Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 04.03.18 23:13  •  Kwatera Shinyi Empty Kwatera Shinyi
Posta, dosyć spartańska kwatera bez ozdobników. Nie znajdzie się tam wielu osobistych akcentów. Przy ścianie stoi duży regał wypełniony książkami - zarówno naukowymi, głównie medycznymi, jak i zwykłymi powieściami. Naprzeciw, pod dającą mocne, białe światło lampą stoi nieduże biurko, zazwyczaj dokładnie uporządkowane. Naprzeciw drzwi znajduje się wąskie, jednoosobowe łóżko, a obok regału wisi spora gablotka z bandażami, maściami, rękawiczkami jednorazowymi i wszelkimi innymi potrzebnymi do pomocy medycznej przedmiotami, za pomocą których Shinya jest w stanie poskładać każdego z ranami na tyle małymi, by nie wymagały większych operacji.


Ostatnio zmieniony przez Shinya dnia 05.03.18 0:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.18 23:14  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
Zgarnięty po drodze przez resztę patrolu Hachi dostał się do bazy na Desperacji. Rany, jakie odniósł w starciu, nie były szczególnie dotkliwe, jednak nawet na jego oko były do obejrzenia przez medyka. Raczej wątpliwe, żeby doszło do zakażenia wirusem, co zresztą potwierdził też skan na wejściu do samej placówki. Był jedynie zły, że nie oszczędzono jego nieszczęsnego Neptuna, bo wszelkie inne surowce były do nadrobienia. Nie wziął w końcu ze sobą za dużo, a i z tego, co pamiętał, pewna osoba nawet była na terenie bazy.
 Uśmiechnął się lekko na myśl o tym, że zobaczy swoją drogą żonę. Szczęście w nieszczęściu, męczenie swoją obecnością tej buły zawsze było dobrym wyjściem, a teraz miał przecież do tego pretekst. Och, biedny Shinya. Przeszedł do jego kwatery i uderzył kilkukrotnie dłonią w drzwi, starając się ułożyć to pukanie w jakąś głupawą melodię. Jak widać, nawet zakażenie niezbyt było mu straszne i nie odbierało mu humoru.
 – Nyacchi? Czy posklejasz mi dziś nóżkę? No proszę cię, zrób to! Tak dawno nie widziałem cię, nie chowaj się, mam do Sai iść czy co? Działaliśmy wszak razem, a teraz nie… Dlaczego tak jest, czy wiesz? Nyacchi…? Czy posklejasz mi dziś nóżkę…? A i bark mnie w sumie boli… – Po odśpiewaniu tej piosenki, imitując przy tym nieudolnie głos małej dziewczynki, tylko czekał na efekty. Shinya musiał go wpuścić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.18 1:41  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
Shinya korzystał właśnie z pełni zasłużonej przerwy. Nie miał nic pilnego do roboty, obowiązki miał za sobą i planował spędzić resztę dnia przy herbacie i jakiejś lekkiej, niewymagającej lekturze. Dlatego usiadł przy biurku, żałując nieco, że nie miał żadnego fotela na takie okazje, te jednak nie pojawiały się aż tak często, więc nigdy nie miał motywacji, by załatwiać sobie więcej rzeczy. Zazwyczaj kwatera ta służyła mu głównie za miejsce odpoczynku po pracy, a wtedy padał na łóżko i nie wstawał kilka godzin.
Nie nacieszył się jednak lekturą długo, bo już po kilkunastu minutach i połowie kubka ciepłego napoju usłyszał pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, kto mógł czegoś od niego chcieć, ale nie musiał długo czekać na odpowiedź - znał tylko jedną osobę, która w taki sposób prosiła go o wpuszczenie go do środka. Westchnął cicho, lecz po chwili skupił się z powrotem na słowach Hachiego. Zaraz, czy on mówił coś o składaniu nogi?
Okiayu wstał, podszedł do drzwi i otworzył je szeroko. Tak jak zakładał, stał przed nimi rudzielec z nieco zbyt wesołą jak na okoliczności miną.
- Śpiewając tak, aż prosisz, by powiedzieć ci "idź stąd, Hachi" - odparł na powitanie, cofając się jednak, by go wpuścić do środka. - Coś ty teraz sobie zrobił i jak to się stało?
Wskazał mu łóżko, obiecując sobie, że w końcu poza fotelem załatwi sobie jakąś leżankę dla pacjentów, bo nieraz się zdarzało, że przychodzili do niego ludzie z pomniejszymi ranami. Następnie otworzył gablotę, wyciągnął z niej środek dezynfekujący, waciki, no i rzecz jasna rękawiczki, które od razu założył - higiena pracy przede wszystkim. Przysunął sobie krzesło do łóżka, usiadł i namoczył bawełniany płatek w płynie o dość ostrym zapachu przywodzącym na myśl każdy gabinet lekarski, w jakim się było.
- Pokaż no mi to - nakazał, gestem nakazując mu podwinąć bądź zdjąć wierzchnie ubranie, w zależności w którym dokładnie miejscu ten miał rany. Następnie nachylił się nad tą na nodze i zaczął ją delikatnie oczyszczać, oceniając przy okazji jej głębokość i stan.
- Niedługo ci chyba wyrobię kartę stałego klienta w moim małym gabinecie domowym - mruknął, zajęty robotą. - Opowiadaj, w co się teraz wpakowałeś?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.18 22:29  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
–  Nie powiedziałbyś mi tak – Odpowiedział z przekonaniem i pewnością siebie. Takim tonem mógłby się odezwać kot, który kładzie się na klawiaturze laptopa, kiedy właściciel akurat chce go używać. Wpakował się bezczelnie do środka, posyłając mu spojrzenie psotne, ale nacechowane jakąś wyższością. Widać było, że ten wredny stwór uważa się za nie wiadomo kogo i ma wybujałe ego. Powinno otrzymać kiedyś własne ciało, tylko po to, by Hachi dzięki temu mógł oglądać Shinyę z góry.
 – Och, tak szybko do łóżka, Nyacchi? Nie wymęcz mnie za bardzo! – Powiedział dość głośno nim drzwi się zamknęły. A niech narobi medykowi wstydu, tak na poprawę humoru…
 –  A wiesz, takie tam – Machnął lekceważąco ręką, choć na samą myśl o tamtym wydarzeniu gotowała się w nim złość. Przysiadł na łóżku, gdzie bezwstydnie, ale z bólem zaczął się rozbierać. Jak raz nie było mu to na rękę. Szczypało nieprzyjemnie samo naruszanie tych draśnięć, co to będzie jak dojdzie do odkażania!
 –  Uch, no bo… Poszedłem sprawdzić jeden budynek. Wiesz, kto tam był? Jakaś laska. Wymordowana pewnie. – Bo heroizmu trzeba sobie dodawać. – No i bawiłem się z nią trochę— AJJJ SZCZYPIE – Jęknął, gdy Shinya dotknął jego rany i zacisnął mocno powieki. Głęboki wdech, foch forever i lecimy dalej!
 –  Ale przyszli inni. Rzuciła się na mnie, ale przywaliłem jej kolbą w ryj, to straciła przytomność, ale od tamtych oberwałem te rany. Zdołałem zobaczyć, że ma to! – Pochylił się do rzuconych na podłogę spodni i z kieszeni wydobył żółtą chustę z oznaczeniem bernardyna.
 –  Ryjek chyba jeszcze takiej nie ma – Powiedział, kiwając z namysłem głową.
 – Ne, Nyacchi~ – Zaczepił znów melodyjnie. To zapowiadało same złe rzeczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.03.18 21:59  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
Shinya zacisnął usta, nie chcą przyznawać Hachiemu racji. Oczywiście, że by go wpuścił. Raz, że nie dałby komuś wykrwawić się pod jego drzwiami. Dwa, Hachi... to Hachi. Okiayu już przywykł do tego, że ten lubił go zawstydzać. Co zresztą zaraz udowodnił, rzucając kolejną uwagę. Medyk spojrzał na niego karcąco, zamykając za nim drzwi. Przynajmniej nie zrobił się czerwony na policzkach, jak to czasem bywało. Może faktycznie się uodpornił! To byłaby dla niego zbawienna wiadomość.
- Oj zobaczysz, jak cię wymęczę - odparł z kamienną twarzą. Nawet nie mrugnął, choć musiał bardzo się koncentrować, by zachować spokój na twarzy. Jeszcze kiedyś role się może odwrócą i to on zawstydzi tego pewnego siebie rudzielca. Tak przynajmniej sobie powtarzał w myślach, choć naprawdę nie lubił wcale zmian w relacji. Stałość była czymś, co go uspokajało.
Ale teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie. Gdy miał do czynienia z jakąś raną, zachodziła w nim jakaś wewnętrzna zmiana. Zajmowanie się pacjentami dawało mu dużą satysfakcję. Czuł, że robi coś przydatnego, dbał, by nic się im nie stało. Jego wzrok automatycznie oceniał stan uszkodzonego ciała i znajdował sposób, by je jak najlepiej naprawić.
- Bawiłeś się z wymordowaną... - powtórzył, unosząc brew, kiedy oczyszczał mu ranę. - Jak, graliście w klasy? A może w łapki? - Uśmiechnął się z nutą złośliwości, pochylając się nieco nad jego udem, by wyszukać resztki brudu, jakie mogły mu umknąć. Zerknął potem na chustkę, którą ten mu pokazał, i westchnął. - Nadal się z nim zadajesz? Chcesz mu załatwić całą kolekcję? - Shinyi wcale nie przeszkadzało, że Hachi ma jakieś kontakty z Desperatem. Ba, normalnie wręcz cieszyłby się, że się z jakimś zaprzyjaźnia. Ale nie wtedy, kiedy owym Desperatem była osoba, którą uważał za niebezpieczną i niezbyt stabilną psychicznie. Ale też nie miał zamiaru prawić mu kazań, był w końcu dorosły. Moralizowanie kogoś na tym etapie uważał za uwłaczające godności pouczającego, a tego by nie zrobił.
- Masz szczęście, że cię tylko drasnęło, obejdzie się bez szwów. - Wyciągnął z gabloty paski do zamykania ran, wyciągnął kilka sztuk i pochylił się nad jego nogą. - Teraz się nie ruszaj - ostrzegł, zakładając ostrożnie pierwszy na brzegu rozerwanej skóry. Miał nadzieję, że pięć czy sześć starczy. Nie chciałby, żeby Hachi po kilku dniach do niego przyszedł, bo rana znów mu się otworzyła, choć znając jego tryb życia, było to bardzo prawdopodobne.
- Taaak...? - spytał tonem pełnym nieufności, naklejając kolejny pasek. Zerknął w górę, by ten mógł zobaczyć jego podejrzliwy wzrok. Znał ten ton, wiedział, że nie był on oznaką niczego dobrego. - Coś się stało...?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.03.18 0:22  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
Parsknął cicho i zakrył usta dłonią w reakcji na tę jego groźbę. Nie było to ani straszne, ani urocze, raczej absurdalne i śmieszne. Dużo bardziej by się przejął, gdyby Shinya starał się to powiedzieć z jakąś śmiałością, złośliwością czy ogólnie czymkolwiek, co by się przyczyniło do wzrostu bułowatości.
 – Och nie, proszę pana, niech pan będzie delikatny... – Mruknął zaczepnie, nie mogąc się jednak pozbyć błazeńskiego  uśmieszku. Póki co się bawił, pamiętając jednak o tej maleńkiej obietnicy, którą miał gdzieś daleko w swoim małym łebku. To nie było jednak coś, co chciał szybko wygrzebywać. Bał się i wstydził, jemu też się zdarzały gorsze chwile.
 – Szarpałem się z dziką suką – Odparł energicznie, z dumą. Oczywiście musiał iść tą drogą, bo przecież jak to tak, opowiadać historię bez ciekawszych dodatków? Nudna by była.
 – I zadaję może, a ty co, mój tatuś?  – Zmierzył medyka wzrokiem, starając się wstrzymać wszelkie reakcje na nieprzyjemne  ruchy przy ranach. Mimo to ciało rudego delikatnie spinało się, co było widać głównie przy zaciskających się na krawędzi łóżka palcach.
 –  T-tatusiu...  – Cichutko jęknął, raz jeszcze unosząc dłoń do twarzy. Chciał w ten sposób udawać, że zakrywa rumieńce, w dodatku jeszcze obrócił twarz tak, żeby włosy częściowo zakrywały mu ryjek.
 – T-to dobrze, że... n-naah... nie chcesz mi niczego wbić~ proszę... Bądź delikatny... – Niech go ktoś zaknebluje. Albo nie, bo jeszcze mu się spodoba. Paskudne bydlę. Dla efektu jeszcze zadrżał lekko i jedynie na chwileczkę spojrzał na jego oczy, jednak zaraz odwrócił wzrok. Ale było widać, że drży i że bynajmniej nie z jakiejś parodii wstydu. Był chichoczącą bombą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.18 20:10  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
Shinya jedynie rzucił mu pobłażliwe spojrzenie. Sam już nie był pewny, czy bardziej go takie zaczepki żenują, irytują czy bawią. No i choć niechętnie, to przyznał przed sobą, że prawie na pewno nie wygrałby z Hachim na słowne przepychanki. W końcu ten pół swojego życia na takich spędzał. Dla Okiayu w tej chwili najrozsądniejsze było nie danie się w to wszystko wciągnąć.
Miał na końcu języku prośbę o nieco ładniejszy język, ale jak widać Hachi wcale nie potrzebował dodatkowych zachęt, by nazwać go swoim tatą.
- Nie jestem, tylko... - "...się o ciebie troszczę" nie przeszło mu przez gardło. Nie miał zamiaru tak odsłaniać swoich uczuć. - Tylko mu nie ufam i tyle. Ale nie będę ci mówić, co masz robić. Najwyżej zaciągnie cie w jakiś ciemny zaułek. - A ta naiwna buła pewnie i tak poszłaby mu wtedy pomóc. Ale przynajmniej nie pokazywał tego swoim wyrazem twarzy. Tak łatwo nie było.
Zacisnął zęby, gdy ten zaczął jeszcze bardziej się wygłupiać. Mimowolnie zacisnął dłoń, nie zdając sobie sprawy, że nadal trzyma nią jego poranioną nogę. Spojrzał na jego niemal zupełnie zasłoniętą twarz, czując róż wpływający powoli na jego policzki. Czemu nawet go nie dziwiło zgrywanie się Hachiego? Ba, już kiedy ten wszedł, wiedział, że tak to właśnie będzie.
- Czasem mam ochotę wbić ci igłę o tu, a potem zrobić kilka ładnych szwów tutaj - odparł, pokazując najpierw kącik swoich ust, po czym przeciągając palcem po całej ich długości, nakreślając niewidzialne zamykające jadaczkę. Dokończył opatrywanie nogi, owijając ją jeszcze bandażem, by osłonić ranę przed otarciami, po czym podniósł się, by zająć się barkiem Hachiego. Przy okazji pstryknął go w ucho, nie przesadnie mocno, ale i nie siląc się na delikatność. Nie bił ludzi, ale słowa przemawiajace do rudego? Coś wątpił, by potrafił odpowiednie znaleźć.
- A teraz skończ się chichrać, bo nic nie widzę, jak tak ci barki latają w górę i w dół.
Unieruchomił jego rękę, już trzymając w dłoni nasączony preparatem wacik. Na szczęście ta rana okazała się jeszcze mniejsza od poprzedniej, jak raz Hachiemu się poszczęściło.
- Nadal jestem pod wrażeniem, jak wdajesz się w bójki z najróżniejszym stworzeniem na Desperacji a nadal żadnemu nie udało się ciebie bardzo poniewierać, przynajmniej nie do stopnia nieuleczalnego... czyli jednak prawda, że głupi ma zawsze szczęście?
Tu również założył kilka pasków podobnych jak na nodze, jednak mooooże nieco umyślnie nie był tak delikatny jak wcześniej. Może chociaż lekkie szczypanie ocuci Hachiego i doprowadzi do poważniejszego stanu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.18 23:15  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
 A co gdybym chciał, żebyś był moim tatusiem? Różnica wieku już aż tak nie gryzie, kurde, jak kiedyś, nie? Ooooch, zaułek… I myślisz, że co mi zrobi? – Pochylił się do niego nieco, robiąc przy tym psotną minę. Sam nie bał się Wilkoryjka, nie widział do tego powodu innego niż to, że Desperat naprawdę był desperatem i najwyraźniej czaił się na zgrabny, męski zadek, ale… To chyba Hachiemu jakoś mocno nie przeszkadzało. Można by było odnieść wrażenie, że chciał podobać się innym. Był przecież paskudnym próżniakiem.
 – N-nie, za mocno, j-jaaa… – Jęknął, trochę za mocno wchodząc w rolę molestowanej ofiarki. I nie umknęło mu, że tamten też się czerwieni, przez co na moment na jego twarzy zagościł złośliwy, przelotny uśmieszek.
 – Możesz wbić mi co innego w usta, ale się nie odważysz~ – Zaczepił melodyjnie, dopiero teraz wybijając się z dotychczasowego rytmu. Dla efektu, gdy tamten już zabandażował mu nogę, zacisnął lekko uda. Chciałby go pewnego dnia podpuścić do czegoś, jednak jeśli po tych wszystkich latach znajomości mu się nie udało, to nie wiedział, czy jest w co wierzyć.
 –  I eeej, bez takich, miało być przyjemnie! – Warknął oburzony. Lada moment przybrał minę naburmuszonego dziecka. Ale w środeczku doceniał, że Nyacchi się z nim tak troszkę bawił. Zamarł natomiast, kiedy tamten złapał go na tyle mocno, by Hachi nie mógł się ruszyć i nieznacznie skrzywił twarz w wyrazie niepewności. Fakt faktem, Moroi był mocny w gębie, jednak zdarzało się, że czyny go przerastają. Na przykład teraz, ale, o dziwo, udało się go tym uspokoić.
 –  Nie jestem głupi, głupku – Odparł, wciąż z oburzeniem, wbijając wzrok w pościel. – Może to dlatego, że jesteś jak brzydki anioł stróż – Burknął niby od niechcenia, ale zaraz jego ręce powędrowały na plecy mężczyzny. Nie przyciągał go bliżej ani nic, po prostu chwilę tak trzymał, czując pewnego rodzaju deja vu.
 Przy drugim spotkaniu z Shinyą przecież też spanikował przez mały gest. Wzdrygnął się znowu, tym razem jednak nie dało się w tym wyczuć żadnego śmiechu czy czegoś takiego. Opuścił w końcu dłonie i odsunął się, pakując jednak na łóżko tamtego. Żeby nie było zbyt uroczo, rudzielec na chama położył się na nim i od razu prawie wtulił w ścianę, w dodatku zgarnąwszy przy tym kołdrę i zawinąwszy się w kokon.
 –  Jestem zdechły, zostaję tu – Mruknął możliwie najbardziej bezbarwnym głosem i jeszcze poprawił okrycie na ramieniu tak, by całe je zakrywało. – … Dzięki – Rzucił, nie obracając nawet głowy do tamtego. Chciał sobie dorobić znowu etykietkę buca, którego przecież nie da się lubić. To jego rola.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.18 0:56  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
- Nie będę twoim tatusiem. - Temu stwierdzeniu towarzyszył wzrok karcącego nauczyciela, brakuje mu tylko okularów, by mógł znad nich patrzeć. - I sam dobrze wiesz, co się robi w ciemnych zaułkach! Na pewno nic dobrego.
Ignorował dalsze jęki pacjenta, dla własnego zdrowia. Zacisnął zęby i kontynuował zabiegi, nieco żałując, że nie zdecydował się jednak na szwy, może gdyby Hachi musiał znosić faktycznie szycie rany, to nie miałby w głowie miejsca na głupie żarty.
Przynajmniej obrażenia nie były poszarpane. Z doświadczenia Shinya wiedział, jak paskudnie składa się do kupy skórę na ugryzionej ręce, gdzie widać, że atakujący nie miał zamiaru łatwo puścić. A przy walce z wymordowanymi, łatwo o ugryzienia. Przynajmniej nie w tym wypadku.
- W usta najszybciej wsadzę ci knebel, by móc cieszyć się ciszą. Jeszcze kiedyś zobaczysz. - Mało przekonujący ton głosu sprawił, że nie brzmiało to jak poważna groźba, choć Okiayu nieraz faktycznie miał na to ochotę.
- I nie jestem brzydki, choć to o aniele stróżu adekwatniejsze. Choć niezbyt mi idzie trzymanie cię z dala od kłopotów, coś wątpię, by ktokolwiek był w stanie. Masz zadziwiający talent do ich wyszukiwania i wskakiwania tam, gdzie są największe.
Poklepał go lekko po plecach, gdy ten go objął. Sam nie był pewny dlaczego - czuł, że było to odpowiednie. Chociaż mistrzem w relacjach międzyludzkich to on nie był i już nieraz zdarzało mu się źle odczytać sygnały czy zamiary innych, co prowadziło do masy niezręcznych i nieco żenujących sytuacji.
Gdy już skończył pracę, obejrzał jeszcze, czy opatrunki na pewno dobrze leżą, po czym wyprostował się, zgarniając wszystko, czego używał, by wyrzucić niepotrzebne opakowania i pochować resztę na miejsce.
- No, gotowe. Nie przeciążaj ich tylko, bo może się to nie najlepiej skończyć. Daj im się zasklepić nim znów ruszysz szukać kłopotów. - Poklepał kokon po głowie, która jako jedyna wystawała spod kołdry i uśmiechnął się lekko. Nieco bawił go widok zawiniętego tak przyjaciela wlepiającego się w ścianę.
- Nie ma za co. Wyśpij się, ja jeszcze długo będę na nogach. Dobranoc~ - rzucił jeszcze, wracając do przerwanej wcześniej lektury.

|z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.18 15:34  •  Kwatera Shinyi Empty Re: Kwatera Shinyi
Spojrzenie Shinyi całkiem mu się spodobało, jednak trochę żałował, że cała szopka przyniosła niezbyt przyjemne skutki. Mogło być przecież ciekawiej, zabawniej, cokolwiek. W idealnym scenariuszu Nyacchi zacząłby się wstydzić, czerwienić i robić inne urocze rzeczy, przez które Hachi chciałby coraz bardziej ciągnąć go za język i podpuszczać. Tym razem tak jednak nie było.
 – Och, to w sumie też mi się podoba, fajniej się dzięki temu brzmi – Jego… Jego naprawdę należałoby zakneblować. Nawet nie tyle ze względu na te głupoty, które gadał, a raczej na bezczelny uśmiech i beztroskę, z którymi się wyrażał.
 I raczej zaskakująca była bułowatość, w jaką przeszedł rudzielec przy tym przytuleniu się. Nie wiedział nawet, co wzbudziło w nim taką nagłą chęć niezdarnej bliskości. Trochę zbyt niewinnej, delikatnej, naiwnej, w której widział za dużo ukazywania własnej słabości. Wzdrygnął się, biorąc głębszy oddech, kiedy Shinya poklepał go po plecach. Przecież nic wielkiego mu się nie stało, przecież nie miał czym się emocjonować, przecież nie stało się też nic, co jakoś by go pobudziło.
 Chciał kazać mu położyć się obok, z drugiej strony cokolwiek prowadzącego nawet do zwykłego bycia blisko siebie sprawiłoby, że Moroi by spanikował. Milcząco kiwnął głową w reakcji na obie wypowiedzi Shinyi i zacisnął dłonie mocniej na materiale kokonu, jednak poza tym ani drgnął. Nie odważy się nawet podnieść za jakiś czas żeby stąd wyjść. Nie chciał też tu zostać. Znowu przy tym mężczyźnie wpadł we własną pułapkę, a przecież był taki sprytny. Zacisnął mocno powieki, chcąc odwrócić własną uwagę od dziwnego uczucia na policzkach, od tego w gardle i od tego w paskudnym, przegniłym sercu.
 Choćby poruszenie się rano było wyzwaniem, zupełnie tak, jak się spodziewał. Podniósł się z łóżka zdecydowanie za szybko, co spowodowało zawroty w głowie i mroczki przed oczami. Wypuścił głośno powietrze i spełzł z łóżka, szybko, ale niezdarnie założył na siebie ubrania i czym prędzej wymknął z pomieszczenia. Nawet nie spojrzał na wojskowego. Po prostu uciekł.
 Spokojnie, potem udasz, że to żart.

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach