Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Godność: 小林明也, Kobayashi Akiya
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 1018 lat, wiek wizualny to około 25 lat. Urodziny obchodzi 5 maja.
Zawód: Truciciel, medyk, poeta.
Miejsce zamieszkania: Góry Shi

Organizacja: Kościół Nowej Wiary
Stanowisko: Diakon
Rasa: Wymordowany
Ranga: Poziom E

Artefakt:
Mizerykordia Adae.

Modyfikacje genetyczne:
Biokineza pełna — Akiya przybiera postać tygrysa azjatyckiego, który jest porównywalny wymiarowo do innych, zwykłych przedstawicieli gatunku. Osiągnął trzy metry długości (wliczając ogon, który mierzy 110 centymetrów), wysokość jest równa stu piętnastu centymetrom w kłębie, natomiast waga waha się w granicach trzystu kilogramów. Forma tygrysa zezwala mu na sprawne skakanie wzwyż, w dal, pływanie na dość spore dystanse, ponadto jest dość silny i wyposażony w spore kły i pazury. Ma to jednak pewne minusy; Kobayashi w tej postaci jest opanowany przez zwierzęce instynkty, każda przemiana w tygrysa sprawia, że wymordowany przez pewien czas (5 postów) jest wyraźnie zdenerwowany i zdezorientowany. Typowe bez kija nie podchodź, bo skończysz nie tylko bez kija, ale i bez łapki.

Parząca krew — Ranienie wymordowanego własnymi dłońmi bądź zębami nie należy do najrozsądniejszych posunięć. Krew diakona powoduje oparzenia po kontakcie ze skórą, co jest spowodowane jego mutacją z rośliną o dość niepozornej nazwie: barszcz Sosnowskiego. Brzmi zabawnie, z pewnością przez pierwsze chwile, jednak moment, w którym zaczynają pojawiać się pierwsze objawy kontaktu z toksyczną cieczą, a te są właściwie takie same jak przy oparzeniu drugiego stopnia. Łagodnieją z czasem (zwłaszcza u istot ze zwiększoną regeneracją), jednak by dane miejsce wróciło do pełni zdrowia, należy się z nim obchodzić tak, jak z oparzeniem właśnie tego typu.
W postach:  3 posty użycia na 4 przerwy (3 posty to czas, w którym sam jest odporny na swoją truciznę i musi w tym czasie zająć się raną, by nie zrobić sobie krzywdy). Efekty kontaktu z jego krwią u innych pojawiają się po 2 postach i są bardzo dotkliwe przez kolejne 3 posty.

Umiejętności:
– Manipulacja — jeśli twoim celem jest coś tak przyziemnego jak własna wygoda, musisz o to zadbać. Jedni robią to ciężką pracą, inni lekkimi kłamstwami.
– Zielarz — Nie ma tu określonej specjalizacji; potrafi przygotowywać zarówno trujące, jak i lecznicze mieszanki.
– Posługiwanie się nożami — Głównie rzuca nimi, jednak nie ma większych oporów przed walką bezpośrednią.
– Rasowe: wyostrzone zmysły. Słuch jest najsilniej rozwinięty, najsłabiej węch i smak, wzrok pozwala mu nieco lepiej widzieć w ciemności.
– Rasowe: zwiększona tężyzna.
– Rasowe: zwiększona czujność.

Słabości:
–  Wyostrzony zmysł słuchu — Wrażliwy na głośne dźwięki.
– Duma — Łatwa do urażenia, łatwa do wykorzystania. Jest gigantyczna.
– Poziom E — A raczej związany z nim szał i słaba odporność.
– Obawia się ognia.
– Wysokości też.
– I broni palnej.
– Siebie samego w szale poziomu E również. Przerażają go rzeczy, nad którymi nie ma bezpośredniej kontroli.

Wygląd zewnętrzny:
Nie wygląda jak ktoś, kto wyróżniałby się nawet w tłumie śmiertelników. Gdyby zdołał wkraść się do M-3, osądzając książkę po okładce można by było pomyśleć, że jedynym dzisiejszym celem tego człowieka jest kupienie mleka i pójście do domu. Twarz utrzymuje wyraz przyjaznej obojętności, która sprawia, że chciałoby się go spytać o godzinę lub drogę. Wygląda jak zwykły, przeciętny Japończyk; charakteryzuje go ta sama budowa ciała, wzrost wynoszący równe metr siedemdziesiąt pięć, waga utrzymująca się w dolnej granicy zdrowego przedziału. Można by było orzec, że jak na Desperata trzyma się całkiem nieźle; kłamstwem naprawdę wiele można ugrać.
 Nie widać już w jego oczach ekscytacji światem, nie chłonie już tak otaczającego go piękna. Zamiast tych radosnych iskierek widać raczej całkowite znudzenie. Uważa się trochę za człowieka, który swoimi bursztynowymi tęczówkami widział już wszystko. Oczy ma praktycznie zawsze podkrążone i najwyraźniej taka po prostu jego uroda. Utrzymuje włosy na nieregularnej, ale porównywalnej długości; czarne kosmyki sięgają najdalej wysokości ramion. Struktura włosów jest cokolwiek delikatna i miła w dotyku, czego jednak nie odziedziczył po faktycznych przodkach. Jest to cecha nabyta wraz z genami tygrysa; nie jest to wciąż takie uczucie, jak głaskanie domowego mruczka. Czuć w nich coś charakterystycznego dla dzikich zwierząt.
 Choć można na pierwszy rzut oka jedynie machnąć dłonią i orzec, że nie ma w nim niczego szczególnego, to takie stwierdzenie byłoby mylne. Czasem, świeżo po powrocie do ludzkiej postaci, na jego skórze widnieją wciąż ciemniejsze pręgi, świadczące o jego przymusowym pokrewieństwie z tygrysem. Na jego ciele znajdują się jednak też stałe zmiany; są nimi blizny po cięciach, postrzałach, jednak takoż po zbyt bliskim kontakcie z ogniem. Jest też, oczywiście, zdradzający przynależność do Kościoła tatuaż, który znajduje się na jego lewym ramieniu; zwykle skrywa go jednak ubranie.
 Ruchy Akiyi są też dość charakterystyczne; mężczyzna niezmiennie porusza się z gracją, dumą, a jego postawa, cokolwiek by się nie działo, jest wyprostowana. Jego krok cechuje gibkość i płynność, przy czym nie należy zapomnieć też o tym, że jego kroki są dość ciche. Ma w sobie zdecydowanie pewne ślady drapieżnika, z którym skrzyżował go wirus. Żałosny łowca, kruchy morderca.

Charakter:
Akiya to człowiek, który nie tylko wygląda, ale i zachowuje się w sposób nieszczególny. Bije od niego zwyczajność, którą on sam uważa za swój wielki atut. Jak lepiej jest dotrzeć do ludzi niż wtopieniem się w nich? Pokazaniem, że rozumie się ich problemy? Ważna przecież jest wrażliwość na ich problemy, oferowanie im niby to bezinteresownej pomocy, obleczoną maską subtelności i delikatności. Uśmiechnie się, pokiwa głową. Powie, że rozumie i że będzie lepiej, poda pomocną dłoń, ale to tylko po to, by przyciągnąć niewinną ofiarkę bliżej. Nie wypuszcza swojej zdobyczy aż się nią nie znudzi i zapewne wiele osób, które go znają, pokręciłoby głowami w reakcji na to dość prawdziwe stwierdzenie. Przecież nasz diakon jest taki dobry.
 Akiya ma kilka priorytetów, jednak, co zaskakujące przy wykonywanym przezeń zawodzie, Ao wydaje się być dalej na ich liście. Co więc jest numerem jeden? Wygoda. Na niczym nie zależy mu tak, jak na wygodnym życiu, a pobyt w szeregach Kościoła mógł mu to zapewnić. Kiedy był w potrzebie, kłamał. Kiedy inni są w potrzebie — dalej kłamie. To jednak nie to, że jego wiara w Ao jest zerowa; gdyby zupełnie nie wierzył w słowa doktryny, nie zabrnąłby do dość przyjemnego stanowiska. Mężczyzna przeżywa w swej wierze pewien kryzys, najpewniej wywołany znudzeniem z racji ostatniej bezczynności frakcji, przez co w przeciągu ostatnich miesięcy zdawał się jedynie przyklejony do kościoła na siłę. Ot, byleby nie utracić tego, na co sobie zapracował.
 Jest przegniły i aż dziwne, że nie ciągnie się za nim odór śmierci. Nie pomaga z pasji czy powołania — rola pomocy medycznej stała się dla niego rutyną, dzięki której może utrzymać się na wygodnym stołku z poduszką pod czterema literami. Uśmiecha się do osób, którymi gardzi, głaszcze istoty, które uważa za odrażające i gorsze od siebie. Darzy dobrym słowem nawet najbardziej beznadziejne przypadki. To typ człowieka, który obiecałby komuś wieczne zdrowie i długie życie, a następnie skręciłby mu kark bądź go udusił. Nie ma żadnych oporów przed oszustwami i umie kształtować sytuację tak, by wyjść na niej dość dobrze.
 Nie znosi brudzić sobie rąk i chętniej wykorzystuje cudze do wykonywania różnych prac. Jest obserwatorem, który nie komentuje głośno niczego, a który zapisuje pewne wydarzenia w swoich myślach. Jest głosem, który popycha innych do decyzji, które niekoniecznie będą korzystne dla nich, ale dla niego — jak najbardziej.
 Jest artystą, a przynajmniej za takiego lubi się uważać. Stworzenie tak przepełnione dumą, że niemal krztuszące się nią, stara się dociągnąć działania artystyczne do perfekcji. W dawnym życiu chętnie trudnił się poezją, zaczytując się we wszelkich jej gatunkach — począwszy na rodzimych pieśniach tanka, haiku, płynnie przechodził do sztuki Zachodu. I tak, jak w chińskiej baśni, unoszący się tchórzliwą dumą poeta stał się tygrysem, który z początku doświadczał jedynie krótkich przebłysków człowieczeństwa. Własnym szałem zniszczył cały dorobek poetycki swojego dawnego życia.
 A przecież był takim dobrym i wrażliwym chłopcem.

Dodatkowe:
– Posiadacz oswojonego kruka imieniem Lenore.
– Wie, że w szale, pod postacią tygrysa, zdarzyło mu się pożerać ludzi. To jedyna rzecz, której szczerze żałuje.
– Stara się dbać o siebie i swoją czystość.
– Nie zależy mu na mordowaniu aniołów. Bardzo pasuje mu z kolei polityka przeciągania młodszych jednostek na stronę Kościoła.
– Nie ma pamięci do twarzy, do imion. Na tym też niekoniecznie mu zależy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akcept.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach