Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Pisanie 26.09.19 14:41  •  Laboratorium nr 7 - Page 6 Empty Re: Laboratorium nr 7
 Jako że Matt niespecjalnie wykazywał chęć do zaangażowania się w rozmowę, zdecydowała przejąć nieco stery i dopilnować, by pani doktor nie miała wrażenia konwersacji ze ścianą. Przynajmniej cały czas trafiali im się naprawdę mili ludzie, którzy z odpowiednią wyrozumiałością podchodzili do jak by nie było wystraszonej młodzieży. To nie jest takie proste, okazać trochę współczucia i nie stracić na profesjonalizmie, a przy tym dopilnować, by dzieciaki nie dowiedziały się zbyt wiele.
 — Trochę nie mamy wyjścia, przypadkiem trafił nam się taki pasztet... od załamywania rąk nic się na lepsze nie zmieni — odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. Podejście kobiety do całej sprawy samoistnie wywoływało delikatny uśmiech na obliczu Verity, zawsze miło zaskoczonej, gdy ktoś praktycznie obcy mówił na jej temat coś pozytywnego. Ona by przecież raczej powiedziała, że niesamowita to była reakcja władz na ich przykry wypadek. Od razu się nimi zaopiekowano, sztab naukowców próbował coś poradzić na groźbę otrucia, a chociaż zostali zmuszeni do pomieszkiwania w nowym miejscu przez dłuższy czas, przynajmniej wystarano się o w miarę komfortowe warunki.
 — Oby to już na dobre — dodała od siebie z naprawdę szczerą nadzieją, że pani doktor ma rację. Skoro zaś mogli już wracać do przydzielonych sobie pokojów, zamierzała skorzystać z tej możliwości. Co prawda Bajzel nie oberwał żadną groźbą i zatrutym znamieniem, ale chciała się upewnić, że jemu na pewno też nic nie dolega.
 — Idziesz też? — zwróciła się do Greenberga, bo gdyby też zamierzał wracać, mogli iść razem. Aczkolwiek bez względu na jego decyzję, udała się prosto na spotkanie z ukochaną psiną.

[zt]
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.19 19:50  •  Laboratorium nr 7 - Page 6 Empty Re: Laboratorium nr 7

- Haha. Zdrowi - powtórzył głucho po Meduzie, wykazując szczere zwątpienie na temat swojego stanu psychicznego i mentalnego. Przez chwilę kręcił ręką w powietrzu, badając swoją skórę z każdej strony, na ile jego chude ramię było stać na powykręcanie się pod każdym możliwym kątem. Wciąż. Była. Pusta. Huh. Z ulgo-rozczarowaniem pozwolił jej opaść w dół. Czy już do końca życia będzie musiał się taplać w głębokiej niesprecyzowanej i do końca uświadomionej ambiwalencji? Zaczynał powoli budzić się z osłupienia, że znamię i ciężar tego całego dziwacznego wydarzenia był już za nimi.
Chciał coś powiedzieć. Chciał nawet krzyczeć. Chciał się wyżalić, ale każda z tych rzeczy brzmiała jak napad dziecinnej złości. Ledwo otworzył usta ponownie, ale uprzedziła go Verity. Zacisnął pięści i zęby bardzo mocno, ukrywając się za wymuszonym uśmiechem. Był jej stokrotnie wdzięczny, że to ona jednak zabrała głos. Dzięki temu mógł jej potakiwać i ostatecznie prędko się z nią zabrał, choć nie bez wahania. Absolutnie nie miał pojęcia, o co mogło dyktatorowi chodzić, i tak bardzo nie chciał wiedzieć, że przez moment rozważał nie-pojawienie się w sypialni. Ale chyba nie bardzo miał wybór. Idąc za zielonowłosą w stronę wyjścia, obejrzał się kilka, czyli o wiele za dużo razy, na doktor, i wymamrotał na koniec jakieś pożegnanie.

[zt]
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach