Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 15 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 15  Next

Go down

Pisanie 28.08.15 11:58  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
„Znajdziemy.”
Dobrze by było. Blondyn kompletnie nie znał się na polowaniach, a na myśl o ubiciu jakiegokolwiek stworzenia, jego anielskie sumienie zaczynało okładać go po twarzy ze słowami co ty u licha wyrabiasz?! Morderca! Jednak cel czasami uświęcał środki, a mimo wszystko śmierć jednego stworzenia była ceną życia drugiego, które de facto liczyło się znacznie bardziej. Poza tym znajomość teorii była w tym momencie na duży plus. Opłacało się siedzieć całe życie z nosem w książkach, chcąc nauczyć się jak najwięcej rzeczy.
- Ich nory przypominają małe tunele, przekopane podobnie, jak krecie, tylko większe, prawda? – zagadnął, przybliżając się do strumienia. W okresie letnim często wylewał, tworząc wokoło siebie miękkie, błotniste mokradła. Nie do końca wiedział czy to lato było dostatecznie deszczowe, by po raz kolejny przesadnie nawodnić glebę, jednak wyczuwszy zapadające się podeszwy, dostał odpowiedź na swoje przemyślenia. – Hm.. widuję tutaj pewne małe kopce, zasłaniające wejście do tuneli, choć gdy jestem w Edenie nie skupiam się za bardzo na ryjowcach... – bystrym spojrzeniem przeanalizował całą powierzchnię, która się przed nimi roztaczała. Gdyby tylko wiedział, z kim aktualnie prowadził rozmowę… przyznawanie się do tak częstych wizyt w anielskim sanktuarium najpewniej nie zostanie odebrane zbyt pozytywnie, nawet, jeśli jego celem nie były podróże ku uciesze jego skrzydlatych sióstr i braci, by wspólnie pomodlić się przy kolacji, a zebranie wszystkich medykamentów potrzebnych do wyleczenia Psów.
Delikatnie się uśmiechnął.
- Tam. – wskazał palcem niewielki kopczyk, bez wątpienia wyryty przez ostre zakończenia łap ryjowca. Zbliżył się nieznacznie, rozkopując butem zewnętrzną powierzchnię, chcąc odsłonić niewielki tunel. – Uważaj, ryjowce są bardzo agresywne. – rzekł profilaktycznie, nie mogąc odmówić sobie ostrzeżeń. Jak zwykle zresztą. – Przez jednego diabła nie mogłem ruszać ręką przez pół godziny… unikaj ich śliny. – odparł, na ułamek sekundy odwracając głowę od kopca, by jeszcze raz spojrzeć na kobietę… i to było błędem.
Coś przeleciało tuż obok jego ucha.
Wrócił spojrzeniem do nory.
Obślizgły, bezoki łeb prychał na niego lepką, zbitą substancją, wydając z siebie coś na wzór gniewnego powarkiwania. Był wściekły.
- Szczęście w nieszczęściu… - odparł, natychmiast odsuwając się o kilka kroków, by nie dostać jadem w twarz. Nie chciał teraz zalewać zwierzęcia wodą, bo je jeszcze spłoszy. Zerknął kątem oka na Vivian. Liczył na jej pomoc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.08.15 12:27  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Mogła nie mieć planu i i mogła nie mieć szczególnych umiejętności, które mogłyby pomóc w osiągnięciu celu, ale miała wiarę. I nie chodzi nawet o jakieś teologiczne dysputy na temat tego kto ma rację, co jak wyglądało, jak żyć panie premierze i temu podobne, ale o proste przekonanie, że musi im się udać. Całe serce wkładała w poszukiwania nor zwierzaka i czuła przemożną chęć uczynienia wszystkiego co w jej mocy, by kreaturę ubić i dostarczyć na pomoc choremu chłopcu.
Nie czuła większych skrupułów, by utłuc gadzinę. Wprawdzie lubiła różne kochane i futrzaste stworzonka, jednak ryjowca z pewnością nie mogła opisać żadnym z tych pozytywnych epitetów. Kojarzyła w przybliżeniu wygląd stworzenia i byłą przekonana, że może zaszlachtować je bez większych skrupułów. Nie żeby miało jej to sprawiać przyjemność, bo nie wyobrażała sobie polowania dla sportu; jednak potrzeba była wielka, nagła i wymagająca pewnego pośpiechu. Jeżeli zaczną się rozdrabniać na własne słabostki, dzieciak cofnie się w rozwoju do poziomu zarodka i na takim już pozostanie. Najgorszemu wrogowi nie życzyłaby takiego losu.
- Z tego co pamiętam, to tak - przytaknęła na uwagę o sposobie zamieszkania ryjowców. Podczytywała w życiu sporo książek i kojarzyła podobny opis, choć chyba nigdy nie widziała takiej nory na żywo - a przynajmniej nie w sposób świadomy. Zresztą, jeżeli chodzi o Eden, to nie bywała w nim za często. Ba, nie bywała w ogóle, więc nie miała za bardzo prawa wiedzieć, gdzie w rajskich ogrodach można znaleźć rzeczonego zwierzaka. Jak dobrze, że chociaż jedno z nich wiedziało, gdzie szukać! To znacznie ułatwiało sprawę.
Wbrew pozorom, Vivian nigdy nie była nastawiona wrogo do rasy anielskiej. Prawda, że uczestniczyła w bardzo wielu krwawych ofiarach, gdzie ginęły skrzydlate istoty, jednak podchodziła do sprawy w sposób bardzo obiektywny. Gdyby mieli mordować każdego anioła, musieliby też pozbyć się części wiernych - w końcu niektórzy nawrócili się na nową wiarę. Tak więc z punktu widzenia Kościoła istnieli zarówno dobrzy, jak i źli aniołowie (czyli bardziej lub mniej oporni na transfer do konkurencyjnej religii). Dobrych lubimy, źli - mają przekichane. Proste jak budowa cepa i łatwe do przyswojenia nawet przez pięcioletnie dziecko. A sama kobieta podobnie podchodziła do każdej spotkanej w życiu osoby. Nie miało większego znaczenia, czy Ourell należy do skrzydlatych, czy też nie. Polubiła go od samego początku, więc tym bardziej rasa nie mogła na to wpłynąć.
Wyszczerzyła zęby w radosnym uśmiechu na widok zwykłego, małego kopczyka z ziemi. Ostrożnie wydobyła nóż i ułożyła go wygodnie w dłoni, gotowa zaatakować w każdej chwili. Podążyła za blondynem i okrążyła wejście do norki zwierzaka, stając naprzeciwko mężczyzny. Kiwnęła głową ze zrozumieniem na cały wykład o bezpieczeństwie i już miała przenieść wzrok na ziemię, gdy coś przeleciało obok twarzy medyka. Od razu spojrzała w dół i ujrzała poszukiwane przez nich stworzenie, prychające wściekle na jej towarzysza.
Bingo.
Stała za zwierzakiem i najwyraźniej jej nie widział. Zamierzała wykorzystać tę szansę. Prawa ręka czerwonowłosej wykonała krótki, mocny i pewny ruch, wypuszczając ostrze prostym lotem w kierunku karku zwierzęcia. Przy odrobinie szczęścia ryjowiec się nie ruszy i będą mieli trupa, sztuk jeden.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.15 17:46  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
    MISTRZ GRY.
Szelest.
Ciche warknięcie.
Trzask łamanej gałęzi.
Aż w końcu zza linii poszarpanych krzaków wysunęła się pierwsza, przygarbiona sylwetka. Czarny jak smoła nos, rudy, drżący od warkotu pysk, później złote, świecące oczy, sterczące uszy, które przylegały teraz ściśle do czaszki, zdradzając niepewność bestii. Wielki na półtora metra wilk wysunął się zza ściany zieleni, ze wzrokiem skupionym na Vivien. Zatrzymał się raptownie, z lekko uniesioną łapą, gdy ostrze przecięło powietrze i trafiło ryjowca. Czarne, oślizgłe ciało zaczęło się wić, wydając serię syknięć. Nieporadnie, ale bardzo szybko kierował się do swojej nory, z nożem wbitym w galaretowate ciało.
Wilk warknął gardłowo kompletnie niezainteresowany próbą uratowania się małego ryjowca. Ruszył z opuszczonym łbem ku Vivien, cały najeżony, demonstrując ostre kły. Pierwsze dwa kroki postawił ostrożnie, wręcz niepewnie. Potem wystrzelił do przodu jak strzała, przeskakując strumień i napierając na Opętaną.
W chwili, gdy pozostawił na ziemi wyryte hakowatymi pazurami podłużne ślady, zza krzewów wyłonił się kolejny łeb. I następny. I jeszcze jeden. Czarny, biały, złoty, rdzawy. Wataha powarkiwała, nie zgrywając się ze sobą kompletnie. Dwa z nich ruszyły w bok, najwidoczniej z zamiarem okrążenia swoich ofiar. Dwa następne ─ samice, czarna i złota ─ rzuciły się do przodu w stronę Ourella.
A ryjowiec się wił.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.15 20:12  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Skupił spojrzenie na ruchach Vivian, bacznie obserwując z jaką łatwością uporała się z wijącym, syczącym zwierzakiem, którego mieli przyjemność pozbawić życia. W zasadzie było mu całkiem na rękę pełnić funkcję obserwatora, a dzierżenie w dłoni sztyletu pozostawić kobiecie. Wojownik był z niego żaden, a nawet coś tak błahego, jak trzaśnięcie muchy butem czasami sprawiało mu nie lada trudności pod względem mentalności (Joł, joł.. rymy składam, jak Mickiewicz Adam!). O ile patrzenie na śmierć ryjowca nie stanowiło dla niego zbyt wielkiej straty, tak z pewnością splamienie rąk jego krwią byłoby już nieco krzywdzące. Choć pod pewnym względem i tak powinno być… w końcu czy chciał czy nie, przyczynił się do tego morderstwa.
Jednak, kto miałby czas się nad tym rozwodzić, prawda?
Panie, miej go w opiece...
- Gładko poszło. – rzucił, wciąż z wielką nieufnością obserwując wijące się żelowate ciało stworzenia, ostrożnie podchodząc do jego agonii. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby zwierzak wraz z ostatnim tchnieniem wydał z siebie strużkę paraliżującego jadu wycelowaną w ich oczy, która utrudniłby im resztę zadania. Mimo wszystko Ourell i tak czuł się zwycięsko, nawet, jeśli na twarzy wciąż wypisywała mu się powaga, wymieszana z formalnie przyjaznym tonem. – Napiszę do Jinx’a. – rzucił z należytą uprzejmością, sięgając do bezdennej torby po przestarzałe - jak na tamtejsze czasy – urządzenie i wybrawszy właściwe opcje, zaczął wystukiwać kciukiem w ekran, drugą ręką grzebiąc w torbie, na ślepo wyszukując materiału, w który zawinęliby galaretowate spojrzenie.
Gdzie jes
Warkot natychmiast go wyprostował, zjeżdżając palcem po przypadkowych literach, nieświadomie wysyłając wymordowanemu sms’a, o nieco niezrozumiałej treści. Jednak Ourell ani myślał się teraz nad tym rozwodzić.
Rozeznanie się w sytuacji.
Zerknął w bok.
Na ułamek sekundy zwrócił się do tyłu.
Momentalnie wrócił spojrzeniem w przód.
Przemianowały mu się priorytety, automatycznie ustawiając kolejny cel.
- Nie rób gwałtownych ruchów. – rzucił szybko, natychmiast stająć tuż przed kobietą, próbując nieudolnie osłonić ją własnym ciałem, choć wychodziło mu to raczej miernie, zważywszy na liczebność ich nowego przeciwnika, który sądząc po wyszczerzonych zębiskach, mógł zrobić im nieco większą krzywdę, niż kilkugodzinne odrętwienie ręki.
Kły, warkot, szelest liści pod ich łapami…
… ale najważniejsza była w tym momencie osoba, za którą automatycznie wziął odpowiedzialność.
Ściana wody, jakby znikąd otoczyła ich w niewielkim kręgu, piętrząc się wściekle i pieniąc. Miniaturowy wodospad starał się narobić jak najwięcej huku i jak najbardziej przestraszyć czające się bestie, choćby na kilka cennych sekund, opłaconych, natychmiastowy zachwianiem się blondyna i niewielkim załamaniem w kolanach. Wbrew kilkunastotysięcznej praktyki, nie oszczędzał zużywanej energii, starając się, by jego dzieło wyszło jak najbardziej pompatyczne. Wypuścił z siebie ciężko powietrze, nie pozwalając sobie na zwolnienie. Gdyby tylko miał dostatecznie dużo czasu, z pewnością nie patyczkowałby się z wyjęciem jedynej ostrej broni, którą miał przy sobie; mały scyzoryk do cięcia bandaży.
- Bądź w gotowości, proszę. Postaram się, jak tylko będę mógł.
Chodziło oczywiście o ochronę.
Gdyby sytuacja tego wymagała, Ourell w tym przypadku nie wahałby się samemu rzucić się wprost pod kły, czy rozedrzeć wyszczerzonego pyska swoją marną bronią, tym razem plamiąc się cudzą krwią.
Ojcze, wybacz mi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.09.15 21:24  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Trafienie z tak bliskiej odległości nie mogło być trudne. W końcu trzymała nóż w ręku nie pierwszy raz i doskonale umiała się nim posługiwać, czy chodziło o posiekanie zieleniny, czy ubicie szczuropodobnej kreatury. No cóż, nie była to może jej ulubiona forma spędzania wolnego czasu, jednakże polowaniu mimo wszystko przyświecał szczytny cel. Stąd też bardzo ucieszyła się, gdy ostrze gładko wbiło się w małe ciałko zwierzęcia. Poza pojawieniem się szerokiego uśmiechu na twarzy dziewczyny, pierwszym odruchem było dobicie zwierzęcia. Podeszwą solidnego buta wycelowała w głowę (bądź ewentualnie inną część ciała) trafionego ryjowca, by przygwoździć go do ziemi, schylić się i raz na zawsze zakończyć jego żywot porządnym ruchem noża. No, warto było wyjąć go z truchła, żeby nie leżał tam cały Boży dzień. Cała ta operacja raczej powinna się udać, o ile nic nie stanęło na przeszkodzie.
No bo w końcu gdyby teraz nic się nie stało, to poszłoby im za łatwo. A kiedy coś dzieje się zbyt łatwo, to należy od razu spodziewać się najgorszego.
- Okej - przytaknęła krótko, kiwając głową na komunikat blondyna. Warto powiadomić głównego odpowiedzialnego za całą akcję o zakończeniu polowania i udać się w drogę powrotną, żeby nie tracić czasu.
Gdyby w tym momencie wątek się zakończył, nie byłoby czego opowiadać potencjalnym wnukom.
Cichy trzask dotarł do jej uszu i nieznacznie pobudził czujność.
Warknięcie sprawiło, że przymrużyła oczy w zastanowieniu i zaczęła się odwracać w jego kierunku górną połową ciała, pozostawiając nogi w identycznym jak wcześniej położeniu. Wystarczająco szybko, by spostrzec zmierzającego w jej kierunku wilka i na tyle późno, by otworzyła szerzej oczy w niemej oznace przestrachu. Niestety, nie było czasu na obmyślanie jakichkolwiek planów. Obroń się, albo zgiń.
Gdyby w tej chwili nie otaczała ich grupka żądnych krwi drapieżników, pewnie zdążyłaby się wzruszyć iście bohaterską postawą Ourella w tym jednak wypadku kompletnie nie powinna takimi detalami zaprzątać sobie głowy.
- Jakiś plan? - wyszeptała, gdy pojawił się bliżej; tuż przed tym, gdy hucząca ściana wody pojawiła się dookoła. Łatwo było się domyślić, kto był sprawcą zamieszania - w końcu już wcześniej zaprezentował swoje umiejętności.
- Masz mój "miecz" - dodała jeszcze. Nawet nie pamiętała, skąd zna ten specyficzny tekst i dlaczego właśnie teraz przyszedł jej do głowy, jednak na sto procent była pewna jednego. Cokolwiek by się nie działo, pozostanie ramię w ramię ze swym obecnym towarzyszem bez względu na to, jak rozwinie się nieciekawie wyglądająca sytuacja.
Ale co mogła zrobić Vivian w tej sytuacji?
Póki otaczał ich niewielki wodospad, nie mogła nawet myśleć o wychylaniu zza niego nosa. W ręku powinna mieć teraz swój nóż, ale trudno byłoby z nim walczyć przeciwko jednemu wilkowi... a co dopiero mając czterech oponentów! Mogła próbować się bronić, gdyby któryś rzucił się bliżej i odsłonił kawałek swojego ciała, jednak byłaby to bardzo ryzykowna gra.
Czekała na ruch ze strony pozostałych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.15 0:38  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Wiedział, gdzie szukać tych gryzoni. Ale tylko tyle. Już w połowie drogi zaczął pluć sobie w brodę, że przed opuszczeniem murów świątyni nie wykonał telefonu do Ourella, by upewnić się gdzie są. Będzie musiał polegać na swoich zmysłach, zwłaszcza na węchu, jeżeli będzie chciał ja najszybciej dołączyć do tamtej dwójki. Kłapnął pyskiem i przyspieszył, odbijając się od ziemi ciężkimi nogami. W tej postaci dotarcie na miejsce zajęło Shebie o wiele mniej czasu, chociaż nie zwalniał przez całą drogę, co z pewnością obije się na nim późniejszym zmęczeniem. Ale takimi błahostkami zacznie interesować się znacznie później. Teraz musiał znaleźć ich, i to jak najszybciej. Oby udało im się odnaleźć tamtego szczura czy co oni musieli odnaleźć. Nie miał czasu a wkurwienie nieubłaganie lizało swojego apogeum wysysając resztki jakiegokolwiek dobrego humoru.
A w ogóle jakiś był?
Przystanął na zaledwie parę sekund, powoli, wręcz leniwie kołysząc długim, mglistym ogonem, kiedy złapał trop. A raczej zapach anioła, który był mu tak dobrze znany. Uniósł wargę nieco wyżej obnażając kły a jego złote oczy zajarzyły się jeszcze mocniej. Są. Gdzieś niedaleko. Czuł też kobietę. Czyli jednak ruszyli razem. Dobrze, chociaż jego zdaniem mogło jej równie dobrze nie być. Nie obchodziła go. Rzucił łbem w bok, a potem odwrócił się nieco i pognał w stronę, skąd dochodziła charakterystyczna woń, wzniecając za sobą kłęby piasku.
Trzask, trzask, trzask.
Gałęzie kolejno pękały pod jego ciężarem, gdy wreszcie głośny szelest oznajmił o kolejnym gościu. Smolisty pysk wypełniony ostrymi kłami wyłonił się spomiędzy gęstej roślinności, a chwilę później dołączyła reszta ciała. Sheba nie musiał oceniać sytuacji. Przebiegł spojrzeniem po zgromadzonych stworzeniach, warcząc jeszcze głośniej i kłapiąc ostrzegawczo pyskiem.
Było ich więcej.
Ale on był większy. I cięższy.
Wystarczyło zaledwie parę uderzeń serca, kiedy skoczył na pierwsze, najbliższego wilka. Czarnego. Z głośnym warkotem jak pieprzony pociąg wbił się w cielsko mniejszego zwierzęcia z zamiarem wgryzienia się w jego kark i szarpnięcia głową tak mocno, by wyrwać z jego cielska jak największy płat mięsa. Stawiał na swoje gabaryty, napierając na niego i zaciekle atakując zębami oraz pazurami, żeby wyrządzić mu jak największą krzywdę. Jednocześnie z jego pleców zafalowała większa ilość ledwo widocznej mgły, która zaczęła kołysać się na boki, jakby tchnięto w nią życie i gwałtownie opadła niczym śmiercionośny całun z zamiarem okrycia drugiego wilka – złotego, odbierając mu wszelkie możliwe zmysły.
No dalej psiaki. Pokażcie na co was stać.
Musisz prowokować, prawda?
No i chuj.

kontrola mgły - 1/3
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.15 1:44  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Mistrz Gry.


Ourell nie był wystarczająco szybki, by uniknąć całkowicie natarcia rdzawego basiora. Wilk zdążył nie dość, że dorwać jego rękę w żelazny uścisk szczek, to jeszcze szarpnąć tak mocno, że na ułamek sekundy równowaga anioła postanowiła się złamać. Pewnie kompletnie złamałby mu nadgarstek, gdyby nie użycie hydrokinezy. Woda chlusnęła w paszczę i nos, zmuszając agresora do odskoczenia. Kasłał, potrząsając łbem.

Wodnej barierze udało się zatrzymać ─ chwilowo ─ resztą hałastry. Drapieżniki powarkiwały i całe najeżone przechodziły z jednego punktu na drugi, jakby tylko czekały, aż blokada opadnie, odsłaniając upatrzone wcześniej ofiary. Jeden z nich ─ biały ─ zaczął obchodzić wytworzony wodospad, najwidoczniej z zamiarem zaatakowania z innej strony.

Trzask. Trzask. Trzask.

Czarny wilk padł pod ciężarem większego cielska. Szarpał się i wyrywał, próbując nie pozostać dłużnym. Upadł na bok, wgryzając się w miękką szyję Jinxa, akurat w chwili, gdy paszcza wymordowanego zakleszczyła się na jego karku. Obaj kąsali, zaciekle broniąc swojego życia, ale mimo śladów po pazurach tak na pysku, jak i boku, to Shebie udało się unieruchomić przeciwnika.

Moc zadziałała zaś na złotego wilka, który powarkując zaczął się cofać, aż nie natrafił zadem na drzewo. Potrząsał łbem, pełen furii, nie rozumiejąc co się dzieje.

Reszta zaś automatycznie straciła zainteresowanie dwójką skrytych za wodą celów. Sporawe bestie zwróciły się ku Jinxowi, który uciszał dogorywającego basiora. Nie czekały. Jak za sprawą magicznie zwolnionej blokady puściły się biegiem ku niemu. Biały przystanął w połowie, odrzucając łeb do tyłu w akompaniamencie długiego, pociągłego wycia. Dwa rudzielce w tym czasie rzuciły się prosto na grzbiet Sheby. Jeden wgryzł się dotkliwie w miejsce tuż nad łopatkami, a drugi w bok ─ bardzo blisko przedniej łapy Jinxa.


|| OBRAŻENIA:
x OURELL: rana po kłach na prawym nadgarstku (dość mocno krwawi i szczypie, ale może w miarę sprawnie nią manewrować).
x JINX: zadrapania po pazurach na lewym boku i pysku/policzku; rana na szyi (niegroźna).

UŻYCIE MOCY:
x OURELL:
- hydrokineza: 1/3

x JINX:
- kontrola mgły: 1/3


Ostatnio zmieniony przez Growlithe dnia 14.10.15 15:33, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.10.15 23:16  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Gdyby Ojciec choć raz go wysłuchał…
Sytuacja wymagała od niego coraz więcej skupienia i energii, a pierwszorzędną rzeczą, która wybiła się ponad inne, by przeszkodzić mu w zachowaniu trzeźwości umysłu, był nie tyle co warkot rozzłoszczonych wilków, a dotkliwy ból, który wydarł z piersi Ourella ledwie słyszalny w całym zamieszaniu jęk. Mimo wybronienia się strumieniem wody, dokładnie czuł ciepłą ciecz, spływającą mu pomiędzy palcami, która niemal natychmiast spowodowała nieprzyjemne ciążenie. Starał się poprawić ledwie odzyskaną równowagę, stając w jak najdogodniejszej w obecnej sytuacji pozycji. Lekko ugięte nogi, ręce w gotowości.
Trzask.
Trzask.
Wark.
Od tamtej chwili Archangel niemal non stop zaciskał zęby.
Huk miniaturowego wodospadu nie uchronił jego uszu przed usłyszeniem, że do zabawy dołączył znacznie większy, poważniejszy przeciwnik. Mimo delikatnego grymasu bólu, starał się zachowywać powagę i trzeźwość umysłu. Wodospad na jego własne życzenie zrobił się nieco mniej regularny, byleby tylko dostrzec przez szczelinę spienionej fali możliwą drogę rozwiązania.
- Jinx. – szepnął, nawet nie łudząc się, że Akane dosłyszy jego mamrotanie w huku bijącej o siebie wody. Rozpoznał sylwetkę smolistego towarzysza, choć jego widok nie przyniósł mu oczekiwanej ulgi.
Jesteś odpowiedzialny za wszystkich.
Pal licho ryjowca.
Zaczął szybko oceniać sytuację.
Wynik: nie miał szans w tym momencie pomóc wymordowanemu.
Mając nadzieję, że żaden wilk do tej pory nie rzucił się wprost na ścianę wody, machnął zdrową ręką, starając się uformować pieniący, głośny korytarz w stronę najbliższego wysokiego drzewa. Woda zazwyczaj słuchała się go bez żadnych narzekań, ani myśląc o trafieniu go choćby kroplą w nos, dlatego dziewczyna nie mogła mieć żadnych złudzeń, że błyszczące drobinki wykwitłe na anielskim czole były potem dotkliwego zmęczenia. Mimo to stał dalej, wciąż próbując utrzymać przekształconą, wodnistą konstrukcję w jak najstabilniejszym, najbardziej spektakularnym stanie.
- Biegnij szybko w stronę tego drzewa i się na nie wespnij. – krzyknął w stronę ognistowłosej. Miał nadzieję, że zdąży utrzymać specyficzny korytarz odgradzający ich od wilków na tyle długo, na ile pozwoli mu to sprawność opętanej. W duchu modlił się, żeby wilki okazały się nieco mniej odważne, niż sugerowałyby to wyszczerzone w gniewie kły.
Jeżeli tylko Akane bez przeszkód dobiegłaby do drzewa i wspięła dostatecznie wysoko, aby uciec od kłapiących pysków, ściana huczącej, burzliwej wody…. momentalnie by zniknęła. A wraz z nią; Ourell. O ile pozwoliłyby mu na to własne siły, skorzystałby z daru niewidzialności i choć przez chwilę zdezorientowałby futrzanych przeciwników nagłą pustką. Nie łudził się, że soczyście krwawiąca rana umknie czułym nosom wilków, jednak z racji tego, że widziały go teraz oczy wyłącznie samego Boga, nie wahałby się rozpostrzeć jednego z darów, które ojciec mu powierzył. Trzask koszuli mógłby umknąć w zamieszaniu, a Ourell uciec od rzucających się w jego stronę zwierząt. Skrzydła były w tym momencie jego jedyną przepustką na obranie pozycji, w której byłby w stanie pomóc wymordowanemu.
Nie wiedział jak trudno będzie poderżnąć gardła w locie na tak żałośnie niskiej i niestabilnej wysokości przy tak mało spektakularnym narzędziu jak scyzoryk, jednak niezależnie od sytuacji; byłby na to gotowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.15 22:39  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Znacie ten moment, kiedy stoicie pośrodku tłumu, ale wszyscy was mijają właściwie bez żadnej reakcji? Kiedy macie wrażenie, że moglibyście nawet wzbić się w powietrze i odlecieć z tęczową poświatą przy dźwiękach z wideo Nyancata i nikt by się nie zainteresował całym zajściem? Taki moment, kiedy wydawać by się mogło, że nikt nie poświęca wam ani odrobinę swojej atencji.
Vivian doświadczała podobnego uczucia właśnie w tej chwili, mimo że wokół niej rozgrywało się mnóstwo wydarzeń. Nie dawało to jednak poczucia bezpieczeństwa, o nie! Nadal obawiała się czających dookoła wilków i śmiertelnie martwiła się o towarzyszącego jej blondyna. Ściana wody przyczyniła się do pewnej izolacji od otoczenia, może stąd te dziwne uczucia. Nie mogła dać się zwiać fałszywemu poczuciu bycia niewidzialną, bo taka zdecydowanie w tej chwili nie była. Można by nawet rzec, że cała jej osoba stanowiła idealny obiekt pożądania dla zapewne głodnych wilków.
Póki działania Ourella dawały jej chwilę swobody, zatroszczyła się o pierwotny cel wyprawy. Byłoby bezsensownym stracić zdrowie i jednocześnie nawet nie uzyskać tego, po co początkowo tu przyszli. Jeżeli więc tylko miała okazję i jej wcześniejsze działania przyniosły pożądany skutek, to zgarnęła truchło ryjowca z ziemi. A nuż udałoby jej się umieścić go w którejś z przepastnych kieszeni płaszcza! Były szanse na to, że rzeczywiście się zmieści.
Cały ten zabieg nie mógł trwać długo, więc już po chwili wymordowana znów stała prosto na nogach, trzymając się możliwie jak najbliżej medyka. Wolną dłoń przytknęła delikatnie do ramienia blondyna, chcąc w chociaż tak niewielki sposób okazać mu swoje wsparcie. Jego rana na ręce wyglądała naprawdę brzydko, ale w tej chwili nie dało się nic z tym zrobić. Taka sytuacja tylko bardziej martwiła Akane, czuła się w jakiś sposób winna, że nie potrafi pomóc.
Korytarz z wody trochę ją zaskoczył, jednak nie było czasu na odgrywanie scenek. Ostatni raz zacisnęła delikatnie palce na ciele medyka.
- Masz nie dać się zabić! - zawołała w odpowiedzi i rzuciła się we wskazanym przezeń kierunku. Nie była mistrzynią wspinaczki, ale starała się jak mogła znaleźć jakieś dogodne gałęzie i usytuować się przynajmniej trochę wyżej. Przynajmniej nie miała dużych problemów z gimnastyką, huh. Przy okazji rozglądała się też, czy któryś z przeciwników jej nie dostrzegł, bo to już by wymagało robienia uników i żałosnych prób obrony przy użyciu noża. Tak czy siak dookoła panował taki chaos, że trudno było się połapać w czymkolwiek, stąd też wolała skupić się na swoim zadaniu. Przynajmniej na razie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.15 3:02  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
Kłapnął ostrzegawczo pyskiem chlapiąc dookoła śliną wymieszaną ze świeżą krwią swojej ofiary, nim ponownie wgryzł się w kark mniejszego wilka. Nie puszczał, nawet w chwili, kiedy poczuł ból na swoim własnym ciele. To było nic. Potężne szczęki z każdą kolejną chwilą zaciskały się coraz mocniej, aż wreszcie do jego uszu dotarł cudowny dźwięk pękających kości zwiastujących złamanie karku. Ale nawet wtedy nie puszczał. Natomiast odwrócił głowę nieco w bok, szurając trzymanym w pysku wilkiem, jakby to była tylko psia zabawka i zlokalizował innego wilka otumanionego mgłą. Dobrze, póki co został zneutralizowany na tyle, że nie powinien stanowić większego zagrożenia. Zajmie się nim później, kiedy reszta zwierząt zostanie sprzątnięta.
Zupełnie zapominając o obecności kobiety i Ourella, skupił się na pozostałej trójce. Szarpnął mocno pyskiem, kładąc łapę na truchle i wyszarpnął spory kawał mięsa nieżywego basiora, barwiąc trawę dookoła szkarłatnymi kroplami krwi. Nie odsunął się ani też nie atakował kiedy dwa rude wilki ruszyły z atakiem na niego. Mało tego, nachylił się nieco odsłaniając swoje cielsko, cierpliwie czekając, aż te wgryzą się w jego ciało. Jeszcze trochę… kawałek…. Impuls bólu. Na to czekał.
Jak na zawołanie na polanie rozległ się kolejny, nieprzyjemny dźwięk pękających kości, kiedy z cielska Sheby wyrosło kila ostrych kości, przebijając nie tylko jego skórę ale również i dwa inne ciała, które były zajęte kąsaniem go. Wiedział, że dużo ryzykuje, ale wybrał mniejsze zło.
Kościste kolce powinny bezbłędnie przebić oba stworzenia, chyba, że te wykazałyby się niezwykłą zwinnością, ale mgła, która pokrywała jego ciało powinna nieco otumanić ich zmysły. Na tyle, by nie wyczuły niebezpieczeństwa. Czuł ciepłą, lepką ciecz, która pokrywała jego ciało. Nie wiedział jak wiele z niej należy do ofiar a jak wiele do niego. Zmęczenie z każdą kolejną chwilą zaczynało stawać się nieznośne, ale złote ślepia skupiły się na ostatnim oponencie. Dopiero teraz wypuścił martwego już wilka i poruszył pyskiem, schlapując resztki flaków, mięsa i krwi, szczerząc w upiornym wyraźnie swój pysk. Kości powoli zaczęły się wsuwać w swoje miejsce, zrzucając tym samym pozostałe wilki na trawę. Zrobił pierwszy krok w stronę zwierzęcia. A potem kolejny i… odbił się silnymi łapami od podłoża, przystępując do ataku. Kiedy tylko znalazł się dostatecznie blisko, mgła pokryła większy obszar, zamykając go i jego przeciwnika w mglistej kuli. Chciał go osłabić, pozbawić zmysłów, by bez problemu wgryźć się w jego kark i go złamać. Kąsał i gryzł w okolicach karku, ale zadowoliłby się również i innymi częściami jego ciała. Umysł Sheby był teraz nastawiony tylko i wyłącznie na jeden cel: zabić i rozszarpać.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.10.15 18:09  •  Strumień przecinający ogrody. - Page 6 Empty Re: Strumień przecinający ogrody.
MISTRZ GRY.
|| Od MG: bo mi się samemu jebie. Na dole postu dam rozpiskę, ile jest wilków i który co robi. |:

Najwidoczniej tym razem Bóg postanowił być łaskawy, bo żaden wilk nie dostrzegł swojej szansy na zaatakowanie Ourella i Akane w chwili, w której wodna ściana zrobiła się cieńsza. Rzuciły się na Jinxa, jak mohery na bezbożnika.

Akane w tej chwili udało się wziąć w ręce ryjowca – nie był jednak martwy. Dogorywał, ale duch nadal przemykał przez jego ciało, nie chcąc ulecieć i dać im pełnej satysfakcji. Oślizgłe stworzenie wiło się w jej dłoniach; było grube, mięsiste, ruchliwe i wilgotne. Utrzymanie go w rękach wymagało więc dodatkowego skupienia się. Tym bardziej, że bestia nie była wielkości dłoni, a przedramienia wymordowanej. Robak wyginał się na wszystkie możliwe strony, przypominając raczej bardzo skoczną rybę, wyrzuconą na brzeg, niźli potulne stworzonko, które da się umieścić w kieszeni (pomijając jego... gabaryty). W dodatku z otworu gębowego, którym cały czas starał się przyssać do odsłoniętej skóry Akane, wydostawało się co rusz nieco kleista substancja.

I w momencie, w którym Akane biegła do drzewa wyznaczonego przez Ourella (użerając się z ryjowcem), Jinx przyjął na siebie dwójkę rudych wilków. Oba rzuciły się mu na grzbiet, oba wgryzły się nie tylko zębami, ale i pazurami, orząc jego skórę bardzo głęboko. Zaraz jednak rozległ się trzask, przemieszany ze skomleniem i popiskiwaniami obu zwierząt. Jeden z rudych wilków został przebity na wylot, krztusząc się czerwienią; drugiemu Jinx przebił bok z głuchym hukiem łamanych kości. Padły po jego bokach – pierwszy już jako truchło; drugi ciężko dysząc, próbując nawet wstać, ale zawsze upadając na ziemię.

Biały wilk w tym czasie spojrzał krwistym spojrzeniem prosto w ślepia cienistego oponenta. Był o wiele większy od swoich pobratymców – przewyższał ich praktycznie dwukrotnie, dzięki temu dorównując nie tylko wciąż dogorywającemu, rdzawemu alfie, ale również Jinxowi, który rzucił się do ataku, rozwierając paszczę i napadając na śnieżnego basiora, który nie pozostał mu dłużny.

Ponad odgłosami szamotaniny rozległy się nowe głosy. Wycie. Wpierw jedno, długie, głośne, wręcz piskliwe. Zaraz po nim dwa następne... nie. Cztery następne. Pięć. Może więcej?

Mgła stłumiła zmysły białego wilka, który z warkotem trzymał Shebę za szyję. Felernym trafem złapał dokładnie w miejscu rany, zadanej przez poprzedniego przeciwnika wymordowanego. Teraz jednak w tumanie kurzu, w akompaniamencie charkotu, trzymał go jak zakleszczone szczypce, mimo faktu, że i na śnieżnym futrze pojawiły się szkarłatne plamy krwi.

Akane nie uda się wejść na drzewo, jeśli nie zostawi ryjowca (względnie nie wymyśli sposobu, jak go trzymać/nie uśmierci go na amen).


|| AGRESORZY:
x czarny wilk uśmiercony
x złoty wilk – oddziaływanie mocy Jinxa (2/3)
x rudy wilk #1 uśmiercony
x rudy wilk #2 – złamane kości (żebra).
x biały wilk – oddziaływanie mocy Jinxa (2/3); rana na karku od kłów Jinxa. [Jinx]

1/2

OBRAŻENIA:
x OURELL: rana po kłach na prawym nadgarstku (dość mocno krwawi i szczypie, ale może w miarę sprawnie nią manewrować).
x JINX: zadrapania po pazurach na lewym boku i pysku/policzku; rana na szyi (niegroźna); ślady po kłach i pazurach na grzbiecie.
x AKANE: drętwienie dłoni.

UŻYCIE MOCY:
x OURELL:
- hydrokineza: 2/3
- niewidzialność: 1/3
x JINX:
- kontrola mgły: 2/3
- kontrola kości: 1/3
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 15 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 15  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach