Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 07.02.18 15:08  •  Automat z kocią karmą Empty Automat z kocią karmą
Automat z kocią karmą TJTduli

Należący do jednego z mniejszych sklepów zoologicznych automat z paczkami, puszkami i saszetkami kociej karmy. Działa całodobowo i co najważniejsze - również na monety. Nic szczególnego.

--------

Lazarus wolał nie pchać się do sklepu, więc poczekał dokładnie co do minuty, w której zamykali zwierzakowy interes, wymienił uśmiechy z mijającym go właścicielem i dopadł do automatu. Kasę, którą notorycznie podbierał innym powinien poprzeznaczać na coś mniej legalnego, kupić sobie w końcu porządną działeczkę Tajfuna, a nie jak nastolatek pod kioskiem ciułać drobniaki na jednego papierosa. W tym wypadku na saszetkę z karmą, a nawet więcej niż jedną bo mimo, że Lazarus nie bardzo radził sobie z ustaleniem ile rzeczywiście pieniędzy chce od niego automat to powolutku ich współpraca nabierała sensu. Po chwili łowca miał już kilka małych opakowań o różnych smakach, które chował do przedniej kieszeni w bluzie zastanawiając się jak podzielić to później między wszystkie jego koty - te ściekowe, miejskie i desperackie. W dłoni nadal miał kilka drobnych, które systematycznie wrzucał do maszyny. Jak szaleć to szaleć. Kocie chrupki za wszystko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.18 17:17  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Ucieczka nie należała do zbyt chwalebnych uczynków na koncie anioła dziwnych przypadków, jednakże była wyjściem słuszniejszym niż pozostanie w miejscu, w którym był zagrożony z każdej strony. Rudzielec pod postacią cienia przemierzał kolejne metry, chowając się w ciemnościach jak spłoszone zwierzę i czując się tak, jakby ktoś nieustannie czaił się na niego za każdym jednym zakrętem. Trochę czasu zajęło mu uspokojenie myśli i doprowadzenie się do stanu, w którym mógłby funkcjonować w miarę normalnie. Ból ręki nie ustępował i pewnie trzymać go jeszcze będzie przez dłuższy czas niczym okrutne znamię tchórzostwa i porażki.
 Powróciwszy do postaci ludzkiej wciąż był roztrzęsiony i było to widać po tym, jak stawiał kroki. Czuł, że nogi ma jak z waty, przez co nie mógł nawet normalnie chodzić. Potykał się o własne nogi, krawężniki, jakieś zdradliwe pęknięcie w chodniku też się znalazło. Ani śmiał obrócić głowy gdziekolwiek, jakby obawiał się, że lada moment ktoś na niego wyskoczy i postanowi go nastraszyć. Wzdrygnął się intensywnie na samą myśl o tym. Wiedział, że popełnił błąd i ta świadomość go prześladowała.
 Wśród mijanych ludzi, jak się zdawało, natknął się na kogoś całkiem znajomego — na uroczego chłopca spotkanego kilkukrotnie na Desperacji, który lubił otrzymywać od Velka prezenty. Cóż za niezwykłe spotkanie! Anielskie serce zabiło mocniej na ten widok — do zidentyfikowania potencjalnej przyjaznej twarzy musiał już tylko dostrzec jej twarz, dokładnie tak! Poczuł się jakby z objęć niesamowicie ulewnego deszczu w końcu przeszedł pod dach, dostał kubek ciepłej czekolady i jeszcze ktoś mu wytarł włosy miękkim ręcznikiem.
 – Laziu, Laziu! – Odezwał się, podchodząc (ba, niemalże kicając) bliżej. Czuł się tym lepiej, że mógł przejść na słowiański język zamiast azjatyckiego, zwłaszcza, że polski należał do jego ulubionych.
 – Co cię tu sprowadza? Dzień dobry! Moje serce bije mocniutko na widok każdej twarzy przyjaznej, a twoja wszak mej przychylna, prawda? – Przeciągnął obie sylaby ostatniego słowa, mrużąc przy tym oczy z rozbawieniem i serdecznością. Usta w kolei wyciągnął w niby to chytrym, choć przyjaznym uśmiechu. To, czego teraz potrzebował, to odwrócenie uwagi od nieszczęścia, jakie sam sobie zgotował.
 – Oo! Laziu, a co to? Wyjawisz mi działania  sposoby machiny tej przedziwnej? – Dodał entuzjastycznie, wskazując łebkiem na automat z karmą. Cóż za dziwy niezwykłe, a jakże fascynujące!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.18 18:37  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Moneta za monetą wpadały do automatu, a Lazarus zastanawiał się czy dałby radę obrobić w nocy jakąś fontannę z drobniaków i wykupić wszelkie dobra jakie kryła w sobie kocia maszyna. Obawiał się tylko, że wkrótce właściciele sklepu postanowią wymienić automat na jeden z tych najnowszych, a jak już łowca zdążył się zorientować - one działały tylko na elektroniczny hajs z przepustek. Westchnął ciężko. Kolejny powód żeby zdobyć fałszywkę.
- Cześć Velsiu - odpowiedział machinalnie na przywitanie i dopiero po chwili dotarło do niego, kto go tutaj zaczepia.
Gwałtownie podniósł głowę i nawet nie musiał obracać jej w stronę anioła bo już w odbiciu szyby widział jego ucieszoną buźkę. Buźkę, której nie powinien widzieć w mieście. Zlustrował cały wygląd chłopaka krytycznym spojrzeniem. Nawet on sam nie zwracał na siebie takiej uwagi jak cyrkowy kubraczek Velesa. Zdążył jeszcze rzucić podejrzliwe spojrzenie na boki czy przez niego nikt się za bardzo na nich nie gapi. Jeszcze tego by im brakowało.
- Nie powinieneś wchodzić do miasta - rzucił chłodno, chcąc ostudzić jego niepotrzebną radość - A już na pewno nie bez normalnego ubrania. Jeszcze cię nie aresztowali?
Próbował się powstrzymać, ale to już było silniejsze od niego. Nie tylko warknięcie posłane aniołowi, ale i zdjęcie mu kapelusza z głowy. Jednak mimo szczerych chęci nie rzucił go gdzieś w kąt tylko wcisnął Velesowi w dłonie. Westchnął cierpiętniczo. Powinien być miły dla anioła bo inaczej ten nie przyniesie mu więcej fantów z Edenu.
- Tak, przychylna, przyjazna, miła, kochana i w ogóle cieszę się, że cię widzę - odpowiedział mu uśmiechem, chociaż trudno było mu w tej sytuacji się do niego zmusić - Zbieram jedzonko dla biednych desperackich kotków, które bez niego pomarły by z głodu i smutku i spotkała je najgorsza gorszość i najsmutniejsza smutność. A ty? W mieście raczej nie ma komu ani po co pomagać. Oni mają wszystko. Od dobrobytu im się w dupskach przewraca.
Może jak zagra temu klaunowi na emocjach i pokaże jaki jest dobry i uczynny dla innych to ten później postanowi mu to wynagrodzić? Lazarus nie obraziłby się za kosz edeńskich owoców. Ciekawe czy mają tam kiwi. Cholernie zjadłby kiwi.
- To maszyna, która czyni kocie jedzenie. Patrz, wrzucasz tu monetki... Czekasz na światełko, że monetek jest wystarczająco, wybierasz jedzonko i... - poczekał aż kolejna saszetka wypadnie z automatu i włożył ją Velesowi do kieszeni kubraczka - i masz. Możesz dać to jakiemuś kotu. Tylko otwarte. Desperatom możesz dawać zamknięte, oni sobie poradzą.
Lazarus wcale a wcale nie wybierał smaków kociej karmy względem osobistych preferencji by później, za murami, mieć co jeść. Wcale. Wcaaale.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.18 16:50  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Jego radość płonęła niczym namiętność w romansie zakazanym rodem z kart szekspirowskich opowieści, niczym wrogie okręty pod ostrzałem greckiego ognia, niczym kuchnia, gdy Vel Vel próbuje upiec ciastka! Podskoczył w miejscu jak sprężynka, kiedy usłyszał, że Laziu go wita i kiedy zauważył, że ten patrzy na jego odbicie. Mógł zobaczyć uśmiech, zbyt entuzjastyczny i zbyt szeroki, żeby należał do człowieka w miarę normalnego. Gdyby spróbować sobie wyobrazić, jaką minę miałaby dusza ucieszonego szczeniaczka na widok właściciela, to… To właśnie byłaby ta minka, którą obecnie miał anioł!
Nie aresztowali, atoli chęć taką wyraził dżentelmen pełen uprzejmości i kultury! – Nie uznał tego warknięcia za jakkolwiek nieuprzejme czy agresywne. Bardziej odebrał je jako coś pokroju „jak ci minął dzień, mój ukochany przyjacielu?”, przez co serduszko anielskie bardziej się ucieszyło. Trochę się skulił i zrobił minę skruszonego szczeniaczka, kiedy Boris zerwał mu z łebka cylinder i odruchowo, gdy już otrzymał go do rąk własnych, przycisnął go do siebie cierpiącą łapką. Skrzywił się na krótką chwilę z bólu, jednakże lada moment na jego twarz powrócił uśmiech.
Niuniuniu~ Nie mów tak nieładnie, kiedy to rzeczy ładne i zgrabne robisz. Och, koteczki pewnie docenią! Ale czy to dobre? Zdrowe dla nich? Winny niemięsne jeść? A cóż tam! Kawałki mięsa w paczuszkach? Chciałbym dostrzec! Ułożyłbym pieśń o twych dokonaniach, jednakże śpiew nie jest moją mocną stroną! – Roześmiał się słodko i serdecznie, licząc na to, że zarazi Lazarusa amicus perfidis nieskończoną swą radością.
O, o, o, mam trochę monet! Mam!  – Sięgnął łapką do kieszeni spodni i wyciągnął z niej kilka monet w różnych rozmiarach i kształtach, po czym wcisnął je w lazne rączki.
Zdecydowanie jak zawitam tu w mieście raz jeszcze  lub gdy natknę się na ciebie wiesz gdzie, to dam ci jakieś ciasteczka! I różne fajne rzeczy. Ach, chciałbyś czegoś? Kiedy urodziny? Pięknym dniem są zapewne, ja ich nie posiadam! Za stary jestem, widzisz!  – Rzucił ze śmiechem po raz kolejny. Czekał niecierpliwie, aż ten zacznie odprawiać magię z monetami. Ludzie je w końcu lubili! Patrzył natomiast jak tamten wciska mu saszetkę i spojrzał na Lazarusa tak, jakby patrzył na wielką wyrocznię. Pokiwał łebkiem ze zrozumieniem, rozdziawiając przy tym nieco usta. Fascynujące!
Laziu, Laziu, a ty co robisz? Co słychać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.18 22:40  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Sprawiający wrażenie najszczęśliwszego aniołka pod miejską sztuczną kopułą Veles był idealnym przeciwieństwem do Lazrusa, który z każdą kolejną chwilą ich rozmowy wyglądał coraz bardziej jak siedem nieszczęść. Klaun był absorbujący, a w dodatku wysławiał się w specyficzny sposób, który łowca musiał powoli przetwarzać sobie w łebku by pojąć chociaż kontekst jego wypowiedzi. W tej chwili wyglądało na to, że wojsko próbowało mu się już dobrać do jego cyrkowego tyłka. Boris rozejrzał się niepewnie. Zawsze istniała szansa, że przyszli za nim aż tutaj.
- Zrobili ci jakąś krzywdę? Psociłeś się im, że chcieli cię zamknąć? Nie przyznałeś się chyba nikomu, że nie jesteś z Miasta, co?
Wolał upewnić się co do reakcji pierzastego, w końcu w łowczym mniemaniu władza nie należała do przesadnie delikatnych osób i nawet podczas zwykłej kontroli potrafili przyprawić któregoś z rebeliantów o poważną kontuzję, nie wspominając o tym jakie szkody mógł odnieść ten naiwny dzieciak. Jego kolejne słowa nie wzbudziły w Lazarusie jednak żadnej radości bo zmusić tego ponuraka do uśmiechu w takiej sytuacji nie było zbyt łatwo. Zdążył zarejestrować jednak, że Veles wzbudza znaczne zainteresowanie mijających ich ludzi. Głównie przez swoje ekstrawaganckie zachowanie. Mimo to nie zganił go, lecz odruchowo wziął od niego dziwne monety. W końcu jeżeli dziecko podaje ci plastikowy telefon to też go bez wahania odbierasz, nieważne ile masz lat i kim jesteś.
- Wiesz co... te monety chyba nie pasują do tej maszyny - powiedział powoli, nie chcąc ryzykować, że automat jednak nie przełknie tych cudów zamierzchłych czasów i łowca straci dostęp do kociej karmy już na wieki - Ale na pewno dostaniesz za nie różne fajne rzeczy na Desperacji!
Oddał mu pieniądze, co było dość nie spotykane jak na tak chytrą łajzę jaką na co dzień był. Już można było nawet zacząć podejrzewać go o jakieś choróbsko, ale gdy tylko usłyszał o przynoszeniu mu anielskich rzeczy, natychmiast nadstawił uważnie uszy, łasy na darmowe fanty.
- Wiesz przecież, że ja sobie świetnie poradzę. Zajmij się tymi, którzy tego potrzebują. Chociaż wiesz,
przydałoby mi się trochę tych waszych edeńskich kwiatków. Jak one się wabiły? Ire? No i tradycyjnie - woda
- odparł przesadnie skromnie.
Dobrze wiedział co działa na te pierzaste, kłamliwe wymordowane kurczaki. Co je chwyta za serduszka i co sprawia, że można od nich wycyganić więcej luksusów, w których żyły w swojej małej magicznej krainie. Łajza kochał grać innym na emocjach, a im biedniejsze stworzenie mógł z siebie zrobić, tym lepiej.
- Urodziny mam na jesień, niezbyt ładny dzień. Robi się już zimno, na Desperacji wtedy coraz trudniej o jedzenie... Może to jednak lepiej, że nie masz urodzin. Co jakby wypadły w jakiś smutny dzień? Takie dobre duszyczki jak ty nie powinny mieć powodów do martwienia się.
Mrugnął do Velsia. Był okropnym człowiekiem. Jeżeli Sąd Ostateczny naprawdę istnieje to go żywcem, bez kolejki wrzucą do jednego kotła z tym postrzelonym artystą z dawnych czasów, Adolfem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.18 19:28  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Ach! Wątpię, by tamten opiekun praw wszelakich chciał mi krzywdę poczynić, niemniej jednak młodzian o dłoni wyćwiczonej nadmiernie zdzielił mnie boleśnie w rękę. Może to dlatego, że jako cień czmychnąłem czym prędzej i z oczu dorosłego zniknąłem? Ciężkie to, za ciężkie by naturę opisać! – Wytłumaczył, żywo gestykulując obiema dłońmi. Poszczególne gesty prawej, która oberwała z kotka, były jednak słabsze i jakby stłumione, wskazujące na to, że właśnie ta łapka go boli. Niech ta anielska regeneracja zrobi swoje…
I… przyznałem… dziewczęciu, którego miałem być stróżem! Ale chyba mnie nie polubiła, Laziu – Zrobił skruszoną minę, za bardzo odstającą od błazeńskich uśmiechów. Naprawdę się tym przejął, naprawdę miał ochotę się rozpłakać, naprawdę… Nie powinien pokazywać innym takich rzeczy.
Ale nikt za mną nie szedł! Tylko wszedłem po rynnie do domu panienki i Szekspira recytowałem. Naga jednak była niemalże, co i mnie i ją przeraziło! Prawiem z rynny rzeczonej spadł i zadnicę obił! – I z tymi słowy obrócił się do Lazarusa i zaprezentował niemalże obite tyły, po czym znów z gracją obrócił się do mężczyzny przodem. Na twarz powrócił uśmiech, idealnie pasujący do głupoty velkowych podskoków.
Ooo, nie da rady? Najsmutniej! – Jęknął z żalem do łowcy, po czym przyjął z powrotem pieniądze, które sam mu dał. Jedną monetę, koślawą i zdecydowanie niezbyt okrągłą, przekazał jednak swojemu kompanowi.
Mój miły, jesteś pewien, że nie trzeba poratować ciebie? To na szczęście, mając ją w kieszeni nigdy nie spotkało mnie nic złego! – No, nie licząc małej obławy S.SPEC i rozwalonej łapki, ale bez ryzyka nie ma zabawy!
I ojeja, co można za nie dostać? Na pewno byś nie chciał trochę? Taki dobry jesteś! – I, co najgorsze, anioł naprawdę w to wierzył…
Aw, nie lubisz urodzin, Laziu? Możemy świętować nie-urodziny, bo ja nie mam, ty swoich nie lubisz! Jak myślisz? Pójdziemy na ciaaaastkooo… – Powiedział rozmarzonym głosem, przybierając przy tym kolejną głupiutką minę, tym razem pełną rozkoszy. Brakowało tylko, żeby się zapluł z radości. – Chciałbyś gdzieś iść? Chodźmy! – Dodał tonem podekscytowanego dzieciaka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.18 14:22  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Ręka błazna nie wyglądała na złamaną, chociaż tyle dobrego, bo Lazarus już szukał w myślach potencjalnego medyka dla tego dzieciaka. Kolejne słowa stanowiły jednak kolejne ciosy dla łowcy.
- Veleeees... - jęknął zrozpaczony - Nie wolno nikomu w mieście mówić, że nie jest się stąd. To groźne. Masz obiecać, że więcej się nikomu nie przyznasz, tak?
Mimo przemykających obok nich ludzi mogli rozmawiać bez przeszkód na takie tematy, a przynajmniej sam łowca podejrzewał, że mało kto zna tutaj polski na tyle by móc wyłapać sens ich wypowiedzi. Choć niepokoiło go, że zwracają na siebie uwagę. Oboje wyglądali nietypowo. A już na pewno nietypowo wyglądał klaun prezentujący ruskowi swoje obite tyły. Jakiś mężczyzna rzucił zaciekawionym spojrzeniem na całą sytuację, ale dostał tylko w odpowiedzi oczekujący niewpierdalania się w nieswoje sprawy wzrok Borisa.
- Czyli jesteś oskarżony o włamanie, podglądanie i znając te miejskie suki to o gwałt ze szczególnym okrucieństwem - podsumował, opierając skroń o zimny metal automatu.
Obcowanie z Velesem było wyzwaniem. Wyzwaniem o tyle trudnym i potężnym, że przypominało zajmowanie się dzieckiem, które w każdej chwili może się rozpłakać i każdy krok należało dokładnie przemyśleć. Ale jak Boris miał się nim zajmować skoro nawet własne dzieciaki trzymał na dystans bo zwyczajnie nie wiedział jak obchodzić się z istotami o psychice w stadium larwalnym. Wziął od niego monetę, obracając ją przez chwilę w placach zastanawiając się co ma z tym cholerstwem zrobić, a na rozentuzjazmowany pomysł pójścia gdziekolwiek odpowiedział tylko niezbyt zadowolonym spojrzeniem.
- Nie mamy miejskich pieniędzy żeby ci kupić ciastko - stwierdził, mając nadzieję, że ostudzi tym anielski zapał co do prób wmieszania się w zwyczajnych mieszkańców - A smutni panowie w mundurach bądź bardzo źli jak weźmiemy sobie cokolwiek bez płacenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.18 22:31  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Pokiwał głupiutkim łebkiem, przybierając przy tym skruszoną minę. Anioł wiedział, że bywał zbyt impulsywny i łatwowierny, ale nie spodziewał się, że ludzie mogliby to ze szczerą złośliwością wykorzystywać. Nie lubił kłamać, ale przecież kłamstwem nie będzie wczucie się w rolę! Jeszcze nie reagując własnymi słowami na te, które padły ze strony Lazarusa, anioł dziwnych przypadków zdjął maskę zasłaniającą część jego twarzy — tę z błękitnym okiem — i popatrzył na Łowcę pytająco.
 – Czy jeśli twarzy nie chowam, wydaję się bardziej tutejszy? Może oko ze skazą ukrywać? – Przyłożył maskę do złotej tęczówki. Przez prawe oko przebiegała wąska blizna, a choć nie była największa, to zupełnie nie pasowała do niewinności jej właściciela.
 – Winienem włosy ściąć? Mało kto tak się nosi. Nie chcę stanowić problemu dla innych i być groźnym… – Bo właśnie tak zrozumiał to wszystko Veles i właśnie dlatego było mu niezmiernie smutno. Ale to, co czuł teraz, było niczym w porównaniu z tym, co poczuł, gdy usłyszał, co orzekł Lazarus. Serce anioła znowu ścisnęło się tak, jakby zaraz miało eksplodować na milion kawałków, natomiast ucisk w gardle przypominał uczucie duszenia się.
 – J-ja wszedłem dopiero jak pozwoliła – Powiedział to, co rzekłby każdy gwałciciel, jednak w przeciwieństwie do któregokolwiek z nich, anioł prawdziwą czuł skruchę i prawdziwie niewinnym był. Jego głos wypełnił nieprzesadzony żal i niezrozumienie. Przecież nie zrobił nic złego. Czyżby ludzie nie lubili mieć gości przybywających z pieśnią i dobrym słowem na ustach?
 – Owww… Myślisz, że takich nie lubią…? – Zapytał, pokazując znowu garstkę dukatów o kształtach rozmaitych. Jego serce znowu się zasmuciło. Robił wszak przykrość każdemu sklepikarzowi, któremu płacił dziwacznymi monetami, a oni jedynie ze względu na uprzejmość nie śmieli nie przyjąć.
 – Ne… Laziu, Laziu – Zagaił już pogodniej, z nową, pozytywną energią. – A umiesz żyć w mieście? Chciałbyś mnie tego nauczyć…? Jesteś tutejszy? Chyba nie! Bo bywasz tam tam tam! Na Desperację to tylko wojskowi chodzą? Powiedz powiedz~ I w sumie to bezpiecznie tak tu stać jak nas nie lubią…? – Brakowało jeszcze pytania o to, skąd się biorą dzieci. Ale to w swoim czasie. Rozejrzał się po okolicy. Ciekawe, czy był tu ktoś, kto pomógłby mu się zaaklimatyzować i przystawać do ludzi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.18 21:04  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Oberwał kolejną serią nieoczekiwanych pytań, które wszystkie na raz składały się na całkiem ponure podejrzenia względem anioła. Jeżeli okazałyby się prawdziwe to Lazarus nie mógłby na to pozwolić. Jego dostawca edeńskich dobroci nie mógł zostać w uwięziony w tych murach. Obojętnie czy z własnej woli czy też nie.
- Nie chcesz chyba zostać w mieście, co? - spytał, choć doskonale znał odpowiedź - Chyba nie dla tej dziewczyny...?
Pokiwał twierdząco głową, gdy anioł zdjął z twarzy tę dziwną maskę. Maski były dla rebeliantów, a nie dla grzecznych chłopców, dla których ostatnim miejscem, w którym powinni się znaleźć był areszt.
- Schyl łeb... Ale nie aż tak. Czekaj, nie ruszaj się - poinstruował go, próbując potargać mu grzywkę do tego stopnia by jakoś utrzymała się zasłaniając to mniej ludzkie oko - Akurat włosy to jedyne co cię teraz ratuje, ale ubranie za bardzo przyciąga uwagę. Tylko go nie ściągaj teraz! I tak zawsze się dziwiłem, że nic cię na Desperacji nie wpierdoliło skoro można cię wypatrzyć z daleka... Ale nie płacz mi tutaj, to inni są groźni, nie ty.
Łowca nie bardzo wiedział w którą stronę ma teraz iść. Z jednej strony mógłby chociaż spróbować upodobnić Velesa do innych mieszkańców by jak najbardziej zminimalizować ryzyko jego złapania, a z drugiej nie chciał go tutaj zostawiać. Wszystko przez jakąś przeklętą dziewuchę. Nie odbierze mu darmowej wody na pustkowiach, niedoczekanie jej.
- Zawsze tak jest, najpierw pozwolą, a później twierdzą, że wcale tak nie było i jest pisk i krzyk i policja - westchnął ciężko, wczuwając się w sytuację biednego skrzydlatego gwałciciela - Dlatego najfajniej będzie, gdy wrócisz ze mną na Desperację! Będziemy się tam lepiej bawić niż tutaj... Nikt nie będzie na ciebie krzyczał, nikt nie skrzywdzi ci łapki, ludzie ucieszą się na twoje monetki... Zobaczysz!
Nie wiedział co działa na te naiwne anioły. Obietnice, groźby, prośby? Zachłanna bestia była w stanie w tym momencie zacząć turlać się po chodniku byle zaskarbić sobie przedłużenie oferty na edeńską wodę i owoce i nawet te ich dziwne kocyki. Ale wymordowane kurczaki należało podchodzić sposobem.
- Och Velsiu, Velsiu... Mógłbym spróbować nauczyć cię żyć w mieście. To w końcu nic trudnego. Tutaj ludzie mają wszystko i wystarczy się tylko dobrze ukrywać. Ale to będzie lekcja przyspieszona. Muszę w końcu wracać za mury, do San Pedro, na groźną Desperację. Wiesz, czekają tam głodne kotki. Skoro ty zostaniesz tutaj to ktoś musi im pomóc żeby nie pomarły z głodu i chłodu i samochody wojska nie wkręciły ich w koła... - stwierdził dramatycznie, skubiąc jedną z saszetek z kocim żarciem i co chwilę rzucając aniołowi ukryte za ciemnymi okularami pytające spojrzenia by wyłapać czy był dostatecznie przekonujący.
Już on mu te durne pomysły ze łba wybije.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.18 23:19  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Chciałem, w istocie, zostać w mieście dla pani mojej... Teraz jednak decyzja ta od pewności zdaje się oddalać. Ona mnie chyba nie lubi – Odparł smutno, a potem posłusznie łeb swój schylił.
 Laziu był dla niego trochę zbyt stanowczy, ale  doceniał ludzi, którzy potrafili twardo postawić na swoim. Sam nie czuł się jakoś szczególnie poszkodowany faktem, że łowca taki był wobec niego, bezpośredniość była ważna, a dotyk też nie był za bardzo nieprzyjemny... Choć anioł nie pojmował, czemu Lazik serdeczny tak go tarmosi! Ale może chciał go pogłaskać, a krótkimi łapkami nie sięgał? I dlatego wyszło pokracznie?
 – Ajaj, aj... unn... – Wydał z siebie krótką serię dziwacznych dźwięków. – Jeju, śmiesznie tak! – spojrzał na grzywkę i już odruchowo chciał w nią dmuchnąć, by rozpędzić włosy czające się na oko, jednak posłusznie tkwił tak, jak jego przyjaciel nakazał.
 – Co to... ale co to znaczy "wpierdolić"? – Zaczyna się. Przybrał minkę tak niewinną jak tylko się da. Raz czy dwa natknął się na nie w książkach ze schyłku życia świata przed apokalipsą, jednak nie rozumiał go. Pewnie było żartobliwe, a jemu slang się zatarł w łebku.
 – Nie wiedziałem, że inni są groźni! – Czy kogoś to dziwi?
 – Och, to również stróżem być chciałeś? Czy tego też mógłbyś mnie nauczyć? – Spytał entuzjastycznie, a w błękitnym oku pojawiły się podekscytowane iskierki. Wiedział, że Boris nie był stróżem przynajmniej w pojęciu anielskim, ale potrzebował odwrócenia swojej uwagi od pewnych rzeczy. I jakoś przez myśl nie przeszły mu niegodziwości wszelkie, jakie Laziu krył w wypowiedziach.
 – Och! W istocie, na tereny Desperacji udać się muszę. Tworzymy miejsce dla nieszczęsnych i zagubionych. – Pokiwał łebkiem entuzjastycznie. Był dumny z realizacji tego projektu i uważał go za dobry krok dla aniołów. – Słyszałeś o ataku na szpital? Przestał być neutralny, tak w pewnym sensie! Dlatego tworzymy nowe miejsce, chronione przez nas w zupełności. Mogę cię tam zaprosić! Albo do domu mojego~! – Brzmiał jak dziecko chwalące się domkiem na drzewie.
 – Może będę mógł rozdawać monetki jak ordery dzielnego pacjenta! – Zaklaskał w dłonie, robiąc rozmarzoną minę.
 – O nie, to okropne! Biedne kotki! Chciałbym im pomóc, umm... Mogę? Myślisz, że panienka nie zamarznie..? Tutaj mają wszystko, a kotki nic! Ma swoje łapki, ale z czasem męczą mu się fasolki i są smutne! Pomasowałbym kotku fasolku... Ale tak, muszę tam, jak wspomniałem, iść! Mam siły za dziesięciu! Mógłbym... nieść im więcej takich śmiechotek! – To była jego misja! Zdecydowanie!
 –  Czuję się zobowiązany do pomocy ci z kotkami, skoroś mi pomoc zaoferował!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.18 0:09  •  Automat z kocią karmą Empty Re: Automat z kocią karmą
Przynęta została zarzucona, a rybka najwyraźniej dała się skusić. Być może to był właśnie jeden z tych wieczorów podczas których Łowcy coś faktycznie łowili. Pierzasta istota nadawała się na ofiarę.
- Kurde, Veles. Nie jęcz jak cię dotykam - skarcił go, wyłapując podejrzliwy wzrok kolejnego przechodnia na zbyt ekspresyjne wyrażanie emocji przez anioła.
Fryzura może nie była najwyższych lotów i nie wytrzymałaby zbyt długo bo Lazarus mistrzem fryzjerstwa nie był, a jego własne kudły zwykle w majestatycznym bałaganie układał brud i kurz Desperacji. Mimo to był zadowolony z osiągniętego efektu. Dziwne ślepię anioła zostało w miarę zakamuflowane.
- Wyjaśnię ci jak zasłużysz - zbył go jak małe dziecko, nie chcąc wdawać się w szczegóły wyjaśniania przekleństw.
Może jego ciekawość będzie idealnym narzędziem by trzymać go w ryzach. Tak na wszelki wypadek bo mimo, że plan Borisa zdawał się iść całkowicie po jego myśli to najpewniej prędzej czy później pojawią się jakiekolwiek przeszkody. Sam fakt, że Veles zgodził się wrócić na Desperację nie był wystarczający. On musiał tam zostać. Za cenę wszelką, edeńskich dobroci i lazarusowego życia w komforcie. O ile tak można nazwać pustynne warunki. Łypnął na niego podejrzliwie.
- Nauczyć stróżowania? - powtórzył niepewnie, a jego chytry łeb natychmiast podsunął mu kolejny niegodny plan - Nie ma najmniejszego problemu. Nauczę cię jak być wiernym psem stróżującym. Poćwiczysz na mnie, a wtedy gdy wrócisz do panienki ona zobaczy, że ma do czynienia ze stróżem z prawdziwego zdarzenia i na pewno od razu wybaczy ci wszystko.
Gdzieś w maszynie zabulgotało i choć przy starych automatach było to normalne to Boris doskonale wiedział, że to dźwięk gotującej się w kotle lawy, która już czekała na jego przybycie za oszukiwanie anielskiego dziecka. Veles był taki grzeczny, taki niewinny, taki łatwowierny i naiwny.
Wspomnienie o szpitalu nie uszło jego uwadze i łowca szybko porównał informacje od dzieciaka z tymi, które otrzymał na zebraniu. Pokrywały się idealnie. Nie żeby żałował tego rzeźnickiego przybytku, ale nie miał zamiaru przyznawać się, że skazał przesłuchiwanych na śmierć za sam fakt bycia powiązanymi z atakiem. Miał grać rolę niewiniątka, póki co.
- Doskonale. Wszystko co jest prowadzone przez anioły jest lepsze...
... bo darmowe.
Na samo wspomnienie o dzielnych pacjentach przeszły mu ciarki po plecach. Wolał jednak uniknąć tego tematu.
- Panienka ma tutaj ogrzewanie, jedzenie, picie, zabawki i dużo przyjaciół. Poradzi sobie - zapewnił go jakby rozmawiali o jakimś nieporadnym zwierzęciu, a nie najpewniej prawie dorosłej osobie - A wiesz co mają kotki? Niepomasowane fasolki.
Naprawdę starał się powiedzieć to poważnie, ale to absurdalne stwierdzenie i co gorsza - wyobrażenie Nobu - sprawiło, że łowca parsknął śmiechem. Nie chcąc jednak by Veles poczuł się tym urażony, szybko się zreflektował.
- Póki co poniesiesz mi plecak, jak się już spakuje. Za dwie godziny spotykamy się pod murem. Zrozumiano?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach