Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 08.03.18 17:49  •  Dawna nora bazyliszka Empty Dawna nora bazyliszka

Położony na zachodzie, o dziwo, w miarę dobrze zachowany budynek dawnego klubu nocnego. Zanim wykupiły go chytre łapki przedsiębiorców był jednym z wielu schronów rozmieszczonych w mieście. Do bram prowadzi kawałek cementowej drogi, która w miarę oddalania się od obiektu niknie pod własnymi zniszczeniami i piachem pustyni. Do środka prowadzą proste, stalowe schody ewakuacyjne. Lokal posiada tylko jedną sporą salę, aktualnie zasypaną najróżniejszymi śmieciami, którą kolumny szatkują na strefy - antresolę nad barem, sam bar i nieliczne stołki barowe, scenę, odgrodzoną lożę VIP oraz kilkanaście miejsc, w których wcześniej znajdowały się stoliki. Centralną część stanowi oczywiście parkiet. Wewnątrz panuje ciemność oraz nieznośna wręcz wilgotność powietrza. Choć tym co najbardziej odstrasza stąd potencjalnych zainteresowanych jest mieszkający wewnątrz bazyliszek.

Wnętrze obiektu:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.18 21:51  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
N.A.I.D. Kojarzył mu się przede wszystkim z pilnowaniem haczikowego psiątka, przez co w móżdżku psiego właściciela ukształtował się trochę jako jednostka pokojowa. Z Kimurą ruszył jednak ufnie, w celu krótkiego zwiadu i przebadania paru budynków w okolicy. Hachiemu trochę się nudziło, jednak wewnętrznie był trochę jak podekscytowany szczeniak gotów do zabawy, połączony jednak z psem tropiącym, który tylko czekał na ruszenie do ataku.
 – Neee, Nacchan – Zagadał radośnie. –  Wiesz ile nici ma dentysta? – Spytał, zostawiając puszeczce chwilę na namysł i odpowiedź. –  No wiesz… Sto ma, to logiczne! – To był szczyt szczytów poczucia humoru Hachiego. Zaśmiał się z własnego żartu, poprawiając jednak chwyt na karabinie zastępczym. Musiał oddać Neptuna  do techników, ale jakoś… Zapomniało mu się. Stary wytwór technologiczny, HK G36, nie był tak niezawodny jak jego karabin, nie miał płynu powlekającego i był ogólnie jakiś niedzisiejszy, ale dostateczny.
 – Neeeeee, Nacchaaaan – Kontynuował zawodzenie takim tonem, jakby miał zamiar zaraz zacząć marudzić. –  Wiesz czemu pies przestał szczekać? – Zapytał, jednocześnie namierzając jakiś budynek. Wskazał ruchem dłoni właśnie na niego. Wyglądało to jak jakiś schron, może będzie tam coś ciekawego?
 – Bo zapomniał how! – Zaśmiał się krótko, kierując swoje kroki do tego schronu.
 – Neee, Nacchan… A wiesz w jakiej walucie płacą ptakiii? – Zagadał. Dystans między nimi a obiektem zmniejszał się. Hachi odniósł wrażenie, że może ich tam spotkać jakaś niezwykła przygoda. Co za cholerstwo tam mogło żyć?
 – Wróblach! – Powiedział już trochę ciszej. Czas nasłuchiwać, czy ktoś tu jest, w końcu lepiej, żeby to oni  usłyszeli przeciwnika jako pierwsi niż na odwrót.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.18 0:00  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Hachirō Moroi... był ciekawą osobą. N.A.I.D. nie raz się zastanawiał, w jaki sposób ktoś o charakterze Moroia został hyclem, lecz za każdym razem się poddawał. Najzwyczajniej w świecie uznawał to za kolejną, wielką tajemnicę kosmosu, której nikt nie jest w stanie pojąć.
Nawet maszyna.
Hmm... zapewne kupuje hurtowo, więc powinien mieć duża liczbę sztuk. Chociaż zależy to od tego, jak dużo ma pacjentów, Hachchan. - odpowiedział po krótkim przemyśleniu android, już przyzwyczajony do tendencji swojego towarzysza do zadawania dziwnych pytań. Oczywiście określał je mianem "sucharów", jednak nawet po wytłumaczeniu replikant nie mógł pojąć ich celu. - Sto? To musiala być mała przychodnia.
- ...został poddany lobotomii? - zasugerował, poprawiając katane przy pasie, aby ta nie spadła. Nie znał dokładnie powodów, dla których czworonóg mógłby przestać szczekać, więc pozostawało mu wylosować jedną z wielu hipotez. Po wielu obserwacjach N.A.I.D. mógł śmiało stwierdzić, że psy nie były jak ludzie i zaprzestanie szczekania z pewnością nie miało podłoża psychologicznego.
A przynajmniej szansa na to wynosiła 0,0000032%
- Zapomniał jak? Hachchan, to nie ma najmniejszego sensu. - skomentował Daisuke, po raz kolejny używając zdrobnienia jakie nadał swojemu kompanowi. Hachirō naprawde nie lubił, gdy zwracano sie do niego per -san, z jakichś powodów. Zaczynał wtedy mocno protestować i dalsze używanie tego tytułu grzecznościowego powodowało u niego zły humor oraz dąsanie się.
- Ależ Hachchan, ptaki nie używają walut. - oznajmił szeptem replikant, podążając śladami człowieka w stronę budynku. Nie wiedzieli, czy aby na pewno był opuszczony, więc musieli zachować wszelkie środki ostrożności.
- Hachchan, kto zajmuje sie Taro? - zapytał N.A.I.D., kładąc rękę na katanie. Zazwyczaj podczas wypraw Hachirō to na niego przypadala odpowiedzialność opieki nad psem, jednak tym razem on sam brał w niej udział. Czy opiekunka/opiekun wiedzieli, że czworonóg lubił mizianie po brzuszku po obiedzie? Znali jego ulubione miejsca na spacer? Czyli mu przed snem? OGRZEWALI GO PODCZAS DRZEMKI? Replikant nie mógł sie martwić o inną istotę, ale dobrobyt Taro był kwestia sprawy miastowej! Niezadowolony pies, to niezadowolony Hachchan, a niezadowolony hycel to kiepskie efekty na misjach, a to powodowało zagrożenie dla M3!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.18 1:10  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Jeden kawałek żółtego sera spadł na schody, a drugi wylądował tuż przy pysku małej hieny, która go natychmiast pochłonęła. Boris klęczał na dachu schronu, oparty jedną ręką o jego krawędź i bezskutecznie rzucał na dół wabiki, które miały wyciągnąć bestię z jej pieczary. Wtedy on, bohater tych pustkowi, ustrzeliłby majestatycznego bazyliszka i zrobił z niego pieczeń. Na samo wspomnienie skwierczącego na ognisku mięsa zaburczało mu w brzuchu. Bez wahania zjadł jeden z serowych wabików, ku wielkiemu niezadowoleniu leżącego obok Bubusia. Nie taka była umowa. Łowca wabił i zabijał, a hienopiesek pilnował plecaka i zjadał te brzydsze kawałki sera. Pozycja ich stada została zachwiana. Przez chwilę dwa psie pyski - ten wyliniały i ten zamaskowany - mierzyły się z niezadowoleniem wzrokiem i nagle jakby na komendę, spojrzały przed siebie.
Pustynia miała tę jedną zaletę, że była w miarę płaska i zagrożenie można było wypatrzeć z daleka. Nie mówiąc już o usłyszeniu go. Mundury wojska nie były w tych okolicach zbyt dobrym omenem, nawet jeżeli wojskowych było tylko dwóch.
- Jednego wpierdolimy, a drugiego weźmiemy na wabik! - szepnął do Bubusia, mrużąc ślepia pod maską i próbując dostrzec wszelkie szczegóły ich ekwipunku.
Schron im bardziej ku tyłowi, tym bardziej robił się stromy i obniżał się by całkowicie pogrążyć się w piachu, więc Boris powolutku cofnął się w tył by rozpłaszczyć się na brudnym piachu i nieco bardziej zniknąć z pola widzenia żołnierzy. Nie wiedział czy zdążyli go zauważyć bo wyglądali na całkiem pochłoniętych rozmową. Może to zwykły patrol, który minie go jak gdyby nigdy nic, a może dar od losu, który sprawi, że nierozważni wędrowcy wejdą do siedliska bazyliszka i odwrócą jego uwagę by łowca mógł ukatrupić bestię.
Teraz zamiast bliżej nieokreślonego kształtu na górze budynku wojskowi mogli zobaczyć zarysy dwóch par psio-wilczych uszek, które wystawały ponad krawędzią dachu. Kamuflaż godny prawdziwych myśliwych.

_____^ ^__/\_/\_____
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.03.18 17:29  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
W sumie nie wiedział, czego się spodziewać po rozmowie z androidem; w końcu prywatnie był raczej luźną, przyjemną osobą, jednak w tym wszystkim Hachi trochę zapominał o tym, że maszyna może nie rozumieć pewnych abstrakcji. To tylko sprawiało, że cała sytuacja była zabawniejsza niż jego przewyborne żarty. Co prawda perspektywa psa po lobotomii była niekoniecznie optymistyczna, ale to dało się przeboleć.
 – Ty to śmieszny jednak chłopak jesteś – Odezwał się znowu z rozbawieniem. W sumie N.A.I.D. nie zdał małego testu wielkiego bohatera, który polegał na tym, by sprawdzić, czy da się wysuszyć jego oprogramowanie i wyłączyć go tym sposobem.  No cóż. Nie wyszło.
 – A, psiątkiem… Myślę, że Kiyo-kun. Ten lekarz. – Może blaszak go kojarzył. Hachi często zostawiał psa z tamtym blondynem. – Lubi go, obaj się lubią z moim synkiem, także raczej się dobrze bawią… Chodzą na spacerki, kiziają bubu i takie— oi, Nacchan, coś się tam ruszyło czy mi się zdaje? – Urwał, lekkim ruchem głowy wskazując na szczyt schronu.
 Może to było coś głupiego i małego, jakiś pustynny szczurek, ale… Im bardziej się zbliżali, tym bardziej Hachiemu zdawało się, że coś widział. Większego. Uniósł do oka karabin, by przez celownik spróbować zobaczyć coś więcej. I w zasadzie można powiedzieć, że udało mu się dostrzec coś głupiego, jakiegoś Janusza kamuflażu.
 – … To chyba żart… – Prychnął cicho bardziej do siebie niż Rycerza. – Kimura-kun, tam jest jakiś gałgan największy – Rzucił nieco głośniej, tym razem mówiąc już do Blaszanego Drwala.
 – To Dorotka i Toto – Dodał, uważając, że tym sposobem doda sobie elokwencji. – Czają się na coś. Pewnie nie szli żółtym chodnikiem. – To wyglądało trochę jak kamyki, ale jedna para uszu unosiła się w miarę oddechu właściciela, a druga… Druga zdawała się znajoma.
 – Coś ci tam upadło – Odezwał się głośno rudy wojskowy, celując jednak wciąż we właściciela tych bardziej sztucznych uszu. To mógł być jego znajomy, ale środki ostrożności należało zachować.
 – Podnieś się to możemy znowu pogadać bez broni – Zaproponował prawie przyjaźnie. Może znajomy głos i sugestia, że już się spotkali, coś tu da.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.18 12:04  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Słuchając słów swojego kompana N.A.I.D. musiał zrobić przegląd swoich podsystemów, gdyż nie był świadomy, że naukowcy umieścili w nim moduł poczucia humoru. Przecież początkowo grupa programistów uznała coś takiego, jak umiejętność do mówienia żartów, za rzecz niepotrzebną, więc albo doszło do jakiejś zmiany zdania albo Hachi dochodził do błędnych wniosków.
Co oczywiście należało jak najszybciej wyprostować.
- Kiyo-san? Tak, to był dobry wybór. - powiedział replikant, kiwając lekko głową na znak aprobaty. Kiyo był odpowiedzialnym lekarzem, więc zadanie zajęcia się Taro powinien wykonać nienagannie. Jednakże wciąż istniała szansa, że pan doktor nie podoła powierzonej misji, więc na wszelki wypadek zapisał sobie w pamięci, aby przygotować prezentacje „Jak opiekować się Taro, wprowadzenie”.
Zastępca musiał być wyszkolony!
- Zalecam ostrożność, Hachchan. - odpowiedział Daisuke, zauważając jakieś niewyraźne kształty na dachu schronu. Jego wzrok mógł być trochę lepszy niż zwykłego człowieka, ale niestety nie posiadał jeszcze ulepszenia umożliwiającego widzenie z daleko, więc nie potrafił zidentyfikować z czym mieli do czynienia. To mogli być zarówno jakieś zwierzęta jak i ludzie z dziwnym fetyszem.
- Gałgan? Dorotka i Toto? - powtórzył android, nie za bardzo rozumiejąc słów swojego kompana. Osobno nie miały jakiekolwiek znaczenia w całej tej sytuacji, gdyż gałgan oznaczał nieposłuszną osobę, zaś Dorotka i Toto byli dziewczynką oraz jej zwierzakiem. Może o to chodziło Hachirō? Może to był jakiś kod i mieli do czynienia z dezerterką o imieniu Dorota, co posiada na swoją dyspozycje bestie!
Przerażająca możliwość, a przynajmniej taka byłaby, gdyby N.A.I.D. umiał odczuwać strach.
- Hachirō-san, zalecam pozostawieni broni. Nie wiemy, czy to nie jest pułapka. - zasugerował półgłosem Kimura, wciąż trzymając rękę na rękojeści. Jeśli wywiązałaby się strzelania, to nie byłby tutaj zbyt przydatny, ale wierzył w umiejętności swojego kompana do odwracania uwagi lub kupienia mu trochę czasu. Lecz aby przetrwali jakiekolwiek starcie musieli być uzbrojeni, gdyż Desperacja była często określana jako zdradziecki teren. Nie można tu było nawet ufać własnemu cieniowi, cokolwiek by to oznaczało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.03.18 20:59  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Plastikowe uszka poruszyły się niespokojnie, a te wyliniałe obróciły się w bok jakby ich właściciel posłał towarzyszowi wyczekujące spojrzenie. Przez chwilę trwała niema narada, z której jednak żadne z nich nie wyniosło nic nowego. Znajomy jednak głos spowodował, że wilcza maska powoli wynurzyła się z kryjówki do poziomu czarnych ślepiów umożliwiając właścicielowi szybkie rzucenie wzrokiem na przeciwników i na widok broni schowała się tak szybko, że Boris prawie przydzwonił brodą w podłoże. Na szczęście w piach, więc obyło się bez większych ofiar w ludziach, zwierzętach i plastiku.
- Krob? - szczeknął nieśmiało Bubuś.
- Dobra, krobniemy ich jak coś będą kombinować - zgodził się łowca i zerknął na leżący obok karabin.
Broń była odbezpieczona, gotowa do strzału i wystarczyło po nią tylko sięgnąć. To w połączeniu z bubusiowym planem wyraźnie dodało zamaskowanemu wilkowi odwagi bowiem wychylił się z kryjówki, opierając się o krawędź dachu łokciami i podciągając się nieco wyżej. Nadal leżał sobie wygodnie na piasku, ale przynajmniej pozostała dwójka widziała jego niewinny wyraz maski oraz pozbawione broni ręce.
- Och, Hachirō-san, zalecam pozostawienie broni! Nie wiemy, czy nie dostaniesz za nią po łapkach - odparł z początku radośnie, jak dziecko parodiujące dorosłego, ale w miarę wypowiadania słów jego głos przybierał coraz bardziej ponurą barwę.
Gdyby wilczy ryj nie był plastikowy, a prawdziwy to najpewniej łowca najeżyłby się do kompletu ze złości i położył uszy po sobie. To za niego zrobiła jednak mała hienka, która wtulona w jego bok całkowicie zniknęła z pola widzenia nieznajomych. Skoro łowca warczał to było groźnie, a skoro było groźnie to należało się schować.
- Przychodzicie tu w dniu mojego polowania by błagać mnie o... O co właściwie chcecie mnie błagać?
Najwidoczniej wysoko położona kryjówka Azarova sprawiła, że za bardzo wczuł się w nową rolę. Oto i on, Książę Pustkowia i Pan Wypizdowa. Władca miłościwy, zgadzający się na audiencję ze swoimi złotymi paziami. Jego Zapiaszczona Mość podparł ręką brodę, opierając dłoń na policzku i wpatrywał się z zaciekawieniem w mordę znajomą i tę mniej znajomą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.03.18 22:39  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Pokiwał głową, gdy N.A.I.D. powtórzył po nim trzy nazwy, naśladując najwyraźniej byłego proroka Kościoła Nowej Wiary i raz jeszcze cicho prychnął z rozbawieniem. Potem ledwie się wstrzymał przed powtórzeniem tego samego, gdy jego stary kompan zaczął przedrzeźniać niewinnego replikanta. Zamknął oczy i policzył do trzech, żeby się uspokoić, jednak uśmiech jakoś nie znikał z jego twarzy.
 – To może być pułapka, ale spokojnie, ja z nim jedną zastawiłem, Nacchan. Więc to jednak ty! – Uniósł dłoń i pomachał nią do Desperata. Nie miał świadomości tego, co stało się na koniec ich wielkiej przygody te kilka miesięcy temu, więc myślał, że będzie przyjaźnie!
 – Polujesz na wielkie myszy?  – Zapytał, ruszając czubkiem buta jeden z kawałków sera. Ciekawe, czy to było zjadliwe i czy w ogóle było serem. Wyglądało w miarę serowo. Nacisnął na skrawek butem i też się jakieś takie miękkie wydawało.
 – Ja bym cię błagał o różne rzeczy – Rzucił zaczepnie, trochę sugestywnie. Tak, definitywnie trzeba go zakneblować i zamknąć. Z daleka od czegokolwiek, co można dotknąć albo do czego można gadać.
 – Ale teraz akurat mam dla ciebie dwa cosie... – Dodał, po czym odwrócił się do N.A.I.D.a. – Jest w porządku, kiedyś mi pomógł. Ale – Trochę ściszył głos. – Na zaś mnie osłaniaj – Ułożył karabin na betonie i zdjął plecak, który również spotkał ten sam los co broń. Rozległ się odgłos rozpinanego suwaka, później w otwartym plecaku znalazła się łapka wojskowego, przegrzebująca zawartość. Słyszalny był też szelest, trochę jak plastikowego opakowania, w końcu jednak wydobyte zeń zostały dwa kawałki materiału.
 – Ostatnio nie zdążyłem dać ci jednej, a w międzyczasie zdobyłem drugą! – Oznajmił, machając tym razem chustami Bernardyna i Dobermana. Aż zabawne, że dorosła baba była mniejszym problemem niż lolitka.
 – Ja i Nacchan przyszliśmy tu bo wyglądało ciekawie. Co to właściwie jest? – Zapytał, patrząc najpierw na androida, potem na Ryjka, a w końcu wgłąb schronu. Nic nie widział po zajrzeniu tam. Zaczął natomiast zapinać plecak i znowu zarzucił go na plecy, następnie zaś uniósł broń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.03.18 21:54  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Jednostka N.A.I.D. miała o wiele za mało informacji odnośnie sytuacji, w jakiej się znajdował. Scenariusze, które przed chwilą opracował, nie nadawały się już do realizacji, gdyż jego kompan ponownie wybrał najmniej prawdopodobną możliwość. Okazało się, że Hachirō znał tego całego jegomościa o imieniu Dorotka. Jeśli to było jego prawdziwe imię. Podobno mieszkańcy tych terenów często korzystali z pseudonimów, aby ukryć własną tożsamość, z niejasnych dla androida pobudek.
Tylko dlaczego mężczyzna wybrałby taki alias?
- Jeśli się mylisz, to zaopiekuję się Taro. - oznajmił półgłosem N.A.I.D., zapewniając swojego kompana, że w najgorszym dla człowieka scenariuszu nie będzie musiał się martwić o opiekę nad swoim psem. Replikant zapoznał się obecnie ze stu trzydziestoma ośmioma e-bookami związanymi z wychowaniem psa oraz przeczytał wiele wskazówek od innych właścicieli.
Oczywiście wpierw wytropiłby tego nieznajomego za zabicie hycla pracującego dla M3. Byłaby to w końcu zbrodnia.
- Nie powinieneś nas sobie przedstawić? - rzekł android, nie odrywając wzroku od transakcji jaka miała przed nim miejsce. Hachchan nie musiał się martwić o brak wsparcia, gdyż głównie z tego powodu N.A.I.D. się z nim tutaj wybrał. Podobno szansa na przetrwania w tych terenach wzrastała w małej, zorganizowanej grupie. Jednak póki rozmowa wydawała się być pokojowa, to powinien jak najwięcej się dowiedzieć o znajomym Hachirō, zachowując przy tym wszelkie zasady interakcji między ludzkiej.
Ciekawe, jaki będzie odpowiedni czas, aby nadać nieznajomemu zdrobnienie, jak w przypadku towarzysza androida.
- Hachchan, czyżby zawodził cię wzrok? Przecież budynek przed nami to schron, zapewne z czasem przerobiony na jakiegoś rodzaju mieszkanie lub punkt spotkań. - powiedział spokojnie Daisuke, starając się jednocześnie pokazać swoje zmartwienie w głosie, gdyż tak robili ludzie, jak pytali o czyjeś zdrowie. Podobno miało to coś związane z empatią, więziami oraz wewnętrznym pragnieniem, aby inni nie cierpieli. Fizycznie jakoś to nie pomagało, ale według wielu badań poprawiało zdrowie psychiczne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.03.18 22:35  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Był śmiertelnie obrażony i miał zamiar okazać to Hachirō w każdym calu, żeby ten na własnej skórze odczuł krzywdę jaką poniósł Boris pod koniec ich ostatniego spotkania. Mrużył pod maską czerwone ślepia, a usta zastygły mu w ponurym grymasie. Nie dość, że rudy rzucał mu jakieś podejrzane hasła to jeszcze deptał wabiki. Czy on nie wiedział jak trudno było zdobyć ser na Desperacji? I to nie pleśniowy, który kilka dni wcześniej był jednak zwykłym żółtym serem, a najprawdziwsze jadalne cudo. Pierdolone miejskie kanalie.
- Może nie chce nas sobie przedstawiać? - rzucił do nieznajomego, pozwalając małej hience również wyjrzeć znad krawędzi dachu - Może wstydzi się swoich kolegów. Ciekawe tylko czy bardziej mnie czy ciebie. Jak się wabisz? Ja Wilkoryjek. Młody to Bubuś.
Mimo że pyski oboje mieli zwrócone w kierunku N.A.I.D.a to Ryjek rzucał kontrolne spojrzenia na zawartość plecaka tego drugiego. Z własną chytrością trudno wygrać, a jeszcze trudniej czymś otwarcie gardzić, gdy jest to coś, na czym naprawdę ci zależy. Ślepia łowcy błysnęły dziko, gdy w dłoniach chłopaka pojawiły się chusty gangu. Co prawda sam nie rozpoznawał kolorów, ale charakterystyczny kształt i naszyte psie wizerunki jednoznacznie wskazywały ich pochodzenie. Wilkoryjek zatrząsł się łakomie, podnosząc się bardziej by lepiej widzieć zdobycze. Odwrócił jednak szybko łeb ostentacyjnie w bok.
- Te chusty splamione są niegodziwością twojego oddziału. Ivan złamał mi łapkę gardząc moją ochroną. Nie mogę ich przyjąć. Podobnie jak ciebie, mój znikczemniały przyjacielu. Przykro mi, ale nie możemy się już razem bawić nigdy więcej.
Boris może i był władcą miłościwym, ale i również pamiętliwym. Dwójka przezacnych rycerzy nie mogła wejść do jego zamku, gdy byli zbrukani hańbą. Musieliby najpierw odkupić swoje winy. Co prawda niezasłużone bo żadne z nich nie miało najmniejszego wpływu na tamtą decyzję Ivo, ani tym bardziej możliwości powstrzymania go, ale uraz został.
- To nora bazyliszka, więc nie radzę tam zaglądać. Chociaż liczę na to, że skoro serki nie zadziałały to skusi się na któregoś z was, a ja wtedy go upoluję - wyjaśnił niechętnie, mając nadzieję, że nie spłoszy swoich nowych wabików.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.18 16:59  •  Dawna nora bazyliszka Empty Re: Dawna nora bazyliszka
Ciągle tkwiła w nim jakaś nuta niepewności, wywołana tym, że nie miał zielonego pojęcia o tym, co stało się na koniec poprzedniego spotkania. Kiedy pytał w transporcie, zbywano go prostym „teraz ważniejsze jest twoje życie”, a potem po prostu Nyacchi pogroził mu jakiś czas temu paluszkiem za zadawanie się z Desperatem. Mimo to starał się rozegrać całość pewniej i sprawniej niż sam się czuł, zwłaszcza, że po pierwsze Wilkoryjka lubił, a po drugie był mu wdzięczny za te wszystkie miłe słowa, które echem się odbijały w jego łebku. Minął już spory kawałek czasu, ale duma Hachiego była zbyt wielka i nienażarta, by sam Moroi  miał zapomnieć o tym, że nazwano go „bohaterem”. Odkąd dołączył do wojska, właśnie do bycia nazwanym w ten sposób.
 –  Neee, Naido, luziczek. Wyjdziemy z tego w jednym kawałku – Powiedział tak, jakby spodziewał się, że mimo wszystko to android się boi o ich obu, a sam rudzielec nie widział powodu do strachu. Przynajmniej nie ze strony Ryjka.
 Szkoda trochę, że Kimura nie podłapał tematu Dorotki i nie nazwał w ten sposób Desperata — właśnie dlatego Hachiro ich sobie nie przedstawił. Cmoknął z niezadowoleniem, no ale nijak tego nie skomentował. Żyje się dalej i takie tam. I w sumie bardzo mu się spodobało małe przedstawienie Wilkoryjka na widok chust. Widocznie trafił w dobry punkt, choć budzenie nienawiści względem Psów Desperacji było zawsze dobre. Rzucił też spojrzenie rzeczonemu Bubusiowi, który wyglądał jak parodia psa… Ale pies to pies, a Hachi je bardzo lubił.
 –  Nikogo się nie wstydzę, życie jest za fajne na wstyd~ – Odparł melodyjnie i beztrosko. –  Ty Ryjek – Tutaj wskazał ruchem głowy na swojego starego znajomego. –  Ty Nacchan – Tutaj na drugiego wojskowego. – Ja Hachi – I wskazał obiema dłońmi na siebie, machając przy tym psimi chustami.
 – Ha— a, tak, ale no… – Zaczął nieskładnie odpowiadać replikantowi, nie mogąc w pierwszej chwili złożyć jakiejś myśli. Chyba emocje wzięły górę nad umiejętnością sklejania wypowiedzi. –  Ciekawe co tam teraz jest, o, pewnie kiedyś było coś innego. Może… – Kolejna pauza, a Hachi znowu zapuścił żurawia to dziwacznej kryjówki, mrużąc przy tym jasne ślepka. Słońce padało od złej strony, co nie ułatwiało małych przeszpiegów, a szkoda.
 –  Że… że co ci zrobił? – Wrócił do żywych za sprawą pytania Desperata. Otworzył oczy szerzej z niedowierzaniem, nie wiedział o tym… Czymś. Ale samo brzmienie było bolesne. Egoistyczny móżdżek pomyślał jednak „dobrze, że nie mi”.
  – Niegodne babuny nic mi nie powiedziały – Dodał z wyrzutem, a po chwili odsunął się odruchowo parę kroków w tył. Nigdy nie widział na oczy żadnego bazyliszka, ale wolał, żeby jego komnaty tajemnic nie spenetrowało nic petryfikującego.
 – No ja wiem, że myślisz całkiem słusznie, że jestem wężousty, ale tak trochę no bez przesady. – Powiedział niby to taką głupotkę, ale jednak cichszym głosem niż wcześniej. Nie uśmiechało mu się szarpanie z gigantycznym wężem, o ile ten nie był czysty i o ile nie szarpał się z nim we własnym łóżku. Zarzuciwszy plecak na grzbiet, Moroi uniósł znowu karabin.
 – Wysoki kontrast – Rzucił do towarzyszy, wskazując palcem na celownik. – Przez to lepiej widać w ciemności. Wyceluję teraz, ale nie w ciebie, tylko w dziurę, więc nie ma się co bać! Jesteś pewien, że gad tam jest? – Teraz już skierował się do Ryjka. – Powiesz coś o tej swojej bestii? – Wiedza o tworach Desperacji była dość nierówna i niejasna, więc wolał zasięgnąć informacji z pierwszej ręki.
 Lada moment celownik, mimo niedbałej pozycji wojskowego, uniósł się do jasnoniebieskiego oka. Drugie z kolei się zmrużyło. Powiódł spojrzeniem wspieranym przez wysokokontrastowy celownik po schronie i… I zaraz opuścił broń. Na twarzy wojskowego pojawiło się piękne, przysłowiowe wtf, spojrzał na N.A.I.D.a, potem na Ryjka i znowu wlepił wzrok w celownik.
 – … Dlaczego do stu wafli tam jest rura do tańczenia – To… To nawet nie było pytanie. Hachi po prostu stwierdził okrutnie absurdalny dla siebie fakt, robiąc przy tym skonfundowaną minę. – Ale nic się tam nie rusza. Choć bardziej niż bazyliszka spodziewałbym się zombie striptizerek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach