Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 30.09.18 19:45  •  Second son (Kaijin)  Empty Second son (Kaijin)
Second son (Kaijin)  Cigarette-gif-11

UCZESTNICY: Kaijin | CEL: Odblokowanie jednej/wielu pieczęci | POZIOM: Średni



__________

Jestem istotą ludzką
zdolną do robienia okropnych rzeczy...


Okrągły, drewniany, ciężki stół. Unoszący się zewsząd dym papierosowy i jeszcze gęstsza atmosfera. Karty na pierwszy rzut oka rozrzucone w bezsensownym nieładzie. Szlachetne trunki i cygara roznoszone przez niezwykle zjawiskowe kobiety na równie pięknych, srebrnych tacach z zewnątrz wręcz królewsko zdobionych zagadkowymi wzorami i symbolami. Pole widzenia ograniczone do kilku kroków - reszta zdawała się ginąć w smolistym dymie, gryzącym smrodzie papierosów i niewytłumaczalnej barierze.  
Przy tym stole siedziała tylko dwójka. Srebrnooka anielica nie miała przed sobą żadnych kart, jej strona stołu była pusta. Spoczywający przed nią mężczyzna w białej, krwiożerczo uśmiechającej się masce trzymał w dłoniach ozdobionych idealnie białymi rękawiczkami plik doskonale znanych wszystkim kart. Długo siedzieli tak bez ruchu i bez słowa, by w końcu nieznajomy zrobił pierwszy ruch. Karty, wcześniej leżące bez ruchu przed nim zaczęły się gwałtownie poruszać, z początku chaotycznie, później już rytmicznie złożyły się w równy plik. Przestrzeń jakby ucichła, byli tylko oni w tym świecie gry o absolutnie wszystko. Wachlarz posłusznych czterech kart spoczął w dłoni mężczyzny i rozłożył się. - Wybierz kartę - głos mężczyzny brzmiał nienaturalnie i z pewnością nie należał do istoty ludzkiej. Brzmiał jak echo. - W tej grze każda z nich ma jednakową wartość...
Kaijin do wyboru miała cztery dobrze znane karty: kier, pik, trefl i karo.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.18 18:34  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Mimo przedziwnej, nietypowej sytuacji, w jakiej to się Anielica znalazła, uśmiech malujący się na jej spowitej spokojem twarzyczce nie zbladł ani odrobinkę, ani troszeczkę, nawet o milimetr wątły i maluteńki. Wpatrywała się przy tym uważnie w istotę siedzącą naprzeciwko niej, nie omieszkując jednak zerkać też na boki, na niezwykle piękne kobiety przemykające w okrojonym polu widzenia, na niesione przez nie tace o tajemniczych zdobieniach oraz leżące na nich, nietanie przedmioty - wykwintny alkohol i cygara godne hrabiów. Nie czuła niepokoju, presja nie ciążyła na jej wyprostowanych dumnie ramionach, napięcie nie wgryzało się w jej stabilnie bijące serce - była oazą niewzruszoną i najzwyczajniej w świecie egzystującą. Mrugnęła i przechyliła delikatnie głowę, kiedy to karty poczęły odprawiać jakiś dziki, acz później ułożony taniec, a znajdujący się po drugiej stronie stołu osobnik przemówił nienaturalnym, odbijającym się echem głosem. Wszelki ruch oraz dźwięk dookoła nich przepadł niby kamień w wodę; flauta zalała ich jak ogromna, niepowstrzymana fala tsunami, pod ciężarem której nic nie mogło przetrwać, przeżyć.

Kaijin spojrzała bacznie na cztery karty dzierżone przez Zamaskowaną Istotę, wpierw upewniwszy się krótkim zerknięciem o tym, czy Paryzol jej w dalszym ciągu czekał wiernie będąc opartym o prawą stronę blatu - był tam, yup.
- Hm. - Wychyliła się do przodu, analizując znaki nakreślone na kartach i upewniając się, iż są to te standardowe, klasyczne oznaczenia. Po tym uśmiechnęła się nieco szerzej i wskazała smukłym, bladym palcem na jedną z nich, tę wybraną i przez nią wytypowaną. - Mam sentyment do Pików - rzuciła niezmąconym, dźwięcznym tonem, przenosząc wzrok na białą maskę wyszczerzoną w groteskowym, krwiożerczym wyrazie. Nie miała najmniejszego pojęcia o tym, do czego doprowadzi ją jej wybór, jakiego właśnie dokonała, ale niezwykle zainteresowana była jego wynikiem i konsekwencjami. Wartość może i miały identyczną, jednakże coś innego mogło kryć się po konkretnym znakiem. A że nie wiedziała, co, to pozwoliła sobie polegać na swoich uczuciach oraz przyjemnych, ciepłych wspomnieniach.

Ta~k, była bardzo, ale to bardzo ciekawa tego, co się teraz stanie.
Co nastąpi.

Ekwipunek:
Parasol Tysiąca Szans.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.18 19:33  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Czas znacznie zwolnił, przestrzeń zdawała się skurczyć jeszcze bardziej. Wokół nie było już nikogo, cudowne kobiety wraz z pięknymi tackami niosącymi trunki oraz cygara wartości niejednego życia zniknęły, nie było także zarysów innych stołów i postaci grających nań z ogromnym skupieniem. Postać siedząca niewzruszonie przed Kaijin nagle puściła karty, które zaczęły mnożyć się i zalewać stół, podłogę a następnie całą przestrzeń wokół Kaijin i tajemniczego krupiera...
Ciemność.
Szarooka anielica na krótką chwilę mogła poczuć się niczym duch opuszczający fizyczne ciało. Ciemność, absolutna cisza, brak jakiegokolwiek uczucia na skórze. Tu nie istniało pojęcie czasu, przestrzeni, ciała czy myśli.
Spokój absolutny nagle, bez żadnego ostrzeżenia skończył się, a przed oczami anielicy nagle pojawił się obraz. Był też dźwięk, w tym przypadku szum wiatru oraz przyjemne uczucie ciepła i stóp stojących na twardej glebie. Choć tamten stan przypominał wkraczenie do raju, Kaijin dopiero teraz odetchnęła z ulgą.
Rozejrzała się, chcąc określić swoje położenie. Za sobą dostrzegła ogromną, chłodną skałę, której końca nie dostrzegła ani z prawej, ani z lewej strony. Przed sobą rozpościerała się puszcza, która... stała w ogniu. Wielkie, żrące płomienie trawiły pnie drzew, a wysokie jęzory sięgały gwiazd, zasłaniając swym ogromem niebo. Choć wydawało się to nieprawdopodobnie w samym środku wielkiego pożaru Kaijin dostrzegła ścieżkę, do której ogień się nawet nie zbliżał. Gdy kobieta wysiliła zmysł wzroku i spojrzała głębiej w ścieżkę, na jej końcu dostrzegła niewyraźny zarys postaci.
W dłoniach kobieta trzymała swoją kartę. Kartę pik.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.18 3:39  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Wszystko dookoła niej - zarówno elementy stałe, jak i te ruszające się, na pierwszy rzut oka żywe - poczęło znikać w zastraszającym, zdumiewającym wręcz tempie; wszystko rozmyło się zwiewna mara i zlało z otaczającą ich, mglistą pustką; wszystko przepadło w, wydawać by się mogło nieuniknionej, nicości straszliwej, żarłocznej oraz niepowstrzymanej. Marą i iluzją było to otoczenie? Czy rzeczywistością aktualnie tylko skrytą przed nią kotarą grubą oraz ciężką? Nie sposób było na to teraz odpowiedzieć, ponieważ Kaijin miała większe, poważniejsze zmartwienia spadające jej na głowę niby kamienie potężne i potencjalnie śmiertelne. Karty, bowiem, rozsypały się na calutkiej tej, niewielkiej i dostępnej im w małych dozach przestrzeni i zaczęły mnożyć się szybciej niż króliki sprowadzone do Australii, w odpowiedzi na co Bezskrzydła bez większego zawahania poderwała się na równe nogi i pochwyciła za swoją ukochaną, cudowną broń. Nie zdążyła, jednakże, nic z nią uczynić, gdyż wtem pochłonęła ją kojąca, milcząca ciemność, która to skończyła się tak prędko, jak też się zaczęła.

Mrugnęła raz i drugi, przecierając lewe oko wolną dłonią, prawym z kolei rozglądając się w próbie ustalenia swojej obecnej pozycji i położenia. Chłodna skała, szum wiatru, puszcza i pożoga ją pożerająca, acz trzymająca się z dala od ścieżki, na której końcu - przy wytężeniu wzroku i usilnym skupieniu się na dryfującym pośród jęzorów ognia widmie - znajdowała się postać dzierżąca kartę oznaczoną barwą Pik. Anielica przechyliła delikatnie głowę, opuszczając pustą rękę na dół i zastanawiając się nad tym, co powinna teraz uczynić. Nie trwało to długo, jako że moment później postawiła pierwszy krok naprzód, ku dróżce strzeżonej przed płomieniami przez niewidzialną siłę. Po tym było już łatwiej, to maszerowanie ku pożarowi nieokiełznanemu i sięgającemu samych gwiazd; to zmierzanie ku możliwie śmiertelnemu nieznanemu, które czaiło się pośród ogniska tego przeogromnego. Humnęła pod nosem, rozkładając artefakt i opierając jego rękojeść o swoje prawe ramię w taki sposób, aby plecy jej osłonięte były przez srebrzystą czaszę parasola. Planowała brnąć ku tajemniczej postaci do momentu, aż coś jej nie przeszkodzi albo, co było dość mało prawdopodobne, dosięgnie tejże postaci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.10.18 20:32  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Kobieta szła dumnie przed siebie szybko orientując się, że parasol nie był jej potrzebny. Ogień okazał się bowiem... zimny. Dziewczyna mogła swobodnie nurkować dłonią w jego otchłani, czując na skórze jedynie delikatne, przyjemne muskanie. W tamtym momencie przypominała władczynię głaskającą dziką bestię, która posłusznie leżała pod jej stopami i tylko jej dawała się pieścić.
Zafascynowana Kaijin nie zauważyła momentu dotarcia do końca ścieżki. Za postacią widzianą jeszcze przed chwilą nie było już śladu - dopiero po rozejrzeniu się po okolicy dziewczyna dostrzegła jej zarys po swojej prawej stronie, kilkanaście kolejnych stóp. Tajemnicze widmo bardzo chciało, by ta szła za nim. Powrotu już nie było - ściana litościwego dla Kaijin ognia zamknęła się za nią, zostawiając jej jedyną możliwość. Musi iść przed siebie - ścieżką, którą wyznacza jej żywioł.
Kobieta stawiała kolejne kroki, rezygnując z parasolki i ciesząc się niewyobrażalnym zjawiskiem. Oto jeden z najpotężniejszych i bezlitosnych żywiołów okazywał jej nieudawaną sympatię i szacunek. - Chodź do mnie... - szept przerwał burzę myśli, która trwała w jej głowie. Słowa te powtórzyły się jeszcze kilkakrotnie i dochodził ze wszystkich stron, zbijając dziewczynę z tropu na długie sekundy. Szła jednak dalej, wiedząc, że odpowiedź znajdzie na końcu wyznaczonej dla niej ścieżki.
***
Sekundy, minuty, godziny - w pewnym momencie Kaijin przestała liczyć kroki, a czas stracił dla niej jakiekolwiek znaczenie. Tańczące jęzory ognia wciągnęły ją do swojego świata i nie pozwalały uwolnić się z transu, z którego ta wybudziła się dopiero w chwili dotarcia do czegoś, co przypominało... okrągły ring?
Słupy ognia rozstąpiły się na długość kilkudziesięciu metrów. Gdy dziewczyna przekroczyła próg ringu, ściana ognia zamknęła się tuż za jej plecami. Stała długo, zastanawiając się, czy właśnie wpadła w pułapkę, czy może żywioł zwariował i zapragnął posiadać Kaijin na własność?
Wtedy na arenę wszedł ktoś jeszcze. Istota, której skóra płonęła żarliwym ogniem i która zdawała się z ognia zrodzić, ogniem żywić i w ogniu egzystować. Stała na czterech kończynach - sylwetką przypominała bardzo rosłego wilka, choć ogon był bardziej lwi. Na jej grzbiecie rosły ogromne skrzydła, których pióra także trawił ogień.
Ognista zjawa stanęła dumnie przed dziewczyną, przerastając ją o dwie głowy. Wypięła dumnie pierś, mrużąc ogniste oczy i powarkując coraz głośniej. - Walcz - tembr głosu istoty wywołał u Kaijin gęsią skórkę - Walcz, głupia!

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.18 13:25  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Ogień ją otaczający nie emanował palącym, duszącym gorącem, a zimnem, które na pierwszy rzut oka nie wydawało się nadzwyczaj groźne i niebezpieczne. Przystanęła na chwilę podczas swojej wędrówki płomienistym tunelem, przyglądając się z zainteresowaniem tańczącej pożodze i nawet muskając jej jęzory bladą, smukłą dłonią. Doprawdy ciekawe było to zjawisko, jednakże nie było ono celem jej podróży, toteż zaraz wznowiła swój miarowy marsz i wbiła srebrzyste oczka w czającą się gdzieś tam z przodu postać. Widmo, które to w pewnym momencie zniknęło i pojawiło się z jej prawej strony, bawiąc się jakby w berka; umykając przed nią niby zjawa tajemnicza i złudna. Postukała rękojeścią parasola o swój bark, wysłuchując cierpliwie powtarzających się, zapętlonych słów i nie przejmując się jakoś specjalnie odciętą przez ogień drogą. I tak nie miała dokąd wracać; i tak w punkcie rozpoczęcia tejże przygody w tym miejscu nie było gdzie czmychnąć, gdzie uciec. Była zamknięta w tej swoistej krainie i jedyne, co mogła zrobić, to brnąć dalej przed siebie, ku kolejnej części tejże magicznej, niesamowitej historii. Pasowało jej to, ponieważ lubiła wyzwania i jej upartość nie pozwalała jej zrezygnować z podjęcia go. Kliknęła więc lekko językiem i ruszyła dalej, z rozłożonym w dalszym ciągu artefaktem opartym wiernie o prawy bark - nigdy, bowiem, nie wiadomo, czy coś nie będzie chciało zaatakować jej od tyłu.

Szła więc tą ścieżką, zagłębiała się coraz to dalej w jej interesujące i magiczne odmęty, aż wreszcie dobrnęła do czegoś, co na myśl przywodziło ring. Przystanęła zaraz na jego "wejściu", nie wchodząc od razu do potencjalnie niebezpiecznego okręgu, miast tego rozglądając się dookoła w poszukiwaniu ewentualnego przeciwnika lub wyzwania. Bo to, że coś takiego ją tu napotka było prawie że gwarantowane i pewne - przeznaczenie tego ringu było niemalże zbyt oczywiste, ale mogła się też mylić. Przechyliła delikatnie głowę, po czym machnęła Paryzolem i nadała mu formę włóczni, dopiero wtedy przekraczając próg koła i zerkając za siebie na zamykającą się drogę odwrotu. Mrugnęła i uśmiechnęła się nieznacznie, wzrok zwracając ku wchodzącej do okręgu postaci - czy to była jej mara? Zjawa wcześniej tchórzliwie umykająca? Hm. Zastanawiała się, czy ogień trawiący jego pióra również był zimny, nie zaś parzący i czy istota ta - Chimera - miała coś wspólnego z legendarnymi feniksami. No, zobaczy się. Drgnęła, słysząc mocny ton monstra, po czym z nieco szerszym uśmiechem - i może troszeczkę podpuszczającym - przyjęła obronną postawę bojową.
- Skoro tak bardzo łakniesz walczyć, to zapraszam - rzuciła niezmącone, spokojne słowa, które niegdyś skierowałaby do trenowanych przez siebie Aniołów; do młodzików porywczych i gorliwych, i niecierpliwych; do interesujących jednostek, u których chciała sprawdzić możliwości bojowe. Humnęła cicho, nie odrywając wzroku od Chimery i czekając na jej ruch. Zobaczmy, na co go stać, hm?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.18 22:03  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Płomienie, choć trzymały bezpieczny dystans od kobiety, skutecznie i bezlitośnie odgradzały ją od świata zewnętrznego. Pełniły rolę strażników wydarzeń, które miejsce miały wewnątrz ognistego ringu - a prawda o nich zapewne nie miała prawa wyjść poza płonące granice...
Stworzenie prężące pierś naprzeciwko kobiety prychnęło niczym dziki mustang, uderzając przednią łapą o suchą, wyjałowioną glebę. Jego długie, zaostrzone pazury zaorały ją głęboko, pozostawiając charakterystyczny, podłużny ślad. Jego ciało wydzielało gryzący zapach przypominający palące się drewno drzew iglastych oraz siarki. Zamiast znanego widoku błyszczących oczu - dwa ogniki nieokreślonego koloru, które na tle fantazyjnych czerwieni, tlącego fioletu i żyjącej pomarańczy ginęły ciągle. Trudną rzeczą było skupienie na nich uwagi na dłużej niż sekundę.
Bestia zrobiła pierwszy krok. Już na samym początku pokazała, że jest niewiarygodnie szybka - w ułamku sekundy znalazła się pięć metrów dalej od miejsca, w którym jeszcze przed chwilą stała i żłobiła pazurami w martwej ziemi. Odległość między nią a Kaijin niebezpiecznie się zmniejszyła. Ognista istota otworzyła ogromny pysk, z której zaczęła wylewać się lawa, już nie tak przyjemnie obojętna dla skóry i otoczenia jak płomienie, lecz szczerze gorąca i zabójczo niebezpieczna. Gęsta magma zaczęła płynąć w stronę dziewczyny, zachowując się zupełnie jak żyjąca istota; trawiła po drodze wszelkie pozostałości organiczne, nie pozostawiając nikomu złudzeń co do swoich intencji.
Potwór w końcu zamknął paszczę, na której w pewnym momencie zagościł na krótki moment ironiczny, bezczelny uśmiech.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.18 19:02  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Kreatura przed nią się znajdująca była wyjątkowo ekspresywna, co insynuowało, iż jest ona też myśląca - a to z kolei oznaczało, że nie można jej lekceważyć. Nie, żeby Kaijin kiedykolwiek oponenta swojego nie brała na poważnie, ponieważ każda potyczka i bitwa, i walka niosą ze sobą tak niebezpieczeństwo, jak i cenne doświadczenie. Srebrzyste oczka niewiasty przemknęły po całej posturze płomiennego stworzenia, szukając słabych punktów i miejsc możliwie podatnych na atak. Jego oczy, w które zadziwiająco ciężko się patrzyło i trudno utrzymywało się na nich uwagę, mogły być tym soczystym, wrażliwym kąskiem, co Bezskrzydła zapisała sobie w pamięci. Bestia postanowiła w końcu przejść do ofensywy, poruszając się zadziwiająco szybko i wypluwając w pewnej chwili w jej stronę groźnie wyglądającą, spopielającą wszystko na swej drodze lawę. Zmarszczyła delikatnie swoje brewki, zaraz podejmując akcję. Nie zamierzała blokować tego ataku - zbyt wielkie ryzyko było w tym, że uszkodzi to jej cudowną, wspaniałą broń - miast tego czmychając na prawo sprawnym, zwinnym skokiem. Wylądowawszy, zamierzała rzucić się biegiem dalej w prawo, okrążając łukiem monstrum i atakując je ruchem dźgającym w bok. Pewnie przeciwnik jej obróci się przodem do niej, jednak miała nadzieję trafić go raz i zaraz wycofać się susem w tył. Generalnie planowała unikać wszelkiego kontaktu siebie i swojego oręża z magmą, która na ten moment wydawała się największym dla niej oraz artefaktu zagrożeniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.12.18 18:12  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Bestia, zadowolona z własnej siły i postury oraz mocy, którymi władała była wyraźnie bardzo zadowolona z własnej osoby. Łatwo można było wywnioskować, że była bardzo pewna siebie, a to niosło ze sobą konsekwencję zarówno dla przeciwnika, jak i dla niej. Nie każdy jednak mógł zrobić z takiego faktu pożytek.
Magma nie dosięgnęła dziewczyny, szybko zresztą... znikając. Był to kolejny dowód na to, że panujący żywioł w tym ognistym ringu rządził się własnymi zasadami. Gdy kobieta wykonała sprytny atak, jej dłonie faktycznie zadały cios, jednakże nie w sposób, z którego byłaby do końca zadowolona. Płonąca istota przyjęła bowiem draśnięcie, w odpowiedzi wykonując doskonały kontratak i rozgrzanymi pazurami orząc skórę na łydce kobiety. To również nie był jednak atak idealny, gdyż jedynie same końcówki haczykowatych pazurów drasnęły Kaijin. Z miejsca, w które trafiła dziewczyna przez chwilę sączyła się czerwona, gęsta ciecz, która w kontakcie z glebą zachowywała się tak samo, jak lawa; po chwili miejsce obrażenia zasklepiło się w błyskawicznym tempie. Płomienie wokół areny nagle urosły, a kobieta przez chwilę miała wrażenie, że zbliżają się do niej; okazało się to być tylko złudzeniem, bowiem po mrugnięciu wszystko wróciło do poprzedniego stanu rzeczy.
Bestia odsunęła się i, nadal będąc ustawioną przodem do Kaijin stanęła na dwóch łapach niczym niedźwiedź, uderzając potężnym ciosem o ziemię. Gleba wokół wojowniczki zaczęła się trząść, skutecznie utrudniając jakikolwiek zgrabny ruch. W tym momencie przeciwnik podbiegł do niej z zamiarem wykonania kolejnego ciosu - otworzył paszczę i z agresywnym warkotem rzucił się na kobietę, chcąc dorwać się najprawdopodobniej do jej szyi.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.18 15:06  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Ho ho?
Podczas wykonywania swojego uniku i szykowania się do dziabnięcia oponenta, Bezskrzydła dojrzała to, jak wypluta wcześniej w jej kierunku lawa najzwyczajniej w świecie znika - tak, jakby w ogóle jej tam nie było; jakby tak naprawdę nie istniała. Przez myśl przeszedł jej wtedy drobniutki, malutki koncept, że wszystko to jest tylko iluzją, złośliwą marą i nieprawdą, jednakże zaprzeczyła temu moment później rana otrzymana od jej mocarnego, masywnego oponenta. Piekące, lecz na szczęście płytkie rany na łydce paliły i szczypały upierdliwie, podczas gdy skórę łaskotała spływająca po niej krew. Syknęła, lądując po swoim susie w tył i zerknęła tylko przelotnie na zadane jej obrażenie - szybko oceniając zagrożenie z tego wynikające, jak również kłopot, jaki może jej to podczas dalszej potyczki sprawić. Ustaliwszy niski poziom ryzyka i potencjalnych problemów - płytkie były to szramy, wykonane ledwo muśnięciem końcówkami szponów - przeniosła srebrzysty wzrok z powrotem na swojego płomiennego przeciwnika.

Cios przez nią zadany okazał się sukcesywny, ale nie aż tak, jakby tego łaknęła. Mimo wszystko iskierka satysfakcji tknęła ją na widok czerwonej, gęstej cieczy wypływającej z miejsca, które to dźgnięte zostało przez ostrze jej wspaniałego artefaktu. Z ciekawością zaobserwowała też niecodzienne zjawisko wyparowania "posoki" monstrum i zasklepienia się rany, którą mu zadała. Kliknęła językiem, mrużąc oczy i mrugając z dyskomfortem wtedy, kiedy płomienie otaczające ich swoistą arenę powiększyły się nagle oraz złudnie do niej zbliżyły. Ich ogniste, trzęsące się światło kuło ją w ślepka, naznaczając jej pole widzenia jaskrawymi, nieregularnymi plamami. Nim one znikły, potwór przed nią stojący tupnął przednimi łapami w glebę i zatrząsł ziemią pod jej stópkami. Kliknęła językiem jeszcze raz, ustawiając się w nieco większym rozkroku dla zachowania lepszej równowagi, ale nie ruszając się z miejsca - nawet wtedy, kiedy wróg zaczął na nią szarżować z rozwartą, gotową do wgryzienia się najpewniej w jej szyję paszczą. Zamierzała przechylić się odrobinę w tył, wbijając ostrze dzierżonej broni w podniebienie otwartych szczęk - najlepiej przebijając łeb na wylot, jeśli się uda - jednocześnie z tym drugą, wolną ręką dobywając ukrytego w rękojeści włóczni miecza i planując zablokować nim ewentualny kontratak przeciwnika. No chyba, że znowu użyje magmy, wtedy postara się jej jakoś uniknąć albo odskoczyć w tył - jeśli będzie w stanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.18 13:26  •  Second son (Kaijin)  Empty Re: Second son (Kaijin)
Nie zwróciła większej uwagi na zadaną jej ranę, zakładając, że będzie ona niegroźna. Ku zdziwieniu Kaijin miejsce zranienia zaczęło po kilku minutach palić żywym ogniem, a sama rana zaczęła płonąć. Trwało to może kilka sekund, wystarczyło jednak, by skutecznie zbić ją z rytmu...
Bestia szybkim i agresywnym ruchem doskoczyła do kobiety, układając się nieco inaczej niż ta zakładała, przez co cios w podniebienie okazał się chybiony, acz ostrze zdołało przeorać skrawek policzka ognistej chimery. Czerwona ciecz znów prysnęła, a kreatura zawyła z wściekłością, uderzając kilkukrotnie potężnym ogonem o ziemię. Ta zatrzęsła się, a na skutek potężnej siły uderzeniowej z każdą sekundą powstawało na glebie coraz więcej pęknięć. Kaijin mogła stracić na chwilę równowagę, bowiem drżenia były tak silne, jak przy trzęsieniu ziemi. Potwór dotknął się łapą w zranione miejsce, z niezadowoleniem przyglądając się przez chwilę cieknącej magmie.
W końcu płonąca istota znów skupiła całą swoją uwagę na przeciwniczce, mrużąc groźnie oczy. Kaijin mogła spodziewać się słów, groźby, gorzkiego żartu albo ironicznego syknięcia, bestia milczała jednak jak zaklęta, przez dłuższą chwilę utrzymując bezpieczną odległość od dziewczyny.
Kątem oka dostrzegła coś niepokojącego. Z początku mogły zostać przyjęte jako zwidy, nieśmieszne żarty zmęczonych ogniem zmysłów, jednak po chwili ta wiedziała już, że to niesprawiedliwa rzeczywistość. Z pionowych słupów zimnych płomieni zaczęły wyłaniać się raczej małe, acz szybkie i zwinne istoty na dwóch kończynach. Nie posiadały ślepi, a ich czupryny płonęły przypominając włosy Hadesa. Szybkimi doskokami oddzieliły Kaijin i bestię, wydając specyficzne dźwięki syczącego żaru.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach