Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 06.09.18 0:03  •  Oceanarium + zoo  Empty Oceanarium + zoo
Jest późno, ale temat sobie już założę. Opis będzie jutro, tak.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.18 0:41  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
- AAAA lwy! Chcę zobaczyć lwy! - krzyknął Keita przestępując z nogi na nogę, nie mogą się już doczekać, kiedy ujrzy te wielkie drapieżniki, o których uczyli ich niedawno w szkole. Nie odważył się jednak oddalić za bardzo od siostry, bo nim jeszcze opuścili dom, przez prawie pół godziny słuchał jej ględzenia, że jak tylko się zgubi, to go tutaj zostawi a pracownicy zoo wezmą go za łysą małpę i zamkną w klatce. A co jak co, ale on nie chciał zostać łysą małpą za kratkami. Nie zmieniało to jednak faktu, że co chwilę zerkał za siostrą z niecierpliwością w oczach. Kira, jak zwykle milczący szedł obok Ylvy, nie zamierzając biegać jak mały szatan, ale dziewczyna widziała. Widziała w jego ciemnym spojrzeniu podekscytowanie i ten błysk, którego od dawna nie mogła ujrzeć w jego oczach.
- Kira, a ty co chciałbyś najbardziej zobaczyć? - zagadnęła chłopca. Ten jedynie zacisnął mocniej palce na pluszowej żyrafie, którą tulił do swojej klatki piersiowej. Ylva uśmiechnęła się jedynie do niego, nie potrzebując odpowiedzi. Żyrafa. Kira od dziecka uwielbiał i ukochał te zwierzęta, ale jeszcze nigdy nie miał szansy ujrzeć ich na żywo. Co prawda większość zwierząt w zoo była tak naprawdę droidami odtworzonymi na potrzeby atrakcji turystycznych. Niestety, ale osiemdziesiąt gatunków zwierząt już dawno wyginęła. I choć ona znała prawdę, jak większość mieszkańców miasta, nie chciała niszczyć wyobrażeń dzieciaków. Niech wierzą w to, co widzą, tak samo jak nadal wierzyły w św. Mikołaja, który zostawia prezenty ranka dwudziestego piątego grudnia.
- A ty, Momo-chan? Chcesz coś zobaczyć? Wiem! Na pewno chcesz zobaczyć delfiny! - zagadnęła najmłodszą z rodzeństwa Ruuki. Dziewczynka milczała, kurczowo trzymając dłoń rudowłosej. Westchnęła  jedynie, momentami żałując, że nie ma przy niej Ruuki, bo tylko on tak naprawdę potrafił obchodzić się ze swoją siostrą. Co prawda obecność Harakawy w ich życiu sprawiła, że Momo nie bała się i nie zamykała w pełni przed nią, ale była lata świetlne za przyjacielem, jeżeli chodziło o podejście do dziewczynki.
- Szkoda, że Haru nie mogła. Prawda, K e i t a? - uniosła brwi ku górze, kiedy brat przystanął i odwrócił się spanikowany wpatrując w siostrę.
- Wcale że nie! Wcale nie jest mi z tego powodu smutno! - odszczeknął w zbuntowanym stylu.
- Oczywiście. I na pewno to nie ty rozbiłeś dzisiaj swoją świnkę skarbonkę, żeby kupić jej pamiątkę z zoo, prawda? - parsknęła wyraźnie czerpiąc radość z dokuczania tej mroczniejszej stronie bliźniaków. Keita poczerwieniał na twarzy, ale nic nie powiedział a jedynie pokazał jej język.
W końcu doszli do ogrodzenia, za którym majestatyczne słonie przechadzały się po piasku, co jakiś czas taplając w wodzie.
- Wow! Patrz jakie wielkie, Ylva! Patrz! - sapnął w podekscytowaniu Keita, przylegając twarzą do krat.
- Są tak wielkie i grube.... prawie jak t-- - nim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, ręka Ylvy była szybsza, kiedy pacnęła go w łeb.
- Czemu mnie bijesz! Przecież miałem mówić prawdę! - jęknął chłopak łapiąc się za głowę i wpatrując w siostrę.
- Oho? Ręka mi się omsknęła, ohohoho. - zachichotała dziewczyna odsyłając mu równie nienawistne spojrzenie co on jej posyłał.
- Ylva? To Ylva! - dziewczęcy głos przedarł się przez zgromadzenie ludzi. Między zwiedzającymi przepchała się do niej Lanna, drobna szatynka o uroczo lalkowych loczka i wypiekach na twarzy.
- Chiharu! Patrz, to Ylv! - krzyknęła do swojego towarzysza. - Pamiętasz ją? To moja znajoma z czasów licealnych. To Chiharu, mój kuzyn. Rany, jak ja dawno cię nie widziałam, Ylv. Co u ciebie? Och, masz siostrę? Myślałam, że tylko braci. Jaka urocza. - jęknęła w zachwycie dziewczyna, spoglądając na Momo. Chiharu uśmiechnął się do niej i wyciągnął dłoń, by ją pogłaskać, ale dłoń Ylvy zakleszczyła się na jego nadgarstku, nim jego palce zdołałyby dosięgnąć dziewczynki.
- Nie. Ona nie lubi obcych. - powiedziała cicho. I chociaż starała się brzmieć radośnie, jej głos wyraźnie ostrzegał, żeby nie zbliżał się ani do Momo, ani do któregoś z jej braci. Znała Chiharu. Znała plotki na jego tematu. I wcale jej się to nie podobało.
- Wybaczcie, ale chcemy iść zobaczyć lwy. - spróbowała grzecznie się pożegnać, ale nim zdołała zrobić krok w tył, ramię Chiharu zdążyło opaść na jej kark.
- Ale my też idziemy zobaczyć lwy! W większej grupie jest weselej, co nie, Lanna? - spojrzał na kuzynkę a ta ochoczo zaczęła kiwać głową.
- No pewnie, będzie wesoło! - zaćwiergotała składając obie dłonie i uśmiechnęła się promiennie. Ylva jednak jej nie słuchała. Gdy tylko poczuła, jak chłopak ją obejmuje, od razu odepchnęła jego rękę od siebie, czując pulsującą żyłkę irytacji na skroni. Nie mogła sobie pozwolić na takie schadzki, kiedy pod opieką miała trójkę dzieciaków. Gdy Chiharu mimo wszystko nadal nie dawał za wygraną, złapała go za ubranie tuż przy szyi i szarpnęła lekko do siebie.
- Nie jestem na wycieczce imprezowej, więc nie, nigdzie nie idziemy razem, zwłaszcza, że straszysz moje rodzeństwo i Momo. Ponadto wiem co robisz dziewczynom, Chiharu, dlatego trzymaj się od nich z daleka. - warknęła, po czym wypuściła go, wreszcie mogą oddalić się od niego i Lanny, którą chcąc czy też nie, lubiła. Ale nie mogła pozwolić sobie na jego towarzystwo.
- Hoh. - Chiharu uśmiechnął się, a grzywka opadła na jego oczy rzucając cień.
- Chiharu, może pójdziemy sami gd- - zaczęła nieśmiało, ale chłopak wszedł w jej słowo.
- Zamknij się, suko. To ja tutaj mówię co mamy robić.

- Kto to był? - zapytał Keita majtając wesoło nogami siedząc na ławce i jedząc porcję lodów.
- Nikt taki. - odparła wymijająco wpatrując się na mapę zoo.
- Hm, lwy znajdują się stosunkowo blisko żyraf. Potem można zobaczyć hipopotamy i małpy. A potem zejść pod ziemię, gdzie znajduje się oceanarium. Momo, chcesz? - spojrzała na dziewczynkę siedzącą między Keitą i Kirą. Kucnęła przed nią i uśmiechnęła się do niej.
- Mam nadzieję, że wybrałam ci dobre lody. - dodała.
- Momo-chan! Nie bój się, ja cię obronię! - powiedział dumnie Keita.
- Tak, tak, ale nie ubrudź się lodami, ty dzielny rycerzu z tekturowym mieczem. - machnęła Ylva, na co Keita wyszczerzył zęby, a potem nadął policzki jak chomik.
Uniosła oczy ku jasnemu niebu. Dzisiaj naprawdę słońce prażyło.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.09.18 20:35  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
Harumi słuchała muzyki, kiedy ponad (starożytnym już) śpiewam Cody'ego Carsona, wokalisty Set It Off, wybił się huk. Zaciskając mocniej zęby na trzymanym w buzi pocky zsunęła nauszne słuchawki na kark i zsynchronizowała z domem. Wokół panowała niemal egipska ciemność — rzadko kiedy odsłaniała okna, jeżeli nie miała ku temu szczególnych powodów. Dzisiaj wolała zostać sama ze sobą, z muzyką, ze wspomnieniami i — przede wszystkim — ze szkicownikiem o startych, powyginanych rogach.
Odgłos kroków ściągnął brwi nastolatki; nie znała tego chodu. Potrafiła, tak jak brat, wywnioskować który z domowników postanowił obudzić pół osiedla trzaskiem drzwi. Tym jednak razem była przekonana, że po holu spacerował obcy.
Spojrzała kątem oka na elektroniczny zegarek. Cyfry mignęły i trójka zamieniła się w czwórkę. Było po drugiej — Momoji zniknęła trochę ponad pół godziny temu, gdy razem z Ylvą i jej braćmi wybrali się do zoo. Harumi wymigała się nadmiarem nauki, choć od kilku miesięcy coraz rzadziej otwierała podręczniki. Nie tylko nie miała ochoty na matmę czy historię M3, co zaczynało jej brakować czasu.
Teraz czas śmigał równie szybko; o wiele szybciej niż serce, które wybijało nierówny rytm w piersi. Odsunęła od siebie blok, którego nawet nie używała. Po prostu trzymała go cały czas na kolanach, wpatrując się w mrok pokoju i czekając na wenę. Teraz, z pustymi rękoma, powoli uniosła się na nogi.
Wiedziała na którą deskę nadepnąć, aby nie skrzypnęło. Z pokoju wymknęła się więc bezszelestnie, zaopatrując się po drodze w pierwszy przedmiot, który stał na brzegu biurka.
Szła po cichu, pod ścianą, leciutko przygarbiona. Na szyi ciążyły jej słuchawki — nie opuszczało jej wrażenie, że miały o wiele za dużo kilogramów i ciągnęły jej głowę w dół. Nie poddawała się temu. Kładła stopę za stopą. Nabrała głębokiego wdechu, kiedy zbliżyła się do zakrętu; na ścianie holu rósł cień. Karykaturalna plama wślizgiwała się na pionową powierzchnię aż wreszcie nie ulegało wątpliwościom, że za sekundę się spotkają.
Świat był niemy.
Tylko te kroki.
Tup. TUP. Tup. TUP.
Harumi czuła jak serce wali jej w przełyku. W dłoniach twardo trzymała dezodorant. Palec prawej dłoni ustawiła na przycisku. Zaskoczę go, pomyślała bezwiednie, kątem oka wychwytując jak zza rogu wysuwa się czubek buta. Wtedy wyskoczyła.
Gwałtownie uniosła przyciśniętą do piersi butelkę z kosmetykiem. Opuszek nacisnął lekko na włącznik, ale w tej samej sekundzie znieruchomiała. Ujrzała twarz włamywacza.
— Co ty...

... tu robisz? — powiedział w tej samej sekundzie, ale zsynchronizowały się wyłącznie ich pytania. Na obliczu Rūki nie odcisnęło się piętno zaskoczenia, choć gardło lekko się ścisnęło. — Miałaś pomóc Ylvie.
Harumi posłała mu ostre spojrzenie.
— Prawie wypryskałam całą Rexonę w twoje oczy. — Blade jak kreda palce ścisnęły metalowe opakowanie. — Brzmiałeś jak obcy!
Ten wyrzut pociągnął za któryś z nerwów i brew chłopaka drgnęła. Nic nie powiedział. Czekał aż siostra się uspokoi, ale zanim doszła do głosu, minęło wiele wdechów-wydechów uciszających jej myśli.

Godzinę później przechodzili pod bramą, na której szyld składał się głównie z płaskich, stalowych zwierząt. Żyrafy pochylającej się nad napisem „ZOO”, ryczącego tygrysa i małpy w pozycji Podrapię Się Pod Pachą Tańcząc Balet. Rūka spędził przeszło trzydzieści minut na wyciskaniu z Harumi tego, co chciał usłyszeć. Nie spodziewał się zastać w domu ani jej, ani kogokolwiek — obie dziewczyny miały być w parku, a matka, jak zwykle, kończyła pracę późno. Nie przyszłoby mu zresztą do głowy, że starsza z sióstr postanowi się wymigać od odpowiedzialności przy byle okazji.
— Nie wiesz jak to jest. Cały czas każą ci się nią zajmować. Nie wychodzisz do znajomych. Nie masz czasu na hobby. Stale tylko Haru zrób to, Haru zrób tamto. To nie ja powinnam się nią opiekować! — syknęła w holu, odtrącając jego ręce. Oboje się wtedy skrzywili.
Wiedział dlaczego ostatecznie uległa i zgodziła się pójść razem z nim. Teraz, gdy wtopili się w tłum i próbowali zgadnąć trasę, którą Ylva mogłaby zaplanować dla dzieciaków, Harumi co rusz zerkała w jego stronę. Czuł się jak eksponat, ale udawał, że nie dostrzega nachalnych spojrzeń posyłanych prosto w jego rękę.
Keita na pewno męczył o lwy — wymamrotał ciemnowłosy, unosząc oczy nad trzymaną mapę. Tępe pulsowania nadgarstka nie niknęło. — To gdzieś tam.
Planował wskazać kierunek drugą ręką, ale ledwo ją uniósł, a coś uderzyło w jej bok i cofnęło mu całe ramię. Siła odrzutu wymusiła zrobienie kroku w bok, aby mógł utrzymać równowagę. Jeszcze w przelocie ujrzał jasne spojrzenie wbite prosto w niego — tak jakby przechodzący tuż obok chłopak miał ochotę przeszyć go na wylot. Więcej. Jakby potrącił go celowo.
— Rūka? — głos Harumi dotarł do niego sekundę po tym, jak poczuł klepnięcie w napięty bark. — Hej, to gdzie w końcu te lwy? Słuchasz mnie?
Tak. — Patrzył jeszcze chwilę, jak wysoki blondyn, w towarzystwie o wiele niższej od siebie szatynki (z jakimiś nienaturalnie księżniczkowymi, spiralnymi lokami) znikają w ścisku ludzi. Rūka zmarszczył brwi, ale odegnał od siebie szepty szóstego zmysłu. — To jakoś tędy...

Momoji zacisnęła dłoń na palcach Ylvy raptownie zwalniając, a potem — równie nagle — się zatrzymując. Jej duże, przymrużone oczy wpatrywały się w górę, jakby próbowała dostrzec to, co znajduje się na niebie. Nie była miłośniczką pluszaków, ale tym razem wiele, wiele, WIELE zrobiłaby za to, aby móc któregoś przycisnąć do siebie i zdusić w sobie przypływ... czego? Niezbyt rozumiała to, co pojawiło się w jej ciele; coś, co ścisnęło za krtań i złapało za serce. Nieruchomy wzrok wpatrywał się prosto w wystającą ponad linię dzieciaków głowę. Ciemnowłosy chłopak rozglądał się dookoła; jego ramienia trzymała się ciemnowłosa dziewczyna w okularach i za długich włosach związanych w niedbałe, potargane warkocze. To Harumi pierwsza ich dostrzegła. Kiedy uniosła dłoń ponad przemykającymi dookoła nich małolatami, Momoji lekko drgnęła.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.18 20:54  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
Czując delikatny ścisk na palcach, pochyliła się nieco, by jej twarz znalazła się na równym poziomie co dziewczynki, przyglądając się z uwagą jej pucułowatym policzkom.
- Momo-chan? Co się stało? - zapytała dziewczynki, chociaż wiedziała, że nie uzyska od niej odpowiedzi. Po chwili przeniosła wzrok z niej i powędrowała za jej spojrzeniem. Powieki drgnęły, kiedy w tłumie ujrzała zbliżające się w ich stronę dwie znajome sylwetki, choć jasne tęczówki utkwiły w jednej, idącej nieco z tyłu. To było dziwne, kiedy jej serce zabiło szybciej, chcąc wydostać się ze zbyt ciasnej klatki piersiowej, a nogi lekko zadrżały, cicho szepcząc No dalej, biegnij! Nie posłuchała jednak, stojąc nadal w miejscu.
- Haru-chan! Myślałam, że nie jesteś zainteresowana ZOO. - przywitała z uśmiechem starszą dziewczynkę oczami wyobraźni widząc minę Keity, który był dość niezadowolony z faktu, że Haru jednak z nimi nie pójdzie.
Ruuka.
- Oho? A cóż to za ponurak postanowił zaszczycić nas swoją obecnością? A może to po prostu jedno ze stworzeń postanowiło uciec ze swojej klatki. - rozłożyła jedną dłoń na bok, pozwalając złośliwości wkraść się w jej ton, chociaż spojrzenie jasno informowało "miło cię widzieć, Ruu."
- Ale mam nadzieję, że-
- Ej, Ylva.
- ... nic się nie stało? Skoro we dwójkę tutaj jesteście? Właśnie zamierzaliśmy zobaczyć lwy, a potem iść na frytki albo coś innego...
- Ej, Ylv!
- Oczywiście, możecie iść z nami...
-YLVA!
- Jezu, co Keita? Nie widzisz, że rozmawiam? - warknęła w stronę nadpobudliwego brata. Keita uniósł głowę, trzymając mocno fragment jej bluzki drżącymi palcami.
- Kira... nie ma go. Nie ma Kiry. - powiedział cicho, a dolna warga lekko drgnęła.
- Co... jak to go nie ma? - Ylva uniosła spojrzenie rozglądając się dookoła. Rodziny, dzieci, zakochani. Każdy mijał ich z uśmiechem na ustach, zupełnie zapominając o całym świecie. Ale nigdzie nie było Kiry.
- Kira? Kira! - wyswobodziła się delikatnie z uścisku Momo i odsunęła na parę kroków, rozglądając dookoła. To był ten moment, kiedy zdała sobie sprawę, że naprawdę zgubiła brata. Kira był tym cichym i grzecznym dzieckiem, zupełnym przeciwieństwem swojego demonicznego brata bliźniaka, więc nie było szans, żeby oddalił się od nich sam z siebie. Powoli strach oraz panika zaczęła ją ogarniać, kiedy desperacko próbowała znaleźć swojego brata. Ale zamiast tego, dostrzegła jedynie na ziemi rzuconą żyrafę, którą dzieciak zabrał ze sobą. Schyliła się podnosząc ją drżącymi palcami, mając wrażenie, że grunt zaczyna usuwać się pod jej stopami.
Co robić co robić co robić co robić
- Zgubiłam go. Zgubiłam Kirę. - szepnęła sama do siebie nadal nie potrafiąc w to uwierzyć. Nie Ylva. Weź się w garść. Na pewno siedzi gdzieś tutaj, niedaleko, wystraszony i czeka, aż po niego przyjdziesz. Nie możesz się rozkleić, nie teraz. Odetchnęła, nabierając powietrze w płucach.
- Dobra. - klepnęła się w oba policzku, po czym odwróciła do reszty.
- Zajmiecie się Keitą? Pójdę poszukać... - z jej kieszeni spodni rozległ się dzwonek telefonu.

Chihiro zamknął klapkę od telefonu i podał go swojej kuzynce, uśmiechając się delikatnie.
- To było zbyt proste. - powiedział kładąc dłoń na czuprynie wystraszonego chłopca.
- Przeginasz, Chihiro... Ona się zorientuje... - szepnęła wystraszona, spuszczając nieco oczy w poczuciu winy.
- Ha? Niby w czym? Znalazłem jej brata samego w tłumie. To chyba dobroć z mojej strony, że się nim zająłem, prawda?
- Ale... - zaczęła, ale mężczyzna momentalnie ją powstrzymał.
- Zamknij się. Wiesz, że mnie się nie odmawia, prawda? Nigdy. A teraz chodźmy pod te słonie. Musimy być przed nią. - powiedział z uśmiechem lisa, szarpiąc za sobą wyrywającego się Kirę.

- .... Zaopiekujecie się Keitą? Wiem, gdzie jest Kira. Zaraz wrócę. - powiedziała wrzucając telefon do kieszeni i wciskając żyrafę Kiry w dłonie Keity.
- Ale...
- Nic się nie bój, zaraz wrócę z twoim bratem. - powiedziała z uśmiechem do Keity, kładąc dłoń na jego głowie. Odwróciła się ruszając pędem w stronę klatek ze słoniami, lawirując pomiędzy ludźmi.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.18 15:40  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
– Meeeeeeeeh... Czemu te stoisko z Najlepszą-Kawunią-Miejskiego-Zoo musi być tak daleko od naszych mrocznych, posępnych i wilgotnych podziemi? – jęknęła jasnowłosa dziewczyna w uniformie pracownika. Nie wydawała się lubić chodzenia dalej niż musiała, co zresztą odbijało się również na jej dość puszystym wyglądzie. Była znacznie postawniejsza od swojej towarzyszki, choć mimo wszystko nie miała nadwagi. Ot, trochę pokraczna budowa ciała odziedziczona po rodzince. Choć urodziła się w M3, jej korzenie z niego nie pochodziły. Jej matka przybyła z M-1, ojciec z M-5, toteż stała się ciekawą mieszanką odstającą wyglądem od typowego mieszkańca M-3. Ale Kahori ją lubiła, w końcu widywały się parę razy tygodniowo i była wręcz zmuszona do przebywania z nią. Była fajną dziewczyną, pomocną i zabawną. Nawet jeśli narzekała.
Hej, przynajmniej mamy, tak? Nie musimy na przerwie lecieć za ogrodzenie do najbliższej kawiarni – prychnęła niższa od towarzyszki kobieta, poprawiając plakietkę z danymi osobowymi. Nie miała za złe tej drugiej, że marudzi. Marudzenie było dobre, choć oczywiście w rozsądnej dawce. Pociągnęła łyk ciepłego napoju, którego większość zawartości stanowiło mleko. Lubiła kawowe słodycze, ale za kawą w postaci kawy już niekoniecznie przepadała. Chyba, że w takich proporcjach jak teraz. Blondynka odpowiedziała coś niezrozumiale znad swojego kubka, najwyraźniej jednak doceniając, że nie miały tak źle jak mogłoby być.
– Jak tam w ogóle oparzenia? – zagadnęła z ciekawości o stan zdrowia kolorowookiej.
Nie jest źle, akurat ten gatunek nie należy do mocno jadowitych. Ale i tak muszę poprosić o nowe rękawice, bo w dziurawych to lipa – odparła, unosząc lewą dłoń naznaczoną kilkoma czerwonymi, pobladłymi już pręgami. Małe, pływające galaretki postanowiły wykorzystać fakt, że ich opiekunka ma nieszczelną zbroję, ale to była właściwie jej wina, że nie męczyła kierowniczki odpowiednio często. Zerknęła na mijane zwierzęta, zastanawiając się czy kiedykolwiek nauka będzie w stanie odtworzyć je tak, by mogły tu chodzić żywe, a nie sztuczne. Tak niewiele ich zostało, że zoo byłoby mega nudne bez wsparcia technologii. W oceanarium też sporo ryb tak naprawdę machało mechanicznymi płetwami, a żaby rechotały nagranymi głosami. Dobrze, że chociaż ich twórcy mieli dużą wiedzę i "przywrócili" je do życia w takim stanie.

Obie wypiły swoje kawy gdzieś w połowie drogi, wyrzucając kubki do kosza, zgodnie z zasadami i dając przykład odwiedzającym. A tych było dzisiaj nadzwyczaj dużo. Na szczęście Goździk była pod wpływem leków, a teraz i dającej energię ciekłej mieszaniny cukru, mleka i jakichś tam zmielonych ziarenek.
Idziemy przy następnej okazji do Rena i jego fretek? Chwalił się, że nauczył jedną sztuczek – spytała chichocząc. Nie dowierzała, że był w stanie kogokolwiek zmusić do czegokolwiek, a już na pewno nie rozbrykane sierściuchy. Wciąż pamiętała jak jedna dziabnęła go w palec przy karmieniu, czym dręczyli go wszyscy dookoła przez następny tydzień. No bo przecież "to takie łagodne, radosne, kochające go stworzonka".
Nie czekała na odpowiedź, bo zauważyła lekkie zamieszanie w jakiejś większej grupce, którą właśnie mijały.
Masz ci babo klopsiki - rzuciła swoim osobliwym, charakterystycznym tekstem. Westchnęła ciężko, bo nie przepadała za kontaktem z kimkolwiek obcym. Zdecydowała się jednak wziąć w garść i podeszła, przybierając poważną minę z zawodowo wytrenowanym uśmiechem. Musieli się uśmiechać, nawet kiedy nie było im po drodze do uśmiechu.
Czy coś się stało? Może będziemy w stanie pomóc? – spytała, zerkając za dziewczyną wbiegającą w tłum ludzi. Z dzieciakami współpracowało się dużo lepiej niż z dorosłymi, a ci dookoła niespecjalnie przejmowali się kimkolwiek poza sobą i ich czasem wolnym spędzonym w tym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.18 19:05  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo

Harumi pociągnęła go za ramię, wywołując mocny impuls, który prześlizgnął się po plątaninie żył i dotarł do mózgu; stamtąd sygnał nakazał chwycenie za jeden z mięśni. Pociągnięty nerw wykrzywił lekko twarz Rūki, ale kiedy ten uniósł oczy i natrafił na twarz przyjaciółki, przywołał obojętną minę.
— Tutaj jesteście — mruknęła Harumi, przeciskając się przez tłum niewielkich istotek, które piszczały i chichotały, skutecznie spowalniając ich próbę przedarcia się przez wycieczkę. Dziewczyna nie obrzuciła Keity nawet tymczasowym spojrzeniem. Od razu wbiła wzrok w Momoji. W oczach starszej siostry pojawił się dziwny błysk i zniknął, gdy odwróciła głowę w bok.
Kyōryū przepchnął się między trójką rozwrzeszczonych na całe gardło dziewczynkami. Nie spuszczał badawczego wzroku z Harakawy i kiedy obrzuciła go — jak zawsze pokrzepiającym — przywitaniem, uśmiechnął się lekko.
Wybacz, że tyle to zajęło — wskazał palcem za dziewczynę — wpasowałaś się w deski szopy ze strzelnicą.
— Ej, Ylva.
Rūka jako pierwszy zwrócił uwagę na młodego brata rudowłosej. Dzieciak był zawsze nadpobudliwy (ostro kontrastował z pozostałą trójką młodszego rodzeństwa), ale w jego przypadku ta nadpobudliwość wiązała się z nadzwyczajną wręcz szczerością. Kiedy nuta w głosie Keity zadrżała, Kyōryū poczuł, jak kark mu tężeje, a łopatki ściągają się, prostując plecy.
Potem rozgorzało piekło.
Natłok wydarzeń sprawił, że wstępny rekrut S.SPEC na krótki moment znieruchomiał, patrząc, jak przyjaciółka kręci się wokół, mamrocząc coś do siebie, wreszcie bezsensownie odbierając telefon. Na dłoni Rūki zakleszczyły się krótkie, szczupłe palce Momoji, ale chłopak położył rękę na jej rączce i ostrożnie wyswobodził się z uścisku.
Czuł jak język przykleja mu się do podniebienia, kiedy Ylva gwałtownie wypruła przed siebie.
Zaraz wrócę — powiedział cicho, wbijając ostre spojrzenie w Harumi. Dziewczyna była blada i milcząca, ale za grubymi szkłami jej okularów dostrzegał bunt. — Zajmij się nimi.
— Nie... — szepnęła Harumi, ale w tej samej sekundzie Rūka lekko pchnął Momoji w jej stronę. — Nie możesz...
Kyōryu usłyszał głos, który zatrzymał go po ledwie dwóch krokach. Obrzucił zmierzającą ku nim kobietę badawczym wzrokiem, przeciągając ciemnymi oczyma od stóp po twarz wykrzywioną w firmowym uśmiechu. To, co zakodował przede wszystkim, to pracownicza plakietka.
Niech pani się nimi zajmie. Zaraz wracamy! — warknął, puszczając się biegiem za Ylvą.

Harumi nie spoglądała już za bratem. Dłonie jej się trzęsły z wściekłości. Zacisnęła je mocniej na drobnej rączce Momoji, która z bezlitośnie beznamiętnym wyrazem twarzy zajmowała się swoimi sprawami. Keita, z niepokojem trzymał brzeg swojej koszulki; utkwił duże, nierozumiejące oczy w kobiecie o dwukolorowych oczach. Wyglądało, jakby chciał coś powiedzieć, ale spomiędzy rozchylonych ust wyrwał się tylko krótki jęk, nim chłopiec nie zacisnął zębów i nie rzucił się biegiem w tłum.
Harumi krzyknęła.
— Brać go!
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.18 21:04  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
Lawirowała między tłumem jakby w żaden sposób nie stali jej na przeszkodzie, wręcz z wyuczoną gracją, nawet nie zahaczyła o nikogo. I o ile Ylva nie należała do miłośniczek jakiegokolwiek sportu, chyba że leżenie na brzuchu i oglądanie seriali można było zaliczyć do jakiejkolwiek dyscypliny sportu, to tak teraz niesiona nienamacalną siłą mknęła przed siebie jakby dostała niewidzialnych skrzydeł. To była kwestia paru minut, kiedy minęła klatki ze słoniami wesoło oblewającymi się wodą ze swoich długich trąb. Ale jasne spojrzenie dziewczyny było utkwione w trzech osobach, stojących obok jednej z wielu ławek.
Zwolniła dopiero wtedy, gdy znajdowała się parę metrów od nich. Oddech miała przyspieszony, choć nie dyszała. Serce waliło gwałtownie, a krew buzowała w żyłach. Przelotnie spojrzała na Kirę, w sekundę oceniając jego stan.
- Woah, serio szybko bieg- - słowa zniknęły w odgłosie cichego huku, kiedy pięść rudowłosego skonfrontowała się z nosem chłopaka. Niemo syknęła czując ból w knykciach nieprzyzwyczajonych do twardej nawierzchni, jaką niewątpliwie jest ludzka kość.
Chihiro zamrugał zaskoczony, odwracając głowę i unosząc dłoń do nosa, który zaczął intensywnie pulsować z bólu, chociaż na całe szczęście cios był na tyle słaby, że nie zaczął krwawić. Wpatrywał się niemo w Ylvę, totalnie zbity z tropu, że dziewczyna uderzyła go z pięści, zamiast spoliczkować, chociaż i tak była pierwszą kobietą, która w jakikolwiek sposób śmiała podnieść na niego rękę.
- Ty...
- Kira? Nic ci nie zrobił ten zboczeniec? - złapała brata za rękę i pociągnęła go bliżej do siebie. Nic mu nie było, chociaż drżał na całym ciele. Teraz jedynym jej zmartwieniem była psychika brata. Błagam, niech znowu nie zamyka się w sobie. Niech znowu nie przestaje mówić, powtarzała w umyśle jak mantrę.
- Może jakieś dziękuję? Znalazłem go w tłumie wystraszonego. Chyba dobrze, że go nie zostawiliśmy? - zapytał robiąc krok do przodu, ale Ylva go nie słuchała. Nie zamierzała mieć więcej do czynienia zarówno z nim, jak i z nią. Posłała krótkie spojrzenie w stronę Lanny, które mówiło wszystko.
- Idziemy, Kira. - powiedziała cicho do brata, łapiąc go za dłoń i ciągnąc za sobą.
- Hej, hola! - Chiharu, jak można było się tego spodziewać, nie zamierzał aż tak łatwo odpuścić. Nie teraz, kiedy wypatrzył zbuntowaną zdobycz. Złapał Ylvę za szczękę i przyciągnął ją nieco bliżej siebie, uśmiechając się parszywie.
- Nie ignoruj mnie, kiedy do ciebie mówię. - wycedził cicho przez zęby, nachylając się nieznacznie nad nią.
Mięśnie rudowłosej się napięły, palce na dłoni brata drgnęły.
- W łóżku też jesteś taka buntownicza? Może się przekonamy? - nie bała się. Nie odczuwała ani grama strachu.
Zmrużyła oczy, a lewe kolano jak na zwolnionym filmie zaczęło się uginać i nieco unosić odchylając do tyłu.
- Zdychaj. - powiedziała cicho, wydzielając z siebie ciemną aurę, gotową zabić każdego, kto się do niej zbliży.
Kolano było gotowe. Wystarczył odpowiednio mocny zamach.
3...
2...
1...
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.18 11:48  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
Przechyliła lekko głowę, nie mając zielonego pojęcia co się dzieje. Jeszcze te warknięcie, tak jakby mówiło "w sumie to się odwal, ale siedź z dzieciakami, żeby się nie porozłaziły, a dopiero potem się odwal". Starała się nie przygryźć wargi ani nie zbuntować, bo w sumie to też był fragment jej pracy. Zastanawiała się nad sięgnięciem po krótkofalówkę i zawiadomieniem ochrony, ale z drugiej strony sytuacja nie wydawała się tak tragiczna, żeby było trzeba coś takiego robić. W dwie nie dadzą rady przypilnować jakiejś małej gromadki? To tylko trójka osób, jedno więcej niż one...
I właśnie te nadprogramowe jedno postanowiło zwiać.
Zostańcie z Ori, a ja go zaraz przyprowadzę. Postawię wam lody albo te fajne kolorowe napoje z lodem jak będziecie grzeczni i opiekunowie się zgodzą, hm? – uśmiechnęła się szeroko, totalnie szczerze i naprawdę miała nadzieję, że się na to skuszą. I nie martwiła się o stan portfela, bo ile by dzieciaków nie było, to ze zniżką pracowniczą jakoś by to przełknęła. Zresztą, starsi wcale nie muszą się zgadzać na rozpieszczanie im gromadki. Albo wszystko okaże się klapą i Ori nie upilnuje reszty. A wolała nie zmuszać jej do biegania...
Kahori skoczyła za tym, którego należało "brać". Została jej powierzona misja i nie zamierzała tego spaprać. Wreszcie mogła poczuć się jak bohaterka którejś z gier, w które tak namiętnie się zanurzała wieczorami. Rozbiegające się rzeczy do tych misji zawsze działały jakimiś schematami, a były na tyle rzeczywiste w tych czasach, że i biegające dzieciaki powinny działać podobnie. Co chwila rzucała głośnym "przepraszam" i przeskakiwała pomiędzy ludźmi, goniąc Keitę ile sił w nogach.
Hej! Nie uciekaj – zawołała za nim. Największy problem był w tym, że nawet nie znała jego imienia.

Blondynka, kompletnie nie wiedząc co robić w tej sytuacji, podeszła bliżej pozostawionej dwójki. Nadal była zdania, że lepiej wrócić na stanowisko pracy i się nie przejmować, ale koleżanka już była poza zasięgiem wzroku. Pochyliła się lekko, uśmiechając ciepło.
– Co już zdążyliście zobaczyć? – spróbowała zagadać i przedłużyć chwilę, dając czas wszystkim co pouciekali, żeby jednak wrócili. Jeśli ktoś potrzebował pomocy, to w tym momencie już chyba tylko ona.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.18 0:13  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
Ylva zawsze była zbyt impulsywna. Wszczynała bójki z o wiele silniejszymi i starszymi od siebie przeciwnikami. Mówiła coś, co każdy zatrzymałby w gębie, gryząc język do krwi. Bez namysłu podejmowała decyzje, które sporo ją później kosztowały. Ich kosztowały — bo tak się zabawnie składało, że gdzieś w pobliżu zawsze znajdował się Rūka, który bez względu na okoliczności pozostawał ramię przy ramieniu ze zbyt buntowniczą przyjaciółką. Mając więc do wyboru zostanie z grupką dzieciaków, a wbiegnięcie w tłum, w ślad za rudowłosą, wybrał najbardziej dla siebie naturalną opcję.
Lawirowanie między ludźmi szło mu jednak o wiele bardziej topornie. Nie był przykładowym mięśniakiem z nadczynnością tarczycy, ale urósł w barkach i nabrał jakiejś dotychczas nieistniejącej toporności. Przeciskał się więc między kobietami prowadzącymi swoje pociechy, mijał zakochane pary i emerytów chcących powspominać dawne dzieje. Mruczał co jakiś czas byle jakie „przepraszam”, choć ciężko określić, czy czuł się winny za kolejne szturchnięcie łokciem jakiejś dziewczyny, czy zwyczajnie łudził się, że w zatłoczeniu pojawi się dzięki temu luka. Nawet jeśli Harakawa nigdy nie błyszczała na sportowych zawodach, to tym razem skutecznie mu umykała. Co rusz ją gubił i wynajdował, zatrzymywał się na sekundę, a potem wznawiał pościg. Tracił krok, tracił sekundę. Przeklinał pod nosem i na nowo mobilizował.
Choć cała ta bieganina nie mogła potrwać dłużej niż dziesięć minut, dla niego wydawała się co najmniej godzinną walką. Osłonił się ręką przed balonem trzymanym przez pięciolatka; wypełniony helem dalmatyńczyk odbił się od jego przedramienia i kiedy wreszcie zszedł z pola widzenia, Rūka ujrzał, jak jakiś typ (znam drania) łapie Ylvę za szczękę.
„Zdychaj”.
Nie...
Jak w filmowej scenie o zwolnionym tempie dopadł do ich dwójki. Ylva poradziłaby sobie bez problemu — w całej swojej niesforności była przede wszystkim skuteczna. W szkole żaden chłopak nie chciał jej podskoczyć; mijając na holu Harakawę największe badassy odwracały w niezadowoleniu wzrok.
Większość z nich zasługiwała na skopanie.
Tym jednak razem dłoń Kyōryū opadła ciężko na ramię dziewczyny, jak kamienny głaz, który osunął się wprost na jej szczupły bark. Zakleszczył mocno palce i pociągnął ją w tył, bliżej siebie, dalej od chłopaka, który zdawał się trwać jeszcze między jedną a drugą sceną przedstawienia. Choć ciemnowłosemu daleko było do bohatera, nagle zrobił krok naprzód, wsuwając ramię między awanturników.
Dość.
Wszystko zawarł w tym jednym słowie. Dość walk. Dość pokazów. Dość straszenia Kiry.
Doceniał waleczność przyjaciółki, ale w tym momencie powinna przede wszystkim zająć się bratem, na którego Rūka, mimowolnie, zerknął kątem oka, jakby na szybko chciał sprawdzić jego aktualny stan. Jeszcze nie tak dawno zaczął dukać słowa. Jak będzie teraz?
Kogo my tu mamy — rozdrażniony głos Chiharu brzmiał jak jazda paznokciami po szkle. Był równie bolesny, co szczery i mocny. Brzmiał niemal tak, jakby starał się być uprzejmy i nawet nie krył się z tym, że były to nieudane próby. — To jakaś nowa moda, że wszyscy wtrącają się w nie swoje sprawy?

Keita biegł jakby od tego zależało jego życie. Wpychał się między obściskujące się pary, przeskakiwał nad małymi pieskami i nic sobie nie robił, gdy tuż nad jego głową przeleciała akurat jakaś ręka. Nie reagował na to, że miał kogoś na ogonie. Ciężko sprecyzować, czy w ogóle zdawał sobie z tego sprawę. Zaślepiony chęcią uratowania brata (i siostry, ale o tym nigdy nie powiedziałby głośno) skoncentrował się wyłącznie na celu.
Głośno dysząc wypadł na niewielki, całkowicie pusty fragment. Okręcił się niemal dookoła własnej osi. Przesuwał nogę, obracając ciało, rozglądając się szaleńczo. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytm bicia serca. Wtedy ujrzał Rūkę i od razu wystrzelił w tamtym kierunku.
Dostrzegł Ylvę niedługo po tym, jak palce Chiharu zakleszczyły się na jej szczęce. Przez krótki moment w gardle młodszego pojawiła się gula. Gdzieś w tle słyszał: „Hej! Nie uciekaj!”, ale wyparł to z umysłu. Zadziałał instynktownie. Nim ktokolwiek zdążyłby go powstrzymać, zaszarżował na uśmiechającego się ironicznie chłopaka, którego usta poruszały się w jakichś słowach; w świecie Keity doszczętnie przytłumionych.
EJ TY! — wrzasnął ponad tłumem. — ZOSTAW ICH!
I Keita z całej siły kopnął blondyna w piszczel, który najwidoczniej w ogóle nie spodziewał się ataku z innej strony niż z tej, po której była Ylva.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.18 23:59  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
Kolano już praktycznie dotarło do swojego celu, ale silne palce, które zakleszczyły się na jej ramieniu skutecznie unieruchomiły ją. Noga powoli opadła, a ona sama wycofała się, chociaż wzrok nadal miała utkwiony w mężczyźnie, niemalże ciskając sztyletami w oczu. Dopiero po chwili spojrzała kątem oka na Ruukę, nie ukrywając, że jest nieco zła na niego. Niepotrzebnie się wtrącał. Nie była małą dziewczynką, przecież wiedział. Poradziłaby sobie bez niego.
Właściwie co ty tutaj robisz?
Słowa utknęły na końcu jej języka. Nie pozwoliła sobie na wypowiedzenie ich teraz, nie w obecności tej dwójki i Kiry. Jak się uda, to będzie mogła potem porozmawiać z chłopakiem sam na sam. Chyba że znowu zniknie i wsiąknie w ziemię. Na samą myśl poczuła ścisk w klatce piersiowej, ale i to zdusiła w sobie. Musieli wrócić do reszty. Nie zamierzała pozwolić, by przez dwójkę kretynów przyjemny dzień w zoo zamienił się mało przyjemne wspomnienie. Położyła delikatnie dłoń na ramieniu Kiry, zwracając jego uwagę na siebie i niemo wskazując brodą, że czas na nich. Ale...
No właśnie. Bo zawsze jest jakieś 'ale'.
"Kogo my tu mamy?"
Powieka jej drgnęła, powoli czując nudności słysząc słowa tego przychlasta. Nagle objęła ramię Ruuki, wtulając swój policzek w materiał jego ubrania, cały czas wpatrując się w Chiharu.
- Kochaaaanie, myślałam, że już dzisiaj nie przyjdziesz. - zaćwiergotała niczym zakochana nastolatka.
- To mój narzeczony. Pobieramy się w przyszłym miesiącu i chyba to zrozumiałe, że będzie się wtrącał we wszystko, co dotyczy bezpośrednio mnie, prawdaaaa~? - zapytała cicho, a usta delikatnie drgnęły, kiedy wpatrywała się w zaskoczoną minę Chiharu. Nie wiedziała czy chłopak uwierzył w jej słowa czy jednak poddał je wątpliwościom. Miała jednak nadzieję, że raz na zawsze dotrze do niego, żeby najzwyczajniej w świecie się odpieprzył. Od niej, jej rodziny i znajomych. Nienawidziła takich typów. Słyszała o nim naprawdę wiele, i nie było w tym nic pozytywnego.
Chiharu uniósł powieki wyżej, wpatrując się to w nią, to w Ruukę, powoli otwierając usta, by coś powiedzieć. Zakpić. Wyśmiać.
- I sądzisz, że w to uwierzę? W ten teat-- - ostatnie słowo połknął w cichym sapnięciu, a potem jęknięciu.
Ylva nie zarejestrowała w pierwszych sekundach co się stało. Zupełnie nie zauważyła tej małej furii, która dopadła do nich i wyprowadziła atak. Chiharu otrząsnąwszy się z szoku, wyciągnął dłoń, by pochwycić za kark Keitę, ale Ylv była szybsza. Chwyciła brata i pociągnęła mocno do siebie, obejmując go jedną ręką, a potem wcisnęła go za siebie.
Z jednej strony chciała parsknąć ze śmiechu. Wewnętrznie zwijała się ze śmiechu, ale z drugiej strony wiedziała, że czeka ją rozmowa z bratem. O ile ona sama wielokrotnie rzucała się na wszystkich i wszystko, jeżeli na to zasługiwali, tak od zawsze nauczała braci, że agresja i przemoc nie jest rozwiązaniem. Nigdy. Zwłaszcza, kiedy rzucasz się z małymi piąstkami na kogoś silniejszego i wyższego od ciebie.
- Mówiłam, łapy precz od moich braci. - warknęła w stronę Chiharu.
- Keita, złap za rękę Kirę. Wracamy. - dodała prostując się.
- Nigdzie nie idziecie. - syknął chłopak, ale zauważył, że dookoła nich coraz więcej osób zaczyna się zbierać, skuszonych poruszeniem. Chiharu zaklął pod nosem czując porażkę w tym momencie.
- To jeszcze nie koniec. - rzucił wpatrując się w Ylvę, a potem odwrócił się na pięcie.
- Idziemy. - warknął do dziewczyny, wciskając obie dłonie do kieszeni i wycofując się wraz z kuzynką. Dopiero teraz Ylva odetchnęła.
- Co ci strzeliło do głowy, Keita. - spojrzała na brata, który odwrócił głowę w bok. Westchnęła, nie mogąc się na niego gniewać. Położyła dłonie na ich głowach i uśmiechnęła się do nich, teraz już spokojniejsza, że nic im nie jest.
- Ale cieszę się, że jesteście bezpieczni. Wracajmy do Haru i Momo, pewnie się martwią. - podniosła się i zerknęła na Ruu, a potem przed siebie.
- Nie musiałeś interweniować. Poradziłabym sobie.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.18 16:09  •  Oceanarium + zoo  Empty Re: Oceanarium + zoo
Niskim było łatwiej tak przemknąć w tłumie, tuż pod czyimś niebezpiecznym łokciem, pomiędzy nogami, omijając psy merdające ogonami i ogony merdające psami. Kahori też wzrostem nigdy nie grzeszyła, ale w tym momencie to przeszkadzało zamiast pomagać, bo musiała iść tropem odsuwającej się fali ludzi i za głośnymi szczekami czworonożnych towarzyszy zwiedzających. Czasem głowa chłopca mignęła jej przed oczami, ale zaraz potem znowu chowała się za rogiem, a lecąca za nim kobieta, przepraszając kolejną osobę, na którą wpadła, wytężała wzrok jeszcze bardziej. Życie bohatera było takie męczące i okrutne! Już dawno porzuciła dziecięce marzenia i przestała chcieć zostać jedną z tych wirtualnych postaci robiące różne fajne rzeczy, za które byłaby podziwiana. Znacznie wygodniej po prostu kierowało się tą postacią jak bóg czy chociaż lalkarz pociągający za sznurki kukiełki.
Wypadła z tłumu parę sekund po dzieciaku, starając się wyrównać oddech, ale zauważyła, że pobiegł w stronę tego mężczyzny, którego wcześniej zaczepiła. Przygarbiła się, biorąc głębsze wdechy i wydechy. Kondycję może miała, ale zdecydowanie nie powinna biegać w nieprzystosowanym do tego stroju, w tak najeżonym niebezpieczeństwami miejscu jak to. Przynajmniej chłopiec był bezpiecz...
Ow.
Musiała przyznać, że kopniak był bardzo celny i pewnie wyjątkowo bolesny. Wyprostowała się akurat w momencie, w którym dziewczyna przestała mówić. Podeszła bliżej, krzyżując ręce na piersi. Spojrzała na całą gromadkę po kolei, w myślach mając nadzieję, że Ori jeszcze tam żyje z pozostałymi pod jej opieką. Zdecydowanie by nie biegała.
Jakby co, to mogę powiadomić ochronę. Uwielbiają interwencje – oznajmiła im. Szczerze – chciała ich zawołać. Zoo nie było miejscem na jakieś kłótnie, bójki i warczenie, chyba, że rozgrywało się w przypadku głównych atrakcji tej placówki – zwierzaków. A kto wie czy tamta dwójka, która odeszła, nie postanowi sprawiać więcej kłopotów?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach