tym bardziej dręczyła.
Nie zdała sobie sprawy, że gdy tak trzymała kieliszek w oczekiwaniu na odpowiedź jej gospodarza, jeden z palców zaczął stukać w szkło, w oczywisty sposób zdradzając jej zniecierpliwienie.
- Nie pozwólmy, by jedzenie wystygło, to bałaby ogromna szkoda - dodała, poszerzając swój uśmiech, jakby w nadziei, że to go pogoni do sięgnięcia po nóż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.19 0:15  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Nie uważał, że jej imię było śmieszne. Pewnie dlatego, że Venceslaus nie potrafił mieć dystansu do życia i na żartach zwyczajnie się nie znał. Rzadko kiedy śmiał się z jakiegoś dowcipu. W ogóle nie śmiał się. Również nie uważał, że jego imię było nad wyraz skomplikowane, choć z pewnością było niecodzienne pośród azjatyckiej społeczności. Nawet jeśli to desperacja, to wciąż większość stanowiła japońska społeczność.
Dziewczyna jeszcze tego nie wiedziała, ale łowca na każdym kroku szukał okazji do tego, aby trochę poznęcać się nad swoim rozmówcą. Niektórzy mieli dystans i potrafili brać to jako żart, innym to przeszkadzało i irytowało do tego stopnia, że dawali sobie spokój. Kobieta natomiast, choć nic wielkiego nie zdążył jeszcze zrobić, starała się zachowywać tak, jak dyktował jej mężczyzna. Czując okropny głód, wyczuła, że wymagał od niej odrobiny kultury, która nada szczególnego klimatu. Dlatego bez większego ociągania nalał jej lampkę wina, a gdy widział w jak szybkim tempie pochłania trunek, zaśmiał się dźwięcznie do siebie, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo bezczelni niektóre osoby potrafią być.  
Twoje zdrowie — odpowiedział, nie do końca szczerze, ale wiedział, że inni lubili tego słuchać podczas wnoszenia jakichkolwiek toastów. Po upiciu kilku łyków czerwonej cieczy, Venceslaus zabrał się za krojenie soczystej wołowiny, która tylko prosiła się oto, aby została zjedzona i to w całości, nie zostawiając po sobie żadnego okruszka.
Cierpliwość nie jest Twoją najlepszą cechą, hmm? — spytał się, nakładając jej konkretny kawałek mięsa. Widział, w jaki sposób na to jedzenie patrzyła, a w końcu też nie zaprosił ją na randkę, a kolacje. Jeśli kobieta naje się do syta i będzie z tego w miarę zadowolona, Ven upomni się o dług wdzięczności, o którym wspomniała na samym początku ich spotkania. Mężczyzna usiadł na przeciw kobiety, częstując siebie niewielkim kawałkiem jedzenia. Nie był jakoś szczególnie głodny, ale w końcu miała to być wspólna kolacja. Biorąc pierwszy kęs do ust, spoglądał wyczekująco na kobietę. Ciekawe, czy kuchnia jego podwładnej posmakuje jej tak samo, co Venceslausowi.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.19 23:51  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Oczy jej rozbłysły z radości, gdy ujrzała jaki duży kawał mięsa jej się dostał. Nie była w stanie sięgnąć pamięcią, kiedy ostatni raz miała aż tak dużą porcję i to tylko jeszcze bardziej ją uszczęśliwiło. I tak oto zapomniała już o swoim postanowieniu utrzymania poziomu manier. Jedzenie było na talerzu, hamulce puściły i Batsheba w ogromny pośpiechu zaczęła kroić potrawę. Chociaż bardziej akuratne będzie określenie rwać, jako iż nie miała już nawet cierpliwości do noża, kroiła jedynie odrobinę, a resztę ciągnęła zaciekle widelcem i prosto do ust. Zapomniała nawet o porządnym gryzieniu, połykała swoje kawałki niemal w całości, bo wszakże głodnym wężem była.
Dopiero gdy wzięła przerwę na głębszy oddech, zorientowała się, że mężczyzna zadał jej pytanie. Znów się oblała rumieńcem, ale nie był to wstyd, który powstrzymałby ją przed kontynuowaniem jedzenia.
- Chyba nie? - odpowiedziała na odwal się, jako iż była to niepotrzebna pauza na rozkosze, jakie prezentowały się na jej talerzu.
Gdy wreszcie skończyła, zastanawiała się jeszcze chwilę czy byłaby w stanie zmieścić dokładkę. Ze smutkiem jednak uznała, że jej brzuch zdecydowanie czuł się pełen do granic możliwości i więcej jedzenia przyprawiłoby ją jedynie o bóle.
Usatysfakcjonowana przestała wreszcie myśleć o głodzie i był to błogi stan, który wyraźnie odbijał się na jej twarzy.
Kawałek stołu przed nią za to prezentował się w paskudnym nieładzie. Sztućce ułożone byle jak, część niezjedzonych warzyw wypadła poza talerz, a i kilka plam po winie też się znalazło. Batsheba jednak zdawała sobie kompletnie nic z tego nie robić, a nawet bezczelnie zaczęła zerkać na drzwi, próbując sobie przypomnieć czy gospodarz je zamykał na zamek czy nie i zastanawiała się, jak szybko mogłaby już stąd wyjść. Była w tym momencie wyjątkowo niewdzięczna, przeciwieństwo tego, co prezentowała przed rozpoczęciem kolacji, ale nawet nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Jej prosty umysł zarejestrował jeden cel - najeść się. No i się najadła.
- To teen... jakieś plany na później? - zagadała, choć widać, że przestała się już starać i jej myśli znajdowały się daleko od mieszkania w Czarnej Melancholii.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 11:51  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Zachowanie kobiety jawnie mówiło, że przygotowana potrawa zdecydowanie uderzyła w jej podniebienie. Mężczyzna jednak nie wiedział, czy jej smaki należały do tych mniej lub bardziej wybrednych - mimo wszystko wiedział, że kobieta była na tyle głodna, aby zapomnieć o zwykłych, ludzkich odruchach.
Venceslaus w porównaniu do Batsheby nie śpieszył się. Spokojnie jadł swoją porcję, nie chcąc się szczególnie najeść. Widać było, że nie miał takiego zamiaru. Natomiast obserwował to, w jaki sposób kobieta rozprawiała się z mięsem. Był wzrokowcem, więc praktycznie od razu jej zachowanie przypisał do bardzo szczególnego zwierzęcia. Uśmiechnął się do siebie na tą chwilą myśl, w spokoju odkładając sztućce na bok. Widać było, że mężczyzna nieszczególnie tknął swoją porcję. Jego fragment stołu co prawda był nienaganny, ale na talerzu widniała co najmniej większa połowa mięsa, którego sobie ukroił. A i tak był o wiele mniejszy od tego, co miała dziewczyna.
Nie spuszczał jej ze wzroku. Widział to, w jaki sposób zerka na drzwi gdy już najadła się na tyle, aby zapomnieć o rzuconym długu wdzięczności. Zapomniała o wszystkim, co przypominało dobrą manierę. Ven wiedział, że tak będzie. Znał sporo takich, co chcieli, a od siebie nic nie dawali. Dlatego na jej dalsze słowa mężczyzna wstał od stołu, nie śpiesznie podchodząc do niej. Był to krótki fragment, ale bardzo wyczekujący przez kobietę.
Jego spojrzenie nie było miłe, tak samo jak uśmiech, który po raz kolejny ugościł nieświadomą niczego dziewczynę. Nie wiedziała, że wchodząc do tego pomieszczenia było to tak naprawdę zaplanowaną pułapką. Venceslaus nie był naiwny. I nigdy nie będzie.
- A jak sądzisz? Teraz Twoja kolej na spłatę długu - odparł, zniżając swój głos do niebezpiecznego tonu, który powodował nieprzyjemny dreszcz na własnej skórze.
Dalej to był już tylko czysty nawyk. Chwycił kobietę za nadgarstek, siłą chcąc zaprowadzić ją do łóżka, które znajdowało się po prawej ścianie. Bez ceremonialnie rzucił ją na nie, patrząc się na nią z góry. Kobieta doskonale mogła zdawać sobie sprawę z tego, co mogło się swięcić.
- Teraz moja kolej, abym mógł zaspokoić swój głód - dodał z paskudnym uśmiechem na wargach. Nawet jeśli dziewczyna będzie chciała stawiać opór, to na niewiele on się zda.

|| Wybacz za jakoś, ale w pracy do tego stopnia nic się nie dzieje, że postanowiłem odpisać Ci z telefonu.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 7:16  •  Wcale nieprzypadkowa kolacja Empty Re: Wcale nieprzypadkowa kolacja
Uważała, że to potworne marnotrawienie wyśmienitego jedzenia, gdy tak patrzyła na niedojedzoną porcję Venceslausa. Zastanawiało ją, co człowiek musiałby zrobić, by móc pozwalać sobie na takie trwonienie pożywienia w miejscu, gdzie głodówka była na dniu codziennym. Marzyła, że i ona któregoś dnia będzie na pozycji, gdzie to ją będzie się błagało o kolacje, a nie na odwrót.
Widząc, jak gospodarz wstaje na jej pytanie, pomyślała, że zapewne chce ją odprowadzić do wyjścia. Uśmiechnęła się więc z ulgą, że nie musi przedłużać niezręcznej sytuacji, lecz uśmiech ten szybko zgasł w niepewności. Nie podobało się jej, jak nagle zmienił się język ciała mężczyzny. Na jego twarzy jawiła się teraz karykatura wcześniejszego przyjaznego wyrazu i to ją zaniepokoiło. Nie dość szybko jednak, by pomyśleć o ucieczce.
- Słucham? Czekaj...
Cokolwiek chciała powiedzieć, nie dokończyła, zbyt zaskoczona tym, co się działo. Spodziewała się, że prędzej czy później zażąda się od niej spłacenia długu wdzięczności, ale nie oczekiwała, że stanie się to tak gwałtownie. Nagle "moja droga" zostało zastąpione brutalnością i jej biedny umysł potrzebował chwili, by to przetrawić. Nie szarpała się nawet, gdy ją odciągnął od stołu, wciąż naiwnie łudząc się, że wszystko będzie jakoś dobrze. Dopiero rzucona na łóżko wreszcie zrozumiała czym było to mrożące na wskroś uczucie i szaleńczo walące w piersi serce. Bała się.
Po tej realizacji chciała wstać i uciec, lecz mężczyzna był większy od niej i skutecznie ją przetrzymał. Poddała się więc, bo szybko przegrała walkę - nie na siłę, a tę na wolę. Venceslaus miał dla niej plany od samego początku i zamierzał je doprowadzić do końca, weźmie to co chce, bo tak sobie wymyślił i koniec. Nie potrafiła postawić się tak silnej osobowości. Wiedziała więc, że jest na przegranej pozycji, nie próbowała już uciekać, ale nie znaczyło to, że leżała bezwładnie. Gryzła gdzie tylko popadło, kiedy tylko miała okazję. Nie obchodziło ją czy to był zwierzęcy czy ludzki instynkt, po prostu było to jedyne, na co mogła się odważyć.
Gdy wreszcie nastał spokój zmęczonych ciał, nie była w stanie po prostu sobie leżeć. Usiadła na krawędzi łóżka, robiąc wszystko, by nie patrzeć na mężczyznę. Czuła wstyd i gniew. Nie był to pierwszy raz, kiedy swoim ciałem zapłaciła za jakąś zachciankę, aczkolwiek pierwszy raz odbyło się to tak bezceremonialnie. Nie winiła mężczyzny bardziej niż samą siebie, bo była naiwna i w efekcie znów popisała się, jak bardzo jest żałosna.
W pewnym momencie uświadomiła sobie, że wbija sobie paznokcie w ramiona tak mocno, że przebiła skórę. Syknęła poirytowana i poszukała swojej sukienki. Z rozczarowaniem odkryła, że została zniszczona. Wciąż mogła ją założyć, ale przez rozdarcie na plecach było oczywistym, co się stało. Rzuciła ją ze złością na podłogę i wreszcie spojrzała na Venceslausa. Wciąż się go bała, wierząc, że ta straszna część jego charakteru jest o wiele prawdziwsza od tej, którą pokazał na powitanie.
- Śniadanie też jest w cenie. - Jak to zwykle, wykrzesała z siebie tę odrobinę butności na przekór zdrowego rozsądku. Wyglądała przy tym dziecinnie, naga, z ubraniami u stóp i jeszcze trochę, a może i tupnie nóżką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach