Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

Go down

Pisanie 20.03.18 21:09  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Hayaiel przemógł w sobie chęć pozostania w danej, cieplejszej pozycji odrobinę dłużej, powstając i odwracając się przodem do kobiety. Była inna, również nierealna, jednak nienaturalnie do nich podobna. Do ludzi. Czy to oznaczało coś szczególnego? Najważniejsze jednak, że wszyscy cało opuścili labirynt. Otrzepał się z drobinek piasku, po czym przyłożył rękaw do ust, aby moc wziąć głębszy wdech, nie raniąc sobie przy tym gardła lodowatym powietrzem. Zima się zaostrzyła... Przestał spoglądać w górę, na rozmywający się w powietrzu sześcian. Dwadzieścia jeden dni? Jak to możliwe?
Sięgnął do swojej torby, po wydobytą ze skrzyni monetę, po czym wyciągnął ową w stronę kobiety. Rozpoczął jako pierwszy, póki miał jeszcze siły, nie czekając na pozwolenie oraz reakcję ze strony swoich braci oraz siostry.
- Zwracam Ci ją. Wspomniałaś, że jest powiązana z labiryntem oraz jest dla Ciebie bardzo cenna. - zrobił krótką przerwę na zebranie swoich myśli, ponownie przykładając sobie rękaw do ust - Dlaczego? - Tak, chciał wiedzieć. Może nie znalazł wewnątrz korytarzy niczego niepokojącego, jednak miał wrażenie że niewiele dzieliło go od natknięcia się na tę rzekomą bestię. Nie potrafił się przemóc, by zaufać jej do końca. Jak zawsze w sytuacji gdy ktoś próbuje zataić przed nim, bądź przemilczeć jakieś kluczowe informacje. Teraz nadszedł czas na odpowiedzi.

Odpoczynek moc ziemi - 1/4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.18 21:46  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Dobrze było widzieć to, że wszyscy jej towarzysze wydostali się z objęć znikającego stopniowo, rozpływającego się na tle nieboskłonu Labiryntu, którego ostatnie kontury rozmyły się w nicość tuż przed momentem, w którym stopy jej i Skrzydlatych dotknęły usłanej grubą warstwą śniegu ziemi. Żal ukłuł w serduszko Anielicy, kiedy lot ich zacny dobiegł już końca - tęskniła za wzbijaniem się w odległe przestworza i szybowaniem pośród puchatych chmur - podczas gdy w gardle poczęło ją nieco drapać i kłuć, co z kolei popchnęło ją do zdziwionego mrugnięcia i nieco bolesnego przełknięcia śliny. Hm. Mimo tego nowego, dziwnego odkrycia, srebrnooka podziękowała z uśmiechem Horizonowi za pomoc w bezpiecznym dotarciu na bezpieczny grunt, cofając się przy tym o krok i następnie rozglądając dookoła z nutką zaciekawienia czającą się w jej ślepkach. Otoczenie zmieniło się podczas ich podróży wewnątrz konstrukcji Szamanki, wskazując na upływ czasu lub potencjalne manipulacje ze strony gospodyni - Kaijin nie była jeszcze pewna tego, która z tych opcji była prawdziwa. Kwestia ta wyjaśniona została po pojawieniu się Szamanki, na której niespodziewane, nagłe zjawienie się Bezskrzydła zareagowała niedokończonym uniesieniem Paryzola i przyjęciem częściowo gotowej postawy bojowej - zatrzymała się w połowie, kiedy to kobieta poczęła przemawiać i wyjaśniać. Rozluźniła mięśnie i wyprostowała się, tuż po tym zarzucając na plecy swój ukochany artefakt i wysłuchując uważnie słów wypowiadanych przez tę... istotę. Narastała tu kwestia, czy wygonili ją z tych ziem? Przepędzili? Wypłoszyli? Czy może oddała im je dobrowolnie? Dziwnie mogły brzmieć pierwsze sugestie, kiedy Szamanka posiadała niezwykłą zdolność do zamknięcia ich w swoim Labiryncie na wieki wieków, lecz z drugiej strony któż wie, czy nie użyła do wykreowania go reszty swej mocy.
Wasze zamiary mogą być dobre w waszym mniemaniu, ale nie znaczy to, że dla wszystkich takimi będą - przypomniała sobie wypowiedź Istoty z początku ich wyprawy. Czyżby Szamanka mówiła o samej sobie? W takim razie jest rzecz, jaką Kaijin łaknęła uczynić.
- Jak Ci na imię, Pani Światów? - zapytała, kiedy przyszła jej kolei, chociaż odchrząknąć, ku swemu zdziwieniu, musiała po pierwszym wypowiedzianym wyrazie. Coś niedobrego działo się z jej gardłem i będzie musiała to potem sprawdzić, coby żadne komplikacje nie zalęgły się w nim przez niedbałość oraz ignorancję problemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.18 21:49  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Skrzydła zafurkotały donośnie, łapiąc powietrze i podrywając ciało anioła, chroniąc je przed zderzeniem z twardym, zlodowaciałym gruntem. Nawet gruba warstwa śniegu nie uratowałaby ludzkich kości przed połamaniem, a narządów przed zmiażdżeniem, gdyby zwlekał jeszcze choć sekundę dłużej. Zamachnął potężnymi skrzydłami, opadając chwilę po tym miękko na skały. Żaden jednak płatek śniegu nie został poruszony przez podmuch. Tak naprawdę nie było w ogóle podmuchu. Nie lubił rozwiewać ziemi, piachu, śniegu czy jakichkolwiek jesiennych liści w czasie lądowania, odruchem już zatem wyciszał ruchy powietrza swoją mocą. Zupełnie, jakby po prostu znikąd pojawił się w tym miejscu, burząc gładką połać śniegu tylko odciskami butów.
Uniósł wzrok na kobietę, zamierając chwilę po tym. Dwadzieścia jeden dni. Zakręciło się brunetowi w głowie i z wrażenia zapomniał nawet, że ma wyciągnięte skrzydła. Zgiął je tylko częściowo, biorąc lekko do przodu. Ich rozmiar nie pozwalał mu na całkowite przylgnięcie do pleców, przez ten jednak tysiąc lat zdążył jakoś choćby częściowo nauczyć się koegzystować z tym darem od Pana. Długie lotki musnęły śnieg, za chwilę zakopując się w owym mocniej, w wyrazie bezsilności. Zostawił inne anioły z kupą własnych obowiązków na prawie miesiąc. To niedopuszczalne. Karygodne. Jakby mało było Jahleelowi traumy po spotkaniu z pająkami i wyrzutów sumienia przez ostre słowa Akaiaha, teraz do tego panteonu negatywnych myśli dołączyło poczucie winy oraz niekompetencji. Jedynie zimno zmierzchu go lekko otrzeźwiało i nie pozwalało zaryć się całkiem w pogardzie dla samego siebie.
Rozejrzał się po okolicy, sprawdzając stan każdego z towarzyszy. Kaijin wyglądała na zdrową. Nascela telepał się z zimna pokryty plamami uczulenia. Hayaiel miał opuchnięte oczy i ochrypły głos. Niewiele myśląc, brunet wyciągnął skrzydło, okrywając nim lekko anioły zastępu. Chroniąc od wiatru, zanim ogrzał wszystkich - Akaia również, nawet dziwną kobietę oraz złotego słowika - własną mocą. Byli zbyt lekko ubrani na tak głęboką zimę.
Musi się skupić. Zostawić czarne myśli i zakończyć to, co rozpoczął.
- Czy pozytywnie przeszliśmy próbę? - Nie chciał już zagłębiać się w cele, powody, motywy. Nie dbał o to, co było. Jedyne, na czym mu zależało, to poznać wynik. Nic nie byłoby bardziej druzgoczące od informacji, iż zawiedli. Zmarnowali miesiąc. Ponieśli sromotną porażkę. I chociaż domyślał się, że jednak wygrali, potrzebował jasnego oraz klarownego zapewnienia. Może trochę uspokojenia.
Spojrzał raz jeszcze na towarzyszy, dostrzegając coraz mocniejsze dreszcze, targające Hayaielem pomimo zastosowanej mocy. Jakby nagle przypominając sobie, że może, postanowił użyć artefaktu na najbardziej cierpiącej dwójce - albinosie oraz Nasceli. Jednemu pragnąc ulżyć w chorobie, drugiemu w alergii.
Lus wylądowała na gniazdku, również chłonąc ciepło, bijące od powietrza otaczającego gromadkę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.18 22:21  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Lądując, zadbał w tym aspekcie również o bezpieczeństwo anielicy. Poczuwszy grunt pod podeszwą obuwia, zatrzepotał parę razy skrzydłami, aż w końcu te zniknęły, ulegając dematerializacji. Skwitował uśmiech Kaijin krótkim skinieniem głowy, jakby na potwierdzenie, że akceptuje taką formę niewybieralnego dziękuję, gdyż nie wymagał w tym zakresie jej słownej deklaracji. Wdzięczność biła z jej spojrzenia, a ona była najlepszą formą zapłaty dla każdej bezinteresowności, której się dopuścił w ciągu życiu.
Odszedł kawałek od niej, czując szczypiący w policzki i nos mróz. Zadrżał, wciskając ręce do kieszeni. Zimno przeniknęło przez ubrania, pod skórę, przedostało się do kości, żył, w krótkim czasie zaatakowało układ krwionośni, a potem odpornościowi. Na bladej cerze anioła pojawiła się czerwona wysypka, małe strupy, jakby jego organizm ni zowąd począł być nękany przez ospę, mniej jednak nie towarzyszył mu stan gorączkowy, ani swąd skóry. JESZCZE, jednakże wiedział, że to tylko kwestia czasu. Skóra zrobi się sucha i zacznie się pieczenie.
Lodowate powietrze okryło go szczelnie, jak śnieg wzgórza, a łapiąc do ust powietrze, odniósł wrażenie, że parę sopli utkwiło mu gardle. Skulił się, cały w drgawkach, z opóźnieniem rejestrując słowa, które padły z ust kobiety, wtem Jahleel zrobił coś, czego żołnierz Edenu się nie spodziewał. Otóż przykrył go swoim skrzydłem, dostarczając mu tym ruchem namiastkę ciepła. Ciche dziękuję uleciało z gardła anioł, mniej jednak było tak niewyraźne, że miał wątpliwości, czy ówże słowa zostały usłyszane przez Zwierzchność.
Zwrócił ku kobiecie swoje złotawe oczy. Żadne pytanie nie ukształtowało się w jego myślach, oprócz kluczowego - dlaczego jest tak zimno?, ale przecież wiedział czemu. Warunki atmosferyczne były dostosowane do pogody; jak najszybciej chciał znaleźć się na powrót w Edenie. Spędzili na łonie Desperacji wystarczająco dużo czasu.
Chciałaby pani odzyskać swoje lustro? —  Jeśli kobieta przytaknęła, Nascela bez zawahania sięgnął po plecach, ażeby wyciągnąć z niego uszkodzony przedmiot. Nie chciał przechowywać czegoś, co nie należało do niego. Perspektywa przywłaszczenia sobie lusterka, znając tożsamość jego właściciela, podgryzałaby systematycznie jego wyrzuty sumienia, ponadto nadal miał na uwadze jej niepochlebne poglądu na temat anielskiej rasy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.03.18 10:52  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Nawet nie chciał myśleć jak przykre konsekwencje mogły go spotkać, gdyby nie instynkt, który nakazał mu rozdarcie materiału na plecach i wyciągnięcie lśniących bielą skrzydeł. Zamachnął się mocno, próbując odzyskać panowanie nad sytuacją, choć możliwe, że gdyby nie asekuracja ze strony drugiej zwierzchności, przeraźliwe krzyki słowika oraz dopiero co wyklutego pisklaka, a także niespodziewany widok własnych towarzyszy mógł zadziałać na Akaiah zbyt wielką dekoncentracją.
Opadł jednak na ziemię, w przeciwieństwie do bruneta roznosząc pod sobą mały wir śniegu. Nie chciał silić się na subtelności, gdy wciągnięto go w tak paskudny bieg wydarzeń – wciąż mocno przeżywał labirynt, niemniej widok znajomych twarzy szczerze go rozweselił… i strwożył jednocześnie, gdy przyszło mu przyjrzeć się Nasceli. Nim wszyscy opadli na dół zdążył dobić do mężczyzny i złapać go delikatnie za ramię. Chciał dodać mu otuchy, a zaraz okręcić ciepło własnym szalem, zarzucić na niego sweter czy chociaż przytulić, byleby ulżyć mu w cierpieniu spowodowanym przez chłód, ale… obecność kobiety sparaliżowała mu ruchy.
Wysłuchał jej ze wzrokiem uparcie wbitym w punkt gdzieś obok jej głowy. Dwadzieścia jeden dni… bijąca od niej nienaturalność… wszyscy, którzy nie byli aniołami wzbudzali w zwierzchności niepokój. Jak mógł się czuć przy kimś, kto nie dość, że nie był skrzydlatym, to jeszcze na pewno nie człowiekiem?
Zamarł z ręką zahaczoną o ubiór Nascy i byłby tak przeczekał obecność staruszki, gdyby w jego serce nie kłębiło się palące pytanie.
- Czy… czy wszystkie stworzenia w labiryncie również były iluzją? – pająki, które widzieli naprawdę umarły?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.18 15:03  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Sylwetka kobiety, realna ale jakby niematerialna jawiła się pomiędzy nimi z eleganckim spokojem. Przez swoją nienaturalną urodę przypominała trochę same anioły, dzika natura skłaniała do myślenia, że może być równie dobrze wymordowaną, ale miała w sobie także coś bardzo ludzkiego. Chociaż, co pokazała, władała niesamowitą mocą, nie była jak odległe bóstwo, do którego należało się modlić, raczej jak dziecko samej Matki Natury, zdystansowana lecz niezwykle bliska wszystkim sercom. Każdy z piątki mógł jednak myśleć co tylko chciał, biała kobieta najpewniej wszystko i tak przyjęłaby z ciepłą uprzejmością.
Odwracała swoją blada twarz i jasne oczy na każdego po kolei. Wysłuchiwała zadanego pytania w ciszy i odpowiadała. Chociaż głos jej niósł się dookoła jak każdy inny, tylko osoba, do której się w tym momencie zwracała mogła poczuć płynące w swoim ciele przyjemne uczucie spokoju, ciepła i radości. Przez ten krótki moment biała kobieta przekazywała im swoje surowe, ale sprawiedliwe dobro.
- Masz rację. Obiecałam, że odpowiem Ci o tej monecie i labiryncie. Widziałam, że udało Ci się zrozumieć napis, który jest na niej zawarty. Niech stanie się sprawiedliwość, choćby miał się skończyć świat. A postacie, które zostały umieszczone poniżej to właśnie anioły, skrzydlate stworzenia, których natura nadal nie jest do końca wyjaśniona. Dlatego cieszy mnie, że miałam możliwość obserwować was osobiście. Teraz właśnie, mój drogi aniele, dzieje się sprawiedliwość, a kończy się świat. - przerwała na moment i spojrzała ponad siebie, na gigantyczny kształt na niebie, który rozmywał się powoli wraz z chmurami. - To jest właśnie ten świat, a wy niesiecie jego sprawiedliwość. Jaka ona będzie? Nie ma jednej sprawiedliwości, ten kto zwycięża decyduje co jest dobre, a co nie. Moneta jest tylko symbolem, może też narzędziem, które pomaga sędziemu wydać werdykt. Nikt nie jest wszechwiedzący, nawet wasz Bóg, niestety. Są takie sytuacje, kiedy sprawiedliwość jest niejasna, zależna. To są właśnie momenty, w których sędzia używa narzędzi do podjęcie decyzji. Nikt nie mówi, że będzie łatwiejsza od samodzielnie dokonanego wyboru. Sztuczka polega na tym, by podrzucić monetę do góry. W momencie, gdy znajdzie się ona w powietrzu, twoje serce będzie wiedzieć, której stronie konfliktu życzy więcej szczęścia. Moneta spadnie zgodnie z twoim życzeniem i stanie się to sprawiedliwością ogólną. Jak może już się domyślasz, chciałabym, żebyś ją zachował, Owszem, jest dla mnie cenna, ale kiedy zniknę, cenniejsza będzie dla mnie pamięć i to, co po sobie zostawię. Dlatego przekazuje Ci ją, jedno z moich wielu narzędzi sędziego. - delikatnie przesunęła otwartą dłoń przed siebie sugerując, by schował cenną monetę.
Jej delikatny uśmiech był naturalny, nawet gdy nie mówiła, spoglądała na świat za ich plecami miała podobny wyraz twarzy. Nie zatrzymywała się zbyt długo przy każdym z aniołów, odpowiadała na ich pytania, a potem przenosiła wzrok na kolejnego. Czasu nie było nieskończenie wiele.
- Nie posiadam imienia, lub jeżeli wolisz, posiadam ich zbyt wiele, by nazwać je prawdziwie moimi. Biała Dama, Pani Światów, Biała Pani, Pani Labiryntu, Pani zza Wielkich Wód, Królowa Niedźwiedzi, Wędrująca Pani... ani jedno z nich nie zostało mi nigdy nadane, wszystkie są jedynie określeniami, które słyszę od innych, gdy próbują odszukać to właściwe. Czasami używam jednego z tych wielu, ale nie czuję się związana z żadnym. Przepraszam, jeżeli nie jest to konkretna odpowiedź, myślę jednak, że dla Ciebie mogę być Panią Światów, jeżeli właśnie w taki sposób się do mnie zwróciłaś. - kiwnęła lekko głową przed Kaijin.
Nie czekała długo, skierowała swoje spojrzenie na kolejnego z aniołów i ze spokojem czekała na jego pytanie.
- Nie rozmawialibyśmy tutaj, teraz, gdyby wasza próba nie została ukończona, czy jak wolisz, przebyta pomyślnie. Takie są reguły labiryntu, czasami potężniejsze nawet od moim mocy. Tworzę światy, ale czasami siat tworzy także sam siebie. Czasami jest brutalny i mroczny, ale nadal pozostaje piękny dzięki swoim tajemnicom. Labirynt ma swoje... życie, myślę, że mogę tak powiedzieć. Ma także własne zasady i sprawiedliwość, jego rolą było sprawdzenia waszego prawdziwego, wewnętrznego przekonania, dobra, a także wiary. Skoro wróciliście do miejsca, od którego zaczęła się wasza podróż, znaczy to, że udało wam się przeżyć koniec świata. To całkiem spore osiągniecie, nie uważasz? - uniosła kąciki ust do góry i zmrużyła lekko powieki. Labirynt na niebie był już praktyczne tylko wspomnieniem. Zimowe ptaki przelatywały na jego tle niezaniepokojone dziwnym widokiem.
- Moje lustro... - zastanowiła się przez moment - zachowaj je. Obawiam się, że wraz z końcem labiryntu zniknie, jeżeli pozostanie w moim posiadaniu. Ja także znikam i wszystko co pozostanie moje spotka podobny los. Jeżeli może być chociaż odrobinę pomocne w tym świecie, to powinno tutaj zostać, w twoim posiadaniu mój drogi aniele. Znalazłeś je, kiedy zostało porzucone przez korytarze labiryntu i podniosłeś jako pierwszy. Myślę, że od tego momentu stało się twoje. Przykro mi jednak, że jest w takim stanie. Narzędzi sędzi nie da się jednak naprawić, jeżeli niszczeje to znaczy, że widziało już wiele złego, ale takie jest jego przeznaczenie. - jak w przypadku Hayaiela, kobieta wykonała łagodny gest ręką pozwalając Nasceli zachować lustro. Nie wyglądało na to, by ta starta w jakikolwiek sposób jej przeszkadzała.
Przeszła w końcu do pytania Akaiaha. Chociaż było ostatnie, to ono wywarło na kobiecie największe wrażenie, tak przynajmniej wyglądało po zmianie na jej obliczach. Otworzyła oczy i wyrazistym spojrzeniem przyglądała się aniołowi.
- Nie, to nie była iluzja. Wszystko co było w labiryncie było prawdziwe, tak jak prawdziwy jest także ten świat, w którym znajdujemy się teraz. Nie smuć się jednak, aniele, dla tamtych istnień świat się już skończył. Ja sama nie mogę powiedzieć, czy jest to dobre, czy złe, tak się po prostu dzieje. Światy pojawiają się i znikają, niektóre są niewielkie i ograniczone jak mój labirynt, a inne wielkie i potężne, jak twór waszego Boga. Myślę, że on także jest Panem Światów, większym i potężniejszym ode mnie, ale nadal jednym z nas. Najpiękniejsze co możesz zrobić dla tamtych istnień to pamiętać o nich. Ich los nie był tak zły, jak może Ci się wydawać, żyły tam wiedząc, że tak właśnie wygląda ich świat, ma dokładnie takie zasady i tak należy go przeżyć, nie umierały z żalem. - mówiła tak, jakby dokładnie wiedziała, o co chodzi zwierzchności. Nie było to wykluczone, w końcu niejednokrotnie pokazywała, że wszystko co działo się w labiryncie było śledzone przez jej czujny wzrok. Przymknęła na moment powieki, wyglądał na nieco smutną, ale pogodzoną z tym, co ma nadejść.
- Mam nadzieję, że moje odpowiedzi chociaż trochę pomogły wam znaleźć to, czego szukaliście. Jak mówiłam wam na początku, wiem po co tu jesteście i czego pragniecie, a moim zdaniem było pokazać wam świat, który musi się skończyć, by mogło się zacząć coś innego. Nie mam do was żalu, istnieje właśnie po to, by sprawiedliwość i rola sędzi mogła wędrować pomiędzy czasami. Mój czas dobiega końca, a zaczyna się wasz i chociaż Panem Światów nie można się stać, w wasze ręce oddaje kilka z moich narzędzi i skrawek tej ziemi, który zrodził mnie z woli, kto wie, może również waszego pana? Nie wiem czy moje zniknięcie jest dobre, czy nie... jak widzicie, nawet ktoś taki jak ja nie wie zbyt wiele. Życie to ciągłe odkrywanie, nie wolno bać się zmian. - rzekła i rozluźniła ręce wzdłuż ciała. Chociaż wcześniej nie było tego widać, teraz wyraźnie połowa jej ciała zlała się z otoczeniem. Wyglądało to tak, jakby rozmywała się z powietrzem, dokładnie jak jej labirynt. Nie uciekała od tego, nie wyglądała na złą czy smutną, czekała uśmiechając się lekko.
- Oh, prawie bym zapomniała. Do labiryntu weszła was szóstka, a wyszła siódemka, racja? - przez moment wędrowała wzrokiem, a następnie zatrzymała spojrzenie na malutkim gnieździe, pisklaku i dorosłym ptaka. - To twoja nagroda, za pokonanie sfinksa, mój drogi słowiku. Największy przeciwnik dla najdrobniejszego istnienia. Opiekuj się moim małym pisklęciem, narzędziem ale także dzieckiem mojej egzystencji. Nie pozwól mu umrzeć, opiekuj się nim tak, jakby to był twój własny potomek, a kiedy dorośnie, będzie to twój wielki sojusznik. Żywej duszy bowiem nie da się znaleźć, kupić ani zdobyć, ona wybiera Cię sama, a ten tutaj wybrał właśnie Ciebie, droga ptaszyno. - kobieta skłoniła się lekko i trudno powiedzieć czy zrobiła to z szacunku, czy z powodu braku większości ciała, które znikało wraz z wiatrem. - Gdy osiągnie pełne rozmiary stanie się strażnikiem domostwa. Zawsze zaalarmuje o niebezpieczeństwie, nie pozwoli niczego ukraść a murów nie będzie można naruszyć. Nie jest jednak nieśmiertelny, będzie pierwszą linią obrony, ale potrzebuje jedzenia, wody i opieki jak każdy normalny ptak. Dlatego mam nadzieję, że dasz mu to, czego potrzebuje.
Biała skóra zwierzęcia powoli znikała z głowy kobiety ukazując jej jasne, długie włosy poruszane podmuchami chłodnego powietrza. Szamanka milczała przez dłuższą chwilę i pozwalała losowi robić to, co musiał. Jej twarz pokryła się śnieżnymi bruzdami i rozpadała bezgłośnie.
- Może nasze spotkanie nie trwało zbyt długo, dla mnie było to dwadzieścia jeden dni, dla was może kilka godzin, ale zdążyłam was polubić. Chociaż moja moc znika razem ze mną, mogę wam podarować jeszcze jedną, ostatnią rzecz...
Lodowaty podmuch wzbił w powietrze sypki śnieg. Zamieś na kilka sekund przesłoniła widok wszystkich aniołów. Ostre zrywy powietrza szarpały ich ubraniami i szczypały po twarzy. Twarz kobiety rozpłynęła się niemal w całości, tylko usta wiszące samotnie w powietrzu uśmiechnęły się jeszcze delikatnie, kiedy zamieć ustała, a kilkaset metrów przed piątką aniołów i dwoma ptakami ukazała się konstrukcja wykonana z dokładnie tego samego marmuru, z którego zrobiony był labirynt. Jasne ściany i kilka ciemniejszych dodatków tworzyły niewielki budynek z centralnym wejściem i parą okien po każdej ze stron. Poza parterem było tam niewielkie pięterko z pojedynczym oknem do przodu. Dom chociaż niewielki, był niezwykle piękny. Jakby kobieta swoją urodę przelała w mury tego, co zostawiła po sobie na tym świecie. Wiatr ustał i wzgórze znowu pozostało ciche.

---
Podsumowanie
Poza przedmiotami, które otrzymaliście w trakcie przemierzania labiryntu ostatnią nagrodą, jaką pozostawiła po sobie kobieta jest niewielki budynek wykonany w całości z marmuru. W środku znajduje się niewielki centralny hol, po jednym pomieszczeniu z prawej i lewej. Na wprost od drzwi są schody, które prowadzą do małego pokoju na górze. W jednym z pomieszczeń znajduje się pompka z wodą zdatną do picia (wydobywa wodę z podziemnego źródła). Dodatkowo, w jednym z wolnym pokoi znajduje się stół z ciepłym posiłkiem i pięć krzeseł. Poza tym budynek jest pusty.

Budynek wygląda mniej-więcej tak: link
Proszę się nie śmiać, próbowałam na szybko jakoś to zobrazować...
1. Od frontu.
2. Rzut z góry na parter.
3. Rzut z góry na pięterko.

Hayaiel: moneta (jednorazowe użycie), po podrzuceniu wszyscy w odległości do dziesięciu metrów dookoła zostaną przekonaniu do tego, co mówi rzucający. Uznają to co mówi za prawdziwe, poprawne, właściwie i będą postępować zgodnie z tym przekonaniem (3 posty). Nie działa na osoby z blokadą umysłu.
Nascela: Lusterko pokazuje kłamstwa, nakierowane na osobę, którą podejrzewamy o mówienie nieprawdy pokaże jego odbicie otoczone czerwonym płomieniem, jeśli w istocie osoba ta kłamała. W innym wypadku odbicie pozostanie w barwach błękitnych. (2 użycia, jedno odbicie na jeden post).
Jahleel: Perła. Po połknięciu jej postać zyska odporność na ataki na dwie kolejki. Jednorazowy użytek, perła rozpuści się w żołądku.
+ złoty pisklak, który należy do słowika. Do czasu dorośnięcia (2 fabuły) musi przebywał z Luscinią, być karmiony małymi pajączkami. Dodatkowo ptak nie będzie przepadał za Jahleelem (za potrząsanie jajkiem). Po dorośnięciu można mu przeznaczyć jedno miejsce do ochrony (konkretny budynek, albo pokój). Dopóki nie zabije się ptaka, miejsca tego nie będzie się dało zniszczyć z zewnątrz, ani nic z niego wynieść nie będąc właścicielem. Osiągnie wymiary podobne do słowika i bardzo podobny wygląd, pozostanie złoty z czarnymi nóżkami.

Wszyscy:
zmęczeni, zmarznięci i głodni. Poza tym znajdujecie się obecnie na otwartym terenie gdzieś na Desperacji, trwa zima. Resztę oddaje w wasze ręce, dbajcie o siebie.


Wydarzenie zakończone.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.03.18 22:55  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Zwycięzcy piszą historię i niosą sprawiedliwość.
Pierwsza udzielona przez kobietę odpowiedź sprawiła, iż anioł kolejny raz dotkliwie odczuł ciążące na ich barkach jarzmo. Ogromna moc niesie ze sobą przytłaczającą odpowiedzialność, w tej jednej kwestii się z tajemniczą szamanką zgadzali. Nie mógł tylko pogodzić się ze stwierdzeniem, iż Pan nie jest nieomylny i wszechwiedzący. Podchodziło to pod herezję. Wolał mimo to przemilczeć ten wyrzut aniżeli się kłócić, bowiem im dłużej słuchał jej słów, tym do dziwniejszych wniosków dochodził. Włącznie ze stwierdzeniem, iż anioły powinny starać się wygrywać za wszelką cenę, skoro potem mogą decydować, co jest dobre, a co złe. Wszak ich poczucie moralności najbliższe jest Ojcu.
Czy jednak na pewno? Ziemskie ciała przyniosły ze sobą wiele zachwiań, wątpliwości oraz dylematów. To, co niegdyś było pewne, proste oraz klarowne, przez lata życia wśród śmiertelników, wymordowanych i dzikich zwierząt jęło się zacierać. Biel zmieniła się w szarość nakrapianą tylko ciemniejszymi oraz jaśniejszymi plamami. Czerń rozjaśniała, stając się miejscami usprawiedliwiona.
Im wyżej jesteś, tym więcej widzisz, ale mniej dostrzegasz. Z niebios wiele spraw wyglądało na prostsze. Ale teraz? Teraz nie ma już tak łatwo.
Dopiero słowa, które szamanka skierowała wprost do niego, napełniły bruneta spokojem i ukoiły jego wewnętrzną dysputę z samym sobą. Odetchnął, unosząc wzrok na zacierające się resztki labiryntu. Cokolwiek to było - świat, iluzja, załamanie czasoprzestrzeni - przepadło. Rozwiało się wraz z wiatrem.
- Za dużo było już tych końców świata... Coś się jednak musi skończyć, aby coś innego mogło zacząć - odpowiedział kobiecie i przysiąc by można było, że w jego zazwyczaj obojętnym tonie zabrzmiało pół nuty nostalgii. A może zmęczenia? W obecnej sytuacji te dwa uczucia zdawały się zgoła tożsame. Niewykluczone, iż to było też zwykłe przesłyszenie się wynikające ze znużenia. Jahleel zbyt dobrze trzymał w ryzach własne emocje, aby choćby cień negatywnych uczuć przedarł się przez jego opanowanie.
Pomimo niechęci do pająków, poczuł też pewne ukłucie żalu z powodu ich odejścia. Nie był to smutek, strata czy cierpienie. Anioł w życiu widział wiele śmierci i zdawał sobie sprawę, iż to normalna kolej rzeczy. A mimo to lekko zabolało na myśl, że przyczynili się do ich odejścia. Te pajączki narodziły się dla nich i umarły przez nich. W pewien sposób niepokojące poczucie, że niektóre istnienia w tym labiryncie były stworzone specjalnie dla goszczących w nim aniołów. Strach myśleć, ile ich jeszcze mogło tam czekać, skrytych w ciemności.
Wziął głębszy wdech. To nic nie pomoże. Rozpamiętywanie przeszłości nie uchroni ich przed przyszłością, a szamanka ma rację - nie należy bać się zmian. Zabrał zatem ponownie głos, kłaniając się lekko kobiecie.
- Dziękujemy. Twoje odpowiedzi z pewnością rozwiały nasze wątpliwości. - Wyprostował się i pogładził słowika, jaki kłapnął na niego dziobem. Zabrał zatem palec.
- Nie umiem rozmawiać ze zwierzętami, domyślam się jednak, iż Luscinia zadba o pisklaka, jakby wykluł się ze złożonego przez nią jajka. A potem stanie się sojusznikiem nas wszystkich.
Spojrzał na kobietę, nim szarpnął jego ubraniem ostry wiatr. Przymknął oczy, a kiedy je otworzył, nieopodal ze śniegu wyłoniło się domostwo. Niezbyt okazałe, a jednak wspaniałe, ujmujące w swej architekturze surowe piękno lodowej szamanki. Odwrócił się, aby wyłapać jej ostatnie słowa i rozmywającą się na tle zmierzchu twarz.
- Bywaj, Biała Damo. Mam nadzieję, że na swej drodze odkryjesz jeszcze wiele cudów - dodał, nim kobieta zniknęła całkiem. Zostali sami. Zaś jego rola wodzireja jeszcze się nie skończyła. Spojrzał teraz po towarzyszach.
- Wspaniała robota, moi drodzy. Przeżyliśmy koniec świata, jeśli mogę sparafrazować naszą niedawną towarzyszkę. Co prawda zajęło nam to prawie miesiąc, ale i tak jestem z was dumny - popatrzył po każdym, zanim przeniósł spojrzenie na budynek. Chowając w końcu skrzydła i przestając opatulać nimi Zastęp.
- Nie będę was tu dłużej zatrzymywał. Kto chce, może już wracać do Edenu. Wypełniliście wszystkie polecenia, spisaliście się ponad miarę. Jeśli jednak mogę wyrazić własne zdanie, proponowałbym się nie rozdzielać. Razem tu przyszliśmy i bezpieczniej będzie razem wrócić. Pragnąłbym jeszcze sprawdzić budynek. Nie zaszkodzi także w nim odpocząć przed drogą powrotną. Jakby nie patrzeć, wyrobiliście miesiąc nadgodzin. Należy wam się chwila przerwy.
Gdyby to było korpo, Jahleel chyba by z torbami poszedł, musząc płacić tyle za ekstra czas spędzony w pracy.
- Niemniej jak wspominałem, jeśli komuś się spieszy, nie zatrzymuję go. Zdaję sobie sprawę, jak wiele spraw w domu mogło was ominąć i jak wiele rzeczy pilnych może was wzywać. Nie krępujcie się. Prosiłbym tylko, aby jedna osoba ze mną została celem zabezpieczenia okolicy. To tyle z mojej strony - zakończył przemowę, czekając na reakcje i chcąc zobaczyć, kto odleci, a kto z nim zostanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.18 23:50  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Wyłapał kątem oka Akaiaha. Na jego usta mimowolnie przecisnął się uśmiech, ale przez wzgląd na towarzyszące mu dreszcze ówże grymas przybrał wymiar ledwie jego parodii. Kiedy Zwierzchność zminimalizowali dzielący ich od siebie dystans, poczuł ciepłotę jego ciała, która dostarczyło mu chwilowe ukojenie w postaci namiastki ciepła, a po chwili jednak zorientował się, że to nie szatyn był jego źródłem, a dzierżony przez Jahleela artefakt. Złapał między palce nadgarstek opiekuna zwierząt; podskórnie wyczuł jego zawahania przelewające się w jego gestach na widok stojącej przed nimi obcej kobiety, wiec tym gestem chciał mu dostarczyć otuchy. Pod pewnym względem o rozumiał. Sam nie potrafił obdarzyć obcych nikłym kredytem zaufanie, ale nie odczuwał przed nim leku.
Wsunął wykrywacz kłamstw z powrotem do kieszeni plecaka, gdy kobieta uznała, że przedmiot nie jest już jej do niczego potrzeby, po czym przycisnął dłoń do równie zimnego policzka w celu określenia stanu własnej twarzy. Wyczuł pod opuszkami palców chropowatą konstrukcje rozsypanych na powierzchni skóry małych, czerwonych punkcików. Poruszył ramiona w chwili załapania do ust tchu. Potoczył wzrokiem po budynku, który pełnił rolę pamiątki po tajemniczej kobiecie, ale nie skierował w tamtym kierunku kroków, by się przekonać, czy zazna w jego ścianach ulgi w postaci ciepła, gdyż wówczas głos zabrał Jahleel, a nie miał zwyczaju nikomu przerywać, tylko po to, by spełnić swoją zachciankę. Żółte oczy Nascali zostały skierowane na inicjatorze ich wyprawy, a palce prawej dłoni, które jeszcze przed chwilą podtrzymywały nadgarstek drugiego anioła poluzowały uścisk. Tym razem jego skostniała dłoń zacisnęła się delikatnie na palcach Akaiaha. Chyba po prostu potrzebował napełnić się świadomość, że znajdujące się wokół niego osoby, a także zmaterializowany jakby znikąd budynek nie był jedynie wybrykiem wyobraźni. Po części miał wrażenie, że nadal znajduje się w labiryncie, w jego klaustrofobicznych skazanych na ciszę korytarzach. Był bliski osiągnięcia pierwszego szczeblu szaleństwa, a nawet nie użył mocy żywioły, nad którym sprawował piecze.
Prosiłbym tylko, aby jedna osoba ze mną została celem zabezpieczenia okolicy. To tyle z mojej strony.
Zostanę — zaoferował się. Wierzch wolnej dłoni przesunął po rękojeści katany, jakby w ramach potwierdzenia tej deklaracji, jednocześnie wycofał drugą ręką, na wypadek, gdyby Akaiah podjął inną decyzje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.09.18 13:59  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Zasłoniła odruchowo swoje srebrzyste oczka w momencie, w którym to zimny wiatr wzbił powietrze miliony śnieżnych, pięknych płatków. Zimne, ostre podmuchy szczypały ją po odsłoniętych kawałkach skóry, a przeraźliwie chłodne powietrze drapało ją w gardle tak, jak gdyby połknęła woreczek stalowych igieł. Kaszlnęła, mrugając kilkukrotnie, po czym wyprostowała się i spojrzała przed siebie. Dojrzała jeszcze zanikające, wykrzywione w delikatnym uśmiechu usteczka, nim spojrzenie jej skupiło się na marmurowym, stosunkowo niewielkim budynku. Opatuliła się szczelniej swoim czerwonym płaszczem i odetchnęła lekko, wracając wzrokiem na punkt, w którym jeszcze nie tak dawno stałą szanowna, łaskawa Szamanka. Iskierka smutku tknęła ją na wspomnienie tego, iż tajemnicza istota nie posiadała jednego, stałego imienia, miast tego lawirując pomiędzy kilkoma bardziej tytułami niźli prawdziwymi mianami.
- Bywaj, Pani Światów - rzuciła w pustą przestrzeń, zaraz po tym musząc odchrząknąć ciężko i mocno. Coś ją brało i będzie musiała się tym zająć, coby nie zostać wyłączoną z działania na zbyt wiele cennego czasu. Odwróciła się do Nascela, gdy ten zadeklarował to, że tutaj na straży zostanie i skinęła głową w jego kierunku.  Często jestem na Desperacji, toteż mogę tu też zaglądać - powiedziała, aby następnie kaszlnąć i się wzdrygnąć. - Na obecną chwilę jednak muszę zająć się zdrowiem, więc pozwólcie, że udam się teraz do Edenu - wyjaśniła zwięźle i prosto, oferując zebranym lekki ukłon na to tymczasowe pożegnanie. Po tym pomaszerowała w stronę, gdzie znajdowały się ich ziemie, nie zamierzając tracić czasu i jak najprędzej pozbyć się trapiącego ją choróbska.

z.t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.19 0:40  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
 Pociągnęła nosem, wyczuwając ten charakterystyczny zapach, który zwykł towarzyszyć zbliżającej się wiośnie. Świeżość i nowości unoszącej się w powietrzu Lasy na jałowej ziemi nabierała umiarkowanego kolorytu, choć liście pojawiały się tylko na niektórych drzewach; większość z nich dawno popadła w niełaskę, była martwa. Słońce coraz częściej wygrywało walkę z kłębowiskiem coraz bielszych chmur. Teraz jego promienie ochoczo spacerowały po jasnośniadej cerze, zaglądając z zainteresowaniem prosto w ciemno-brązowe oczy. Z kobiecego gardła uleciał radosny śmiech, które po chwili zagłuszył ryk wiatru. Louise zamknęła oczy, gdy Laila spełniła jej zachciankę i przeszła do galopu. Włosy, dotychczas uformowane w misterną fryzurę, zostały rozwijane na wszystkie strony. Niektóre z kosmyków opadły na twarz swojej właścicielki, ale ta zignorowała to na rzecz przyjemności, którą czerpała podczas dosiadania swojego wierzchowca. Rozłożyła ramiona, niczym ptak swoje skrzydła, gdy wzbijał się do lotu. Sama w tej chwili czuła się tak, jakby znajdowała się wysoko w górze, w chmurach, z dala od zgnilizny, którą był przepełniony ten świat.
  Z gardła halli wydobył się pojedynczy pomruk; ostrzeżenie, że były bliski celu podróży.  Otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Martwy las nabrał niezaprzeczalnej urody. Pojawiła się trawa, więcej liści i kwiaty. Znajdowała się  w niewielkiej odległości od granicy z Edenem; miejscem przepełnionym tymi plugawymi, skrzydlatymi istotami. Chęć, by zapolować na przedstawicieli owej rasy w dzisiejszym dniu zwyciężyła. Dawno nie wodziła za nos ich naiwności. Dawno nie miała na sumieniu żadnego z nich. Najwyższy czas, by nadrobić te zaległości, o czym przypominało jej mrowienie w lewej ręce; skóra niegdyś pomarszczona przez ogień dawała o sobie znać i przypomniało o dniu, kiedy anioły zalazły jej za skórę. Dni, w którym stanęło o wrót Góry Shi. Promienny uśmiech zmienił swoją formę, przekształcił się w nieprzyjemny grymas.  Modliła się do Ao, żeby dopisało jej szczęście. Jeżeli tak się właśnie stanie, nie będzie musiała przechodzić na wrogie ziemię. W towarzystwie tej myśli, poklepała hallę po korpusie w niewerbalnym komunikacie on est là.
 Parzystokopytne stworzenie znacznie zwolniło, a po upływie dwóch minut zatrzymało się na dobre. Opuściła skórzane siodło, konfrontując buty z miękką i wilgotną od rosy trawą. Zeskanowała spojrzeniem najbliższą okolice. W oczy rzuciły jej się kwiaty, bodajże lilie. Piękne, białe lilie. Pomyślała o River. River na pewno do twarzy byłoby w wianku; owe nakrycie głowy podkreślałoby jej młodość, niewinności. Och, jak ona żałował, że nie mogła zabrać swojej młodszej koleżanki na taką zapierającą dech w piersi przejażdżkę. Hen daleko, byle jak najdalej od Góry Shi. Na jej pierwsze w życiu polowanie na boskie pomioty.
 Spojrzała kontrolnie na swoją towarzyszkę. Laila skubała trawę, zatem Necrose niepośpiesznie pochyliła się nad swoim znaleziskiem. Uklękła, konfrontując kolana z zielenią. Wciągnęła do nozdrzy słodką woń kwiatu, a pod ich wpływem promienny uśmiech powrócił na jej usta. Zetknął palce obleczone w rękawiczkę z najbliższej rosnącą łodygą, ale wkrótce potem znieruchomiała. Do jej uszu doleciał dźwięk obcych kroków. Ktoś się ku niej zbliżał, był tuż-tuż, za jej plecami. Sięgnęła dłońmi do kołczanu na plecach. W jednej znalazł się łuk, drugiej nasączona trucizną strzała. Naciągnęła ją na cięciwę, celując w bliżej nieokreślony punkt. W miejsce, z którego dolatywał odgłos zbliżającego się intruza. Dojrzała zarys jego sylwetki tkwiącej w zaroślach.
 — Qui tu étais?
 Wbiła spojrzenie w tamto miejsce, cierpliwie czekając, aż intruz się ujawni albo zmusi ją do wypuszczenia strzały z dłoni. Uczyniłaby to bez zawahania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.19 13:04  •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
Wszelakie znaki na niebie świadczyły już o tym, że wczesna wiosna powoli ugościła progi skromnej Desperackiej Japonii. W ciągu dnia chłodna pogoda coraz rzadziej potrafiła dać komuś w kość, przez co znaczna większość cieszyła się, że nieprzyjemna zima powoli opuszczała te tereny. Choć jeszcze srogie noce dawały o sobie znać, to można było uznać, że z dnia na dzień oraz z nocy na noc było już tylko lepiej. Sama Nayaden czuła się w lepszym nastroju, kiedy nie musiała odczuwać doskwierającego mrozu czy chłodu, a zamiast tego mogła poczuć przyjemną woń charakterystyczną dla tej konkretnej pory roku — dla wiosny. Która dodawała jej jeszcze większych sił i potrafiła mieć o wiele większą motywację do długich i wytrwałych podróży, a podejmowane przez nią decyzje i działania wydawały się bardziej sensowne. Może właśnie dlatego zainteresowała się zleceniem, które zostało rzucone na Smoczej Tablicy przez kogoś, kto wyraźnie żywił niechęć do osoby — pomimo wschodzącej pory roku — która tylko bawiła się ludzkim życiem? A może dlatego, że sam opis danego zadania przypominał jej o kimś, o kim już zdążyła kilkukrotnie zapomnieć. Czy ona w ogóle jeszcze żyła?
Skromnym słowem — ciekawość wzięła górę. Nie myślała długo nad tym, aby przygarnąć zlecenie od nieznajomego i niesamowicie skrzywdzonego przez niepoprawność losu Desperata, rzucając krótkie "Zajmę się tym sama". Umówiła się z konkretną personą w celu dogadania szczegółów oraz wszelakich opłat za wykonanie misji i praktycznie od razu wzięła się za wykonanie swojego zadania. Lubiła być dokładna w tym, co robiła na co dzień, więc i tym razem chciała się postarać nad rzuconym sobie wyzwaniem.
Trochę czasu minęło aż dowiedziała się czegoś konkretnego o osobie, którą chciała odszukać. I im więcej wiedziała, tym bardziej cel misji przestawał mieć większe znaczenie. Chociażby z egoistycznych pobudek, które dla osób trzecich były kompletnie nieznane. Wystarczył jej błahy fakt, który jasno mówił, że kobieta żyła i miała się dobrze. Chciała to sprawdzić, przekonać się o tym na własnej skórze. Pragnęła dowiedzieć się, co robi na co dzień i gdzie może przebywać. Jak sobie radzi i czy nie potrzebuje większej pomocy. Zaczęła ją śledzić, szpiegować, by dopiąć swego. Po prostu chęć wykonania zadania stracił sens, gdy w grę wchodziły jej indywidualne potrzeby. W taki też sposób dotarła w to szczególne miejsce — wzgórza, które dla niej od zawsze wydawały się być niesamowitym miejscem na Desperacji. Zauważyła, że miała słabość do bardziej skomplikowanych miejsc stworzonych przez matkę naturę. Jednak piękne widoki, które potrafiła podziwiać bardziej niż ktokolwiek inny na tym zgniłym świecie, nie przysłoniły jej głównego celu znajdowania się w takim miejscu. Los chciał, że doprowadził ją aż tutaj. Była tuż za nią, podążała śladami jej bestii, czekając na właściwy moment ujawnienia się. Była niesamowicie cierpliwa. I pomimo tego, że wewnętrznie jej emocje grały marsza, to na zewnątrz bił od niej niesamowity spokój, od którego niejeden postradałby zdrowe zmysły.  
Necrose koniec końców zatrzymała się, więc i Nayaden zrobiła to samo, przygotowana na to, że może pójść coś nie tak. Obserwowała ją zza tutejszej roślinności, dostrzegając przelotny uśmiech — sama uśmiechnęła się nieznacznie, lecz tego nikt już nie zauważył. A gdy postanowiła ujawnić swoją obecność, celowo robiła to w taki sposób, by członkini kościoła była wstanie ją usłyszeć. I doceniła środki ostrożności, które zastosowała Wymordowana wobec niej. Przygotowana na atak strzały, wyszła jej na spotkanie, ujawniając w ten sposób swoją personę.
Dobrze wiesz, że nie rozumiem języka, którym się posługujesz — przebiegły uśmiech uczęstował starą koleżankę, z uwagą przyglądając się jej spod równie przebiegłego spojrzenia, który bił z czerwonych tęczówek oczu — Miłe przywitanie. Opuścisz broń czy sama mam zastosować środki, które ani Tobie, ani mi nieszczególnie się spodobają? — nie mogła odpuścić sobie odrobinę sympatycznej złośliwości, niemniej nie drgnęła ani na krok póki strzała nie przestanie celować bezpośrednio w jej stronę. Znała ją i wiedziała, że była zdolna do różnych rzeczy. Dlatego chciała uniknąć niepotrzebnego konfliktu. Tym bardziej, że nie widziały się tyle czasu, że po prostu miło będzie razem pogadać. Z nadzieją, że Necrose myślała podobnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Wzgórza - Page 13 Empty Re: Wzgórza
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 13 z 16 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14, 15, 16  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach