Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 17.09.19 2:41  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
 Krążył po Mieście dostatecznie długo, by upewnić się, że absolutnie nikt nie podąża jego śladem, a Spectre nie posiada żadnego nadajnika. Kusiło go nawet profilaktyczne wytarzanie się w pobliskiej fontannie, by takowy unieszkodliwić najprostszym sposobem, ale jedynym co go powstrzymało, była świadomość, że ściekająca z niego woda mogłaby zdradzić jego położenie. Samym strojem się nie przejmował, był w nim tak zakochany, że ten w jego ślepiach urósł niemal do rangi niezniszczalnego artefaktu.
 Zdyszany jak pies po całodziennej gonitwie po psim parku i dumny tak, że wszystkie pozostałe przy życiu pawie apokaliptycznego świata mogły już spokojnie wyginąć ze wstydu, wślizgnął się do domu. Powinien już dawno poinformować rudzielca o tych wszelkich, niewielkich lukach, które pozwalały mu tak łatwo tu wpełzać, ale nigdy się do tego nie kwapił. Podejrzewał, że o większości Hachirō sam zresztą wie albo się ich domyśla - bądź też zacznie. Choćby po tym, że na jednej z rynien pojawiło się już kolejne wgniecenie.
 Poruszanie się w tym półmroku stanowiło dodatkowe wyzwanie, kolejne zresztą po obecności dzieciaka i psa, których Lazarus miał w planach nie zastać, by móc najpierw rozpanoszyć się w domu i przeprowadzić inspekcję lodówki, a dopiero później przyszykować na swoje ofiary godną zasadzkę. Dotarł jednak bez większych przeszkód za kanapę i pod osłoną kamuflażu mógł teraz spoglądać z góry na obie rozleniwione, zaplute bestie.
 Żałosne. To miał być przedstawiciel wojska? Siła, która miała bronić to Miasto, chronić jego obywateli? Rozmemłany glut, któremu do pełni ciapowatości brakowało tylko tego ciamajdowatego zmrużenia oczu, które na nieszczęście Boris wiedział jak wywołać. Już sięgnął w kierunku jego włosów, ale zrezygnował w połowie, obchodząc jednak kanapę i zmierzając do telewizora.
 Nie ma leżenia do góry brzuchem na jego warcie.
 Sięgnął za elektronikę i wyciągnął wtyczkę znajdującą się tuż za obudową. Przytrzymał ją w dłoni, byle dźwięk upadającego kabla nie zdradził jego położenia. Wbił wyczekujące spojrzenie w Hachiko.
Wstawaj klucho i stań do walki.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 14:48  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
Something is no yes, chciałoby się powiedzieć. Moroi odczuwał nagle pewien dyskomfort, co zaskakujące nawet nie wywołany brakiem ciepłego napoju, a raczej... W sumie nie wiedział nawet czym. Machnął dłonią za głową, jakby chciał dogonić zza niej robaka, którego wszak nawet tam nie było. Nie natrafił na nic, ale mimo to nagle poczuł się osaczony. Podkulił nogi nieco bardziej ku sobie i kliknął na pilocie zgłośnienie. Musiał wiedzieć, czyim ojcem jest Fernando.
  W tym momencie, idealnie, co do ułamka sekundy, wraz z otwieraniem się ust Manueli, która miała wyjawić całą prawdę, telewizor wyłączył się. Generał niemal podskoczył w miejscu, jakby wyrwany z jakiegoś transu, po czym kilkukrotnie, za każdym razem mocniej, wcisnął przycisk uruchamiający telewizor. Bezskutecznie. Opatulona w kokonik gąsieniczka jęknęła ze zrezygnowaniem, myśląc, że znowu wywaliło korki. Dobrze, że przynajmniej nie było burzy, bo wtedy schodzenie do piwnicy byłoby tym straszniejsze. Może pies wcześniej poluzował kabel w gniazdku i ten teraz wypadł... Ale nie, nie było niczego słychać.
  Psisko natomiast uniosło łeb, a jego nozdrza poruszyły się niespokojnie, czujnie, zupełnie jakby coś wyłapywały. Pies jednak nie umiał do końca tego zidentyfikować. Zapach jakby znajomy, ale jednak nie; kombinezon widocznie zakłócał odbiór dezerterskiej woni. W dodatku nie pozwalał na samo namierzenie delikwenta, bo Hoshi, mimo bycia przedstawicielem rasy myśliwskiej, nie był szczególnie dobrym tropicielem. Zamiast tego ziewnął i zaczął piszczeć, ale mimo to niepewnie, choć uprzejmie, pokiwał skręconym, szpicowym ogonkiem.
Mordo, zostań tu. Zaraz zobaczymy, które dziecko Manuela podrzuciła Rodriquezowi – polecił kundlisku, po czym wymotał się z kokonu i, sięgnąwszy po telefon, ruszył w kierunku schodów. Na lewo od niego znajdował się przedpokój, w którym, jedne pod drugimi, znajdowały się schody, kolejno do piwnicy i na piętro. Moroi nawet nie sprawdzał, czy światła się palą, bo przywykł do wywalających się korków. Zapalił natomiast latarkę w telefonie, by czasem nie zrobić tego, co w jego mniemaniu zrobiły korki. Po otwarciu drzwi do piwnicy, bose stopy zetknęły się z chłodnymi stopniami, których nierówna powierzchnia nieprzyjemnie miejscami wbijała się w skórę.
  Generał dotarł do bezpieczników i dla pewności przełączył wszystkie w dół, potem w górę, po czym podszedł do włącznika światła piwnicznego. Działało, chociaż tyle. Znowu pstryknął przełącznikiem i ruszył na górę. Oby jego telenowela dalej trwała. Nie znał fabuły, to pierwszy, przypadkowy zresztą odcinek, jaki widział, ale jakoś go wciągnęło, wypalając w jego mózgu trwały ślad.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 23:26  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
 Ruszył za nim jak cień, nadal utrzymując tą nieznośnie bliską, zakrawającą o posypanie się całego planu przez jeden nieostrożny ruch, odległość. Młody nie ruszył do telewizora, jak zakładał łowca, psując mu tym wyimaginowany ideał zasadzki. Zgrzytnął zębami zastanawiając się czy nie powinien w tym momencie roztrzaskać ekranu o podłogę, nie mogąc tak łatwo przyjąć do wiadomości, że ta zabawa nie będzie odbywała się na jego warunkach.
 Widząc jednak gdzie się kierują, pokiwał energicznie głową, natychmiast wybaczając mu poprzedni nietakt i odpuszczając dodatkową zemstę. Piwnice były straszne, ale na szczęście Lazarus nie musiał iść tam sam. Idealne miejsce dla niespełnionych morderców, więc tym raźniej Boris podążył za rudzielcem. Na dole jednak nie odnaleźli ani małych kotków ani poćwiartowanych ciał, a coś znacznie lepszego. Podczas, gdy jeden z nich zajęty był naprawianiem nieistniejącej awarii, drugi wlepiał rozmarzone ślepia w poustawiane na regałach zawekowane żarełko.
 Więc to w tych lochach ukrywano najlepsze kąski przed łowcą.
 Przełknął napływające do ust hektolitry śliny, mając już stuprocentową pewność, że Hachiko nie zdaje sobie sprawy z jego obecności. Dobrowolne przyprowadzenie go tutaj byłoby niemal jak wpuszczenie Dyktatora do przedszkola wyłącznie dla dziewczynek - nic nie wyszłoby stamtąd nienaruszone.
 Światło ponownie zgasło i dalszy scenariusz był niemal oczywisty. Wojskowy powinien w tym momencie wbiec na górę, ratując się ucieczką przed mrocznymi łapami nienazwanego zła zanim to wciągnie go między słoiki i skrzynki z narzędziami i uczyni z nim przerażające i nienazwane rzeczy. Rudy jednak nie był w ogóle zainteresowany ratowaniem się przed potencjalnie morderczymi klaunami, wampirami czy dziewczynkami z przydługą grzywką, które przecież zawsze w piwnicach wypełzały z każdego kąta, gdy tylko gasło światło.
Jak jakiś psychopata.
 Borisa przeszły dreszcze na samą myśl z kim on się zadawał i z kim on utknął w jednej piwnicy.
Moroi, psi synu – warknął zduszonym przez maskę głosem, nadal znajdując się za nim i wyłączając w końcu kamuflaż.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 0:41  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
Nic nie słyszał w dalszym ciągu, a jego cień zdawał się być totalnie adekwatną do całej reszty częścią wystroju. Generał był na tyle czujny, na ile nakazywał mu rozsądek. Nie chciał panikować, paranoja to ostatnie, czego mu było trzeba. I tak się bał już wszystkiego, co na Desperacji go otaczało, własnego domu nie chciał się obawiać.
  Wszystko szło raczej dobrze, a przynajmniej na to wyglądało. Bezpieczniki działały, ale... Odgłosy, które powinny dochodzić z telewizji, nie rozlegały się. Cisza, której nie przerywało nawet tuptanie psich pazurów o parkiet, w dalszym ciągu otulała kąpiący się w ciemności dom. Coś jednak jeszcze było nie tak. I tym czymś była czyjaś obecność. Na brzmienie głosu w pierwszej chwili zareagował strachem:
 AAAAA KURRRRWA!   – ryknął tak, że nawet desperacka walkiria byłaby z niego dumna, z kolei smocza królica pokiwałaby głową z uznaniem w reakcji na to, jak z wątpliwą gracją obrócił się przodem do intruza, a potem odskoczył w tył. Serce mało nie wyskoczyło mu z piersi, z początku z przerażenia, dopiero potem z powodu... Czegoś absolutnie innego.
Borisu, chuju bury...   – wymamrotał z zawstydzeniem. Przynajmniej nie piszczał jak mała dziewczynka, niemniej jednak, choć w mroku było to niedostrzegalne, oblał się rumieńcem, póki co dość delikatnym. Zrobił krok w stronę dezertera, choć bardziej speszony niż typowo pewny siebie. Spuścił na moment wzrok, jakby wciąż ze wstydem.
Spodziewałbym się, że mnie złapiesz. Albo poddusisz. Albo rzucisz we mnie czymś pokurwionym, na przykład jakimś oposem   – parsknął cicho, postąpiwszy kolejny krok w stronę Azarowa. Zmierzył go wzrokiem i gwizdnął z podziwem.
No, no. Odzyskałeś swoje wdzianko, co? Mogę dotknąć? – spytał, a na jego ustach pojawił się uśmiech wyrażający zadowolenie ale i pewnego rodzaju wyzwanie.
  Obaj dobrze wiedzieli, że pytanie dotyczyło nie tylko stroju, ale Hachiemu coś podpowiadało, że to właśnie technologia będzie gwiazdą wieczoru. Moroi pytająco uniósł brwi, przy czym też niemal całkowicie zneutralizował dystans między nimi. Mężczyzn dzielił krok, może dwa, jeśli stawianoby niewielkie kroczki. Śmiałość wróciła do postawy generała, tak samo znowu wymalowała się na jego twarzy.
 A poza tym... Na co masz ochotę? Jesteś głodny? I... Ej, pałko bambusowa, czy ty mi wyłączyłeś telewizor?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 2:03  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
 Łajza cofnął się w tył jeszcze gwałtowniej niż jego ofiara, całkowicie nie spodziewając się nagłego ataku mającego chyba na celu rozwalić mu bębenki w uszach. Niepewność czy aby na pewno tym razem nie przesadził mieszała się z irracjonalną dumą z udanego wystraszenia dzieciaka. Kolejne słowa jego ofiary utwierdziły go jednak w przekonaniu, że to drugie powinno wygrać. Powinno, ale jeszcze nie wygrało, bo młody nadal trzymał pewien dystans, co nie do końca do niego pasowało.
 Dla uspokojenia ducha łowca uznał, że jeśli rudzielec będzie na niego zły, to Boris mu przypierdoli, tak w ramach zażegnania konfliktu.
Nie mógłbym zrobić ci żadnej krzywdy, Hachirō. Dobrze wiesz... – odpowiedział ciężkim westchnięciem na zaczepkę, choć pod maską szczerzył się jak zwykle – ... że jesteś pierdoła i byś przegrał i tylko kwiczał o litość.
 Rozłożył ręce w zapraszającym geście, widząc jak ten skrada się do niego krok po kroku i coś za wolno przymierzając się najwyraźniej do tego, czego przynajmniej jeden z nich oczekiwał. Jednak, gdy w końcu zbliżył się na tyle, by cokolwiek zrealizować, Boris pochylił się i przerzucił dzieciaka przez ramię, z przypadkowym uszczypnięciem swojej ofiary w tyłek, ale i gratisowym transportem po schodach, na górę.
Dobra, bo się nie doczekam. Jakbym cię po śmierć wysłał to żyłbym wiecznie.
 Pochwalenie się Spectre oczywiście nie mogło skończyć się jedynie na prezentacji możliwości stroju wyłącznie przed jednym lokatorem. Boris miał też zamiar przyprawić o stan przedzawałowy memicznego pieseła, więc włączył kamuflaż tuż przed wyjściem z piwnicy i już w przedpokoju zaprezentował psiątku lewitującego w powietrzu właściciela.
 Hachiko na własnym brzuchu mógł odczuć jak Łajza trzęsie się ze śmiechu, podążając za uciekającym przed nim Hoshim, który już chyba nie wiedział czy powinien szczekać czy zawyć czy po prostu szukać sobie jakiejś kryjówki.
Uuuu, Montaro, uciekaj, to duchyyyy... – zawył za kryjącym się za kanapą psim zadem, wyłączając kamuflaż na dobre i zrzucając rudy worek kartofli na kanapę, tam gdzie było jego miejsce i samemu siadając na skrawku wolnego miejsca – Nawet sobie nie wyobrażasz co ja musiałem przeżyć żeby go odzyskać. Myślałem, że zawału dostanę. Takie pojebane rzeczy to nie na moje lata.
 Ściągnął maskę z pyska, wyszczerzył się radośnie do rudzielca, gotowy opowiedzieć mu o wlezieniu w sam środek łowczego baru, całkiem nieświadomie prezentując mu rozmazany ślad słowiczej szminki na policzku.
Nie ma telewizora, za karę za ukrywanie słoików z żarciem w piwnicy. Musisz odpracować szlaban.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 2:49  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
Naprawdę zrobiło mu się miło w pierwszej reakcji na ten tekst, jednak dosłownie ułamek sekundy wcześniej, niż Boris podjął ponownie wypowiedź, Hachi wiedział, do czego to zmierza. Prychnął, pokręcił głową i zmrużył oczy. Tak, to było wyzwanie, w dodatku będące odpowiedzią na coś, co sam generał za wyzwanie uznał wcześniej w zachowaniu Borisa.
–  Kwiczuś Lazuś, ojoj. Tak bardzo przypisujesz swoje zasługi innym. Zobaczymy kto będzie kwiczał następnym razem jak będziemy przechodzić koło basenu z kulkami w centrum handlowym... I...!
  I kwiknął. Znaczy, bardziej pisnął w reakcji na nagły ubytek w postaci braku gruntu pod nogami. Zamachał gwałtownie bosymi nogami, na których nieco się podwinęły w stronę kolan nogawki cienkich spodni, natomiast dłonie znalazły sobie oparcie na plecach wyższego mężczyzny. Spiął się w reakcji na uszczypnięcie i mruknął, niby to z niezadowoleniem.
Głupi frędzel jesteś...  – skomentował całą paradę niewidzialności, jaką Boris odstawił przed psią publicznością. Też śmiał się, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalał mu ucisk na brzuchu i przeponie.
  Hoshi pochylił się, przeciągnął i ziewnął, mówiąc tym samym „halo”, po czym obrócił się do niewidzialnego człowieka i zaczął lizać powietrze. Psi zadek, a konkretniej wesołe, skręcone ogonko radości, zaczęło energicznie merdać. Z ziejącej mordy, poza wystającym językiem, wydobyło się zachęcające do zabawy szczeknięcie. Kiedy Hachi został rzucony na mebel, pies szybko ewakuował się z niego, zanim doszło do kolizji, po czym, jak Lazarus już był widzialny, psiątko potuptało do niego. Hoshi oparł łapę o udo mężczyzny, choć może i bardziej je pacnął, bo zaraz powtórzył gest, po czym odepchnął się od niego, zrobił obrót i zaczął chodzić w miejscu, by wreszcie posadzić puchaty zadek na podłodze.
  Wojskowy natomiast burknął coś w guście „ała, ja pierdolę”, po czym, kiedy Boris już siedział koło niego, szturchnął go w udo stopą. Generał, rozwalony na kanapie, wyglądał jak pan i władca. Przeciągnął się, ręce założył za głowę, zupełnie jakby niczym się nie martwił. W zasadzie chciał pokazać Borisowi, że nie zrobiło na nim to aż takiego wrażenia, ot co, hmpf.
–  Tak lepiej – skomentował w pierwszej kolejności brak maski, a nad resztą musiał się chwilę zastanowić. – Dobre czy złe wieści? Mam chcieć słuchać opowieści czy płakać na szlaban? I jak mam go odpracować, co? Spytałeś w ogóle czy chcę? To mój dom, gagatku. Pamiętaj o tym~ No ale! Najpierw plotki, potem kara. Prooooszę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 16:52  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
 Nie było żadnych wątpliwości, że pies upodabnia się do właściciela, a dowody na to Lazarus miał właśnie dookoła siebie. Choć w tym przypadku chyba uczeń przerósł mistrza. Oba psiątka jak na zawołanie znalazły się blisko niego, zaczepiając go swoimi łapkami w identyczny sposób i najwyraźniej nie wiedząc jak zgadać. O ile Hoshiego potrafił zrozumieć, bo to stworzonko nigdy nie potrafiło się wysłowić, ale zazwyczaj Hachiko gęba się nie zamykała.
Zobacz Montaro, Hachi ma za mały rozumek i nie wie, że daje się przednią łapkę, a nie tylną.
 Pogładził puchatą sierść psa, co rusz wracając do jego łba i ponownie zjeżdżając dłonią za jego uszka. Miękkie futro zwierzaka było niesamowicie dziwną odmianą po jego braku u Burego. Nawet, gdy zauważył, że pojedyncze kłaki przyczepiły mu się do rękawiczek i za nic nie chciały odczepić, nie przestawał zamęczać zwierzaka głaskaniem. Drugie psiątko złapał za kostkę i bezceremonialnie przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
Twój dom? – spytał z rozbawieniem, jakby nie dowierzając w to co przed chwilą usłyszał i spoglądając na niego z góry – To jest łowcze legowisko wypadowe o niewielkim znaczeniu strategicznym.
 Teren był już dawno zaanektowany przez Lazarusa, czy tego ktokolwiek chciał czy nie, i łowca nie przyjmował w ogóle do wiadomości, że coś może nie należeć do niego. Zresztą co niby Hachirō zrobi? Wyrzuci go? Obaj dobrze wiedzieli, że przez żadne z drzwi nie wjedzie wózek widłowy, a chyba tego rudy by potrzebował żeby chociażby przesunąć stąd tego upartego osła.
Nie ma żadnych plotek, dzieciaku. Fakty są takie, że wydarłem Spectre z gardeł innych łowców, wpełzając prosto do ich gniazda, przepełnionego tymi czerwonookimi czerwiami. Nie dla rebelii, dla dezerterów to.
 Czegokolwiek by Boris nie zrobił to wszyscy mogli być pewni, że jego dokonania przyćmią wszystkich innych, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że to sam łowca będzie o tym opowiadał.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 18:46  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
Hoshi i Boris dogadywali się świetnie, a to dla maniakalnego psiego tatusia było bardzo ważne. Przecież jego partner i dziecko byli dla niego najważniejszymi osobami, choć relacje bywały między nimi różne. Ważne, że teraz nic szczególnie nie zgrzytało. Myśl o tym, że Lazarus wyłączył mu telewizję w najważniejszym momencie jakby się zacierała. Dezerter zdawał się wyjątkowo chętny na bliskość, a z tego należało korzystać, a nie marudzić.
  Sapnął zaskoczony, kiedy jego nogi, pociągnięte przez bruneta, znalazły się na kolanach tegoż. Zmrużył oczy, w tych zaś błysnęła znowu iskierka, wyzywająca i twardo świadcząca o tym, że Hachi ma zamiar ograć Borisa w jego własnej grze. Podciągnięcie się ku górze, mimo wszechobecnego lenistwa, wcale nie było takie ciężkie dla kogoś, kto był w ciągłym ruchu. Chciał się łasić, to będzie miał łaszenie. Uśmiech pełen złośliwego samozadowolenia zakwitł na twarzy Hachiego, który oparł brodę o ramię mężczyzny.
  Skryte za sweterkiem ręce wywalczyły sobie drogę do objęcia ręki dezertera. Dopiero teraz naprawdę zrozumiał, jak bardzo był stęskniony, nawet jeśli Boris jak zawsze gadał jakieś dziwne rzeczy. Niemniej jednak, Moroi był bestią wyjątkowo podłą, której serce zatrzepotało tym żwawiej na myśl o tym, że wrogowi mogła stać się krzywda. Fantastycznie, oby tak dalej; złe wieści dla Łowców zwykle były dość korzystne dla S.SPEC.
Więc mówisz, że byłeś taaaaki dzielny – podsumował, mówiąc nieco niewyraźnie. Oparta o ramię mężczyzny broda znacznie utrudniała ruchy szczęki. Hachi nie pomyślał jednak o tym, że Borisowi mogło być to nawet na rękę. Momentami zdawało się, że nie lubi słowiczego świergotu generała.
Bardzo dobrze, doskonale, bym powiedział. Z godności tych glizd sandałowych już nie okradniesz, ale z darmowych itemków zawsze trzeba – pochwalił go, a by dopełnić dzieła, odjął swojej lewej ręce obowiązku obściskiwania ręki Borisa na rzecz czegoś nawet ważniejszego. Uniósł rękę i pogłaskał go po włosach, czułym, ale pewnym gestem.
Domyślam się, że strój to dość dobra nagroda. Ale może chcesz czegoś jeszcze? – spytał w zasadzie bez żadnych podtekstów wyczuwalnych w głosie. Może cała masa pizzy, innego dobrego jedzenia, a może coś innego okaże się dostatecznie satysfakcjonujące.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 21:14  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
 Pozwolenie, by jakiś gejec przyklejec owinął mu się dookoła ramienia jak jakiś padalec, najwyraźniej zostało wydane pomyślnie, bo tym razem rudy nie zleciał z hukiem z kanapy ani nie nabawił się kolejnego siniaka na ciele. Boris zauważył za to cień złośliwości w jego uśmiechu zastanawiając się jaką to zemstę może uknuć ta żmija, ale wpadł jedynie na opcję pogryzienia go albo już wiecznego wiszenia na jego ręce. Dla pewności poruszył nią, ważąc tym samym ciężar dzieciaka i uznając, że wisieć może - w razie czego będzie w stanie go podnieść.
 O ile tylko zacznie mu się chcieć ruszyć z tej kanapy, bo rozwalenie się na niej było błędem. Była zdecydowanie za wygodna, a Lazarus zdecydowanie zbyt zmęczony. Miał przecież tyle planów na uprzykrzenie innym życia zwłaszcza, że teraz obaj mieli podobnie działające technologie i łowca już zaplanował listę miejsc, w które należało by się w nich włamać. Westchnął ciężko, ze zrezygnowaniem opierając uwięzioną dłoń na udzie chłopaka.
Naciesz się, naciesz. Mam zlecenie w mieście, więc za długo tu nie pobędę – rzucił, nie chcąc jednak wtajemniczać go w szczegóły przedsięwzięcia, nie tylko dlatego, że było głupie i niebezpieczne, ale głównie dlatego, że nie przypadłoby Hachiko do gustu – Ale zarekwiruje ci ten nieużywany pokój, Spectre tam zamieszka jak będę musiał je gdzieś ukryć.
 To nie była propozycja ani nawet pytanie. Lazarus po prostu poinformował, z grzeczności rzecz jasna, o tym co nastąpi. Reklamacji nie uwzględniał. Niestety jak na silnego i niezależnego dezertera zbyt szybko podsunął łeb do dalszego głaskania, by jakakolwiek przeszkoda w dosięgnięciu go, nie sprawiła, że Hachirō zbyt szybko zrezygnuje. Był już tak zmaltretowany przez dzisiejszy dzień, zarówno przez ostentacyjnego focha swojej przesyłki do łowców i dziwnego stalkera z sąsiedniego apartamentu, że ta odrobina alkoholu skutecznie mordowała w nim jakiekolwiek chęci do działania, ale i przejawy większej agresji.
Gratisowa premia za gnębienie twoich wrogów?
 Jeszcze brakowało żeby tu zasnął, choć już przyłapał się na tym, że mruży ślepia w rozleniwieniu.
W zasadzie to myślałem, że będziesz jadł jakiś obiad i wiesz... Zrobisz go za dużo czy coś, tak totalnie przypadkiem...
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 23:56  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
To jeszcze nie była ostateczna forma przylepki imieniem Hachirō. Generał nie został odpędzony, a jego pieszczoty nie zostały odrzucone, więc uznał je za zaakceptowane. W reakcji na wypowiedź o zleceniu nadąsał się, jednak nie zadawał pytań. W ten sposób było lepiej... Dzięki temu nie musieli wchodzić na pole minowe. A choć obaj nie potrafili się powstrzymać od awanturowania i rękoczynów, to tutaj zgodnie przyjęli jedno zachowanie.
Chciałbym cię tu potrzymać na dłużej, wiesz?  – mruknął niby to niewinnym głosem, po czym uniósł na moment szanowne cztery litery, by wreszcie posadzić je na kolanach mężczyzny. Jeszcze nie obracał się do niego w pełni przodem, ale wolną, to jest raczej niemiziającą dłoń, przeniósł na to dalsze od siebie ramię Borisa.
Ten pokój, huh. Będę musiał tam posprzątać dla niego  – wyminął temat, jedynie potakując. Coś czuł, że wydanie, że ma tu nowego lokatora, raczej za dobrze się nie skończy. A naraz... Im bardziej brnął w ten miły nastrój, tym bardziej obawiał się, że to wszystko pryśnie. Oparł bok głowy o ramię Borisa i niby przypadkiem przesunął po jego szyi nosem, krótkim, ale powolnym ruchem. Kontynuował przeczesywanie jego włosów, robiąc to jakby w określonym, narzuconym rytmie, powolnym i spokojnym, co jakiś czas przerywanym lekkim pociąganiem za kręcone kosmyki.
Och, przypadkiem... – skinienie głową spowodowało, że nos wojskowego znowu potarł skórę na szyi Borisa. Powietrze z płuc generała wydostało się przez nos w charakterystyczny sposób, sugerujący, że Moroi bezgłośnie prychnął.
Przypadkiem mogę ci zrobić obiad. I herbatę. Bardzo słodką, rzecz jasna. Puścisz mnie do kuchni, Bo-ri-su? Mhm, mhm, a... Zostaniesz na noc? Zrobiłbym rano ciasto. Może sernik. Dla ciebie się poświęcę i wrzucę do niego rodzynki! – starał się go przekupić? Jak najbardziej. I był prawie pewien, że ta oferta podziała. Tak naprawdę jednak nie chciał się ruszać — wolał siedzieć tu na nim, wtulać się i cieszyć jego obecnością, bliskością. Pewnie dezerterowi nie chciało się go przeganiać, ale Hachiemu nawet takie wytłumaczenie bardzo odpowiadało. Uważał, żeby czasem nie musnąć żadną z dłoni karku mężczyzny, wiedząc, jak ten reaguje na dotyk w tamtym miejscu.
  Hoshi przyglądał się całej scenie z zainteresowaniem, najpewniej wspominając czasy, kiedy sam mógł pakować się swojemu właścicielowi na kolana. Teraz był psiątkiem zbyt wielkim, by móc bezceremonialnie włazić byle komu na kolana i tam spać. Mruknął z zastanowieniem na te poczynania, po czym wywiesił język tak, że wystawał mu bokiem pyszczka. Ale nie oceniał. Miłość nie wybiera!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.19 1:07  •  Dom Hachirō  - Page 2 Empty Re: Dom Hachirō
 Kiwnął głową w odpowiedzi. Nie wpadał tu tak często jakby faktycznie mógł, ciągle przekonany, że tak świetnie potrafi panować nad tęsknotą. Przynajmniej do czasu aż rzeczywiście nie znalazł się tak niewłaściwie blisko niego.
Zostanę tu na zimę to w końcu będziesz miał to swoje dłużej – padła kolejna propozycja nie do odrzucenia, zupełnie jakby równała się z wygodnymi wakacjami, a nie zwyczajną niechęcią nabawienia się hipotermii czy odmrożeń na pustkowiach – Może nie będziesz musiał iść do pracy... Powiesz, że masz w domu chore psiątko. Tak chore, że pływa do góry brzuszkiem w akwarium.
 W tym jednym kłamstwie zamykały się naraz całe plany dezertera na przezimowanie w Mieście. Oczywiście w wannie, pełnej wrzątku. Jak już kiedyś trafi do piekła za wykorzystywanie miejskich przywilejów, do których absolutnie nie miał najmniejszych praw, to przynajmniej będzie czerpał radochę z gotowania się w kotle wypełnionym płynną lawą.
 Znikał już tylu osobom, tyle razy i na tyle czasu, że nie czuł nawet wyrzutów sumienia z racji ewentualnego wyparowania z desperackich interesów aż do wiosny. Aktualne zlecenie, które przecież sam sobie narzucił, było tak niesamowicie niewdzięczne, że nie rozumiał czemu się przy nim upiera. Powinien zostawić je w spokoju, podobnie jak Hachiko, bo przecież z jego słów wynikało jakby to Boris zatrzymywał go na tej kanapie.
Jakiś ty biedny i uwięziony – zakpił z rozsiadającego mu się na kolanach dzieciaka, lgnącego do niego jak ćma do l ä m pTak bardzo marzysz o tym, by w końcu wyrwać się do kuchennego zapierdolu, a nawet to próbują ci odebrać.
 Boris sięgnął po dłoń Hachirō, która znajdowała się niewygodnie za blisko jego karku i zabrał ją stamtąd, choć wcale nie po to by skarcić go za ewentualną śmiałość. Momenty, w których ten nie miał na sobie rękawiczek, były tak wyjątkowe, że nie należało przepuszczać takiej okazji. Zamknął jego dłoń w uścisku, na pewno nie pozwalając mu jej od siebie zabrać.
Jak się postarasz z obiadem to zostanę, więc ruszaj ten zad. Tylko grzecznie, bo twoje dziecko patrzy.
 Hoshi na swoje szczęście i nieszczęście Hachiko nie rozumiał wymownych spojrzeń jakie Boris próbował mu co rusz rzucać, by zwierzak sobie poszedł zająć się jakimiś swoimi psimi sprawami, bo inaczej łowca ukręci mu ten świński ogonek za podglądactwo i przeszkadzanie.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach