Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 25 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18 ... 25  Next

Go down

Pisanie 27.09.14 14:15  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski

GO, GO, MG~!

Gawron kiwnął główką, gdy dwójka wypiła zawartość fiolki. Wydawał się zadowolony. W końcu nie musiał używać siły, a to już sukces!
Zawartość fiolki smakowała dziwnie. Dla Marcysi miała smak słonego karmelu,a dla Kissa - sól z dodatkiem przypraw. Po chwili poczuli się bardzo znużeni, a minutę później leżeli już nieprzytomni. A właściwie ich ciała, bo umysły sobie zawędrowały hen, daleko.
No to zaczynamy zabawę, kicie.
Kissao i Marcelina obudzili się właściwie jednocześnie. No, problem w tym, że obudzili się w lesie. A do tego nie takim zwykłym lesie, bo cholernie kolorowym. I ten zapach... Drzewa mały pnie z czekolady, a liście były z waty cukrowej, niebieskiej lub różowej. Kwiatki z marcepanu, dwójka przerażonych dzieciaków ukrytych za głazem, cukrowa, rozkosznie zielona trawa...
Dziećmi było najpewniej rodzeństwo, chłopiec i dziewczynka. Trzymali się za ręce i wyglądali z niepokojem zza kamienia.
- Marcelina i Kissao, to Wy? - pisnęła mała blondynka. - Czekaliśmy, już się baliśmy, że nie przyjdziecie! Musimy iść, chodźcie.
Po czym pobiegli w las, co chwilę oglądając się za siebie i nawołując. To idziecie za nimi czy nie? ~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.14 14:55  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
Otworzyła oczy, a jej nozdrza zostały staranowane przez mdły zapach słodyczy. Poderwała się na równe nogi, oglądając się za siebie, pocierając kilkakrotnie ślepia. Nie wierzyła własnym oczom. Już prawie nie pamiętała tego miejsca.
- Nie wierzę! Kissao, to jest... - powiedziała, chwytając jeden z kwiatków i wgryzając się w niego. Chwila skupienia i... cały, wielkie, tłusty kwiatek znalazł się w jej wyszczerzonej buzi. - ...marcepan! - krzyknęła, plując prawie okruchami. Oblizała się niewiarygodnie szybko, niczym wąż z kololololorowym językiem rodem z algidy. Wtedy właśnie zauważyła dwójkę małych dzieci za głazem. Co ona tu robi? To jest raj dla pedofilów, ewentualnie dendro-pedałków! - Jasiek? - zawołała, pokazując na niego palcem. - Małgośka?! Gdzie jest moja część szmalu? Pamiętacie, mieliśmy umowę! Ej, czekajcie! - prędko ruszyła za nimi. Oj nie, nie ujdzie im płazem to oszustwo!
Szła za dzieciakami. Było jak w bajce. A raczej baśni "Jaś i Małgosia". Uff, dobrze, że nie "Czerwony Kapturek", musiałaby załatwić obiecanego jointa wilkowi, a myśliwemu wsadzić w dupę strzelbę (tak, to również obiecała sierściuchowi - nie patrzcie tak, była pod wpływem grzybków halucynków!). Z ulgą zauważyła demona pędzącego za nią. Uff, dobrze, że to wielki spec nie tylko od ciała (hehe._.) ale i od umysłu. Wyleczy Cię z najgorszej deprechy. - Ar, co my tu robimy?! Trzeba było nie pić tej fiolki... Twoje ciało zostało tam, a ty jesteś tu! Módl się, żeby wzięli was za menelów, a nie jakichś zboczeńców, udający martwych i czający się na dziewczynki w spódniczkach... Jak dobrze, że mam Ciebie. Pomóż się nam stąd wydostać. ...bo mam kosę z Babą Jagą. Marcelina dostanie od niej po tyłku! Tego parapetu, za który - podobno - zapłaciła więcej niż Marcelina potrafi schować w kieszeni, nie wybaczy jej do końca jej i swoich dni. A może ona już nie żyje? Żyje, żyje. Złe zołzy żyją najdłużej. A Jasiek i Małgosia dalej wyglądają na jedenastolatki. Gdyby liczyć lata, w których ich ostatnio odwiedziłaś, teraz byliby... hmm... jakieś pięciokrotnie pełnoletni.
No, fakt. W każdej baśni tak było i zapewne będzie! Nie ważne, czy wbijesz jej mordę w ziemię, nie ważne, że utopisz w pralce, nie ważne, że zamkniesz ją w zmywarce na kilka lat. Ona i tak będzie czekała na Ciebie pod twoim łóżkiem. Albo, co gorsza - W ŁÓŻKU. A na lampie wisieć będzie siekiera.
Jakie piękne nawiązanie do historii Marcyśki .3.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.14 15:49  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
Kiedy Kissao wstał, przetarł oczy i otworzył je szeroko, od razu go zemdliło.
-Chciałem cukru.... Ale to jest przesada...
Potem spojrzał na dzieci, które już były kawałek dalej.
-A ci to co za jedni?
Jednak kiedy zobaczył jak Marcelina za nimi wręcz biegnie zrozumiał że Ci troje się znają. Nie chcąc pozostawać dłużej z tyłu a tym bardziej sam w tak mdlącym, kolorowym świecie. Wiedział że to za dużo dla niego... Za dużo cukru a jemu zacznie odwalać. Ruszył truchtem za całą trójką.
-Widzę ze ogarniasz bardziej co to jest... Wyjaśnisz mi o co tu chodzi?
Spytał gdy tylko dogonił towarzyszkę.
-Ostatni raz piłem coś co daje mi jakiś ptak... OSTATNI RAZ!
Denerwował się pod nosem, cały czas rozglądając się po tym kolorowym, pięknym i uroczym świecie. Brakowało jeszcze żeby przesłodki Bambii z czekolady, lukru lub równie słodkich rzeczy, biegał tu i tam... Normalnie raj dla diabetyków.... Tak... Super miejsce dla cukrzyków...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.14 21:59  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski

GO, GO, MG~!

To naprawdę dobrze, że poszliście za Jaśkiem i Gosią. Naprawdę. Bo gdybyście tylko się w pewnym momencie obejrzeli, to nie zobaczylibyście cukrowego lasu, tylko... cóż, co innego. Ale to niech na razie zostanie tajemnicą, ki-cie~
Rodzeństwo nie wyglądało, jakby kojarzyło Marcelinę z kiedyś. Po prostu stracili już zainteresowanie Kissem i Cyśką i trzymając się za łapki, parli naprzód.
Z tyłu powiał lodowaty wiaterek, ale wszystko wyglądało tak samo. Nic a nic nie było podejrzane.
Po około dziesięciu minutach energicznego marszu zza drzew ukazała się chatka. Czarna, z krwią na ścianach i radośnie dyndającym się wisielcem na gałęzi.
Wtf?
W każdym razie nie jest to miejsce, które chciałoby się odwiedzać. To... jak? Gocha i Jachu już zniknęli za drzwiami, wołając jeszcze u progu "Chodźcie, chodźcie!".
A z tyłu znów powiało chłodem, hue.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.14 20:44  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
Z głośnym westchnięciem wsadziła ręce do kieszeni i wzruszyła ramionami. - Ja nie chcę cukru. Ja chcę kofeiny. - stwierdziła po chwili namysłu, patrząc przez kilka sekund na nowego znajomego. - Nie wiem. Dziwnie tu jest. Albo autor się naćpał... albo ktoś mu podmienił kartki. - kopnęła zielony kamyczek, który poleciał gdzieś hen, hen daleko. - kiedy byłam tu ostatni raz, las był normalny. Tylko chatka Baby Jagi była calutka w czekoladzie, karmelu, ciastek, lizaków... - powiedziała, czując nagły ślinotok. Nie, bardziej potrzebowała kofeiny, i - co było najważniejsze w tej chwili - nikotyny. Ten inny rodzaj głodu zmusił ją do wydobycia z czeluści prawej kieszeni następnego papierosa, a po dłuższej chwili także i zapałki. Szybko zapaliła go, wciągając dym z błogim stanem upojenia. Ooo tak, tego jej było trzeba!
Nagle stanęła jak wryta. Prawie wyrżnęła o wystający konar... przed nimi rozciągała się mała chatka. Marcelina zgadywała, że było to lokum tej zołzy, tej starej jędzy... Ale chatka wyglądała niczym wyciągnięta z horroru! - Mówiłam, że coś jest nie tak... - warknęła, nabierając kolejnego porządnego bucha. Tylko to jej pozostało w tej chwili... poczuła delikatne muskanie zimna na karku. Nie, to nie Aragot.
Usłyszeli tylko "chodźcie, chodźcie!"
- Kurwa, to pułapka. - przerwała ordynarnie ciszę, robiąc pozę ewidentnie ujawniającą jej niepewność. Zupełnie nie wiedziała, co teraz robić. - W oryginale było zupełnie inaczej. One chcą nas tam zwabić... a potem upiec w piecu. - podrapała się po głowie, odwracając się. Uciekać, uciekać. - A, nie, to w oryginale. Tu nas będą pewnie chciały przywiązać do krzesła i godzinami maltretować. - po dłuższym staniu w bezruchu, wyszczerzyła się lekko. Spojrzała w oczy Kissao, unosząc głowę i wzrok. Denerwowało ją to, że praktycznie każdy był od niej wyższy. Ah, te jej problemy. - Dobra, mam pomysł. Zabawimy się w wilka. - tylko żeby nie pomyślał o "Czerwonym Kapturku". Chodziło jej o tego, co lubi świnki. Mianowicie trzy. - Wejdziemy kominem.
Ruszyła naprzód. Wiedziała, że to jedyne wyjście z tego bagna. To dziwna gra, w której muszą brać udział. I muszą wygrać. Gestem pokazała mu, żeby aż nienaturalnie wysoki mężczyzna ją podsadził. Wskoczyła szybko na jego plecy - ten zapewne nawet tego nie poczuł - i chwyciła się dachu. Podciągnęła się, a w tej samej chwili część dachu runęła. Marcelina spadła (na cztery łapy) i odsunęła się, ocierając łapy i wycierając je o spodnie, z miną "no co się tak lampisz? To było na pokaz!" wskazała palcem drzwi od chatki. - Dobra, zaryzykujmy.
Z nastroszonym futerkiem, z sierścią pełną kurzu, z ubrudzonym pyszczkiem zrobiła pierwszy krok. W środku było ciemno, a jej wzrok nie przyzwyczaił się jeszcze do panującego mroku. Kolory, słodycz panująca na zewnątrz sprawiły, że ta ciemność zdawała się być nienaturalna. I nieprzyjemna. Gdy postawiła drugi krok, podłoga zaskrzypiała, co wprawiło jej biedne serce w szybsze bicie i wzrost adrenaliny. Podskoczyła, chwytając się za serce. - Będziemy zgubieni. - stwierdziła, ściskając zabawnie usta. A do śmiechu jej, jak na razie nie było.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.10.14 13:06  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
Kiss spojrzał na Marcelinę wzrokiem typu "nie żartuj..."
-Co ty nie powiesz? A ja myślałem że pójdziemy na kawkę...
Odpowiedział na wszelkie jej sugestie dość sarkastycznie. Jego mina znów przybrała swój grymas czyli nie było na niej żadnych emocji.. Wyglądała jak znudzona. Chłopak natychmiast wyciągnął swój miecz i poszedł kawałek za Marceliną jednak przed samymi drzwiami zatrzymał się. "Czemu ona musi iść pierwsza?" pomyślał poirytowany. Gdy tylko zobaczył wymiary domku natychmiast zrozumiał " Z tym mieczem to albo się tu zablokuje albo rozwalę cała chatę..." więc schował miecz z powrotem i wyciągnął glocka oraz nóż wojskowy. Broń była odbezpieczona i skierowana ku górze, nóż trzymał ostrzem do tyłu i podtrzymywał rękę z pistoletem. Dzięki takiemu ułożeniu mógł szybko dźgać i strzelać.
-I to są moje klimaty a nie .... kwiatuszki.... słoneczko.... lusofffo....
To ostatnie powiedział tak że prawie się opluł. Stał tuż za Marceliną. Wyglądał jak jej ochroniarz bo wystawał jakieś 30 cm ponad nią i był szerszy od niej to też i po bokach wystawał. Gdy tylko wszedł do środka opuścił broń przed siebie, celował w przód rozglądając się dokładnie.
-Sufit... Za niski.... Framuga... Za mała.... Kto tu mieszka? Karzeł?
Marudził bo prawie walnął w framugę głową a potem grzmotnął o belkę podtrzymującą sufit.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.14 12:20  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski

GO, GO, MG~!

- Kiss, Marceli...
Głos Jaśka urwał się gwałtownie. A dalej tylko cisza. Żadnego powiewu wiatru, skrzypnięcia zawiasów, czy nawet zniszczonej podłogi. Prawdę mówiąc to tej ostatniej w ogóle tutaj nie było. To, co Kissao wziął za framugę, okazało się być zeschniętą gałęzią. Przed ich oczami rozpościerał się... las.
Nie było także drzwi przez które przeszli; tylko drzewo. Powykręcane, ciemne i bez liści. Właściwie jak każde w tym  miejscu. Wszystko było wymarłe, nawet zszarzały mech, sypiący się pod nogami. Gdzieś obok kręta dróżka znikała w mgle. A na niej, ładnie ułożone i poskładane, leżało ubranko Jasia.
Małgosi nigdzie nie było, ale pewnie jeszcze odegra znaczącą rolę. Na razie nie zaprzątajmy nią sobie głowy; ważniejsza była postać w czarnym płaszczu, która zmierzała właśnie w ich kierunku. Okazał się nią staruszek z długą brodą i krzaczastymi brwiami. Spojrzał na nich zdziwiony, po czym zerknął do notesika, uprzednio wyjąwszy go z przepastnej kieszeni płaszcza. Przekartkował go.
- Hmm... Przecież to jeszcze nie jest wasz czas. No nic, chodźcie. W każdym razie widzieliście taką małą dziewczynkę? Uciekła mi, skubana, gdy odprowadzałem jej brata. - po czym odwrócił się i zaczął iść, odgarniając gałęzie ładną kosą. - Właściwie to co tam na ziemi? Coś ciekawego się dzieje?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.14 19:35  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
- Spier... - krzyknęła, lecz głos natychmiast zamarł w jej strunach głosowych. Otwarła szeroko oczy i przetarła je z niedowierzaniem, przejeżdżając dłonią po twarzy, po czym znowu ją zakrywając, odchylając lekko środkowy i przedostatni palec, by mieć widoczność na teren. Właściwie otwierała już swój niewyparzony pysk w celu skomentowania tego... wspólnego koszmaru? Jednak nagła myśl przeszyła jej mózg, dzięki czemu zmieniła bieg swojej rozmowy. - Czy to świat zmarłych?! - uderzyła prawą ręką w czoło. - My umarliśmy?! - wiedziała, po prostu wiedziała, że wypicie fiolki nieznanego pochodzenia jest złym pomysłem. No i jest! - Aragot, to twoje rejony. Jak się stąd wydostać? - zwróciła się do Aragota, który był teraz widoczny zarówno dla zdezorientowanej i lekko przestraszonej Marceliny, jak i dla opanowanego i zwartego łowcy, gotowego oddać cios za ciosem. - Kissao, to jest Aragot. Jest bogiem śmierci i powinien, ba, doskonale wie, jak się stąd wydostać. Nawet nie zapytałaś mnie o zdanie. Nie przypominam sobie zbytnio tego miejsca... chociaż... Gostek w płaszczu, z siwą brodą i z dziwnym wyrazem twarzy natychmiast przerwał zbiegowisko, co niemal doprowadziło ją do stanu furii III. Przyjrzała się gostkowi, spojrzała ukradkiem na ubrania leżące na środku drogi, ponownie spojrzała na starca, po czym znowu utkwiła paczadła na ciuchach. - Zalatuje mi tu pedofilią! - syknęła, stając na palcach, byle bliżej prawego ucha Kissao. - Słyszałeś? "Uciekła", albo "odprowadzałem jej brata". I jeszcze te ubrania. Dla nas one nie są, wątpie, by okolica była taka uprzejma... i są o kilka rozmiarów za małe, nie mówiąc o tobie.
Dwa jej pierwsze kroki za owym starcem były niepewne. Czuła, jak biedne serce przyspiesza. Ostatnimi czasu doświadczyło mnóstwo stresu. Mnóstwo.
Rozglądnęła się. Cała ta sceneria wyciągnięta rodem z jakiegoś horroru per "Piątek 13-tego". Ciemno, dziwna atmosfera, jakoś tak ponuro, cicho. Suche gałęzie, ziemia niemal szeleści pod nogami, na odległość około stu metrów krajobraz znika w gęstej mgle. Dziwnie tu, bardzo dziwnie, w dodatku strasznie. Zupełne przeciwieństwo idealnego świata dla Marceliny. Nigdy też nie zdołała dostać się do baśni, w której krajobraz przedstawiał się w taki sposób. Czuła się bardzo niekomfortowo.
I jeszcze dziadek, ubrany w hipsterski płaszcz z kapturem (+10 do mhroczności, wow~) z siwą brodą niczym Gandalf z Władców Pierścieni, czy Dumbledore z Harrego Pottera, w dodatku wszystko wskazywało na to, że jest typowym pedofilem. Brakuje mu tylko kolorowej parasolki, drewnianej laski czy góralskiego kapelusza. W drugą stronę jednak miała bardzo dziwne wrażenie, że ten gość jest cholernie ważny. Może to sam Bóg?!
- Eee... no ten... - zaczęła, potykając się o wystający korzeń i klnąc cicho pod nosem. Pyta, jak sprawy się mają? I "jak tam na ziemi?" - Cóż. - a może to faktycznie Bóg? W takim razie trzeba to wykorzystać i złożyć natychmiast zażalenie! Powątpiewałabym w to, że można wysłać je listem poleconym. - Do dupy.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.14 17:05  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
Kissao spokojnie odłożył nóż i pistolet na swoje miejsca.
-Cześć Aragot. Fajnie mieć boga śmierci ze sobą.
Odpowiedział wpierw z uprzejmości nowo poznanemu "znajomemu"
-Marcelina uspokój się. Słyszałaś " to nie wasz czas". My żyjemy. A przynajmniej częściowo.
Wydedukował spokojnie i opanowanie po czym podszedł kawałek do typa w kapturku.
-Ty pewnie jesteś kimś ala Śmierć. Czemu łapiesz tamtą dwójkę?
Spytał spokojnie nadrabiając kroku za starcem zupełnie olewając jego pytanie. Uważał że to jemu należy się odpowiedź.
Sceneria była świetna. Kiss bardzo lubił takie mroczne miejsca, zwłaszcza że pomimo tak słabej widoczności on widział świetnie swoim okiem, do tego jeszcze lekko wyostrzony zmysł słuchu. Bycie kaleką ma czasem zalety. Czekając na odpowiedź szedł kawałek za mężczyzną, cały czas zerkał przez prawe ramię na Marcelinę. Nagle się zatrzymał.
-Co ważniejsze... Co my tu robimy?!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.14 16:39  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski

GO, GO, MG~!

- A, byłbym zapomniał!  Kissao, masz pozdrowienia od rodziny.  Twojej matce się nie podoba ten tatuaż. Za to siostra mówi, że jest świetny. - odparł na jego pytanie. Nie miało to związku z tym, o co łowca zapytał, jednak w końcu nie musiał odpowiadać, prawda? To jego kraina.
Szli ścieżką i szli. Mijali drzewa, a gdzieś tam w tle słychać było raz jakieś szurnięcie, raz trzask łamanej gałązki. Okolica sprawiała ponure wrażenie, ale po chwili można się jako tako przyzwyczaić. Wciąż było to samo. Te same drzewa, ta sama dróżka i ta sama mgła.
- Do dupy? - zapytał ze zdziwieniem staruszek. - Czyżby ludzie zmienili się w papier toaletowy?
Zaśmiał się pod nosem ze swojego własnego żarciku i szedł dalej. Tyle tylko, że teraz wyjął z przepastnej kieszeni... latarkę.
I cały fajny nastrój diabli wzięli. Bo ten tu staruch nie mógł tak jakoś klimatyczniej zapalić pochodnie czy świeczkę z ludzkiej czaszki. Ale widocznie postęp dochodzi nawet w takie miejsca jak to, więc co zrobić.
Nagle zza mgły wypadła Małgosia. Tyle, że nie taka normalna, radosna dziewczynka. Otóż ta Małgosia miała przekrwione oczy, zakrwawione ubrania i głębokie szramy na policzku. Za to na pewno nie miała włosów, a skóra na głowie była cała we krwi. No i warto dodać, że mała nie miała ręki, która, patrząc na ranę, została na pewno wyrwana bardzo brutalnie. Wypadła na ścieżkę przed nimi i zataczając się, stanęła na środku. Dyszała ciężko i z obłędem w oczach spojrzała na trójkę przed sobą. Upadła na kolana.
- Niech zdechnie starczy łeb - wychrypiała i upadła.
No i tyle było z Gosi. Zapadła cisza, którą przerwał niespodziewanie brodacz.
- Ach, tu jesteś! I po co było Ci uciekać? - zapytał z naganą w głosie i podszedł do martwego ciała. Ukucnął i dotknął dłonią jej twarzy. Nagle zwłoki zniknęły, zmieniając się w bladą poświatę, po czym spłynęły do małej menażki podstawionej przez staruszka. Ubranka zostały na ziemi. Mężczyzna wstał, otrzepał się i spojrzał z uśmiechem na Cyśkę i Kissao. Z tym, że teraz to nie był przyjazny uśmiech dziadka. Teraz był on inny. Dziwny.
- Jest głodny. - powiedział, jakby to miało wszystko wyjaśnić. Widocznie czekał na ruch tej dwójki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.14 19:06  •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
Zmrużyła niemrawo oczy, przenosząc wzrok ze starca na Kissao. Ciekawe, jaki tatuaż. W tej chwili, jako wielka fanka tatuaży, bardzo, bardzo chciała go zobaczyć i ocenić, czy faktycznie jest taki "beznadziejny" jak to określiła matka łowcy. Zaraz. Skąd ten gość...
Gdzie oni się znaleźli?! To miejsce musiało być ich osobistym piekłem. A ten starzec... to musiała być najprawdziwsza śmierć. Wyglądało na to, że w czasie snu przepłynęli przez rzekę Styks. Marcelina zamrugała kilka razy swoimi niebiesko-fioletowymi teraz oczami i wzruszyła na to wszystko ramionami, dostrzegając w tym wszystkim plus - właśnie odwiedziła rodzinne strony Aragota! Nigdy o tym nie wspominała (i nie zamierzała, wyszłoby jeszcze, że bardzo przejmuje się życiem tego skurwysyna, a przecież tak nie jest! ekeke~) Parsknęła śmiechem, słysząc ripostę staruszka. Prawie zakrztusiła się własną śliną. - Tee! - zawołała, klepiąc lekko Kissao'ego po grzbiecie. Znaczy, chciała tam klepnąć, ale z powodu jego gabarytów, trafiła prawdopodobnie w łopatkę. - Dobre! Ma skubany poczucie humoru. Może ta śmierć nie jest taka straszna.
Gdy dostrzegła jakieś zakrwawione dziecko rodem z horroru Anabelle, zatrzymała się natychmiast i cofnęła o krok, chowając się za łowcą. Przeraził ją ten obłęd w oczach dziewczynki, był taki... aż nienaturalny. Uniosła lewą brew i w tamtej chwili spokojnie mogła startować do konkursu "najlepsza pervent-morda w dziejach". Gdy to stworzenie upadło, wcześniej zaszczycając trójkę na prawdę dziwnym tekstem, starzec odwrócił się, czego zdecydowanie nie musiał robić. Jego uśmiech stał się nienaturalnie dziwny, przez co cała ta akcja przeradzała się w scenę z jakiegoś na prawdę dobrego thrilleru. - Dobra, to my już będziemy lecieć. - powiedziała Marcelina, zwarta i gotowa... do ucieczki. - Musimy odwiedzić rodzinę szwagra, po czym zwiedzić okolicę. Jest na prawdę... eee... cudowna... - dodała, czując dziwne wiercenie w żołądku. Spojrzała na Kissao kątem oka i nie spuszczając z niego wzroku zrobiła dwa kroki w bok. Chcecie żyć? Spojrzała dziwnym wzrokiem na starca. Jej oko zrobiło się teraz żółte. To uciekajcie! SZYBKO! Dobra, spierdalamy! - rzuciła w stronę łowcy i po tych słowach odbijających się w jej głowie odwróciła się napięcie i zaczęła biec w przeciwną stronę. Aragot zrobił to samo, wbijając po drodze wzrok w mężczyznę. - Jeżeli nie masz ochoty na stanie się mokrą karmą... to rusz się! Za nią! - po czym zniknął, rozpływając się w powietrzu i pojawiając się koło Marceliny.
Gdzie teraz?!
Popchnął ją lekko w prawo, a ta, zupełnie się tego nie spodziewając, runęła w pobliskie krzaki. Adrenalina, nikotyna, TAKA SYTUACJA. Znalazła się w jakimś tunelu ciernistych krzaków, rodem z "Króla Lwa" (tak, ta scena, gdy Simba został goniony przez hieny, a jedna z nich wpadła do cierni, mając potem cały tyłek w kolcach).
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Park Miejski - Page 12 Empty Re: Park Miejski
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 25 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 18 ... 25  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach