Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

c z a s : około 7—8 lat temu.
m i e j s c e : dom na przedmieściach.
u c z e s t n i c y : Warner, Isla.

 Wciągnął gwałtownie powietrze w płuca.
 Odgłos wybuchu wciąż pobrzmiewał gdzieś z tyłu głowy, oczy próbowały wyłapać ostrość otoczenia, a jego skórę pokrywała warstwa zimnego potu, zwracając uwagę chłopaka na zsuniętą częściowo kołdrę. Gula w gardle utrudniała wydobycie z siebie jakiegokolwiek słowa, tylko niespokojne oddechy uciekały spomiędzy spierzchniętych warg. Potrzebował kilku minut na opanowanie bolesnego rytmu serca, a kiedy zdołał się uspokoić i wybudzić z resztek koszmaru, zamknął ciężko powieki i westchnął głęboko.
 Jego tam nie było. Nie widział tego.
 Więc dlaczego te sny go nawiedzały?
 Chciał podnieść się do siadu, ale powstrzymał go ciężar na ramieniu. Zerknął na blond kosmyki, a później skupił wzrok na śpiącej twarzy. Nie zamierzał zostawać tu na noc, ale najwidoczniej zmęczenie oplotło wokół niego swoje ramiona i nie pozwoliło odejść. Nadal czuł wyczerpanie, nie ze względu na seks, ale ostatnie tygodnie. Dotykał dna i nie potrafił się od niego odbić.
 Przez jego ciało nadal przechodziły nieprzyjemne dreszcze, dlatego wysunął ostrożnie rękę z uścisku kobiety i usiadł na brzegu łóżka. Włosy znów urosły i teraz muskały ramiona, pozbawione objętości i blasku, zaniedbane jak sam właściciel. Nie miał ochoty ich ścinać, przypominały mu o początkach. Tym razem nikt nie wyciągnie pomocnej dłoni.
 Schował twarz w rękach, pochylając się i opierając łokcie o kolana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zaproszenie Warnera w skromne progi domu państwa Shimizu nie było kwestią przypadkowego wybrania numeru jego telefonu, tym bardziej nie spowodowane było zachcianką i samotnością blondynki. Bardziej trzeba by było skłaniać się ku stwierdzeniu, że kierowała się własnym egoizmem i odrobiną sadyzmu, które sobie cały czas tłumaczyła jako ciekawość. Po pierwszej wspólnej nocy, którą jakiś czas temu spędziła z czarnowłosym mężczyzną, nie miała konkretnej ochoty na więcej - nie żeby była niezadowolona bądź źle przez niego potraktowana, lecz nie miała po prostu w zwyczaju zwracać się do tych samych mężczyzn. Miała w planie nawet usunięcie jego numeru, ale informacja, którą otrzymała od męża poprzedniego dnia kompletnie zmieniła postać rzeczy.
Nie spała zbyt głęboko, jakby czuwając, nasłuchując. Przez większość nocy przekręcała się z boku na bok, tańcząc na granicy snu i jawy, z premedytacją nie pozwalając Morfeuszowi na jego czary. Bardziej niespokojny oddech Ryūtarō był w stanie rozbudzić ją na tyle, by przeszła w pełny stan świadomości. Pozwoliła mu na odsunięcie się, unosząc powieki dopiero wtedy, gdy ten usiadł do niej plecami. Zmierzyła go wzrokiem, gdy ten kulił się na tle przysłoniętego żaluzją okna, po czym uniosła się powoli, przysuwając w jego stronę. Oparła policzek o bark mężczyzny, opuszką palca bezwiednie wędrując po linii jego kręgosłupa. - Myślisz o nim? - spytała, cichym głosem rozrywając ciszę, podobną do napiętej linki. Nosem przejechała powoli od ramienia aż po ucho, na policzku składając delikatny pocałunek. - O Kidzie? -
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Od początku dawał jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty na angażowanie się w relację. Zależało mu jedynie na drodze do upustu emocji, którą odnalazł w przypadkowym seksie. Okazja sama nawinęła się pod nogi, a Isla wydawała się osobą rozumiejącą jego stanowisko wobec tej sprawy. Oboje nie szukali niczego stałego, jedynie rozrywki. Chociaż… trudno było mu to określać mianem rozrywki. Mimo wszystko chyba inaczej odbierał stosunek od przeciętnego mężczyzny — poddawał się chwili, ale i tak nie pojmował tego całego fenomenu. Może to przez pożerające jego myśli problemy nie mógł się po prostu cieszyć.
 Wokół panowała cisza, względny spokój nie miejący miejsca w sercu wojskowego. Pod skórą wyczuwał napięcie, zdawał sobie sprawę, że balansuje po krawędzi opanowania a zdenerwowania, a co w tym wszystkim było najzabawniejsze to to, że nawet nie miał rozsądnych powodów do wzbierania tej frustracji. Minęło trochę czasu od jego śmierci, ale wciąż przeżywał sytuację, jakby miała miejsce zaledwie wczoraj.
 Łudził się, że śpi. Ale ona nie spała i poruszyła drażliwy temat.
 — Nie dotykaj mnie — mruknął, próbując uciec od jej dotyku przez przechylenie się do przodu. Rzucił przy tym krótkie, niechętne zerknięcie znad ramienia. — I nie wymawiaj jego imienia — dodał mniej przyjemnym tonem, mimowolnie zaciskając palce jednej ręki w pięść. — Wracaj spać. — Tego mu brakowało, by Isli zachciało się rozmowy. Zignorował nawet fakt, że w ogóle coś o tym wie… pewnie dzięki mężowi.
 Potarł opuszkami nasadę nosa i zamknął na moment oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Odsunęła się leniwie, gdy ten odmówił jej czułościom. Wiedziała, że zareaguje w taki, bądź podobny sposób, więc nie przejęła się tym zbytnio, siadając w zamian obok niego, z nonszalancją odchylając się w tył, ciężar ciała opierając na dłoniach. Uniosła brodę, spoglądając na niego pod kątem. - Co, wrażliwy temat? - parsknęła cichym, odrobinę ironicznym śmiechem. Była w pełni świadoma, że poruszanie tego tematu, tak świeżej rany nie może przynieść niczego dobrego. Czekała jednak na jakąś gwałtowniejszą reakcję ze strony mężczyzny, igrając z ogniem niczym nieświadome jego niebezpieczeństwa dziecko. Odepchnęła się od miękkiego materaca, powolnym krokiem zbliżając się do krzesła, na którym zawieszony był satynowy szlafrok. Wsunęła dłonie w materiał rękawów, opatulając się nim i obwiązując luźno w talii. Przytachawszy krzesło ze sobą, postawiła je dość głośno przed oknem, tuż obok czarnowłosego mężczyzny. Ze stolika nocnego zabrała popielniczkę, papierosy i zapałki, wolną zaś ręką otwierając jeszcze okno, po czym usiadła, twarzą do niego, nogi zakładając na krawędź łóżka. Nadal się nie odzywając, wysunęła z paczki fajkę, łapiąc ją zaraz w zęby i jednym, zgrabnym ruchem odpaliła ją i zaciągnęła, długo i głęboko. - Szczerze? Sam sprowadził na siebie nieszczęście - obłok dymu opuścił jej usta, leniwie wędrując w stronę szpary w oknie. - Nie rozumiem, czemu tak to przeżywasz. Ryzyko zawodowe - dodała niewzruszonym tonem. Możliwe, że byłaby w stanie zrozumieć jego cierpienie, gdyby wystarczająco nad tym popracowała, lecz w sytuacji, w której chciała jak najbardziej podjudzić chłopaka, by zmusił ją wreszcie do ucichnięcia, nie musiała się do tego przed kimkolwiek przyznawać. Odnosiła się do niego tak, jakby rozmawiali o pogodzie, która nudna i szara, niezbyt ją zajmowała - na pewno nie bardziej, niż skubanie rękawa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Spotkali się zaledwie dwa, trzy razy, ale Isla powinna zdążyć zrozumieć, z jakim typem człowieka ma do czynienia. Ryūtarō przypominał jeża — nie pozwalał się zbliżyć do siebie zanadto, a niewinnie mógł wyglądać co najwyżej, kiedy spał. Nie wchodził w dyskusje, nie interesowały go błahostki, trzymał się zwykle konkretnego do osiągnięcia celu i skupiał się bardziej na sobie niż na drugiej personie. Nieprzyjemny w każdym calu, łypał na wszystkich nieufnym spojrzeniem, jakby doszukiwał się w każdym najgorszej do wytknięcia cechy. Niechęć wręcz z niego kipiała i przypuszczenia co do skłonności autodestrukcyjnych wcale nie były przez to takie bezpodstawne. Ostatecznie trafił na terapię, ale marnował tam tylko czas.
 — Co, wrażliwy temat?
 Wstrzymał powietrze, a każda komórka w jego ciele się spięła.
 Zaczął się zastanawiać, czy to głupota czy odwaga. Ale raczej to pierwsze. Widziała, w jakim jest stanie, częściowo mogła rozumieć, jak ważna ta relacja była dla młodego wojskowego, chociaż nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo. Dlatego kiedy jej usta się otwierały, ośmielając się wymawiać kolejne słowa, ledwo tłumił rosnący w środku ogień. To nie pierwszy raz, gdy zostawał zmuszony do rozmowy z kimś na ten temat, sęk w tym, że kończyło się to jedynie nieprzyjemnościami.
 Zacisnął wargi w wąską kreskę, kiedy krzesło pojawiło się obok, a ona jak gdyby nigdy nic rozsiadała się wygodnie i zaczęła palić. Dym papierosowy kojarzył mu się wyłącznie z nim.
 — Gówno prawda. — Nie mógł zostawić tego bez odpowiedzi, mimo że nie chciał ulegać jej gierkom. — Nic o nim nie wiesz, więc, z łaski swojej, nie udawaj, że jest inaczej. — Uniósł na nią ostrzegawcze spojrzenie, w którym poza dezaprobatą czaiła się również groźba.
 Naprawdę musiał przypominać kobiecie, po co w ogóle się z nią zadawał? Jej opinia powinna być guzik warta, ale w obecnej chwili zachwiana psychika nie pozwalała na opanowanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Problem, czy też sęk całej sytuacji polegał na tym, że Isla doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaki jest Warner. Z tego też względu chciała go złamać, żeby pękł i zrobił coś więcej, aniżeli rzucał jej to coraz bardziej pogardliwe spojrzenie. Przyglądała mu się, rejestrując każdy najmniejszy ruch, nerwowe spięcie mięśni czy westchnięcie. Wbrew pozorom mężczyzna nie był aż tak sprytny, skoro ulegał otwartemu podpuszczaniu ze strony blondynki.
Nie rozpoczynałaby tej jałowej dyskusji, gdyby nie była świadoma, jak podatny na jej słowa jest czarnowłosy. Nie trzeba było być demonem inteligencji i spostrzegawczości, by zauważyć, jaka relacja łączyła go z przełożonym, nawet jeśli nie widywało się ich na co dzień. Wystarczył krótki opis sytuacji męża, by wyłapać to co ważniejsze kwestie, które w tak dziecinnie łatwy sposób dało się wykorzystać.
Ze znużoną miną zrzuciła popiół do naczynia, które trzymała w dłoni, nie wykazując żadnej reakcji na słowa wojskowego. Miała się go bać? Przerażona o własne bezpieczeństwo porzucić temat i wrócić spać? Nic z tych rzeczy.
Nie odwróciła spojrzenia, gdy ten uniósł głowę. Patrzyła mu w oczy, z pewnością siebie i ledwo wyczuwalną nutką pogardy, kontynuując proces palenia. - Doprawdy? Jaka szkoda, że w ogóle coś wiem - prychnęła, popielniczkę odstawiając na udo, uwolnioną zaś dłoń zajmując kosmykiem włosów. - Jaka szkoda, że taki wojskowy jak ty, tak mocno przeżywa czyjąś śmierć. Jak masz niby poradzić sobie za murem, hm? - uniosła brew, lekko się przy tym krzywiąc. - Nie zachowuj się tak, jakby Cię odebrali matce. Taka praca, Warner - dodała, mocno akcentując jego przezwisko. Oj, źle to się dla niej skończy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Spryt nie miał tu wiele do gadania, Warner przejrzał jej intencje, kiedy beztrosko kontynuowała prowokację i mógłby uniknąć tego, gdyby postanowił wstać i wyjść… ale coś go tu trzymało. Może widział w tym szansę na zaznanie odrobiny spokoju, jeśli tylko znajdzie się pretekst do ukarania Isly za głupotę. Bo niczym innym jak głupotą by tego nie nazwał — drażniła dobrze prosperującego rekruta po pierwszych szkoleniach, balansującego między złością a obojętnym podejściem, z podziurawioną psychiką, która po śmierci przełożonego znów rozpadała się jak domek z kart. Kido pomógł mu się pozbierać po traumatycznych wydarzeniach, ale teraz sam stał się źródłem kolejnych koszmarów. Cios w serce sieroty. Traktował go niemal jak swojego ojca.
 Liczył na to, że kobieta faktycznie pójdzie po rozum do głowy i, widząc, że nie żartuje, przystopuje ze swoją ciekawością. Ale ona nie przestała i naciągała strunę bardziej.
 Zapach dymu również go drażnił — przywodził wiele wspomnień, chociażby początkowe nieukontentowanie, gdy Arata nie widział przeciwwskazań do zatruwania swoich i swojego podopiecznego płuc. W końcu przywykł do drażniącej nos woni, ale sam nie sięgał po papierosy.  
 — Nie masz prawa mnie oceniać! — Wstał gwałtownie z łóżka w przypływie gniewu, a dzielił ich mniej niż metr. — Puszczasz się z pierwszą lepszą osobą za plecami męża i myślisz, że to czyni Cię wyjątkową? Silną? Nie przetrwałabyś za murami pieprzonych pięciu minut. Desperacja to piekło. Ale wiesz co… — Zrobił krok do przodu i pochylił się nad nią powoli. — Ono jest też tutaj. — Zaplótł jedną dłoń w jasne włosy, bynajmniej nie w czułym geście; szarpnął w dół, by unieść jej głowę, a drugą rękę oparł na krześle. — I jeśli nadal masz zamiar kusić los — zacisnął palce mocniej na kosmykach — to podzielę się z Tobą moim prywatnym piekłem — wycedził, wbijając w nią surowe spojrzenie błękitnych oczu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Może kobieta chciała być ukarana? Chciała poczuć jego gniew na własnej skórze, bo choć może wyglądało to na szczyt głupoty, zwyczajnie chciała sprawdzić, na co go stać? Doświadczyć jego zachowania, gdy doprowadzi go na sam skraj nerwów?
Jej słowa podziałały nawet szybciej, niż śmiała przypuszczać, potwierdzając jej przypuszczenia o tym, w jak bardzo opłakanym stanie jest psychika wojskowego. Czekała, aż ten w końcu poderwie się z miejsca, więc gdy w końcu to zrobił, odchyliła się jedynie w krześle, zwiększając dystans między nimi. - Żeby to z jedną osobą... - mruknęła, mrużąc oczy. Czyżby też chciał ją sprowokować? Odebrać jej jakąkolwiek wiarygodność ze względu na to, co robi bez wiedzy męża? Słaby przykład wykorzystania wielu partnerów jako argumentu w kłótni.
Mogła złapać go za nadgarstek, chcąc przeszkodzić mu w pociągnięciu za włosy, ale stwierdziła, że nie ma to najmniejszego sensu - nie dość, że prawdopodobnie był od niej silniejszy, to i tak sama to na siebie sprowadziła, więc nie widziała celu w stawianiu się. Odchyliła głowę, nieznacznie marszcząc przy tym brwi, gdyż, nie oszukujmy się, nie było to najprzyjemniejsze uczucie na świecie. Nie przerywała jednak kontaktu wzrokowego, chcąc go ponadto prowokować brakiem skruchy. - Puść mnie - wycedziła przez zęby, podobnie jak jej rozmówca, w tym samym momencie wbijając  rozpalony koniec papierosa w pierś mężczyzny, zjeżdżając nim niżej, by blizna po sparzeniu była jak największa. Rozżarzony popiół opadł bezwiednie na dywan, a Isla zacisnęła zęby, nie pozwalając mu do końca wejść sobie na głowę we własnym domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie miał pojęcia, co siedzi jej w głowie, ale z jego własną nie było wszystko w porządku, więc może pod tym względem dobrze się dobrali. Ona chciała doświadczyć trochę gniewu, a on potrzebował czegoś, na co ten gniew by przelał. Zebrało się go tyle, że wylanie z naczynia ciała było tylko kwestią czasu. A Isla wciąż dolewała oliwy do ognia.
 Wojskowego nie obchodziło w tej chwili, czy właśnie daje jej powód do satysfakcji czy nie. Miał to powyżej uszu. Mogła się teraz uśmiechać, napawać tym nic nieznaczącym uczuciem, ale ostatecznie to ona będzie błagać, by przestał.
 Nie spodziewał się takiego obrotu ich spotkania. Kolejny dowód na to, że powinien przezwyciężyć zmęczenie, zwlec się z łóżka po tym, jak przeżyli wspólnie uniesienie, a później pozbierać ubrania i wyjść jak gdyby nigdy nic. Zrobił tak poprzednim razem i przez kilka godzin oderwał się od niechcianych myśli, ale teraz tonął w morzu bolesnych wspomnień i walczył o kolejny oddech, podczas gdy jej ręce wpychały go głębiej pod wodę.
 — Nie szanujesz mo-… — Nie zdążył dokończyć, bo rozpalony papieros zetknął się z jego skórą na piersi. Wzdrygnął się pod wpływem palącego bólu, a jego brwi na krótką chwilę powędrowały ku górze w zdziwieniu. Zdecydowanie nie spodziewał się takiego zachowania z jej strony.
 Instynktownie zakleszczył palce wokół kruchego nadgarstka, odsuwając od siebie, a zaraz po tym płynnym ruchem pociągnął Islę i skonfrontował ją boleśnie z podłogą. Nie puszczał, wyginając rękę do tyłu, zaś kolano docisnął do pleców, by nie mogła wstać, tym samym klęcząc nad nią.
 — Dlaczego musisz… wszystko utrudniać… — warknął, dociskając dłoń do jej łopatek na tyle mocno, by poważnie zagrozić jej złamaniem kończyny. — Dlaczego musisz rozdrapywać stare rany? Nie rozumiesz, że NIE CHCĘ o tym myśleć? Ile bólu mi to sprawia za każdym razem? Po prostu… ja w to nie wierzę… — Głos okularnika zaczął drżeć.
 Rana przy sercu paliła, ale nie bardziej niż sam organ.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Siła, z którą ściśnięty został nadgarstek kobiety, kompletnie pozbawiła ją czucia w dłoni, sprawiając tym samym, że zgaszony na skórze papieros upadł na podłogę z ledwo słyszalny, głuchym tupnięciem, podobnym do zduszonego krzyku, który wydarł się ust blondynki, gdy ta zaliczyła gwałtowne, niezbyt przyjemne spotkanie z podłogą. Jęknęła z bólu, rozchodzącego się po całym ciele, od klatki piersiowej po biodra wbijające się w twarde podłoże. W zniwelowaniu powierzchni, która stykała się z parkietem nie pomagało też kolano Ryūtarō, wbijające się idealnie w kręgosłup spacyfikowanej Isli. Oddychała nierówno, usilnie zastanawiając się nad logicznym wyjściem z sytuacji. To, że zrobi jej za moment krzywdę było wręcz oczywiste, zważywszy na siłę, z którą wykręcał jej rękę. Czuła, jak z każdą chwilą kruche kości coraz bardziej odmawiają posłuszeństwa, rozrywając się włókno po włóknie. Syknęła, twarz wykrzywiając w nieprzyjemnym wyrazie, w duszy modląc się, że chłopak jednak się opamięta i poluzuje uścisk.
— Dlaczego musisz… wszystko utrudniać…
Dlaczego? To musiało być pytanie retoryczne, gdyż odpowiedź na nie sama cisnęła się na usta. Bo mogę, bo lubię udowadniać, że wcale nie jesteś tak silny, jak ci się wydaje. Przemknęło jej na moment przez myśl, że mogłaby to powiedzieć, lecz powstrzymała się, w zamian próbując wyrwać rękę. Nie podziałało to raczej zbytnio, zważywszy na pozycje, w której się znajdowała i zwyczajny brak siły. Przeklęła pod nosem, coraz to bardziej podenerwowana fizyczną bezsilnością względem wojskowego. Jedyne, co mogła w tej sytuacji zrobić, do docinać mu dalej. Ryzykowała może stanem własnych kończyn, ale nie miała innego wyjścia.
- Jesteście tacy sami - mruknęła po chwili ciszy, która zdążyła wypełnić pomieszczenie. Okręciła głowę na tyle, na ile pozwalał jej kark, chcąc ponownie spojrzeć mu w oczy. - Tak samo słabi - ostatnie słowo wysyczała wręcz, z wyraźną pogardą w głosie. Warner nie wiedział chyba kilku rzeczy. - Jeden i drugi dał się uwieść byle kurwie, która była w stanie sprowokować obydwu -
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Nie do końca zdawał sobie sprawę z siły, jaką wkładał w skrępowanie kobiety. Pociągnęła za wrażliwą strunę i teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami tego pomysłu; jego rozsądek przyćmił chwilowy gniew, zazwyczaj tłumiony, teraz uwolniony pod pretekstem zganienia Isly. Nie hamował się przed tym zachowaniem, niektóre ruchy weszły mu już w nawyk, taka wojskowa maniera. Nie chciał się dusić tą frustracją, ale w jaki inny sposób mógłby się jej pozbyć? Resztki koszmaru wciąż zalegały na skórze wojskowego, umysł szeptał obrazy, od których nie potrafił odwrócić wzroku, a zimny pot oblewał kark. Czasami żałował, że tamtego dnia nie dołączył do Kido. Może wspólna śmierć byłaby lepszą alternatywą?
 …Nie, wciąż miał swój cel do osiągnięcia i nie mógł pozwolić, by strata mentora mu w tym przeszkodziła. Nieważne, jak cholernie głęboko wbijało to ciernie w kruche ciało.
 Polubił nowe odgłosy. Różniły się w drobnych szczegółach od tych, które słyszał jeszcze kilka godzin temu. Tym razem bardziej satysfakcjonowały, przypominały mu jęki bólu pokonywanych na froncie przeciwników. Zacisnął więc palce na nadgarstku kobiety odrobinę bardziej, ani na moment nie zwalniając naporu.
 Na kilka długich sekund zastygł w bezruchu, przetwarzając słowa. A potem jego wargi powoli rozciągnęły się w uśmiechu.
 — Haha… — Ciche rozbawienie uciekło z gardła, a on pochylił głowę tak, że przydługie kosmyki włosów zasłoniły jego twarz. — Masz o sobie zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie, Hart — odparł z równą kpiną. — To dość przykre. Gdyby w jakimkolwiek stopniu mnie obchodziło. — Pociągnął za jej rękę, dopóki nie usłyszał cieszącego uszy chrupnięcia w kościach, a nawet wówczas nie puszczał i nie pozwalał zmienić pozycji, dociskając kolano do kręgosłupa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach