Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 14.09.19 20:10  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
I oto zielone duo powróciło skąd przyszło. Trochę bezsensu, mogło by się wydawać, ale z drugiej strony, było to jedyne miejsce, które Matt kojarzył, i które udało mu się rozpoznać. Po drodze minęli z Verity parę intrygująco nęcących kierunkowskazów, ale nie bardzo wiedział po co miałby iść do prosektorium albo magazynu leków. Podejrzewał, że obydwa miejsca były zbyt dobrze strzeżone, żeby tam mogli się kręcić bez zwracania na siebie uwagi. Tu z kolei... poza odległymi głosami gdzieś w labiryncie nieznanych im ścieżek budynku, nie było na razie nikogo. Poza, oczywiście, kamerami w strategicznych punktach, wyobrażał sobie Ego, rozglądając się z popłochem, aczkolwiek dyskretnie, w poszukiwaniu szklanych inwigilujących ich mechanicznych oczu.
Po drodze opowiedział Verity o swoim spotkaniu z dyktatorem. Nie była to długa relacja.
- ...więc generalnie niczego nowego się nie dowiedziałem. Och, no w-wiesz, p-poza tym, że pewnie nas tam wyślą z powrotem, do jeziora i tego p-potwora, z tym ich artefaktem, ale kto ich tam wie? Może jeszcze zmienią zdanieee albo umrzeeeemy wcześnieeeej, albo późnieeeej - marudnie przeciągał słowa, nie ukrywając znużenia i drobnej irytacji. - A ty co robiłaś w międzyczasie? - spytał, stając przed drzwiami do znanego im już laboratorium. Drzwi były zamknięte, wiadomo. Nie mieli w swoich przepustkach pozwolenia na wejście. Potarł o siebie dłonie i wyciągnął nadgarstek, przysuwając sobie przepustkę pod nos, wiedząc, że jest w zasięgu czujników automatycznego otwierania. Przyszedł na informatyczny rekonesans. W teorii, nie było możliwe włamanie się do technologii S.SPEC. W teorii. Zwłaszcza nie zwykłą obywatelską przepustką. Z kolei jakkolwiek kombinowanie przy przepustkach było bardzo głupie i niebezpieczne. Ale... ale było parę drobnych rzeczy, które mógł zrobić, które nie były inwazyjne. Takie... patrzenie przez luki obronnego systemu. Wkładanie w metaforyczną lukę metaforycznego palca było ryzykowne, ale patrzenie? Patrzenie przez dziury, niczym przez brakującą cegłę w murze na równinę Desperacji, nie aktywowało żadnych alarmów. Oh boy, temu chłopcu serio się nudziło.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 21:08  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
 Koniec końców znów znaleźli się w tym samym miejscu, które odwiedzili jako pierwsze po przyjeździe znad jeziora. Nie żeby Verity zamierzała na to narzekać, bo i tak jej wycieczkowe plany nie zawierały żadnych konkretów. Cieszyła się tylko, że udało jej się odnaleźć Matta i przynajmniej nie musiała już być sama ze swoimi niezbyt radosnymi myślami. O ile Bajzel był kochanym stworzeniem i instynktownie próbował poprawić jej humor, miał mniejsze możliwości zajmowania uwagi. Ostatecznie lepiej już było wyrwać się z pokoju i połazić po korytarzach, nawet ryzykując przypałem, niż ślęczeć i się martwić niczym ostatnia niedorajda.
 Poza tym dowiedziała się czegoś nowego; na wieść o przypadkowym spotkaniu Greenberga z samym dyktatorem wyraźnie się ożywiła, zainteresowana przebiegiem rozmowy. Nawet jeśli ta wymiana zdań nie wniosła nic nowego do ich sytuacji, zawsze stanowiła jakiś ciekawy punkt, wokół którego można się było na chwilę poobracać. Jak by nie było, spotkać tak ważną osobistość to niecodzienne wydarzenie, przynajmniej tutaj, w M-3. W rodzinnym mieście Greenwoodówny sprawa miała się trochę inaczej, jako że od małego miała styczność z tego rodzaju elitami, aczkolwiek nawet one były nieco inne od tutejszych – tak jak i w sumie całe społeczeństwo.
 — Zdrzemnęłam się chwilę. Chciałam poczytać, ale wątki coś kiepsko się kleiły. — Pewnie, mogła poszukać innej książki, ale brakowało jej chęci do otwierania kolejnych dzieł i prób wciągnięcia się w fabułę. Może też za bardzo rozpraszała się wspomnieniami wydarzeń sprzed kilku godzin, które uporczywie wdzierały się do głowy, nie dając o sobie zapomnieć. Chociaz nie minęło wiele czasu, momentami odnosiła wrażenie, jakby minęła już cała wieczność, a termin ostatecznego rozrachunku miał nadejść lada moment.
 — To... co zamierzamy robić teraz? — spytała z nutką nadziei na to, że przynajmniej Matt zaprezentuje choćby cień planu. Nie chciała mu przeszkadzać w grzebaniu przy przepustce, toteż lekko nachylona ku chłopakowi czekała na jakąś odpowiedź.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 22:03  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
- Ummm... - mruknął w zastanowieniu. Popatrzył na Verity i przez chwilę majtał językiem w ustach, wypychając policzek od wewnątrz w zastanowieniu, aż wreszcie wzruszył lekko ramionami. - Więęęc. Próbujemy nie wpaść więcej na żadnych ważnych, decyzyjnych ludzi. A może... powinniśmy na nich wpadać? Może to przyśpieszy upływ czasu? Albo zaproponują więcej ciepłego zapewnienia co do naszej przyszłości niż dyktator - powiedział, wracając do przepustki. Przez chwilę klikał uważnie, wodząc wzrokiem po jakiś zakazanych wewnętrznych systemowych kodach. - Moooże spróbujemy trochę przetestować systemy S.SPEC? - dodał, nie podnosząc wzroku znad przepustki. - Zawsze chciałam zobaczyć jak to wygląda od wewnątrz - przyznał. - Bo co mi mogą na razie zrobić. Złapać mnie i wepchnąć do więzienia na pięć dni? I tak na razie nie ma to znaczenia. Zamknąć mnie po ponownym spotkaniem z Jeźdźcem? Jak przeżyję, jasne, to wtedy będę się martwił.
Po chwili jakby się zawahał. Ręka mimowolnie opadła nieco. Przygryzł dolną wargę, wyraźnie walcząc nad czymś w myślach.

Na jej nutkę nadziei w głosie zareagował inaczej niż się spodziewał. Normalnie nie powiedziałby na głos tego, co właśnie chciał jej powiedzieć. Ale ta zamknięta przestrzeń, dziwne czasowe anomalie przez jakie zdawało mu się, że przechodzą, tworzyła aurę jak na babskich wieczorkach, gdzie każda z uczestniczek mogła wyżalić się na swoje tematy swobodnie do podchmielonych, wyrozumiałych koleżanek.
- Tylko... tylko się nie śmiej, dobra? - mruknął cicho, niemal bełkotliwie, ale była na tyle blisko, że na pewno go zrozumiała. Rozejrzał się z typowym dla siebie popłochem dookoła, jakby bojąc się, że ktoś jeszcze mógłby ich podsłuchiwać i ten ktoś zdecydowanie roześmiałby się na jego słowa.
- ...modlić się? - Zaryzykował, aż lekki rumieniec zażenowania wyszedł mu na policzki, barwiąc mu bladą jak ściana twarz maźnięciem blado różowej farbki. - N-n-nie zrozum mnie źle, nigdy w nic szczególnie nie wierzyłem. I dalej... nie wierzę. A-ale widziałaś Jeźdźca. Czułaś tą... dziwną, suuuuper dziwną surową, ogromną moc jaką miał. Myślisz, że... że mógłby nas usłyszeć? Jakbyśmy... - zerknął na swoje znamię i zwinął usta do wewnątrz, zaciskając na nich zęby, żeby dalej już się nie kompromitować słowami. Może w ostateczności spróbuje. Może piątego dnia, może przez przypadek mu się któraś myśl sformułuje w błagalną prośbę. Może do piątego dnia zdąży wymyślić coś innego albo zjałowieje i zobojętnieje. Na razie z zawieszoną głową stał nad przepustką, trochę się bojąc odpowiedzi Verity.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 23:33  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
 — Jak przetestować? — wtrąciła, nie za bardzo rozumiejąc użyte przez chłopaka wyrażenie... a raczej na ile dosłownie miał je na myśli. Jak niby do licha mieliby zrobić cokolwiek z systemami SPEC? Chyba, że mowa tu o zabezpieczeniach drzwi, te mogli sprawdzić w mgnieniu oka: wszystkie pewnie działały bez zarzutu, nie dopuszczając do wnętrz obywateli bez odpowiednich uprawnień. W każdym innym znaczeniu pomysł Greenberga zahaczał o przekraczanie granic prawa.
 Miał jednak trochę racji z tym, że i tak niewiele mogły im zrobić przewidziane za taką "zabawę" konsekwencje. Dożywocie? Prawdopodobnie trwałoby pięć dni. Prace społeczne? Niewiele by się zdążyli narobić. Grzywna? Spłaci się z ubezpieczenia na życie, czy coś. W obliczu rychłej śmierci można było przestać się przejmować pewnymi sprawami i skorzystać z okazji, by chociaż ten raz zrobić coś absolutnie szalonego. Ostatecznie najwyżej spróbują się wymówić tym, że klątwa tajemniczego jeźdźca trochę poprzestawiała im w głowach.
 — .... tylko się nie śmiej, dobra?
 Spojrzała na Matta wymownie, chcąc tym niemym komunikatem przekazać uprzejme, acz stanowcze "za kogo ty mnie słonko uważasz". Daleko jej było do wyśmiewania cudzych pomysłów czy problemów, nie tylko ze względu na własne doświadczenia. Przede wszystkim starała się zawsze zrozumieć czyjś punkt widzenia i nie oceniać, Matthew nie musiał się więc obawiać żadnej negatywnej reakcji z jej strony. Z uprzejmym zainteresowaniem wymalowanym na twarzy wysłuchała wypowiedzi chłopaka, przytakując na koniec z pełnym zrozumieniem.
 — To wcale nie takie głupie. Znaczy... sama też nie wiem, co o tym wszystkim myśleć i czy ten facet naprawdę ma jakieś niesamowite moce... ani czy to ma związek z tym całym Bogiem. Tata mi trochę o nim opowiadał, ale nie pamiętam żadnego fragmentu o truciu wody w jeziorze i grożeniu śmiercią przypadkowym plażowiczom. — W gruncie rzeczy Adrian w ogóle mówił na temat wiary niewiele, raczej odpowiadał na nieliczne pytania stawiane mu przez przybraną córkę w różnych momentach ich wspólnego życia. Często miała ochotę pociągnąć temat i dowiedzieć się więcej, jednak jej opiekun wydawał się być nieco skrępowany udzielaniem takich wyjaśnień. Przykrywał ten fakt nie do końca zręcznym humorem, po tym wyczuwała go bezbłędnie.
 — Generalnie chyba w niczym by to nie zaszkodzi. W końcu jak się pomodlisz, to co się stanie? Albo jest ktoś, kto słucha i wtedy super, albo go nie ma i co najwyżej zmarnowałeś trochę czasu. Niby nie mamy go jakoś szczególnie dużo, ale... — Wzruszyła ramionami, przywołując na twarz nieco wyraźniejszy uśmiech. — Czymś się trzeba zająć, co nie?
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.09.19 20:22  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
Szła miarownym krokiem, a dźwięk jej obcasów rozbrzmiewał echem wśród sterylnych korytarzy. Czytała jeden z raportów, który wyciągnęła z białej teczki trzymanej pod pachą. Kierowała się do siódemki, w celu przejrzenia wyników badań próbek krwi Verity i Ego i raportów dotyczących ich tajemniczych znamion, pamiątek po bliskim spotkaniu z jeźdźcem Apokalipsy. Nie zajmowała się nimi wcześniej, choć naturalnie miała ogólny wzgląd w sprawę - jako naukowiec pracujący dla organizacji, poza tym dużo się o tym szeptało w przerwie na papierosa czy kawę - otrzymawszy więc odgórny rozkaz o ponowne przebadanie pacjentów, bezzwłocznie udała się do laboratorium.
Używając identyfikatora, otworzyła drzwi. Przystanęła w progu, kiedy jej ślepiom ukazały się dwie postacie, dokładnie te same, których akta przed chwilą przeglądała. Zmarszczyła brwi, idąc w ich kierunku.
- A co wy tutaj robicie? - rzuciła. No bo, w gruncie rzeczy to nie powinno ich tutaj być. Chyba, że przeprogramowano im identyfikatory na okres kwarantanny. W co śmiała wątpić. Ale że i tak miała ich przebadać, więc prędzej czy później by się tu zjawili, machnęła tylko ręką - A z resztą nieważne... Jestem doktor Sunhwa Seo. Możecie mi mówić po imieniu - tylko nie pani, nie jestem od was dużo starsza, auć - Będę się dzisiaj wami zajmować, to polecenie z samiutkiej góry. Dużo się ostatnio działo i musimy powtórzyć badania. Spokojnie, będą krótsze niż poprzednio - posłała im pokrzepiający uśmiech.
Podeszła do jednego z regałów, wysunęła szufaldę i wśród alfabetycznie ułożonych teczek znalazła odpowiednie, choć nie sposób było ich pomylić z innymi, miały soczyście żółtą barwę.
- Pokażcie mi swoje znamiona. O ile je macie... - ostatnie zdanie powiedziała nieco ciszej, jednocześnie kartkując papiery.



Hejka, ja na chwilę! Wybaczcie, że bez zapowiedzi. Podciągajcie rękawy, to będzie szybciej :V
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.09.19 20:42  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
O proszę. Ktoś! Przyszedł ktoś! Nie wiedział czy czuć ulgę czy stres, więc na razie postanowił nie czuć konkretnie nic i zachować swoje emocje głęboko pod żołądkiem, żeby tam się kisiły aż stanie się coś wartego mimowolnego wybuchu uczuć. Bez słowa rzucił wszystko co robił, choć idea modlitwy i wspierające słowa na ten temat Verity gdzieś w nim utkwiły, gdzieś niedaleko tych pod żołądkowych emocji.
"Dużo się ostatnio działo"? Ego posłał ukradkowe pytające spojrzenie do Ver, bo obydwoje byli tak odseparowani od wszystkiego, że dla nich równie dobrze czas mógłby stać w miejscu. Zaczynała go boleć głowa. Niedający się doprecyzować w żadnym konkretnym miejscu nacisk na całą czaszkę, tak żeby tradycji było zadość. Przecież nie można było pozwolić, aby poczuł się dobrze nawet przez pół minuty, bo wtedy jeszcze mógłby pomyśleć, że kiedyś życie stanie się łatwiejsze i mniej bolesne, i co by wtedy ze sobą zrobił.

Bez słowa podążył za doktor Seo i zaraz byli w środku. Zmieszał się na jej ostatnie słowa, które w ciszy laboratorium nie dały się zgubić nawet pomimo ich cichszego tonu. O ile ma swoje znamię? Przełknął ślinę, zerknął na Verity ze zmęczonym "what even the fuck" na twarzy i podciągnął rękaw do góry.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.09.19 22:10  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
 W gruncie rzeczy już chyba im było wszystko jedno, czy ktoś zostanie świadkiem ich małego włamania czy też nie. Ostatecznie, czy mogli zagrozić im czymś gorszym, niż pan znad jeziora? Nie. No właśnie, dlatego przybycie kolejnej osoby z licznego grona pracowników SPEC nie wywołało praktycznie żadnego poruszenia, chyba że błysk ciekawości. Może miała dla nich jakieś nowe informacje? Może będą mieli czym się zająć przez najbliższe kilka, czy nawet kilkanaście minut?
 Rzeczywistość okazała się wyprzedzać oczekiwania w momencie, gdy po krótkim wstępie nadszedł czas na okazanie nieszczęsnych znamion. Verity uniosła naznaczoną dłoń i ledwie wzrok padł na powierzchnię skóry, aż zamarła z przejęcia. Zamrugała gwałtownie, chcąc się przekonać, czy to nie oczy płatają jej figla; dla pewności sprawdziła też na drugiej ręce, jednak oględziny bez względu na wszelkie prawdopodobieństwo wskazywały jedno: zatruty symbol zniknął. Nie został po nim nawet ślad, żadnego podejrzanego swędzenia, wyblakłych kresek po domniemanym jadzie, nic!
 — Nie ma go. — Ledwie wydusiła słowa wraz z resztką oddechu, od razu kierując spojrzenie ku Greenbergowi. Musiała się przekonać, czy i jemu przydarzył się ten niewątpliwy cud. Zaraz jednak zerknęła na kobietę z niemym pytaniem zawieszonym w eterze. Nie mogła się zdecydować pomiędzy co do jasnej ciasnej?, to dobrze czy źle? a i co teraz?
 Zawsze istniała jeszcze opcja, że to wszystko jej się śni.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 19:25  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
Nie ma go. Na te słowa, Sunhwa przerwała lekturę i posłała Verity zaciekawione spojrzenie. Dla doktor było to równie zaskakujące. A więc naprawdę zniknęły? Jak to możliwe? Byli całkowicie zdrowi? Co takiego się wydarzyło? Co zrobił Hadrian? Miała masę pytań i zero odpowiedzi.
- Mogę zerknąć? - założyła parę gumowych rękawiczek i lekko chwyciła nadgarstek dziewczyny, przysuwając jej rękę bliżej siebie. Gładka skóra, jak gdyby nigdy nie było tam żadnej rany. Dla pewności przejechała po ręce Verity kciukiem, szukając wypukłości czy innych ewentualnych pozostałości niewidocznych dla oka. I nic. - Matthew? Jak u ciebie? - przesunęła palcem i po jego ręce, żeby upewnić siebie samą, że blizny zniknęły, wyparowały, puf! - Jesteście szczęściarzami, to może teraz kupon na loterię? Ekhem. Dla pewności musimy powtórzyć badania krwi, usiądźcie sobie wygodnie.

Wyciągnęła odpowiedni ekwipunek i rozpoczęła zbieranie próbek. Zaczęła od Verity. Komora strzykawki wypełniła się szkarłatną cieszą. Podpisała próbkę, po czym przeszła do Ego, powtarzając procedurę. Obie fiolki umieściła w analizatorze krwi i uruchomiła maszynę.
- Za chwilę porównam wyniki z poprzednimi, ale te badania to czysta formalność. Myślę, że nie musicie się denerwować. Znamiona zniknęły, a co z innymi dolegliwościami? Słyszeliście wcześniej głosy, co z nimi? - zagaiła, co rusz zerkając na pracujące urządzenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 19:44  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
Zaskoczony głośno wciągnął powietrze, kiedy podążał wzrokiem za ruchem palców doktor po jego ręce. Żadnego znamienia. Podniósł wzrok, ale nie odpowiedział na zadanie pytanie. Wszyscy widzieli, że najwidoczniej wszystko już w porządku. Ale ból głowy nasilał się, jednocześnie czuł się lekko, zbyt lekko, żeby ustać na nogach. Dobrze, że zaraz ich posadziła na krzesłach na pobranie krwi, bo inaczej miękkie kolana odmówiłyby współpracy same.

Nie rozumiał. Nic nie rozumiał. I bez problemu dało się to wyczytać z jego milczącej osoby, ze spojrzenia pusto wbitego w nicość, którym czasem zerkał na Verity. Nie tego się spodziewał. Tak szczerze, ten scenariusz nawet mu nie przeszedł przez myśl, że skończą cali i zdrowi. Dobre zakończenie było zbyt abstrakcyjnym pojęciem, żeby mógł zrozumieć co Meduza do niego mówiła. Czuł się okropnie oszukany i zdradzony, nie mając nawet pojęcia czemu. Zmarszczył nos w krótkim grymasie niezadowolenia. Na pytanie o głosy tylko pokręcił przecząco głową, nie mogąc wydobyć z siebie własnego.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 20:12  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
 — Tak, proszę — z miejsca odpowiedziała kobiecie i podała jej rękę, tak by mogła dokładnie przyjrzeć się niespodziewanie pustej dłoni. Ciężko było uwierzyć w tak nagłą zmianę sytuacji, ale chyba nie mogli wszyscy na raz, we trójkę ulec zbiorowym halucynacjom, prawda? W dodatku pani doktor już wcześniej zdawała się wiedzieć, że znamiona mogą zniknąć... a więc posiadała jakieś dodatkowe informacje, których jak dotąd nie zdradziła. Tutaj pewnie zresztą wiele rzeczy tajono przed poszkodowanymi, nie chcąc powodować u nich paniki albo uznając, że zbyt szeroka wiedza nie jest im w gruncie rzeczy potrzebna. Verity jednak wolałaby wiedzieć, czy w takim razie to jakieś działanie władz sprawiło, że trujący symbol zniknął z jej ręki, czy też była to kolejna dziwaczna sztuczka, na temat której nikt nie umiał nic sensownego powiedzieć.
 — Loterie już sobie chyba odpuszczę, wygląda na to, że wykorzystałam limit szczęścia już do końca życia — zażartowała, zanim dała się zaprowadzić na kozetkę w celu pobrania krwi. Nawet nie drgnęła podczas wbijania igły, choć ten proceder zawsze powodował u niej pewien dyskomfort. Musiała jednak się przyzwyczajać, szczególnie że sama już niedługo miała ćwiczyć wykonywanie podobnych zabiegów.
 — Jak na razie też nic takiego nie słyszę — potwierdziła. Dziwaczne szepty raz nabierały na sile, raz słabły, ale teraz faktycznie umilkły na dobre. Musiała przeoczyć ten moment, choć wcześniej z takim utęsknieniem wypatrywała momentu, gdy nieznany głos wreszcie zamknie jadaczkę. Ważne jednak, że teraz faktycznie nic już jej nie szemrzało w uszach... o ile tylko ten stan miał się utrzymać, a nie być tylko chwilową poprawą przed najgorszym kryzysem.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 22:48  •  Laboratorium nr 7 - Page 5 Empty Re: Laboratorium nr 7
Pokiwała głową na znak, że słucha Verity, jednocześnie zatrzymując wzrok na Ego. Bidulek od jej przyjścia nie powiedział ani słowa i zdawał się dołować z każdą sekundą  coraz bardziej. A przecież nie umierali! Postanowiła więc dać mu więcej przestrzeni i skupić się na rozmowie z Verity, która zdawała się być głosem reprezentacyjnym dwójki.
- To musiało być męczące. Jesteście niesamowici, nie potrafię wyobrazić sobie siebie w waszej sytuacji... - próbowała ich pocieszyć, pochwalić, cokolwiek, chociaż mówiła szczerze, mogła się jedynie domyślać, jak zachowałaby się na ich miejscu. I nie byłby to happy end.
Po raz kolejny zerknęła na analizator, a ten, jak gdyby na zawołanie, wydał z siebie kilka niezbyt długich pisków, sygnalizując, że zakończył analizę. Sunhwa zebrała wydruki, by porównać z poprzednimi. Kilkunastosekundowa lektura potwierdziła, że wszystko wróciło do normy. Tak po prostu. Studiowała kartki jeszcze przez chwilę, by być pewną, że niczego nie pominęła. Bezgłośnie poruszała wargami, czytając rzędy literek i cyferek. Nie znalazła niczego niepokojącego.
- Jesteście zdrowi - brzmiała, jak gdyby sama nie mogła uwierzyć we własne słowa. A jednak. Co musieli czuć Verity i Matthew? Ulgę? Frustrację? W końcu przeżyli istny koszmar, godziny wywiadów, masa wbijanych igieł... - Możecie wrócić do waszych tymczasowych sypialni. Nie ma potrzeby robienia innych badań, jak tak przeglądam stare wyniki... Później wpadnie do was pan Moebius. A właśnie, Matt - pozwoliła sobie na zdrobnienie - pan Hadrian poprosił mnie, żebym cię pozdrowiła. Mówił, że będziesz wiedział o co chodzi. - wzruszyła ramionami, znowu skupiając się na wydrukowanych papierach. Później, w wolnej chwili, sprawdzi te próbki pod mikroskopem...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach