Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 16.08.19 21:18  •  Główny hol. Empty Główny hol.

Hol Melancholii


To właśnie tutaj goście trafiają kiedy oczekują na zwolnienie pokoju bądź chcą na chwilę wyjść z wynajmowanego pokoju, aby zaznać odrobinę spokoju przy chłodnym drinku. Bo to właśnie w tym miejscu niedaleko holu można odnaleźć mały hotelowy bar. Sam hol prezentuje się całkiem nieźle jak na długie lata użytkowania — zdecydowanie nie stracił swojego blasku przed całkowitym porzuceniem. Mimo wszystko widać po nim ślady zniszczeń — poręcz schodów gdzieniegdzie oderwana, meble stare, na których skóra już dawno zdążyła popękać, drewno jest spróchniałe, choć nie wszędzie, a ze ścian czasami odpada tynk. Dodatkowo dawna fontanna przestała działać i na chwilę obecną stoi całkowicie pusta — choć wciąż robi za śliczny element ozdobny. Pomimo tych wszystkich szkód wyrządzoną przez przeszłość, widać, że właściciel hotelu stara się nad jakością i komfortem i co gorszą szkodę stara się eliminować.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.08.19 22:42  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
 Jasne prześwity wśród deszczowych chmur nie napawały go optymizmem. Przesiąknięte wilgocią ubranie schło leniwie na jego ramionach w kontraście do emanującej ciepłej skóry. Czuł, jak materiał lepi się do jego ciała, zostawia na niej paskudne ślady, których nie będzie w stanie się pozbyć. Włosy zlepione w strąki oklejały jego twarzy i nawet gdy ugładził je ręką do tyłu, podkręcały się zadziornie w przeciwnym kierunku. Nic nie chciało współpracować.
 W niewielu miejscach na tym globie potrafił znaleźć dla siebie kąt. Z tych kilku, które pozostały dla niego w zasięgu marszu Melancholia znajdowała się najbliżej. Z drugiej strony nie sądził, że właśnie tam powinien się teraz znaleźć. Zalała go jednak fala obojętności - pod każdym dachem będzie jednakowo okropnie. Nie liczył, że szczelna pokrywa odgradzająca go od lejącego się strumieniami deszczu pomoże mu odzyskać spokój. Poza wodą, zalewały go również czarne myśli.
 Z tym drugim nikt nie był w stanie mu pomóc.
Uspokój się, zganił się w myślach przekraczając próg wejścia. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że znalazł się w głównym holu. Paskudnym, obszernym pomieszczeniu, sercu hotelu przez które przepływało całe desperackie życie. Od szumowin, które roztrwaniały ukradzione bogactwo po szumowiny, które musiały się tłumaczyć, że dokładnie tego ranka ktoś je okradł i nie mają czym zapłacić na swój pokój.
 Drzwi za jego plecami zatrzasnęły się skrzypiąc uprzednio w sposób tak przejmujący, że wszystkie oczy zwróciły się w jego kierunku. Wszyscy wstrzymali oddech na pół sekundy, wyłącznie po to, by ogarniająca chińczyka panika się wzmogła.
 Obniżył głowę pod naporem presji pozorów, ale jego jaśniejące spojrzenie pozostało trzeźwe, pogardliwe. Każdy, którego spojrzenie odwzajemnił odwracał wzrok. Wyglądał okropnie. Wyglądał jak stworzenie, które ochrona za kolejne trzy sekundy stanowczym tonem wyprosi, ale Yume nie był dla nich obcy. Jego stan, wyraz twarzy i ciężki oddech owszem, ale nie on sam.
 Wziął głęboki oddech i stanął wyprostowany. Zatrzymany wcześniej czas ruszył na nowo, ludzie rozchodzili się w swoje strony, obsługa nagle przypomniała sobie o obowiązkach, a nogi Yuna poprowadziły go do przodu. Szybkim krokiem mijał ściany. W pewnym momencie zachwiał się i instynktownie oparł dłoń o jakąś paskudną, betonową rzeźbę, ale natychmiast tego pożałował. Odskoczył na pół roku z sykiem, który wydostał się z jego usta jako pierwszy dźwięk, od kiedy przekroczył próg hotelu.
  — Szlag... — spojrzał na skórę, czerwoną i emanującą ciepłem, jakby jakimś magicznym sposobem potrafił przywołać znikąd wysoką temperaturę. Bez wątpienia obie jego dłonie, prawa i lewa zostały poparzone. W którymś momencie, którego nie potrafił przywołać pamięcią. Gdy rozlewał benzynę? Nie. Gdy płomienie rozprzestrzeniały się po ściółce pochłaniając kolejne metry zeschłej roślinności? Nie, przecież wtedy odskoczył na bezpieczną odległość. Kiedy? Kiedy? Kiedy?
  Obrazki ognia przepalały się na zmianę z rojem owadów. Za chwilę przybierały postać śladów obuwia na piaszczystej pustyni, suchej jaszczurki upieczonej na małym ognisku, dziecka łkającego przy ciele matki, człowieka którego twarz stopiła się w pożerającym go płomieni. Żadnego z nich nie był w stanie wyciągnąć z tamtego piekła. A jemu pozostały wyłącznie karmazynowe pręgi na rękach, których delikatna struktura z czasem zniknie.
  Mimo to Yume był pewien, że to, co wypaliło się we wnętrzu jego głowy pozostanie z nim jeszcze na bardzo długo.
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.19 17:32  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
Ciężko było powiedzieć, czy po wycieczce w Limbo odczuwał pewną satysfakcje. Od samego początku na nic szczególnego nie nastawiał się, lecz czuł pewien niedosyt po wędrówce w tamto miejsce. Szczerze mówiąc miał względem Limba pewne wymagania — przecież tyle mówi się o tym, jak bardzo to miejsce obarcza zgroza i lęk. Owiewa tajemniczością, niebezpieczeństwem i generalnie strach iść tam samemu. Od niezmiernych 210 lat ciągle łudził się, że będzie wstanie zaznać tych prymitywnych uczuć, o których inni tak ochoczo opowiadają. Oczywiście to było tylko marne złudzenie, którym niepotrzebnie zaprząta sobie ciągle głowę. Kiedy dasz sobie z tym spokój, Venceslausie? Jedyne czego w życiu zaznasz to złość, chciwość i Twój niepohamowany sadyzm.
Minął już jakiś czas, lecz nie długi od tej wizyty. Od tego czasu zdążył już wrócić do Czarnej Melancholii i na nowo zregenerować swoje wszystkie siły. Póki co plotki o Apokalipsie nie przewijały się tak samo często jak kilka dni temu, mimo to wciąż była głównym tematem do rozmów między Desperatami. Nie wiadomo, co mogło stać się z tym stworem, a także nie wiadomo, co dalej będzie. Jeśli właśnie nadchodził ich koniec, to zdecydowanie mógł stwierdzić, że w życiu zaznał prawie wszystkiego, czego oczywiście chciał i absolutnie niczego nie żałował.
Po kilkudniowym odpoczynku, mężczyzna na nowo wrócił do swoich codziennych obowiązków jakim był hotel i handel wymienny. Chciał uczynić to miejsce wygodniejszym i lepszym do życia. Dlatego od 30 lat, jak nie dłużej, starał się przeprowadzać przeróżne remonty, które polepszały komfort hotelu, co dało się zauważyć gołym okiem. Starał się starannie zatrudniać osoby, które w jakimś stopniu będą użyteczne, choć nie zawsze udawało mu się to zrobić. Mając również poszczególne dojścia do M-3 także jakość niektórych mebli skoczyła w górę, nie mówiąc już o świeżysz i bardziej jadalnych posiłkach albo o alkoholu, który nie smakował jak rozcieńczony z wodą. Jednak o jego czystości wciąż można było się wykłócać. Mimo wszystko był zadowolony ze swojej pracy, którą robił. Czy każdemu to odpowiadało? Nieszczególnie przejmował się opinią innych, choć czasem potrafił posłuchać rozsądnej opinii.
Z krótkiego zamyślenia wyrwał go odgłos pukania do drzwi od gabinetu, w którym siedział i zajmował się jakąś nużącą, papierkową robotą. Wbrew pozorom miał tego całkiem sporo, a uznawał siebie za kogoś takiego jak perfekcjonistę. Dlatego bardzo nie spodobało mu się to kiedy w tym pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania. Oderwał się od jednych z segregatorów, spoglądając na drzwi, które chwilę potem zostały otworzone przez Larka, drugiego zarządcy tego hotelu. Venceslaus nie był głupi i podczas jego nieobecności musiał się ktoś zajmować hotelem. Lark póki co był idealnym kandydatem do tego.  
Wiem jak nie lubisz, kiedy przeszkadza Ci się w pracy. Yume właśnie zagościł w hotelu. Jego stan nie wygląda najlepiej — odstrasza gości z holu i za bardzo o nim plotkują. Sądzę, że potrzebuje Cię — rzucił krótko rosły mężczyzna, spoglądając wyczekująco na właściciela, który tylko krótko westchnął i wstał z miejsca siedzącego.
W zamian będziesz musiał zająć się tym — odparł, kierując palcem na swoje biurko — Ale nie tutaj. Zabierz je do swojego pokoju, a gdy skończysz, odłóż je w te samo miejsce, jasne? — odparł pokrótce, po czym wyszedł z pomieszczenia, wiedząc, że mężczyzna nie będzie miał wystarczających jaj, aby sprzeciwić się Venceslausowi.
Udał się w stronę holu, a gdy po paru minutach znalazł się na miejscu, wyszukał spojrzeniem dobrze znaną mu sylwetkę. Widział go tylko od tyłu, ale zachwianie, przez które stracił chwilowo równowagę, jasno sugerowało, że rzeczywiście było z nim źle. Znał Yume i domyślał się, że potrzebuje po prostu odpocząć. A przynajmniej miał taką nadzieję, ponieważ dobrym wujkiem od pocieszania nigdy nie zostanie.
Straszysz mi gości — ochrypły, nieco starszy życiowo głos dało usłyszeć się tuż za plecami wymordowanego. Mężczyzna stał tuż za Yume, patrząc wystarczająco surowym wzrokiem na stan, w którym znalazł się mężczyzna. Szczerze mówiąc nie tego spodziewał się po kimś, kto X czasu temu próbował go w mało elegancki sposób pokonać. Był silny, więc co mogło spowodować ten niecodzienny stan Chińczyka? — Wyjaśnisz mi to wszystko? — spytał, a mówiąc "to wszystko" miał na myśli stan, w którym chcąc nie chcąc znalazł się oraz zamieszanie, które spowodował pośród ciekawskich i plotkujących gości.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.19 22:03  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
  Im bardziej silił się na dyskrecje, tym bardziej podejrzane stawały się jego gesty. Poza tym, nie ukrywając, jego definicja dyskrecji została w tym momencie na nowo sprecyzowana. Nie zwracał uwagi na swoje ciężkie kroki i rzężący oddech, które na tle silniejszych wrażeń były zaledwie natrętną mucha. Odgonił zmartwienia machnięciem ręki, jak gdyby rzeczywiście do hotelowego holu wdarł się jakiś owad.
  Oczywiście nawet pół owada nie miało prawa znaleźć się we wnętrzu obszernej sali, ani w żadnym z korytarzy, gdy czujne oko właściciela liczyło każdy zamknięty w betonowych ścianach atom tlenu. Nie było mowy, że obijający się o ścianę wymordowany nie zwróci na siebie uwagi, a atencji dostał nawet nadmiar, gdy któreś z pracowników rzuciło mu pogardliwe spojrzenie, mijając bez słowa.
  Oh jak bardzo ich w tym momencie nie cierpiał. Pewnych swej wartości, napuszonych, nadętych. Nie wychylali się ze swojej bezpiecznej kryjówki sądząc, że odkryli już cały świat, każdą mysią dziurę i każdy ludzki odbyt. Bo to tam najchętniej pchali swoje wścibskie nosy. I chociaż nie skrywał w sobie rzeczywistej urazy, tym razem gorycz zalała jego milczące usta. Nie dając im satysfakcji przełknął garstkę nieprzychylnych komentarzy zbierając się do pionu.
  Mniej-więcej wtedy za jego plecami rozległ się głos, którego brzmienie na nowo zaciążyło mu na karku.
  Odpowiedział wymuszonym parsknięciem obrzucając siwego mężczyznę aroganckim spojrzeniem. Jak wiele desperackich szumowin zlęknie się wymordowanego, który słania się na nogach? Jego anemiczna, pobladła cera świetnie wpasowywała się w odcień położony na ścianach i tylko brudne ubranie, zachowujące z grubsza swoje ciemne kolory odcinało jego sylwetkę od tła. W okolicach baru kręciło się co najmniej kilku wyglądających gorzej gości, ale zasadnicza różnica pomiędzy nimi a Yunem była taka, że oni ochoczo rzucali pieniądze na ladę, kiedy on bogaty był jedyne w przykre doświadczenia.
  Tym nie był w stanie zapłacić właścicielowi, nawet jeżeli jego sadystyczna natura najpewniej zostałaby połechtana przyjemnie przez ten obraz nędzy i rozpaczy. Nie zamierzał dawać mu satysfakcji.
  — Daj mi pokój — warknął nagląco z mniejszym niż zwykle przekonaniem. — Ten co zawsze.
  Wtedy zniknie z pola widzenia jego cennych klientów, przestanie sprawiać problemy nadgorliwej obsłudze i uspokoi się we własnym towarzystwie. Tak przynajmniej sądził. Planował bezzwłocznie uciec od nadmiaru myśli i wrażeń, odnaleźć ukojenie którego tak mu brakowało w utopijnej sferze snów. Zapomniał nawet, że przez całą podróż gnębił go głód. Skręcone boleśnie wnętrzności przestały w ogóle funkcjonować i jedyne o czym myślał, to uzależniające w swojej subtelnej formie objęcia morfeusza. Chociaż ten bóg był dla niego łaskawy.
  Wszystko inne skrzyknęło się przeciwko niemu. Ilość ludzi w holu, ambitnie spełniający swoje obowiązki pracownik i nawet obecność tego kolesia. Kiedy wrócił? Gdy szwendał się poza murami własnego przybytku wszyscy spali w spokoju. Wraz z jego powrotem atmosfera zgęstniała, a ta parodia powietrza, którym próbował oddychać teraz Yun była wręcz nie do zniesienia.
  — Nie — odpowiedział na zadane mu przez Venceslausa pytanie. Nie czuł się w obowiązku z niczego tłumaczyć. Skręcało go na samą myśl, że miałby komukolwiek opowiedzieć o tym, co rodził przez ostatnie kilka dni. Z tych niewielu osób, które znał, siwowłosy mężczyzna był chyba ostatnim, któremu miał ochotę się zwierzać. Nawet gdyby to zrobił, poza pogardliwym parsknięciem nie czekałoby go wiele więcej. — Nie chcę marnować twojego cennego powietrza na historyjki.
  Chociaż wewnętrznie zraniony, cerber nadal był butny. Stąpał po twardym gruncie i nie zamierzał dać się wybyć z równowagi. Mógł mieć względem właściciela pewne zobowiązania, ale nie obejmowały one udawania przyjacielskiego. Póki nie chodziło o biznes, na którym Venceslaus miał okazać się stratny, chyba nie było problemu?
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.08.19 0:11  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
Początkowo nie chciał wierzyć słowom, które padły ze strony Larka. Jednakże kiedy przekroczył próg holu, na własne oczy mógł przekonać się, jak bardzo nędzny był Yun, kiedy próbował o ścianę zataszczyć się do jakiegokolwiek pokoju na górze. Niestety, ale bez klucza nie uda mu się wejść do żadnego z nich, pomimo tego, że zawsze ma tu zagwarantowany pobyt. Nie wierzył też w to, że w jego obecnym stanie będzie miał wystarczająco sił na to, aby wyważyć drzwi z zawiasów. Co prawda nie były najlepszej jakości, ale też bez przesady. Dlatego desperackie próby dostania się chociażby na pierwsze piętro rzeczywiście cieszyły sadystyczne oko właściciela. Nie mówił o tym głośno, ale przez krótką chwilę napawał się tym niespotykanym widokiem. Ostatnio naprawdę dawno widział go w tak niekompletnym stanie, ale przynajmniej wtedy były to rany wyrządzone zapewne mniej lub bardziej chcianą walką. A nie stanem psychicznym, który mógł być bliski załamania nerwowego. I w pierwszej chwili rzeczywiście myślał, że mężczyzna jest poważnie ranny. Jednak brak jakichkolwiek śladów krwi sugerowały, że to zwykłe wyczerpanie organizmu. Chociaż starał się doszukać się licznych zadrapań czy pobrudzeń, a może nawet jakiejś większej rany na jego ciele.
Mimo obecnego stanu, Yume nie pozwalał sobie w kaszkę dmuchać, co poniekąd satysfakcjonowało mężczyznę. Co prawda lubił napawać się cudzym nieszczęściem, to jednak wolał, aby jego wspólnicy (z własnego wyboru bądź nie) myśleli w miarę trzeźwo w takich sytuacjach jak ta. Prychnięcia wraz z mało sympatycznymi odzywkami jedynie sugerowały, że ten stan był tylko tymczasowy i nie pozwolił zasłonić buntowniczego temperamentu mężczyzny. Był to spory plus, chociaż może na obecny moment Yun tak nie uważał. Wcale nie musiał.
Jeszcze nic nie zdążyłem zrobić, a Ty zaczynasz już ujadać? Oj nieładnie — oznajmił, uśmiechając się do niego krótko, jednak jego uwagę od Yuna odwrócił pracownik, który z jawną pogardą patrzył na wymordowanego, kiedy tylko mijał ich sylwetki. Ciężko było powiedzieć, czy to czysta nienawiść, a może to kwestia obecnego stanu chińczyka. W każdym razie nieszczególnie spodobało się to Venceslausowi — to, że on może taktować innych jak śmieci, nie znaczy, że jego pracownicy mogą robić dokładnie to samo.
Mój drogi, bądź tak miły i przyjdź do mojego gabinetu kiedy tylko z nim skończę, dobrze? — rzucił w stronę mijającego kelnera, przybierając na stanowczym, ale niebezpiecznie miłym tonie. Pracownik jedynie kiwnął głową na jego słowa, lecz zrobił się odrobinę nerwowy. Wiedział, że to nic dobrego wróżyć nie mogło.
W jednym momencie wrócił spojrzeniem na sylwetkę Yume, obserwując jego każdy możliwy ruch. Widząc, że wysiłek był dla niego w pewnym stopniu męczący, pokonał niedługą odległość, aby tym razem stanąć naprzeciw mężczyzny, aby móc wyraźniej widzieć stan, w którym na chwilę obecną się znalazł. Chciał obserwować to, w jaki sposób mówił i co mówił. Chciał widzieć jego zmęczenie i to, w jaki sposób ciągle starał się jemu przeciwstawić. Mężczyzna tylko uśmiechnął się spokojnie, czerwonymi oczami doszukując się zmęczonego spojrzenia wymordowanego.
Oh Yun... — zaczął powoli, a kiedy doszukał się chcianego kontaktu wzrokowego, chcąc nie chcąc z jego pracownikiem, smukłymi i zdecydowanie zbyt zimnymi palcami pozwolił sobie ciasno objąć żuchwę mężczyzny, tym samym wymuszając na nim delikatne uniesienie głowy, która już od jakiegoś czasu walczyła z tutejszą grawitacją — I tak to już robisz, więc co to za różnica na co go marnujesz? — spytał, uśmiechając się bezczelnie w jego stronę, tym samym puszczając bezwładnie jego szczękę, spoglądając na niego wyczekująco. Prawdą było, że ciężko było dobrze zripostować Venceslausa. Przynajmniej nie pozwalał, aby do takiej sytuacji kiedykolwiek doszło.
Jeśli będziesz grzeczny i posłuszny, to zawsze mogę sprawić, abyś poczuł się o wiele lepiej — dodał jeszcze, co w jego ustach nie brzmiało aż tak źle jakby mogło się wydawać. Vencl miał sporo wad. Zdecydowanie jego cała osoba była wielką, ogromną wadą. Jednakże jednego nie mogło mu się zarzucić — nie był gołosłowny. Co prawda za propozycjami, które zazwyczaj oferował skrywał się pewien niechciany bonus, ale czy to ważne? Prawdą było, że mężczyzna mógł sprawić, że Yume naprawdę tu wypocznie. Z ciepłym posiłkiem, bieżącą wodą, jakąś świeżą pościelą i lekami, jeśli rzeczywiście będzie ich potrzebował.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.08.19 23:45  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
  Trzy pary szczęk do czegoś go zobowiązywały. Nawet w ludzkiej formie czuł, jak każdy z psich łbów podpuszcza go do zajadłej konfrontacji, w tym wypadku wyłącznie słownej. Nawet główny hol desperackiego hotelu mógłby sobie nie poradzić z gigantycznym kundlem, gdyby Yun postanowił nagle dojść do głosu zwierzęcym genom. Miał szczęście, w jego wypadku wyczerpanie organizmu nie prowadziło do niezamierzonych przemian, korytarz i głowa właściciela były bezpieczne.
  Skrzywił się, gdy Venc z naciskiem wypowiedział imię. W jego ustach wszystko brzmiało paskudnie, na sam dźwięk sylab układających się w kolejne słowa zacisnął szczęki, aż rozbolały go zęby. Szarpnięciem wysunął podbródek spod jego palców, nie miał żadnej ochoty na kontakt, nie mówiąc już, gdy brał się on z inicjatywy jego specyficznego pracodawcy. Z jego pomysłów nigdy nie wychodziło nic szczególnie atrakcyjnego, gdy było się zaledwie siłą roboczą na jego włościach. Gdyby nie kusząca odległość, wcale by tu nie zawitał w swoim stanie.
  Z napotkania mężczyzny wynikł jeden pozytyw - Yume poczuł nagle, że wracają mu siły. Stanął w pionie i uspokoił drżenie rąk. Nie miał ochoty spaść na kolana przed tym gościem i nagle okazało się, że rzeczywiście jest w stanie zachować pozorny spokój. Może również dlatego, że gniew przenikający jego myśli na moment wypchnął porażające wizje ognia. I chociaż wszystko w jego środku płonęło, wyraz twarzy pozostał beznamiętny.
  — Mylisz mnie ze swoimi utrzymankami stary capie, ja tu tylko noszę towar, którym tobie nie chce się zajmować — warknął, sądząc mimo wszystko, że siwowłosy posunął się odrobinę za daleko pchając paluchy w zasięg jego szczęk. Na pewno pamiętał, że ich zacisk potrafił łamać kości. Z drobnymi paliczkami poradziłby sobie w pół sekundy piekielnego bólu.
  Nie czuł potrzeby walki, ale odpoczynku. Wstrzymujący go w korytarzu Venceslaus nie przysłużył się wcale rozładowania atmosfery na korytarzu. Sądząc po tonie głosu, którym zwracał się do pracowników, sytuacja zostanie rozdmuchana przez taką błahostkę jaką była niedyspozycja cerbera. Yume mógł przysiąc, że teraz zerka w ich kierunku jeszcze więcej osób. Postura właściciela zwracała na siebie uwagę, a nieprzyjemny ton chińczyka nawet przyciszony rozbrzmiewał echem w przestrzeni otwartego holu.
  Gdyby nie czas tego spotkania, ciemnowłosy najpewniej byłby już dawno u siebie. Chwiejnym, ale metodycznym krokiem wspiąłby się w końcu na piętro i do końca korytarza, gdzie ukryty za zamkniętymi drzwiami przestałby być problemem dla każdego, kto chciał w nim jeden widzieć. Najpewniej sadystyczna natura łowcy nie pozwalała mu trzeźwo myśleć, wolał korzystając ze stanu Yuna podkreślać swoją dominację.
  Nie musiał. Wuxian był na tyle obojętny, że byle dziecko mogło go teraz zdeprymować. Nie odczuwał żadnego pragnienia walki, czy nawet obrony swojej racji. Zależało mu wyłącznie, by minąć mężczyznę i znikną z zasięgu pogardliwych spojrzeń. Miał swoje własne problemy, które musiał przemyśleć. W samotności, z dala od natrętnej uwagi i fałszywego współczucia.
  — Pokój — upomniał się, odsuwając się na bok, aby w razie czego bez przeszkody przejść drugą stroną korytarza. — Dopisz sobie do rachunku.
  Spod ciemnych brwi patrzyły na Venceslausa świetliste oczy, blade w porównaniu do samych gałek ocznych, tak nienaturalnie pozbawione barwnika, że miało się wrażenie spoglądania w oczu duchowi. Czasami bladoróżowa iskierka prześlizgiwała się po ich powierzchni, efekt uboczny sennej mocy, ale teraz były jednolite, zmęczone i pełne zniecierpliwienia.
  Świerzbiły go dłonie, palce uginały się mechanicznie na myśl o zwierzęcej masce, jego narkotycznym uzależnieniu w której widział jedyną nadzieję, by odnaleźć spokój. Żadne obietnice właściciela nie mogły zapewnić mu tego, co dawał tajemniczy artefakt. Dlatego Yume miał zamiar zrobić wszystko, by pozbyć się jego uwagi.
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.08.19 13:33  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
Pewnie gdyby Venceslausem rządziły prymitywne emocje, które bardzo mocno potrafiły wpłynąć na decyzje innych, mógłby czuć delikatny dyskomfort z myślą, że Yume w każdej chwili może pozbawić go chociażby połowy ciała i to jednym konkretnym chapnięciem. Prawdą była inna — nie obawiał się, dlatego uważał, że miał tą minimalną przewagę. To właśnie dzięki niej był ponad Yume, nawet jeśli fizycznie mógł mu nie dorównać. Wygrał z nim raz, sprytem i inteligencją, więc mógł dokonać tego raz jeszcze. Nie przejmował się także tym, że zginie dziś, a może jutro. Tutaj śmierć była czymś codziennym i naturalnym, dlatego między innymi nie był wstanie przejąć się nią aż za bardzo. Gdyby miał nagle stracić rękę, to pocieszał siebie tym, że i tak nie mógłby tego poczuć, a przynajmniej byłby wstanie zrobić precyzyjny strzał wprost do jednych z pysków cerbera tuż przed ewentualnym wykrwawieniem się, aby chociaż spróbować go pociągnąć do grobu wraz z nim. Mężczyzna należał do upierdliwych osób, więc z pewnością jego śmierć, szczególnie na oczach innych, spowodowałaby pewne problemy Yume. Może nie miał przyjaciół i nigdy ich mieć nie będzie, należał do toksycznej i bardzo ciężkiej osobowości, ale wiedział, że miał osoby, które były wierne jego ideom.
Paradoksalne w tym wszystkim było to, że tak ochoczo uciekał przed jego jakimkolwiek kontaktem, a przecież nie tak dawno chętnie pieprzył się z kimś w lubianym przez Yuna pokoju. Oczywiście mężczyzna czysto teoretycznie nie powinien wtrącać się w jego prywatne życie, ani w to, z kim konkretnie sympatyzuje, jednak widok psa z żółtą chustą w jego hotelu średnio go zadowalał. Los chciał, że to właśnie w tym tanim pokoju nie było czegoś takiego jak okien, więc z łatwością dało się usłyszeć odgłosy, które dochodziły z tamtejszego pomieszczenia. A Venceslaus nie był głupi. Wiedział, kto najczęściej wynajmował tych niskich lotów pomieszczenie, dodatkowo miał wiernych pracowników, którzy lubili donosić mu, kiedy Yume pojawiał się w hotelu. W szczególności, kiedy osoba towarzysząca, z którą wyjątkowo przybył, posiadała żółtą chustę na szyi. A każdy z pracujących wie, z jaką niechęcią właściciel przyjmuje pod swój dach grupę, która dla niego była niezwykle upierdliwa, irytująca. Żywił do nich jawną niechęć. Do tej pory nie może przeboleć faktu, że jeden z jego wspólników nie tak dawno musiał dołączyć do tej właśnie grupy. Czy Yun zamierzał zrobić to samo? W tym przypadku nie mógł pozwolić sobie na nieuwagę i musiał pokazać mu, że jego bezpodstawne wyładowywanie się, nazywając go pieszczotliwie starym cepem, nie należało do najrozsądniejszych decyzji wymordowanego. Jeśli przez chwilę uważał, że mężczyzna myślał irracjonalnie, to bardzo, ale to bardzo zawiódł się na tym postrzeżeniu. Zabawne jak emocje i odczucia mogą zmienić wszystko, o całe 180 stopni. Czyż nie?
Widząc bojowe nastawienie mężczyzny, Venceslaus nie zamierzał być mu dłużny. Naprawdę nic wielkiego jeszcze nie zrobił, a od samego początku zaczął rzucać w jego stronę jadem. Mógł zrozumieć wszystko, jednak wciąż nie zapominajmy, że był jego pracodawcą i powiedzmy sobie szczerze — gdyby teraz nim nie był, równie dobrze Yume mógłby spać pod gołym niebem w towarzystwie bestii, które chętnie rzuciłby się na tak wyczerpany z sił organizm. Dlatego widzą to, w jaki sposób prostuje się mężczyzna, aby w nierozsądny sposób udowodnić mu swoją siłę, dezerter zrobił dokładnie to samo, patrząc na niego z góry. Był o jakąś głowę wyższy, więc akurat nie było to niesamowicie trudne. Ostrzegawcze spojrzenie przemknęło po twarzy Yume, chcąc w ten sposób dać mu jasno do zrozumienia, że wbrew pozorom nie warto jest szczekać, kiedy go o to nie proszą. Mimo wszystko nie zamierzał wszczynać burdy w miejscu, w którym inni chcieli wypocząć, dlatego zachowa zdrowy rozsądek i za obecne zachowanie Yuna zamierzał policzyć się później.
Twój dług rośnie, Yume, a to od Ciebie zależy, w jaki sposób będziesz chciał go spłacić.
Nie będę dyskutować z kimś, kto ochoczo pieprzy się z moim wrogiem w moim hotelu — powiedział na tyle chłodno i trzeźwo, by słowa właściciela dały pewien obraz tego, co może go czekać, jeśli nie zejdzie odrobinę z tonu, który przestał się mężczyźnie podobać. Lubił buntowniczy charakter opętanego, jednak wszystko miało swoje granice, a on wykorzystał je w momencie, w którym poszedł do łóżka z kimś, kogo Venceslaus najchętniej wypieprzyłby z tego hotelu, gdyby tylko miał do tego odpowiedni pretekst. Dlatego nie czuł się źle z tym, że mężczyzna — w mniemaniu wymordowanego — pozwolił sobie na nagłe zmniejszenie dystansu, wpieprzając się swoim brudnymi buciorami w jego strefę osobistą — Chyba nie masz zamiaru jeszcze coś dodawać, hm? — dodał jeszcze, choć nie oczekiwał od niego żadnej odpowiedzi. Szczerze mówiąc liczył na to, że w tym momencie z jego próżnych ust przestaną wychodzić jakiekolwiek słowa. Oboje wiedzą, że od teraz będzie tylko jeszcze bardziej pogrążał się w sytuacji, w której chcąc nie chcąc znalazł się mężczyzna.
Dlatego w tej sytuacji upominanie się o pokój, w którym nie tak dawno przeżywał bliski kontakt z personą, która wprawiała łowcę w obrzydzenie, było złym posunięciem. Venceslaus wbrew pozorom nie należał do cierpliwych osób — potrafił stwarzać takie pozory, ale w momencie, kiedy miał do czynienia ze szczeniackim zachowaniem, miał ochotę przywiązać takiego delikwenta do krzesła i na wierzch wypruć mu wszystkie możliwe organy wewnętrzne, napawając się jego bólem. Nic dziwnego więc, że z kolejnym krokiem Yuna, mężczyzna zdecydowanym i pewnym siebie ruchem, zagrodził mu drogę. Mimo niecierpliwości, na jego twarzy cały czas malował się stoicki spokój, a jego spojrzenie było tak obrzydliwe obojętne, że zatrzymywanie na nich dłużej swój wzrok wprowadzał użytkownika w stan osłupienia. Bo przecież nikt nie mógł być w tym momencie aż tak bardzo wypruty z emocji jak on w tym momencie. Kolejnym ruch właściciela był wyjątkowo prosty i mało skomplikowany — wzięcie Yume za fraki i pchnięcie go przez głąb korytarza po prawej stronie, w którym na samym końcu znajdował się pokój Venceslausa, nie należało w tym momencie do rzeczy niezwykle skomplikowanych. Jeśli nie będzie chciał posłusznie iść tam, gdzie go w tym momencie prowadził, z przyjemnością zrobi to z jeszcze większą siłą, a jego ciało chętnie przeciągnie przez całą drogę, choć nie była ona aż taka długa.
Koniec scen, Yume. Pójdziesz po dobroci albo skończysz z jeszcze gorszym stanem — rzucił ostrzegawczo, nie mając zamiaru bawić się z nim długo. Kątem oka zerknął na osoby, które wciąż patrzyły na to całe komiczne przedstawienie — Nie słyszeliście? Koniec przedstawienia! — uniósł odrobinę zdecydowaną barwę głosu, która z echem rozniosła się po całym holu. Wraz z nim pracownicy, jak i goście, starali się wrócić do swoich spraw, choć wciąż byli ciekawi tego, co stanie się z nieposłusznym wymordowanym, który miał odwagę przeciwstawić się mężczyźnie.

z/t x2 kontynuacja --> klik.
                                         
Venceslaus
Dezerter
Venceslaus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Venceslaus Patterson.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.20 13:42  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
Dwie postacie zbliżały się dość szybko w kierunku drzwi wejściowych do przybytku noszącego dumną nazwę "Czarna Melancholia". Pogoda była okropna, jak zwykle, o tej porze roku zwanej "wiosną" Desperacja przyjmowała swoją najgorsza maskę - ułudy. Dni były ciepłe, może nie tak gorące jak te letnie, ale wystarczające by uznać płaszcz jako zbędny balast, natomiast wieczorem i nocą zbierał się najczęściej deszcz oraz chłód - niekiedy sięgający blisko zera. W tym momencie było to widać jak na dłoni... dwójka najemników przebijająca się przez powstające obecnie bagno zachlapujące ich buty i ubrania.
 Ballantine wyrzucił niedopałek na szybko skręconego papierosa w kałuże nieopodal i zaczął stawiać kroki po kilku stopniach prowadzących do drzwi wejściowych hotelu, spojrzał przez ramię na swoją towarzyszkę. Przedstawiła mu się jako Wiśnia, chociaż niespecjalnie przejmował się czy to jej imię czy pseudonim, zasadniczo to widział ją pierwszy raz na oczy z tydzień temu jeszcze w siedzibie smoków, gdy akurat wrócił po dłuższej nieobecności i został zaczepiony czy nie jest chętny pomóc w jednym zleceniu.
  Chwycił za klamkę drzwi i pchnął je przed siebie, te z cichym jęknięciem otworzyły się ukazując dość przestronny hol, chociaż ewidentnie to miejsce miało za sobą swoje najlepsze lata. Ball przekroczył próg i wytarł obuwie w szmatę zastępującą wycieraczkę, ściągnął kaptur i ruszył wgłąb pomieszczenia, pozostawiając za sobą mokre plamy.
Doszli do centrum pomieszczenia gdzie za ladą stał mężczyzna podejrzliwie na nich spoglądający, cóż nie można było mu się dziwić.
- Więc... gdzie on miał być?
Rzucił dość chłodno jakby z delikatnym wyrzutem czy poirytowaniem. Ręka powędrowała mu pod płaszcz, skąd wyciągnął piersiówkę, odkręcił ją uwalniając przy tym ostry odór alkoholu i wziął kilka łyków. Spojrzał na "recepcjonistę"
- Można tu palić?
Gdy tylko mężczyzna pokiwał głową, Żmij ruszył w kierunku zdezelowanego mebla, który był kiedyś fotelem. Rozsiadł się na nim i wyciągnął niewielką szkatułkę, z której następnie wydobył fajkę i tytoń. Chwilę ją nabijał, by w końcu rozpalić znajdujący się w niej susz i zapełnić pomieszczenie dymem.
                                         
Wartakus
Wartakus
Żmij     Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Królewna Śnieżka


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.20 3:12  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
Nie znała go aż tak dobrze, widywała może przelotnie na korytarzach, skinieniem głowy się witając jak z większością smoków. To że przydzielono im to zadanie razem to chyba był istny przypadek. Ale wszyscy kontraktorzy byli zajęci a tym trzeba było się zająć w miarę szybko i sprawnie. "Ja pierdolę.. negocjacje..też mnie nie mieli do czego wysłać.. i to z kimś z kim jeszcze nie pracowałam.. będzie kurwa ciekawie.." mruknęła widząc smoka z dystansu. Skinieniem głowy się z nim znowu przywitała i ruszyła z nim ramię w ramię w kierunku Melancholii. Może to będzie czas żeby lepiej poznać kolejną osobę ich wesołej smoczej gromadki. Na dobrą sprawę nawet nie wiedziała jakie miał stanowisko w organizacji. Jak trochę podpytywała to nikt nic o nim nie chciał wspomnieć. Nie była pewna czy ze strachu czy z czystej niewiedzy. Nie miało to teraz najmniejszego znaczenia na dobrą sprawę. Byli przedstawicielami swojej organizacji i mieli wyciągnąć jakiś dobry deal dla Drug-onów.
Gdy przestąpiła próg zsunęła z głowy gruby kaptur i poprawiła kosmki czarnych włosów, zgarniając je z czoła i zaczesując w tył. Rozejrzała się po pomieszczeniu i odpięła płaszcz, wieszając go wraz z innymi. Podążając za białowłosym wpierw do baru. - Miał tu na nas czekać.. z tego co mi wiadomo.. - odezwała się ze spokojem w głosie. Nie wiedziała nawet jak wyglądał. - Mieliśmy się tu spotkać z.. YWM? - inicjały padły niepewnie. Na notce na tablicy nie było imienia. Po chwili ruszyła za Wartem i usiadła w fotelu w bezpiecznej odległości od palacza. - Tylko nie dmuchaj tym cholerstwem we mnie.. - mruknęła ostrzegawczo w jego stronę. Rozglądając się uważnie po pomieszczeniu w którym byli. - Ciekawe jak to się potoczy.. - mruknęła w kierunku towarzysza, wypatrując osoby która chciała się z nimi spotkać.
                                         
Wiśnia
Żmij
Wiśnia
Żmij
 
 
 

GODNOŚĆ :
Cherry Stark


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.20 22:51  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
  Od kiedy nieobecność właściciela stała się nieznośnie wyraźna, Yun Wuxian Mei spędzał zdecydowanie więcej czasu w czterech ścianach Melancholii niżby sobie tego życzył. W zasadzie nie miał żadnego powodu, aby przez niesforną naturę Vencla zajmować się w jego imieniu hotelem. Nie był nawet oficjalnym pracownikiem Czarnej. Mimo to właśnie jego poinformowano o zniknięciu dezertera w pierwszej kolejności, a recepcjonista, który przyjął wtedy także rolę gońca, nie ukrywał swoich oczekiwań względem wymordowanego.
  Z jakiej racji?
  Tylko dlatego, że oboje z Venclem nie pozabijali się, chociaż wielokrotnie mieli ku temu okazję? Yume nie dał się nigdy wciągnąć w gierki siwowłosego i zawsze unikał podjęcia oficjalniej współpracy, nałożenia na siebie obroży, w której tak chętnie widziałby jego trzy zwierzęce łby zaginiony inwestor.
  Więc skoro nie czuł się w obowiązku ratować upadającą Melancholię, dlaczego jednak to robił?
  Zacisnął wargi na papierowym zawiniątku, które przestało się już tlić kilka chwil temu. Opierał się o ramę okna kierując nieobecny wzrok na blady od deszczowych chmur horyzont. Przez to wszystko znowu zaczął więcej palić powracając do nałogu, z którego nie był w żadnym wypadku dumny. Nie wydał złamanego grosza na tytoń ściągany z południa wysp, wystarczył mu zapas pozostawiony mu spadku przez łowcę.
  Zniknięcie Vencla przyniosło tylko więcej problemów.
  Oderwał się od melancholijnego rozmyślania. W jakiś sposób, bez użycia zegarka wiedział, że zbliża się południe, chociaż psia natura uwielbiała płatać mu figle zaburzając poczucie czasu. Nie tym razem, chociaż niczego po sobie nie okazywał, myślał wiele o nadchodzących tygodniach. O zmianach, do których pierwszym krokiem miało być dzisiejsze spotkanie.
  Zwlókł się po schodach do głównego holu. Chociaż apartament właściciela pozostał pusty, Yun dalej spędzał cały swój czas w paskudnym pokoju sto siedemnaście. Miał sentyment do widoku, który rozciągał się z jedynego okna w pomieszczeniu. W porównaniu z lokum na piętrze dół wydawał się ciemny i nieprzyjemnie zagracony. Ah to uwielbienie Vencla do gromadzenia kurzołapów z miasta.
  Spojrzał niechętnie na dymek unoszący się z okolic siedziska i bezgłośnie zaszedł mebel od tyłu.
  — Palenie w głównym holu jest zakazane — oznajmił, kierując słowa bardziej do nowego pracownika recepcji, niżeli gościa, który raczył się roziskrzoną tutką. — Jestem Yun Wuxian Mei, domyślam się, że to na mnie czekacie. — Pozbawiona emocji twarz prześlizgnęła się po obliczu mężczyzny, a potem kobiety. Zaraz dołączył do niej także równie beznamiętny, monotonny głos. — Jest mi niezmiernie miło, że Drug-on odpowiedziało na moje wezwanie.
  Nigdy nie prezentował się szałowo, ale ostatnie tygodnie jeszcze wyraźniej naruszyły jego pokłady energii. Miał nadzieję, że wysłana przez przedstawiciela smoków dwójka okaże się rozsądnym towarzystwem do prowadzenia negocjacji. Nawet nie zaczęli, a on już miał ochotę wrócić się na górę i odwrócić plecami od nawału obowiązków, które spadły na niego z dnia na dzień.
  — Zostawcie proszę swoją broń w recepcji, przetrzymamy ją dla was na czas rozmów. I zapraszam za mną. — Za prośbami krył się twardy ton.
  Wymordowany odwrócił się po tych słowach i skierował do jednego z bocznych pomieszczeń holu. Machnął ręką na czającą się w cieniu pracownicę, która musiała być przygotowana na jego sygnał, bo bez słowa kiwnęła głową i w podskokach udała się w kierunku baru.
                                         
Yume
Opętany
Yume
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Yun Wuxian Mei


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.20 17:17  •  Główny hol. Empty Re: Główny hol.
Siedząc tak i oczekując na przybycie zleceniodawcy, bądź jego przedstawiciela jego prawa dłoń leżała oparta na rękojeści pistoletu znajdującego się w kaburze - przezorność czy może zwykła nadwrażliwość? Zapewne oba. Posępny wzrok natomiast omiatał najbliższe otoczenie w poszukiwaniu podejrzanych osób.
Obłok dymu wypuszczony z ust zawirował w powietrzu wraz z nagłym głosem mężczyzny - w tym momencie dłoń zacisnęła się mocniej na rękojeści broni, jednak natychmiastowe przedstawienie się nieznajomego spowodowało, że białowłosy rozluźnił chwyt i uniósł się do pionu, a mimo upomnienia nie zaprzestał palenia.
W pierwszej chwili skrzywił się na słowa o pozostawieniu broni obcej osobie i nie chętnie wykonał prośbę. Chwycił oparty o mebel karabin wyborowy i ruszył w stronę recepcji. Wbił pusty wzrok w niekompetentnego pracownika, a następnie wyciągnął magazynek i usunął pocisk z komory nabojowej, któremu zawtórował metaliczny dźwięk. Tak samo postąpił z bronią boczną, a magazynki schował do torby.
- Nie dotykaj bez potrzeby...
Urwał zdanie jakby w połowie wypowiedzi, obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku Yun'a.

Przeszli kilka metrów by dotrzeć do bocznego pomieszczenia. Nie było przesadnie wielkie, ale rozmieszczeniem mebli przypominało coś w rodzaju niewielkiego biura. Ghoul usiadł na krześle naprzeciwko Yun'a i wyciągnął fajkę z ust.
- Więc? Jak owe szczegóły "współpracy" mają wyglądać, bo "wykonywanie usług i dostarczenie towarów", jest rzeczą, którą Drug-On jest w stanie zapewni każdemu, kto zapłaci.
Spojrzał na Wiśnię.
- Chyba, że się mylę.
Rzucił dość szorstko i z pewną dozą cynizmu w głosie, chociaż pytanie czy zamierzenie. Po swoich słowach wsadził fajkę ponownie do ust, a pusty wzrok wbił w przedstawiciela Melancholii wyczekując dokładnego wyjaśnienia ich oferty.
                                         
Wartakus
Wartakus
Żmij     Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Królewna Śnieżka


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach