Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 02.07.18 22:03  •  Real (Marcelina x Arcanine) Empty Real (Marcelina x Arcanine)
Real (Marcelina x Arcanine) Giphy

M I E J S C E: Bezimienna puszcza.
C Z A S: Wiele lat wcześniej.

__________________

Zaiste natura była zadziwiającym bytem - choć powierzchnię ziemi sięgnęła niewyobrażalna katastrofa życie miało się doskonale, a odradzając się na nowo i w rozmaity sposób rozwijając się okazywało się lepszą wersję zmiecionego w p o p i ó ł poprzedniego królestwa.
To jednak nadal nie było wystarczające. Teraźniejsza wersja życia nadal nie mogła zostać okrzyknięta idealną, choć podobno biologia to doskonały mechanizm rządzący swoimi niepisanymi, twardymi prawami. A jednak wciąż w tym perfekcyjnym łańcuchu znajdą się wąskie luki, w które wepchną się osobniki oraz pryncypia kompletnie niepasujące do harmonijnie współgrającej ze sobą reszty; idące pod prąd, jakby chciały niegrzecznie krzyknąć: pierdol się, matko!
Tak właśnie powstała ona.
Na pierwszy rzut oka prezentowała się normalnie, przeciętnie, swojsko. Miała cztery łapy, długi ogon i czarną sierść. Matka rozpieściła ją dając pazury, kły, ładnie rysujące się mięśnie pod skórą i niezaprzeczalny urok osobisty, którego żadnemu kotowatemu nie można było odmówić. Potężne łapy miękko lądowały na urokliwych poduszeczkach - stworzenie to poruszało się wręcz bezszelestnie pomimo imponujących rozmiarów. Wygładzona spokojnie sierść lśniła zdrowym blaskiem i gdyby nie wyraźnie odznaczające się w ciemnej całości bardzo jasne ślepia kreatura ta pozostałaby niezauważona.
Szła powoli przez duszne zarośla, czując na sobie łagodny dotyk płaskich i wilgotnych liści przeplatany z ostrymi szarpnięciami kolczastych gałązek, irytująco kłujących wrażliwsze partie grzbietu i barków. Teren był nierówny, wyboisty, pełen łysych pagórków i zapierających dech w piersiach wzgórz, z gleby drapieżnie wyłaniały się brudne korzenie, chwytające nieostrożnych wędrowców za kończyny. Trawa częściej ustępowała tutaj skałom i szorstkim kamieniom porośniętych mchem, a gdzieś w oddali słychać było uspokajający szept małej rzeki. W bezimiennej puszczy panował półmrok, a dobijający spokój wzbudzał lęk.
Trzask gałęzi. Jeden. Cała okolica zamarła w bezruchu. Na długo.
Władca puszczy również. Nim znieruchomiał, wcześniej uniósł swój ogromny łeb, uderzając potężnym porożem o suchą korę pobliskiego drzewa. Pod wpływem ciosu gałąź natychmiast oderwała się od reszty i upadła z tępym hukiem na wilgotną glebę, nie robiąc na pięknym, szarym jeleniu absolutnie żadnego wrażenia.
Jeszcze jej nie dostrzegł.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.08.18 21:52  •  Real (Marcelina x Arcanine) Empty Re: Real (Marcelina x Arcanine)
Był już przeświadczony o tym, że przyroda niejednemu celowo poskąpiła atutów. W świecie tak niebezpiecznym, selekcja naturalna była głównym sposobem uśmiercania potworów, przy jakim niemal wszyscy członkowie S.SPEC zaciskali kciuki. Choć trudno było się doszukiwać w nim samym — w tym wielkim cielsku, ostrych kłach i potężnych pazurach — minusów, największymi defektami okazały się właśnie zalety.
Łbem, już i tak nisko zwieszonym, co rusz zahaczał o twarde, bezlistne gałęzie, zadrapując napiętą muskulaturę, zostawiając na skórze okrytej czarnym futrem ranki przypominające rysy na szkle — ale zaognione i pulsujące krótkim, łatwym do zapomnienia bólem. Nawet jeśli łapy stawiały ciche, bezszelestne kroki, to ciężko się było przemieszczać między drzewami z takim bagażem centymetrów, jaki on otrzymał od stworzyciela.
O ile ten cholerny stworzyciel istnieje, do diabła, znajdę go i powyrywam wszystkie nogi z wszystkich dup jakie tylko może posiadać, powkręcam je w jego oczy, bo i tak na nic mu się nie przydają. Nie widzi tej patologii. Niesprawiedliwości. Naprężył mocniej łapy, gdy poczuł jak w barkach blokuje się między dwoma smukłymi, młodymi drzewami. Nie miał czasu na zaskoczenie, że cokolwiek tutaj daje radę wyrastać, bo całą swoją uwagę włożył w łapy, aby siłą przedrzeć się w zbyt wąskim przejściu. Korony niskich, ledwie trzymetrowych, drzewek zaszumiały; ich listki były tak skąpe, że wystarczyło mocne otarcie się o pnie, aby kilka zielonych pików opadło.
Wilk zamarł gwałtownie.
Trzask przeszył powietrze jak strzała. Grow zadarł wyżej łeb, ocierając się polikiem o zakrzywione, drewniane palce potężnego pnia. Uszy przekierował naprzód. Naraz wszystko stało się jasne, jakby cały plener skąpał się w monochromatycznej czerni i bieli i tylko na ziemi leżały czerwone strzałki, a w powietrzu unosiły się małe obłączki różowawej pary. Wiedział gdzie iść. Wiedział gdzie węszyć. Podjąwszy trop ruszył przed siebie i tylko oczy błyszczały wśród ciemnych roślin.

Nie wiedział co robić. Dokąd podążyć, na co zapolować — i czy w ogóle na cokolwiek. Ten nagły, przeszywający dźwięk, po którym odległa od znanych mu terenów puszcza skąpała się w ciszy absolutnej — to właśnie on sprawił, że mechanizmy napędzające wilcze ciało weszły w stan działania. Od dziesięciu, może piętnastu metrów dostrzegał już między plątaniną drzew smukłe poroże jelenia. Wyłapanie kłębków woni, przejście po trasie, wreszcie ujrzenie celu. Różowy język prześlizgnął się po boku pyska, gdy nagle, po tym, jak przez krótką chwilę sondował teren, wsłuchując się w świszczący oddech lasu, wypruł spomiędzy krzewów wprost na ofiarę.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.08.18 19:43  •  Real (Marcelina x Arcanine) Empty Re: Real (Marcelina x Arcanine)
Podobnie jak większość kotowatych Marcelina była zadziwiająco szybka, lecz tylko na krótkich dystansach - jednym z najistotniejszych punktów w grze zwanej polowaniem  było więc jak najbliższe podejście do wybranej przez siebie ofiary. Stalowe pazury czarnej kreatury wysunęły się, żłobiąc w glebie bardzo delikatne ślady. Wzrok był teraz skupiony całkowicie na celu, który stał spokojnie i wręcz beztrosko, żując świeżo oskubane źdźbła całkiem soczystej trawy. Nie brakowało jej w podmokłych okolicach, co czyniło bezimienną puszczę atrakcyjnym miejscem schadzek drapieżników. Spięte mięśnie tylko na chwilę rozpłynęły się w rozluźnieniu, by po chwili znów napiąć się silnie i pozwolić przygotować do najważniejszego w całym spektaklu skoku. Jaguarzyca schylona była bardzo nisko ziemi, uważała jednak, by brzuchem nie szurać po zdradliwej glebie. Choć ustawiona była w dość niekorzystnej pozycji do jelenia - bo w zasięgu jego skupionego i czujnego wzroku - w końcu zaatakowała.
Skoczyła.
Łapy odbiły się mocno od miękkiej ziemi, potężne, tylne łapy wykonały doskonały sus. Choć akcja wyglądała na spontaniczną, jej łapy znały drogę - wszak wcześniej jaguarzyca poświęciła na analizie otoczenia i drogi do celu wiele minut. Pamiętając o zarejestrowanych przeszkodach - wystające kamienie, korzenie czy inne niespodzianki - biegła, będąc już pewna zwycięstwa. Euforia towarzysząca polowaniu przyćmiła zmysły, które mogły ostrzec ją przed obecnością innego przeciwnika. Niefart chciał, że w momencie podjęcia ataku przez Marcelinę również i nieznajomy rzucił się w pogoń za pokaźną zdobyczą, zapewne czując swój smak wygranej, którą nie miał zamiaru dzielić się z nikim innym...
Kiedy jej ciało przygotowało się do pochwycenia boku zwierzęcia, jej omamiony wzrok dostrzegł inny ruch zbyt późno. Coś niebywale szybkiego i dużego doskoczyło do posiadacza jednych z piękniejszych poroży widzianych przez Marcelinę; coś, co podsunęło się prosto pod lecące ciało kotowatej, które miast na upragnione cielsko parzystokopytnego upadło z impetem wprost na wilczura.
Przestraszony jeleń w popłochu uciekł, a gleba pod jego ciężkimi kopytami drżała. Cały las wiedział już o obecności łaknących mięsa potworów. Cholera... - Marcelina na wskutek odbicia się od potężnego psowatego wpadła w okoliczne zarośla śmierdzących dziwnie paproci. Jej tylna łapa na wskutek dawnego urazu dawała się teraz we znaki, ta jednak szybko zapomniała o rosnącym bólu. Dzielnie zacisnęła kły i wyszła z zarośli, jeżąc wściekle sierść na grzbiecie i wymachując groźnie ogonem. Jej pazury wbijały się ze złością w glebę, a wzrok świdrował wymordowanego stojącego przed nią.
Atmosfera zrobiła się ciężka. W powietrzu czuć było rosnącą wilgoć. Zbliżała się burza.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.18 21:39  •  Real (Marcelina x Arcanine) Empty Re: Real (Marcelina x Arcanine)
Panujący wewnątrz skalistej puszczy półmrok skutecznie przycinał rejestr pleneru, zawężając go do minimum z minimum. Ciszę, aż do teraz, przeszywał tylko cichy szum daleko płynącego strumyczka, szelest liści i chrzęst miażdżonych roślin porwanych przez zęby swobodnie stojącego na polance jelenia.
W cieniu krzewów coś się poruszyło i nagle po twardych skałach prześliznął się czarny kształt. Chwilę później spłynął na ziemię, a zaraz potem został zmiażdżony przez wielkie łapy psa, który opadł ciężko na glebę, dając kolejnego susa, znów górując nad smugą, wiecznie ciągnącą się pod nim.
Wynurzył się w ułamkach sekund; czas nie grał już żadnej roli, był mu niemal podległy, jakby specjalnie dla niego postanowił się spłaszczyć i rozciągnąć, nie spowalniając jego samego. Growlithe, ze wzrokiem czujnie śledzącym ruchy ofiary, ugiął kończyny w stawach, czując napięcie mięśni i przepływającą przez ścięgna naprężoną siłę. Skończył, pozostawiając w twardej, suchej powierzchni ślady po pazurach.
Miał wrażenie, jakby zawisł w powietrzu, znieruchomiał w martwym punkcie bez względu na zasady grawitacji — i jakby to zwierzyna, drzewa i krzewy ruszyły nagle w jego stronę. Brudne smugi szarości i zgniłej zieleni drgały po jego bokach i tylko jeleń zbliżał się, zbliżał i zbliżał...
Wtedy łapy uderzyły o coś twardego i miękkiego zarazem. Coś jak bok parzystokopytnego, ale parzystokopytny właśnie zrywał się do ucieczki. Jego poroże podskoczyło i opadło wraz z całym jeleniem, który zerwał się i skoczył przed siebie, wprawiając w ruch szczupłe nogi, stukając kopytami o odsłonięte skalne fragmenty, niknąc w plątaninie drzew...
Przez gardło Growa przeciskał się warkot; gula przepychała się przez ściśniętą krtań i wyrwała spomiędzy jeszcze lekko rozwartych szczęk, kiedy czas znów wystrzelił, a sekundy, które przed momentem zmieniały się mozolnie, zaczęły lecieć jak na zegarze stopera. Co do-
Łapy Wilczura, nagle zepchnięte z toru lotu, podwinęły się, załamały przez zaskoczenie, jakby w miejscach stawów nie pozostało nic prócz zmiękłej gliny; ogromne cielsko runęło na czarną postać, która pojawiła się praktycznie przed nim nie wiadomo kiedy i skąd. Tym razem siła przyciągania zadziałała jak należy i już w następnym kadrze, w plątaninie kończyn, charkotu i kurzu, uderzał o grunt.
Energia jaką włożył w zaatakowanie tego olbrzymiego króla lasu powinna zwalić ofiarę z pionu; powinien teraz rozlec się dźwięk łamanych kości, gruchotanych przez ponad sto pięćdziesięciokilogramowy pocisk. Powinno być po wszystkim. Zamiast tego usłyszał szelest liści; trzask gniecionych gałązek. Niemal płynnym ruchem przeszedł z upadku na bok, do przeturlania się. Po plecach. Na drugi bok. Wreszcie na łapy — brzuch nie szurnął o piach i kamienie.
Przykulony, z uniesionym i nastroszonym ogonem, z uszami wystającymi spomiędzy najeżonej sierści, wbił wzrok w ciemny punkt. Widział tylko ślepia pobłyskujące tam, gdzie ich powierzchnia odbijała od siebie wschodzący księżyc. Strach? Po jego trupie.
Powoli uniósł przycupnięte przy linii ziemi ciało. Obnażone zęby kontrastowały bielą z czarnym jak ebonit futrem. Warczał nisko. Ostrzegawczo. Dawał szansę. Odbił niespiesznie w lewo, stawiając pewnie mocne łapska, chcąc okrążyć swój nowy cel. Znaleźć słaby punkt. Przyjrzeć mu się z innej perspektywy.
W tle zabłysło; jakiś czas później charkot wilka przeszył grzmot. Zatrząsł powietrzem, nie zatrzymując jednak wilczura, który obniżył już łeb, zaciskając szczęki. Nagle znieruchomiał. A potem gwałtownie wypruł, wykręcając sylwetkę i dając nura prosto w bok jaguara. Żuchwa opadła, odsłaniając ostre zęby.
Grzmotnęło ponownie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach