Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 14.03.18 20:20  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
Gdy poleciał na dywan, Ishida nie był pewien, czy chwilowo oddech odebrało my głuche łupnięcie pleców o podłogę czy sam widok Valentina. Mężczyzna nie osiadł na laurach (tylko na jego biodrach), chętnie dopadając do wyeksponowanej szyi tego, który bezwiednie poddał się woli silniejszego. Z pół przymkniętych powiek przyglądał się jego poczynaniom, wodząc ciemnym spojrzeniem za kochankiem. Czuł towarzyszące temu ciepło, powoli kumulujące się w podbrzuszu. To irytujące napięcie, które doprowadzało go szaleństwa. Mrukliwy bas piosenki przyjemnie drażnił wrażliwe zmysły, dopasowując się do mocnych uderzeń serca pisarza. Nie znał jej tłumaczenia, ale podejrzewał o czym jest, wnioskując po jednym konkretnym słowie zawartym w refrenie. „Ljubow”, czyli w wolnym tłumaczeniu: „miłość”. Doskonale zdawał sobie też sprawę z tego, że Valentin niejednokrotnie mówił do niego jego przeróżnymi odmianami, choć jeszcze nigdy nie zawierało się w tym konkretnym wyznaniu, z którym Japończyk nie chciał mieć zbyt wiele do czynienia.
Przeniósł jedną dłoń ze zagięcia w jego kolanie na czarne kosmyki Rosjanina, mimowolnie mierząc je i zaciskając na nich palce. Wydał z siebie zduszone westchniecie, gdy poczuł wargi i gorący, niemal parzący oddech na brzuchu, muskający skórę, mimowolnie powodując cień gęsiej skórki i spięcie mięśni. Niemal całkowicie zamknął oczy, poddając się obezwładniającemu wrażeniu, jednak ten przerwał w pół zdania, niecnie zmuszając Ishidę do zejścia na ziemię. Jego serce z siłą obijało się o klatkę piersiową, ale oddech pozostawał wdzięcznie głęboki.
- Miła odmiana, gdybyś pieprzył się ze mną nie będąc na haju - burknął po japońsku, specjalnie korzystając ze swojego ojczystego języka i nie dbając o dykcję czy tempo wypowiadanych słów. Nie chciał się kłócić, jedynie wytknąć mu to, w czym sam wcale nie był lepszy, jeśli mowa o ostatnim tygodniu ciągłego ćpania. Gdyby zrozumiał tylko „pieprzyć się”… to tym lepiej dla obojga.
Podniósł się na łokciach i przekrzywił lekko głowę na bok, spoglądając na dłoń, którą diler położył na jego kroczu. Uśmiechnął się, unosząc lekko brew do góry, jakby podejmując niedopowiedziane wyzwanie mężczyzny, jednocześnie rzucając swoją rękawicę. Nie wstydził się swojego stanu. Nie przy nim. Dawno już zdążył wyzbyć się więzów powściągliwości, a dirty talk zdecydowanie go kręcił, szczególnie w takiej bilingwalnej formie. Zdążył też odczuć, że Valentin był równie... pobudzony.  
It wont suck itself, Vaschenko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.03.18 20:50  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
Mrucząc na postać kota, czarnego i zwinnego, odchylił nieznacznie głowę, gdy ten wsunął smukłe palce w krucze kosmyki Rosjanina, powodując tym samym ciepłą falę bólu rozchodzącą się od czaszki, przez kark aż po linię kręgosłupa. Cień satysfakcji rozpłynął się po jego obliczu w postaci lekkiego uśmiechu i przymknięcia powiek. Z błogiego stanu wyrwały go słowa kochanka, które jak sztylet niewiadomej wbiły się w jego pierś. Spojrzał mu prosto w oczy, poważniejąc na twarzy na tyle, by można się pokusić o stwierdzenie, że wyglądał niebezpiecznie. Zmarszczył brwi, spiął mięśnie żuchwy, palce wbijając w boki mężczyzny tak bardzo, że zostały po nich ciemniejące ślady.
Podciągnął się lekko, by móc zrównać się z jego twarzą. Zbliżył ich spojrzenia, praktycznie stykając się z nim nosem. - Miła odmiana, gdybyś zauważył, że jednak coś rozumiem — odparł, bo choć sam nie miał największej ochoty na kłótnię i to jeszcze w takim momencie, nie mógł zmusić się do zignorowania jego słów. Nie pozwalając mu na żadną reakcję, zetknął ich usta w gorącym, choć krótkim pocałunku, który zakończył stanowczym zagryzieniem wargi czarnowłosego.
- Później o tym porozmawiamy — szepnął mu do ucha, wracając do poprzedniej pozycji, po drodze znacząc tors chłopaka czerwonymi śladami po paznokciach i zębach. Z rozpięciem spodni się jednak nie spieszył — robił to nad wyraz powoli, czując zniecierpliwienie Ishidy, którym napawał się i delektował. Złożył na jego biodrze delikatny pocałunek, materiał spodni zsuwając centymetr po centymetrze, spojrzenie perfidnie wbijając w jego oczy.
W momencie, w którym miał się już pozbyć całkowicie dolnej części jego garderoby, uśmiechnął się szeroko i szybkim ruchem pomógł materiałowi wrócić na swoje miejsce. - Nie kochany. Bo nie poprosiłeś — przyciągnął go do siebie za biodra, pozwalając, by ten objął go nogami. Złapał go pod udami, podobnie jak poprzednio, pokazując, by ten się podniósł i objął go za szyję. Trzymając go mocno i blisko, wstał, resztkami sił niosąc go na piętro, w stronę sypialni.
Biodrem pchnął drzwi, a gdy te rozwarły się na oścież, podszedł go łóżka, Japończyka cały czas trzymając w ramionach. Położył się razem z nim i pozostając nad kochankiem, dłonie przesunął spod ud na jego boki. Nachylając się nad nim tak, by twarze mieli na tym samym poziomie, uśmiechnął się lekko.
- no, dawaj maleńki - wymruczał, zagryzając za chwilę wargę. - Zasłuż na nagrodę -
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.18 17:16  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
Jeśli by dłużej się nad tym zastanowić, Ishida z premedytacją dążył do tego, żeby sprowokować mężczyznę. Może sam jeszcze nie zdał sobie z tego sprawy, ale był to jeden ze sposobów na rozładowanie napięcia pustoszącego jego wnętrze. Ostatnimi czasy jego humor uległ drastycznej zmianie. Burzył się o wszystko, niemal zachęcając do licznych kłótni, jakby nie mogąc się pogodzić z tym, jak żałośnie potoczyła się i zakończyła kłótnia z Borisem. Nie chciał zauważać swoich wad. Był na to zbyt dumny. Nie uważał, jakoby cokolwiek spierdolił swoim szczeniackim zachowaniem. Pozwolił potraktować się jak szmatę, a podświadomie przecież chciał, żeby go tak potraktowano i teraz gryzło go to niesamowicie. Poddał się swojej słabości. Łowca nie dał się wyprowadzić z równowagi, stłamsił pozornie tylko niezachwiane poczucie własnej wartości Azjaty.
Gdybym użył zwrotu „kochał się”…
Ugryzł się z siłą w język, nie kończąc myśli, która nieumyślnie mogłaby ujrzeć światło dzienne. Może i czekał na okazję do kłótni, ale nie miał zamiaru poruszać tematów około wyznaniowych, i nie mowa tutaj o religii. Valentin wziął go z zaskoczenia, więc po prostu pozwolił zamknąć sobie usta gwałtownym pocałunkiem.
Odpowiedział sugestią, ale ton głosu Jina nie zrobił na nim wrażenia. Rosjanin bawił się z nim. Mścił się na swój sposób, bo przecież rękoczyn mógłby się jeszcze Azjacie spodobać, choć w tej kwestii sprawa ewentualnego podobania się pozostawała zagadką, bo diler – który dopuszczał się tylko gryzienia, drapania i szarpania – nigdy go tak naprawdę nie uderzył. Ishida nie był też pewien, czy Valentin przemocy brzydził się tak ogólnie, czy trzymanie rączek przy sobie dotyczyło wyłącznie jego osoby.
Kochany? Gdybyś mnie kochał...
Prosić? Masz sprawić, żebym cię błagał.
Złapany w objęcia, pozwolił ponieść się na górę, nie oponując prędzej z powodu własnego lenistwa niż przez skryte pragnienia bycia wszędzie noszonym. Mężczyzna się zaproponował, może nadrabiając przez to stracony dzień na siłowni. Cóż, większa część aerobiku była jeszcze przed nimi. Opadł wygodnie na miękkie łóżko, choć nie miał w zamiarze biernie się na nim wylegiwać. Spojrzał na niego pobłażliwie, gdy ten zachęcił go do przedsięwzięcia inicjatywy, i powalił mężczyznę na bok, bardzo chętnie przejmując dowodzenie. Sugestywnie otarł się pośladkami o krocze Rosjanina, nie spuszczając spojrzenia z jego twarzy. Wycofał się na kolana mężczyzny, wsuwając przy tym palce pod ściągacz szarego dresu, odsłaniając gładki materiał bokserek. Pod ich gumkę wsunął już tylko jeden palec i zniżył go znacznie, ukazując fragment podbrzusza. Schylił się i scałował skórę w tym miejscu. Spojrzał w górę. Uniósł brew, uśmiechając się przy tym jak łobuz.
Zaczniemy od ciebie. Masz trzy języki do wyboru. Chcę cię usłyszeć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.18 1:43  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
- Masz sprawić, żebym cię błagał. -
Wraz z tymi słowami po jego ciele rozeszła się fala ciepła, wymieszana z podnieceniem, kumulująca się przede wszystkim w podbrzuszu. Poczuł wyraźny dreszcz, który niczym paznokcie Ishidy naznaczył jego kręgosłup długą, szkarłatną wstęgą, sprawiając tym samym, że spiął się na całej powierzchni pleców. Kochał doprowadzać go do stanu, w którym zdany był jedynie na łaskę Rosjanina, w którym błagał, nie raz na kolanach, z miną, która działała na Valentina niczym płachta na byka. Nie potrafił powstrzymać się, gdy ten z pokorą patrzył mu w oczy, czekając na nagrodę jak pies, wiedząc, że niesubordynacja może się źle dla niego skończyć.
Z drugiej jednak strony, nie raz chciał być dla Ishidy czuły. Czuły w ten sposób, który mógłby być czysto ryzykowny dla ich relacji, obnażający Rosjanina z ledwo trzymanej maski, za którą chował swoją zażyłość, wypływającą spod zaciśniętych powiek, gdy zostawał sam. Pragnął obdarować mężczyznę tym, czego sam od niego chciał, czego pragnął i potrzebował jak powietrza, ale nie mógł. Dręczony wyrzutami sumienia i świadomością tego, jak wiele może stracić, gdy wypowie te dwa przeklęte słowa, zamykał je i chował gdzieś głęboko w swoim wnętrzu, kryjąc pod innymi określeniami. Uwielbiam Cię, adoruję, jesteś wspaniały...
Słowa piosenki rozbrzmiewały w jego wnętrzu jak mantra, ostatnie słowa, które osiadają na sinych wargach umierającego. Kochany? Tak, kochał go. Mocno, szczerze i najbardziej jak umiał, nie próbując już nawet kontrolować rozrastającego się uczucia. Wolał gubić się w jego oczach, dusząc zapachem ciężkich perfum, wonią papierosowego dymu, który otaczał ich i plątał razem coraz ciaśniej, powoli odcinając dostęp powietrza...
Nogi niosły go samego, stracił też kompletnie kontrolę nad swoimi ruchami, gdy znalazł się pod Ishidą. Przyglądał mu się spod przymkniętych powiek, choć jego świadomość znajdowała się gdzieś indziej. Ciało reagowało tak, jak powinno, samo unosząc biodra, gdy Azjata na nich usiadł, chcąc być jeszcze bliżej niego, ale jego myśli wędrowały niczym zamglone, szukając sensu całej sytuacji. Nie śmiał się sprzeciwić, gdy dolna część garderoby powoli zaczęła zsuwać się pod wpływem inicjatywy czarnowłosego - wbrew przeciwnie, przygryzł delikatnie wargę, dłońmi bezwiednie wędrując po swoim torsie.
- I co chciałbyś usłyszeć? - westchnął słodko, niczym rasowa kokietka, rozanielony wzrok wbijając w twarz Ishidy. Na ten moment chciał, żeby to on się nim zajął, chciał poczuć, że to teraz czarnooki skupia na nim swoją uwagę, co robił niezmiernie rzadko, więc Rosjanin czerpał ile mógł, oddając się jego łasce niczym grzeczny pies. - Mam błagać, najdroższy? - ręce Valentina znalazły swoją drogę na poduszkę i tam już zostały, nad jego głową. Należał do niego i nie potrafił się z tym kryć. Nie chciał się z tym kryć, bo choć nie mógł wyznać mu swoich uczuć, pragnął je chociaż jakoś zmaterializować.
- Prosić, żebyś zrobił to, w czym jesteś tak genialny? - nie był w stanie trzeźwo określić, czy Azjata jest w kwestii seksu utalentowany, bo obiektywną ocenę przysłaniały mu wszystkie inne aspekty, na których skupiał się o wiele bardziej niż na fizycznej przyjemności. Kochał spijać jęki z opuchniętych od pocałunków ust, pojąc się nimi niczym najsłodszym winem, które zalepiało myśli i tak już zagmatwane. Bliskość Ishidy przywodziła na myśl bardziej doświadczenie duchowego, aniżeli cielesne, kiedy odchodził w inne stany świadomości, wypełnione szczęściem i zapomnieniem o wszystkim innym. Lecz podobnie czuł się nawet wtedy, kiedy go całował, obejmował albo trzymał za rękę - wystarczyło, żeby go ujrzał, a już kompletnie się zmieniał, uspokajał. Mężczyzna działał na wzór morfiny, osłabiając dilera do tego stopnia, że mógł okręcić go sobie dookoła palca, miał pełne pozwolenie na zabawę jego uczuciami i wykorzystanie słabości Rosjanina. Czy nie to trochę robił?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.18 3:41  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
Ishida nie mógłby szczerze przyznać, że nie zależało mu na mężczyźnie, który w tej konkretnej chwili tak biernie poddawał się jego woli, ale pojęcie bycia zależnym mogło być rozumiane przez tę dwójkę bardzo dwojako. On nie szukał stabilizacji, święcie przekonany o swojej odrębności, zależny od własnej niezależności tak kurczowo, jakoby jakakolwiek próba zbliżenia się do jego wewnętrznego półświatka miała całkowicie ją stłamsić. Budował ten mur przez kilkanaście długich i przepełnionych samotnością lat, a traktował je jak swoje trofeum, godnie reprezentując efekty tej nonsensownej alienacji. Odtrącony przez rodziców, wiódł życie outsidera przez całe swoje życie, a wszelkie decyzję mężczyzny przejmowało wrażenie tego, że sięga wyłącznie po to na co zasłużył, podczas gdy nikt inny nie miał prawa prosić go o cokolwiek w zamian. Doskonale świadomy cierpienia, które niosła za sobą żałosna egzystencja w tej międzygalaktycznej chujowni, podejmował się egoistycznych prób zagarnięcia tego, co jakkolwiek poprawiało komfort jego życia. Dorobił się fortuny i sławy w sposób, który nie naruszałby jego strefy komfortu. Wykreował się na człowieka pewnie stąpającego po ziemi, przejmującego rozmówcę o całej gamie zainteresowań. Starał otaczać się ludźmi pięknymi z zewnątrz, zrównując się z nimi, dążąc do przewyższenia każdego z osobna przez bezsprzeczną dominację. Nie zawsze były to udolne próby. W rzeczywistości był tylko żałosnym perfekcjonistą o niepokojących skłonnościach do odnajdywania siebie w kompleksie Boga.  
Valentin dał złapać się w tę piękną pułapkę i uległ wszelkim zagraniom. Relacja podsycona seksualnym napięciem między nimi stanowiła nie lada podnietę, zachęcała urozmaiceniami. Połączyło ich uzależnieniem, bo choć nie mowa tutaj o chemicznych specyfikach, dopasowali się do siebie w sposób istotnie najtrafniejszy, zachwycając na samym początku, powoli zaczynając ich wyniszczać, gdy wchodzili w to dalej. Tamtego wieczora oboje chcieli się zapomnieć, poddać lekkości, która towarzyszyła słodkim uniesieniom. Odurzeni sobą i tą dominacją przeplataną z uległością, a wiernie towarzyszyła temu ekscytująca pikanteria i dreszcze.
Ishida nie chciał, żeby cokolwiek w tym się zmieniło, a przecież oboje doskonale znali schemat postępującego uzależnienia. W pewnej chwili nie liczą się emocje, a sam fakt, że potrzeba została zaspokojona. Nie czujesz euforii. Brak tutaj uniesień. Pozostaje tylko dusząca potrzeba, i wtedy poddajesz się zależności, odrzucając swoją podmiotowość. Jin nie mógł sobie na to pozwolić, a to właśnie przez pryzmat narkotycznej bezsilności widział właśnie tę wyświęcaną miłość, którą bezsprzecznie odrzucał.
Uśmiechnął się w odpowiedzi na pytania Rosjanina. Wrócił na górę, zrównując się z nim spojrzeniem. Jego bierność przejmowała go do cna, przyśpieszając tętno, przywołując drobne dreszcze. Chłodne dłonie Azjaty podążyły po jego brzuchu i klatce piersiowej, znacząc skórę śladami po paznokciach, a potem lewą pozwolił sobie wkraść się pod materiał dresu, pozostawiając bieliznę na miejscu. Masował ten niepokorny problem, manipulując palcami dokładnie tak, jak ten lubił, choć zbędna przeszkoda w postaci materiału mogła nie pozwolić Rosjaninowi odpowiednio czerpać satysfakcję z tych subtelnych pieszczot. Ishida przysunął się do jego twarzy przy tym tak blisko, że mogli stykać się nosami. Nie wstydził się kontaktu wzrokowego. Dzielili między sobą swoje rozgrzane powietrze, zbliżył się tak bardzo, jakby chciał skraść jego oddech przez pocałunek, choć w rzeczywistości nie pozwolił na to szczególne zbliżenie. Ich usta dzielił może centymetr nienaruszonej odległości. Centymetr pełen napięcia, który został wypełniony przez wyszeptaną odpowiedź.
– Zadajesz zbyt wiele pytań. Gdzie podziała się twoja silna wola? Poproś mnie. Poproś albo rozkaż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.18 14:55  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
- Gdzie podziała się twoja silna wola? -
Zniknęła wraz z twoim dotykiem. Twoim ciepłym oddechem omiatającym mój kark, który spływając jak woda po marmurowej rzeźbie kapie niemiłosiernie na posadzkę, z każdą kroplą irytując zakończenia nerwowe. Utonąłem w twoich dłoniach, gdy te niemiłosiernie mocno łapią mnie za szyje, duszą i kontrolują, a mnie się to podoba. Podobałoby mi się to nawet, gdybyś naprawdę chciał mnie zabić, bo wszystko jest lepsze niż obojętność z twojej strony. Straciłem silną wolę z chwilą, w której Cię poznałem i już nigdy więcej nie byłem w stanie jej odnaleźć. Przepadła jak ja, w poszukiwaniu dobrego słowa z twojej strony, odrobiny ciepła, dotyku, czegokolwiek. Dlatego pozwalam Ci na tak wiele, dlatego zgadzam się na bycie byle pocieszeniem, gdy coś idzie nie po twojej myśli, bo nawet jeśli ja coraz bardziej więdnę i pękam, jak głupia, porcelanowa lalka, to jeśli tobie przynosi to ulgę - mogę nawet rozsypać się w drobny mak. Jedni powiedzą, że to głupota, czysty masochizm, ale ja wiem, że może to kiedyś docenisz. Mam taką nadzieję.
Potrzebuję tego.

- Poproś albo rozkaż. -
- Błagam. Proszę, nie powstrzymuj się - słodkie jęki opuściły jego usta, gdy lodowate palce Ishidy zajęły się narastającym w spodniach problemem. Gdyby to ktoś inny na nim siedział i bezwiednie nakręcał, nie siliłby się na prośby. Byłby bezwzględny, stanowczy, ale.... ale to był on. Jedyny, który miał nad nim jakąkolwiek władzę.
Valentin nie był w stanie określić, o co dokładnie pyta. Z pewnością nie chodziło mu tylko o fizyczną przyjemność, którą Azjata mógł mu z łatwością dostarczyć i choć jego słowa brzmiały dość prostolinijnie, kryły za sobą wiele potrzeb dilera. Nie powstrzymuj się przed pokazaniem uczuć, Ishida. Wiem, że jakieś masz, musisz jakieś mieć. Czemu jesteś kurwa taki ciężki w obsłudze.
Wszystkie te myśli były skrzętnie ukrywane za kurtyną szarego spojrzenia, przyćmionego na dodatek głębią rozszerzonych źrenic. Choć spojrzenie samo w sobie zdawać by się mogło dość poważne, figlarny wyraz wędrujący po twarzy Rosjanina doszczętnie to maskował. Lewą dłonią powędrował ku twarzy pisarza, delikatnie ujmując go za policzek. Czuł palącą potrzebę wypowiedzenia na głos swojego zachwytu, który obejmował go za każdym razem, gdy tylko trafiał na niego spojrzeniem. Miłość działała nań tak, jak o tym zawsze pisano - oślepiała go, chowając wszelkie wady i skazy Ishidy pod dywan, tak jakby ich nigdy nie było. Podświadomość gdzieś krzyczała, że nie powinien dawać się tak omamić, ale chciał. Chciał oddać się pokusie w pełni.
- Jin, proszę... - za każdym razem, gdy zwracał się do niego po imieniu, odnosił wrażenie, że wgryza się w najsłodszy owoc, jaki kiedykolwiek wydała matka natura. Dojrzały, równy w kolorze, pozornie idealny... a tak zepsuty w środku.
Kciukiem powędrował od skroni czarnowłosego aż po dolną wargę, przejeżdżając po niej ze swoistą, tylko dla niego zrozumiałą czcią. Klatka piersiowa wznosiła się i opadała w niekontrolowany sposób, oczekując na coś więcej, trzymana w niepewności do tego stopnia, że nie można była nad nią zapanować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.18 23:21  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
GAY ALERT -> ABSOLUTNY KONIEC ŚWIATA HETERO

Przez plecy mężczyzny przebiegł gwałtowny dreszcz czystej przyjemności pomieszanej z nieskrępowaną satysfakcją, gdy dotarły do niego wyczekiwane słodko-gorzkie prośby kochanka. Kącik ust zadrżał lekko, jakby całe to wrażenie próbowało zmusić go do triumfalnego uśmiechu, pozostawiając tylko wyraźny jego błysk w zuchwale przymrużonych oczach. Nie mógł oderwać od niego spojrzenia, wychwytując wszelkie bodźce wszystkimi zmysłami. Wrażliwy aparat wyłapałby każde najcichsze westchnienie, co rozpraszało go i nakręcało jeszcze bardziej. Wyraźny dźwięk głosu podsyconego podnieceniem, mrukliwy słowiański akcent, który mu towarzyszył, mieszając się z niemal błagalnym tonem. Ishida był czelnie przekonany o mocy wywieranego przez wrażenia, poddawał się więc przyjemności wodzenia za nim spojrzeniem, sycąc się tym zagłuszającym rozsądek widokiem. Valentin miał w sobie to coś, co intensywnie rozgrzewało go od środka. Nie był w stanie wystarczająco się nim nasycić, odkrywając go za każdym razem na nowo przez pryzmat całkiem innych, choć równie stymulujących doświadczeń.
Błagam. Proszę, nie powstrzymuj się.
Jin, proszę.
Dobry chłopiec.
Trudno powiedzieć, czy drgnął bardziej na dźwięk swojego imienia, czy przez swój ojczysty język, ale opanowało go przemożne wrażenie odurzająco uderzającej lubieżności. Uśmiechnął się miękko, kolano wygodnie lokując między jego nogami. Koniuszkiem języka spotkał się z palcem mężczyzny, który zabłądził w okolicach ust Azjaty. Prawą dłonią zgarnął niepokorną bliźniaczkę rówieśnika, scałował jej wierzch, splótł z nią palce i przyszpilił do poduszki. Łapczywie pokonał dzielącą ich usta odległość, nie pozwalając poddać się słodkim gestom, łącząc się w serii mocnych pocałunków, które jednocześnie chętnie pogłębiał. Zdawał się nie przyjmować do wiadomości tego, że potrzebują czegoś więcej niż szybkich, urwanych oddechów do zaspokojenia pędzących serc, ale czy to tylko zachęcająco nie podnosiło poziomu adrenaliny? Chciał go przytłoczyć sobą. Obezwładnić i skrępować. Stłamsić wszelką myśl, która wykraczałaby poza cztery ściany tego pokoju, poza granice tego łóżka, przez wzbudzenie zniewalającego trzeźwość umysłu pożądania. Mimowolnie wysupłał obandażowaną dłoń z uścisku, przenosząc je na jego szyję, czując kusząco pulsujące tętno. Zaciskając na nim pewnie palce, pozbawiony był amatorskiej szkodliwości, pozostawiwszy po sobie wyłącznie dwojaką przyjemność podniesienia ciśnienia krwi w skroniach.
Odsunął się po długich minutach wypełnionych przez gorączkowe oddechy, zsuwając się powoli po jego szczęce i szyi, łapiąc trochę tlenu w okolicach wgłębienia przy obojczyku Rosjanina. Pozostawił za sobą chaotyczne malinowe pamiątki, wyraźnie znaczące jasną skórę w tych miejscach, w których akurat nie pokrywał jej ciemny tusz tatuażu.
Puścił jego szyję, wysuwając też dłoń spod materiału dresu, zahaczając o gumę spodni, którą niepokornie strzelił, czemu towarzyszył lekki uśmiech i wyzywająco rzucone spojrzenie. Zsunął materiał z jego bioder, lokując się wygodnie na kolanach na odpowiedniej wysokości, eksponując wyraźny zarys wygiętego w łuk kręgosłupa. Schylił się, drugą dłonią zaczesując włosy do tyłu, licząc, że nie będzie musiał sam tego robić, jeśli tylko Rosjanin zdecyduje się je przytrzymać za niego. Parny oddech skontrastował z grającym pierwsze skrzypki zimnem skóry, całkowicie redukując jego wpływ, gdy tylko otulił go gorącą wilgocią swoich ust. Drażnił wrażliwą skórę pozornie przypadkowymi skubnięciami zębów, gdy kolczyk na języku tylko wzmagał wrażenie, z czego nie sposób było czerpać odpowiednio przez narzucone powolne tempo. To zdawało się tylko prowokować kolejne prośby i śmielsze poczynania ze strony dilera.
(ktokolwiek uwierzyłby w to, że zacenzurowałybyśmy te posty? lol)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.18 1:20  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
18+ żeby nie było.
"Dobry chłopiec."
Najlepszy, jedyny, cały twój. Pozwoliłby mu na wszystko, gdyby tylko mógł słyszeć to częściej. Gdyby tylko Ishida zamienił dobry na mój, doprowadzając go tym samym do pełnej ekstazy, choć kompletnie innej, niż ta, której miał doświadczyć za moment. W żadnym wypadku nie mijałoby się to z prawdą, bo faktycznie, z własnej, nieprzymuszonej woli, Valentin stał się jego własnością. Problem polegał na tym, że żaden z nich nie chciał tego otwarcie przyznać, choć doskonale byli tego świadomi. Tak przynajmniej myślał Rosjanin i choć nie liczył na nic więcej z jego strony, aniżeli samą akceptację faktu, którą poniekąd może i dostał, to widział, jak ten, świadom bądź nie, podpuszcza go i podjudza. Dolewa oliwy do ognia, sprawiając, że ten niedługo całkowicie spożyje nerwy dilera.
A wyraźnie był na skraju. Duchowo i fizycznie.
Ledwo łapał powietrze, gdy ich usta odrywały się od siebie i ponownie stykały, w gwałtownych, lepkich pocałunkach, słodkich jak lejący się po palcach miód. Czepiał się jakichkolwiek przejawów czułości równie mocno, co dłoni czarnowłosego, początkowo tak bardzo nie chcąc jej puścić, napawając się ciepłem jego dotyku. Każda sekunda, choćby i śladowej rozłąki, przypominała mu wieczność, gdy tak spragniony bliskości, nigdy nie miał jej wystarczająco tyle, by w pełni się zaspokoić.
Nawet nie był w stanie zarejestrować momentu, w którym szczupłe palce pisarzy objęły jego szyje. Tak jak lubił, tak jak chciał, jak pragnął, jak czasem marzył, żeby jednak nie kończył na niewinnym, chwilowym ściśnięciu. Mógł go udusić, tu i teraz, a ten napawałby się momentem i niczego nie żałował.
Wbrew pozorom, przyćmiona świadomość wcale nie przeszkadzała mu w odbieraniu wszelkich bodźców z co najmniej zdwojoną siłą. Wręcz przeciwnie, nie próbował nawet powstrzymać cichych, zduszonych jęków, które jak oznaka tak oczywistej uległości, wymykały mu się przez rozchylone wargi. Wodził za nim spojrzeniem, co jakimś czas skrywanym pod powiekami. Ishida osiągnął swój cel, opanowując i wypełniając sobą każdą myśl Rosjanina, przytłaczał go w tak uwielbiany przez dilera sposób. Zdawało mu się momentami, że majaczy, chodzi między snem a jawą, kompletnie odrywając się od rzeczywistości. Doszczętnie odrealniony, pragnął go coraz bardziej, więcej i dokładniej, wszędzie, gdzie tylko mógł.
Nie zdążył nawet zamruczeć z niezadowoleniem, gdy dłoń Azjaty wyślizgnęła się z jego spodni, które już od jakiegoś czasu wyraźnie go uwierały, bo ten praktycznie od razu znalazł się tam, gdzie powinien. Uśmiechnął się rozanielony, długie palce powoli wsuwając pomiędzy czarne, gęste kosmyki, powstrzymując się przed pociągnięciem za nie, ba, sam ich właściciel na to nie pozwolił. Przysiągłby, że za każdym razem czuje wszystko dokładniej, niezależnie co wcześniej brał. Nie złamał się, gdy poczuł jego ciepły oddech na podbrzuszu, ale nie potrafił zapanować nad własnym ciałem, zdając sobie sprawę, że to usta Ishidy, tak mokre, ciepłe i miękkie obejmują najczulszą część przyrodzenia. Złapał szybko powietrze, głowę gwałtownie odchylając, za zębami jakimś cudem zatrzymując jęk. Nie trwało to jednak długo, bo choć Jin specjalnie wszystko przedłużał, robił to w tak umiejętny i dokładny sposób, że nawet nie chciał się powstrzymywać. Miał go słyszeć i słyszał tak, jak pan Bóg przykazał, bo z każdym mocniejszym ruchem wypełniał pomieszczenie własnym, przepełnionym potrzebą jękiem.
Karcił się czasem w myślach za tę uległość. Choć w głębi duszy ją uwielbiał, wiedział, że nie po to przychodził do niego Azjata. On miał być dla niego wsparciem, miał być jednostką dominującą i kojącą, w jego ramionach miał się chować, nie odwrotnie. Szarpał się z własnymi potrzebami, które tak usilnie próbował przesunąć na bok, w najlepszym nawet wypadku zignorować, pozbyć się ich całkiem. Przecież tym go przy sobie nie zatrzymam.
Jin mógł poczuć, jak z każdą chwilą palce, które podtrzymywały mu włosy, zaciskają się i coraz bardziej przeszkadzają. Mógł to nawet uznać za oznakę zbliżającego się orgazmu, ale nie - ostatkami silnej woli, Valentin zmusił się do odciągnięcia go od swojego krocza, szarpiąc go przy tym za włosy. Dyszał przy tym lekko, ale przecież zabawa nie mogła być tak prosta - czy nie od początku miała to być walka o dominacje?
- Starczy tego dobrego - mruknął, sprawnym ruchem zamieniając się z nim miejscem, choć w tym przypadku Ishida wylądował na brzuchu, twarz wtulając w poduszkę. Podciągnął jego biodra do góry, by ten podparł się na kolanach, choć jego twarz cały czas wciskał nieznacznie w pościel. Druga dłoń poczęła zajmować się pozbywaniem najpierw spodni, później zaś bokserek, a gdy i te nie stały już na drodze, nachylił się nad nim, pozwalając tym samym, by wyraźnie mógł poczuć, jak bardzo Valentin powstrzymuje się przed zerżnięciem go tu i teraz. Wolną dłonią błądząc po okolicy jego podbrzusza, pocałował go w ramię i zamruczał cicho. - Teraz twoja kolej. Błagaj. -
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.18 0:38  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
GAY ALERT

Ishida miał tendencję do traktowania ludzi przedmiotowo, a choć znany był z tego, że zabawkami szybko się nudził, tak najczęściej traktował je z należytym szacunkiem i uwagą, co większości myli się z uczuciem, kwitnącą miłością, może rychłą zapowiedzią oświadczyn. Święcie przekonany o wszechobecnym ludzkim egoizmie, o nieskrępowanym pragnieniu atencji zewsząd, wykorzystując tę najbardziej fundamentalną z ludzkich słabości na własną korzyść, stał się najprawdziwszym emocjonalnym drapieżcą. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak prostą sprawą było manipulować człowiekiem, jeśli tylko dosłyszy się to, o czym szepczą oczy i drobne gesty. Odrobina najsłodszego ciepła i zdecydowanej uwagi, przede wszystkim wrażenie tego, że można mu zaufać i powiedzieć o wszystkim, zwierzyć się z sekretu. Życie w głuchej samotności, w której istniał przez tak wiele lat, nauczyło go widzieć i słuchać, nie słyszeć i patrzeć, dlatego z taką łatwością przychodziło mu czytanie z ludzi, co łączył z trafną interpretacją otrzymywanych bodźców.
W przypadku Valentina było podobnie, choć Ishida wcale się tego po nim nie spodziewał. Tamtego pamiętnego wieczoru nie przyszedł na tą imprezę sam. Jego towarzysz wypiwszy odrobinę za dużo, stracił cały swój urok, co spotkało się z dezaprobatą ze strony Azjaty, który niechętny do pilnowania tego dużego dziecka, zrezygnował całkowicie z planu spędzenia tego wieczoru razem. Nachalny mężczyzna nie mógł zdzierżyć odrzucenia, ale rozgorączkowane próby zwrócenia na siebie jego uwagi ukrócił bohaterski gest Valentina. Uratowany z opresji, zachęcony perspektywą upojnej nocy, odurzony wrażeniem, wdzięczny i chętny.  On wyróżniał się w tłumie, błyszczał dosłownie i w przenośni. Otoczony wianuszkiem wpatrzonych weń podnóżków, sprawiał wrażenie człowieka o niezachwianej pewności siebie. Rosjanin zaintrygował go swoją niecodzienną i egzotyczną urodą. W całej tej postaci wyraźny pierwiastek męski przeplatał się z subtelnym damskim, tworząc odurzające zmysły widowisko. Przyciągał spojrzenia, sprawiając wrażenie niedostępnego w sposób, który zachęcał do samobójczych prób zaryzykowania o choćby ułamki sekund uwagi z jego strony.
A Ishida dostał ją całą z pierdoloną nawiązką.
Może nigdy nie przyzna przed sobą, że mógłby kochać go całego, nie ograniczając się do wyznawania miłości tylko temu, co było z nim związane. Nie chciał, żeby to była miłość. Nie chciał być częścią mdłego teatrzyku zobowiązań. Jeśli uległby, nie byłoby to szczere. Zdradziłby go z zasady, a to doprowadziłoby do cierpienia obu stron. Uczucia Valentina były jedynym, czego mógł być pewien, ale nie mógł zagwarantować tego samego ze swojej strony. Zrujnowałby wszystko, ba, już teraz to rujnował, już teraz czuł, że niepotrzebnie wszystko przeciąga, ale nie umiał inaczej.
Ishida był przyzwyczajony do tego, żeby zdobywać, a nie być zdobywanym.
Nie zdążył wcielić w życie żadnej ze swoich sztuczek, tak jakby Valentin zafascynował się nim bez wszelkich dodatków, wziął go takiego, jakim stał na środku tego klubu. Nie rozmawiali wiele, bo choć pewną przeszkodą była bariera językowa, i tak nie potrzebowali żadnych słów, żeby zrozumieć własne pragnienia, tak jakby to wszystko między nimi było najnaturalniejszą reakcją dwóch organizmów. Nic więcej się nie liczyło, tylko wzajemny dotyk, dzielenie słodko-gorzkiego narkotyku rozpuszczonego między spragnionymi siebie ustami. Wszystko było proste. Nieskomplikowane. Żadnych głębokich uczuć, tylko potrzeba. Jak się jednak okazało, ten wieczór obrał całkiem inny tor.
Sytuacja w jakiej się znaleźli świadczyła o jednoczesnej uległości i dominacji Azjaty. Zainicjował pierwsze zbliżenie, zawładnął jego umysłem za cenę uniżenia się w imię przyjemności kochanka. Chciał go rozpieszczać. Podsycać ten ogień. Pozwalał ciągnąć się za włosy, poddając się bezwiednie jego spazmatycznym ruchom. Brał go całego, zaciskając paznokcie na jego biodrze w miarę zaciskania się palców wplątanych we kosmyki. Odciągnięty od krocza bez uprzedzenia, ściągnął brwi, spoglądając na mężczyznę z zamglonym pytaniem w oczach. Pociągnięty nagle na poduszki, wtulił w ich miękkość policzek, czemu towarzyszył też pełen dezaprobaty pomruk, choć zdecydowanie mocniejsze bicie serca i elektryzujący dreszcz prześlizgujący się po kręgosłupie wcale nie świadczył o jego niezadowoleniu. Zacisnął dłonie na pościeli, pozwalając mu zsunąć z siebie odzież bez żadnej pomocy. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Było mu tak gorąco, że gdy oddech mężczyzny spotkał się z jego rozgrzaną skóra na karku, zdawał się on być niemal lodowaty. Azjata oddychał przez delikatnie uchylone usta, oczy pozostawały zmrużone, przyglądając się jego poczynaniom spod rzęs, co i tak było utrudnione przez pozycję w jakiej został obezwładniony. Mógłby przymknąć ślepia, poddając się całkowicie innym zmysłom, ale nie było siły, która zmusiłaby go do tego, żeby go nie obserwować, nie chłonąć głodnym spojrzeniem tęczówek równie czarnych jak jego rozszerzone źrenice. Czuł się jak na haju.
Valentin… – zamruczał cicho, rozsuwając bez skrępowania nogi i wyginając plecy w dumny łuk. Sięgnął po jego dłoń majaczącą w okolicach podbrzusza i pokierował ją w stronę swoich ust, wsuwając dwa palce, chętnie i intensywnie je nawilżając, sunąc po nich językiem. Spojrzał w jego stronę ze swojego miejsca, ocierając się o jego krocze bez choćby cienia wstydu.
Mówiłem coś dzisiaj, kocie. Spraw, żebym błagał o więcej. Zerżnij mnie tak, żebym nie błagał o nic innego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.18 0:31  •  Mieszkanie nr 953 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie nr 953
NIEŁADNE RZECZY

Osobliwość problemu Valentina polegała właśnie na tym, ze on był pewny siebie. Tak o sobie myślał już od kilku lat, gdy z lekkością przeprawiał się przez zwały biznesowych i prywatnych problemów, gdy tak świetnie radził sobie z sytuacjami towarzyskimi, gdy nie dawał się prowokować... i tu pojawił się on.
Ishida działał na niego w pewnym sensie jak kwas, który powoli rozpuszczał każdą warstwę Rosjanina, rozpoczynając na opanowaniu, kończąc na jakimkolwiek poczuciu własnej wartości. On po prostu nie potrafił z nim walczyć, z obezwładniają potrzebą uległości, którą odczuwał za każdym razem, gdy go widział. Mógłby być jego cholernym podnóżkiem, byleby był jego.
Rosjanin zdawał sobie sprawę z tego, w jak żałosnym położeniu się znajduje. Z zerową szansą na odwzajemnione uczucie, mógł jedynie pływać w marzeniach i wyobrażeniach o wspólnym, przepełnionym wrażeniami życiu. Mógł o tym śnić, prosić, nawet i modlić, ale nic nie zmieni podejścia Azjaty do takich spraw. Dlaczego za każdym razem muszę wpierdalać się w coś takiego?
Do tej pory, choć było to tak dawno temu, nie potrafił zrozumieć co nim kierowało, gdy zapragnął go uratować z rąk zbyt natarczywego towarzysza. Jin jest przystojny, owszem, idealny, w typie Valentina, ale to nie było to. Nie było również możliwości, by nagle w Rosjaninie obudził się jakiś bohater, bo tak na dobrą sprawę, normalnie ignorowałby taką sytuację, dopóki komuś nie działaby się krzywda. A on, otoczony pięknymi ludźmi, dla których nie musiał się starać, wybrał tego, który jest nieosiągalny.
Może to potrzeba udowodnienia sobie, że potrafi zdobyć kogoś, kto zdaję się niedoścignionym ideałem? Odskocznia od żałoby, potrzeba zmiany?
Nie. Nikt na własne życzenie nie wpędza się w otchłań cierpienia i wszechobecnej samotności tylko po to, żeby coś zmienić w swoim życiu. Nikt przy zdrowych zmysłach.
Chciał mu pokazać, że jest silniejszy. Chciał to przede wszystkim udowodnić samemu sobie, gdy przy pierwszym spotkaniu wykazał się tak nadprogramową delikatnością, której sam się nie spodziewał, której teraz w sumie żałował. Gryzł się z własną potrzebą okazywania uczuć, których Ishida wyraźnie nie chciał. Których się brzydzi, boi, które zepsują wszystko, na co tak próbuję zapracować.
Narkotyk biegał po żyłach niczym olimpijczyk, z zawrotną prędkością dominując każdy kolejny fragment ciała Rosjanina. Zdawało mu się nawet, że wszystko dzieje się wolniej, a każde zakończenie nerwowe jest delikatniejsze. Czuł bicie własnego serca, które po chwili zsynchronizowało się z rytmem pompowanej krwi Azjaty. Nie mijałoby się to z prawdą, gdyby stwierdził, że w jest w pewnego rodzaju transie, kontrolowany tylko i wyłącznie przez nieme polecenia czarnowłosego, który, choć znajdujący się pod nim, nadal w głębi dominował nad Valentinem, przywracając go do pionu nawet byle spojrzeniem, o tonie głosu nie wspominając.
Każde jego słowo brzmiało jak najbardziej wykwintna melodia, odbijająca się od od desek sceny dostępnej dla niewielu. Łudził się nawet, że może tylko dla niego, on był jedynym zasiadającym na widowni obserwatorem wystawianej sztuki, gry aktorskiej, którą raczył go Ishida, a on poddawał się jej, podążając za nim głodnymi oczami. Właśnie, łudził się. Wmawiał sobie, że tylko jego dłonie mają prawo stykać się z gładką skórą Azjaty, że jedynie on może go zadowolić. Żyjąc w tej słodkiej nieświadomości, nie zauważył nawet, że ten ujął go za rękę. Nie śmiał jednak zaprotestować, widząc jak smukłe palce znikają pomiędzy poróżowiałymi ustami, reagując w zamian niewielkim dreszczem rozchodzącym się od karku aż po podbrzusze. Zacisnąwszy mocniej szczękę, wyrwał mu dłoń, drugą zaś ręką podciągnął go za włosy, by ten się wyprostował. Nadal będąc z nim na kolanach, objął go wolnym ramieniem, palcami ponownie wędrując w stronę krocza. Ująwszy go za męskość dość mocno i pewnie, począł odwdzięczać się za wcześniejsze poczynania Azjaty. - Nie mam pewności, czy zasłużyłeś... - wymruczał mu prosto do ucha, językiem delikatnie zaznaczając drogę po ostrej żuchwie Ishidy. - Nie usłyszałem jeszcze dzisiaj żadnego proszę - w momencie, w którym skończył mówić, czarnowłosy mógł poczuć jak jeden z palców zapomnianej na moment dłoni wsuwa się w niego pewnie, w poszukiwaniu czułego punktu. Chciał go męczyć najdłużej jak mógł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach