Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 21.10.16 3:16  •  Cela Echotale Empty Cela Echotale
Wbrew nakazom Starszyzny, młoda Prorokini nie zmieniła swego miejsca zamieszkania. Cela jest niewielka i duszna, ale jako jedna z niewielu posiada witrażowe okno z podobizną proroka Ion'a
Naprzeciw okna ustawione jest łóżko, a zaraz obok niewielki kufer na szaty. Poza tym w celi nie ma praktycznie nic, poza kominkiem przy którym stoi wyściełany miękkim materiałem koszyk, przypominający legowisko dla kota.
Najdroższym sercu Echotale przedmiotem jest znajdująca się bezpiecznie pod łóżkiem szkatułka.
Oświetlenie - w formie poustawianych wszędzie gdzie popadnie świec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.10.16 1:20  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
Przeniesienie Prorokini do celi, ułożenie w łóżku i opatrzenie wszystkich ran zajęło chwilę, zupełnie jakby takie sytuacje stały się naturalnym elementem życia w górach Shi.
I tylko jedna służąca, zresztą ta sama, w której dłoniach spoczęła wcześniej Księga Powtórzonego Prawa dostrzegła niepokój Aequalis’a.
- Przebudzi się niebawem, proszę pana. Nasza panienka, elle’st puissante… Silna. Na duszy i ciele.- Choć kobieta miała ewidentne problemy z posługiwaniem się językiem japońskim, przy pomocy gestów i prostych zdań zapragnęła pomóc komuś, kto wydawał się tak bliski Prorokini.

I rzeczywiście miała rację. Niedługo potem Mara ocknęła się, z trudem wypowiadając tylko jedno słowo.
Wody.
Kamienna czara natychmiast znalazła się przy ustach czarnowłosej, która, zaspokoiwszy pierwsze pragnienie, uniosła się z trudem na poduszkach do półsiadu.
Przetoczyła zamglonym wzrokiem po pomieszczeniu, obdarzając poddanych łagodnym uśmiechem.  W końcu jednak uświadomiła sobie kto czuwał tuż przy jej łóżku.

- Chciałabym zostać sama z moim protektorem.- Powiedziała jedynie tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zacisnęła kurczowo palce na kołdrze, gdy służka po raz ostatni przysunęła namoczoną chusteczkę do skóry prorokini, ścierając resztkę krwi z pokrytego siateczką blizn czoła.
Polecenie zostało skrupulatnie, choć dość niechętnie wykonane, przy akompaniamencie żarliwych zapewnień inkwizytora, że nie opuści posterunku po drugiej stronie drzwi, aż do czasu, gdy Panienka poczuje się lepiej.
Bez dziewcząt służebnych, opiekuna i reszty świty w celi zrobiło się nienaturalnie cicho, zupełnie jakby nagle brakło przeciwwagi dla emanującej spokojem Echotale.
- Dlaczego występujesz bez swej maski? Czy uległa zniszczeniu podczas twej… wędrówki? Jeśli twoim pragnieniem będzie ją odzyskać, nakażę przygotować replikę…

Zamilkła, wreszcie zdobywając się na odwagę, by spojrzeć na nauczyciela.
- Wróciłeś?- Nagle ta kwestia przestała być dla niej tak oczywista jak z początku się zdawała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.10.16 2:35  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
Stał przy wejściu do komnaty obserwując jak sprawnie opatrują Prorokinię. Zauważył, że tylko on spośród wszystkich wiernych w jakiś sposób zamartwiał się o stan zdrowia jego podopiecznej, kiedy to wyznawcy wydawali się dokonywać codziennej rutyny. Uspokoiło to go nieco i chociaż mógł zadać im pytania, milczał. Nie narzucał się. Stał w cieniu. Czekał.
Nawiązał kontakt wzrokowy ze służką, która spróbowała go pocieszyć. Uśmiechnął się do niej szczerym, ojcowskim uśmiechem i skinął głową.
- Dziękuję. - Odpowiedział cicho i przybliżył się do łoża. Uklęknął, ponieważ i tak cele były dla niego za niskie, aby mógł stać wyprostowany, a siedzenie na krześle wydawało się dla niego nienaturalne.
Obudziła się. Podniosła. Uśmiechnęła. Zauważał każdy szczegół, który jakoś głupio robił na nim wrażenie. Widział, że dorosła w pewien sposób... do swojej funkcji. Nadal była jego podopieczną, a jednak wydawała się być nawet i ponad to. Uniósł lekko kąciki warg.
- Dlaczego występujesz bez swej maski? Cicho prychnął rozbawiony i pokręcił głową słysząc ten zarzut. Poczekał, aż Prorokini skończy swoją wypowiedź i rzekł spoglądając na swoje nad wyraz ludzkie ręce o szaro-sinej skórze, już niepokryte czarnym futrem.
- Jestem kompletnie inną istotą niźli mnie zapamiętałaś, pozbawioną sierści, kopyt, czy pazurów, a jednak to co cię najbardziej zamartwiło to ma maska.
Skomentował w końcu podnosząc swoje złote oczy na dziewczynę i wyciągnął rękę, aby ścisnąć jej dłoń w swoją. Dotyk. Tak dawno nieodczuwalny dotyk drugiej istoty.
- Czy wróciłem... - Zaczął w zamyśleniu wodząc oczami po jej palcach i mimowolnie skulił swoje skrzydła, haniebne członki szpeczące plecy. Milczał przez dłuższą chwilę próbując znaleźć odpowiednie słowa.
- Księga... Księga Powtórzonego Prawa znalazła się nareszcie w odpowiednim miejscu, w odpowiednich rękach. Tutaj będzie bezpieczna. - Wysunął swoją dłoń z jej palców. - Na tym moje zadanie się kończy Prorokini. Odkupiłem swe grzechy w oczach Pana... i pora abym powrócił tam skąd przybyłem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.10.16 16:44  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
- Ciało jest jedynie skorupą, w której zamknięto nasze dusze. Sierść czy skóra… Czy w oczach Pana jest pomiędzy nimi jakakolwiek różnica?
Drgnęła czując jak pochwycił jej dłoń w swoją. Dotyk. Rzecz tak przyziemna, a jednocześnie zapewniająca poczucie bezpieczeństwa w świecie, któremu tak daleko jest od ideału.
- Jesteś gotowy żyć w światłości, bowiem odpuszczone są twoje winy i grzechy.- Ułożyła dłoń Aequalis’a na swoim policzku, przytulając się do niej. Był jedyną osobą, której się nie bała, przy której wciąż mogła być starą sobą.- Wróciłeś do domu mój bracie…  Jak możesz łamać serce swej siostry i pragnąć go opuszczać tak rychło? Księga Powtórzonego Prawa… Pan ofiarował ją właśnie tobie. Czy mogliśmy dostać wyraźniejszy znak, że namaścił Cię swoją łaską?
W jej oczach błysnęła ta niezachwiana wiara, która pojawiała się za każdym razem, gdy dziewczyna odkrywała jak piękny i dobry potrafi być świat stworzony przez Boga.
Nie pozwoliła mu odsunąć zbyt daleko dłoni, zdając sobie sprawę, że może go na nowo stracić, jeśli tylko zniknie jej z zasięgu wzroku.

Myślisz, że kiedykolwiek byłaś ważna? Gdybyś nie zabiła Taihen, to jej oddałby Księgę.
Imrahil machnął skrzydłem, śmiejąc się perliście, gdy na twarzy kapłanki odbił się żal.
Za kogo się uważasz? Myślisz, że on kiedykolwiek chciałby mieć cię za podopieczną? Przymusili go, a przy pierwszej okazji po prostu z tego zrezygnował naiwna dziewucho.
Przecież powinna była się domyślić, że nie powrócił dla niej. Nie było go, gdy palono Taihen Shi, a na jej barki spoczęła piecza nad dziećmi Ao. Złamał śluby, które złożył obejmując nad nią duchową pieczę. Puściła go, bez dłuższego wyjaśnienia, kładąc się ponownie na swoich poduszkach.
- Zresztą… Uczynisz to co uważasz za stosowne. Kimże jestem by nakazywać ci cokolwiek?- Wydukała, odwracając głowę w stronę pustej ściany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.16 4:07  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
Aequalisowi zaszkliły się oczy widząc jak mocno zaangażowana była jego uczennica. Ilość wiary w Ao wręcz wylewała się z jej duchowego kielicha. Widział w jej oczach prawdziwą troskę. Troskę, która złapała go boleśnie za serce, kiedy zrozumiał jak wiele zmartwień musiał jej przysporzyć swoim zniknięciem, choćby i przymusowym. Poczuł się ponownie winny i skruszony. W Tremorisie było coś z ascety. Ta jego chora psychika wiecznie pragnąca karać go za wszystko co robi. Tłumacząca, każdą złą rzecz jako karę boską, chociaż sam Aequalis wiedział, że Czcigodny Ao nie był tak brutalnym bogiem, a Miłosiernym Ojcem wyczekującym swych dzieci w domu. Jego palce, chociaż z początku chciały uciec od kapłanki, w naturalny sposób lekko zgięły się na jej dłoniach, chcąc jednak zatrzymać ciepły dotyk. Zrozumiał w tym momencie, że nie chciał odchodzić. Tak naprawdę nigdy nie chciał odchodzić, został brutalnie porwany. A teraz, kiedy powrócił i przeszedł się po dobrze znanych tunelach świątyni, zobaczył swoją uczennicę - nie chciał odchodzić. Nie chciał ponownie trwać w samotności na Desperacji.
Otworzył usta z lekkim uśmiechem chcąc powiedzieć to, ale zamilkł zaskoczony, gdy dziewczyna nagle posmutniała i puściła jego dłoń odsuwając się od niego. Tremoris w tym momencie poczuł, że coś jest nie tak. Milczał przez chwilę.
- Echotale, zawsze uważałem, że masz niesamowity dar dostrzegania światłości Pana, tam gdzie wierni tracą nadzieję. - Wyciągnął dłoń, aby pogładzić ją po włosach. - Pomimo tego, że jestem twoim opiekunem, czasami mam wrażenie, że zamieniamy się rolami i to ja uczę się od ciebie. - Uśmiechnął się smutno. - Ma różo, czy chowasz do mnie urazę? Żal, że zniknąłem? - Spytał ze zmartwioną miną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.16 17:43  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
- Nie czuję żalu, Aequalisie.- Powiedziała drżącym głosem, ocierając szybko zaszklone oczy.- Rzekł Pan w księdze uniżonego syna swego Hioba - żal nierozsądnych zabija, a gniew uśmierca niemądrych. Postawiono mnie przed próbą, cierpiałam okrutnie wyczekując na ciebie. Ale Pan mi to wynagrodził, ofiarował mi siebie, abym nie czuła się samotna. Usłyszałam... Córo Syjonu, do ciebie dawna władza powróci, władza królewska - do Córy Jeruzalem.
W pomieszczeniu zapanowała nienaturalna cisza i nawet odgłosy życia, które dobiegały z korytarza docierały do nich z opóźnieniem.
Czysta, odcięta od świata żywych - Echotale nie należała do kościelnej społeczności bez względu na to jak bardzo chciała się jej poświęcić.

- Echotale, zawsze uważałem, że masz niesamowity dar dostrzegania światłości Pana, tam gdzie wierni tracą nadzieję.
Dar?
Prychnęła, w jakimś dziwnym, typowo ludzkim odruchu.
- Czy ja... Czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś źle? - Zapytała w pewnej chwili, uparcie unikając spojrzenia na opiekuna.- Czy uczyniłam cokolwiek co skłoniło cię do odejścia?
Poczuła nagły ból w klatce piersiowej, ale poza tym nie przyszły żadne objawy, które pojawiały się przy obecności Ao. Po prostu... poczuła się źle. Smutno i żałośnie. Jakie miało znaczenie to, że Pan uznał ją za swe ukochane narzędzie, skoro otaczali ją oszuści, obłudnicy i zdrajcy?
Ponadto miało się okazać, że była winna nie tylko śmierci Taihen Shi i Imrahila, ale i duchowego obumarcia osoby, która miała ją chronić.
- Brakowało mi ciebie, ale rozumiem, że nie musisz odczuwać tego samego.- Uniosła głowę obserwując jak ostatnie promienie światła przebijają przez witrażową podobiznę Ion'a.
Dlaczego umarłeś, gdy potrzebowałam cię tak bardzo?
- Jeśli odszedłeś, bo prowadzenie mnie ścieżką Pana było dla ciebie zbytnią męczarnią... Nie musisz tego robić już nigdy więcej. Masz moje słowo, już nigdy nie pojawię się w zasięgu twego wzroku. Obiecuję. Po prostu... nie odchodź. Bądź dla tych wszystkich nieszczęśników, którzy nie potrafią odnaleźć Pana.
Uniosła się do siadu, nerwowo rozcierając palce. Nie szukała już dotyku, ale nie uciekała od niego jakoś szczególnie. Nie zareagowała też na pieszczotliwe słówka kapłana. Pozostawała martwa na wszelkie przejawy uczuć, zupełnie jak gdyby ból bycia odrzuconą przez całe życie, bez względu na to jak wiele prób przyszło jej przetrwać, skutecznie ostudziło jej miłość do wszystkiego poza Ao.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.16 5:35  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
Zmarszczył czoło nieco nierozumiejąc, gdy z ust jego umiłowanej kapłanki wyszło pytanie.
-Czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś źle?
- Nie! Nie, skądże, to nie tak ma Córko. - Momentalnie zaprzeczył obawiając się, że jeśliby tego nie zrobił uznany by został za kłamcę haniebnie oszukującego swoją uczennicę, a to było zdecydowanie ostatnią rzeczą jaką chciałby Aequalis. Mara była jego jedyną ukochaną w tym świecie, w tej świątyni. Jego ostoją spokoju, towarzyszką cierpienia, podopieczną na ścieżce wiary ku Czcigodnemu. Widział, jak w jednej sekundzie marnieje mu w oczach przytłoczona mrocznymi myślami. Cierpiał widząc ją taką. Jednakże z każdym jej kolejnym słowem w jego sercu wzrastało jeszcze inne uczucie poza bólem. Był to gniew, a może raczej irytacja.
Irytacja, że jego uczennica obwiniała samą siebie za jego zniknięcie. Irytacja, że śmiała twierdzić, że on nie kocha jej tak mocno jakby była jego własną córką, jego podopieczną, jego Różą. Jakby był to jedynie jego smutny obowiązek stania przy niej, prowadzenia jej, doradzania.
Chociaż nie powinna to złość w nim zbierała z każdym wypowiadanym jej słowem.
....prowadzenie mnie ścieżką Pana...
...męczarnią...
Usta zacisnęły się w cienką linię, brwi ściągnęły mocniej ku sobie tworząc głęboką bruzdę na środku, a oczy wpatrywały w odwróconą Echo z niedowierzaniem.
Nie musisz tego robić...
...nie pojawię się w zasięgu twego wzroku...
Smukłe palce zacisnęły się na jego szacie jakby chciały rozerwać materiał.
- To nie tak, ma luba! - Odpowiedział nagle głośniej i ostrzej niż sam się po sobie spodziewał. Wypuścił powietrze nosem próbując uspokoić swoje nerwy. Patrzył złotymi oczami na Echotale, wręcz karcącym wzrokiem. - To.wcale.nie.tak.Echotale. - Cedził słowa przez zęby po czym popatrzył w bok wzdychając z irytacją. Wrócił do niej swoim spojrzeniem po chwili.
- Czy ja, kiedykolwiek w twojej obecności okazałem zmęczenie twoją osobą? - Spytał wskazując na siebie palcem. - Czy kiedykolwiek, kiedy przyszłaś do mnie prosić o pomoc, wyjaśnienie, czy towarzystwo, odesłałem cię skąd przyszłaś? Czy kiedykolwiek moje zachowanie, opieka nad tobą czy posługa wyglądała na przymuszoną, znużoną, czy w najgorszym wypadku udawaną? - Zadał kolejne pytania i nie potrafił kontrolować coraz głośniejszego tonu. Najwidoczniej eksperymenty fanatyków nie wpłynęły tylko na wygląd Oswojonego, ale również na jego niesamowity spokój i cierpliwość, którą zaskakiwał wyznawców nigdy nie widzących go zdenerwowanego.
Położył ręce na krawędzi łóżka zaciskając palce na pościeli, bo nie śmiał w tym momencie dotknąć swojej uczennicy. Coś się jednak zmieniło w jego obliczu. Jego twarz była teraz pomieszaniem gniewu z ogromnym cierpieniem.
- Nigdy, przenigdy ma ukochana Echotale nie śmiał bym cię okłamywać, a tym bardziej opuścić. Jesteś moja ukochaną podopieczną, moją Różą w tym boleśnie żałosnym świecie. Nie obwiniaj siebie, Córko Najwyższego Pana, bo nie ty tutaj zawiniłaś. - Zapewnił ją już się bardziej uspokajając. Westchnął ponownie chcąc odegnać ciężar jaki spoczywał na jego sercu, jaki zaciskał jego płuca.
- Nie ty jesteś winna, ani nie ja. Zostałem porwany, Prorokini. Brutalnie uprowadzony i więziony.
Ponownie w celi zapanowała cisza, która wyjątkowo irytowała swoją nienaturalnością.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.16 3:56  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
- Nie! Nie, skądże, to nie tak ma Córko.
Więc jak?
Nie odwracała wzroku, zupełnie już nie wiedząc czy istota, która siedzi tuż przy niej, jest wciąż tą samą, którą umiłowała ponad życie.
- To.wcale.nie.tak.Echotale.
Skinęła otumaniona głową. Spodziewała się po Aequalis'ie wielu emocji. Żalu, smutku, może nawet strachu… Czyż nie powinna go skazać za odejście ze Świątyni? Ta myśl przeraziła ją na amen. Nie potrafiłaby, nie mogłaby zrobić czegoś tak straszliwego swojemu bratu.
- Czy ja, kiedykolwiek w twojej obecności okazałem zmęczenie twoją osobą?
- Nie.
- Czy kiedykolwiek, kiedy przyszłaś do mnie prosić o pomoc, wyjaśnienie, czy towarzystwo, odesłałem cię skąd przyszłaś?
- Nie.
- Czy kiedykolwiek moje zachowanie, opieka nad tobą czy posługa wyglądała na przymuszoną, znużoną, czy w najgorszym wypadku udawaną?
- N-Nie...- Spojrzała na niego zamglonymi od łez oczami, wciąż jeszcze nie rozumiejąc. Czuła się jak besztane dziecko, które przecież nie zrobiło nic złego. Starała się ze wszystkich sił nie okazywać strachu, choć  w im wyższe tony uderzał Aequalis, tym ona bardziej kuliła się pod swoją narzutą.
I wówczas padło to straszliwe wyjaśnienie, które miało zmienić wszystko.
- Zostałem porwany, Prorokini. Brutalnie uprowadzony i więziony.
- Kto. Kto wywabił Cię podstępem z mych objęć bracie? Czyje truchło mam nakazać rzucić pod Twe stopy?- Jej głos, niczym ostry nóż przeszył ciszę panującą w celi, by po chwili stać się na nowo pusty i nienaturalnie, wręcz nieludzko piękny. - Tak, słyszę głos niby rodzącej w bólach, trwożny jęk niby niewiasty rodzącej po raz pierwszy. To głos Córy Syjonu, która wzdycha i wyciąga dłonie: “Ach, biada mi, bo wycieńczona popadam w moc morderców dzieci mych i braci”. Spłyną krwią ścieżki Świątyni, krwią baranka najczystszego i umiłowanego przez swój lud.
Zdusiła atak kaszlu, nie chcąc na nowo ściągać do pomieszczenia całej świty. Dociśnięte do ust palce zebrały krew z ust prorokini, którą szybko wytarła w swoją koszulę nocną. Podciągnęła przy tym kolana do siebie, zapraszając bezgłośnie Aequalis’a do przycupnięcia na jej łóżku i jednocześnie próbując zatuszować ciemno czerwoną plamę na jasnym materiale szaty w okolicy prawego boku.

- Brakowało Cię w murach świątynnych. Bez Twego głosu nasz dom stał się straszliwie cichy, bez róż zatracił swą woń. Ale czas mijał i ludzie zapomnieli. Oni zawsze zapominają, lecz to nie jest ich wina. Tej wiosny zachorzała Taihen Shi. To była tylko niegroźna rana… Nic, z czym nie poradziliby sobie uzdrowiciele. A jednak. Pan wezwał ją do siebie najdłuższego dnia roku. Bałam się... - Odgarnęła drżącą dłonią włosy z czoła ukazując na nim delikatne znamiona i blizny, charakterystyczne dla odcisków korony cierniowej.
- Nigdy nie widziałam takich u Taihen… Czy to znaczy, że kłamała i Pan nigdy do niej nie przemawiał? Czy to ze mną jest coś nie tak… Kiedy Najwyższy przemawia czuję się taka… taka szczęśliwa, przepełniona Jego dobrocią i łaską, którą mogę się dzielić z ludem. Ale moje ciało jest zbyt słabe…
Nie dała rady powiedzieć nic więcej przez ściśnięte płaczem gardło. Ukryła twarz w dłoniach, próbując się powstrzymać od szlochu. Chciała być dzielna, bo cóż dałaby jej zwykła wiara jeśli nie byłaby podszyta męstwem?
- Boję się Aequalisie… Nie zostawiaj mnie już samej, nigdy. Błagam cię...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.16 4:53  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
Ból w jego sercu mógł być porównany do tysięcy igiełek wbijanych w jego klatkę piersiową przez samego Mistrza Tortur Desperacji, który z precyzją ranił go w najczulsze punkty, tak jak robił to widok zapłakanej, zagubionej Echotale. Była jednak dzielna, nie uroniła łzy i przez to tak wielki szacunek żywił do niej Aequalis. Wymordowany jednak wiedział, że w życiu zdarzają się momenty w których delikatność nie wystarcza i aby młode piskle nauczyło się latać trzeba je wypchać z gniazda nie błaganiem, a siłą.
Spuścił wzrok z delikatnym uśmiechem, który przepełniał ironiczny smutek. Otworzył usta, aby odpowiedzieć kim byli jego oprawcy ale wnet jego Róża przemówiła głosem Pana najwyższego i były kapłan nie mógł nic zrobić jak momentalnie podnieść na nią wzrok i wsłuchać się słowa Ao płynące z tych delikatnych ust.
"Spłyną krwią ścieżki Świątyni, krwią baranka najczystszego i umiłowanego przez swój lud."
Ostatnie zdanie wyryło się w umyśle Aequalisa na dobre. Było w nim wystarczająco mroku, aby zasiać niepokój w sercu wiernego, ale on sam wiedział, że to co Pan Najwyższy obiecuje zlęknione być nie powinno, a z godną cierpliwością wyczekiwane.
Wyciągnął do niej rękę, położył ją na jej ramieniu z bolało miną obserwując jak zdusza w sobie kaszel. Zastanawiał się czy wezwać służki, aby pomogły ich Prorokini. Zrozumiał jednak wnet, że nie po to Mara powstrzymuje się od kaszlu, aby on wzywał pomoc do jej komnaty. Powstał i usiadł na krawędzi jej łoża, które pomimo wielkości nadal wyglądało stosunkowo mało przy nim samym.
- Ma piękna Różo, Córo Syjonu... - Mruknął wpatrując się w nią i gładząc jej włosy. Zmrużył oczy i przybrał znacznie poważniejsze oblicze, gdy dowiedział się o chorobie Taihen Shi. Mogłoby się wydawać, że jakiekolwiek emocje wypłyną na jego twarz, zawsze będzie to zaskoczenie, zważając na to, że przez wieki jego oblicze skrywane było za kościaną maską, chroniącą go przed światem. Chociaż nawet i teraz, jego ludzka twarz nawet w ćwierci nie przypominała tego czym była przed eksperymentami.
Wciągnął cicho powietrze nosem widząc rany na jej czole. Już dawno nie widział podobnej rzeczy w murach świątyni.
Sięgnął do jej twarzy i delikatnie odsunął jej dłonie.
- Różo... - Zaczął pół-mrukiem, jakby się obawiał, że w pomieszczeniu może być ktoś jeszcze, kto usłyszy jego słowa. A one były tylko dla Echotale, dla jego umiłowanej i jedynej uczennicy. - Taihen Shi... mogła mieć wielkie serce, silną wiarę i dobre zamiary, ale... - Otarł łzy z jej policzków i nachylił się do niej bliżej. - ...ale sądzę, że Ao nigdy jej nie wybrał na swoją prawowitą oblubienicę. Nigdy od wieków nie widziałem, by nasz Najwyższy Ojciec nalegał, aby z jego Świętego Domu uczynnić burdel dla ladacznic Desperacji pozwalając pasożytom żywić się na własnej piersi. Co się stało ze świątynią, z wiernymi z... aniołami, kiedy ona obrała rządy? Nie mnie jest stwierdzać, czy Najczcigodniejszy rzeczywiście do niej przemówił, czy też zagubiona w swej miłości sama sobie to wmówiła. Ty jednak, Echotale, Córo Syjonu, masz dar nie widziany od dawien dawna. - Przejechał dłonią po jej ranach z delikatnym uśmiechem. - Nie obawiaj się go. Nie traktuj go jak przekleństwa.  Samo pismo mówi Troszczcie się o dary duchowe, szczególnie zaś o dar proroctwa! Ten bowiem, kto mówi językiem, mówi ku zbudowaniu ludzi, ku ich pokrzepieniu i pociesze. Ten, kto mówi językiem, buduje siebie samego, a kto zaś prorokuje, buduje Kościół.
Ujął jej twarz w swoją i podniósł nieco, aby popatrzyła mu w oczy.
- Nigdy bym cię nie opuścił, Prorokini. Nasze dusze i nasza krew złączyła się tamtego dnia, gdy stałaś się kapłanką. I kiedy ty przysięgłaś swą wierność Najwyższemu Panu, ja przysięgłęm Ojcu Naszemu, że będę twoim cieniem. Pamiętasz? - Spytał ciągle patrząc jej głęboko w oczy, a po chwili na jej czole złożył delikatny pocałunek, po którym oparł swoje czoło o jej czoło wzdychając.
- Nie musisz się już obawiać ma Różo. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.16 23:03  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
Los

Pukanie do drzwi. Szybkie, agresywne. Osoba po drugiej stronie nie czekała na odpowiedź. Otwarła drzwi zamaszystym ruchem, wchodząc dwa kroki do środka pomieszczenia.
- Pani, starszyzna pragnie przekazać... - zaczęła, ale słowa uwięzły jej w gardle gdy dotarło do niej, jak bardzo przeszkodziła swojej Prorokini.
Była to młoda, jasnowłosa kobieta, którą za równo Echotale jak i Aequalis mogli kojarzyć jako jedną z Kapłanek, która często kręciła się w pobliżu członków starszyzny. Nie była nikim nazbyt ważnym, ale nie potrafiła trzymać języka za zębami, a słowa, które wypowiadała były często wyolbrzymione i zwyczajnie ciężkie. To było dobre, gdy przemawiała do wiernych, ale niekoniecznie, gdy rozmawiała z kapłanami czy też starszyzną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.16 0:51  •  Cela Echotale Empty Re: Cela Echotale
Oddech proroka z każdą chwilą stawał się spokojniejszy i głębszy, zupełnie jakby pod wpływem smukłych palców kapłana znikał każdy, nawet najdrobniejszy ból fizyczny czy duchowy.
Mimo to nie zdołała powstrzymać pragnienia przytulenia się do opiekuna. Szczególnie, że musiała mu powiedzieć coś, co łamało jej serce raz po raz.
- Ona… Ona zabiła Ion’a.- Wyszeptała niemal niedosłyszalnie, roniąc kolejne łzy.- Zabiła go, aby przejąć władzę i sprowadzić na nas zagładę. Sprzedała nas aniołom i niewiernym z Miasta. A my podążaliśmy ślepo za jej rozkazami, nie bacząc na gniew Pana.
Wczepiona w opiekuna po raz pierwszy od dawna mogła pozwolić swoim emocjom na ujście w czystych, pełnych bólu łzach. Część jej słów mogła być niezrozumiała, bo dziewczyna bardzo starała się, aby nikt inny nie usłyszał jej historii.
- Módlmy się za jej duszą, aby Ao wybaczył jej wszelkie niegodziwości, baczmy na jej dobre imię i chwałę. Niech pozostanie w naszych sercach… Jednak, Pan pragnie ofiar, stosów płonących. Muszą dokonać się słowa Pisma, Aequalisie. Świat stanie w płomieniach, a wówczas On powróci i przyjmie swoje umiłowane dzieci do wiecznej szczęśliwości.
Zaśmiała się chrapliwie, ocierając wierzchem dłoni zaczerwienione od szlochu oczy.
- Powróci i oddzieli zboże od chwastów, ziarno od plewu. Z dala od wszelkiego bólu. Już nie będzie głodu, chorób i śmierci.

Jej ekscytację dość szybko przerwało wtargnięcie kapłanki, lecz nim Echotale odsunęła się od Aequalis’a westchnęła jedynie cicho, pozwalając aby jej ciepły oddech owiał szyję opiekuna.
Wyprostowała się, układając dłonie przed sobą na narzucie, a na twarz przybrała wyraz łagodnego zainteresowania. Zapłakana, z zaczerwienionym nosem i rumieńcem na polikach, nie wyglądała zbyt dostojnie, ale cóż.
- Anja… Co takiego pragnie przekazać Starszyzna?- Zapytała, mnąc w palcach materiał. Choć zdążyła nauczyć już kapłanów, że nie będą mieli nad nią żadnej władzy jak to czynili z Taihen Shi, to głęboko zakorzeniony lęk pozostał.- Czymkolwiek to jest, widzę, że to dla ciebie dość ważne. Usiądź.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach