Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 27.09.19 1:53  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
Zabrał głowę z ramienia mężczyzny, żeby znowu na niego zerknąć. Uniósł nieco brwi i spojrzał dezerterowi prosto w czerwone oczy. To było wyzwanie. Skoro Boris był taki cwany, niech to zrobi. Był tylko jeden problem, ale jego poruszy za jakiś czas. Martwił się tym, że jego kolega nie zareaguje zbyt pozytywnie na nowego lokatora. Choć kto wie? Może zazdrość popchnie kundelka do faktycznego zimowania tutaj? Tylko bez oskórowania albo oskalpowania Willa. Ani bez zostawiania go związanego na trasie roomby uzbrojonej w nóż. Choć ta wizja zdawała się dość zabawna...
To i tak za krótko, ale wiesz, mogę się dzięki temu delektować tobą bardziej – oznajmił z przesadnym dramatyzmem. Wciąż miział jakby jutro miało nie nadejść, czy też po prostu tak, jakby chciał tym sposobem jak najbardziej nakłonić ulubionego kompana do zostania na dłużej. Teraz, kiedy Boris miał znowu to swoje ubranko znikanko, wszystko raz jeszcze było takie proste. Nie musieli być aż tak ostrożni, choć to dalej, mimo wszystko, było wskazane.
 Szybkie pytanie: biedniejszy jestem uwięziony ja, czy chore, nieszczęsne stworzonko, które już siedzi do góry brzuchem i na pewno jest zagłodzone? – spytał, trochę odbijając piłeczkę rozbawionego, niewinnego dogryzania. I był już nawet gotów kontynuować, kiedy stało się TO. Nie byle jakie to, a TO. TO było słabym punktem Hachirō, którego ruszenie sprawiało, że tracił równowagę. Poruszył się niespokojnie, patrząc na złączone dłonie i doskonale wiedząc, jak bardzo widać po nim umieranie i krzyczenie w środku.
  Nie był niewinny, nie był nieśmiały, ba, swoją odwagą w fizycznej bliskości niektórych nawet zdawał się odstraszać, ale było kilka gestów, które go rozbrajały. A łapanie za rękę, w ogóle dotykanie dłoni, zwłaszcza przez kogoś, do kogo coś czuł, było jednym z najbrudniejszych zagrań. Zdawało się, że generał zastygł w absolutnym bezruchu, prawie nawet nie mrugał. Dopiero po chwili drugą dłonią zakrył twarz, choć wiedział, że to tylko doleje oliwy do ognia. Docinki o zawstydzaniu się zapłoną goręcej niż samo piekło.
  Nie był łatwy. Naprawdę nie był. Naprawdę nie miał niesamowitej słabości do tego mężczyzny.
  Tak, dobrze jest mieć w co wierzyć. Nawet jeśli się wie, że jest to stek bzdur. Moroi spojrzał badawczo na Azarowa i ostrożnie, nie zabierając dłoni z twarzy, zsunął się z jego kolan. Nie próbował też odzyskać uwięzionej ręki. Za tą na twarzy imitował natomiast ziewnięcie.
Do kuchni, darmozjadzie... – mruknął do Borisa, a tę nieuwięzioną łapkę przeniósł na tę mężczyzny, która trzymała drugą dłoń. Cóż, dobrze, że przynajmniej obeszło się bez drżenia.
 Ja jestem bardzo grzeczny, panie kolego – odparł i pociągnął dezertera do góry, namawiając tym samym do wstania. Jeśli Boris się ruszy, Hachirō zaprowadzi go do kuchni, samemu idąc jednak tyłem. Jeśli nie, będzie musiał liczyć się z psim zaplujcem, który gotów był zaprezentować absolutnie wszystkie swoje wyśmojkane zabawki. Już poszedł po zmasakrowanego pluszowego jeża.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 17:09  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
 Ani przez chwilę nie wątpił w to, że w przypadku faktycznego zostania tu na całe miesiące, Hachirō wywaliłby go z własnego domu na zbity pysk w momencie, w którym temperatura na Desperacji ledwo podskoczyłaby powyżej zera. Nie podejrzewał żeby dzieciak miał jakieś utajone pokłady anielskiej cierpliwości, chociaż po tym jak zdołał już ukryć przed nim żarcie w piwnicy to wszystkiego mógłby się po nim spodziewać.
Zostań w końcu Dyktatorem i podpisz oficjalny świstek żeby nikt mnie nie zapierdolił w Mieście za samo istnienie to zostanę na ile tylko będziesz chciał.
 Lazarus nie uznał jednak za stosownie powiedzieć mu, że wizja normalnego życia w M-3 staje się coraz bardziej realna za sprawą ukradzionej przepustki. Wolał nie tłumaczyć skąd ją ma i ryzykować wyjawieniem faktu, że dla jej zdobycia musiała stracić życie jakaś jego ewentualna znajoma, a już najbardziej nie chciał wyjawiać, że podrobić przepustkę chciał wyłącznie ze względu na niego.
 Powie mu jak już wszystko będzie gotowe i zrzuci to na przypadek, zbieg okoliczności, który należy zbyć jedynie wzruszeniem ramion.
Stworzonko nie udaje bycia głodnym dla atencji – mruknął, rzucając kolejną zaczepkę w kierunku łaszącego się rudzielca i wręcz licząc na kontynuowanie zabawy.
 Odpowiedź jednak nie nadeszła, nie pojawiła się żadna nowa pyskówka, a milczenie spowodowało, że Boris przeniósł wzrok z ich dłoni z powrotem na twarz Hachiko. Nie takiej reakcji się spodziewał, nie po nim. Powinien tego padalca w tej chwili zrzucić z kolan, ale w sposobie w jaki zakrył twarz było coś na tyle urokliwego, że nie mógł się na to zdobyć. Sam zresztą czuł, że zaczyna go to wprawiać w zakłopotanie.
Tak jest, panie władzo – zgodził się od razu z rozkazem wymarszu do królestwa wszelkiego żarełka, wstając z kanapy i nie próbując nawet siłować się z dzieciakiem z czystej złośliwości – Właśnie widzę. Ale nie martw się. Wypominać ci twój striptiz na pierwszej randce i umieranko od złapania za rękę na setnej będę dopiero po obiedzie.
 Boris był taki wspaniałomyślny, ryzykując nawet przekroczeniem granicy i straceniem obiecanego żarcia, byle tylko się doczepić do Hachiko. W końcu o wiele pewniej się czuł, gdy ten mu pyskował niż gdy okazywał cokolwiek, co nie powinno tu mieć miejsca, nawet sprowokowane przez łowcę.
 Dał się zaprowadzić do kuchni, mimo że drogę znał doskonale sam, uważając za nich obu żeby ta ruda cholera nie wywaliła się o cokolwiek idąc tyłem. Tam od razu zaprowadził go pod kuchenkę, gdzie oczywiście było jego miejsce. Poruszył znacząco brwiami, wpatrując się wyczekująco. Specjalnie sam nie zabrał ręki pierwszy.
No puść mnie i do roboty, wykaż się jako dobra żona. Kupiłeś mi fajki?
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 20:06  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
W sumie nie wiedziałby nawet jak zareagować na wieść, że Boris wszedł w posiadanie fałszywki, ale póki co nie musieli się tym jeszcze martwić, skoro nic nie zostało powiedziane. Na pewno byłoby to kolosalne wręcz ułatwienie dla nich, dla ich relacji. Dawałoby tyle możliwości. Hachirō nie był typem skłonnym do chodzenia na faktyczne randki, ale możliwość po prostu pójścia na spacer bez strachu, że akurat trafi się kontrola przepustek, była fantastyczna. Nigdy nie widział się w tym miejscu, w tej roli, w których był dzisiaj.
  Nie miał też pojęcia, najzieleńszego, że zareaguje aż tak intensywnie. Że nie będzie umiał skulić w sobie tych parszywych emocji i reakcji. Na szczęście Boris zdawał się przejść już do porządku dziennego ponad tym incydentem, no, prawie. Moroi szedł nienaturalnie, w sumie w taki sposób, jakby bardzo bolało go kolano z winy reumatyzmu. To było okropne, ale jednak też okropnie przyjemne.
  No nie, Boris chciał go wykończyć. Nie puszczał jego ręki... I jeszcze mu wypominał. I odgrażał się, że będzie to robić dalej. Moroi wydał z siebie odgłos frustracji, ale nie puszczał jeszcze dłoni dezertera, zamiast tego na moment splótł swoje palce z jego. Musiał się odszczekać, odegrać. Podniósł złączone ręce do swoich ust i prawie, ale to prawie pocałował dłoń Borisa. Zamiast tego wymamrotał:
Abrakadabra, czary mary, pedaliada, pobite gary – ale wcale nie brzmiało to tak, jak brzmieć miało. To miało być żartobliwe, a wyszło speszone, trochę takie, jak recytowanie wiersza przez nieśmiałego ucznia przed całą szkołą. Dopiero po tych głupiutkich słowach puścił jego rękę i z ociąganiem się odsunął.
No, to co jemy? Jezu, ostatnio żyję samym makaronem, ale w cycki mi przecież nie pójdzie żarcie. Spłonę w piekle. Makaron, wepchnę ci go, ot co. I kto wtedy będzie ci robił ładne striptizy? Nie odpowiadaj, jedyna poprawna odpowiedź brzmi „Hachi, kochanie, tylko ty” – czyżby wracał do swojego normalnego trybu? Przynajmniej na to wyglądało od tyłu, bowiem właśnie tyłem obrócił się do Borisa, by zacząć przeszukiwać szafki.
Gardzę sobą, ale dzisiaj jemy na przecierze. Z mięsem. I poleję jakiegoś dobrego wina, co? – to w sumie nie do końca było pytanie i nie do końca zadane samemu Borisowi, co bardziej Hachiemu. Wyciągnął więc kartonik z przecierem, z lodówki wyciągnął mięso mielone. Już nie pamiętał, czy czyste, czy zmieszane wołowe z wieprzowym, ale było zaufane. Cebula, trochę oleju, no i wiadomo, wino. Zaczął od mięsa, które przesmażył aż do osiągnięcia odpowiedniego koloru, potem dorzucił cebulę pokrojoną w drobną kostkę, a kiedy ta również przybrała odpowiedni odcień, zalał całość przecierem. Z winem jeszcze czekał, niech się ładnie i na spokojnie wszystko połączy. Stał oparty o blat koło kuchenki, przy tym zauważając, że od dłuższej chwili nie patrzył na Borisa.
  Rusz się. Stój. Cokolwiek...
  Obrócił się wreszcie, choć ten ruch był dość sztuczny. Jak dzieciak, który pierwszy raz się trzymał za ręce. Przynajmniej już nie palił buraka, a sos też nie pachniał jakby się przypalał. Moroi uśmiechnął się i przechylił głowę na lewo, a dłońmi podparł się o blat za sobą.
Skoro mam być dobrą żoną, to gdzie mój pierścionek? Fajki mam. Ale nie mam magicznego słowa od ciebie, gagatku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.19 18:50  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
 Z prowokacyjnym błyskiem w ślepiach obserwował poczynania rudzielca, doskonale wiedząc do czego ten gest prowadzi. Niemal zachęcał go, by to zrobił, zastanawiając się jednocześnie czy młodemu naprawdę znudziło się oddychanie prostym nosem.
Tobie chyba źle i smutno bez podbitego oka, co? – rzucił zaczepnie, gdy jednak nic nie doszło do skutku, a jego dłoń została w końcu uwolniona.
 Biedne, wiecznie speszone stworzenie zabrało się w końcu za gotowanie, choć oczywiście nie oszczędziło Lazarusowi kolejnej paplaniny. Nie lubił tego, ale zdążył się do tego przyzwyczaić. Mógł go wiecznie uciszać, marudzić na gadaninę, ale gdy zaczynało jej brakować, zwłaszcza gdy nie mieli możliwości być razem, w pewnym sensie zaczynał za tym tęsknić. Rzecz jasna tłumaczył to sobie jakąś błahą potrzebą. Ot, włączonym w tle telewizorem, byle nie siedzieć w ciągłej ciszy.
 Faktycznie już otwierał pysk, by cokolwiek odpowiedzieć, ale uprzedzony podpowiedzią tylko przewrócił oczami.
 Pytanie Borisa o to co by zjadł było iście absurdalne. Zjadłby wszystko. Nawet gdyby ten makaron miał być na surowo i polany kranówką. Chyba, że byłby niedobry. Wtedy z ketchupem, bo ketchup naprawiał wszystko.
 Spuszczony z oczu, zupełnie jak pies ze smyczy zajął się przeszukiwaniem wszelkich potencjalnych kryjówek, w których mógłby znaleźć jakąś pozostawioną tu poprzednio paczkę papierosów. W żadnej szafce, z której Hachiko brał produkty nic takiego się nie znalazło, bo oczywiście łowca pilnował, co znowu fajnego próbują przed nim ukryć. Na lodówce nie było też nic godnego zainteresowania, podobnie jak w niej czy nawet za nią. Zrezygnowany rozejrzał się po kuchni, na zdecydowanie zbyt długą chwilę zatrzymując wzrok na winie.
Chyba obrączka, mały szantażysto, a nie pierścionek – odparł, przeprowadzając pobieżną inspekcję pobliskiej szuflady, wcale nie tak daleko od wojskowego.
 Dlaczego wszystkie kuchenne noże w Mieście były ostrzejsze niż te zapyziałe bagnety na Desperacji? I dlaczego tu nigdzie nie było papierosów? Rozmieszczanie rzeczy inaczej niż ma leżeć tam gdzie spadło czy przewróciło się niech leży wprowadzało w życiu taką dezorientację.
 Przeniósł wzrok na Hachirō, doskonale wiedząc, że przegrał, ale nie miał zamiaru dać mu odczuć, że całe zwycięstwo było po jego stronie. Sięgnął na kark, odszukał na szyi łańcuszek i wyciągnął spod bluzy zawieszony na nim koci pierścionek.
Trudno Hachiko, nie dajesz mi innego wyboru – stwierdził, zgrzytając kłami i zdejmując cały łańcuszek przez głowę, by chwilę później założyć go dzieciakowi – Jeszcze jakieś wymagania masz, żono?
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.19 13:44  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
Zastał dezertera totalnie nie tam, gdzie się spodziewał. Słyszał co prawda jakieś szmery, ale za bardzo zaabsorbowany był gotowaniem, toteż na widok mężczyzny w innym miejscu, w dodatku tak niedalekim, wstrzymał na chwilę oddech. Cóż za godna pochwały czujność, generale! Zamknął też oczy, a przy ponownym otwarciu ich wypuścił też powietrze z płuc. Zastukał w chaotycznym rytmie palcami w blat i zerknął do szuflady, w którą również żurawia zapuszczał drugi mężczyzna.
Co, masz aspiracje by zostać Michaelem Myersem? Uważaj, nowy, jest ostry, taki konkretny, wiesz, do ryb... Ciapniesz się – pouczył Borisa jako tego niekuchennego, jako tego, cóż, męża. Zamruczał jakąś krótką melodię pod nosem, przechylił głowę z lewej na prawo, z prawej na lewo.
Zawsze mi się wydawało, że bardziej w twoim typie jest Jason. Bo wiesz, maczeta i te sprawy — dodał po chwili, dość poważnie zresztą. Masce wilka też było znacznie bliżej do maski hokejowej niż tej, którą nosił halloweenowy morderca.
Och, znawco, dobrze. Tak, obrączka, oczywiście...  – odpowiedział z wyczuwalną w głosie przepychanką. Dla niego nazwy nie grały większej roli... Zwłaszcza w kwestiach, które mało go dotyczyły. Nie spieszyło mu się niby do tych spraw, ale...
Co to, a, uh... To... – wymamrotał jako podsumowanie całej akcji z przekazaniem pierścionka i już wykonywał ruch, jakby chciał znowu ukryć twarz, teraz w obu już dłoniach, a nie w jednej. Powstrzymał się chwilowo, choć szkarłat na jego twarzy całkowicie zdradzał jego zamiary i emocje. Nabrał powietrza w płuca i wypuścił je z nich ze świstem.
To było kochane, ale posrane, nie wiem tylko, jakie było bardziej, cholera, uh, gdzie położyłem to takie, em...  – gwałtownie, ale niezdarnie obrócił się i zaczął samemu grzebać po szafkach. Gdy już dotarł do tej, w której były przyprawy, płaskie paczuszki powypadały mu z rąk, lądując na blacie i podłodze.
Ha... Haha, co tu tak gorąco. Czujesz jak pachnie? Już jestem głodny. Za długo chyba stoję przy tej kuchence – powachlował się dłonią, po czym zebrał paczki przypraw z podłogi, ale te na blacie pozostawił na miejscu. Zachowywał się trochę jak kot, który skacząc na jakąś półkę spadł i udawał, że tak miało być. Wyciągnął z lodówki nieznacznie napoczętą butelkę czerwonego wina.
Czerwone, półsłodkie podobno, ale jest słodziuchne. I z granatów. W takim sosie smakuje bardzo fajnie, co mnie trochę zdziwiło... Chcesz sprawdzić czy godne? – zaproponował, wyciągając dłoń z butelką w stronę mężczyzny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.19 20:19  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
 Wpatrywał się intensywnie w rudzielca, mrużąc podejrzliwie oczy, jakby próbując doszukać się jakiejkolwiek nutki fałszu w jego zachowaniu i porównując reakcję jaką otrzymał do tej, której mógłby się spodziewać. Widocznie jednak słowa "to było kochane, ale posrane" w zupełności spełniły jego wymagania, bo kiwnął głową, nieświadomie zgadzając się najwyraźniej na dalsze pytania, które padły. Wyglądało więc, że wszystkie formalności mieli już za sobą.
Fajki... – burknął niezadowolony, upominając go, jeszcze nie potrafiąc pozbyć się wrażenia, że właśnie sprzedał się za paczkę papierosów.
 Po chwili jednak czerwone ślepia rozszerzyły się w radosnym błysku, gdy dzieciak otworzył jedną z szafek i błysk zgasł równie szybko, co się pojawił, a w zamian pojawiło się nieme rozczarowanie, gdy wśród wypadających paczuszek żadna nie okazała się tą z rysunkiem Łajki. Zupełnie jakby Lazarus liczył, że faktycznie powinny czekać go teraz tylko i wyłącznie spadające z nieba używki wszelkiej maści.
 Był jeszcze bardziej oszczędny w słowach, bo trudno było choć próbować dorównywać jego żonie w kłapaniu zębami, gdy ślina zalewała mu niemal cały pysk. Wlepiał za to uważne spojrzenie w wojskowego, jakby właśnie ono miało wszystko nadrobić.
 Boris ponownie kiwnął głową, natychmiast gdy zostało zaproponowane mu spróbowanie alkoholu. Nie przepadał za winem, ale doskonale wiedział, że darmowego alkoholu nigdy się nie odmawia. Zupełnie jakby nadal, po takim czasie, nie przyzwyczaił się, że gdzie jak gdzie, ale w tym domu to on z głodu nie zginie, a na domiar wszystkiego i tak każda jego zachcianka zostałaby spełniona.
 Przejął podaną mu butelkę, by skosztować wina w iście desperackim stylu - prawie wlewając sobie połowę jego zawartości od razu do gardła. Skrzywił się od razu, gdy słodki smak rozlał się w jego gardle i posłał Hachiko spojrzenie sugerujące jakby właśnie wykrył spisek na swoje życie.
Co to kurwa jest... Landrynki w tym rozpuścili chyba, a nie granaty. Kiedyś odkryłem żyłę złota w tym winie. Miałem je kupować w Skalnym Mieście i opychać za gruby hajs nad oceanem, ale te kurwie mnie oszukały i sprzedały mi wino z jakiegoś suszu. Później się tłumaczyli, że tylko taki znaleźli. Smakowało jak trawa z błotem. Nikt tego nie chciał tknąć.
 W myślach połączył smak obiadu i cukierków i już nie musiał długo bić się z myślami.
Nie dodasz tego... – ostrzegł go, powoli zabierając butelkę spoza zasięgu kocich łapek towarzysza, zupełnie jakby podejrzewał go o próby odebrania mu go siłą – Jest moje...
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.19 1:47  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
Fajki, fajki, fajki. Mama zawsze mówiła — uważaj na tych, którym chodzi tylko o fajki. Hachi chwilowo ignorował temat z pełną premedytacją, ot, żeby Boris bardziej zniecierpliwiony. Jak pies czekający na porę karmienia, może zostanie dalej taki kontaktowy. Hachirō nie miał problemów w utrzymywaniu rozmowy w pojedynkę, ale bardzo lubił, kiedy dezerter poświęcał mu swoją uwagę i czas.
Co to jest to Skalne Miasto? – spytał na dobry początek, choć nie było to jakoś szczególnie wymagane, żeby zrozumieć przekaz. Potrząsnął głową.
 Wino... Z suszu. Janusze biznesu ci się widać trafiły... Nie wiem, mi się zdawało, że susz to tylko jakieś napary i inne takie wyciągi...  – ciągnął temat, zdecydowanie, jakby starał się wybrnąć z tego poprzedniego, dotyczącego bycia żoną. To nie to, że mu się to nie podobało. Wręcz przeciwnie. Nigdy zresztą nie miał problemu w przybieraniu tej bardziej zniewieściałej roli w związku, jeśli partner tego potrzebował. Lubił, gdy ktoś się nim opiekował, gdy to ktoś mógł być tym stereotypowo silniejszym. Po prostu nie potrafił w żaden sposób zareagować, więc odwrócenie własnej — i Borisa — uwagi od tych spraw wydawało się dość dobrym wyjściem.
Ja tam myślę, że to JA rozpuściłem CIEBIE, kolego – rzucił żartobliwie, z przerysowanym wyrzutem w głosie. – dostajesz ode mnie dobre jedzenie, robię ci je bez marudzenia  – „choć sto razy bardziej bym wolał, żebyś to ty mi coś robił, niekoniecznie w kuchni” – daję ci ubrania, używki, poję winem prawie tak słodkim jak ja, a ty kręcisz tym swoim desperackim nosem – westchnął teatralnie, po czym znowu skupił się na przygotowywaniu jedzenia. Zapachy sprawiały, że sam stawał się głodny, choć wcześniej nic nie wskazywało, że właśnie tak będzie. W międzyczasie zaczął gotować makaron, tym razem padło na dość długie spaghetti.
 Twoje, och. Już mamy wspólny majątek czy to handel wymienny za obrączkę? – Oho, ktoś znowu wchodzi na kruchy lód. Uśmiechnął się pod nosem, serce kilkukrotnie zastukało mocniej niż normalnie, a z ręki prawie wypadła mu drewniana łyżka, którą mieszał sos. Czuł się tak samo, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy wpadł po uszy. Jak głupiutkie dziecko. Co za cudowne czasy, fantastycznie naiwne. W akcie zemsty jednak wydobył inny trunek. Też czerwone, jednak bardziej wytrawne wino, którego hojnie polał do sosu i szybko przemieszał. Na próbę podkręcił też nieco gaz pod daniem, ot, żeby szybciej zaczął z niego parować nadmiar płynów.
To już nie było słodkie, luz. Pij sobie na zdrowie, tylko uważaj, żebyś mi za szybko nie usnął po obiedzie. Muszę się tobą nacieszyć, a nekrofilia to raczej nie moja działka – zerknął na niego przez ramię, trochę ostrzegając go, by nic na ten temat nie mówił, bo skończy nie dość, że bez alkoholu i obiadu, to jeszcze samotnie na kanapie. Albo w psiej budzie. Zwłaszcza że tej budy nie ma.
Wolisz bardziej miękki makaron czy nie? Bo jak nie, to zaraz mogę nakładać. Fajki po obiedzie, za ładnie pachnie. Pamiętam, ale pić, jeść i palić naraz to nawet ty nie potrafisz. I to nie jest wyzwanie! – zaznaczył od razu. Bał się, że Boris jednak byłby zdolny do tego, a już na pewno był do sprawdzenia, czy umie.
Co jeszcze ostatnio ciekawego robiłeś? Jakoś w czerwcu byłem za murami. I panie drogi, to, co się działo, było ostro pojebane! – prawie tak, jakby pytanie otwierające wypowiedź zadał samemu sobie, co? Mówił z niekrytą ekscytacją i oczekiwaniem na to, czy Boris go podpyta o te przygody. Nawet jeśli nie — Hachi i tak mu wszystko przekoloryzuje na piękną, epicką historię.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.19 14:52  •  Dom Hachirō  - Page 3 Empty Re: Dom Hachirō
// z racji dezaktywacji i potrzeby wolnego slota - [ z tematu ]
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach