Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Czas: Minimum rok temu, konkretniejsze ramy czasowe nieobecne.
Miejsce: Desperacja, ale kto wie gdzie nogi zabiorą?

iedyś życie było prostsze. Ludzie pracowali przez 9/10 swojego żywota, a pozostałą 1/10 umierali z zaawansowanego wieku, chorób lub zwyczajnie coś im skróciło życie. W tej 1/10 czasu jednak czasami następowało coś, co nazywało się "czasem wolnym", jaki dzielił się na krótszy czas takowy, teraz jeszcze pamiętany jako "weekend", oraz "wakacje". To magiczne słowo, wakacje, czasem Hexowi się przypominało. Zazwyczaj miewał takie wspomnienia w sytuacjach gdy opuściły go jakiekolwiek inne myśli. Próba zaśnięcia? Hej, może masz ochotę teraz pomyśleć o tym, na czym dla zwykłych ludzi polegały wakacje? Zupełnie bezmyślne przejście się - to bardzo dobry moment na myślenie o wakacjach, prawda?
Zazwyczaj jednak chodząc i myśląc o takowych wakacjach pakował się w lepsze lub gorsze sytuacje, stąd też postanowił raz i na zawsze rozwiązać ten problem.
A jak go rozwiąże?
Pójdzie na wakacje! Z tego co pamiętał, wakacje to był wyjazd lub wybycie poza standardowy lokalizacje w jakich znajdowała się dana osoba. Daleko lub blisko, lecz w głównym zamierze skupiając się na odpoczynku od tego, co robią zazwyczaj. W wypadku Hexa zatem, musi odpocząć od przypadkowego zabijania przechodni, bycia dziwnym i krzywego patrzenia na osoby jakie krwawią.
Ale jest jeszcze kilka warunków. I choć pewnie ktoś kto był na wakacjach powiedziałby że nie, to nie jest potrzebne, to gomen, żadnej takiej osoby w pobliżu.
Więc pora na spełnienie tych warunków! A pierwszym jest, zabranie kogoś ze sobą na takowe! Drugie to znalezienie miejsca wypoczynkowego, trzecie zaś to działania rekreacyjne.
Powoli jednak. Zacznijmy od znalezienia towarzystwa na Hexowe "wakacje". Nie miał co szukać takowego w typowych instytucjach jakie znajdują się na terenie pustynnym, bo jak to, miałby odciągnąć DOGS od bycia wątpliwymi władcami Desperacji? Albo najemników z Drug-On od zbijania bąków i udawania że coś robią bardzo ważnych zleceń? Albo jeszcze broń Belzebubie kogoś z Kościoła Nowej Wiary? Prędzej by go chcieli poświęcić jako jednego z aniołków niż chcieliby się zabrać.
Stąd też, Hex, uzbrojony w sprawnie spreparowaną kartkę jaka miała "przekonać" ewentualną osobę towarzyszącą by zawierzyła mu życie, zdrowie mentalne i wątrobę swój czas wolny zaczął poszukiwania. Nie miał raczej co czekać na pustych rozdrożach Desperacji, stąd też zdecydował się skierować w stronę Apogeum. Kogo szukał? Ciężko powiedzieć. Kogoś, kto wyglądałby na zainteresowanego. Kogoś znudzonego swoim życiem, kogoś kto chce być gdziekolwiek, poza byciem tutaj. Tak, to brzmi jak dobry plan.
A co na spreparowanej karcie i jak to zrobił? Cóż, szczerze mówiąc, użył swojej mocy by odbudować całą kartkę ze szczątku papieru, a następnie pobudził barwniki z tego fragmentu jaki posiadał, powoli rozlewając na karcie swoją "wizje". A ta wizja to w dużej mierze plakat, który... Jeszcze nie pokazuje nic specjalnego, poza dużym tekstem u samej góry mówiącym: "Czy tobie znudziło się twoje dotychczasowe życie? Czy chcesz na kilka dni być gdzie indziej i robić cokolwiek innego niż w tej chwili działasz?"
Resztę zrobi na bieżąco, dopasowywując to do ewentualnej osoby, najważniejsze to wcisnąć dobry kit, potem już takowa osoba jest zmuszona z nim iść. Zwłaszcza jak Hex jeszcze pokręci trochę kierunki... Heh, tak. Kto by pomyślał że tak łatwo stać się agentem biura podróżniczego, heh.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie znała tych tajemniczych czasów, dla niej kiedyś było okresem nie tak dawnym, bo przecież miała dopiero te 25 lat, jakoś tak, o ile oczywiście dobrze liczyła. Świat się zmienił, to pewne, tamten świat sprzed katastrofy był zaledwie odległym wspomnieniem konkretnej grupy. Kto wie, ile ich zostało, tych świadków? Ale wakacje by jej się przydały, bo nie miała czegoś takiego jak wolne, dopóki sama sobie wolnego nie zrobiła a to automatycznie oznaczało ucieczkę według słownika Jinxa. Długi przecież same się nie spłacą, mimo zmęczenia Miau. Chciała poznawać świat, zobaczyć jak daleko jest w stanie się oddalić zanim pazury pana jej nie dorwą. Jej granicą było M3, to tam mogła wziąć oddech, zgubić się w tłumie, podsłuchiwać rozmowy studentów lub spieszących się gdzieś dorosłych. Tak wyglądała utopia, M3 było synonimem wakacji, zwłaszcza dla bezdomnego desperackiego kota. Póki co musiała radzić sobie w inny sposób, znaleźć sobie inne zajęcia. Poza tym nie mogła zostawić w tak gorącym okresie właściciela Przyszłości, obiecała mu przecież pomoc w wieczory, kiedy Jinxa nie było albo zajmował się ważnymi kontraktami czy czymś takim. Interes musiał się kręcić. To był ostatni wieczór do odhaczenia w tym tygodniu.
Potrzebowała wrażeń, za dużo już tkwiła w znajomych zakątkach, a unikanie co groźniejszych Wymordowanych wymagało od niej wysiłku. W niektórych miejscach nie mogła się pojawiać ze względu na to jakie wpływy miał właściciel burdelu - jeszcze by się za bardzo rozluźniła i katastrofa gotowa. Ale wakacje… och jakże ich pragnęła! Jakże pragnęła zrozumieć czym te tajemnicze wakacje, o których nieraz się rozmawiało w jej gabinecie, są. Co odważniejsze dziewczyny lubiły o nich rozprawiać. Samo znaczenie słowa było jej znane, jasne, ale nic poza tym. W końcu nie wypełniła tych wszystkich kryteriów by móc swoje ucieczki nazywać wakacjami. To tylko chwila, krótki odpoczynek, a potem powrót do znajomych terenów, chowanie się w piasku i ruinach. Czy rzeczywiście mogłaby być dobrym towarzystwem dla kogokolwiek? Jeszcze dla kogoś, kto miał specjalny sposób traktowania innych? Może taki już był los Miau, że przyciągała osoby lubujące się w przemocy. Niczym magnez. Była naiwna, co tutaj dużo ukrywać, łatwo było ją okręcić wokół palca, nawet najmniejszą głupotą, czymś co po prostu było nietypowe.
Jak kartka.
Kartka, którą ujrzała u wędrowca w okolicy baru, kiedy zapadł zmierzch, ale uliczna latarnia naładowana prądem z budynku, z którego właśnie wyszła, dawała radę. Oświetliła agenta biura podróżniczego z zielonymi włosami. Ale cóż to były za włosy! Miau dała oczarować się głównie kartce. Podskoczyła w swoich znoszonych krótkich brązowych spodenkach i  podeszła do nieznajomego.
Czy tobie znudziło się twoje dotychczasowe życie? Czy chcesz na kilka dni być gdzie indziej i robić cokolwiek innego niż w tej chwili działasz?
Przeczytane przez nią słowa rozbrzmiewały pod poczochraną głową.
Tak, tak i jeszcze raz tak!
Czas na wycieczkę, gdzieś, gdzie nikt jej nie zna, nikt nie będzie od niej nic chciał. Może szedł do M3? Może ujrzy jeszcze dzisiaj blask miasta?
- Dobry wieczór, a gdzie pan idzie? -  zagadała z żywymi, płonącymi z podekscytowania oczami.


Ostatnio zmieniony przez Miau dnia 16.09.18 23:48, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Och, czyżby tak szybko znalazł ofiarę klientkę? No no, może powinien od tego zacząć. Nie jako dżin, a jako agent biura podróży? Z pewnością zarobiłby więcej i poznałby więcej ciekawych istotek, niż tylko tak samo wyglądające, pierzaste aniołki. Bleh.
Niemniej, ktoś dał się złapać na jego papier, i może też na jego ogólny wygląd. Te stare, klasyczne ciuchy, przypominające bardzo luźny garnitur z czarnym kapeluszem typu fedora na głowie. Część tego stroju to było skrzętne użycie mocy, a część to faktycznie to co posiadał. Musi mieć w sumie dobre oczy, by tak łatwo wypatrzyć go i zagadać biorąc pod uwagę ten ubiór, ne? To się może przydać.
- Przed siebie, Panienko. - Pochwycił kapelusz wolną dłonią i uniósł go lekko ponad głowę którą przy tym nieco schylił. Ot, taki gest powitania. Wkładając kapelusz, kontynuował. - Nie mam celu, lecz jeśli ktoś zechce, takowy mogę znaleźć i przy okazji do niego zaprowadzić. Czyżby Panienka chciała poznać coś nowego? Może piękne jeziora M-3? - Wskazał na kartę wolną dłonią, po jakiej białej powierzchni rozlały się powoli barwy, tworząc obraz bliski pocztówce. Niemal jak zdjęcie z jakiegoś wzgórza, pokazujące bezkresną, błękitną wodę jednego z jezior M-3. Z delikatnym ruchem dłoni obraz zaczął się morfować, i horyzont w jakim widać było górskie pasma jednego z kwartałów miasta został zastąpiony przez nieustający błękit, na jakiego końcu zachodziło słońce. - A może brzeg oceanu na terenach nieznanych? Wyprawa niebezpieczna, z pewnością, ale kto wie jak warty może być ten widok. - Kolejny ruch dłoni, i błękit zaczął szarzeć i zanikać, aż w końcu kartka wróciła do naturalnie białej barwy, a Hex nachylił się w stronę zainteresowanej Panienki z lisim uśmiechem przez jego twarz.
- A więc? Jeśli obawiasz się że ktoś będzie cię szukał, zawsze potem możesz wytłumaczyć się faktem że ktoś cię porwał, i w cierpieniach i bólach byłaś zaciągnięta w te miejsca z dala stąd. Mogę nawet to przekonywująco zagrać. - Wyprostował się, splatając dłonie za plecami. Nie musiał pytać o odpowiedź - nie miał czego innego w tej chwili oczekiwać, więc miał jakąś nadzieję że kobieta się domyślała że na nią czeka. Ne? Ne!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak szybko? O nie. Klientka też mogła być ofiarą, jeśli chciał ją oszukiwać. Chciał w ogóle? Miał to w planach? Zawsze był czas by rozpocząć własną działalność, zmienić otoczenie i tym podobne. To mógł być dobry pomysł na szybki zarobek. Mieszkańcom Desperacji brakowało urozmaiceń, wrażeń, miejsc do wypoczynku. Nie można było ukryć, że nieznajomy wyglądał bardzo profesjonalnie pomimo ekscentrycznego kolor włosów, ale hej!, inni miewali mnóstwo tatuaży i kolczyków, dziwny kolor włosów to nie wszystko. Poza tym wyglądał dość przyjaźnie, pewnie przez te ubrania i kapelusz. Tak, kapelusz sporo zmieniał. Miau była bardzo czujna, ale to co oferował nieznajomy robiło swoje. Połów się udał. Napis na jej koszulce tylko zachęcał by w istocie iść. 'Go to the party', bo koty mają przecież 9 żyć. Gumowe podeszwy jej niebieskich trampków plaskały, stopy zaś przesuwały się raz do przodu raz do tyłu. Dobrze że solidnie je zawiązała to przynajmniej nie było takiej tragedii.
Zaklaskała krótko będąc pod wrażeniem, jeszcze nikt się z nią tak nie witał! Cóż za miła odmiana, zrobił to tak jak się robiło w tych starych czasach, których nie znała! Wchłaniała jego słowa jak gąbka, takim to naiwnym dziewczęciem była. Oczy błyszczały się jeszcze bardziej. Coś nowego? Jeziora M3? Wzrok popłynął na kartkę. Czy on... czy on był magikiem?! O ja, dziewczyny z burdelu nigdy jej nie uwierzą! Wyciągnęła po te widoki dłonie, jakby chciała to wszystko pochwycić, zabrać ze sobą, albo znaleźć się tam, na tej zaczarowanej kartce już teraz. Tereny nieznane? Tam też nie była. O nie, skończyło się. Spojrzała na niego jak dziecko, któremu zabrano cukierka, ale w końcu się uśmiechnęła. Czy to sen? Mogła się udać gdzie tylko chciała?
- Wszystko pięknie i w ogóle, ale zaraz zaraz... - złapała się jedną dłonią za brodę, marszcząc czoło i patrząc na swoje buty. Nie mogła przecież od tak się zgodzić, nie? Co to by była za radość? Poza tym kto wie, co by sobie nieznajomy o niej pomyślał! Ponownie spojrzała na jego twarz. - Czego będzie pan za to chciał? W Desperacji niczego przecież nie ma za darmo.
W sumie to nigdzie niczego nie dostawało się za darmo.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie sądził że trafi mu się taki okaz. Okaz to może nie to słowo, brzmi drapieżnie i jakby faktycznie chciał ją wykorzystać i porzucić gdzieś po drodze. Nie taki był plan.
Wykorzystywanie może będzie już na miejscu, jak okoliczności pozwolą i przyjdzie dobry nastrój, heh.
Założeniem jednak było że faktycznie chciał znaleźć sobie kogoś do towarzystwa, kogoś do rozerwania się - i podzielić tą radość z robienia "czegoś". Po tylu latach życia można być naprawdę znudzonym swojej egzystencji, stąd też Hex musi znaleźć sobie sposób na rozrywkę.
Jak zbajerowanie naiwnej kobietki słodkim głosem, kilkoma gestami i paroma obietnicami. Nie miały być puste - ale zdecydowanie nie będą znowu tak proste do spełnienia.
Hm, czyli jednak Panienka nie jest taka uległa i łatwa jak z początku sprawiała wrażenie? A już myślał że miał ją urobioną wokół palca i zatańczy na każde jego słowo! Ha! Nie, to pewnie się jeszcze zdarzy. Niemniej, fakt, co on może "chcieć" w zamian za to? Objął swoją klatkę piersiową pod linią mostka prawym ramieniem i oparł o nie swój lewy łokieć, lewą dłonią obejmując podbródek i pocierając go odrobinę. Hmmmm...
- Zapewne zapłatę otrzymam dopiero po twoim bezpiecznym powrocie, ale... Myślę że jako zaliczkę mógłbym poprosić o... - Wychylił się w jej stronę, zbliżając swoją twarz bardzo blisko jej, splatając oba ramiona za plecami. Z miłym, ciepłym uśmiechem i lekko zmrużonymi, złotymi oczyma przez chwilę taskował jej twarzyczkę spojrzeniem. Krótką chwilę. - twoje imię. - Wyszeptał miękkim, ciepłym tonem, szybkim ruchem znów się prostując. - Co do dalszej zapłaty, myślę że takową zostawię tobie. Mi wystarczy towarzystwo, ale kto wie, może za dobre usługi nie poskąpisz jakiegoś napiwku, mm? - Rozłożył bezradnie ramiona na boki, by następnie zdjąć kapelusz z głowy i opuścić go na wysokość klatki piersiowej, trzymając obydwoma dłońmi. - A zatem? Jaki jest Panienki werdykt? I na co się Panienka zdecydowała?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zupełnie jakby mówił o czymś, co znalazł na targu, wyjątkowym przedmiocie lub bestii z pustyni, która przez większość czasu nikomu się nie pokazuje. A przecież, mimo że Miau lubiła na siebie patrzeć jak na kota, nie była żadnym okazem. Ot odrobinę naiwna mieszkanka Desperacji, dziecko z wyjątkowym szczęściem, które odgania od siebie złe wspomnienia. Praca z ludźmi uczyła sporo pokory i ułatwiała przyjmowanie łagodnego wyrazu twarzy. Odrywała też od zmartwień. Czy mogła sobie pozwolić na swobodę przy nieznajomym? Nie chciałaby skończyć jako potrawka dla Desperackich zwierzątek. Albo dla niego, chociaż na kanibala nie wyglądał. Takie przeczucie. Oj, tylko nie wykorzystanie, dość już dość. Koniec. Mogła oczywiście tak sobie powtarzać, ale kompletnie nie wiedziała, co nieznajomy planuje. Liczyła na zwykłe rozerwanie się, poznanie jakieś przyjemnej okolicy, wystrzeliwanie palca w stronę gór i najwyższych szczytów lub ewentualnie na popływanie w przyjemnie chłodnej wodzie. Była przecież taka gorąca pora! Miała tylko nadzieję, że nieznajomy nie pomyśli sobie nie wiadomo czego, ale zawsze pozostawał jej jeden niezawodny sposób na uniknięcie kłopotów. Sypnięcie piaskiem w oczy i szybka ucieczka. Tylko najpierw przydałoby się określić jego szybkość by wiedzieć, czy w razie czego, nie musiałaby wspinać się i skakać po drzewach. Przynajmniej pocieszającym faktem było to, że do burdelu ją nie sprzeda, bo już w burdelu pracowała, ale tego pan zielony i wysoki nie musiał wiedzieć. Niewinny wygląd to zawsze najlepsza broń, nikt się nie spodziewa czegoś więcej. Lepiej postawić sprawę jasno, nie chciałaby zostać nagle nieprzyjemnie zaskoczona. Cóż, teraz oboje wyglądali na myślicieli, co trzymają się za brody. Zupełnie jakby prowadzili negocjacje na temat najnowszej umowy. A tu pudło! Aż nieznacznie się cofnęła, bo nie spodziewała się, że tak blisko znajdzie się twarz nieznajomego. Zamrugała niepewna rzęsami, nie potrafiąc zamaskować zniecierpliwienia i płonącego oczekiwania. Co też takiego chciał za tę podróż i ukazanie piękna obcego dla niej świata?! Niech nie przeciąga tej chwili! Coo...?
- Moje... imię? - była taka zaskoczona, że przez chwilę zapomniała jak się nazywa i co właściwie powinna mu odpowiedzieć. Zupełnie jakby spytał ją o to kim była w poprzednim wcieleniu albo czy potrafiłaby zdobyć bieliznę wszystkich prostytutek z burdelu. Tak, przynajmniej raz w życiu słyszała taką propozycję. - Eee... hmmm... no dobra!
I wyszczerzyła się, oddychając w duchu z ulgą, że nie trafiła na żadnego dziwaka ani szaleńca. Na Desperacji najwyraźniej też zdarzały się cuda!
- Dzień dobry, dobry panie, jestem Miau - przedstawiła się jak przystało na grzeczne dziecko i poruszyła się, robiąc parodię ukłonu. Do tego obrazka brakowało tylko dziury w uzębieniu i gumy, którą by żuła. Czy powinna być bardziej ostrożna? Pewnie powinna, ale chyba ten dzień wraz z okazją by poznać czym są te wakacje, wszystko zmienił. Była naładowana dziwnie pozytywną energią, która potrzebowała znaleźć gdzieś ujście.
- Jak powinnam się do pana zwracać? - spytała się jeszcze zanim zaczęła się zastanawiać nad tym, co powiedział. Ona wybierać? Trudne zadanie. Pan zielone włosy był strasznie miły i niby ją to niepokoiło, ale z drugiej strony perspektywa poznania nowego miejsca... no jak się tutaj oprzeć?! Najwyżej wykorzysta jakąś swoją skrytkę. - Kurczę... wszystko kusi. Powiedzmy że zdecydowałabym się na te jeziora w M3, to jak się tam dostaniemy? A tak to się piszę!

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uwielbiam fakt że forum mi nie zawsze pokazuje jak ludzie piszą. Yey : /

- Twoje imię. - Powtórzył po jej reakcji, całkowicie opanowany. Podobno demony można kontrolować, jeśli zna się ich prawdziwe imię. O ile Hex nie spodziewał się że ma do czynienia z pomiotem piekieł czy innym, tym podobnym stworem, znajomość czyjegoś imienia jest dla niego tak samo wartościowa jak ich majątek czy ciało. Jedno słowo, czasami długie, jakie ma być "identyfikatorem" danej osoby w jego umyśle. Do dziś dnia poznał wiele imion, i choć nie pamięta każdego, każde nowe chętnie przyjmie.
I tym razem nie był niechętny przyjęciu takowego. Dał kobiecie czas, rozumiejąc że ta niestandardowa forma opłaty jego usług jest czymś nowym. Nie spieszył się, nie pędził. Dla niego było ważne że "złowił" swoje towarzystwo i choć będzie z takowym szczery i jest opcja że to "towarzystwo" szybko zmieni zdanie w ciągu najbliższych minut lub godzin, ale hej! Chociaż spróbuje!
Opuścił lekko prawą brew, unosząc przy tym lewą w wyrazie nieznacznego zaskoczenia imieniem, jakie mu zdradziła. Może zaskoczenie to nie to słowo - nie mógł w 100% uwierzyć że to imię, a nie na przykład przejaw jej wymordowanej natury, bo tak też mogło być.
- Etto... Miau, tak? To twoje imię, czy przypadkowo wydałaś taki dźwięk w związku z... Kocią naturą? - Wolał unikać bezpośrednich określeń jak "ej, miauknęłaś czy to twoje prawdziwe imię" albo "czy to było twoje imię, czy to tylko koci odgłos jaki wydajesz, bo miałaś na sobie za dużo kociego futra jak umarłaś?" Ot, dla pewności, i też w razie gdyby trafił na kogoś z wybitnie wrażliwym ego na temat jego transformacji. Tak, tacy się też zdarzają.
No ale no, skoro to uznaje za imię, nie będzie miał z tym problemu. Oby. Bo to może być dziwne gdy ktoś go spyta dlaczego miauczy do swojej towarzyszki podróży. No nic, coś wymyślą. Na plus jest to że kobieta wygląda jak zwykły człowiek, więc jeśli nie zostanie poddana żadnej formie kontroli, nie powinni mieć problemu w ewentualnym M-3, jeśli tam by zechciała się wybrać.
- Myślę, że Hex wystarczy. - Odpowiedział na jej pytanie bez większego zastanowienia. Jak było mówione - by kontrolować demona, trzeba znać jego imię. Prawdziwe imię.
Stąd też Miau, jak wiele innych osób, poznała tylko to, które zna każdy. Hex. Jedno imię, dwie osoby.
Oby jednak ta druga się nei odezwała za bardzo. Nie ma po co angażować go do tego, prawda?
- M-3, tak? W porządku, a co do dostania się, cóż... Szczerze mówiąc, myślę że jeśli nie stanie się żaden cud, pójdziemy tam pieszo! Bo nigdy nie mówiłem, że dotarcie do tych wakacji będzie proste! - Nagłym, szybkim gestem doskoczył do niej i z szerokim uśmiechem pstryknął ją palcami w nos, po czym odwrócił się do niej plecami i ruszył, gestem dłoni zapraszając, by ruszyła za nim. - Desperacje musimy przebyć razem, a co do M-3 i ich... Niegościnności, nie martw się. Załatwię to. - Mówił, nie zatrzymując się w swoim chodzie. Przed nimi spory kawałek do przejścia, i jeśli cudem nie wpadną na sprawną maszynę lub jakiegoś sortu wierzchowca, to staniem i gadaniem tego nie przyśpieszą ani trochę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wybaczam i rozumiem!


Widać, że wiedział co robi, Miau w całości kupowała ten wygląd i zachowanie. Nie wyglądał podejrzanie, przynajmniej wedle jej standardów, zresztą w Desperacji było pełno dziwaków. Najdziwniejsi byli ci z kościoła, raz czy dwa widziała kogoś takiego i wymordowany szeptał do drugiego, że na bank z tej sekty. No to z tej sekty. Podłapywała informacje, uczyła się dzięki nim, dlatego absolutnie nie pomyślała, że zielonowłosy należy do jakieś organizacji. Na DOGSÓW był zbyt elegancki, może ewentualnie Drug-on... ale też jej nie pasowało. A zresztą czy to ważne? Czekała na nią przygoda! To zupełnie jakby podrzucić kotu myszkę do zabawy i wtedy kot tymi łapkami próbował ją złapać i w końcu złapał. Ha, odpocznie i zaraz wróci, nikt się nie zorientuje. Gdyby była demonem, pewnie większość dałaby ją za demona głupiego i naiwnego. Ale ona wiedziała co robi! No tak jakby. Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje, nie? Przedstawienie się mu nie było więc problemem, prawdziwe imię, to najprawdziwsze na świecie, było nieużywane. Wygasło, gdy miała około dziesięciu lat. Tak było prościej, przyjemniej. Na Desperacji mogłeś być kimkolwiek chciałeś, tu nie istniała biurokracja i przepustki. "Złowiona" nie zamierzała sprawiać problemów, przynajmniej niespecjalnie, tak łatwo nie zamierzała też tracić pogody ducha. Poprawiła sobie opaskę zrobioną z kawałka starego prześcieradła i przekrzywiła głowę, nadal się w niego wpatrując. W sumie zapomniała że jej dane osobowe nadal potrafią wzbudzić w kimś zdziwienie.
- Miau, właśnie tak - kiwnęła ochoczo głową, potwierdzając jego wymowę. Przejechała trampkiem o trampka i strzeliła palcami. - Skąd wiedziałeś? Jestem jak taki kot tylko bez futra i pazurów. Patrz.
I pokazała mu swoje krzywe zęby, ale kły z całą pewnością mogły robić wrażenie. Jeśli oczywiście spojrzało się na to z perspektywy zwykłego, przeciętnego człowieka, który się nie przemienia. Różne pseudonimy ludzie mieli, skoro można było do siebie mówić Pączku, Słoneczko czy Ravierku to czemu nie Miau? Trochę wyobraźni i świat od razu staje się lepszy. Jeszcze lepszy jest z odrobiną humoru, a tego jej nie brakowało. Raczej.
- Niech będzie... Hex. Łatwo zapamiętać. Ściskasz dłoń na początek znajomości? - wyciągnęła w jego stronę brudną rękę, widać było że dawno nie widziała się z mydłem, jak to bywało w tych rejonach. - Możemy coś kupić albo pożyczyć. Albo pojechać na kimś, kto zamienia się w wierzchowca. Wyglądasz przekonująco, myślę że zdołałbyś kogoś przekonać.
Po tej propozycji, zanim się obejrzała dość tajemniczy pan pojawił się przy niej - zupełnie jakby się teleportował! - i tak po prostu ją pstryknął! Spojrzała na niego odrobinę zaskoczona, ale zaraz psotne płomyki pojawiły się w jej brązowych oczach. Zaczekała chwilę, szła powoli za nim i znienacka skoczyła mu na plecy.
- Nigdy nie wiesz, kiedy coś cię zaatakuje! - powiedziała zadowolona z siebie i swojego podstępu. - Jak to zamierzasz załatwić? Przejść jakimiś kanałami, przez dziurę? Szkoda, że nie zamieniasz się w konia, byłoby szybciej, ale, skoro idziemy pieszo to i tak musimy zdobyć coś do picia, nie? Jakąś wodę... hm.
Miała zejść już chwilę temu, ale nadal się go trzymała, prawie jak małpka, pogrążając się w myślach.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wiedział? ... Tak, wiedział! Oczywiście że wiedział!
Nie, w sumie nie do końca. Jego talenty aktorskie i sposób rozmowy z ludźmi to zasługa wieków (dosłownie) praktyki. Nie lubi być zbyt samotny na długo, zawsze lubił znaleźć się w towarzystwie. Towarzystwo pomaga mu zapomnieć, skupić się na chwili, nie rozpamiętywać przeszłości.
Stąd też właśnie szukał takowego i tutaj, na tą całą, głupią wycieczkę-wakacje jakie nie miał nawet pomysłu jak zorganizować. Jedyne czego jednak potrzebował w tym, to kogoś obok siebie. Znajdując takową osobę, reszta pozostaje pod magię wyobraźni i improwizacji. Trochę ryzyka, trochę rozerwania się, i w razie jeśli zrobi się za gorąco, to kopnie ją pierwszą w ewentualne paszcze bestii lub objęcia wojska S.Spec.
Tak, to brzmi jak plan. Co prawda nie zamierza go wykonywać aż do ostateczności i z pewnością kilka z jego "talentów" pozwoli mu na uniknięcie takich sytuacji jak ta, ale hej! Kto wie. Wątpił by zaczęło mu aż tak zależeć na życiu jego towarzyszki jednak, by ten plan nigdy mu nie przyszedł do głowy, heh.
- Uznałem że imię to nawiązanie do tego, i to wszystko. - Sprostował, wzruszając bezwiednie ramionami. Miau - kot, to nie jest trudny tok myślenia do podążenia. Nie przyglądał się za nadto jej uzębieniu, ale rzucił okiem. Mmm, będzie trzeba coś ewentualnie wymyśleć w tej kwestii by nikt nie nabrał podejrzeń od przerośniętego uzębienia kobiety. Ach, coś się wymyśli.
Albo zwyczajnie powie jej by się nie uśmiechała za szeroko jak będą już na miejscu.
Przechodząc dalej, do gestu powitania, dżin nie zawahał się uściśnięcia jej dłoni. Nie żeby jego dłonie należały do okazów piękna i zadbania.
- Czasem ściskam... - Nie puszczając jej dłoni, obrócił ją ku górze, by następnie nachylić się i złożyć skromny, delikatny całus na jej wierzchu. - A jak czuję że ktoś zasłuży, to mogę również wystosować i inny gest. - Dokończył swoją wypowiedź, ostatecznie puszczając jej dłoń i prostując się. Na stwierdzenie że wygląda przekonująco spojrzał po sobie, dociskając ciuchy do ciała, jakby szukał czegoś konkretnego na swoim ciele. - Nie powiedziałbym, myślę że ty poradzisz sobie lepiej. - Ciężko stwierdzić gdzie tu było kłamwstwo w tej wypowiedzi, ale na pewno w którymś momencie ono się pojawiło. Było jednak tak gładkie i przyjemne, że pewnie przeszło mimo uszu jego rozmówczyni, heh.
Dobrze wiedzieć że się zdecydowała na to ostatecznie, ale nie spodziewał się że skoczy mu na plecy. Nie zareagował jednak w żaden sposób, kompletnie tłumiąc jakikolwiek odruch, jakby się tego spodziewał. Obrócił głowę w bok tak, by patrzeć na nią kątem swojego złotego oka, uśmiechając się złowieszczo. - I to coś nigdy nie wie, czy ten atak nie będzie ostatni. - Enigmatyczny, groźny ton szybko skonstrastował się z chrząknięciem i ponownym przejściem w miły wyraz twarzy, gdy jego twarz skierowała się do przodu. Póki co, nie przeszkadzał mu aż tak jej ciężar. Zalany pytaniami, rozłożył bezradnie ramiona na boki. - Co powiesz na to, że posiadam specyficzne talenty, jakie sprawią że będziemy mogli wejść do miasta przez litą ścianę? - Spytał, po czym kontynuował jej dalszą myśl o zasobach. - Jeśli chcesz, zawsze mogę dać ci się ujeździć przy innej okazji, może na miejscu. - Parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać od tego eufemizmu. - Niemniej, masz racje, warto zdobyć chociaż trochę wody. Masz jakiś pomysł gdzie tu będzie ją najprościej zdobyć, nie licząc zabrania jej komuś?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Samą Miau ciągnęło do ludzi, tak już chyba było z kotami, bo w końcu ktoś musiał je karmić i zabawiać. Poświęcać uwagę, a bezdomne koty pragnęły tego najbardziej na świecie. I pewnie to też była przyczyna tego, że nie potrafiła uciec na dobre. Ten cel, co prawda, lśnił ładnie na horyzoncie jak dzwoneczek, ale gdyby go zrealizowana to... co wtedy? Co by się z nią stało? Czym by się zajmowała? Jak wyglądałoby jej życie? Dlatego łatwiej było po prostu śnić. Śnić i niekoniecznie oczekiwać na prędkie rozwiązanie problemów, zwłaszcza gdy z tyłu głowy miała gdzieś nieznośnie przeświadczenie, że w gruncie rzeczy życie w burdelu, z Jinxem i całym tym towarzystwem nie było takie złe. Obecnie skorzystała więc z magii chwili i postanowiła udać się na tę wycieczkę z zielonowłosym panem ważniakiem, który o dziwo coraz mniej miał w sobie z ważniaka. Miłe odkrycie, w końcu kiedy wokół szaleją konflikty, walki i wszystko inne, co może na stałe cię okaleczyć lub pozbawić życia, dobrze znaleźć kogoś, kto sprawia inne wrażenie. Co prawda nie miała pojęcia o wielu rzeczach, jak na przykład o tym, że może stać się potencjalną przynętą, no ale kto by tak wnikliwie nad takimi rzeczami rozmyślał, gdy zabawa była na wyciągnięcie ręki? Nieznajomy nakręcił ją odpowiednio i teraz pod burzą brązowych włosów czaiło się mnóstwo planów na spędzenie tego pięknego dnia na terenie, którego nie znała. Tyle możliwości!
- Ach, no tak! No przecież! - pacnęła się otwartą dłonią w czoło, nie mogąc uwierzyć, że nie załapała tak prostej rzeczy. Chyba za bardzo komplikowała sobie takie banały. Nie uśmiechała się wcale tak często i tak otwarcie, zawsze można było wmówić, że to jakaś genetyczna wada i musi się tym zająć jakiś lekarz. Cóż, beztroska była jednym z elementów jej egzystencji. Przyjrzała się jego dłoniom, ale się nie przeraziła. W końcu to Desperacja, niektórzy nawet nie mieli dłoni. Przyglądała się jego palcom, próbując wyłapać coś nietypowego. Cokolwiek. Biżuterię? Blizny? Tatuaże? A co tu się... Spojrzała na niego zdezorientowana, bo nie potrafiła sobie przypomnieć by kiedykolwiek ktoś ją pocałował w dłoń. To było takie niesamowite. Z dawnych czasów. Chyba się nawet zarumieniła.
- Och przestań, niczego nie zrobiłam - burknęła odrobinę zawstydzona i machnęła drugą ręką. Podrapała się po brodzie i wolna już dłoń znalazła się w kieszeni jej brązowych spodenek. - Głupstwa. Masz dobrą postawę i do tego kapelusz! Każdy kto kupi, jeszcze sobie dopowiedzą że jesteś kimś szanowanym. No i że masz czym zapłacić.
Upierała się, choć zrobiło jej się miło, że ją doceniał. W sensie mało kto tak wprost ją doceniał i to jeszcze przy pierwszym spotkaniu.
- Możliwe - rzuciła bezmyślnie, nie rejestrując tej krótkiej zmiany głosu ani wyrazu twarzy. Zbyt się skupiła na rozglądaniu się wokoło, by znaleźć coś wartego uwagi. Może kogoś z wierzchowcem albo z jakimś pojazdem albo z czymś, co by pojazd przypominało. Na razie tylko wyłapała pojedyncze osoby, które ledwo powłóczyły nogami. Jak na złość. Westchnęła zrezygnowana, ale nie zamierzała się poddawać, o nie.
- Cooo?! Naprawdę?! Jeśli tak to świetnie, to w takim razie tym chętniej z tobą ruszam! - powiedziała zadowolona, poprawiając się na jego plecach. Jeszcze trochę i zaczęłaby podskakiwać. Czy on właśnie zasugerował jej coś sprośnego? Parsknęła mimowolnie i kaszlnęła by to zamaskować. Równie dobrze to mogła być wina tego że za dużo przebywała w burdelu.
- Czyli zamieniasz się w wierzchowca? - zaryzykowała, rzucając niewinnie pytanie. - Pomyślmy... możemy poszukać jakiegoś źródełka, odkupić od kogoś albo iść tak długo aż trafimy na jakiś zbiornik. Co do źródełka możemy sprawdzić jaskinie, które są niedaleko, ale trzeba uważać, bo to jest chyba teren jakiegoś gangu. Trochę się nie orientuję w tej polityce Desperacji.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To się raczej tyczyło tylko domowych kotków. Są wszak dzikie koty, drapieżne i pilnujące swojej prywatności bardziej niż nie jedna matka swoich dzieci. Ale co tam jemu do tego - on jest tylko dziwnym przybyszem z innego wymiaru, w dużej mierze. Jak inaczej wszak nazwać anioły i anioło-podobne stwory? To inwazja! Kosmici! To oczywiste! Ludzie w kapeluszach z folii aluminiowej zawsze mieli racje, religia to tylko było narzędzie do prania mózgu ludziom by zawierzali swoje życie kosmitom! Tak! To wszystko jest jasne!
To w sumie nawet nie jest takie znowu głupie, ale Hex by raczej nie rozmyślał nad tym, biorąc pod uwagę bycie jednym z "celów" takiego rozważania. Lepiej mu czasami jest obniżyć swoją przepustowość mózgową do poziomu ludzi zamieszkujących to miejsce. Łatwiej się żyje nie próbując szukać wyższych, większych idei i myśli, miast tego wszystko robić na chwile. Carpe Diem, jak to ktoś kiedyś powiedział. Każda chwila jest ważna, każda chwila jest równie cenna, co całe życie do teraz, bo każda takowa może być też i ostatnią. Czy nie lepiej więc spędzić ją na drobnych lub większych przyjemnościach? Bo po co się martwić. To i tak nic nikomu nigdy nie dało.
Miał wrażenie że ma do czynienia z dość naiwną osóbką. Mmm, szkoda byłoby psuć jej ten naiwny charakter czymś złym. Kto wie, może Ex da spokój, i Hex będzie mógł się nacieszyć towarzystwem bezwzględnie radosnej i niewinnej osóbki jaką ma przed sobą? No, oczywiście, niewinnej i radosnej jak na tutejsze realia. Tu nawet uśmiech do nieznajomego to już przejaw radości większy niż naćpanie wszystkich gazem rozweselającym.
Jego dłonie nie były w żaden sposób specjalne, nie miał aż tak wielu okazji o nie zadbać na Desperacji, ale widać było że nie są to dłonie typowego dzikusa z pustyni. Były nieco bardziej zadbane, gładsze nawet pomimo brudu, przyjemniejsze w dotyku. Jakieś plusy z posiadania tych anielskich genów, ech?
- Nie musiałaś nic zrobić. Wystarczy że jesteś sobą. - Gładkie, przyjemne komplementy, ciepły uśmiech, jego złote, łagodne spojrzenie. Hex był na ogół miłą osobą(zazwyczaj), a tym bardziej dla osób jakie faktycznie nie próbowały na siłę widzieć tylko zło i ból w tym świecie. Widok osoby tak beztroskiej i radosnej jak Miau znajdująca się przed nim był zwyczajnie mu na tyle miły, że nie mógł powstrzymać się od dodatkowej dozy kultury - by pielęgnować taką osóbkę i jej charakter. Póki wciąż go ma.
- Zdziwiłabyś się jak wiele osób widzi w kimś kto wygląda nieco szykowniej coś złego. No spójrz na mnie, czy wyglądam ci na jakiegoś potwora czy demona? - Rozłożył ramiona na boki, chcąc dać dziewczynie lepszy widok na siebie, nim jeszcze na niego wskoczyła. Czy on wyglądał na jakiegoś diabła który kradnie dusze i zjada serca?
Dobra, to drugie jeszcze się zgadza, ale csiiii.
Nie zwrócił uwagi na to, że nie zauważyła jego mimiki. Może to i lepiej, zachowa na dłużej jej miły charakter. Tak, zdecydowanie tak lepiej.
- Jedyny problem może być we właściwym M-3, ale o to nie zamartwiaj swojej czuprynki, coś wymyślę. - Sięgną prawą dłonią do jej głowy, czochrając jej fryzurkę w bardziej artystyczny nieład niż dotąd miała. Jej niewinne pytanie sprawiło, że parsknął sam, uśmiechając się szeroko. - Niestety nie, Miau, ale myślę że jeśli będziesz chciała bym był twoim ogierem, to coś wymyślimy. - Spojrzał ku niej i zafalował brwiami, uśmiechając się dowcipnie. Chwilowo jednak i tak powinni się w jakimś stopniu skupić na dotarciu do tego M-3, najlepiej w sposób szybszy niż przechodzenie niebezpiecznej Desperacji pieszo, bez żadnych zapasów. Wysłuchał jej pomysłów, samemu pocierając podbródek dłonią w zamyśleniu. Hmmmmm... - Mam małe wątpliwości co do picia wody z byle jakiego zbiornika czy z jaskini. Wiesz, brud i tak dalej. Może uda się od kogoś ją wydobyć? Znam pewne sposoby na to, by nawet odrobina wody nam starczyła. - Magik nie zdradza jednak swoich sekretów, wiec nei kontynuował tego tematu. Niemniej, fakt, potrzebują zarówno wody, może jakiejś formy posiłku ewentualnego (albo zjedzą na miejscu), i szybszego sposobu podróży na miejsce, niż nogi Hexa. Póki co jeszcze mu Miau aż tak nie ciążyła, ale to jednak są jakieś kilogramy. Przyjemne kilogramy, ale wciąż! - Powiedz, jak dużo jesteś w stanie znieść dla tych wakacji? Kto wie czy może nie będzie trzeba przejść do bardziej... Hmmmm... Radykalnych działań. - Spytał, zerkając w stronę jego pasażerki. Nie chciał mówić dosłownie, że może będą musieli grozić, a nawet ranić. Miał nadzieje że podłapie o co chodzi.

Wybacz spóźnienie, nie miałem chęci pisać za mocno : c
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach