Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

One day i will find the right words and they will be simple
Miejsce: Miasto-3; Czas: Dwa miesiące temu;

— Pomieszczenia kreatorów z poziomu E przypominają wielkie plastry miodu. Ułożone nierównomiernie, z mnóstwem mosiężnych drzwi otwierających się po przybliżeniu firmowej karty, przeznaczone są pięcioosobowym podzespołom. Pojedynczym pokojom, pnącym się na trzy metry w górę, przypisuje się odpowiednie numery. Komórki od pierwszej do piątej, od szóstej do dziesiątej i tak dalej, to tak zwane Kręgi. Chociaż zostawmy to, nazewnictwa nauczycie się w praktyce — wybrzmiewa głos kobiety o siwych włosach; wygląda na starszą, wysuszoną przez lata osobę, lecz w całym swym nieszczęściu uśmiecha się nadzwyczaj pogodnie. — Pamiętajcie, że w razie problemów możecie się do mnie zgłaszać w każdej chwili. Jesteśmy tu dla was, dla naszej przyszłości!
Jej chude, żylaste ręce z posiniaczonymi palcami krzyżują się na wysokości klatki piersiowej. Brak tkanki tłuszczowej rzeźbi na jej ciele niewielki spadek pod żebrami, który teraz wydaje się być dziurą ukrytą pod obcisłą, czarną bluzką.
Rima rozgląda się po sześciu nowych twarzach. Twarzyczki, dzieciaczki, duszyczki — pieszczotliwie nazywa grupę w rozmowach ze współpracownikami. Studenci pobliskiej uczelni, uzdolnieni, przyszli technicy. Od tygodnia raczy ich sloganami NON-u, kieruje się odgórnymi wytycznymi, ale mimo wprasowanych w słowa sztamp prezentuje się, tak myśli, jako ich matka. Kochająca opiekunka, która złoży ciepłe gratulacje najlepszemu bądź najlepszej z nich.
— To jak, wchodzimy? — pyta z entuzjazmem.
Jej słowom towarzyszy nieśmiały poklask; dziewczę z pierwszego rzędu, o zaróżowionych policzkach i nienaturalnie zakrzywionym nosie, parska śmiechem. Duszyczki są nota bene grupą dwudziestoparoletnich osób ze zdolnościami większymi niż te, które Rima kiedykolwiek będzie posiadać. Mimo to, niewzruszenie stojąc w szerokim korytarzu o futurystycznym wyglądzie, śmieje się wraz z młodą studentką.
— Klara, tak? — piszczy.
— W zasadzie to Clare — oponuje dziewczę, po czym wskazuje palcem na dwuskrzydłowe, żelazne drzwi. — Dostaniemy własne identyfikatory? Moglibyśmy mieć takie na szyi, dla większej organizacji. Przecież nikt nas nie wpuści bez, chociaż (…).
Wypowiedź Klary rozpuszcza się w zgrzycie rozsuwanej śluzy. Jak się okazuje drzwi otwierają się w niecodzienny sposób: poszczególne części wejścia przemieszczają się gładko i płynnie, choć przy niskim pisku. Trzy sylwetki, które stoją na tle wysokiego, zmechanizowanego pomieszczenia o niebieskawych odcieniach, spoglądają na grupę piętnastu młodych stażystów. Pracownicy NON-u mają na sobie czarne, dopasowane do ciał stroje pracownicze. Jeden z nich poprawia imienną plakietkę przypiętą nad piersią.
Delight spogląda na praktykantów z odpowiednią rozerwą. Dłonie schowane w kieszeniach spodni, jedna z nóg zgięta w kolanie oraz słowa układające się w zgrabne powitanie. Jego skóra jest szarawa w białym, sztucznym blasku świetlówek. Podobnie jak dwójkę współpracowników sylwetkę mężczyzny otacza niebieska poświata spowodowana wielkimi hologramami ekranów, które umieszczono w Sali za nimi. Delight wzdycha.
— Za nami znajduje się pierwsza, wspólna komórka działu Kreacji — rozpoczyna luźnym tonem, podbródkiem wskazując pomieszczenie tuż za nim. — Jest to przestrzeń wspólna w kształcie heksagonu. Za moment zostaniecie przydzieleni do Plastrów Technicznych, czyli pojedynczych, pięcioosobowych podzespołów. Jest was piętnaście, więc teoretycznie znajdziecie swoje miejsce w piętnastu Plastrach czyli trzech Kręgach. Chciałbym, aby po wyczytaniu waszego imienia każde z Was udało się pod drzwi oznaczone są konkretnym numerem Plastra. Dobrze, miejmy to z głowy…
Zegarek siwego mężczyzny z prawej drga a obraz uzyskany drogą holograficzną wyświetla listę nazwisk. Rozpoczyna się żmudny proceder rozdzielania pojedynczych osób do podzespołów. Przypisana powaga czy czasami znudzenie pracowników, wprowadza na twarze młodszych osób zabawną konsternację. Wkrótce przed firmowym trio zostają dwie postacie.
— Albert Hamilton, to chyba do Ciebie, Delight — kończy Yosuke, po czym spogląda znacząco na purpurowe już dziewczę. — I Klara Villmire.
Kreator spogląda na ostatniego z chłopców, po czym uśmiecha się przebiegle zwężając przy tym brwi. Rima marszczy nos niczym schorowane zwierzę i przytula do ciała niebieskawą podkładkę trzymaną w dłoniach. Zastanawia się, czy mimika kreatora ma za zadanie prowokować czy stanowi symbol czystego zaciekawienia.
— Zmechanizowana ręka, tak? — Delight zaczyna tonem zaintrygowanego badacza, po czym wyciąga dłoń w kierunku blondyna. — Pokaż mi ją. — Nieruchomieje; nie odwracając wzroku od młodego Hamiltona dodaje po krótkiej pauzie: — Rimo, odprowadź pannę Klarę… Oh, nie, Clare, do wyjścia. Wyjaśnij dziewczynie definicję krnąbrności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

/Dziękuję bardzo za cierpliwość wobec mojego wolnego odpisu ;_;

Albert przygotowywał się na ten dzień już od dłuższego czasu. Prawdę mówiąc był całkiem podekscytowany wizją pracy w NONie, ale patrząc na jego chłodną, profesjonalną ekspresje ciężko byłoby to stwierdzić. Wolał zachować swój entuzjazm dla siebie i zachować fachową postawę. Chciał pokazać się od jak najlepszej strony, zrobić wrażenie, pokazać swoją ambicję i wyższość nad innymi studentami. Znał gromadkę, która przybyła tu razem z nim - każdy z nich tak bardzo słabszy, gorszy, metaforycznie niżej niż on - nie powinien mieć problemu z wywarciem pozytywnej impresji. Zależało mu na tym nawet tak bardzo, że od niemalże tygodnia nie brał żadnych substancji odurzających! No, prawie, nie licząc czwartku. I tej jednej kreski w poniedziałek. No i w sumie jedzie na adderallu już od dwóch dni bo nie ma opcji by był tak pobudzony i skupiony bez niego. Poza tym kompletnie czysty.

Zimne, niebieskie spojrzenie chłopaka spoczęło na wychudzonej kobiecie, którą słuchał uważnie. Nie zwracając na to uwagi skrzyżował ręce na piersi, mimikując jej zachowanie. Przez chwilę ogarnęła go wielka ochota zerwania ze swoim dotychczasowym nieodpowiedzialnym i samolubnym życiem. Może powinien w końcu dorosnąć i zachować się jak dobry człowiek, ambitny i ciężko pracujący. Wtedy mógłby żyć z jakże wspaniałą myślą, że jego ojciec byłby z niego dumny, matka bardziej cieszyłaby się na jego odwiedziny i może nawet pogodziłby się ze swoją siostrą. Pnąc się po szczeblach kariery w końcu udałoby mu się zdobyć swoją wymarzoną pracę jako inżynier w S.SPEC, znalazłby miłość, może nawet założyć rodzinę. Mógłby mieć to wszystko. Szybko otrząsnął się z tej nierealistycznej wizji. On już teraz ma wszystko. Ludzie zrobili by wiele, by spędzić choć jeden dzień w jego butach. Bogaty, młody, piękny, żyjący drogo i beztrosko - po co miałby aspirować by kiedykolwiek być kimś innym? Jest na samej górze łańcucha pokarmowego, na szczycie społecznej hierarchii. Jest królem.

A jednak czuł pewien poziom ekscytacji tym obcym dla niego otoczeniem. Jego umysł gotowy był na nową wiedzę i doświadczenia.
Jego wzrok zawędrował na Kla- to jest Clare, którą zlustrował nieco zirytowany. Nie przepadał za takim nadto wyraźnym podnieceniem. Nie przepadał ogółem za okazywaniem uczuć. Może dlatego, że sam ma wrażenie, że ich nie posiada. Ach, naiwność.
- Dzień dobry - Posłał mężczyźnie przyjazny, ale wciąż bardzo profesjonalny uśmiech. Podobał mu się chłód Delighta. Kojarzył mu się z nim samym.

Ucieszył się na zainteresowanie jego zmechanizowaną kończyną - w końcu to jego własne dzieło, powstałe, możnaby powiedzieć, z jego ręki.
- Konstruowana samodzielnie. Włókno węglowe, tytan, miejscami czyste srebro - odrzekł, posłusznie ukazując mu rękę. Ścisnął i rozluźnił palce, jakby chwaląc się płynnością ruchów dłoni. Był niezwykle dumny ze swojej kreacji i dało się to wychwycić w jego pewnym siebie tonie. Następny projekt - syntetyczne oczy. Ostateczny termin - zanim oślepnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Delight dłonią ujmuje chłopięcy, zmechanizowany nadgarstek. Jego twarz poważnieje a palce delikatnie gładzą materiał urządzenia. „Włókno węglowe, tytan, srebro. Drogie materiały” — myśli, po czym zaintrygowany spogląda w stronę Alberta. Z jego ust nie pada jednak bezpośrednie pytanie. Grzęźnie ono w poprawności, którą powinien kierować się w godzinach pracy. Żałuje, że nie przejrzał dokładniej dokumentów studenta. Być może jego biografia jest ciekawsza, niż ta przeciętnego ucznia.
Oczywiście, że w ostatnich dniach dał się ponieść nerwowym rozmowom współpracowników o praktykantach, którzy na dniach mieli rozpocząć naukę w NON-ie. Jak co roku stażyści przekraczali próg firmy z podbródkami wystrzelonymi w sufit, nonszalancką pewnością siebie i zblazowanymi minami. Część z nich rzeczywiście zasługiwała na słowa uznania, nieliczni na dziarskie uściśnięcie dłoni. Byli albo zdolni albo pochodzili z majętnych rodzin.  Delight powstrzymuje się przed teatralnym westchnięciem. Pieniądze. Nawet w tak szarawych czasach stanowią istotę bytu.
Uwalnia zmechanizowaną kończynę chłopca z  własnego uścisku.
— Nie korciło cię, aby narzucić na nią garść piegów? — pyta na pozór poważnie, choć ostatnia sylaba zaokrągla się wraz z uniesieniem jednego kącika ust. — Chodźmy.
Ostatnie słowo dodaje po chwili pauzy, by rzucone zapytanie mogło przyjemnie rozpłynąć się w powietrzu. Nacechowanie atmosfery nutą przyjaznej współpracy zawsze plusowało w przyszłości. Pamięta, jak sam dawał się ponieść niesamowitym definicjom nanotechnologii, które znajdowały uznanie u pozostałych pracowników. Zapewne był to jeden z powodów mianowania go liderem jednego z Plastrów Technicznych.
— Mów mi Delight, bez zbędnych form grzecznościowych — wspomina, gdy stukot ich butów odbija się o ściany wspólnej komórki działu Kreacji; heksagonalne pomieszczenie posiada  osiemnaście drzwi, z czego piętnaście z nich pozwala dostać się do poszczególnych Plastrów. — Nasz to Plaster Pierwszy, rzymska jedynka na drzwiach.
Przykłada do czytnika kartę, którą wcześniej schował w kieszeniach uniformu, po czym przepuszcza go w drzwiach. „Wysoki” — myśli, ponieważ wzrost Albera prawie nie odbiega od jego własnego. Wydaje się, że w duecie tworzą  zestawienie dwóch sprzeczności. Ciemne włosy i szarawe oczy Delighta kontrastują z urodą młodego praktykanta. Ten zdaje się poruszać gładko, pewnie, przy okazji rozsypując pojedyncze piegi.  Odcinające się, czarne oprawki nie pasują do jego jasnego blasku. Nadają rysom twarzy uroku kapryśnej i niechcianej dorosłości.
—  Dzisiaj jesteśmy w trójkę.  Marika, znawczyni elektronolitografii oraz główna spawaczka układów elektronicznych. — Wskazuje na siwowłosą, krótko obciętą kobietę z tatuażami wysuwającymi się spod podwiniętych rękawów białej koszuli. — Oraz Gillmore, w skrócie medyk. Być może kiedyś dowiesz się, po cholerę w każdym Plastrze trzymany jest ktoś taki. My jeszcze nie wiemy.
Rudowłosy, starszy mężczyzna z potężną, sięgającą pasa brodą spogląda na niego z rozbawionym wyrzutem. Chrząka, marszczy nos, przewraca stronę trzymanej w dłoniach książki:
— W ty, Delight, a kości to połamane chcesz mieć? — pyta równie połamaną składnią, po czym mlaska, dotyka języka palcem wskazującym i zerka na Alberta. — To ten nowy, ja? Powiesz nam coś o sobie? Czy  jednak postawa irytującego milczka jest tobie bliższa?
— Gillmore, kurwa — od wielkiej, jarzącej się maszyny, która kształtem przypomina tę do szycia, odrywa się Marika; ma na sobie duże gogle oraz zdegustowaną minę. Klnie po polsku, po czym dodaje już płynnym japońskim: — Chłopak dopiero wszedł do Plastra. Mógłbyś się palnąć w ten głupi łeb. Czasami tylko. Dla równowagi wszechświata — kończy westchnięciem i ułożeniem dłoni na biodrach. — To jak, Alberto, zaczynamy?
Delight prycha rozbawiony, wcześniej krzyżując dłonie na piersi. Obserwuje wymianę zdań z przyjemnym rozluźnieniem, jedynie momentami wyzywająco spoglądając na chłopaka. Nieco zaczepnie unosi podbródek, przekrzywia głowę na prawą stronę i uśmiecha się zadziornie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach