Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

PALARNIA YURY’EGO


Wyposażenie:
— prycza składająca się ze starego materacu i kilku koców;
— rozlatując się komoda, miejscowo spożyta przez korniki;
— kulawe krzesło;
— pełno opróżnionych butelek, większość z nich zapełniona petami;
— śmieci beztrosko walące się po wolnej przestrzeni;
— resztki jedzenia;
— kartonowe pudło, a w nich kilka zapasowych ubrań;
— prowizoryczny stolik nocny;
— filtr do oczyszczenia wody;
— pomniejsze duperele.
W skrócie: syf.

W tym niewielkim metrażu liczącym sobie coś niewiele ponad 12 m² wszystko przesiąkło zapachem papierosów.




Ostatnio zmieniony przez Yury dnia 14.04.20 17:49, w całości zmieniany 3 razy
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 Dotychczas ciche pukanie do drzwi przybrało na sile i przekształciło się w dudnienie, do czego przyczyniła się kilku minutowa cisza ze strony lokatora pokoju, który udawał, że go tam po prostu nie ma, ale to nie przekonało posiadaczy pary w rękach do zaprzestania swoich zamiarów. Delikwent, obdarzony niewielkim zasobem cierpliwości postanowił przy użyciu wszelkich dostępnych środków postawić na nogi właściciela tego przybytku i w końcu jego efektywność została wynagrodzona. Zirytowany Wieczny nie mógł dłużej ignorować nieposzanowania własnej prywatności, skoro sen tak czy owak rozpłynął się w wytworzonym przez natręta hałasie. Nie lubił brutalnych pobudek, a takowa się do nich zaliczała, więc zaakcentowała to dwoma, przesadnie głośnymi przekleństwami zagłuszonymi przez kolejną serię łomotania, po czym przysiadł i uchwycił w zęby papierosa. Zapaliwszy, zaciągnął się z  lubością swoim ukochanym nałogiem, jak ćpun na dwudniowym głodzie, które w końcu dorwał działkę.
 — Pali się czy kurwa co? — warknął w paskudnym humorze, przypatrując się jak dym ulatanie pod sam sufi szukając ujścia. Przejechał dłonią po włosach i potylicy, gdy usłyszał krótkie ktoś czeka na ciebie przy wejściu po chwili refleksji dodając - nie pożałujesz, ma niezły tyłek. I nastała cisza, świadcząca o tym, że interesant odszedł. Yury znowu się zaciągnął, tym razem głębiej.
 Przez chwilę trwał w odzyskanej ciszy, ale zachęcony ostatnią częścią wypowiedzi podwładnego, przerwał romans z niewygodnym materacem i zrzucił na podłogę koc. Nadal zaciskając między zębami papierosa, skompletował w miarę świeżą odzież i ubrał się w nią kilka chwil później, uprzednio ugaszając peta na ścianie i wrzucając go do jeden z kilku rozstawionych pod nią butelek. Zanim opuścił swoje skromne włości, zabił pragnienia kilkoma porządnymi łykami wody, którą miał pod ręką po wczorajszej jednoosobowej imprezie i dopiero wtedy był gotowy na konfrontacje z  zgrabnym tyłkiem.
 Po kilkuminutowej wędrówce, gdzie napotkał kilka Smoków, wyszedł na zewnątrz. Żałował, że nie zabrał okularów. Nie dość, że promienie słoneczne świeciły mu prosto w czynne oko, to jeszcze miał na wierzchu pusty oczodół, który jeszcze bardziej ujmował mu uroku. O powrocie do swojego legowiska nie było jednak mowy, otóż po chwili zlokalizował czekającą na niego osobę, a przynajmniej domyślał się, że to ona. Przez komplikacje w rozróżnieniu kształtów miał wyjątkowy problem z diagnozowaniem jej krągłości, ale nie miał wątpliwości, że stała przed nim przedstawicielka tej drugiej płci, nazwanej nie bez powodu piękną.
 — To ty mnie szukasz? — Głos obleczony przez paskudną chrypę okaleczył jej zmysł słuchu, kiedy zbliżył się ku niej na odległość metra. Po chwili widoczność się wyostrzyła i dojrzał jej twarz; była ładna jak z obrazka. Pierwsze skojarzenie: dziewczyna z burdelu. Istniał cień szansy, że wybaczy temu przeklętemu skurwysynowi, który miał czelność zakłócić jego spokój w najbardziej brutalny z możliwych sposobów. — Wprawdzie nie przypominam sobie, bym zamawiał prostytutkę na wynos, ale skoro już się tutaj pofatygowałaś, to nie śmiałbym cię wyrzucić na zbity pysk  — kontynuował zatem z czającym się kąciki ust nieprzyjemnym w odbiorze uśmiechem. Punkt dla tamtego gnoja. Naprawdę miała zgrabne tyłek, choć dwóch argumentów na poziomie klatki piersiowej praktycznie brak, ale mógł wybaczyć ten defekt; w każdym razie jego szanse na przeżycie stale się zwiększały.
 Wkrótce miła atmosfera została przerwana, a wraz z nią zniknął uśmiech z jego ust. Zawarczał pod nosem; słońce ponownie zerknęło mu prosto w oko, jakby fakt posiadania jednej sztuki nie był wystarczając karą.
 — Co jest z tobą nie tak, sukinsynu? — mruknął pod nosem, mrużąc ślepie. — Chodź do środka — zasugerował swojemu gościowi, czemu towarzyszyła irytacja. Nie bacząc na jej odpowiedź albo jej ewentualny brak, ruszył w kierunku, z którego przyszedł. Wewnątrz Kamiennej Wieży, choć nie przytulniej, było przynajmniej chłodniej. Nie miał zamiaru smażyć się na słońcu, jak mięso na patelni. Dzisiaj miał parszywy humor, a zjawienie się kobiety nieznanego pochodzenia go nie ugłaskało. Albo dziwka, albo pracodawczyni.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 Było jej gorąco jak cholera, kiedy wdrapała się na sam szczyt Smoczej Góry. Miała nikłą nadzieję, że jej podopieczny poczęstuje ją szklanką wody i miejscem, gdzie mogłaby się przespać po długiej wędrówce. Odnalezienie go zajęło jej sporo czasu, jednak odpowiedni ludzie wskazali kierunek w jakim miała się udać. Z plotek zasłyszanych, Yury był prawnym człowiekiem kierującym się sprawiedliwością i uczciwością, stąd też jej ekscytacja była ogromna, kiedy znalazła się pod drzwiami najemników.
 Powitał ją nieznajomy smok, który większość swojego czasu spoglądał nie w jej oczy, a w dekolt. Nie znała się na obyczajach ludzi, nie wiedziała czym kierują się tutejsi desperaci.
 Czekała na swojego podopiecznego, lecz on nie kwapił się z pośpiechem.
 Pojawił się i pierwsze wrażenie jakie odniosła nie należało do pozytywnych. Entuzjazm i tląca się radość wolno przygasła. Yury, którego miała wyobrażenie wyglądał zupełnie inaczej od mężczyzny zmierzającego w jej kierunku. Wychyliła się w bok, jakby szukała kogoś za jego plecami - niestety był sam.
 Wolno stygła.
 Radość zastępowało zaskoczenie.
— Wprawdzie nie przypominam sobie, bym zamawiał prostytutkę [...]
Wit----
Nie dokończyła.
 Ostygła całkowicie.
 Czar prysł. Zderzyła się z surową rzeczywistością łypiącą na nią jednym okiem. Paskudna blizna i zarost jedynie pogarszały parszywy wygląd podopiecznego.
 Sądziła że to żart. Okrutny żart.
Prostytutka?
Przekrzywiła głowę w bok, nie rozumiejąc. Trochę jej nie było pośród ludzi, więc wiele mogło się zmieniło.
Że kim?
Zastygła na dłuższą chwilę trawiąc słowa. Chwila ta była na tyle długa, aby zdała sobie sprawę, że Yury jej ubliżył.
Powieka drgnęła nerwowo.
 Pojawiła się pierwsza oznaka irytacji. Euforia wyparowała całkowicie, pozostało zniesmaczenie.
 Osiągnęło taki poziom, w którym irytacja wzięła władze nad rozsądkiem i nim zdołała się opanować, było za późno Yury. Oberwał wyrośniętym z ziemi pnączem prosto w potylicę.
Pierwsze ostrzeżenie.
Powiedziała uprzejmie, jednak stanowczo.
Tak szukałam Yury'ego.
Marna nadzieja, że to nie jednak on jest poszukiwanym obiektem. Jak to się mówi - tonący brzytwy się chwyta.
 Szła za nim do momentu, w którym nie zaprosił ją do wnętrza pokoju. Po nieprzyjemnym powitaniu miała lekkie obawy, aby pozostać z nim na osobności.
Po chwili niepewności weszła.
Nie jestem żadną prostytutką. Nazywam się Zaneri.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie wiedział, kim ona była, ale nie znajomość słowa prostytutka wykluczyła ją z grona pracownic burdelu, lecz po prawdzie dotychczas nie sądził, że po świecie chodzą osoby, którym obcy był ten termin. Gdzie ona wcześniej przebywała?
 Wydała mu się krucha, nieskalana żadną cielesną przemocą. Zadbana, czysta. Jakby wcześniej nie egzystowała na tym świecie. Czyżby Eden? Niby opcja prawdopodobna, ale cóż mógłby chcieć od niego anioł? Prędzej szukałby Tyrella, ale na pewno niego jego. Człowieka wyzbytego z zasad moralnych, który od raju trzymała się z daleka. Nie przepadał za aniołami, ale nie szukał wśród nich też wrogów. Gdy nie wchodziły mu w drogę, nie ingerował w ich obecność, oprócz nielicznych jednostek, z którymi współpracował. W każdym razie nigdy nie był w Edenie i nie planował wizyty tam; nawet zniknięcie jego anioła stróża go do tego nie przekonało.
 — Prostytutka. Dziwka. Kobieta, które współżyje z mężczyznami za pieniądze — wyjaśnił, aczkolwiek nie wyzbył się ironii, która zadomowiła się w tonie jego głosu. — Mam ci poddać definicje współżycia, czy wiesz co to oznacza?
 Zerknął na nią przez ramię, ale nie mógł wyzbyć się zadowolenia łaskoczącego go w gardło. Zdradził go paskudny uśmiech widniejący na ustach, ale on nie dawał upustu szczęśliwości. By jeszcze bardziej to wyeksponować, zaśmiał się krótko, choć temu dźwiękowi było daleko od odgłosu rozbawienia, więc równie dobrze anielica mogła odnieść wrażenie, że Wieczny się krztusi, nie mogąc pozbyć się flegmy z przełyku.
 Uszedł kilka kroków, jednakże po konfrontacji pnącza z potylicą, zatrzymała się w trakcie piątego. Sięgnął dłonią do bolącego miejsca i potarł zaczerwiony fragment skóry palcami z „kurwą” na ustach. Może jednak była dziwką, skoro nie przebierała w środkach?
 — Chcesz ujrzeć we mnie wroga, ślicznotko? — zapytał, ale nie zaszczycił ją choćby pojedynczym spojrzeniem; na wyciągnięcie konsekwencji z jej śmiałego poczynania przyjdzie czas nieco później, wpierw musiał się dowiedzieć kim była i czego tutaj szukała, bowiem nie znajdzie tutaj niczego innego, prócz okrucieństwa i usług najemniczych.
 Wszedł do wnętrza Kamiennej Wieży, czując jak zbawienny chłód obejmuje jego ciało. Zadrżał, ale się nie zatrzymał. Kroki słyszane za plecami utwierdzały go w przekonaniu, że kobieta wciąż mu towarzyszyła. Pokonał kondygnacje składającą się niemal z dwóch pięter, a następnie wszedł do swojego pokoju i przejechał spojrzeniem po wątłej sylwetce.
 — Właź — rzucił niezbyt uprzejmie. Był gotowy wciągnąć ją do środka siłą, zmusić ją, aby dostosowała się do jego szorstkiego polecenia, a raczej rozkazu, ale nie musiał z niej korzystać; posłuchała. Naiwna, głupia dziewczyna. Bez świadków mógł zrobić z nią co zechce.
 Złapał za klamkę, zamykając drzwi z głuchym trzaskiem, który odbił się od pustych, surowych nieudekorowanych niczym poza cegłami ścian. Bez ostrzeżenia złapał ją za ramię i przycisnął do zamkniętych drzwi.
 — Słuchaj no, Zaneri, gówno mnie obchodzą twoje ostrzeżenia. Jesteś pod moim dachem i to ja dyktuje tutaj warunki — ujął w dłoń jej szczękę. Zaborczość tego gestu w niejednym studził zapał. — Zjawiłaś się tutaj i pytasz o Yury'ego, ale nie rozumiem po co. — Wyczuwając pod opuszkami kość żuchwy, zacisnął dłoń mocniej, wbijające paznokcie, pod którymi znajdował się brud, w skórę nieznajomej. Ostre płytki zagłębiły się w tkance, rozrywającą ja boleśnie, a po chwili z płytkich ranek popłynęła posoka. — Kto cię tutaj przysłał i czego tak właściwie chcesz? — zapytał, dysząc jej prosto w usta swoim nieświeżym, cuchnącym papierosami oddechem.
 Na jego twarzy pojawił się zaczyn złości, uwidoczniony w szaroniebieskim oku. Celowo nie powiedział jej, że to on jest tym, kogo szukała - Yurym. Sama zadecyduje o swoim losie, który był zależny od jej kolejnego posunięcia. Znowu go uderzy, czy w końcu powie czego tutaj szuka? Tylko zdrowy rozsądek mógł ją ocalić przed upokorzeniem i bólem, jaki był w stanie jej zadać. Dzisiaj nie miał humoru do pokojowych rozwiązań i kompromisów. Przychodząc tu, zadeklarowała chęć bezwzględnego posłuszeństwa i współpracy.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 — Nie trudź się.
Nie chciała wiedzieć nic o prostytutkach, ani tym bardziej o mężczyznach, którzy zniżali się do korzystania z podobnych usług.
 Wiele rzeczy wiążących się jej wyglądem było całkiem trafnie dobrane, jednak również rozczarowujące. O czym miał się niebawem przekonać Yury.
Mężczyzna dobrze założył jej pochodzenie, jak również brak w rozeznaniu w stanie jaki panował na Desperacji. Kilka lat spędzonych pod ziemią sprawiło, że zapomniała o osobliwych zachowaniach ludzi.
 Weszła do pokoju za nim głos Wiecznego rozległ się za jej plecami. Domyślała się jak dziwnie może wyglądać kobieta w pokoju obcego mężczyzny, jednak jej cel pozostawał jasny, czysty.
 Rozejrzała się dyskretnie po śmierdzącej norze, w której jedynie brakowało fekali, aby podkreślić nędzę tego pomieszczenia. Wszędzie walały się puste butelki po wysoko procentowych trunkach, puste paczki po papierosach, a także spora część rozdeptanych papierosów.
— Chcesz ujrzeć we mnie wroga, ślicznotko?
Niekoniecznie. Nie przyszłam tutaj ich szu----
 Nie zdążyła po raz kolejny wypowiedzieć myśli, gdyż ręka mężczyzny wystrzeliła w jej stronę. Wzrok pozwolił Zaneri na zlokalizowanie mechanicznego ramienia, które wcześniej siedziało cicho, a teraz zajęczało.
 Myślała, że wypluła płuca, kiedy przykul ja do ściany. Zaborczy uścisk mógłby zmiażdżyć jej szczękę, a przynajmniej tak się jej wydawało. Próbowała nią ruszyć uchylając usta, jednak poczuła ból. Wolno promieniował wzdłuż całej żuchwy. Szybko wróciły stare wspomnienia. Wielokrotne szarpaniny, badania. Serce nerwowo załomotało w klatce piersiowej, niczym spłoszony ptak, oczy zaszły mgłą, stając się niezwykle puste. Otchłań zawitała do nich. Ruchy anielicy stały się mimowolne - ręka wręcz odruchowo wsunęła się do płaszcza. W strachu zacisnęła wewnętrzny materiał kieszeni w pięść, jednak wtedy poczuła delikatne łaskotanie w wierzch dłoni.
 Pióro Nasceli.
Nie spodziewała się użyć go tak szybko, miała nadzieję, że nie będzie zmuszona do tak radykalnych posunięć. Jednak Yury nie dawał jej wyjścia.
Yury...
Dopiero pierwszy raz zwróciła się do niego bezpośrednio, nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
 Nie chciała tego robić.
Nie chce zrobić ci krzywdy, ale zmuszasz mnie do radykalnych posunięć.
Odparła z prawdziwą przykrością. Nie chciała go ranić, ani tym bardziej traktować jak przedmiot. Wykorzystała podłapany kontakt wzrokowy, a wówczas Yury był uwięziony. Całkowicie świadom, lecz spętany siłą woli Zaneri. Kobieta westchnęła i cicho szepnęła:
Puść mnie i odsuń się.
W tej kwestii Yury nie mógł stawiać oporu przed anielską mocą. Mocą do zmian wyboru, decyzji.
Wyswobodziła głowę, uciekając mu pod ramieniem i stając w bezpiecznej odległości.
Wysłuchaj mnie. Nie jestem twoim wrogiem, a moja osoba od dzisiaj będzie Ci towarzyszyć na każdym kroku.
Nie była pewna czy jej kolejne posunięcie będzie właściwe, jednak wyzwoliła spod władania swojej umiejętności. Nie chciała z nim od razu toczyć wojny. Nie widziała w tym najmniejszego sensu, zwłaszcza, że ich los był splecione ze sobą aż do jego śmierci.
Przysłała mnie Zwierzchność z Edenu. Dostałam zadanie, aby ci przewodzić, stróżować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Wybrała pierwszą opcję. Szkoda.
 Zbliżył szorstkie i pożółkłe od papierosów palce ku jej szyi, chcąc zacisnąć je na nań gardle, niemniej jednak dłoń zacisnęła się kilka centymetrów przed celem, który sobie wyznaczył. Uchwycił w nią pustą przestrzeń i nagle chęć, by zatrzymać dalszy potok gróźb w małej krtani, całkowicie się z niego ulotniła. Jakby ten drugi odzyskał tymczasową kontrolę, chcąc go odwieźć od aktu przemocy nad pozornie bezbronną kobietą, aczkolwiek Yury miał świadomość, że to nie Kido powstrzymał go przed kolejną demonstracją zerowego śladu inteligencji. Gdyby tak było, wyczułby tego skurwsyna, zatem wniosek nasunął się sam.
 Westchnął ciężko. Anielskie zdolności zawsze stanowiły dla niego zagadkę, chociaż nie miał wątpliwości, że gdyby przedstawiciele tej rasy byli takimi despotami jak ich rzekomy bóg, to sytuacja Desperatów byłaby nieomal tragiczna, co zaprezentowali przy okazji precedensu sprzed kilku laty. Bo któż mógłby się sprzeciwić takim d i a b e l s k i m umiejętnościom? Na pewno nie on - jednostka, która z reguły używa siły, bo pozyskać to, na czym mu zależy.
 — Podsumowując: twoi zwierzchnicy wyznaczyli ci zadanie, więc zjawiłaś się tutaj, by spełnić ich wolę. Od dziś będziesz mi towarzyszyć na każdym kroku, bo jak twierdzisz jesteś moim aniołem stróżem — streścił jej wypowiedź w dwóch zdaniach głównie po to, by wysilić szare komórki do pracy. Dotychczas sens jej słów brzęczał mu w uszach, ale owe były zaledwie drażniącym dźwiękiem. Dopiero po ich dwukrotnym wypowiedzeniu - najpierw w myślach, potem na głos przybrały właściwy kształt.
 Przeskanował upośledzonym okiem oblicze Zaneri; szukał na jej ustach zarysu rozbawiania czy też iskierki w oczach, ale takowe były pokryte tym, czego wręcz nienawidził w skrzydlatych – w mimice twarzy dostrzegł powagę, w oczach zaś nie podlegającą dyskusji szczerość. Wobec tego, po przeanalizowaniu przytoczonych przezeń faktów, nie dała mu innego wyboru. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej zdezelowaną paczkę fajek. Wyminął ją szerokim łukiem, po czym opadł na pryczę. Protest sprężyn przybrał formę jękliwego zgrzytu.
 — Anioły mają nieźle nasrane w baniach — orzekł w końcu, bowiem w pierwszym odruchu chciał znowu użyć przepony do wytworzenia nieprzyjemnego dla uszu śmiechu, ale zrezygnował z tej pokusy. Umiejscowił jednego z trzech pozostałych papierosów w ustach, po czym odrzucił wymięty karton na poduszkę. Sięgnął po zapalniczkę i odpaliwszy papierosa, zaciągnął się nim. Czując przyjemne mrowienie w gardle, powtórzył tą czynność jeszcze dwukrotnie i dopiero wówczas ponownie zaszczycił dziewczynę spojrzeniem. — Musisz mi wybaczyć, że poskąpiłem cię tej przyjemności, ale jak mniemam pewnie nigdy nie miałaś niczego w ustach — odezwał się z wyraźną uszczypliwością, odganiając ręką opary puszczone uprzednio przez usta i nos w postaci nieprzyjemnego dymu, który osiadł się wszędzie gdzie mógł, nadal czynią swoją powinność względem uzależnionego.
 Nie przepuszczał, że kiedykolwiek będzie potrzebował opiekunki dwadzieścia cztery na dobę. Do jasnej cholery, przecież nawet ojciec Kido Araty nie inwestował w pomocą domową, gdy ten smarkacz był dzieckiem bojącym się własnego cienia. Co tym skrzydlatym strzeliło do łba?
 — I jak mnie oceniasz w skali od jeden do dziesięciu, aniele stróżu, hm? Nadaje się do programu moralizującego?
 Prychnął, gdyż miał wrażenie, że owe słowo wypowiedziane jego ustami brzmiało jak żart; w zasadzie nadal tkwił w przekonaniu, że to dowcip, który po zdemaskowaniu sprawi, że z jego oka popłynął łzy rozbawienia, gdy będzie go opowiadał chociażby Nine'owi nad kuflem piwa w "Przeszłości".
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 Bardzo nie podobał się jej ton jakim się do niej odzywał. Mężczyzna ten ewidentnie nie miał okazji przebywać w cywilizowanym świecie, gdyż brakowało mu ogłady oraz samodyscypliny; poza tym jego wygląd również wołał o pomstę do nieba. Przetłuszczające się włosy, pożółkłe zęby, a co za tym szło nieprzyjemny oddech i paskudny zarost. Facet musiał się od dawna nie widzieć w lustrze, bądź w takowym nie chciał się przyglądać. Ciężko było go nie oceniać po okładce, ale nawet wnętrze wydawało się dziwnie zdezelowane. Zaneri miała poczucie, że przydzielono jej wrak. Rozkładający się na dnie statek, porośnięty szlamem i niechętnie pragnący wydostać poza obręb mułu, w którym się znajdywał.
 Spojrzała z troską na kładącego się na pryczy podopiecznego. Było jej go niesamowicie szkoda. W kpiącym oku dostrzegła tlącą się samotność. Gorycz przelewała się w jego agresywnych, niekontrolowanych ruchach, a ona miała całkowitą świadomość tego, że Yury był człowiekiem niezwykle zagubionym.
Zaneri poczuła rozlewające się w niej ciepło oraz chęć opieki nad tym niepokornym stworzeniem. Zwierzchnicy przydzielając jej tak trudnym okaz do uleczenia, zapewne mieli w tym większy cel. Widzieli nie tylko niej potencjał, ale również w nim. Kimkolwiek był, ona zamierzała mu pomóc. Bezwzględnie na straty jakie mogła ponieść.
Anioły wiedzą co robią.
Zapewniła. Siadła na skraju łóżka w okolicy jego kolana. Spojrzała na zniszczą twarz i sińce pod oczami. Nora, w której mieszkał również nie sprzyjała dobremu nastrojowi. Wszystko krzyczało o pomoc, jednak najgłośniej krzyczał Wieczny.
—  Musisz mi wybaczyć, że poskąpiłem cię tej przyjemności, ale jak mniemam pewnie nigdy nie miałaś niczego w ustach.
Nie palę.
Nic więcej nie miała zamiaru dodawać w tej dwuznacznej uwadze. Poza tym, nie bardzo nawet zrozumiała dwuznaczny podtekst. W Edenie anioły nie rozmawiały o podobnych sprawach, rzadko się zdarzało, aby któremukolwiek przyszły do głowy nieetyczne lubieżności. Wszystko odbywało się według boskich zasad, a ona nie mogła ich negować.
—  I jak mnie oceniasz w skali od jeden do dziesięciu, aniele stróżu, hm? Nadaję się na socjalizacje?  
Marnie. Dałabym ci naciągane dwa, ale sądzę, że da się coś z tym zrobić. Może na początek pokażesz mi miejsce, w którym mieszkasz? I gdzie ja, będę mogła spać.
 Wstała z łóżka podchodząc do małego okienka, przez które z trudem wdzierało się jakiekolwiek słońce. Pokój wydawał się posępny i ponury, śmierdziało w nim papierosami i wódką. Smród ten drażnił jej nozdrza na tyle, aby w końcu otworzyć zabarykadowane okno na oścież. Wiatr wdarł się do środka natychmiast, przeganiając gnijący smród.
 Ściągnęła z siebie długi, obszerny płaszcz przewieszając go przez oparcie krzesła, a tuż obok jego nóżki postawiła dwa ciężkie miecze. Najwidoczniej drobna, krucha postura sprawiała mylne wrażenie o dawnym żołnierzu Zastępu.[/color]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Imponowała mu swoją niezłomnością i odpornością na komentarze, którymi zwykle nakręcał rozmówcę, doprowadzając do potyczki siłowej, rzadziej słownej, gdyż z tą radził sobie zdecydowanie słabiej. Bardziej przemawiały za nim czyny.
 Oparł plecy o chropowatą powierzchnie ściany, chłodniejszej od temperatury w pomieszczeniu. Czując, jak materac ugina się pod ciężarem drugiego ciała, usta drgnęły mu w uśmiechu. Przez chwilę rozważał wykorzystanie tej sytuacji, ale nie miał najmniejszej ochoty na przystosowanie jej diabolicznych, nadprzyrodzonych mocy na samym sobie, zatem skapitulował. Zamiast tego wpatrywał się w jej oblicze, a uśmiech na ustach się poszerzył.
 — Nie palisz. Nie pieprzysz się. I pewnie też nie pijesz — podsumował, krzywiąc się lekko po jego dokonaniu. — Jak wygląda życia w całkowitej abstynencji, Zaneri? Nie brakuje ci rozrywek?
 Obserwował ją z uwagą, znowu się zaciągnąwszy. Anioły. I ich pieprzony dekalog moralności. Jak można czerpać z życia przyjemność wyrzekając się wszelkich oferowanych przez nań dobrodziejstw? Paranoja.
 Nie poczynił nawet pół kroku, by odwieść ją od pomysłu powstania z pryczy. W zasadzie nawet nie drgnął. Stracił zainteresowanie jej ciałem kilka minut wcześniej, po tym, jak wyjawiła mu swoją prawdziwą tożsamość, co sprawiło, że rozważał w myślach oddanie ją w ręce fanatyków Kościoła Nowej Wiary. Rzecz jasna jako oznaka dobrej woli, bo planował złożyć im wizytę, chcąc wypytać ich o rzekomych jeźdźców apokalipsy siejących terror, a niewątpliwie zachęta pod postacią anioła rozwiązałby im języki i zachęciła do współpracy.
 — Tutaj mieszkam. — Omiótł wzrokiem skromną zawartość pomieszczenia. Jego stan nie mógł się równać z chociażby niewielkim, czteropokojowym mieszkaniem, wynajmowanym przez Kido tuż po zrezygnowaniu z życia małżeńskiego, ale jednak ten metraż całkowicie go zadowalał . Miał dach nad głową. Miejsce, gdzie mógł przeczekać niedogodne warunki atmosferyczne i zmrużyć oko; wśród ludzi tak samo dysfunkcyjnych, jak on sam. O dziwo tylko w ich towarzystwie czuł się bezpieczenie, jakby świadomość wspólnego szaleństwa dodawała mu skrzydeł. — Ładne lokum, co nie? Mam cię po nim oprowadzić i pokazać zawartość szuflad? — Sarknął.
 Wprawdzie mógł wykazać się większym taktem i oprowadzić swojego gościa po Kamiennej Wieży, ale nie ufał jej na tyle, by dzielić się z nią tą wiedzą. Nie nabrał się na jej urokliwie oblicze; podejrzewał, że było tylko słodką powierzchownością.
 Anioł stróż? Dobre sobie. Nie potrzebował prywatnego światła na końcu tunelu. Był zdany jedynie na siebie i taki układ bezwątpienia mu odpowiadał.
 Zaciągnął się papierosem po raz ostatni, zanim udzielił jej odpowiedzi na drugi człon pytania. Aczkolwiek, zanim to nadeszło, uchwycił w palce butelkę leżącą w niewielkim oddaleniu na ziemi i przycisnął do ust jej szyjkę.
 — Nie wiem, gdzie będziesz spała. Mógłbym ci oczywiście zaproponować miejsce obok siebie, ale no cóż... nie przepadam za cnotkami — odparł po skosztowaniu sporego łyku trunku. Nie mógł równać się z Putinką, więc nie rozgrzał mu przełyku, ale przynajmniej dzięki niemu ugasił pragnienie. — Poza tym czy Smocza Góra wygląda jak przytułek dla bezdomnych? Chcesz tu zostać? Nie ma sprawy, ale uwodnij, że na to zasługujesz. — Zacisnął dłoń na srebrnym łańcuchu; wisiał na nim zdobyty przed wieloma laty kieł i obrączka – jedna pamiątka po jego poprzednim życiu. — I jeszcze jedno: nie myśl sobie, że będziesz łazić za mną krok w krok. Cenię sobie prywatność i niezależność. Jeśli spróbujesz odebrać mi jedną z tych dwóch rzeczy, przestaną tryskać dobrocią — rzekł, wyrzucając peta do opróżnionej flaszki, po czym odrzucił ją na podłoże. Oko spoczywało na kobiecej sylwetce. Nawet powiew świeżego powietrza wdzierającego się przez niewielkie okienko nie przepędziło napięcia, które wytworzyło się pomiędzy nimi.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 — Nie palisz. Nie pieprzysz się. I pewnie też nie pijesz.
Zaneri posiadała w swoim asortymencie tonę cierpliwości, kilogramy wyrozumiałości i gram chęci do odpowiadania na durne komentarze jej podopiecznego. Wzrokiem spoczęła na wargach obnażających się w paskudnym, szyderczym uśmiechu i już wówczas wiedziała, iż mężczyzna nie oszczędzi jej drwiny.
 Nie pomyliła się, jednak ona pozostała nieporuszona jego słowami. Wręcz przeciwnie, parsknęła przyjemnym, ciepłym śmiechem i pokręciła z pobłażaniem głową. Wpatrywała się w oblicze Wiecznego, jak matka, która usłyszała od swojego dziecka coś nadwyraz głupiego.
— Jak wygląda życia w całkowitej abstynencji, Zaneri? Nie brakuje ci rozrywek?
Nie narzekam na brak rozrywek. Smutni ludzie potrzebują używek do utrzymania swojego zadowolenia.
 Przyjrzała się jego zszarzałej cerze, której najpewniej nabawił się od palenia zbyt dużej ilości papierosów. Zęby także pozostawiały wiele do życzenia, a o pożółkłych opuszkach palców wolała nawet nie wspominać. Smród tytoniu unosił się za nim i jedynie go przebijał odór wódki. Mieszanka ta stanowiła dla niej prawdziwą walkę z mdłościami, lecz nie zamierzała skarżyć się.
— Nie wiem, gdzie będziesz spała. Mógłbym ci oczywiście zaproponować miejsce obok siebie, ale no cóż... nie przepadam za cnotkami.
 Hah. Zabawne. Teraz wiedziała dlaczego głowa Yury'ego pozostawała nieobstawiona przez tak długi czas przez żadnego anioła. Jej bracia najwidoczniej musieli wcześniej go sprawdzić, a następnie wycofać się z misji samobójczej.
 Hah. Kompletnie się im nie dziwiła.
Yury wydawał się nie mieć w sobie krzty przyzwoitości, a informacje jakie uzyskała od Jednorękiego Bandyty jednoznacznie wskazywały iż są boleśnie prawdziwe.
 Yury'emu brakowało ogłady. Kompletnie nie wiedział jak zachowywać się przy kobiecie, co kompletnie pomijała, jednak jego język mógłby ulec lekkiemu poprawieniu. Zaneri w myślach wynotowała sobie wszystkie wady podopiecznego. Na obecny moment przywar było więcej aniżeli zalet.
 Uśmiechnęła się ciepło.
Spokojnie, poradzę sobie.
Trzeba przyznać, że odporna była na zniechęcenie i jad Yury'ego, który co rusz leciał w jej stronę.
 Powietrze dotarło do każdego zakamarka pokoju, dzięki czemu mogła rozejrzeć się po wnętrzu. Ściany wydały się jeszcze bardziej brudne niż przedtem, a spartańskie warunki prosiły o kobiecą rękę.
 Podwinęła rękawy do połowy łokci. Uznała, że skoro Wieczny zamierzał przegnić cały dzień w łóżku, próbując się jeszcze bardziej doprocentować, droga wolna.
 Zauważyła w rogu pokoju stojący materac. Wydawał się ciężki i przewyższał ją wzrostem, jednak tak jak mężczyzna uważał — jej urokliwe oblicze zdawało się jedynie przykrywką. Powaliła materac jednym ruchem, a następnie przeszukała mu szafki w celu znalezienia koca. Niestety, Yury nic takiego nie posiadał, jednak ona wcale nie wyglądała na zniechęconą.
— Poza tym czy Smocza Góra wygląda jak przytułek dla bezdomnych?
Miło byłoby gdybyście okazali nieco więcej empatii strudzonym podróżnym...
On nie miał z nią żadnych szans. Wieczny stał na straconej pozycji, a im bardziej się stawiał, tym ona pokazywała swój upór.
Zaneri miała jasno postawiony cel, dla niej nie istniała powrotna droga.
— Chcesz tu zostać? Nie ma sprawy, ale uwodnij, że na to zasługujesz.
 Ależ on był uparty.
 Przez chwilę nawet pojawił się cień irytacji, którego nie mógł dostrzec jednooki mężczyzna, gdyż przesuwała materac pod ścianę z dala od łóżka Wiecznego.
 Wyprostowała się, nie ruszając. Czekała aż skończy, pośrednio go słuchając. Trawiła słowa, memlała swoje w głowie. Zastanawiała się jak ma do niego dotrzeć, aby ten w końcu zrozumiał, że ją nie obowiązywały żadne zasady...
Yury.
Zaczęła wolno, odwracając się. Spojrzała na żałosne zwłoki leżące na pryczy. Obraz nędzy i rozpaczy.
Nie będę niczego udowadniać. Nie przybyłam tutaj, aby przynależeć do grupy najemniczej. Jestem tu dla ciebie. Mam zamiar cię chronić i dbać o ciebie, kiedy będziesz cierpiał. Ideologia waszej grupy jest mi całkowicie obojętna. Pogódź się z tym i lepiej zaakceptuj, że w końcu nie będziesz samotny.
 Westchnęła. Podeszła do niego, zabierając mu butelkę z dłoni. Spojrzała z troską na krzywe oblicze Wiecznego, mając nadzieję, że ten w końcu zrozumie.
— I jeszcze jedno: nie myśl sobie, że będziesz łazić za mną krok w krok. Cenię sobie prywatność i niezależność. Jeśli spróbujesz odebrać mi jedną z tych dwóch rzeczy, przestaną tryskać dobrocią.
A ja cenię sobie twoje bezpieczeństwo.
Co miało znaczyć, że ma w nosie jego prywatność i niezależność.
 Od tej pory będą nierozłączni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Smutni ludzie, powiadasz? — Nie spełniał tego wymogu; w poszarzałym przez starość oku dominowało przede wszystkim rozbawienie, które osiadło się również ustach w formie uśmiechu. Anielica non stop poprawiała mu humor, lecz obawiał się, że ten stan będzie utrzymywał się jedynie w początkowej fazie ich znajomości. Na dłuższą metę wszyscy bez wyjątku grali mu na nerwach, czego doskonałym tego przykładem była Smolista Hydra. Darzył ją ogromną sympatią, ale potrafiła zaleźć mu za skórę w najmniej oczekiwanym momencie.
 W głowie snuł plan, jak pozbyć się różowłosej piękności, a oczami wodził po jej bądź co bądź ponętnych pośladkach, które poruszały się za każdym postawionym krokiem. Nic dziwnego, że anielska społeczność zamykała się na obcych, skoro w edeńskim mieście kryły się takie okazy kobiecość, choć ubolewał, że brakowało jej dwóch argumentów na wysokości klatki piersiowej. Spore niedopatrzenie jej Stwórcy, a może po prostu Bóg nie chciał siać zgorszenia wśród swoich cnotliwych popleczników? Może zamiast oddać ją w ręce KNW, powinien rozważyć opcje sprzedania ją do burdelu? Tam na pewno jej kobiece walory zostaną docenione i wykorzystane w każdy możliwy sposób.
 Westchnął głęboko, kiedy nadal szła w zaparte. Czyżby marnował swój czas, chcąc przemówić jej do rozsądku? Miał bowiem wrażenie, że prowadzi dialog ze ścianą, choć nawet ta uległa pod ciosem jego pięść, gdy kończyła mu się cierpliwość.
 — Podsumowując: Chcesz nadstawiać za mnie karku, tak? — Zwilżył spierzchnięte wargi językiem, nadal krzywiąc w je rozbawionym uśmiechu. — Nie obraź się, ale prędzej czy później zginiesz, robiąc to i mam wrażenie, że nadejdzie to prędzej niż później, rozumiesz? Moja profesja to nie przelewki. Jestem najemnikiem, Zaneri. Wiesz, czym zajmują się najemnicy? — Wstał z pryczy w akompaniamencie jęku sprężyn i rozciągnął zastałe mięśnie. — Rabują. Tropią. Torturują. I rzecz jasna mordują, a tym zajmuje się najczęściej. Mówiąc prościej: wykonują czarną robotę za kogoś, kto nie chce pobrudzić sobie rąk. Więc jak sama widzisz - trwanie u mojego boku może dostarczyć ci wielu nieprzyjemnych doznań, na czym ucierpi przede wszystkim twoje sumienie. Wycofaj się, póki jeszcze możesz. To nie miejsce dla niezbrukanej przemocą i krwią księżniczki twojego pokroju.
 Sięgnął po swoją kurtkę. Ubrał ją, czując na barkach ciężar pochowanych po kieszeniach przedmiotów. Upewnił się, że wśród nich znajdowała się nowa paczka papierosów, zapalniczka piromana i ta zabawna latarka, którą zdobył kilka miesięcy temu; wszystko było na swoim miejscu, mógł ruszać w drogę, aczkolwiek nie był do końca przekonany, czy chce pozostawić swojego gościa samego. Zerknął ku niej. Akurat była na etapie przeszukiwania zawartości szuflad.
 — Możesz zatrzymać jedną parę — rzucił, nawiązując do znajdujących się w nich majtek. Uchwyciwszy w palce paczkę, którą wcześniej rzucił na łóżku, poczęstował się ostatnim pozostałym w niej papierosem, po czym odrzucił pudełko na podłogę i przygniótł ciężkim buciorem. — Potrzebujesz chwili do namysłu, czy mam cię odprowadzić do Edenu? I tak zmierzam mniej więcej w tamtym kierunku. Zlecenia. Sama rozumiesz — wzruszył ramionami — albo nie. Cholera wie. Ciężko cię rozgryźć. — Zaciągnął się papierosem.
 Nie uszanował jej prawa do odpoczynku, bo on odpoczął już wcześniej, teraz pragnął rozprostować stare kości i wziąć się do roboty, wszak dał właścicielowi burdelu słowa, że upora się ze znalezieniem lokalizacji jeźdźcy w możliwe jak najkrótszym czasie. Gawędząc z tą uroczą niewiastą, nie przyczyniał się do jego rychłego odszukania, więc tak czy owak musiał w końcu powziąć odpowiednie kroki, by zrealizować powierzony mu cel. Ulokował w dziewczęciu wyczekujące spojrzenie.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

 Yury sprawiał wrażenie, jakby nie chciał słuchać tego, co do niego mówiła. Uważała to za bardzo ważne rzeczy, które on notorycznie negował i podważał. Wolno traciła cierpliwość, jednak nie dała się zdradzić w żaden sposób. Uczucia doskonale z kamuflowała pod maską pokory, jednak i ta również miała swoje granice. Była pewna, że on próbuje ją testować i złamać silną wolę, a na to pozwolić sobie nie mogła. Posiadała zbyt dużą dumę oraz zbyt bolesny bagaż doświadczeń, aby ulec Wiecznemu. Nie tacy próbowali ją złamać. Nie tacy łamali jej kości, sprawdzając anielską regenerację. Nie tacy zadawali rany fizyczne oraz psychiczne. Nie takim nie dała się zabić.
Tak, chcę nadstawiać za ciebie karku. Co w tym dziwnego?
Chociaż w tej kwestii się zgadzali albo chociaż ta kwestia dotarła do przepitej łepetyny podopiecznego.
Yury, ty także się nie obraź, ale nie przeraża mnie Desperacja, ani tym bardziej twoja praca. Oczywiście, wolałabym, abyś sadził pomidory w domku przy jeziorze, ale nie zmuszę cię do tego, bo nie mam takiej siły. Więc z łaski swojej zatkaj w końcu jadaczkę i przestań mnie zniechęcać, bo twoje marudzenie jedynie doprowadza do złej energii jaka nas otacza, okej?
 Zero dyskusji. Może tym razem odpowiednia zębatka zaskoczy w mózgu najemnika.
Wizja ogrodnika Yury'ego bardzo spodobała się Zaneri i przez chwilę nawet przemknęło jej przez myśl, że być może za jakiś czas sam zacznie budować dom z drzewa.
I dziękuję, że uważasz mnie za księżniczkę. Dobrze byłoby, gdybyś potrafił się jeszcze przy takich zachować.
Szczera aż do bólu. Nie zrobiła sobie nic z przytyku Wiecznego, wręcz przeciwnie obróciła go na swoją korzyść, co mogło niejednego irytować.
Wygrzebała z szafki majtki, stojąc plecami do niego. Słysząc ruch, a następnie zakładanie odzieży odwróciła się, patrząc co ten zamierza zrobić. Rzuciła majtkami przez ramię, a te opadły na ziemię.
— Nie trzeba mnie nigdzie odprowadzać. Znam drogę, jednak nie wybieram się do domu. Sam rozumiesz.
Grała podobnymi kartami co on. Uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a jej urokliwe oblicze posiadało w sobie nutkę diabelskości.
Ciebie także ciężko rozgryźć, ale będziemy mieć mnóstwo czasu, aby się poznać.
Zabrała dwa miecze oparte o ścianę. Założyła je na plecy i narzuciła szybko obszerny płaszcz, ukrywając swoją drobną, kobiecą sylwetkę.
Jakie mamy zlecenie? Co dokładniej musisz zrobić?
Odparła z powagą, a kapitulacja Yury'ego byłaby najwłaściwszym z możliwych wyjść. Jeśli on naprawdę uważał, że przehandlowałby ją w burdelu bądź oddał w ręce KNW, był naprawdę mało rozgarniętym osobnikiem nie wiedzącym w jaki gniew wpakowałby się, gdyby padła podobna oferta. Zaneri pomimo swojego wyglądu odstawała od swoich sióstr. Delikatność i zewnętrzna powłoka nijak miały się do walecznego charakteru i siły jaką posiadała. Mierzyła się z najlepszymi męskimi szermierzami wielokrotnie wychodząc z potyczek zwycięską ręką. Dwa, potężne miecze tkwiące na jej plecach mogły jedynie zasugerować Yury'emu iż w tym smukłym ciele nie jest zamknięta laleczka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach