Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 07.01.18 20:58  •  Cela na poziomie -6 Empty Cela na poziomie -6
Cela ta nie należała z pewnością do najprzyjemniejszych miejsc. Jedna z wielu na tym piętrze, jedna zaś z nielicznych przystosowanych do przesłuchań. S.SPEC nie wydawało się zbyt gościnne nawet dla rozumnych przedstawicieli wymordowanych, dla aniołów czy łowców, o czym świadczyło przedzielenie na równe części niedużej klitki, w której jedyną barierę między więźniem a przesłuchującymi stanowiła gruba szyba ze szkła pancernego. Po stronie, którą można nazwać „ludzką”, bowiem właśnie tam zasiadali członkowie S.SPEC przesłuchujący winnych, znajdował się prosty, metalowy stolik i krzesło oraz szklanka wody. Po drugiej natomiast znajdują się uchwyty na łańcuchy, które swoją siłą mają przytrzymywać ciało przesłuchiwanego tak, by nie mógł nawet podchodzić do ścian. W pomieszczeniu dominuje półmrok; jedynie po stronie, jaką zajmują przesłuchujący, znajdują się dające blade światło żarówki. Drzwi do izolatki są właściwie włazem, który ściśle przylega do futryn i niemożliwe jest otwarcie go od środka. Rozmowa między obiema stronami odbywa się niebezpośrednio; komunikaty przekazywane są od strony przesłuchujących przez mikrofon ustawiony na stoliku, natomiast ze strony przesłuchiwanego — przez odpowiednie nagłośnienie. Cela była pod stałą obserwacją kamer rejestrujących obraz i dźwięk.


Przesłuchanie niebezpiecznego osobnika, który został pojmany w czasie ostatniej akcji prowadzonej przez Bergssona i Kurayami zostało przekazane w ręce jego i młodej — choć to określenie nie wydaje się poprawne przy machinie — replikantki pełniącej funkcję więziennego strażnika. Przetrzymywany przez SPEC mężczyzna był odpowiedzialny za zniszczenia w galerii handlowej w południowej części miasta, za atak na jednego z mieszkańców, a w końcu był posiadaczem nadnaturalnych zdolności, które wykorzystał, by zagrozić nie tylko funkcjonariuszom, ale i cywilom, jacy wtedy znajdowali się w okolicy.
Korytarzem szedł w milczeniu, okazując tam, gdzie należy, odpowiednią zakładkę w przepustce oraz dokument zezwalający mu na objęcie pieczy nad przeprowadzeniem przesłuchania. Na ten cel założył prosty, granatowy mundur z jaśniejszymi akcentami oraz odznaczeniami gwardzisty. Odpowiednie drzwi zostały mu wskazane w milczeniu; słowa zapewne i tak niknęłyby wśród głosów skazańców i pojmanych bestii. Do środa wkroczył ze strażniczką więzienną, przydzieloną mu między innymi przez wzgląd na niezwykle pojemną wbudowaną pamięć oraz inne aspekty swojej budowy, takie, jak paralizator. Strażnik Kotetsu otrzymała od Rudego uśmiech, który szybko przemknął po jego ustach, nim przekroczył próg „bezpiecznej” części pomieszczenia.
Wewnątrz paliło się słabe światło, dzięki któremu wojskowy był w stanie zobaczyć pojmanego; w obecnym stanie przypominał Nikołajowi bardziej zagubionego psa aniżeli kogoś, kto byłby w stanie zniszczyć dwa piętra w galerii handlowej. Nie poruszyło go to jednak; wymordowanych widywał nawet i takich, którzy pozostali dziećmi od wieków, takich, którzy zdawali się totalnie bezradni oraz takich, którzy nie dawali powodów do obaw. Nawet, gdyby pamiętał każdy taki przypadek, nie umiałby zliczyć wszystkich. Mężczyzna, jakiego mieli przed sobą, musiał być poddany paru odpowiednim procedurom nim określono, że jest zdatny do przesłuchiwań — między innymi podawano mu leki, jakie miały pozostawić go zdatnego do rozmowy, jednak jego mięśnie miały ulec zwiotczeniu, a umysł otumaniony specyfikami uspokajającymi. Nie czuł lęku, gdy przekraczał próg; nie czuł go, kiedy siadał przy stoliku, ani gdy się do niego odezwał. Był realistą.
–  Nazywam się Wolkow, a to jest Kotetsu. Jesteśmy tu, żeby przesłuchać cię w sprawie postawionych ci zarzutów. Wiemy, że jesteś stworzeniem rozumnym, potrafiącym porozumiewać się. Rozumiesz, co mówię? – Zaczął sztywno, wpatrując się w tamtego. –  Zapamiętaj wszystko. Zapisuj. – Rzucił do Sonody, jednak nie uniósł na nią spojrzenia. Zapewne odniósłby się do niej inaczej, gdyby nie fakt, że są na służbie, jednak teraz obowiązywał ich profesjonalizm. Tutaj, choć mogło to się zdawać bezduszne, była dla niego jedynie maszyną.
–  Postawione ci zarzuty to: nielegalne przedostanie się na teren M-3, dotkliwe pobicie cywila, niszczenie mienia i przestrzeni publicznej, agresja wobec funkcjonariuszy, ponadto jesteś podejrzany o przenoszenie groźnej choroby. – Niemal wyrecytował, jedynie raz zerknąwszy w przygotowane dokumenty zawierające informacje o przewinieniach tego stworzenia.
–  Nie przysługują ci prawa takie, jakie mieliby ludzie. Każda próba kłamstwa bądź zbycia pytania poprzez milczenie zostanie ukrócona odpowiednią karą fizyczną. Nie radzę ci próbować ucieczki, jesteś wiele pięter pod ziemią. Wiemy, do czego jesteś zdolny, ale wiedz, że znajdujesz się w wojskowej placówce. W obecnym stanie, który nie ulegnie zmianom przez długi czas, nie ujdziesz za daleko – Nie pytał, czy to jest dla niego jasne, choć cisnęło mu się to na usta. Zwykle jednak miał styczność z ludźmi, którzy traktowani byli minimalnie lepiej.
Pierwsze pytanie brzmi — w jaki sposób przekroczyłeś mury miasta? Czy ktoś ci w tym pomógł? – Spytał, po czym dał mu chwilę na odpowiedź. Nie wiedział, jak zdatny do rozmów będzie obiekt przez najbliższy czas. Liczył jednak na rozsądek z jego strony. Pomijał jednak kwestie tego, co stanie się z nim później; niech liczy na to, że jeśli będzie współpracował, to może zostanie wypuszczony. Niech boi się tego, że straci życie, jeśli odmówi współpracy. Niech gdzieś za tym wszystkim tkwi świadomość, że najpewniej i tak zostanie wykorzystany do eksperymentów.



|| W poście opieram się tylko na wnioskach i przypuszczeniach, jakie wysnuli Ivo, Sai oraz na zapisach z monitoringu, bo pewno i takie dostarczono do SPEC po tym wydarzeniu.
Informacje o piętrze zaczerpnięte z tematu o nim.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.18 17:15  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Od momentu utraty przytomności całość zaczęła się walić. Ex, niezdolny do wyratowania ich z sytuacji, za wszystko zaczął obwiniać swojego twórcę. Za to, że dopuścił do tego. Za to że w ogóle musiało się to stać. Nie wydawał się zauważać faktu że od dawna został wyzwolony i mógł zadać komuś choć odrobiny cierpienia - najwidoczniej poczucie winy faktem że nie udało mu się nic zrobić próbował zamaskować, zrzucając winę. Typowy.
A Hex? Nie odzywał się. Wewnątrz mroku własnej duszy, samemu przeciw umysłowi, milczał. Nie odpowiadał. Nie przerywał. Nie ucinał. Milczał.
Nie zmieniło się to od chwili, gdy w końcu się ockną. Nagi (acz odrobina przyzwoitości przynajmniej), bez swojego kapelusza (tak, to była pierwsza rzecz jaką zauważył), słaby, spętany w łańcuchach, pozostawiony na klęczkach na środku pomieszczenia. Pociągnął łańcuch prawą dłonią, chcąc sprawdzić jak daleko będzie w stanie sięgnąć. Bardzo niedaleko, ale chociaż może się położyć jeśli będzie chciał. Wydawał się czuć, jakby całe jego ciało tonęło w smole, a jego spętanie było nagle niemożliwie trudne do poruszenia. Oczywiście, biorąc pod uwagę że to łańcuchy zamocowane w ścianie. Mógł je otworzyć. To by nie było problemem.
Lecz nie mógł się skupić. Jego umysł był przyćmiony, działał i rozumował powoli. I choć mógł dotknąć łańcuchów i być może rozerwać je przy pomocy swoich zdolności... Nie był w stanie tego zrobić. Nie miał nawet siły się szarpać, wiedział jak wygląda jego sytuacja. Fatalnie, to raz. Dwa...
...
Nie chciał o tym myśleć. Nie teraz. Jeszcze będzie wiele chwil, gdy poczuje nagły przypływ żalu i łkając, będzie się szarpał w rozpaczy za osobą, z jaką nie zdążył spełnić tak wiele czasu jak pragną. Czy godził się z tym, że tu zostanie? Nie. Wiedział, że ucieknie. Wiedział że zdoła to zrobić.
Ale wiedział też że nie stanie się to szybko. A on już czuł jej brak. Już teraz. Na tej twardej posadzce, obnażony ze swoich blizn i ran, nie mogąc skryć się za kolejną maską czy przebraniem. Sam ze sobą, i Exem, choć on jednak wciąż jest częścią zielonowłosego. Bez niego, nie byłoby Hexa. Bez Hexa, nie byłoby jego. Są jednym, nawet jeśli dwoma.
Co nawet miłe, nie musiał czekać długo na pierwszą "wizytę towarzyską". Dotąd z wzrokiem wbitym w posadzkę, uniósł wzrok gdy się do niego odezwano. Jego złote spojrzenie, wbrew umysłowi i ciału, nie było zgaszone. Jasne i fosforyzujące, pionowe źrenice sunęły wzrokiem od jednego "gościa" do drugiego. Nie spodziewał się tu nikogo specjalnego, i jak też dostrzegł, nie był to nikt powalający. Heh.
- Nie są to warunki do rozmowy z istotą rozumną, Panie Wolkow. - Uniósł dłonie przed swoją twarzą, pokazując okute łańcuchy pętające jego ciało. - Dwa łańcuchy mniej i krzesło więcej, to będzie od razu lepiej. - Zauważył, i pomimo beznadziei sytuacji w jakiej był, znalazł w sobie uśmiech jaki posłał mężczyźnie. Nie był on zbyt wyraźny, głównie dlatego że mimika twarzy była nader bolesna. Przez mgłę pamiętał bycie okładanym przez jednego z żołnierzy, czując miażdżący ból, od jakiego miał wrażenie że popęka mu czaszka. O dziwo, przeżył. Nawet nie stracił zębów! Jeszcze. To się może wkrótce zmienić. Opuścił dłonie, wysłuchując oskarżeń. Uniósł lekko prawą brew. - Spodziewałem się ich więcej. - Stwierdził bez chwili zawahania. Naprawdę, spodziewał się że S.Spec zrobi pracę domową i skojarzy go z... Innymi zbrodniami. Najwidoczniej nie, chyba przecenia ich umiejętności.
- Czy kary fizyczne będą wskazane w moim stanie? Dużo się nie dowiecie jeśli znowu stracę przytomność. - Przytoczył w kontr-argumencie na słowa mężczyzny. Wiedział doskonale że nie ma tu praktycznie nic do powiedzenia, ale mówił. Bo to lubi. I by choć odrobinkę ukazać że sytuacja w jakiej jest nie złamała go. Może nie w celu zapewnienia, że nie boi się tego miejsca i niedługo ucieknie. To raczej... Próba przekonania do siebie? Nie był agresywny, nawet się nie ruszał, a także próbował nawiązać pozytywną rozmowę. To, czy oczywiście na to mu zezwolą, to już inna kwestia. Wolał pokazać pewność siebie, niż dawać komukolwiek satysfakcję widoku go załamanym. Bo był, w głębii serca. Nie z powodu niewoli czy widma śmierci - a z powodu tego, ze nie ujrzy jej zbyt szybko. Czy w ogóle... To inna kwestia.
Pora na właściwą część działań, jakie nazywane są "przesłuchaniem", czyli też zadawanie pytań. Szybko poszło, najwidoczniej nie chcą długo pozostać w jego towarzystwie.
- Nie potrzebuję pomocy w tak trywialnych działaniach, Towarzyszu Wolkow. - Posłał nieco krnąbrny uśmiech, robiąc sobie mały żarcik z rosyjskiego brzmienia tego, w jaki sposób się przedstawił. A w Radzieckiej Rosji wszak każdy jest towarzyszem, prawda?
Ach, kochane stereotypy.
- Wasz mur to za mało, by się bronić. Jak zapewne wiesz z relacji osób jakie mnie pojmały, a także i opisu sytuacji... Posiadam pewne talenty. Talenty, jakie mi to ułatwiły. Och, a skoro mowa o osobach, jakie mnie pojmały. Przeproś oboje z nich za moje zachowanie w trakcie zatrzymania. Byłem... Cóż, nie byłem sobą. - Przyznał, wykonując przy końcu swoich słów skinienie głową, i zostając z takowej spojrzeniem zwróconym ku ziemi. Odpowiedział, prawda? Czy wymijająco? Nie. Czy wyczerpująco? Absolutnie nie. Ale nie miał odpowiadać wyczerpująco. Miał odpowiedzieć, nie kłamiąc i nie zbywając pytań milczeniem. I to zrobił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.18 17:01  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Warunki, o jakich mówisz, są adekwatne dla istoty, która nie stanowi zagrożenia dla innych. Przypomnę ci, że widzieliśmy, na co cię stać. – Odpowiedział spokojnie gwardzista, wlepiając spojrzenie w twarz więźnia. Jego twarz przybrała minimalnie bardziej zainteresowany wyraz, gdy tamten poruszył temat innych swoich przewinień. Cały czas twarz Rosjanina była jednak zabarwiona czujnością, którą z kolei dało się dostrzec głównie w jego oczach.
Przyznanie się do swoich występków z pewnością zostanie dość przychylnie przyjęte. Nie zostaniesz postawiony przed sądem tak czy inaczej, jednak postawi cię to w lepszym świetle – Nie mógł określić tego, ile na temat ludzkich systemów wiedział ktoś, kto teoretycznie nigdy nie powinien przejść przez mury M-3, więc niejako obrał tu rolę nauczyciela. Nie miał jednak zamiaru mówić mu za wiele — była szansa, że niewiedza przeciwnika zadziała na korzyść przesłuchujących i będą go dzięki temu mogli odpowiednio podejść.
Będą konieczne jeśli odniesiemy wrażenie, że stanowisz zagrożenie dla kogokolwiek w obrębie miasta. Wiemy, że posiadasz moce, jednak liczę na rozsądek z twojej strony. Nie ucierpisz jeśli będziesz współpracował. – Może i dość głupie, że niejako wdawał się w pyskówkę z więźniem, szczególnie nieludzkim, jednak w żaden sposób nie zapominał, z kim ma do czynienia.
Wiemy, że zapory fizyczne nie stanowią dla ciebie większego problemu – Zbył temat dość krótko, pomijając w ogóle kwestię spoufalania się ze strony zielonowłosego. Nie pozwalał sobie na żadne emocje; był w końcu profesjonalistą mającym wprawę w wielu aspektach życia wojska, a jednym z nich była dawno nieporuszana kwestia przesłuchań.
Jasne brwi rudego uniosły się nieznacznie ku górze, gdy z ust tamtego padły przeprosiny wobec osób, które go pojmały. „Nie byłem sobą”. To brzmiało dość znajomo na przynajmniej kilka sposobów. W głowie przewinęło mu się kilka scen; począwszy na wymordowanym spotkanym dawno temu, który żałował szału, w jaki wpadł, przechodząc przez obrazek typowego kryminalisty, który panikuje w chwili, gdy zostaje postawiony przed  sądem, a kończąc na sobie samym. Poczuł nieprzyjemne dreszcze, jednak w żaden sposób na to nie zareagował.
Informacja zostanie przekazana – Odparł krótko. – Mówisz, że nie byłeś wtedy sobą. Należysz do wymordowanych? Z tego, co jest wiadome, właśnie oni mają tendencje do wpadania w szał. Czy będąc istotą rozumną, która nie chce krzywdy innych — sądząc po tym, że poszedłeś najwyraźniej oglądać towary w galerii oraz dodając do tego przeprosiny — zdecydowałeś się jednak przybyć do miasta? W jakim celu? Przynależysz do jakiejś grupy, która działa poza murami M-3? Wystarczyłoby kilka chwil, żebyś doprowadził do epidemii. Miałbyś dziesiątki żyć ludzkich na sumieniu. – Choć treść jego słów mogła  się wydawać nacechowana emocjonalnie, to jednak sposób, w jaki je wypowiadał, sugerował raczej  suche przedstawienie faktów. Zagranie na emocjach czasem bywało dobrym ruchem, a skrucha, jaką poniekąd okazywał przesłuchiwany, wskazywała Nikołajowi na to, że taka droga coś da. Musieli z niego wyciągnąć jak najwięcej, a jeśli nie odbędzie się to przy przesłuchiwaniu, to zrobią to naukowcy, podczas jakiejś wesołej sekcji.

|| Hex, w razie czego pisz teraz, a Soda - najwyżej dołącz w trakcie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.18 19:32  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
- D'aawww, przecież jedno, drewniane krzesło by nikogo nie zabiło, a ja bym nie drętwiał w jednej pozycji. - Zamarudził z jękiem niezadowolenia. Gdyby nie łańcuchy, zapewne splótłby teraz ramiona na klatce piersiowej i fuknął. Miast tego, został jak został, na wpół-nagi i smutny, bo bez krzesła. Jak na więzienie w M-3, warunki mieli rodem z Desperacji. Może to dla faktu, by więźniowe poczuli się jak w domu? Coś w tym mogło by być.
- Nie spodziewałem się być traktowany wedle ludzkich praw. Wszak takowe nie dotyczą osoby spoza ludzkiego kanonu, prawda? - Pochylił lekko głowę w ramach małego kiwnięcia. Zielonowłosy dawał jasny znak tymi słowami, że nie należał do rasy ludzkiej. A to, czy mężczyzna to za bałwochwalstwo wymordowanego, któremu wydaje się że porzucił swoje człowieczeństwo, czy uwierzy w fakt że ma przed sobą nieludzki byt - to jego wybór. Hex tylko odpowiedział na jego słowa - tak jak i Wolkow go o to prosił.
- Jestem w stanie zgodzić się na sporo, ale wolałbym by moje ciało zostało w jednym kawałku. - Pobożne życzenia, ale dżin zawsze mógł pomarzyć. Fajnie byłoby nie stracić palca ręki, ćwiartki uda czy jednej ósmej stopy, ale spodziewał się że pewnie coś straci. Jak nie konkretny fragment ciała, to na wadze, będąc ciągle utrzymywany na granicy wytrzymałości przez trucie i minimalne ilości jedzenia. Hej, coś mu to przypomina!
Znowu Desperacja! Yey!
- A co jeszcze wiecie? Wiesz, mógłbym skłamać że jestem w stanie cię zabić tu i teraz przez trzykrotne mrugnięcie prawym okiem. A ty jesteś w pozycji w jakiej nie możesz sobie pozwolić na to, by nie uwierzyć, prawda? - Postanowił odwrócić kartę, ciekawy w jaki sposób zareaguje mężczyzna. Jakby nie było - nie może nie uwierzyć w te słowa. Z jego punktu widzenia Hex jest w stanie trzymać przekraczające ludzkie pojęcie, mordercze moce. I tylko od osoby przed nim zależy, czy je pozna. W żaden, inny sposób nie będzie to możliwe.
Z drugiej strony jednak Hex po chwili zrozumiał, że ta "groźba" może odpalić z powrotem w jego stronę, i nasilą medykamenty by przez przypadek nie był w stanie mrugać oczyma. Albo zamontują mu urządzenie utrzymujące powieki otwarte. Na wszelki wypadek.
Brrr.
Pokręcił przecząco głową, gdy zarzucono mu bycie wymordowanym. Cała ta gra na emocjach niewiele go ruszyła, bo jest mniejwięcej zdolny do określenia co z nim jest nie tak. Może nie ma wiedzy medycznej, ale wie to i owo.
- Nie jestem wymordowanym. Na Desperacji, istnieje choroba roznoszona przez wściekłe, desperackie bestie. Nazywa się ją "Psychozą Krwiopaty". Zarażona osoba popada w chorobę psychiczną, jaka powoduje u niej pragnienie krwi. Im dłużej jest zarażona, tym jest to silniejsze. Nie ugaszone, może przejąć kontrolę nad umysłem na widok, zapach lub smak takowej. To było to, przez co... Nie współpracowałem przy zatrzymaniu. - Ominą fakt że próbował zabić ich całą trójkę zrzucając na nich sufit, czy rozerwać kobietę na strzępy za pomocą betonowych dłoni, lub zmiażdżyć mężczyznę przy pomocy tych betonowych maczug. Tak. Pomińmy to. - Ta choroba nie jest zaraźliwa poprzez istoty ludzkie jednakowoż. Wiem, bo inaczej każdy z kim się przespałem czy całowałem byłby na to chory. - Z dowcipnym uśmiechem wystawił język kątem warg. - Przybyłem do miasta szukając pomocy w leczeniu tej choroby, właśnie po to by NIE krzywdzić więcej innych osób, albowiem na Desperacji o pomoc medyczną trudno. Niestety, blondwłosy chłopak nie mógł mi pomóc. Miałem wrażenie że może coś o tym wiedzieć, nawet z niego chciałem to wybić... Lecz nic. - Wzruszył bezwiednie barkami. O ile jego umiejętności skupienia się były niskie, tak jego skrzętne, wyćwiczone latami umiejętności zwyczajnego w świecie kanciarstwa i gry aktorskiej się odezwały. Zupełnie ominą fakt poznania Marceliny, zostania wyleczonym przez chłopaka z łamliwości kości by go nie wsypać, a także z wizyty u lekarza, by również i jego nie wsypać.
Ach, jaki miły z Hexa człek. A w sumie to nie człek. Przy okazji też odwrócił zagranie na emocjach przeciw jego rozmówcy, chcąc pociągnąć go po sumieniu za fakt, że był skruszony i szukał pomocy, jakiej nie mógł dostać w Desperacji. - Nie należę do ugrupowań desperackich. Już nie. - Odpowiedział tymi słowami chyba na ostatnie pytanie z wypowiedzianych przez osobnika przed nim. Chyba. Możliwe że coś pominą, ale nie był pewien. W połowie swojej opowieści zdążył zapomnieć połowę z tego o czym już osoba przed nim mówiła.
Znarkotyzowanie lekami robi swoje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.18 21:05  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Zabiłoby – Odparł ostrożnie, ale pozwalając sobie na delikatny uśmiech, ledwo widoczny zarówno dzięki światłu jak i nieznaczności tego gestu. Gdzieś poza sferą profesjonalną czuł coś, co można było określić namiastką rozbawienia. Ktoś o sile mogącej niszczyć budynki marudził i zachowywał się najwyżej jak nastolatek. Groteskowość tej sytuacji sprawiała, że Rudy mógłby nie wiedzieć jak należy się zachować, gdyby nie jego doświadczenie z rozmaitymi sytuacjami.
Nie jesteś człowiekiem, ale to jest wiadome. – Choć nawet w szeregach SPEC byli tacy, którzy posiadali artefakty. Nie potrafił jednak określić ich siły.
Pozostałe opcje to wymordowany bądź anioł. – Odbiegł myślami do anioła, którego poznał przed dwoma laty. Rok 3003 rozpoczął się dla niego z impetem, rok 3004 był spokojny, zaś 3005 powtórzył wyczyn trójki. Czy będzie musiał jednak raz jeszcze przejrzeć motywacje anielskie i określić, czy aby na pewno są tak dobre? Jahleel sprawiał bardzo pozytywne wrażenie i przedstawiał swoich pobratymców jako osoby, które są skrajnie chętne do pomocy zupełnie wszystkim.
Może za dobre sprawowanie da mu krzesło.
Jakkolwiek debilnie by to nie brzmiało.
Jeżeli badania, które na tobie przeprowadzono, wykażą obecność wirusa X, prawdopodobnie zostaniesz zabity bądź poddany serii adekwatnych badań i eksperymentów. Przebadanie mocy, jakimi dysponujesz, z pewnością pomoże w pojęciu twojej rasy. Jakakolwiek by ona nie była. – Zrobił krótką pauzę; nie chciał zasypywać go milionem informacji podczas, gdy ten pewnie jeszcze w jakimś stopniu był przymulony przez leki.
Nie mogę obiecać, że tak będzie. Wszystko zależy od ciebie samego oraz odgórnych czynników. – Odpowiedział spokojnie. Miał cokolwiek niewinną i dobrą naturę, jeśli chodziło o w przynajmniej minimalnym stopniu pokojowe kontakty. A rozmowa była zdecydowanie lepszym wyjściem niż kopanie kogoś po twarzy. W końcu z wybitymi zębami trudniej jest się wyrażać, a szlochanie bywa irytujące…
Mam tego pełną świadomość, jednakże ty powinieneś wiedzieć, że gdybyś posiadał taką moc, zapewne już użyłbyś jej na mnie, na strażniku bądź na Kurayami czy Bergssonie. To z kolei doprowadziłoby do natychmiastowej eliminacji twojej osoby. Jesteś podatny na bycie zranionym, więc i zabić cię można. – Nie mówił tego w tonie sugerującym groźbę — należałoby raczej uznać, sądząc po samym sposobie wypowiadania się, że najwyżej odpowiada w jakiejś ankiecie czy coś takiego. A to, że treść była jaka była…
Czyli anioł? Nie powinniście czasem zachowywać się mniej destruktywnie? – Podłapał temat, dopiero po chwili decydując się na podjęcie tematu choroby.
Wobec tego — kierowała tobą choroba? – To było dość oczywiste, jednakże Rudy wiedział, że wszystkie takie rzeczy muszą być wyraźnie zarejestrowane. Puścił mimo uszu fragment o miłosnych podbojach więźnia, choć normalnie pewnie by to uznał za humorystyczne przechwałki godne najwyżej młodzika. Dopiero kolejna część zwróciła uwagę Nikołaja mocniej.
Czyli leczenie jest możliwe – Spojrzał na niego ostrożnie i w takim też tonie wymówił te słowa. – Blondyn też powinien otrzymać od ciebie przeprosiny. Przynajmniej pisemne, bo wątpię, żeby chciał cię kiedykolwiek widzieć. – Prawdopodobnie uczył savoir-vivre’u przynajmniej tysiącletniego osobnika rasy, która jakkolwiek potwierdzona została jedynie chyba na ślinę. W jego oczach zapewnienia słowne mężczyzny były równie stabilne co próba sklejenia krzesła śliną. O, właśnie. Krzesło.
Czy lek na tę chorobę jest ci znany? W M-3 miewamy styczność z nietypowymi chorobami. Gdyby doszło do sytuacji, że rządzący w S.SPEC uznaliby współpracę z tobą za korzystną, zapewne bylibyśmy skłonni zafundować ci ten lek. – Króliki doświadczalne albo szczury służące do wpuszczenia w szeregi wrogów byłyby bardzo przydatne dla wojska. A podejrzewał, że ten więzień potrafiłby odpowiednio wtopić się w każde towarzystwo.
„Już nie”. Czyli wcześniej należałeś. Do którego i w jakim momencie odszedłeś? – Jako wojskowy mający za sobą sporo lat służby, siłą rzeczy kojarzył wzmianki o przynajmniej kilku ugrupowaniach. Takich, jak Psy Desperacji czy Kościół Nowej Wiary, którego pojawienie się w mieście było co najmniej śmieszne, a jak najbardziej błędne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.18 17:17  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Jeśli przeciwnik cię nie docenia i uznaje cię za mniejsze zagrożenie niż jesteś naprawdę, masz nad nim przewagę. Hex nie jednokrotnie przekonał się o tym, że nie wygra najsprawniejszy czy najsilniejszy, lecz najsprytniejszy. Podświadomie już więc (a także bycie otępionym nie pomagało) tworzył się na obraz kogoś nieszkodliwego, miłego i w ogóle znajdującego się w sytuacji w jakiej nigdy być nie powinien. Wszak jak to, ktoś taki jak on miałby uczynić to wszystko co tu się stało? Hah. Skądże znowu.
- Nie jestem żadnym z nich. Ani łowcą. Maszyną również nie. - Pokręcił głową na obie propozycje mężczyzny a pro po jego rasy. O ile owszem, można "technicznie" podpiąc go pod rasę aniołów, nie jest takowym. Nie ma skrzydeł, nie posiada ich magicznej regeneracji ani prędkości ruchów. To wszystko co umiał i potrafił dotąd, to wynik praktyki i własnych możliwości, nie miał tego czynnika wrodzonego.
Westchną cicho, słysząc odpowiedź jakiej po części mógł się spodziewać. Nie było pewności co z nim będzie, a nawet jeśli, to zapewne będzie źle. - Doceniam szczerość, naprawdę. - Jego postawa zmieniła się na krótki moment w tych słowach. Stracił uśmiech, jego spojrzenie opadło na podłoże przed nim, a jego głos stracił na dotychczasowym akcencie i tonie. Pogodzony z losem, z lekką domieszką zasmucenia. Był dobry w graniu emocji, w kłamaniu, ale tu, dla odmiany - nie grał. Wiedział że w tej chwili nic nie może zrobić, wiedział że to co z nim się stanie to już kwestia losu - i jego "uroku". Wiedział też że choć dopiero spotkał Ją... Już jej szybko nie zobaczy.
Potrząsną głową, wracając do swojego poprzedniego, "wesołego" Ja. Być może w ten sposób okazał osobnikowi przed nim odrobinę "siebie", a być może to było zwyczajnie krótkie załamanie, jakie nie wydobyłoby się na wierzch gdyby nie był otępiony lekami. Maska zsunęła się na moment, obluzowana prochami, lecz szybko ją poprawił. Już jest w porządku.
Oblizał wargi, jakoby zbierał się do wypowiedzenia czegoś, nawet nabrał powietrze w usta... I pokręcił ze zrezygnowaniem głową, wycofując nieco ciało w tył. - Gdybyśmy byli w innych warunkach, zapewne chciałbym pociągnąć tą rozmowę, może nawet zmienić jej temat, ale nie mam do tego głowy. Wybacz za zawód. - Pokiwał lekko głową. Nie musiał się odnosić do jego ostatnich słów - co rani i krwawi - może umrzeć. Taka była zasada działania ludzkich ciał.
No ale się doczepił tego anioła.
- Technicznie można mnie do nich przyrównać jeśli już musisz. Acz wolę być nazwanym tak, jak powinienem. A jestem Dżinem, Panie Wolkow. - Ciekawe jak bardzo zaskoczy mężczyznę fakt, że ma przed sobą przedstawiciela nieznanej im rasy. Znali anioły. Wymordowanych. Łowców. Maszyny.
A tu im wyskakuje jak Filip z Konopii Dżin.
- W trakcie zatrzymania? Owszem. Chciałem ich złapać, zmusić by się zatrzymali, obezwładnić czy zabić... A następnie rozerwać im żyły i pić do dna. Na plus przyznam że czymkolwiek mnie potraktowaliście - nie łapie mnie ten dziki szał. - Uśmiechnął się kątem ust. To go naprawdę cieszyło, bo nie musiał pilnować się by nie dotykać tematów związanych z krwią. No i nie tracił zmysłów jak dzikie zwierzę na widok lekkiego zacięcia.
Cóż, nikt nie powiedział że ktoś żyjący długo nie może być z tego powodu trochę butny, prawda?
Pokiwał głową, potwierdzając jego słowa. Leczenie jest możliwe, i idąc tym tokiem myślenia, taki miał powód by przyjść do miasta.
- Owszem, powinienem. Chciałbym nawet osobiście to zrobić, nie chciałem by to się tak skończyło. Owszem, byłem trochę... Zbyt bezpośredni. - Cmoknął z przekąsem kątem ust. - Lecz chciałem go potem odnieść z powrotem do domu, nawet trochę pomóc, i zniknąć... Nie wyrzucić do śmietnika i zostawić. Byłem jednak zbyt... Zdesperowany, powiedzmy. Jak na prawdziwą osobę z Desperacji. - Krótkim, i niezbyt rozbawionym, acz czymś przypominającym "śmiech" uraczył jego rozmowcę, by jednak zaraz po nim przestąpić w ciężkie, głębokie westchnięcie. Tia. Desperat.
Pokręcił przecząco głową. - Niestety, osobiście go nie znam. Wiem że istnieje, i jest to coś, co w małych ilościach działa uspokajająco, w nieco większej usypiająca, a przedawkowanie może zabić. Liczyłem właśnie na pomoc tutaj, nawet sam bym poszedł po składniki... - Nie skomentował propozycji mężczyzny. Jeśli on nie zna odpowiedzi na tą chorobę i być może też i oni, ta karta niewiele dawała.
Acz byłoby miłe pozbycie się tej choroby. Na dobre.
Kiwną głową w tył, jakoby chcąc coś pokazać za sobą na pytanie mężczyzny. - Znak na moich plecach mówi wszystko. Kościół Nowej Wiary. To zabawne, ale moim drugim celem w mieście było pozbycie się go. Choćby mieli mi wyciąć całą skórę z miejsca gdzie jest. - Niestety, to mu nie wyszło. A szkoda. Tak to będzie zmuszony go jeszcze nosić przez nieznany mu w długości czas.

Soda omija kolejkę, nie mając wiele do powiedzenia w tym poście, więc twój ruch : P
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.18 0:14  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Powoli skinął głową w reakcji na jego słowa, sam jednak nie odezwał się, nie chcąc mu przerywać. Kwestie przynależności rasowej wyglądały na zagadkowe w tej sytuacji. Czyżby istniało coś poza tym, czego już ludzkość zdążyła doświadczyć? Coś, co w oczach staruszka zdawało się dorównywać aniołom?
Tak czy inaczej, trochę jednak było mu szkoda tego stworzenia, czym lub kimkolwiek by ono nie było. Nie dało się jednak tego poznać w żaden sposób po samym wojskowym, który mógł w sumie przypominać tutaj maszynę siedzącą obok niego. Przemilczał dyplomatycznie kwestie szczerości, uważając, że tak czy inaczej niewiele to zmienia. Nie rzucał słów na wiatr, a i pewnych rzeczy zwyczajnie nie miał możliwości zagwarantować.
To nie stanowi dla mnie zawodu. Bardziej jest nim fakt, że grasz na zwłokę. – Zamilkł na chwilę, by dać mu czas na wypowiedzenie się. Dżinn brzmiał już nazbyt wybujało jak na jego gust, jednak średnio miał ochotę to komentować.
Intrygujące – Odparł jednak powoli, mrużąc przy tym jasne oczy. Jeśli była w tym choć krztyna prawdy (w co znacznie wątpił), to przypadek był warty przebadania. I choć chyba każdemu człowiekowi na usta w tej chwili wypełzłby grymas zniesmaczenia albo komentarz typu „obrzydliwe”, to jednak uciął w sobie chęć powiedzenia czegoś takiego. Widział w nim pewnego rodzaju ulgę? Satysfakcję? Coś tego pokroju. I to zaniepokoiło wojskowego w znacznej mierze, jednak nie dał po sobie tego poznać.
Funkcjonowanie w ten sposób pewnie jest ciężkie mimo wszystko. Nie kryję, że dla wojska zdecydowanie byłbyś jednak bardziej przydatny zdrowy i chętny do współpracy. Jeśli nie jesteś wymordowanym, to jest spora szansa, że władza przychylniej na ciebie spojrzy. – Może i to było kojące w pewien sposób, Nikołaj w to nie wątpił, jednak na tym średnio mu zależało. Jedyny plus przekonania więźnia do siebie to właśnie ta dziwaczna współpraca, która przecież nie była pewnikiem. Nie było nim też to, że w ogóle zielony ludzik przeżyje.
Rozumiem. Niemniej moje zdanie się nie zmienia. Ufam, że wiesz, że jest zwyczajnie warto. – Uważał go raczej za bystrego, jednak trochę w taki sposób, w jaki postrzega się klasowych cwaniaków ze szkoły. Zdolny i sprytny, ale na tyle oporny, że ciężko cokolwiek z niego wydobyć. A z tego osobnika to i owo byłoby dobrze wyciągnąć. Niemniej jednak zarówno puszczenie go samopas jak i z wojskowymi byłoby ryzykowne.
Wojskowy otworzył szerzej oczy na wieść o organizacji fanatyków.
Członkowie Kościoła Nowej Wiary umożliwili ci wejście? Czy masz wiedzę o innych przypadkach tego typu? – Zapytał, znowu raczej myśląc o tym, że takie informacje powinny być na nagraniu i w zapisach w jednym miejscu. To świadczyłoby o tym, że Kościół złamał warunki sojuszu, który przecież i tak nie miał najmniejszego sensu. Nadchodził czas, by załatać każdy błąd staruszka Cronusa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.02.18 18:16  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Sama szczerość była jednak wystarczająca w spojrzeniu Dżina. W jego położeniu, każda wiadoma - nawet że się nie wie - to wystarczająco dużo. Lepiej mieć jakąkolwiek wiedzę o swoim położeniu, niż kompletnie i absolutnie żadną.
- Nie gram na zwłokę, Panie Wolkow. - Pokręcił przecząco głową, wypuszczając wyraźnie powietrze z płuc kolejnym z wielu westchnięć jakie już tu wykonał. - Wiem że gdy przesłuchanie się skończy, zarówno Pan jak i Pani Kotetsu zostawicie mnie tu, zamkniętego na cztery spusty. Samego ze sobą. Może to brzmi żałośnie czy też zabawnie, ale... Nie chcę być sam. Boję się być sam. Boję się nei mieć niczego, co zajmuje mój umysł, bo gdy następuje ten stan... - Uniósł spojrzenie, tym razem bezpośrednio na Wolkowa. Nie patrzył na jego tułów, jego twarz, jego towarzyszkę. Patrzył mu bezpośrednio w oczy, wbijając w nie swoje spojrzenie, nader przytomne jak na ilość medykamentów jakimi go potraktowano. - W moim umyśle, sercu i duszy jest ciemność, Towarzyszu. I ona budzi się do życia, gdy nie jestem skupiony na niczym. Jest jak choroba, jak pasożyt, który co chwila wraca i próbuje przejąć kontrolę. To każda z moich złych emocji, z moich złych doświadczeń. Moja nienawiść. Mój gniew. Moja żądza. Moje cierpienie. Jeśli oboje z zatrzymujących mnie złożyli swoje raporty... To doświadczyli właśnie tego. Ta istota jaka powstała z mojej krwi, to kwintensecja wszystkiego, co we mnie złe. - Opuścił spojrzenie w dół, unosząc prawy kącik ust w górę. - To z czym rozmawiasz, to ten dobry glina. - Dodał, kończąc całą tą długą, niezbyt ciekawą dla większości osób historyjkę. Tutaj, w zamknięciu i unieszkodliwiony, to wszystko mogło wydawać się pustymi przechwałkami.
Lecz prawdą było, że to własnie tego doświadczyli żołnierze jacy go pochwycili. Setek lat bólu, odrzucenia, samotności i nienawiści do innych, skupionych w jednym miejscu, w jednej istocie. W jednym dotyku. W jednej chwili.
- To zależy jak bardzo jesteś w stanie przywyc do zabijania, smaku krwi i mięsa. Często ludzkiego. Jest dość mdłe i słodkawe, ale zdolne do jedzenia. - Jak kurczak.
Nie, bez przesady, lecz mimo wszystko, w sytuacjach awaryjnych można się nauczyć przywykać do czegoś takiego. Hex już dużo wcześniej, dużo przed złapaniem tej choroby skosztował ludzkiego mięsa i krwi. I nie był to jego jedyny raz po tym. Nie był to też jedyny raz dobrowolnie.
- Acz owszem, chciałbym się tego pozbyć. - Pokiwał głową, unosząc wzrok ponownie ku swojemu rozmówcy. Tym razem już mniej przytomnie niż wcześniej, jakby wrócił do poprzedniego stanu psychicznego. - Wiem, wiem... Lecz to też zależy od tego, czy jesteście sobie w stanie pozwolić na używanie mnie. Jeśli faktycznie do tego dojdzie... - Uniósł oba kąciki ust w dowcipnym uśmiechu. [color#006600] - Chcę mundur. Ładne są, dla odmiany chciałbym ponosić coś ładnego. I to krzesło by się w końcu przydało. [/color] - Zamarudził ponownie, nie odpuszczając tematowi krzesła. On chce krzesła! Albo chociaż czegoś, na czym może posadzić zad, bo tu zaczyna już drętwieć. A to w kij nieprzyjemne uczucie!
Reakcja mężczyzny na jego słowa w jakiś sposób go zainteresowała. O ile jego myślenie było przyćmione, zdał sobie sprawę z tego, że może właśnie zręcznym doborem słów całkowicie ukatrupić kontrakt między S.Spec a KNW.
Śmiech złego, kreskówkowego szaleńca praktycznie był w stanie mu się teraz odpalić w głowie z tymi myślami jakie posiadał.
- Owszem, członkostwo w Nowej Wierze pozwoliło mi się dostać do środka. Zręcznie włożone szkła kontaktowe zakryły moje nietypowe źrenice, a cała reszta mojego organizmu jest praktycznie ludzka. Nie wiem jednak czy ktoś jeszcze o wątpliwym człowieczeństwie był w stanie się tu dostać. - Odpowiedział na oba pytania na tyle dokładnie, na ile zdołał. Jak zły geniusz by zrobił. To małe, zręczne kłamstwo być może własnie skarze na śmierć setki członków Kościoła Nowej Wiary.
I choć osobiście pogardzał Nim, jeśli dane mu będzie udupić całą organizacje Aonistów w ten sposób, bardzo chętnie to zrobi. Nawet jeśli nieco Jemu to pomoże.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.18 21:57  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Nie ruszało go to, niech gada sobie na zdrowie. Wojskowi nie byli tu po to, żeby jakąś abominację pocieszać i głaskać po główce. Mieli dociec do prawdy. Ach, dużo łatwiej by było i przyjemniej, gdyby został im użyczony sygnet dyktatorski odpowiadający za mówienie prawdy. Nie przejął się też szczególnie spojrzeniem, nie odwracał jednak własnego. Może to działało trochę jak u zwierząt, że ten, który pierwszy ucieknie spojrzeniem, okazuje uległość, słabość. Odnotował w głowie tylko, że dawkę niedługo będzie trzeba odnowić. Niegrzeczne zwierzątka trzeba ustawiać do pionu.
Rozumiał.
W pewnym sensie potrafił pojąć to, o czym mówił więzień i może przez moment odbiło się to w jasnych tęczówkach Rudego. Może nawet dało się dostrzec, jak jego ciało wzdrygnęło się. Nic więcej jednak nie dał po sobie poznać. Może w innych okolicznościach ta rozmowa zostałaby przez niego potraktowana bardziej osobiście, bardziej po ludzku. Naturę jednak trzeba od siebie odepchnąć.
Na znak tego, że słyszy i jako tako pojmuje to, co więzień mówi, skinął jedynie głową, pozostawiając replikantowi zapisywanie i zapamiętywanie. Wbrew pozorom nie wydawało mu się to jedynie pustą paplaniną, jednak niefortunnie to obowiązki brały tutaj górę. Emocje u Nikołaja przypominały uśpiony wulkan — gdzieś tam były, ale nie oglądały światła dziennego. Dla bezpieczeństwa. Widział już tyle, że przyjmował wiele rzeczy bez dyskusji. Dopiero fragment o współpracy uznał za warty dialogu.
Świetnie. – Wyrwało mu się mimowolnie, jednak zaraz przeszedł do szczegółów i konkretów. – Informacja o tym, że jesteś skory do współpracy, zostanie przekazana. Nie posiadam jednak uprawnień pozwalających na zagwarantowanie ci tego. – Uśmiechnął się delikatnie na wzmiankę o krześle. – Zobaczymy. – Odparł.
Rozumiem. Czy wiesz coś jeszcze o Kościele? Mieli jakieś plany odnośnie miasta? – Bo skoro nie pilnowali swoich ludzi, to mogli i chcieć wpuścić niewygodne jednostki do M3. Swoją drogą, przesłuchanie chyba dobiegało już końca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.18 20:34  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
Mógłby się przejąć faktem, że całe jego uzewnętrznianie weszło jednym uchem a uciekło drugim, gdyby nie fakt że już przywykł. Często to co mówił, było prawdą, lecz rzadko kiedy zwraca się uwagę na paplaninę czy coś, co brzmi jak puste przechwałki, prawda?
A co jeśli są one prawdą? Wtedy właśnie Hex lśni. W udawaniu bycia kimś innym. Kimś słabszym. Kimś posłusznym, przestraszonym, biednym i słabym.
A nie jest żadnym z tych. Czy faktycznie naumyślnie gra tą rolę, czy już przywykł do tego tak mocno że robi to sam - nie ma pojęcia nawet we własnej osobie. Ale robi tak. I tak już jest i będzie. Tak jest też i teraz. Nie odpowiedział nic na ciszę, z jaką spotkały się jego słowa. Nie kontynuowal ich. Nie próbował ciągnąć tego dalej. To wszystko.
Jego zmysły były przytępione, więc jeśli nawet jego rozmówca w jakiś sposób się wzdrygnął, nie zdołałby tego dostrzec. Myślał trochę lepiej z czasem, lecz wciąż skupienie jego uwagi na czymś było trudne. Może więc dlatego trochę się rozłaził z odpowiedziami - najzwyczajniej w świecie paplał, dopiero łapiąc po chwili, o co chodziło we właściwej wypowiedzi.
- To zawsze coś. Kiedy ewentualnie usłyszę o efektach? Przed czy po otrzymaniu krzesła? - Uśmiechnął się kątem ust. Nie odpuści tego krzesła. On chce mieć na czym posadzić zad, nawet jeśli mu będzie na nim drętwieć tak że odpadnie.
I tak już w taki sposób ma zdrętwiałe kolana, i fakt że się na nich trzyma zawdzięcza tylko pozie w jakiej jest ustawiony. Gdyby mogł nieco mocniej ruszyć nogami, zapewne już by to zrobił, ale skończyłby w jeszcze gorszym ułożeniu, więc tego nie robił.
Drętwienie to kiepska rzecz.
Pokręcił przecząco głową na pozostałe pytania, rozwijając to jednak w kolejnych słowach. - Zdążyli stracić dwóch proroków w ciągu jednego roku, więc organizacja u nich nie jest najlepsza. Raczej nie mieli planów wobec miasta, a nawet jeśli - umarły razem z ostatnią Prorokinią. - Momentalnie jego uśmiech zniknął, a spojrzenie, jakim dotąd darował Wolkowa opadło w dół.
Echotale. Elisabeth.
...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.18 17:00  •  Cela na poziomie -6 Empty Re: Cela na poziomie -6
–  Zobaczymy. – Odpowiedział mu z lekkim uśmiechem. Poza całą otoczką poważnej rozmowy dało się jednak wyczuć, przynajmniej ze strony wojskowego, trochę sympatii i pewien komizm. Nie było mu do śmiechu, nie był tu po to, żeby się bawić. Był tu po to, żeby dowiedzieć się, jak wygląda sprawa ataku, jakie są jego przyczyny i, co wyszło teraz, jakie jest powiązanie KNW z tym wszystkim. Mimo zapewnień więźnia, Rudy nie potrafił się pozbyć wrażenia, że ci fanatycy maczali w tym palce.
Mówisz, że plany zniknęły razem z prorokinią. Znałeś je? Czy jeśli były w jakimś stopniu destruktywne dla Miasta, to jest szansa, że znał je ktoś inny?  – Spytał, mrużąc nieznacznie oczy. Kolejny wart poruszenia wątek został podjęty. Jeżeli wesoły koleżka bez krzesła odpowie na te pytania, niedługo zostanie tu sam i będzie miał spokój. Nie umknęło mu, że zielony ludzik spuścił wzrok, ale nie mógł go poklepać po łebku i powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Swoje dzieci już wychował i pocieszał, więcej mu nie było trzeba takich obowiązków.
Kto obecnie jest prorokiem? Człowiek? Wymordowany? – Zadał to pytanie z myślą o tym, że jeśli ta druga opcja okaże się prawdziwa, to Kościół zdecydowanie nie będzie mógł tu rezydować. Wymordowanym zwyczajnie nie należało ufać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach